Wszystko o wspinaniu: skałki, taternictwo, sprzęt, topo, ludzie, kursy etc.

Magda VI prowadzisz? Bomba! (OS czy RP? 🙂 ) A co za VI.1? 🙂

Lotnaa, no co Ty 😀 U nas Janusz tak zapier****, że nie szło go dogonić, mega sprawnie działał 😁
Lotnaa   I'm lovin it! :)
24 sierpnia 2017 16:38
amnestia, jak już ruszył, to chodził bardzo szybko. Ale pierwszego dnia wyraźnie nie chciał się zmoczyć i wciąż narzekał, jak to daleko to schronisko i nie da się pod nie autem podjechać  🤣
Hahah, jaki Janusz 🤣

Specjalnie dla Ciebie: http://wspinanie.pl/2016/01/przyznano-morskooczne-zlote-jaja-za-rok-2015/
Ja wiem, że oni dostali choroby wysokogórskiej, ale jak chce się "dokuczyć" Januszowi to zawsze można o tym wspomnieć. Strasznie się wkurza 😂 😀iabeł: 😉
RP. Dziś sukcesem było to że wyłapałam długi lot. Kolega walczył na płycie Kurczaba i nie przeszedł, później się zablokował totalnie, nic mu już nie szło i przyznał że teraz rozumie moje strachy 😉 a ja... Nie zrobiłam kanciku. Też głowa nie pozwoliła. Za to powędkowaliśmy VI.1+ kocie ruchy- polecam!
Lotnaa   I'm lovin it! :)
24 sierpnia 2017 19:49
amnestia, haha! Padłam! Wspominał o tym Matterhornie, ale nie wiedziałam, że siedzieli tam całą wieczność. Swoją drogą uśmiałam się przy lekturze...

magda, nieźle łoisz, foty dawaj!
Lotnaa   I'm lovin it! :)
27 sierpnia 2017 20:06
Jak tam łojenie dziewczyny?

magda, widzę na fb, że walczysz ostro!

amnestia, wypróbowałaś swoich nowych przyjaciół? 😉

Wklejam foty z kursu.
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.10156279055254240.1073741889.560544239&type=1&l=92b60ca267

Było fajnie, choć od początku szło nam jak po grudzie - pierwszy termin odwołany ze względu na chorobę Luniaka, następny znów przesuwany, w wyniku czego straciłam jeden dzień (ze względu na konieczność wyjazdu do PL). Ale jak to puścić w niepamięć, to fajna przygoda. Ja nigdy nie robiłam żadnego kursu wspinaczkowago, więc wreszcie liznęłam trochę wiedzy w praktyce, i to od razu od szefa szkolenia PZA 😉 Mam nadzieję, że coś zostanie w głowie i nie wyparuje za szybko.
A, i po 4 dniach bez ciepłej wody zaczyna się doceniać takie małe udogodnienia 🙂
Z Sokołów wróciłam, w Kruczych Skałach też byłam. Było oczywiście świetnie 😀 Kolejny raz postęp mam. Prowadzę VI- RP, z blokiem VI, wstawiałam się w VI+ i VI.1 - z dołem! Nie kończyłam, ale nie ma to dla mnie znaczenia. Najważniejsze, że zaczynam chodzić z dołem, próbować, latać kontrolowanie. Raz poleciałam zupełnie niespodziewanie i skończyłam drogę (za VI). Spanikowałam też raz i musiałam posiedzieć i przestać się trząść, po czym poszłam na VI+ z dołem 😉 Także jestem mega zadowolona i jedyne co mnie martwi, to to że sezon się pomału kończy. W planie mam jeszcze weekendowe wypady - jak dobrze pójdzie to na Jurę za 2 tygodnie i w Sokoły na przełomie września i października. A póki co jutro pakuję się w Tatry 😀 Zdjęcia może jutro jakiekolwiek wrzucę, choć prawie nic nie mam...
Lotnaa, ej lepiej że miałaś Janusza niż Jacka Luniaka, trust me 😉 Zdjęcia top! 😍

Nie pojechaliśmy 🤣 W piątek poszłam z facetem mym na randkę i było tak najlepiej, że skończyła się bardzo późno w nocy 😀 I już nam się nie chciało, ale nie żałuję 😁

