Depresja.

Martita
Tylko ze względu na to, że tutaj na forum osoby, które lubię i szanuję za wiedzę oraz doświadczenie zachęcały mnie do skorzystania z psycho-wsparcia to zdecydowałam się dać temu tematowi szansę.
Zabawne jest to, że te osoby tego nie zauważyły 😉


busch  🤣
Żeby jeszcze to forum rzeczywiście siedziało na kanapie obok 😉
Ascaia a ja wiem o czym mówisz. Podczas rozwodu wyzalalam się dużo w innym wątku. Część osób też odbierala to jako przesade w wywnetrzaniu się. Zawsze wyrażaly to jednak w miły i nieobrazajacy sposób. Sama to czułam, ale zwyczajnie bardzo tego potrzebowałam i bardzo mi pomogło. Część osób tak ma, że problemy lepiej im przetrawic " na głos". Może to rodzaj ekshibicjonizmu emocjonalnego 😉 Ja po prostu w takich chwilach bardzo tego potrzebuje, a fora powstały chyba trochę po to. Fakt, że takie osoby chyba bardziej potrzebują mówić niż słuchać, ale co komu to szkodzi skoro piszacemu pomaga. Swoją drogą też zastanawiałam się czy nie iść na taką wizyte, bo wiem ,że ze mną mocno kiepsko... Ale wydaje mi się, że się wygrzebuje. Zaczynam widzieć, że to cholerne głębokie poczucie bezsensu i ból jest jakby uwarunkowane wewnątrz mnie , a nie obiektywne. Więc,to chyba dobra droga. Trzymaj się, dobrze ze sie zapisalas, gratuluję przełamania i daj kiedyś znać czy to pomaga🙂 Może jednak poleze🙂
Właśnie też mnie zastanawia to wbijanie komuś szpilki czy po prostu opryskliwosc i wyniosłość w niektórych odpowiedziach. Można nie dyskutować z taką osobą albo można wyrazić opinie jakoś tak bardziej... z sercem 😉 zwłaszcza wobec osoby, która pisze ze ma problemu ze spadkami nastroju.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
18 maja 2018 19:52
Cricetidae to chyba dotyczy praktycznie każdego wątku na ten temat. Wgłębiłam się w kilka i co rusz widzę takie posty z d... nic nie wnoszące do dyskusji, gdzie widać, że autor nie wysilił się, żeby w ogóle przeczytać co się dzieje, tylko właśnie chamskie, ironiczne, chyba mające podnieść czyjeś ego.


A z drugiej strony - na poprzedniej stronie widzę np wpis Dzionki który komuś mógłby wydać się oschły, a ja mam wrażenie, że jest ogromnie specyficzny dla jej zawodu. Na pewno zależy to od nurtu, ale za zamkniętymi drzwiami pokoju terapeuty często wcale nie słyszy się nic milszego. Dla mnie to ma sens, ale jeśli ktoś nie wie, nie rozumie, kieruje się emocjami, to może po prostu jeszcze nie być na tym etapie by pojąć, że wszystko co robimy i wszystkie kroki jakie podejmujemy, są wyłącznie dla nas samych, nikt nas do tego nie zmusza i nikt nie będzie nam przyklaskiwał czy oceniał naszych decyzji.
Ascaia tak, wiem, że lubisz zaczepiać. I dałaś się też poznać już dużo wcześniej jako atencjuszka i drama queen. Nie dam się wciągnąć w taką dyskusję kolejny raz. 🙂
Averis   Czarny charakter
18 maja 2018 19:58
Cricetidae, wątek jest o depresji i wiele osób jest na lekach lub/ i w terapii. Dlatego tłumaczenie po raz setny, że depresja istnieje i nie jest zależna od „siły woli” po prostu ludzi zaczyna wkurzać. I ciagłe kwestionowanie działania terapii (bo przecież można samemu) irytuje. Gdyby ktoś w wątku o nowotworach przyszedł i powiedział, że ma guza, ale nie wierzy w chemię, a nowotwory wystarczy wyleczyć sodą lub przegadać to zeznajomymi, to reakcje byłyby podobne. I np. mnie się nie chce się tłumaczyć z sercem, bo przez czytanie i słuchanie takiego bełkotu zaczęłam szukać pomocy o kilka lat za późno. Bo jak nie działa, to pewnie za mało się staram i muszę więcej się uśmiechać.
Zapisałam się na wizytę do psychiatry na 25 maja. Dzięki wszystkim za wsparcie  :kwiatek:
Averis   Czarny charakter
18 maja 2018 20:02
SzalonaBibi, brawo! Ruszaj i nie daj się mężowi!
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
18 maja 2018 20:24
SzalonaBibi już niedługo, super  🙂 Ciekawa jestem jakie będą Twoje odczucia po.
SzalonaBibi, 😀 dobre wieści! 😀

