Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

O losie, ale się umordowałam 😵 Rąk nie czuje, ordynarnie nie czuję, ledwo coś podnoszę 😲 Jutro chyba będę umierać 😜 😁

Czekam na kolację, prysznic i spać.

escada, a nie rozważasz zrezygnowania z hormonów..?
zen zmobilizowałaś mnie, wróciłam 20 min temu do domu i jestem z lekka zmęczona, ale też zrobię jeszcze tabatę 🙂

widzę że dziś ruski dzień w wątku - też uważam że warto było! wciągnęłam omet ze szpinakiem, popijam big-active, odczekam swoje do ćwiczeń i jadę z koksem 😀iabeł: jak nie zjem nic już teraz to będzie na 5.
ozzy_bb, cieszę się! :kwiatek:
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
28 lutego 2014 19:54
Mnie to dopiero zmobilizowala Rosek do tego stopnia, ze bylam dzis w Mcadonaldzie i nic nie zjadlam 🙂 A cheesburgery wciagane przez 27kg chudsza Katije nie robily na mnie wrazenia 😎

W dniu dzisiejszym 1250kcal z palcem w nosie 💃
A dlatego swojego sprzedałas?


bo nie miałam gdzie choinki postawić :P
cierpienie- klikam "lubię to"

Kur*****  mać... idę dalej pić. Herbaty już były, pora na Inki. NIE MOGĘ już nic dziś zjeść. No NIE MOGĘ !!  😤

Mnie coś ssie konkret, ale się nie dam, więc tunrida też się nie daj. Miałam ostatnio trochę aktywności i cóż, organizm się domaga wyrównania, może sobie domagać. Ale nie jest łatwo, a skoro mi nie jest łatwo, to znaczy, że to w cholerę ciężkie 😤
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
28 lutego 2014 20:14
Trzeba bylo orbitreka ubraz w bombki 😉
a skoro mi nie jest łatwo, to znaczy, że to w cholerę ciężkie 😤

Tobie też klikam "lubię to" i idę po tę nieszczęsną Inkę
Serio serio, choinka u nas zawsze żywa i duża, stoi tam gdzie stał orbitrek. Nie miałam gdzie go dać, no chyba, że na klatkę schodową.
A choinkę mamy 1,5 miesiąca. Do tego wkurzał mnie, ale jednak brakuje mi go, bo to najlepszy sprzęt na rozgrzewkę przed treningiem w domu 🙂

Mnie też ssie więc idę spać, to nic że 21😲0
a mnie nie ssie , jedzenie z wczoraj mnie trzyma  😁
JARA, brawo  😅
Tunrida Kwota za zęby mnie zabiła.  😵 Rozumiem Twoje rozsterki.

Mnie też nie ssie, male ja się dzisiaj najadłam naleśnikami ze szpinakiem.  😁 I kupiłam sobie piwo wracając z pracy. Bezczelnie je zaraz wyżłopię do serialu, bo tak mi się chce jak nie wiem. Chyba z 1,5 roku nie miałam takiej chęci na piwo. A już nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz piwo piłam.
Zgrzeszyłam dzisiaj. Mama zrobiła chruściki... Takie pyszne, świeże, cieplutkie. Noooo....  😜

Ale za to poszłam pobiegać. 4 kilometry wpadły 🙂
Nie zjadłam. Idę spać. Pomóżcie jutro mieć dzień na 5. Potrzebuję wsparcia dziewczyny. Będzie łatwiej, bo kibluję w pracy. Ale i tak będę tu marudzić z głodu.
Na razie głodna kładę się spać.  😍
Zen rozważam, ale nie bardzo mam alternatywe a jednak wolę być gruba niż zaryzykować wpadkę jakkolwiek.