Magda, zajebiście! Jak mi mówiłaś o swoich lękach to jestem pełna podziwu!
Wróciłam, odpoczywam, czas coś wam napisać 😉 W Tatrach byłam wcześniej raz - na wycieczce szkolnej (jak dobrze pamiętam to szliśmy wtedy z Murzasichla w kierunku Kościelca, doszliśmy chyba na Mały Kościelec i powrót). Wybrałam się sama, czego z jednej strony zupełnie nie żałuję, bo nie marudziłam nikomu i nikogo nie musiałam brać pod uwagę przy planowaniu wypadów. Z drugiej strony mimo ogromnych tłumów, czułam się wyjątkowo samotnie, co mnie trochę dobijało. Pierwszego dnia przeszłam się po Zakopanem, by się rozejrzeć, zobaczyć skąd i o której jeżdżą busy, gdzie można zrobić zakupy, zjeść itd. Spotkałam kolegę do którego chodziłam kiedyś na sekcję (jakiż ten świat mały  :lol🙂 i który miał jechać ewentualnie w Sokoły i mieliśmy się razem na tradach wspinać. Na drugi dzień spakowałam już plecak i wyszłam na szlak. Za radą znajomej poszłam z Palenicy, przez Wodogrzmoty do Doliny 5 Stawów (z pominięciem wodospadów które po Norwegii nie robią na mnie żadnego wrażenia 😀).

Zrzuciłam część bagażu, zjadłam jajecznicę i poszłam na Szpiglasowy Wierch. Pierwszy raz zetknęłam się z łańcuchami, ale nie widziałam raczej potrzeby ich użycia (w deszczu by były przydatne pewnie). Dalej w dół do moka... koszmarne tłumy! Uciekłam jak najszybciej bo było nieco błędem, bo idąc dalej do piątki zabrakło mi wody, a upał był konkretny... Na szczęście nie uschłam z pragnienia 😉

Nocleg w piątce... Ludzi tyle, że nie było jak przejść gdziekolwiek. Do łazienki się dopchałam, ale wody praktycznie nie było... Spałam na dziedzińcu, mając nadzieję że będzie tam spokojniej - niespecjalnie było. Za to miałam widok na miliardy gwiazd i góry - cudo!

Rano spakowałam się i ruszyłam w kierunku Zawratu. Zdecydowałam się iść na Orlą Perć.

Łańcuchy w górę nie robiły na mnie zbytnio wrażenia, gorzej z zejściami w dół - tam już się bałam. Drabinka - bez emocji, oprócz tego że cieszyłam się, że byłam w tym 'słynnym' miejscu 😉

Na Kozim Wierchu odpoczynek i zaczęłam się zastanawiać, co dalej. Ale spotkani tam panowie zapewniali mnie, że najtrudniejsze mam za sobą, a plan dojścia na Krzyżne jest dobry i w tym tempie, które mam powinnam spokojnie dać radę - z zapasem. Tak więc ruszyłam dalej. Kawałek przeszłam, ale w Żlebie Kulczyńskiego zacięłam się na tyle, że się popłakałam aż... To miejsce mnie przerosło, mimo chęci pomocy napotkanych osób postanowiłam zawrócić, bo w górę wiedziałam że podejdę spokojnie, a schodzenie w takim strachu i przy takim stanie zmęczenia mogłoby być już niebezpieczne. Trochę przykro, bo wiem że to zejście to tylko i wyłącznie kwestia mojej słabej psychy, ale trudno. Żyję, jestem w jednym kawałku i bogatsza o nowe doświadczenia. Pokornie cofnęłam się w górę, zeszłam czarnym szlakiem do Doliny 5 Stawów i w dół do Palenicy. Byłam na tyle zmęczona, że sporym problemem było dla mnie chodzenie po schodach. Jedzenie w siebie wmusiłam...
Następnego dnia czułam się zdecydowanie lepiej (szybko się regeneruję), więc postanowiłam przejść się na krótszy spacer. Padło na ścieżkę nad reglami i Sarnią Skałę. Bardzo fajny spacer - polecam! 🙂

W weekend miałam warsztaty. Pogoda się zepsuła, więc obawiałam się, czy w ogóle się odbędą. W sobotę - poruszanie się w terenie eksponowanym z elementami wspinania. Zapoznałam się z zasadami chodzenia na lotnej asekuracji, więc ciekawie. Szkoda tylko, że trafiłam na najmniej zaangażowanego instruktora - podpatrywałam, co robi poprzednia grupa i sama pokazywałam mojej grupie jak się robi np wyblinkę  🙄 

W niedzielę pogoda jeszcze gorsza... a w planie było wyjście na Mnicha... Zawieźli nas do moka, tam odbył się wstęp teoretyczny z budowania stanowisk.