Averis, ale kto napisał, że depresja nie istnieje czy kwestionuje działanie terapii?   👀

Od razu chciałam z góry uprzedzić, a jeśli trzeba to przeprosić - w żadnym razie nie chciałabym urazić nikogo kto z pomocy psychologa korzysta czy przyjmuje lekarstwa. To jest prywatny wybór każdej osoby. I jeśli tylko czuje się taką chociaż minimalną potrzebę to trzeba z tych możliwości korzystać. Jak napisały dziewczyny powyżej - życie ma się jedno i trzeba o nie dbać. 🙂

Moje posty to tylko myślenie na głos, to moja subiektywna ocena (w mojej mojej sytuacji).

I powtórzyłam to przez ostatnie dni kilka razy.

ashtray skoro nie chcesz rozmawiać to znaczy, że odezwałaś się tylko po to, żeby wbić szpilę? Ok, tak też można... :/ Racja, nie ma co tego kontynuować.
Ojej, nie chciałam być oschła 😀 Tylko autentyczna. Moja terapeutka też mówiła, gdy coś co ode mnie słyszała budziło w niej złość i to było super, dawało mi wazną informację.
Nie, odezwałam sie, zeby odpowiedzieć na post smarcik o leczeniu na NFZ. I nie dam sie wciągnąć w kolejna drame, która tworzysz wokół siebie w prawie kazdym wątku, w którym zaczynasz dyskusje.
busch   Mad god's blessing.
18 maja 2018 22:43
SzalonaBibi, gratuluję! 🙂
Averis, nie zauważyłam w postach Ascai negowania czyjegoś chodzenia na terapię i tego, że depresja nie istnieje, bo ona doskonale wie o tym, że istnieje, ale wbrew temu co się tu wszystkim wydaje nie pisze wielu rzeczy prywatnych na forum 🙂 Tylko powierzchownie opisuje swoją sytuację. A jeśli chodzi o wątek o nowotworach to przecież były dyskusje o terapii alternatywnej (witamina C itp) i nie pamiętam takich napiętych reakcji, raczej każdy starał się być w miarę delikatny.

SzalonaBibi, SUPER! Mąż coś miał do gadania 😉?
Nie no, generalnie to przecież świetny pomysł, by wpaść do wątku depresja, gdzie wiekszosc zażywa leki i chodzi na terapie, by podzielić sie swoim cennym spostrzeżeniem, ze depresje przecież można zwalczyć siła własnego charakteru, a jak ktos nie umie, to widocznie leniwy. Następnym świetnym pomysłem jest by w rozmowie z lekarzem psychiatra stwierdzić, ze terapie sa niepotrzebne, bo przecież można wygadać sie koleżance, a to przecież to samo. No w cholerę taktu, wyczucia, empatii i zero zarozumialstwa i wyniosłości 😉 Za to zdziwienie, ze współrozmówcy wkurzeni i znowu biedna Ascaia atakowana, niezrozumiana i musi walczyć z całym światem. Czyli generalnie standartowy scenariusz rozmowy jaki wokół siebie tworzy.
ashtray, moim zdaniem to nadinterpretacja z Twojej strony 🙁 a z mojej EOT.

smarcik, ja mam wrażenie że teraz cały internet taki jest, ciągle jakieś przepychanki 🙁
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
19 maja 2018 06:49
Cricetidae racja jestem w kilku grupach tematycznych na fb i to co się tam dzieje to są naprawdę hity. Zawsze zastanawiam się czy w rozmowach twarzą w twarz ludzie też się tak zachowują. No ale kończę OT bo to nie ten wątek  :kwiatek:
SzalonaBibi, gratulacje 😀

Ktos wie, co sie dzieje z Dodzilla?

