"Nie ogarniam jak..."

Dlatego ja przy spuszczonym psie mam oczy dookoła głowy i jak widzę, że ludzie idą, to odwołuję, zajmuję czymś albo zapinam jak widzę, że mu się mózg lasuje. Coraz częściej działa odejście "na stronę" bo pies zaczyna być mocniej na mnie skupiony. Zresztą ja psa puszczam głównie na łąkach nad rzeką i w takim parku przy zamku - jest to teren prywatny, właściciele chętnie widzą u siebie psy, jest wyznaczony ogromny teren między zakolem rzeki, gdzie psy mogą sobie biegać bez smyczy. Są tam znaki - "tu możesz spotkać psy biegające luzem". Inna sprawa, że tam mimo znaków zdarzają się osoby z pretensjami, że psy biegają bez smyczy...
Nie ogarniam wlasicieli psow,ktorzy nie potrafia odczytac wyraznych sygnalow...np.jesli ja ide zze swoim psem bez smyczy i widze ze ktos idzie z naprzeciwka ze swoim psem puszczonym luzem,to zazwyczaj zapinam swojego psa na smycz...wydaje mi sie,ze to jest wystarczajacy sygnal,ze tego samego oczekuje od tej osoby ktora ma psa luzem 🙄  Ja tak robie ,gdy widze ze ktos zapina swoje na smycz robie to samo...
Monic, oo to też. Fakt. Ja zapinam, z wielu powodów - także tego, że uczę psa obecnie obojętności na inne psy, jeśli ja mu nie pozwolę na kontakt. Dzięki temu, że komuś się nie chce "bo się psy pobawią" nauka idzie mi...nijak. Trudno mi przekonywać 8-miesięcznego szczeniaka, żeby skupił się na mnie jak dookoła niego biega inny pies.
Noo to temat rzeka i będzie wracał co jakiś czas na pewno, bo ludzie chyba nigdy nie ogarną, że jak mają nieodwoływalnego psa to go kurde biorą na smycz... Do tej pory mam przed oczami widok pędzącego na mnie i moją goldenkę ogromnego młodego rottweilera i jego właściciela krzyczącego 100 metrów dalej: Mateusz! MATEUSZ!! Teraz to mnie śmieszy, ale wtedy miałam prawie pełne gacie 😉
Dzionka, kij nieodwoływalne. Większość nie próbuje nawet 😉
epk, to tez fakt. Mateusza chociaż pan próbował opanować 🙂
desire   Druhu nieoceniony...
03 czerwca 2016 11:52
tulipan, ON mojego kumpla kiedyś niestety wymierzył sprawiedliwość takiemu "rządzącemu", który do niego doskoczył. Raz. Jednym ruchem ciała 🙁 Był na smyczy, agresor też. Oczywiście pretensjom nie było końca. Mnie się zdarza spuścić sucze w lesie. Ale tylko wtedy, kiedy na horyzoncie jesteśmy same.

A co do cc... no są fajne, trzeba przyznać. Mnie tylko przeraża ta ŚLINA. Bo panowanie nad psem to raczej nie jest problem.