Potem wyszliśmy w góry i poszliśmy na Mnicha 🙂 grupka z warsztatu wspinaczkowego weszła na wierzchołek, a my na półki - ćwiczyć budowę stanowisk i zjazdy. Bardzo fajne ćwiczenia wyszły, tylko pogoda dała się we znaki.



Ot i tyle 🙂 Wsiadając do busa do Krakowa zakręciła mi się łezka, że to już koniec... Mimo że wolę wspinanie, zapewne wrócę i w Tatry połazić. Obawiałam się, że nie wytrzymają mi plecy albo stopy - tak się nie stało! 🙂 Umęczyłam się konkretnie, spaliłam skórę, zamarzłam w niedzielę. Zresetowałam się totalnie i chcę więcej.
W weekend wybieram się w końcu na Jurę. Do tego wracam na sekcję - znajomi bardzo chwalą jedną instruktorkę, więc pójdę sprawdzić czy mi podpasuje 😀 Zbiera się nas cała grupa znajomych na ten sam termin, więc na pewno będzie bardzo wesoło. Do tego mamy w większości podobny poziom, więc motywacja wzajemna będzie dobra 😉
Lotnaa   I'm lovin it! :)
05 września 2017 20:01
magda, super! Piękne zdjęcia i fajnie, że pochodziłaś!
Ja w niemal w ogóle Tatr nie znam (chodziłam tylko trochę po Zachodnich i na Słowacji) i zastanawiam się, jak bym odebrała tą słynną Orlą Perć. Przyznam, że tłumy mnie zniechęcają, to zawsze i wszędzie staram się ich unikać.
magda najlepiej! Jesteś bardzo odważna, już Ci pisałam na fb i wielki :kwiatek: za wysyłanie mi zdjęć z Taterek 😁 Czułam się jakbym była z Tobą!


Lotnaa, eee tam Orla 😉 Może zimą jest ekscytująca albo dla ludzi, którzy generalnie mało chodzą po górach. Plus pamiętajcie, że my wszystkie się wspinamy, wiemy co to pion, przewieszenie itp. A to jest no... szlak 😀 Ja ostatnio Orlą przechodziłam w butkach wspinaczkowych (podejściówki miałam w okolicach Zamarłej), obwieszona cała szpejem i ponieważ mi się spieszyło to szłam bokiem, żeby wyprzedzać ludzi kurczowo trzymających się łańcuchów - byli na maxa przejęci. Ale dla nich Orla Perć to super przygoda, dużo emocji itp., a IMHO dla wspinacza no... niekoniecznie 😀 A już zwłaszcza dla taternika, który żeby dojść pod drogę wspinaczkową często pokonuje odcinki I-II, raczej bez asekuracji, bo by mu to sto lat zajęło. Ewentualnie na lotnej, ale to już raczej na II mocniejszych lub takich gdzie w ogóle da się tę askurację założyć.

Uważam, że DUŻO ciekawszym szlakiem jest szlak na Przełęcz pod Chłopkiem, też 0+, ale nie ma żadnych ubezpieczeń. Bezpośrednio z Chłopka można wejść na Mięguszowiecki Czarny i zrobić grań osranych majtek (na którą ja jeszcze się nie zdecydowałam 😀), czyli bardzo powietrzną Grań Mięguszowieckich. Ale to jest grań, gdzie są odcinki IV 😉