Cricetidae, ja tez juz zle znosze wszelkie konwersacje na internetach. Ludzie nie dyskutuja, oni walcza na argumenty, rzucaja agresja I nie chodzi im o rozmowe, tylko o to, by "wygrac klotnie w internecine". Taka prawda

Mysle, ze ashtray, ma jednak troche racji. Fajnie jest wpasc I miec troche wsparcia od osob, ktore przezywaja to samo, co my, ale po jakims czasie zamiast pomagac, to sie sami siebie nawzajem ludzie nakrecaja. Takie "prawa natury" 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
19 maja 2018 08:33
SzalonaBibi, brawo! Trzymaj sie cieplutko 🙂

Ja powiem tylko, ze ten wątek jest dla mnie bardzo ważny. Zmagam się z depresją, bo to coś, co zostaje w człowieku na całe życie.
Co zabawne, ludzie w tym wątku uwazaja, że jak się ma deoresję, to trzeba leżeć w lozku i sie nie myć. Jak człowiek wstaje z łóżka, to nie ma depresji. Ja tymczasem studiowalam i nie opuściłam ani jednych zajęć, zapisałam sie na naukę dodatkowego języka, byłam w dwóch kołach naukowych, jeździłam konno, śmiałam się spotkałam z ludźmi. Tylko cholera jasna, ciągle miałam tą czarną dziurę w środku, która pochłaniała wszystkie emocje. I to tak strasznie, strasznie bolało. Na szczescie byłam w terapii, pod ciągłą opieką, moja ukochana, mądra głowa powiedziała, czas na paychiatrę, poszłam, dostałam leki, po 1,5 tygodnia czułam się świetnie.

Potem miałam ciężkie wydarzenia i kolejny epizod. Od razu poszłam do lekarza i nie było strasznie. Teraz jest spoko. I wiem, ze muszę reagować jak tylko widzę pierwsze oznaki depresji dzięki terapii umiem odróżnić uzasadniony smutek i chwilowy spadek nastroju od czegoś niebezpiecznego. Jestem przetrenowana w zauważaniu własnych emocji i odpowiednim reagowaniu na nie. Umiem się zatrzymać, zastanowić co teraz czuję i dlaczego to czuję, umiem sobie pozwolić na rozne emocje, bo wiem czemu służą, ale wiem też kiedy to zaczyna byc niebezpieczne. Znam siebie i zrobię wszystko dla własnego zdrowia psychicznego, tak jak fizycznego.

Cała ta mija droga sprawiła, że chcę pomagać ludziom (i koniom). Zmieniam moje życie, bo wiem, ze nawet w psychologii sportu mogę zrobić wiele dobrego. A moje życie pare razy zostało uratowane, dzięki takim osobom. 

Dlatego ten wątek jest dla mnie tak ważny, bo nie chce, zeby ktos twierdził, ze da sobie radę, bo przecież nie jest źle, bo ludzie przychodzą tu pisać jak dają sobie radę bez pomocy i tych wpisów jest najwiecej i są najdłuższe, a on tu siedzi i nie daje sobie rady i chciałby pomocy, ale przecież wystarczy się wygadać. Jeżeli ktos to czyta, to niech wie, że POSZUKIWANIE POMOCY, TO NIE SŁABOŚĆ, TO SIŁA I OZNAKA MIŁOŚCI JAKĄ CZŁOWIEK DARZY SIEBIE I SWOICH BLISKICH.



Strzyga  :kwiatek: za wypowiedź.

