Potwór w rodzinie

W opisanym przeze mnie przypadku para jest razem od balu maturalnego. Czyli blisko 35 lat. Dobrych i złych.
I ja, po namyśle, nie jestem pewna czy wyrwanie z korzeniami kobiety z jej życia zrobi jej dobrze. Nawet mnie przeraża myśl, że oni mogliby być osobno. A co dopiero ją.
No nic. Dzień Kobiet za pasem. Będą kwiatki. Może na jakiś czas znów przycichnie?  😵
_Gaga wydaje mi się, że ja byłam taką właśnie "silną ofiarą". Ukrywałam przed otoczeniem wszystko, długo potrwało, nim się wydało. A wydało się dlatego, że Potwór zrobił mi karczemną awanturę z wyzwiskami przy mojej przyjaciółce, po czym wyszedł trzaskając drzwiami. Już się nie dało ukryć, jak wygląda moje małżeństwo, a ja wtedy zyskałam - paradoksalnie siłę, żeby zacząć o tym mówić. Bo wcześniej panicznie się bałam, że jak inni się dowiedzą, to mnie wyśmieją i powiedzą, że sama jestem sobie winna, bo przecież tak strasznie chciałam z nim być, a oni mówili, że to nie jest człowiek dla mnie. Ale - przyjaciółka nie wyśmiała i to był początek wiary w to, że reszta też nie wyśmieje, tylko wesprze.
Ale mamy tu w wątku wiele przykładów tego, że przyjaciółka nie wystarczy. Ani dziesięć przyjaciółek też nie.