Wiem że organizm się poprostu broni i nie chce chudnac, tym bardziej że jedyny tłuszcz jaki mi został jest na udach i tylku. Był tam całe życie od urodzenia przekazywany pokoleniowo. Jeszcze żadne pokolenie z nim nie wygrało, gadalam z babcia ( która jest wege je zdrowo, a nogi jej schudly po 70ce dopiero przez spadek mięśni) raz w życiu wazylam 63,5 kg i dużo biegalam, obwody były jak teraz tylko miałam więcej mięśni więc wychodzi na to samo. Jeszcze powalcze ale raczej  jestem skazana na porazke. Tym bardziej że utrzymanie efektów to będzie porównywalny kat. Wchodzę w swoje najmniejsze spodnie ale chciałam pójść dwa kroki dalej, móc chodzić latem w szortach bez wstydu. Jestem w punkcie w którym poddalam się ostatnio. Bo nie wytrzymalam miesiaca osłabienia, ospalosci, bólu brzucha czy zawrotów głowy, zniszczonych paznokci. I zawsze występuje to kiedy jestem na tym etapie czyli widzę metę. Wcześniej pół roku diety samopoczucie bez zarzutu reszta też. A teraz już dwa tygodnie cielsko zwyczajnie walczy, zamiast brać z zapasów to się wyniszcza. Zwiększyłam kalorie, biorę witaminy i próbuje przeczekać bo to pewnie ostatni zastój na tej drodze ale kończą mi się siły...
Meise ale Ty masz brzuchol zajebisty!


Pokemon, dziękuuuję  😀 😉

Ale miałam dziś zabiegany dzień. Musiałam poćwiczyć z samego rana, żeby się wyrobić ze wszystkim. Zrobiłam Jill lvl 2 + 2000 na skakance (czyli tak, jak w planie) - mimo, że dałam radę, to nie cierpię ćwiczyć z rana = zero powera... Potem po południu poleciałam na tłumaczenie oficjalnego pożegnania Niemców i nie miałam gdzie, kiedy i jak zjeść. Zjadłam dopiero ok. 18 - jak wróciłam do domu, czyli słabo. Teraz robię coś, ale nie powiem co, dopiero po weekendzie będę mogła gadać  😎

Miałam dziś jeszcze gdzieś basen i saunę wcisnąć, ale nie dałam rady  👀

Kładę się zaraz do łóżka, bo jutro z racji soboty muszę wstać o 7  🙂

edit. powiem jeszcze tylko, że zjadłam 6 pączków - zero wyrzutów sumienia, waga ani drgnęła, a brzuch płaściuteńki - chyba mięśnie go trzymały  😁
Wiem że organizm się poprostu broni i nie chce chudnac, tym bardziej że jedyny tłuszcz jaki mi został jest na udach i tylku.

Jestem w punkcie w którym poddalam się ostatnio. Bo nie wytrzymalam miesiaca osłabienia, ospalosci, bólu brzucha czy zawrotów głowy, zniszczonych paznokci. I zawsze występuje to kiedy jestem na tym etapie czyli widzę metę. Wcześniej pół roku diety samopoczucie bez zarzutu reszta też. A teraz już dwa tygodnie cielsko zwyczajnie walczy, zamiast brać z zapasów to się wyniszcza.


Sama sobie odpowiadasz.  To, co chcesz zrobić teraz jest dla twojego organizmu niefizjologiczne już. Masz taką budowę, jaką masz. Nie chcesz teraz tego zaakceptować i chcesz pójść krok dalej....  Więc i będzie tak jak piszesz...
Wiesz co moim zdaniem teraz mogłabyś zrobić? Utrzymać taki sposób odchudzania jaki stosujesz. Broń Boże nie ciąć już kalorii!!! Zostać na tym,na czym jesteś i czekać. Co jakiś czas dokładać ten ruch. Nie po to, by nim spalać tłuszcz ( bo masz go mało) ale po to, by podkręcać metabolizm. Zmieniać ten ruch, by zaskakiwać organizm. A to pobiegać ze 2 tygodnie, a to iść popływać. A to potańczyć..zaskakiwać go. I czekać.
Ale nie 2 tygodnie, bo tu już matematyka nie będzie obowiązywać. Ze 2 miesiące czekać robiąc swoje. To jest trudne...ale jedyny sposób, by zwalić resztki bez nadwyrężania organizmu zdrowotnego! Nie na siłę go teraz , ale na czas i upartość swoją. Jak zaczniesz na siłę, to posypiesz się zdrowotnie!! Tak uważam!

................