Czytam wątek od pewnego czasu.
Po części chcąc się dowiedzieć więcej z ciekawości - co czuje, albo raczej czego nie czuje osoba z depresją, pojawiło się też pełno ciekawych wypowiedzi np. tunridy (takich... merytorycznych? Wynikających z wiedzy zawodowej w każdym razie 🙂 ). Co mnie przeraziło i zszokowało? Że z wieloma wypowiedziami się utożsamiam. I uświadamiam sobie kilka rzeczy, których nie widziałam wcześniej. Ostatnio naszedł mnie taki okres refleksji nad własnym życiem, tym co przeszłam (trudne dzieciństwo i wiek nastoletni - można śmiało powiedzieć, że pochodzę z patologicznego domu - pomimo starań Mamy, jednak odcisnęło to swoje piętno i jej za to nie winię, bo naprawdę się starała - ale mojego niestety-ojca nie dało się przeskoczyć). Punktem zapalnym była moja reakcja na słowa K., mojego faceta - uzewnętrzniłam się na ten temat w wątku sercowym, prawie każda wypowiedź życzliwych osób, naprawdę życzliwych, sugerowała mniej lub bardziej szukanie pomocy psychoterapeuty. I potem zaczęłam wszystko analizować i rozkładać na części pierwsze. Aktualnie jestem w trakcie kombinowania dojścia do lekarza (a raczej urabiania zleceniodawcy o szybsze przejście na umowę o pracę, żeby mieć normalne ubezpieczenie - jestem na dobrej drodze 🙂 ), żeby jednak się przejść i skorzystać z pomocy - bo dłuuuuugo naprawdę sama sobie dawałam radę i byłam po prostu silna (nawet po moich wypowiedziach na forum w niektórych wątkach, gdzie z grubsza przewijała się moja sytuacja, pełno osób pisało, że jestem "twarda", "silna"😉. Ale w pewnym momencie tej siły zaczyna brakować, jak się od dzieciaka ze wszystkim i wszystkimi w koło... walczyło. Z jednej strony wiem co się ze mną dzieje, umiem sobie ułożyć ciąg przyczynowo-skutkowy (typu - od dziecka widziałam zły wzorzec małżeństwa, związku i tak dalej, więc analogicznie, znając tylko to, wybrałam poprzedniego partnera według tego wzoru - totalnie podświadomie i uświadomiłam to sobie dopiero po KILKU LATACH. I widzę, ile zmian zaszło od wejścia w obecny związek... Niebo, a ziemia.) Podczas tych rozkmin doszłam, że przeszłość "A" oddziałuje na teraźniejszość "B" (w odniesieniu do najróżniejszych kwestii). Ale mam silne poczucie, że pomimo wiedzy o sobie samej - brakuje mi narzędzi do "naprawienia się". Tak samo, zdaję sobie sprawę, że ta przeszłość mnie warunkowała od dziecka, więc nie minie za pomocą jedynie uświadomienia sobie skali problemu. Koniecznie chciałam to, co się ze mną dzieje wytłumaczyć K., bo jednak żyjemy razem, a przed staniem się parą, i w sumie nadal, jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi i wiem, że stara się mnie zrozumieć. Ostatnio jak rozmawiałam z K. ujęłam to jako często malowaną i tapetowaną, wieeelką ścianę (posługiwanie się analogiami i tym podobnymi podczas rozmów to moje zboczenie zawodowe, ale pozwala mi przy okazji gadać o trudnych tematach w łatwiejszy sposób, pozwala się... zdystansować? Tak, to chyba dobre słowo.). Zdrapanie tego i pomalowanie na nowo musi swój czas zająć. Ale pierwszą warstwę trzeba zdjąć samemu (uświadomienie sobie, że jest problem i nie idzie go przeskoczyć, trzeba przepracować, ale jak?), a potem można zasięgnąć rady specjalisty. Bo po co drapać pazurami (męczyć się ponad miarę, miotać się i robić sobie w efekcie krzywdę?), jak można zasięgnąć rady specjalisty od remontu i "użyć rozpuszczalnika"? Takie luźne przemyślenie, chaotyczne w sumie.
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
19 maja 2018 10:34
Jeżeli ktos to czyta, to niech wie, że POSZUKIWANIE POMOCY, TO NIE SŁABOŚĆ, TO SIŁA I OZNAKA MIŁOŚCI JAKĄ CZŁOWIEK DARZY SIEBIE I SWOICH BLISKICH. 


Bardzo mądre. Też uważam, że dorosły, dojrzały i odpowiedzialny człowiek nie powinien negować tego, że jest chory lub choroby trywializować. Bo niestety choroba, a zwłaszcza depresja, dotyka nie tylko nas, ale także naszych bliskich i wszystkie aspekty naszego życia.

Zgrywanie cyborga może w końcu odbić się niezłą czkawką. Wiem coś o tym, sama mam tendencje do bycia w chorobie iron women i tyczy się to nie tylko depresji. Potem zbieram tego smutne żniwo. Na szczęście wyciągam wnioski i idę po rozum do głowy dość szybko.