A i tak minęło jeszcze kilka lat, nim udało mi się otrząsnąć i na propozycje, co zrobić z sytuacją, przestać odpowiadać według schematu "tak, ale...". Do pewnego momentu byłam w stanie usprawiedliwić wszystko, nawet mimo tego, że sama już widziałam, co jest nie tak i wiedziałam, że to nie jest normalne. Dlatego wydaje mi się, że tak może być częściej - od zauważenia, że jest się z Potworem, do podjęcia decyzji, że od tego Potwora trzeba odejsć, musi minąć czas. Niekiedy dużo czasu. A w tym czasie, choć pozornie nic się nie dzieje, to bardzo potrzebne są wszystkie osoby, które będą słuchać i powtarzać po sto razy, co  i jak należy zrobić. Bo to buduje motywację i wiarę w to, że się uda i że to dobra droga.
osoba naprawdę silna , da radę. Pierwsza zasada dotycząca alkoholika to- nie pomagać, nie operac, nie szukać , zostawic tam gdzie pił itp itd. Dlaczego i czemu ma to slużyc? Otóz alkoholik pozostawiony sam sobie szybciej osiągnie "swoje dno".A alkoholik aby podjąc się leczenia sam musi sie przekonać ,ze jest alkoholikiem. Do niego długo nie dociera ,że ma problem , długo wydaje mu sie ,że może nie pic lub ,że pije tak jak inni i ,że panuje nad syuacją. No bo przeciez nie pił 2 tygodnie.
A więc alkoholik musi dojsc do swojego dna , dla każdego to dno jest inne. Dla jednego utrata rodziny, zostanie bezdomnym a dla jednego wystarczy ,ze uderzy dla innego dno musi być jeszcze gorsze. Niestety rodziny alkoholików tego nie rozumieja i np alkoholik upije się leży w rowie i już zona leci go wyciągac bo po pierwsze co poowiedzą inni a po drugie tak nie można. A własnei można a niech leży a niech sie obudzi we włąsnych odchodach im szybciej alkoholik pojmie ,że jest z nim zle tym lepiej a budząc sie w czystym łożku , przy kawce tego dna nie osiągnie.Czyli absurdalnie rodzina i zona zamiast pomóc utrudniają i leczenie alkoholika i sobie samym.
Gaga silna osoba szybko to zrozumie i silna osoba zostawi w cholerę alkoholika czy oprawcę. Wcale nie musi odchodzic tylko własnie musi być twarda i konsekwenta w swoim działaniu.
Znam wiele alkoholików cudownych ludzi chodzących na terapię aa , zanm ich zony które chodzą albo na terapię albo na grupy al-anon. Wszystkie przeszły piekło ale własnie dlatego ,ze są silne dały radę a tylko dzieki temu ,że są silne ich męzowie się leczą. Niestety to tylko ułamek kobiet wiekszosc żon alkoholików daje sie "z,manipulowac" żyją w wiecznycm strachu do którego przywykły. I wwcale nie są to kobiety z prostych rodzin. Bardzo często sa to kobiety wykształcone, na codzien zajmujące wysokie stanowiska w pracy. Ale zawsze jadąc do domu zatrsnawiają sie czy maż dzis pije, czy jest w domu albo co zastaną w domu. I tkwią w tym przez całe życie. Nie mają przyjaciół ,kolegów a to dlatego ,ze nikogo nie zapraszają do domu , bo chcą ukryc problem, nigdzie nie ruszją sie z domu bo nie wiedzą czy mogą iśc z facetem czy im nie narobi wstydu albo czy mogą go zostawic. Te kobiety są samotne i bardzo nieszczęsliwe , zamknięte same ze swoim problemem.
Faza, ale jest jeszcze takie proste, praktyczne myślenie. Na jednej szali kładzie się na początku miłość i "co ludzie powiedzą" a na drugiej własne życie, los dzieci, finanse, pracę, naukę. Kurczę, jakim cudem się to może zrównoważyć ?  👀
Dokładnie, gdyby to było takie proste  🙁
nie może i się nie równoważy.
Bardzo często  w takich rodzinach są problemy finasowe , choc nie zawsze. Sama poznałam problem gdy facet zniszył enty samochód (zero odszkodowania za jazdę po pijaku) ale żona bizneswomen zarabiajaca krocie "tylko " się popłakała i jak zwykle wybaczyła i kupiła drugi samochód.
Zapominasz Taniu ,ze nikt alkoholikiem nie zostaje z dnai na dzien , ten problem narasta miesiącami a czasem latami. Bardzo często wczesniej ten sam facet był kochającym męzem i dobrym Ojcem. Zacząl nadużywac alkoholu , potem sie poprawiał znów był dobrym czlowiekiem ,znów kochającym Ojcem do następnego razu a te  razy są pozniej coraz częstsze a pozniej są ciągi alkoholowe.
Jest to naprawdę bardzo , bardzo złożony problem. Żal mi tych kobiet a chyba najbardziej żal mi dzieci. Te dzieci bardzo często (w skrócie DDA) mają pozniej przez całe życie problemy emocjonalne, nie potrafą sie odnalesc , cześto same pozniej nadużywają alkoholu i przemocy.


Miałam kiedys koleżankę , taka przyjaciółkę od serca. Jej tatus znany prawnik to był mega potwór. Matka takze adwokat , na codzien wspaniała zadbana kobieta. Nikt, naprawdę nikt nie chciał i nikt dlugo nie woierzył w to co w tamtej rodzinie się dzialo. Aż doszlo do tragedii.
Dzis ta moja koleżanka , moja ropwiesnica jest samotną kobieta, nigdy nie potrafiła sie odnalesc, wszystkich swoich chłopaków , partnerów zostawiala. Bała i boi sie do dzis facetów i nie jest to osoba samotna z wyboru, poprostu nie potrafi sobie poradzic z sydromem DDA

Proszę nie pisac post pod postem
Faza ale syndrom DDA/DDD się leczy terapią psychologiczną. Samemu rzeczywiście jest to bardzo trudne albo niewykonalne. Ta Twoja koleżanka nigdy nie spróbowała?
nie zawsze da się pomóc zadowalająco
tak dzisiaj jest na ten temat głosno , dzisiaj są dostępne terapie.Są grupy dla DDA i wspóluzaleznionych. Ale ta moja psiapisuła ma lat 50 a wiesz mi te 30 lat wstecz malo osob wiedziało i bardzo mało mówiło sie o DDA.
Poza tym tak jak pisze Tunrida nie zawsze uda się wymazać z pamieci koszmary z lat dzieciecych. Koszmary bo to co ona przezyla tylko tak można nazwac.