Więc Lotnaa jeśli chcesz uniknąć tłumów to polecam wycieczki na np. Żabi Szczyt Wyżni (kawałek sznurka się nada na lotną) albo grań od Wrót Chałubińskiegio po Szpiglasowy Wierch (prosta bardzo) albo wyjście na Cubrynę (tu lina się przyda na ewentualny zjazd z Żelazka, ale nie jest konieczna) albo na Mięguszowiecki Czarny. To akurat rejon Moka, ale da się pójść w tyyyyle miejsc gdzie nie ma ludzi. Tylko ze szlaków trzeba zejść (wpis w księdze wyjść i dzida 😀)
Jak zrobię album to się podzielę 😉 w ogóle to w Betlejemce mi się mega spodobało - musi być niesamowite miejsce! Moja znajoma jest na taternickim i ma inne odczucia niż ty, amnestria. Ale pewnie też u kogo innego robi. Ja bym chętnie poszła pozaszlakowo z kimś bardziej doświadczonym. Serio nie bawi mnie chodzenie w tłumie, a największą satysfakcję miałam jak się umęczyłam, zestrachałam i przeszłam coś tam. Do dziś jestem zmęczona i zastanawiam się czy iść na sekcję dziś pierwszy raz, czy za tydzień albo dwa. Najchętniej zaległabym w łóżku z paczką czipsów dziś 😉 Więc może tak zrobię, nażrę się syfu bo mi chodzi po głowie od dłuższego czasu... a jutro bym skoczyła choć potrawersować żeby przed wyjazdem nie mieć za długiej przerwy od wspinu...
amnestria, a ty dotarłaś w końcu w sokoły?
Betlejmka, Tabor, Stare Moko to super miejsca 😀 W jakim sensie inne odczucia? U kogo robi?



Nie dotarłam, bo lało, a z pracy niestety urwać się nie udało... Więc mój szpej dalej świeci nowością 🙄 🙁
Lotnaa   I'm lovin it! :)
06 września 2017 12:21
amnestia, dzięki! Teraz Tatry wydają mi się być jakieś lata świetlne ode mnie, ale kiedyś na starość chętnie połażę, może do tego czasu liznę coś z tradów, bo póki co to żółtodziub jestem straszny.
Mówiła, że nie jest tak ciężko i podejścia nie są tak trudne itd.
Dla mnie był hardcore 😀 Tzn wytrzymałościowo poległam - tak samo większość moich znajomych 😉 Koleżance wysiadły achillesy (też miałam spory problem z nimi).
A co do trudności na podejściu - zależy zapewne, podejście pod Zamarłą czy Mnicha no to nic szczególnego, bo to szlak. W Gąsienicowej raczej wszędzie prosto. Ale np. już dojście pod Cubrynę czy Żabią Lalkę mnie zniszczyło; technicznie nie, bo robiłam w życiu dużo grani, więc na I-II jestem oblatana, ale tempo instuktora było dla mnie zabójcze 😀
Pytanie też co robili - jak rozmawiałam z koleżanką co robiła kurs u Cabana to dopiero ostatniego chyba dnia poszli na V, a pól kursu spędzili na III i IV. My od V zaczęliśmy, ale Sztaba ponoć jest z tych ambitnych i jak ma dobry zespół (z nami nie miał :wysmiewa🙂 to chodzi na VI+/VII-



Ale może Twoja koleżanka jest mocna po prostu 😉
Lotnaa   I'm lovin it! :)
06 września 2017 12:48
amnestia, Janusz mówił o Piotrku, że niedługo go żona z domu wyrzuci, bo ma totalne ADHD i calutkie lato na taternickim przesiedział  🤣
Bo oni coś z Waldim pomieszali, bo pamiętam jak się zapisywałam w ubiegłym roku to Sztabowy w ogóle miał nie mieć kursów w sierpniu (i miał jechać z żoną na urlop). A potem się okazało, że tu jakieś Kalymnos, tu coś tam ktoś tam i te kursy ostatecznie miały miejsce.
A Janusz to lepiej niech się martwi o siebie 😀 Bo nie wiem czy wiesz, ale on co weekend jest w Tatrach (a mieszka w Toruniu czy gdzieś tam), tak sobie nawet w szkole zajęcia poustawiał. A ma 3-letnie dziecko 😉 (tak mi się wydaje, że junior tyle ma).


Pamiętam też rozmowę przy piwie zimą. Siedzę ja, kumpel z 2 dzieci i Janusz. I Janusz mówi o swojej najstarszej córce (chyba 20-coś).
(Janusz) - Ja to nie będę X uczył wspinania w górach. W skały może ją zabiorę, ale w góry to nie.
(Kumpel pełen zrozumienia potakuje głową) - Rozumiem, boisz się o nią...
(Janusz ze zdziwieniem i oburzeniem) - Co?! A w życiu! Jest za słaba, a ja chcę się porządnie wspinać!