Cricetidae, dziękuję :kwiatek:


ashtray, Strzyga, Averis od lat Wasza otwarta wrogość do mnie, złość, powoduje, że czytacie moje wpisy bez zrozumienia i z nieżyczliwym nastawienie, doszukując się "wszystkiego złego".
Wasze zarzuty odnośnie tej rozmowy są niezgodne z prawdą i moimi wpisami, co nawet na poprzedniej stronie udowodniłam cytatem.
Nigdy nie twierdziłam, że korzystanie z pomocy specjalistów, leczenie depresji to słabość! To jest bardzo niefajna manipulacja. 
Owszem, mam swój dziwny styl, mogę być dla niektórych męcząca, ale nigdy z premedytacją nie chcę niczyjej krzywdy i staram się zawsze bardzo uważać by nikogo nie zranić.

Faktem zaś jest, że takie zachowania, takie słowa jakie skierowała do mnie ashtray tzw. mowa nienawiści może osobom wrażliwym wyrządzić bardzo dużą krzywdę. To właśnie jest coś, co realnie może wpłynąć na psychikę, na samopoczucie i samoocenę, i w konsekwencji być przyczyną poważnej depresji.
To nie jest przytyk personalny w tym momencie. To jest wyraz smutku nad ludzką bezmyślnością.
Może, skoro zgodnie z deklaracjami dba się o zdrowie psychiczne społeczeństwa, warto pomyśleć nad tym jak się zwracamy do innych - czy ich lubimy, czy nie, czy to spotkanie twarzą w twarz, czy pisanie w internecie.



Żeby nie było już wątpliwości, to chcę podsumować swoje poglądy:

depresja:
1. Depresja jest chorobą. Straszną i wyniszczającą. Która jest coraz bardziej ekspansywna na świecie i w Polsce (ciekawe czy mają na to wpływ zmiany klimatyczne? chętnie bym pogadała o tym, ale teraz to strach)
2. Depresję jak inne choroby należy leczyć.
3. Każdy kto czuje, że życie go przytłacza, że codzienne działania są zbyt trudne by je wykonywać, każdy kto czuje chociaż najmniejszą wątpliwość co do swego stanu - powinien korzystać z pomocy specjalistów.

Pisałam to od razu zaczynając tę dyskusję i powtórzę to jeszcze raz. I powtórzę to zawsze i każdemu - w sieci i prosto w oczy. Co więcej mam za sobą kilka skutecznych prób namówienia moich znajomych na skorzystanie z pomocy psycho-wsparcia.


depresja v. dzisiejszy świat v. inne choroby
1. Depresja jest jedną z najczęściej występujących chorób cywilizacyjnych. 
2. Jednocześnie jest, jak inne choroby, "nadużywana" i lekceważona równocześnie. Brakuje w społeczeństwie konkretnej wiedzy tematycznej.
3. W pierwszych postach zastanawiałam się nad wiarygodnością internetowych ogólnodostępnych testów diagnozujących depresję.
4. Zastanawiałam się jak na wyniki takiego testu i ogólnie na ocenę własnego stanu wpływają obiektywnie negatywne zdarzenia jak np. skręcona noga. Innymi słowami jak ocenić odpowiedź na pytanie "czy jest Ci smutno?" jeśli w tym momencie dotknęło Cię coś niemiłego, co za kilka dni minie. Zastanawiałam się kiedy smutek "bo coś się nie udało" jest po prostu smutkiem, a kiedy świadczy o depresji.
5. Pozwoliłam sobie napisać, że z zauważam trend, kiedy ludzie "wyręczają się" terapią. Przykładowo - wolą pójść porozmawiać z terapeutą niż usiąść i spokojnie, z szacunkiem, z otwartym umysłem i sercem porozmawiać z własną matką/żoną/pracodawcą o ich konflikcie. Czy wolą brać lekarstwa niż pracować nad swoim charakterem, "bo to trudne i boli" (nawet z pomocą psychologa). I to dla mnie jest swoistym "lenistwem". (w czym z resztą przytaknęła mi forumowa psychiatra jeśli komuś się zechce cofnąć kilka stron)
6. Uważam, że zaburzenia zdrowia psychicznego jak zaburzenia zdrowia fizycznego mają różne natężenie.
Kiedy kichamy i trochę boli nas gardło nie biegniemy od razu do internisty tylko stosujemy znane nam sposoby (babcine lub aptekarskie). Kiedy bolą nas nogi bo mamy zakwasy po wysiłku fizycznym nie biegniemy od razu do ortopedy tylko stosujemy znane nam sposoby.
Podobnie, wydaje mi się, że kiedy czujemy obniżenie nastroju nie musimy od razu biec do psychologa czy psychiatry.
Jeżeli zaburzenia nie wpływają na zagrożenie naszego życia, jeśli nie mają takiego realnego bezpośredniego wpływu na nasze działania, na nasze codzienne działanie to chyba to zastanowienie się nad wizytą u lekarza nie jest niczym złym i nienormalnym. 