dis pomimo wielkiego naglasniania sprawy , pomimo leczenia , terapii wiele jest nieszczęśc o ktorych nikt nic nie wie. W wielu domach panuje przekonanie ,że domowe brudy "pierze sie" we wałsnych czterech scianach. Kobiety wstydzą sie wysjc z tym problemem a czasem nie chcą . Czaseem do konca są przekonane ,ze dadzą sobie radę ,czasem kosciół ich w tym utwierdza zakazując rozwodów, wytykając rozwódki itp itd.
(...)
Zapominasz Taniu ,ze nikt alkoholikiem nie zostaje z dnai na dzien , ten problem narasta miesiącami a czasem latami. Bardzo często wczesniej ten sam facet był kochającym męzem i dobrym Ojcem. (...)

No właśnie nie zapominam. Paradoksalnie w ich domu jest bardzo rodzinna atmosfera. Wielka choinka, wspólne malowanie pisanek, wspólne wakacje. Mnóstwo zdjęć, pamiątek, wspomnień.. On się angażuje w rodzinne remonty, pomaga w sytuacjach trudnych. Pamięta (wręcz obsesyjnie) o wszelkich rocznicach, imieninach etc. Utrzymuje rodzinę. To leży na jednej szali.
Na drugiej : "wpadki" z piciem na umór, do zdechnięcia prawie, awantury, bicie, wyrzucanie z życia, sceny zazdrości.. Synowie moczyli się w łóżku do połowy podstawówki. Ona ma w proszku sprawy zawodowe. Jest kompletnie niezaradna w zwykłych sytuacjach. Najprostszych.
I dlatego ja się powstrzymuję ile mogę z tym wyrywaniem jej. Pierwszy raz próbowałam, kiedy jeszcze nie mieli dzieci i byli młodzi. Wyszłyśmy z walizką w nowe życie. Wszystko wtedy było możliwe. Wytrwała jakieś ... 20 godzin i wróciła.
Chyba tylko czas to rozwiąże?
Faza, tunrida no tak, macie rację. Raz z tym, że nie zawsze da się pomóc, a dwa - faktycznie, dzisiaj inaczej się do tego podchodzi. Łatwo tego nie wziąć pod uwagę, nawet mimo tego, że sama znam kilka par w wieku 50+, które są ze sobą, choć jedno jest Potworem i dzieją się rzeczy różne, ale nic z tym nie robią, bo to drugie tak zostało wychowane, że nie uznaje żadnych możliwości poza zaciśnięciem zębów i trwaniem...
Straszne jest moim zdaniem to, że z takich rodzin wychodzą dzieci DDA/DDD - to będzie moje pokolenie przecież - które mają tak wdrukowane w psychikę, że takie sprawy się ukrywa, że same ze sobą nic nie zrobią, władują się w związek będący powtórką relacji ich rodziców albo ze strachu nie wejdą w żaden - i nie będą dążyć do tego, żeby cokolwiek zmienić.

Znam jedną panią, dziś w wieku emerytalnym, która rozwiodła się z mężem-Potworem. Pochodziła z małego miasteczka. Musiała się wyprowadzić, bo nie dawano jej żyć.
żeby troszkę powiało optymizmem , powiem ,że znam wiele osob które się leczą i to z poystwynym skutkiem. Znam wspaniałych , naprawde wspaniałych alkoholików nie pijących od lat , chodzących na aa  i na różne terapie. Jedni nie piją już lat 15 , drugi chyba 7. Dzis to wspaniali ludzie , egocetryzm (no tak bo każdy alkoholik jest egocentrykiem) gdzies uleciał, są mili , serdeczni a ich żony także nauczyły się (tez dzieki terapii) dbac przede wszystkim o siebie. Bo takie koniety trzeba oduczyc przede wszystkim chęci pomagania innym (czasem robia to wrecz natrętnie i pomagaa nawet innym bedacym w lepszej od nich samych sytuacji). Jesli sie tego nauczą potrafią normalnie życ , dbac o siebie i swoje potrzeby. Są i tacy i jest ich coraz wiecej i to jest dobra wiadomosc.
takie koniety trzeba oduczyc przede wszystkim chęci pomagania innym