W lesie nigdy nie możesz być pewna, że jesteś sama.
Jest zakaz spuszczania psów z smyczy w lesie.. A potem tylko afery w telewizji, bo leśniczy bądź myśliwy psa zastrzelił..  🙄 
Niestety, ale psa luzem to można sobie na działce/swoim ogrodzie puścić luzem. 
U mnie na osiedlu (leśne, znaczy sie przy lesie 😉 ) dzikie psy pogryzły niejednego dzieciaka, więc strzelali do każdego psa biegającego luzem.  A przecież wiadomo, że to jest moment, jak pies poleci za sarną na przykład.
Ja mam w mieście odwoływalnego i tak czy siak zawsze zapinam na smycz bo cholera wie co za pies nadciąga z naprzeciwka, albo czy akurat nie będzie ten raz jak się nie odwoła. Nas ostatnio "zaatakowały" (zabawowo na szczęście) dwa ONki. Kilka minut stałam z suką posadzoną na smyczy zanim właściciel do nas dobiegł, wołając oczywiście psy, które miały go głęboko w dupie. No i wszystko spoko, tylko pies siedzi koło mnie, a te się kotłują dookoła i ja w takich sytuacjach nie wiem jak się zachować. Jedyne co mi przychodzi do głowy to spuścić psa i się odsunąć, żeby nie dostać rykoszetem...
Rzeczywiście temat rzeka i niestety stale aktualny.
Ludzie naprawdę nie czytają sygnałów, nawet własnych psów. A już obcego psa, drugiego właściciela... chyba nawet nie próbują. U mnie problem taki, że Wer jednak ma owczarkowe bronienie zabawek. Nie gryzie, ale po 5, 6 warknięciu, potrafi pokazać, że jej się czyjeś towarzystwo nie podoba. Nic z tego, że demonstracyjnie przerywam aportowanie, komendy i chwytam za obrożę, zapinam na linkę, odchodzę. Ale jak obcy pies podbiegnie, próbuje wyrwać Wer (na lince) zabawkę z pyska (zanim zdążę ją schować) i ta na niego "siądzie" to wtedy pretensje do mnie.
Przez innych niefrasobliwych właścicieli strasznie trzeba mieć oczy dookoła głowy i spacery na tym zdecydowanie tracą.

Miałam jakiś czas temu przesympatyczną i ciekawą rozmowę ze strażnikami miejskimi. Stwierdziliśmy zgodnie, że polskie prawo jest zwyczajnie głupie (nie tylko w tym temacie z resztą) - nie ma dobrego rozwiązania w temacie psów. Nigdzie. Czy to w mieście, czy na wsi.
No, a moje dzieci boją się psów. Do niedawna bał się tylko Kazik, ale teraz boi się też Nelka  😤
Dlaczego?
Kazik sytuacja w stajni - poszedł do cześć socjalnej nad halą do ubikacji, coś długo nie wraca, w końcu wraca ale z zewnątrz i zapłakany - okazało się że ktoś tam zamknął dwa psy (spaniel i coś podobnej wielkości) które nie dały mu wyjść, stały na schodach i warczały i rzucały mu się do nóg jak chciał zejść. Na szczęście znalazł inne wyjście na zewnątrz. Myślę że gdyby nie to, to dotkliwie by go pogryzły, bo nakręcały się ponoć coraz bardziej. tzn jeden go nawet udziabał w nogę, ale niegroźnie.

Nela na spacerze z ojcem - biegnie sobie wielki radosny husky i jebs na nią łapami, walnął nią o asfalt i zaczął radośnie lizać leżącą  👿

Efekt jest taki, że jak teraz byliśmy nad morzem w hotelu gdzie mogły być psy (jakieś małe popierdółki typu szitsu czy yorkuś, oczywiście bez smyczy bo to zabawki przecież) to moje dzieci na ich widok przyklejały się do ściany na korytarzu..  🙄
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
03 czerwca 2016 14:21
desire, ale co w sytuacji kiedy ktoś noe ma swojej działki? Pies ma być całe życie skazany na smycz? To tak jakbyśmy koni nie wypuszczali na padoki. Myślę, że nie ma też co przeginać w drugą stronę. Jeśli kontrolujesz swojego psa i zwracasz uwagę na to czy ktoś się nie zbliża, to spuszczanie psa nie jest raczej problemem. Co do myśliwych, to nie mają prawa strzelać do psów biegających po lesie ot tak.
Dzionka, nam jakiś czas temu bernardyn sąsiada zaatakował Ziutka - 12 kg kundelka. Na szczęście był z nami i nasz benek. Mąż niewiele myśląc puścił smycz i całe szczęście, bo inaczej po Ziutku zostałby tylko ogon 🙁 Dodam, że sąsiad od czasu do czasu wypuszczał psa z kojca ale o zamykaniu bramy od podwórka już zapominał. Zaczął to robić dopiero kiedy sprowadziliśmy pod dom konie, do których padoku pies mógłby podejść. Och ile razy musieliśmy dzwonić do niego, że znowu ne możemy wjechać do domu, bo jego pies sterczy pod naszą bramą.
gwash, tego też nie ogarniam u ludzi. Ja wiem, że mój pies jest absolutnie łagodny, że dzieci uwielbia - ale własnie przez to uwielbienie dla dzieci może je niechcący przestraszyć - jest duży, silny. Niby delikatny i w życiu na dziecko nie skoczył - ale to nie oznacza, że nie skoczy w zabawie. Łapie na smycz zawsze jak widzę dziecko (nawet większe) lub kogoś z wózkiem. Nie puszczam na osiedlu, przez działki gdzie są dzieci tez idę na smyczy. Puszczam na łąkach jak widzę, że nie ma dzieci w okolicy. To na serio chwila i pies (nawet mały) może skrzywdzić dziecko, nawet niechcący. Nie rozumiem po co taką nieuwagą powodować jakieś traumy u dzieci.