Dzień dobry wszystkim! 1 marzec- piękna data na ogarnięcie się konkretne i ostateczne. Dziś zakładam zeszycik z kaloriami.  🙂
Tunrida  :kwiatek: ciąć już kcal nie będę bo to będzie głodówka. Gdyby tylko dało się cielsku pokazać gdzie ma zapasy. Nic innego niż czekanie mi nie zostaje. W najgorszym wypadku zostanę tu gdzie jestem i nie spełnienie marzeń. Jestem już dwa tyg osłabiona, ciężko mi się pracuje, energia kończy się ok 16, paznokcie zawsze miałam jak tipsy a teraz porozdwajane ogryzki. Włosy na szczęście cielsko oszczedzilo. Wcześniej tak nie było. Ale zaryzykuję, bo do wymarzonego celu mam nieco ponad 6 kg i wiem gdzie one są. A jak się nie uda to zbieram na liposukcje! 😉
Fantastycznie. Wcziraj wjechal tort mojej roboty, pizza, szmpan i drinki. Brawa dla mnie! 😤
a u mnie wjechał jabłecznik 🤣

[size=10pt]czekam na DANE DO TABELKI[/size]
To raczej jutro rano bo dzisiaj waga zanizona z powodu alkoholowej suszy
busch   Mad god's blessing.
01 marca 2014 08:41
escada, też mam podobny problem, co Ty, czyli całkiem konkretny "dół", który nie poddaje się bez walki 😉. Ważyłam już 59-58 kg przy wzroście 170cm, wyglądając tak:

nadal nie wyglądałam na specjalnie wychudzoną, mimo że BMI zjechało do dolnych granic normy, a w dodatku zaczęły mi wystawać kości biodrowe w dość nieładny sposób:


Tylko że ja sobie po prostu ten temat odpuściłam - widocznie taka moja uroda, trochę jak ta dorosła siostra z bajki Lilo i Stich  😁. Już wolę górą nie wyglądać tak bardzo anorexic, a ten dół zostawić w spokoju. W przypadku "gruszkowego" typu odkładania tłuszczu ma się po prostu taką, a nie inną gospodarkę hormonalną i próby odchudzenia się do swojego ideału to walka z własnym ciałem.

Może to nie temat na ten wątek, ale jakoś przykro mi się robi, gdy nazywasz swoje ciało "cielskiem". Dla mnie jednak sport i dietowanie to też dbanie o to "cielsko" i trochę taka jego afirmacja  😉. Spróbuj popatrzeć na to z innej strony, schudłaś już bardzo dużo, należy Ci się ogromny szacunek  🙂. No i mam pytanie czy Ty się regularnie mierzyłaś od początku? Bo ja myślałam, że dół to całkiem u mnie jest nie do ruszenia, a ostatnio się zmierzyłam i mi wyszło, że po schudnięciu zmniejszył mi się obwód łydek o 6cm  😲 (gdyby ktoś pytał - każda łydka zeszła o 6cm, nie sumowałam tej wartości dla dwóch łydek  😉). Nadal są spore, ale to i tak jest ogromny spadek - zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że startowałam bez nadwagi - po prostu przeskoczyłam z górnej granicy BMI na dolną  🙂. Może Ty też masz takie spadki i należy ciału oddać sprawiedliwość, że jednak trochę Cię słucha  😉. Bo to jest trochę tak, że można się zafiksować na punkcie swojego kompleksu i nawet nie zauważyć, że jest już trochę nieaktualny - zwłaszcza jak się chudnie, to dużo rzeczy się zmienia  😉
busch- lubię Cię czytać. Głos rozsądku i logiki!  :kwiatek:  (patrząc na to dawne foto mogłabyś podpakować górę. To by nieco wyrównało dysproporcję. Pytanie tylko, czy chcesz być mocniejsza w budowie ogólnie, czy wolisz szczuplej. Ja tam osobiście jestem za proporcją. )