OK, tylko JAK to zrobić??  🤔
_Gaga myślę, że terapią. Problem z takim maniakalnym pomaganiem innym polega na tym, że samej pomagającej też jest to bardzo potrzebne. Tyle że chyba mało kto jest w stanie samodzielnie uświadomić sobie, że ten mechanizm jest dysfunkcyjny. Terapia pomaga uświadomić sobie, co jest powodem takiego zachowania.
po pierwsze takie kobiety muszą wiedziec ,że mają problem,że są wspóluzależnione a to już jest połowa sukcesu. Ogromnym sukcesem jest jak taka kobieta na mitingu czy u terapetii potrafi powiedziec " dzien dobry jestem np Basia , mam męza alkoholika i jestem wspóluzależniona" dopiero jak ten etap ma za sobą można zacząc jej pomagac. Wczesniej sie nie da.
Dodofon, wiesz co? Wstydziłabyś się.
Taka silna, fajna babka, a tkwisz w toksycznej relacji.
Kto jak kto, ale Ty powinnaś umieć pójść po rozum do głowy.
" dzien dobry jestem np Basia , mam męza alkoholika i jestem wspóluzależniona" dopiero jak ten etap ma za sobą można zacząc jej pomagac. Wczesniej sie nie da.


No i tu jest pies pogrzebany niestety 🙁
Niektórzy -nie wiem czy nie większosć nawet - nigdy nie osiągaja tego etapu.
Awanturę wczoraj wywołałam ja.  😡
A raczej mój przeklęty wszystkoumiejący telefon. Dzwoniłam do syna a połączyło się jakimś cudem z Potworem. No to tak chwilę pogadałam co słychać, tłumacząc, że w sumie pomyłka. No i bomba wybuchła, bo on zbudował na tym całą teorię. Że żona spiskuje za jego plecami i jest nielojalna, i ma się wynosić i go zdradza na pewno i w ogóle. Oczywiście wykrzyczał to innym językiem niż ja piszę.
Czyli: on musi mieć pełną kontrolę nad Ofiarą bo inaczej czuje się jakoś zagrożony (??). A ona (być może??) czuje się w tej klatce jakoś bezpieczna czy co? Pod tym jego kloszem. Jak to się nazywa? Syndrom sztokholmski?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Syndrom_sztokholmski
No coś w tym kierunku chyba?
[quote author=_Gaga link=topic=93379.msg2031783#msg2031783 date=1394099339]
" dzien dobry jestem np Basia , mam męza alkoholika i jestem wspóluzależniona" dopiero jak ten etap ma za sobą można zacząc jej pomagac. Wczesniej sie nie da.


No i tu jest pies pogrzebany niestety 🙁
Niektórzy -nie wiem czy nie większosć nawet - nigdy nie osiągaja tego etapu.
[/quote]

No nie wiem.
Ja też jestem współuzależniona, ale zdaję sobie z tego sprawę.
Fakt, czasami jak sięgnie mocna dolina, to przychodzą czasami nawet TE myśli, ale zwykle po tabletce albo wizycie w stajni - przechodzą.

To jest chyba tylko uzależnione od tego, że ja mogę sobie pozwolić finansowo na życie samej (czy lepiej: powrót do domu Rodziców). Większość ludzi z problemami może gdyby miało realną wizję tego, że dadzą sobie radę sami się utrzymać - może też by inaczej myślało.

Niestety, jeśli u nas średnia krajowa REALNA to 1200*PLN to jak się za to utrzymać samemu? (* - powiedzmy dla kogoś bez doświadczenia zawodowego).

Idzie, ale jeśli się ma rodzinę na utrzymaniu, czy nie daj Boże jakieś choróbstwa... - to ja tu widzę problem.
Tania, ja mam chyba ten syndrom, ale u mnie załącza się tylko czasami 😉
Gaga - niszczenie emocjonalne zaczyna się dużo wcześniej niż alkoholizm, jak ktoś jest  🤔wirek: to trzeba się liczyć z tym że będzie później próbował rozwijać swoje sadystyczne metody. Piszę ogólnie, nie znam sytuacji.