To są moje przemyślenia (poza pierwszym punktem). To nie są prawdy objawione. To jest coś o czym chciałabym móc porozmawiać spokojnie z innymi ludźmi. Wymieniać poglądy, linki do artykułów, do statystyk, do materiałów naukowych. Ale w kulturalny sposób, bez personalnych wycieczek.

depresja v. moja osobista sytuacja
1. Miewam obniżony nastrój.
2. Miałam lata temu objawy depresji, choroby czyli właśnie wpływało to na moje funkcjonowanie codzienne i społeczne.
3. W ciągu kilku ostatnich lat miałam serię niepozytywnych zdarzeń losowych, które są obiektywnie negatywne, trudno wobec nich przejść obojętnie emocjonalnie, obiektywnie patrząc wywołują one smutek i inne niepozytywne emocje / uczucia.
4. W mojej ocenie i ocenie osób z mojego bezpośredniego otoczenia nie mam objawów depresji - choroby.
5. Mam objawy nerwicowe, łatwo się stresuję.
6. Czuję się jak osoba z lekkim przeziębieniem lub zakwasami - to się zdarza, to nie jest przyjemne, to co jakiś czas wraca, ale nie jest to stan, który by mnie na tyle blokował życiowo by uznać to za chorowanie, za zagrożenie funkcjonowania i konieczność pokazania się lekarzowi. Nie zgrywam cyborga, nie trywializuję - tak czuję.
7. O mojej depresji mówi to forum, oceniając to na podstawie internetowych postów.
8. Mimo to, że nie jestem przekonana czy jest mi to potrzebne, wzięłam skierowanie, zarejestrowałam się do psychologa i pójdę, i będę tam mówić szczerze i będę z otwartym umysłem słuchać opinii psychologa (bo jaki sens by było iść i coś odgrywać?)
9. Lubię gadać, po prostu. Lubiłam od dzieciństwa. Lubię ludzi, lubię rozmowy. Kilka lat temu odkryłam, że bardzo odpowiada mi forma rozmowy pisanej. I na pewno jest to w jakimś sensie mój sposób na radzenie sobie ze stresem. Ale nie jest to działanie z premedytacją bym gadanie miała traktować jako zastępstwo terapii (?!) Po prostu to lubię, taki mam styl bycia, takie potrzeby psychiczno-społeczne.
10. W jednym z ashtray ma ułamek racji - zawsze lubiłam uwagę innych. Niekoniecznie być w centrum uwagi, ale miło jest czuć zainteresowanie innych, uczestniczyć w rozmowach zaangażowanych. Taka nieco staromodna emocjonalność i budowanie "bliskiej bliskości". Ale na to chyba "choruje" wiele osób. A z drugiej strony nigdy nie miałam problemu z byciem w centrum, nie krępuje mnie to, nie mam tremy - dlatego dobrze czuję się na scenie, jako aktorka, jako konferansjer, jako organizator wydarzeń kulturalnych. 


To tyle. Jaśniej nie umiem. Mam nadzieję, że skończy się nadinterpretowanie moich słów i doszukiwanie się siódmego dna. I oskarżanie mnie o złe intencje wobec innych czy tym bardziej samej siebie. Tych, których mój sposób bycia tak bardzo denerwuję proszę o użycie funkcji "ignoruj" i żyjmy sobie spokojnie obok siebie, nie wchodząc sobie w drogę.


chyba zawsze  powinnaś pisać w punktach. Dla mnie czytelnie, jasno i na temat  🙂  ( tylko zdecydowanie za długo, ale rozumiem, że się nazbierało informacji)