Także tak 😁
amnestria, zamieniłam dwa słowa z nią więc nie wiem co robili, nie znam szczegółów - przypadkowo spotkałyśmy się w Tatrach 😀 Rok temu na skałkowym razem byłyśmy i owszem, jest dobra ale nie wymiatała jakoś mega 😉 Pewnie mają lżejszą wersję że tak to określę i ich intruktor pewnie tak nie ciśnie. Ja miałam zamiar zacząć biegać i robić kondycję po powrocie z Tatr ale póki co nadal zdycham  😂 Chociaż chyba i tak nie jest źle bo w niedzielę jak już trochę odpoczęłam to wyprułam pierwsza na tego Mnicha i potem czekałam na wszystkich  😂 wracając ktoś mnie wyprzedził tylko ale gdybym się nie zatrzymywała to i doszłabym pierwsza też. Szkoda tylko że się tak psychicznie blokuję  🙄
Lotnaa   I'm lovin it! :)
06 września 2017 13:04
🤣 cały Janusz! Opowiadał nam, ile to się namęczył, bo którąś ze starszych córek zabrał ostatnio na Mnicha i się ślimaczyła.
On w ogóle cały czas nam marudził. W sumie to wprost powiedział, że go zmusili to tego kursu, bo miał jechać Luniak, a nie dogadali się co do kierowcy (Luniak nie ma prawka, ale jeden z chłopaków spokojnie mógł przecież prowadzić...) i musiał jechać on. I później musiał, biedactwo, iść całe 3 h z ciężkim plecakiem w totalnej ulewie do schroniska, a przecież mógłby w tym czasie być na jakiejś fajnej ścianie w Dolomitach, gdzie dojechał by do końca autem. No płakał jak dziecko, aż się nieswojo przy tym czułam  🤣

A w ostatnich ogłoszeniach widziałam, że to Kalymnos można też "rodzinnie", więc to chyba będzie Piotrka (i żony) urlop 😉
Właśnie pytanie jaki jest instruktor. Bo ja pisałam, ze nami orają 😉 Wydaje mi się, że jakbym szła sama pod te drogi to bym się tak nie zmęczyła 😂 Pewnie lazłabym 2 godziny dłużej, ale co tam. A tu instruktorskie tempo, DŻIZAS! 😀 I wstyd wymiękać 😀 A plecaki ciężkie (ja niosłam CAŁY szpej, mój M 2 liny, instruktor na lekko, 3 osoba z kursu nam się wykruszyła z powodu kontuzji już drugiego dnia) 😉

A jak mi koleżanka opowiadała, że oni o 16 kończyli i już siedzieli w Betlejemce... 😲 A my od rana do kurde późnego wieczora. Na Cubrynie robiliśmy 2 warianty dróg, bo nam czasu zostało 😉 Więc nawet jak moglibyśmy wcześniej skończyć to NIE.

Więc pewnie zależy, aczkolwiek dla mnie to było ciut za cięzko jednak. Teraz to w ogóle nie widzę tego kursu (jadę w piątek). Bo raz że NA MAXA się boję, a dwa że niestety przyszła jesień, a wraz z nią koniec remisji i dzień w dzień zdycham. Szczerze to poważnie myślę, żeby zrezygnować, może przełożyć..? 🙁


Lotnaa L. NIE MA PRAWKA??? Czemu ja z nim w takim razie jechałam?? Fakt, że kawałek, ale o jezu! 😲 🤣 🤣
A co do Kalymnos to może masz rację! Swoją drogą chciałam dołączyć, ale ponoć wskazane jest robić OSem 6b, a ja dopiero 6a robię i to nie każde 😉

Hahaha jaki Janusz, jakbym go widziała teraz 😀
Byłam na pierwszej sekcji i wrażenia bardzo pozytywne 😀 instruktorka się bardzo przykłada, zwraca uwagę na drobiazgi i w pełni poświęca się prowadzeniu zajęć. Była rozgrzewka odpowiednia, trawersy, boulder, kampus i wędka. Po sekcji była następna grupa, więc dostaliśmy zadania do wykonania i siedziałam kolejne 1,5 h na ściance, robiłam zadane ćwiczenia i w międzyczasie nadal dostawałam uwagi i dalsze wskazówki. Zapowiada się bardzo dobrze! Wczoraj ćwiczyliśmy palce generalnie, ręce ładnie zmęczyłam 🙂 Sama zawsze się trochę obawiam chodzić dużo po krawądkach, ale po tych wskazówkach na pewno będę ćwiczyć na różne sposoby 😀 Jutro kierunek Jura! 😀
Laski obczajcie to - dziś miałam jechać na kurs, akurat mają być ze 3 dni spoko pogody. Rano w czwartek obudziłam się mega chora, ale musiałam pójść do pracy podopinac sprawy różne przed urlopem. Wróciłam w stanie agonalnym. Dziś od rana wymioty, dziki ból głowy, swiatłowstret, ból mięśni i stawow, stan podgoraczkowy.