Faza - fajnie napisana definicja  :kwiatek: żeby dojść do tego czym się jest współuzależnionym czy też nie. Trzeba jednak iść do psychologa/psychiatry. Istnieje raptem kilka procent populacji ludzi którzy będąc DDA, nie zachowują się i nie przyciągają do siebie osoby AA.

Thymos - wszystko zależy od tego kto jest ofiarą AA. Jeśli jest to młoda osoba, ma znacznie więcej sił żeby coś zmienić w swoim życiu. Według mnie nie na reguły ile kto zarabia, bo w tym wątku było przytoczone że żona prawnika który jest alkoholikiem. Po każdej jego pijackim szale, kupowała nowy samochód który to sam zniszczył.

Nawet sama Dodofon napisała - łatwiej jest z jedną walizką zacząć od nowa mając 20 lat, niż mieć kilka walizek i mieć 40 lat - jakoś tak...

Była mowa tutaj o tym że kobieta jako istota o wiele bardziej emocjonalna, ma więcej cierpliwości, czułości dla swojego oprawcy. Ma nadzieje że się zmieni. Itp Nie żeby widziała to bardzo kategorycznie, ale umówmy się że nie ma znaczenia czy dotyczy to kobiety czy mężczyzny. Problem DDA/AA dotyczy obecnie na równi mężczyzn i kobiet. Tylko każdy przeżywa to inaczej.

Oraz co zrobić żeby przekonać tą osobę że jej życie to koszmar - ja zastosowałam terapię szokową. Pokazałam końcowy etap dzieła AA oraz nie leczonego DDA. Poniżej przykład:

Moja druga przyjaciółka jest z chłopakiem który jest DDA bez terapii, mężczyzna miał trudne dzieciństwo. To co w domu się wyprawiało to szkoda pisać, obecnie rolę kata przejął jego brat. Który ćpa i katuje swojego kata - czyli ojca. Wszystko to dzieje się daleko po za Szczecinem, jednak często jest tak że rodzice - oboje alkoholicy - dzwonią do tego normalnego syna do Szczecina i proszą go żeby zajął się ich synem katem. Podobno były sprawy na policji, niebieska karta, ale nie wiele to daje. Bo ci rodzice sami zmagają się z problemem alkoholowym. Co do tego drugiego syna, sytuacja wygląda tak:

Jako że jest DDA bez terapii, widać po nim ewidentnie że facet ma problem, często siedzi ze skrzyżowanymi rękoma, w towarzystwie wybiera sobie tylko konkretne osoby do rozmowy, na imprezy idzie wtedy gdy mu pasują osoby wcześniej poznane. Pije alkohol, ale bardzo mało. Dużo się uczy, jest ambitny, za wszelką cenę chce się wybić, mieć inne życie niż rodzice. Ja z nim rozmawiam, ale on widzi że go obserwuję. ON nie wiem że ja wiem o jego problemie. Przyjaciółka opowiedziała mi wszystko. Bo problem dla niej okazał się zbyt trudny, zaczęła mi opowiadać co robi jej chłopak żeby trochę utrudnić jej życie. Np:

- zabronił jej chodzić na imprezy z koleżankami
- kiedy ona zarabiała, on się uczył - dawała mu pieniądze na dużo więcej rzeczy, bo teraz jest na odwrót - on pracuje, ona się uczy - ograniczył jej wydatki do minimum twierdząc że za dużo wydają.
- kiedyś przyjaciółka u mnie nocowała, to robiłyśmy sobie nocne seanse - obecnie godzina 22 i ona ma być w domu...
- na Sylwestra - idą tylko do jednej grupy znajomych
- ona jest na studiach i poznała tam nowe osoby - więc mówi jej żeby szła sobie do swoich fagasów ze studiów
- marudzi już na to jak gotuje - wcześniej było ok?
- że nie sprząta po sobie i nie dba o siebie - taki terorr psychiczny

Idt... W porę sama zapytałam się jej czy on nie jest DDA, przyznała mi rację. Potem zapytała kto mi powiedział. A ja na to że to jest właśnie współuzależnienie. On nawet nie jest świadomy tego że robi coś źle. Kazałam jej iść z nim do psychologa. Na początek materiały do poczytania, trochę więcej rozumie co się dzieje między nimi. On działa według swoich schematów.