Choć ostatnio mnie rozwaliło - siedzę u teściów - przyjechała kuzynka męża z dziećmi. Jedno ok. 5 lat, drugie w wózku. Ponieważ było dziecko w wózku to na długiej smyczy uwiązałam psa i miał taki zakres 3m po okręgu i nie miał jak sięgnąć wózka. No i się zaczęło - rzucanie w psa listkami, podchodzenie piszczenie i uciekanie, podkładanie mu patyka i uciekanie. Prosiłam, tłumaczyłam, prosiłam żeby zajęli się dzieckiem. Mówiłam, że to 8-miesięczny rozbawiony szczeniak i serio nie jest to pies do zabawy dla dziecka. Nic, dziecko chce się pobawić - pozwól jej ona się nie boi. No ale ja 25-kilogramowego rozbawionego psa nie zostawię z dzieckiem do zabawy. Przez moment odeszłam jednak po szklankę z piciem. To wystarczyło, żeby mała podleciała i zaczęła tarmosić psa. Ponieważ było to na górce to stracili oboje równowagę i się wywrócili. Co usłyszałam? Że mam niebezpiecznego psa... 😤 😤
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
03 czerwca 2016 15:29
Ależ oczywiście, że można spuścić psa w lesie.  😎 Ale grozi za to grzywna do 5 tysięcy złotych.
I myśliwi nie mogą już odstrzelić psa  😉

„usuwania osobników bezpośrednio zagrażających ludziom lub innym zwierzętom, jeżeli nie jest możliwy inny sposób usunięcia zagrożenia”

Czyli mogą odstrzelić psa/kota dopiero kiedy próbuje pogryźć człowieka lub jest w trakcie polowania o ile nie ma możliwości jego odłowienia.
O psach i nieodpowiedzialnych właścicielach to można tomy pisać  🙂