Cały dzień kwitłam na telefonie ze sztabowym. Ostatecznie zrezygnowałam, w takim stanie to nie ma sensu. Ja do kibla dojść nie mogę.

Pech? A może tak bardzo się bałam, że mam objawy somatyczne? Trenerka od koni mi powiedziała, że jak mnie obserwuje to żyłam już na takich obrotach, że chyba organizm chce odpoczynku.

Ps. Na pocieszenie, na spontanie, kupiliśmy z moim chlopem najlepszym bilety do Nowego Jorku. Na przyszły rok, akurat na moje 30 urodziny.

I humor mam lepszy już 😀 a kurs odrobię za rok. Wspinac samodzielnie i tak już zamierzam 🙂
Lotnaa   I'm lovin it! :)
08 września 2017 20:39
amnestria, ja przed moim kursem, dwukrotnie (bo pierwszy termin odwołano na dzień przed) miałam dziwne objawy. Najpierw spontanicznie zaczęło mnie mega boleć kolano, a drugim razem kostka - bez przyczyny, kontuzji, przesilenia. Na miejscu puściło, mój T. też stwierdził, że to psychosomatyczne. Spoko, odpocznij, dojdziesz do siebie, nie ma co na siłę!
NYC, wow! Zazdro pozytywne!

A co do L, - ja byłam pewna, że miał i mu zabrali, ale J. mówił, że to taki "romantyczny typ" i nigdy prawka nie miał. Hm, ciekawe. 
Kurs mogę odrobić za rok. Jechac teraz i się zazynac... nie ma sensu. Ale coś jest dziwnego w tym, ze to alurat stało się dzień przed. Tak jak u Ciebie. Możecie się śmiać, ale w pewnym momencie bolała mnie głowa w tym samym miejscu, którym uderzylam o skałę 😲


Z NYC też się cieszę jak wariatka, zaczynam oszczędzac, ale myślę że nawet jak będę na miejscu żreć konserwy to warto 😁 :kwiatek:
Jura zaliczona. Pierwszego dnia bałam się panicznie... Chodziłam najpierw tylko na wędkę a i to się bałam panicznie. Wiedziałam, że jest ślisko, ale nie że aż tak!!!  😲 Potem na przełamanie stwierdziłam że spróbuję pójść IV. Wymęczyłam ją, więc morale poszło nieco w górę. Niestety ekipa, z którą byłam i którą naprawdę lubię, miała inne podejście do mojego i zamiast wspinać się od rana do wieczora, wybraliśmy się w skały późno i cały dzień był generalnie rozpręż. Szczytem było, jak usiedli i zastanawiali się, czy jechać na obiad (po 15), czy w inny rejon, czy iść pod inne skały gdzieś dalej zdecydowanie. A mi szkoda czasu! Skoro się jedzie tyle km, nieczęsto, dzień coraz krótszy, to ja bym chciała się wspinać na maksa - sezon się kończy przecież... No ale (mój ulubiony :P ) kolega mnie przygarnął i poszliśmy jeszcze coś porobić, a raczej on mnie asekurował a ja się męczyłam 😉 Drugiego dnia znów się późno wybraliśmy, ale chodziłam już z dołem po ludzku i mimo że dużo dróg nie zrobiłam, to satysfakcja jest i życiówka padła (VI flashem). Nie jestem szczególnie zadowolona z tego przejścia, bo panikowałam (motywator pomógł 🙂 ) i brzydko poszłam. Wcześniej zrobiłam V+ OS i z tego przejścia jestem dużo bardziej zadowolona.
Jura mydełko, co? 😀 Ja jak odkryłam granit to nie mogłam uwierzyć, że czymie 😀 A wcześniej tylko jura była grana.
Współczuję tym co wspinają się tylko na Jurze! Toć oni nie wiedzą co to jest prawdziwe wspinanie  🤣

Laski, po raz kolejny jaram się jak [s]świeczka[/s] fajerwerki  🤣 podciągnęłam się na drążku!!!  💃
BOŻE! TEACH ME MASTER 😲 😀 😅
Lotnaa   I'm lovin it! :)
12 września 2017 12:29
Ja też się podciągnę. Tak z całe 1,5 raza  🤣
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się