Niestety - ostatnio bardzo się to nasiliło i ona myśli o zerwaniu z nim. Coś pomiędzy naszymi rozmowami mówiła że sama mu terapie zrobi  😵 potem jednak że postawiła kawę na ławę i albo psycholog albo wypieprz z jej mieszkania.

Zatem kluczowym momentem jest ustalenie czy jest się współuzależnionym. 

jeżeli go..wyper..to nie jest osobą wspóluzaleznioną , jeśli tylko grozi i używa tego słowa jako "oręża" to sorki ale jest wspóluzalezniona. Czas pokaże.
Kobita która nie jest wspóluzalenziona stosuje tzw "twarda miłość" czyli nie robi sniadanek pijakowi, nie sprząta po nim szczególnie po imprezach alkoholowych, nie szuka męza, nie grzebie w jego notatkach (szukając kontaktów do kumpli) itp. itd. Nie musi się z nim rozwodzić ale często idzie (bo ma pełne prawo) do sądu o zasądzenie alimentów. Twarda miłość to nie usprawiedliwianie w pracy, twarda milosc to rozdzielczość majątkowa (niech sobie radzi sam bo wcześniej czy później beda komornicy). Wiekszosc kobiet współuzależnionych mówi ,że sobie same za te 1200zł nie poradzą, a ja mam pytanie czy dadzą radę z męzem pijakiem wynoszącym z domu ostatni grosz? Co zrobia jak przyjdzie spłacać długi alkoholika?
Dopóki facet pije trzeba myslec ,że może (i wcześniej czy pózniej dojdzie) do dużych problemów finasowych. Za dużo się na to napatrzyłam, za dużo tego widziałam żeby nie wiedzieć jak to działa. Nie raz i nie dwa mam ochote krzyczeć lub błagac kobietę - rzuć ,zostaw ,nie narażaj siebie i dzieci na życie w piekle. Lepiej być biednym a spokojnie spac , lepiej przy rozklekotanym biurku odrabiać lekcje niż patrzec jak pies jak Tatus przyjdzie i czy dzisiaj będzie lanie czy nie .Albo być świadkiem jak Tatus traktuje mamusie jak pilke obijając ją o sciany.
Odejście od alkoholika nie zawsze musi znaczyć biedę, przeciwnie. Może oznaczać że kobieta rozwinie swoje skrzydła i przy innym partnerze spełni się jako matka, czy osoba robiąca karierę. Po za tym skupiliśmy się tylko na alkoholikach. Ale są też inne uzależnienia:

- hazard
- seksoholizm
- psychiczne problemy
- narkomania

Nic innego na razie nie przychodzi mi do głowy.
Z otoczenia:
-Internet
-Gry komputerowe (on-line)

Co ciekawe, są to dorośli, "poukładani" faceci...

konikmorski co to za uzależnienie: "psychiczne problemy"? 😉
Kajpo - np zbieractwo. Cała rodzina cierpi na tym że jeden członek znosi do domu śmieci...
-Komputer/internet/gry - też uzależnia. Znam osobę, która zadręcza tym siebie i bliskich. Praktycznie znikła z życia/pracy. Pali tony papierosów i gra non stop.
Potworów jest zdecydowanie za dużo... sam mam kilku w rodzinie sasiędztwie.. po prostu porazka... Raz pożyczyłem od sasiąda wiertarkę i popsułem, chciałem ją odkupic nastepnego dnia bo juz po 20 było, a on że spoko, (na codzień nie zamykałem mieszkania, bo tylko we dwóch tam wtedy mieszkalismy), a on mi tak naświnił nie wiem czy chcecie to oglądać ale mam zdjęcie ciach!

Nie przeginaj
Dodofon, wiesz co? Wstydziłabyś się.
Taka silna, fajna babka, a tkwisz w toksycznej relacji.
Kto jak kto, ale Ty powinnaś umieć pójść po rozum do głowy.