Mojemu mężowi przydarzyła się kiedyś śmieszna sytuacja 🙂 Zimą na łące bawił się z naszą Gadziną śniegiem kiedy na horyzoncie pojawiła się rodzinka z malamutem ciągnącym sanki z dzieckiem. Malamut jak zobaczył naszego psa to wyrwał w jego stronę dzikim pędem gubiąc po drodze dzieciaka, a ynteygentny ojciec, jak już psa dogonił nawrzeszczał na męża, że ma psa pilnować. Gadzina, jak to Gadzina w tym czasie zajęta była gonieniem śnieżki i nawet nie zauważyła całego zajścia 😀 No ale przecież ktoś musi być winny 😀
Serio nie spuszczacie nigdy psów ze smyczy ?
Gdzie bym nie poszła, to psy zawsze biegają luzem i zawsze są to w pełni odwoływalne i ogarnięte osobniki, widocznie miałam szczęście.
Wszystko jest dla ludzi (i psów 😉 ), ale z rozsądkiem.
Puszczam psa luzem tam gdzie jest na to miejsce. Na wałach, w parku i w stajni. W mieście (przy ruchu ulicznym) zawsze jest na smyczy. Jak moj pies biega luzem i widzę, ze z naprzeciwka idzie pies na smyczy rownież swojego zapinam.
W temacie psów i ich właścicieli 😉 Moje dzieci zaczęły się bać małych piesków. Bo są często nadruchliwe i nie do ogarnięcia. I ich właściciele nie widzą potrzeby trzymania ich na smyczy. Idę z dziećmi po ulicy, biegnie takie małe piszcząco-szczekające zwierzątko i skacze na nas, dzieci krzyczą "boję się" a szczęśliwa właścicielka pieje" on nie gryzie!". A co mnie to obchodzi, w momencie, kiedy autentycznie przerażone dzieci płaczą ze strachu ?!?! 
kolebka, puszczam - tak jak tulipan, tam gdzie jest na to miejsce. Łąki, park (pod pewnymi warunkami), wspomniane przeze mnie miejsce przy zamku, stajnia. Nigdy na osiedlu czy w miejscach gdzie jest sporo ludzi - np. jak wracamy ze spaceru z parku i wchodzimy w część uczęszczaną bardziej to idzie na smycz. No i w tereny ze mną przy koniu chodzi.
U mnie na osiedlu sporo psów chodzi luzem - dla mnie to średnio bezpieczne, bo mieszkam tuż przy ruchliwej ulicy, no ale nie widziałam masowo ubitych psów więc pewnie się trzymają właścicieli. Mój jest na to za durny.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
03 czerwca 2016 18:49
anai, moj tez sie bal malych pieskow- zostal dwukrotnie ugryziony, przy czym ani razu nie zaczepil tych psow i nie 'zasluzyl'. Teraz unika. Wyjatkiem  byl mlodziutki ratlerek, ktory wzbudzil fascynacje swoimi wymiarami 😁 Mimo, ze piesek byl mily i przyjazny to nie wiadomo bylo jak to-to poglaskac 😉

Ja jeszcze nie garniam lokalsow, wiecznie lekko podpitych, ktorzy wkurzaja mi suke przez brame. Bo jest brama i jest zamknieta. To draznia. A jak obok niej widza 3-latka, to wydaje im sie, ze pies 'tylko tak szczeka' i na pewno lagodny. Owszem, dla domownikow...
Wiecie co jest smutne? Że taki właściciel zastanowi się dopiero jak się zasadzi jemu pieskowi kopa czy sprzeda smyczą "klapsa". Niestety dwa razy musiałam to zrobić - raz Jack Russelowi, który ugryzł mojego pudla (na smyczy był mój!!) w sam nos a drugi raz labkowi (oczywiście ważącemu sto kilo), który zaczął mi kryć goldenkę dwa dni po porodzie. Szkoda psów, ale jak właściciele tępi, to niestety tak się muszą nauczyć.