A ja czuję moc i chyba nie będziecie mi dziś wcale potrzebne.  😁
busch   Mad god's blessing.
01 marca 2014 08:57
tunrida, ja wtedy też uznałam, że ta góra już mi się nie podoba i dałam sobie przytyć do 60-61 kg. Na zdjęciu dobrze widać te nieszczęsne kości biodrowe, ale nie widać tego, że na dekolcie mi się bardzo odznaczały już żebra, nie mówiąc już o tym, jak się odznaczały w sferze podstanikowej :P. Po prostu całkowicie góra mi się odtłuściła na wiór, a tyłek dzielnie trzymał zapasy na lepsze czasy 😁. Wydaje mi się, że z większą wagą jestem bardziej proporcjonalna jeszcze przed przypakowaniem. Może zbudowanie góry też byłoby alternatywną drogą do lepszych proporcji, bez przybierania na wadze, ale mam logistyczno-finansowe trudności z siłownią i co prawda ćwiczę z hantlami, ale to są domowe dywanówki 😉. Nie ma co się oszukiwać - masy się na takim czymś nie zrobi 🙂
No..na pewno dużo trudniej. Szłoby zrobić..ale na masę musisz walić powtórzenia na granicy wysiłku. Samemu, bez pomocy kogoś...może być słabo... Masa buduje się właśnie w momencie kiedy ręce się trzęsą i dalsze ćwiczenie grozi zwaleniem sobie na łeb ciężaru ( albo na podłogę, robiąc dziurę i hałas)
Białko i sensowna harówa.. Też bym się głęboko zastanawiała nad tym, czy podejmować to w domowych warunkach. Zwłaszcza, że my nie zawodowi pakerzy, tylko laski amatorki.  😉
Busch, fajnie napisane :kwiatek: Moim zdaniem dużo daje modelowanie sylwetki ciężarami, wlaśnie w celu zachowania proporcji.

tunrida, dobrze, że czujesz moc 😅

U mnie też jakoś wiosnnego kopa czuję, do tego umówiłam się z facetem na trening, więc nie ma taryfy ulgowej 🙂
Ostatnio regularnie katuje sie takim oto cwiczeniem w celu wzmocnienia srodka ciala. Polecam bardzo wszystkim!


No i moj maz sie ze mnie smieje, bo jak tylko moge, to wedruje w pozycji deski z kocem pod stopami po domu i froteruje podloge (chyba zen wspominala o takim cwiczeniu- przynajmniej tak to zrozumialam). Jest czad! To chyba dwa najlepsze cwiczenia ever na brzuch  😉

bush lubie Twoj post! :kwiatek:
Dzień Dobry! Ja też dzisiaj czuję moc! Zaliczyłam już basen, zaraz zakupy i spacer bo dziś rodzinny dzień. Trzymajcie się dziewczyny!

escada a może jakieś masaże żeby ruszyć? Choćby tymi bańkami chińskimi? Trzymaj się, musi w końcu odpuścić!
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
01 marca 2014 09:41
Cóż za piękny dzień by się odchudzać! 🙂

U mnie przepiękne pogoda, byłam już w lesie z zamiarem biegania, ale skończyło się tylko na spacerze i zbiegach. Bułka była wczoraj z H na Ślęży i się zepsuła, dziś odmawia nawet chodzenia 😂
Na śniadanie była jajecznica z dwóch jajek, z dwoma plasterkami polędwicy drobiowej i dwie kromki chleba żytniego (350kcal). Na drugie śniadanie drink waniliowo-bananowy Allevo (100kcal) Teraz pamiętam dlaczego nadal tego jednego opakowania nie skończyłam, bo jest obrzydliwe. I nie wiem jak można to pić.  🤔wirek:
Zaraz lecę na zakupy, bo dziś na obiad serwuje steki wołowe zapiekane z warzywami  😅
Busch mam w tej chwili podobną figurę z tym że dużo większe rece barki i plecy, za to sporo mniejszy biust. Obwody owszem zeszły -3 w lydce, -5 w udzie, - 10 w tylku. Tylko że dalej nie chce schodzić tłuszcz z ud i tylka a gołym okiem widać że jest go tam sporo.  i wygląda to gorzej niż na początku bo może węższe ale teraz galaretowate. Mówię cielsko bo na to zasługuje, ciałem będzie jak będzie jak ciało wyglądać. Nie odczuwam dumy że schudlam już tyle bo jak juz Pisałam byłam w tym punkcie wiele razy. Góra już mi nie chudnie więc jedyny zapas jest na dole choć mój organizm nie uważa tego za zapas i woli niszczyć mi życie. Niestety nie jestem w stanie zaakceptować cielska takim jakim jest. Więc zostaje mi albo walka albo nienawiść do siebie.

Ozzy zaczęłam banki ale mam takie wybroczyny że szkoda gadać, jestem jednym siniakiem...

Chyba najbardziej dobija mnie to osłabienie zawsze robilam tyle rzeczy naraz a teraz ciężko mi robić jedną...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się