Tak jak napisałam, wszystko jest na poziomie głowy.
Kartka z plusy i minusy? Mam ja wrytą w głowę. Dla mnie plusów nie ma.
Teoretycznie od pól roku poprawiło sie. Poprawa polega na tym, że nie słyszę tekstów na moj temat.
Zapewne ma na to wpływ to, ze kilka razy ostro sie odszczeknęłam typu: jak ci sie nie podoba - to proszę tam są drzwi i jutro mozesz sie wyprowadzić (kij, ze mieszkanie jest jego).
On widzi ze nie ma na mnie absolutnie żadnego wpływu i powiedzmy lekko odpuścił.
No i widzi ze absolutnie dziecko jest po mojej stronie.
W sumie nie wiem na co czekam.
Zazdroszczę pokemon - ze jej mąż sobie kogoś znalazł. Ja bym jeszcze doplacila tej kobiecie !!
Ba, oddała wszystko, nie walczyła o żaden majątek.

Dodofon czyli nie jesteś aż tak wspóluzależniona. Masz własne zdanie, masz wlasne hobby - nie dajesz sie.
Ale proponowalabym następujące kroki - rozdzelczośc majątkowa (najlpeiej sądowa , bo notarialną mozna podważyc) , własne oddzielne konta, no i jesli dziecko jeszcze nie samodzielne to wniosek o alimenty. To może Twoim partnerem wstrząsnąć , moze się opanuje. Jednak dobrze by było abyś poszła na terapię, poznała ludzi o podobnych problemach. Zdzwisz się mocno, bo zobaczysz tam ludzi z wyższym wyksztalceniem, zobaczysz kobiety zadbane , na stanowiskach lub mające własne firmy. Kobiety te z sukcesem zarządzają wielkim firmami a w domu i prywatnie są calkowicie zagubione. To nie tak jak w wiekszosci ludziom wydaje się ,ze alkoholik i jego partnerka to jakiś lump i dno spoleczne.
Faza, my mamy oddzielne konta od zawsze.
Do tego ja mam upoważnienia i jestem współwłaścicielem konta męża (czyli jego jest wspólne) a moje tylko moje (on nawet nie wie w jakim banku)
Mam kartę do konta jego z limitem na wypłatę i płacenie. Jest to bardzo duży limit.
O rozdzielności rozmawialiśmy niedawno. Jest realna całkiem. W związku z tym, że jestem w dwóch spółkach - jest to dla mnie ważne.
Co do finansów - są one jedyną kwestią jaką nie poruszamy - akurat pod tym kątem nigdy mąż nie powiedział ani słowa.
Nigdy nie rozliczał mnie w wydatków czy nie wydzielał pieniędzy (fakt ja zawsze zarabiałam dużo), nie pytał na co wydaję i nie ma żadnej ściny o 60-tą parę butów.
Mąż płaci za wszystko - opłaty za dom, parkingi na auta, zakupy, szkoła dziecka, opłaty za zajęcia dodatkowe, moje ubezpieczenie dodatkowe, telefony, no dosłownie wszystko.
ideał po prostu - ideał

ja płacę jedynie za konie (jak nie miałam pracy płaciłam z jego pieniędzy), czasami zakupy, za swoje ciuchy, pierdoły, opłacam swoje mieszkanie (teraz jest wynajęte), daję kasę miesięczną matce na życie, płace za swoje wakacje z dzieckiem (ale mąż przed wyjazdem pyta czy mam pieniądze na wyjazd)

Ja teoretycznie robię co chcę, wyjeżdżam z kim chcę i kiedy chcę, wychodzę wieczorem np. do knajpy jak mi się chce,  praktycznie prowadzę osobne życie mieszkając razem.
tylko potyczki słowne i ciągłe wzbudzanie poczucia winy
Dodofon to dobrze ,że w tym wszystkim zachowujesz niezaleznośc. Jednak odzielne konta a rozdzielczosc majątkowa to dwie różne sprawy. Pamietaj ,ze jesli Potwór coś narozrabia dla sądu, komornika odpowiadacie finansowo razem.
Dodo chętnie napiszę do Ciebie na PW
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się