Edit: a nie, 3 razy! Jeszcze zasadziłam dwa kopy z martensa dogowi niemieckiemu pewnej pani weterynarz końskiej, bo bydle rzuciło się i mocno poturbowało mojego psa. Gryząc wcześniej w rękę inną dziewczynę i wciąż pozostając bez kagańca i smyczy wśród psów i ludzi.
Dzieciate dziewczyny - przykre co piszecie. Szkoda waszych pociech, bo być może zostanie lęk to już na dłuższy czas.
Ogólnie mówiąc, niestety - o czym często piszę i jakoś nie zapowiada się bym miała powody zmienić zdanie, mamy cechę narodową... bezmyślność. I to postępującą.
Jak byłam dzieckiem to ugryzł mnie lekko przez kurtkę pies, który mieszkał przy podstawówce i był psem 'szkolnym' (czyli - wszystkie dzieci go tuliły, kochały, a akurat coś we mnie mu nie pasowało tego dnia...). A nasz własny pies mieszkający z babcią na wsi rzucił się (ale nie ugryzł) do ręki mojej cioci, bo jako dziecko bawiłam się z nią w miecze, tzn miałyśmy kije i udawałyśmy, że walczymy. Najłagodniejszy pies, jakiego wtedy znałam, zaatakował w moje obronie. Dlatego nie ufam obcym psom, tak samo w pracy raczej staram się zachować zasadę ograniczonego zaufania, zwłaszcza, że widziałam wiele razy, jak pies był w kiepskim stanie i dawał ze sobą robić wszystko lek wetom i technikom, a jak tylko się lepiej poczuł i nasza czujność była uśpiona, to zdarzały się właśnie wtedy ataki. Choć i tak nic nie przebije kotów 😉
Zwierzakiem, które mnie najdotkliwiej pogryzło był... królik moich kuzynów. Królica dokładniej.
Bawiliśmy się siedząc na podłodze, a ten mały sierściuch rzucił się do mojej ręki, aż musieli ją na siłę odciągnąć. Miałam całą dłoń podziabaną do krwi. Później zaczęła atakować też domowników.
dea   primum non nocere
03 czerwca 2016 22:55
...a później zrobiła karierę u Monty Pythona 🤣
Sorki, ale skojarzenie stuprocentowe.
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
03 czerwca 2016 23:06
Ja najbardziej lubiłam jak z naprzeciwka szedł sobie radośnie mały piesek luzem a zanim niespiesznie właściciel. Mój pies pałał miłością do ludzi, psów nie lubił delikatnie mówiąc, niektóre były jego (psy, które znał od zawsze), inne znosił (psy do ukończenia roku) a reszta to potencjalni wrogowie (za szczeniaka kilka psów go zaatakowało, niegroźnie ale uraz mu został). I mały jazgoczący delikwent i podbiegał mi do psa, który już miał mord w oczach i szykował się do złapania za gardło i wyduszenia życia. Proszę właściciela o złapanie pieska i co słyszę? Ale on nie gryzie  😵.

W moim mieście jest przepis że pies ma być na smyczy, rasy agresywne w kagańcu i na smyczy a psa można spuścić ze smyczy jedynie w kagańcu i tylko w miejscach mało uczęszczanych przez ludzi. Kiedyś właścicielka trzech rozwrzeszczanych starych, małych kundli wydarła się na mnie bo puściła swoje psy luzem a one zaczęły biegać w koło mnie i mojego psa, warcząc i jazgocząc, zwróciłam jej uwagę, że jak psów nie zabierze jest stadko może się uszczuplić a psy powinny być na smyczy. Dowiedziałam się że to mój pies powinien mieć kaganiec a najlepiej nie wychodzić z klatki (mój pies-labrador, w pełni opanowywalny ale wpływu nie mam kiedy pies sam mu się do pyska pcha a w dodatku próbuje mu atakować pańcię).
Gillian   four letter word
03 czerwca 2016 23:43
Ja ostrzegam raz a potem sama sobie radzę. Na mniejsze psy mam buta,  na większe paralizator w latarce. I niespodziewanie wszyscy na mojej wiosce nauczyli się, żeby swoich psów pilnować. Mam bydlaka sięgającego do uda i nie mogę sobie pozwolić na to, żeby zaatakowała. Na codzień fontanna miłości do ludzi i innych psów i tak ma zostać.
...a później zrobiła karierę u Monty Pythona 🤣
Sorki, ale skojarzenie stuprocentowe.


haha, krwiożerczy króliczek  😂  😀iabeł:

Apropos psów to brat ma bullteriera, który ogólnie jest bardzo grzeczny do ludzi i wielu psów, ale jak mu jakiś mniejszy piesek lata bez ładu i składu i szczeka do ucha to cóż... może stracić życie. Jego sąsiedzi długo tego nie rozumieli, ale w końcu się ogarnęli - wszyscy, poza sąsiadami co mieszkają wyżej i namiętnie puszczają swojego yorka luzem na klatce.. i ten pies biega po tej klatce, drze ryja i bullek go nie trawi, a czasem wychodzi się na klatkę żeby wyjśc na spacer i bach, okazuje się że york sobie lata za drzwiami... - brat zawsze ma psa w kagańcu (poza miejscami gdzie nie ma psów - lasy itp), ale pomimo kagańca bull może zrobić takiej pchle krzywdę. Ale ile było na ten temat rozmów z tymi sąsiadami a ci dalej nie rozumieją i w ogóle wyglądają jakby byli na wiecznym haju  😁 Ale jak w końcu kiedyś bull tego yorka zagryzie/poturbuje to oczywiście mój brat będzie miał problem, bo agresywna rasa, bla bla, nie oni... nie mówic już o tym, że szkoda by było tego yorka, bo nie jego wina, że ma głupich właścicieli, sam pies jest całkiem ok.
Owszem, będą mieli problem bo klatka schodowa to nie wyprowadzalnia psów i pies - jaki by nie był mały i słodki nie może być puszczony bez opieki.
branka, ileś lat temu w Niemczech był potworny wypadek. Dwójka ludzi wyprowadzala bulla i amstaffa. Psy pro ludzkie, biegały luzem. Nagle im odpaliło!  Wpadły na OGRODZONY plac zabaw i mimo obecności ludzi rozdarły sześciolatka, który na tym placu akurat wrzeszczał o wiaderko, czy coś... Potem bardzo zaostrzono przepisy, wyciągnięto wnioski. Pies to zawsze jest PIES. Jak koń - zwierzę. Zareaguje tak, jak dyktuje instynkt, więc jestem zdania, że ograniczone zaufanie obowiązuje ZAWSZE.
A'propos - sytuacja sprzed godziny.

Idę z Wer do wąwozu. Na części osiedlowej suka oczywiście na lince. Sobotni poranek, pusto na chodnikach, więc linka wypuszczona tak na niecałe 2 metry.
Mijamy bloczki prywatnej spółdzielni otoczonej ogrodzeniem i żywopłotem. Mijamy bramkę i w tym momencie między mnie a sukę wchodzi zapatrzona w komórkę nastolatka.   🤔  😁 Szybko zadziałałam, bo dziewczątko złapałam zanim by się wywróciła o smycz. Werna była tak zdziwiona, że nie zdążyła się przestraszyć, ani zareagować szczekaniem. Dziewczątko coś bąknęło "przepraszam"? "dziękuję"? i zapatrzone w ekranik poszło dalej.
Nastolatka wychodziła "za podporządkowanej". Dobrze, że trafiła na nas, a nie na dziecko na hulajnodze czy rower. Z resztą przy tym chodniku jest też ulica.

Plaga bezmyślności.
I plaga zapatrzenia w komórki.

Na spacerze mijałam plac zabaw. Wczesna pora, więc był tylko jeden chłopczyk z tatą. Synek ok. 3 lat, tatuś pewnie młodszy ode mnie albo w moim wieku, rozwalony na ławce i... wpatrzony w komórkę. Dziecko chodziło po "zamku" (drabinki, zjeżdżalnia, itd), zaczęło wchodzi na mini ściankę wspinaczkową, coś krzyczy "tato, popatrz". Tatuś olewka. Mijałam plac zabaw w drodze powrotnej po ok 15 minutach - to samo. Co by było jakby mały spadł z tej ścianki?
Jak ich mijałam to akurat przyszedł kolejny tata z synem 6-7 lat i to oni zaczęli rozmawiać z tym młodszym dzieckiem, na co tatuś... nadal nie reagował  😲 Dla mnie jednak to trochę dziwne, że nie patrzę z kim obcym rozmawia moje dziecko. Po kilku minutach mały podbiegł do taty i zaczął mu się pakować na kolana. I wtedy tatuś w końcu podniósł głowę!
Ech  🙁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się