Co do Twoich zastanawiań się nad tym,  czy masz depresję czy jej nie masz.
Nie musisz koniecznie mieć "typowej depresji czasowo od- do".
Możesz mieć po prostu utrzymujące się przez wiele miesięcy stany depresyjne o mniejszym lub większym nasileniu, zależne od aktualnej twojej sytuacji życiowej, która jest raz lepsza raz gorsza. I ja tak to właśnie widzę.
Nie zawsze leczyć trzeba stan aż masakryczny. Czasami zabieramy się za terapię np dystymii. Z tego na ile Cię znam, to jesteś dla mnie już od dawna "podejrzana" w tym temacie.   😉 I tyle.
I dziękuję 🙂
Jakby nie patrzeć to jesteś tą osobą z której zdaniem w tym temacie się liczę i to Twoje rady (plus rozmowa z moją Mam) zaważyły na tym, że jednak spróbuję się z tematem. Ja po prostu nie chcę marnować czasu lekarza, zajmować kolejkę osobom, które naprawdę potrzebują pomocy.

A teraz milknę, bo się wzruszam oglądając ślub Harrego i Meghan. 😉
I do psychiatry i do terapeuty chodzą osoby z różnym nasileniem zaburzeń. I dobrze! Tak jak do gastrologa przyjdzie ktoś z głupim nadmiernym wydzielaniem kwasu w żołądku i z rakiem żołądka. Jeden i drugi cierpi i wymaga leczenia.
A Ty masz: nerwicę z dolegliwościami somatycznymi ( to sama sobei stwierdzasz) i zaburzenia nastroju ciągnące się co najmniej  miesiącami (  to my stwierdzamy na podstawie Twoich wpisów)
I SŁUSZNIE, że w końcu zapisałaś się do terapeuty. Tyle, że JA OSOBIŚCIE, to bym Ci dodatkowo przepisała leki. Ba zanim terapia zadziała miną miesiące. A leki zadziałają za 2- 3 tygodnie. Leki ani nie uzależniają, ani nie są drogie, ani nie mają działań niepożądanych, jeśli nie są zbyt silne. Neurolog stwierdzając bóle głowy napięciowe SAM przepisuje antydepresanty. I słusznie. 
Tak więc ja bym Cię zapisała dodatkowo do psychiatry po leki.
Jak by Ci się nie podobały, obowiązku przyjmowania przecież nie ma. A spróbować można.


Psycholog w połowie lipca. Do psychiatry w tym samym miejscu mam dzwonić w poniedziałek, żeby się zapisać, bo akurat nie było w tym momencie możliwości. Ponoć terminy są na za tydzień, dwa tygodnie. 😉 Rezonans głowy w czerwcu, a neurolog w lipcu. 😉
lepiej późno niż wcale  😉   :kwiatek:  najlepszego, szczerze, bo dobra  z Ciebie dziewczyna i należy Ci się trochę oddechu i wsytchnienia ( a uważam, że to jest droga która może Ci naprawdę pomoc w uzyskaniu tego co powyżej)   :kwiatek:
Ascaia, a wiesz, że ty też jesteś ważna?
Edit - wcielo mi

Potraktuj to jak spa dla umysłu. Daj sobie sama prezent
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
19 maja 2018 14:48
Ascaia, super extra!
Trzymam kciuki 🙂

SzalonaBibi, walcz o siebie! Też trzymam mocno!

Się martwię Dodzillą ...

Bardzo lubię ten wątek i śledzę go z uwagą, bo jednak depresja krąży wokół nas
i czasem się przyglądam ze smutkiem i taką pawdziwą troską, jak ludzie się męczą ze sobą
i tracą dni, miesiące, lata. Widać, że starają się, jak mogą, żeby jakoś dojść do siebie.
I na tą walkę przeznaczają tyle energii, że na życie im zostaje takie absolutne minimum.
Bardzo, bardzo to smutne. 

I fajnie się czyta posty np. Strzygi, Averis, osób, które TAM były...

Zrobiłam sobie z ciekawości ten test Becka i wyszło mi 4. 
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
19 maja 2018 15:07
[quote author=ms_konik link=topic=9502.msg2784480#msg2784480 date=1526737724]


Zrobiłam sobie z ciekawości ten test Becka i wyszło mi 4. 

[/quote]

A mi wyszło właśnie 26. Te pytania są dość tendencyjne i nie trudno zgadnąć jaki będzie wynik. Fajnie byłoby zrobić coś z mniej oczywistymi odpowiedziami, takimi "ukrytymi"  👀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się