Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
12 kwietnia 2020 08:06
busch prawie przybijam piątkę, bo właśnie sobie uświadomiłam, że ja w kwietniu wyszłam z domu raz, kiedy musiałam pilnie pojechać do pracy. Aktywności zero, zazdroszczę Ci tych hantli i całej reszty, bo ja w domu nie mogę zmotywować się do czegokolwiek. Nie robię nic, w ogóle nie ćwiczę i przez to czuję się coraz gorzej  🙄 a jeszcze piękna pogoda za oknem potęguje frustrację.
smarcik, poszukaj może jakichś filmików, treningów live i zaplanuj sztywno że będziesz ćwiczyć? Ja mam dostęp do super treningów, właścicielka ścianki prowadzi żeby jakoś ściankę utrzymać. Dostęp kosztuje 100 zł za miesiąc, ale naprawdę są super - dużo informacji, spotkania tematyczne, czasem też spotkania z fizjoterapeutą wspinaczem. Nie znoszę ćwiczyć w domu, ale trenerka motywuje, staram się rozplanować kilka dni naprzód i dzielnie ćwiczyć 😉
busch   Mad god's blessing.
12 kwietnia 2020 11:55
smarcik, no tak w ogóle to z domu wychodziłam, do śmietnika wyrzucić śmieci na przykład albo do pobliskiego sklepu 😁 Ogólnie myślę że można powiedzieć że kwietniu nie oddaliłam się jeszcze od swojego domu na dalej niż kilometr 😁

Myślę że za niechciejstwo trzeba siebie samego wziąć po prostu za mordę, wyznaczyć sobie godzinę i zrobić trening. Ja na przykład raz zaczęłam trening w domu o 21😲0 bo mi się nie chciało wcześniej zabrać, a powiedziałam sobie że robię dzisiaj i nie ma z tym żadnych dyskusji! Doskonale wiem, że bez regularnych treningów szybko posypię się mentalnie i fizycznie, stojaki też zresztą są po to, bym miała większą motywację ćwiczyć bo jest wyzwanie kiedy można dowalić ciężarów. Może w Twoim przypadku też potrzebujesz na przykład hantla albo dwóch, żeby trening był trudniejszy?
Lotnaa   I'm lovin it! :)
12 kwietnia 2020 12:41
kittajka, u mnie w miasteczku policji jeszcze nie spotkałam 🙂 Ale drogi wyjazdowe na południe są obstawiane. W piątek mój mąż wracał ze skałek i spotkał dwie spore kontrole drogowe, takie które zatrzymywały po kilka aut na raz (zakładam, że głownie obce rejestracje). On już na szczęście był w drodze powrotnej. Nie mam pojęcia, czy tylko pouczają, czy walą mandatami. 50 euro bym ryzykowała, ale 500 to już raczej nie. Nie wiem, jak oni do tego podchodzą i ile kosztuje taka przyjemność. Rowerem łatwiej, ale to jednak kawałek.
Pocieszam się, że za miesiąc się przeprowadzamy bliżej gór i pierwsze co zrobię, to właśnie zmiana rejestracji na lokalną, będę się mniej rzucać w oczy  😀iabeł:

busch, ja obecnie nie mam szans ćwiczyć w domu z tymi małymi "pijawkami"  😜 Ale nawet jeśli gdzieś na chwilę znikną, to i tak nie lubię. Chociaż w czasach, kiedy umiałam się zmusić czułam się o niebo lepiej, fajnego kopa to daje.
Lotnaa, szczęściara 😉 ale dalej Bawaria? Ja ugrzęzłam we Frankfurcie nie wiem na jak długo. Tyle dobrego, że to w sumie zadupie Frankfurtu i jest gdzie pobiegać 😉 W sumie to nie ma co ryzykować mandatu, chociaż niemiecka policja z tego co słyszałam to raczej poucza, o ile ktoś masakrycznie nie przegnie pały.
Smarcik, ja mam dwie motywacje do ćwiczeń. Pierwsza, to będę w formie jak zdejmą kwarantanne i będę mogła od razu jechać w góry, bez tracenia czasu na formę. A druga sprawa, to jak mało się ruszam, to odzywa się u mnie ostroga, a to baaardzo boli. Tak więc z podwójną motywacją jakoś łatwiej. Także wiesz, zwizualizuj sobie górę, na którą chcesz wejść po kwarantanni i ćwicz 😉
Lotnaa   I'm lovin it! :)
12 kwietnia 2020 15:16
Tak, Bawaria. 45 min od Garmisch  😀iabeł:
Policję niemiecką odbieram bardzo pozytywnie, ale nie wiem właśnie, jak oni na takie wyjazdy w plener patrzą.
kitajka W Hessen nie ma takich obostrzen co do uprawiania sportu,jak w Bawarii. Mozesz spokojnie sie poruszac nawet dalej,bylebys trzymala sie zasad odnosnie zakazu kontaktu 🙂
Pandurska, ale w Bawarii też można biegać i spacerować, tyle, że w pojedynkę lub z rodziną i blisko domu. Im bardziej chodzi o ograniczenie wyjazdów z landu, niż o samych sportowców 😉
Lotnaa, no to Ci oficjalnie zazdroszczę 😂 Jak już to wszyatko się skończy, to przynajmniej będziesz mieć blisko, żeby nadrabiać górskie zaległości. Ja już sobie obiecałam, że jak pojadę w góry, to co najmniej dwa tygodnie z nich nie zejdę 😁

A tymczasem dziś wpadła krótka przebieżka, 8 km. Za to z dietą lipa, bo i ciasto wpadło i pierwszy w sezonie grill. No, ale w Święta można
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
13 kwietnia 2020 08:26
Dziewczyny, bardzo dziękuję za rady  :kwiatek: chętnie bym coś zapalanowała, ale siedzę nad robotą po 12 godzin dziennie i później jedyne na co mam siłę to spanie  😵 nie sądziłam, że w czasie pandemii będę mieć tyle pracy (ale cieszę się że mam, bo przecież niektórzy nie mają wcale..).

Nie znoszę siedzieć w domu, ćwiczyć w domu, robić czegokolwiek w domu i zawsze traktowałam dom jako sypialnię. Ciężko mi się przestawić na jakiekolwiek aktywności tutaj, ciężko się ogarnąć bez normalnych treningów  🤔wirek: No nic, jak nie będzie padać to może zaryzykuję i pójdę dziś na rower, pogoda brzydka, więc ludzi na ulicach powinno być mało 😉
smarcik, sorry, że się wetnę : jak o innym modelu? Wzięłam pod lupę najtańszy dostępny, tam raczej różnic nie ma.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
13 kwietnia 2020 10:09
szam bo ten, który ja oglądałam na stronie, ma koło zamachowe 🙂
ale siedzę nad robotą po 12 godzin dziennie i później jedyne na co mam siłę to spanie  😵 nie sądziłam, że w czasie pandemii będę mieć tyle pracy (ale cieszę się że mam, bo przecież niektórzy nie mają wcale..).

Przybijam piątkę.


Nie znoszę siedzieć w domu, ćwiczyć w domu, robić czegokolwiek w domu i zawsze traktowałam dom jako sypialnię.


A co do tego zdania - znowu wychodzi jak to ludzie są różni. 😉 Wiem, że to obecnie jest postrzegane jako "passe" i w ogóle straszne, i "gorszy sort", ale dla mnie moje cztery ściany to ukochane miejsce. Jestem w dużej mierze hobbitem i już. 😉
"Nie rozumiem", nie przemawia do mnie idea ruchu dla ruchu. Ruch jest sposobem, a nie celem samym w sobie. Jazda konna - bo jest kontakt ze zwierzakiem. To jest cel, a aktywność z tym związana jest przy okazji. Chodzenie po górach - bo widoki, bo przyroda, bo chęć przejścia szlaku i zdobycia szczytu. Rower - jako środek transportu. Itd. Aktywność tylko dla samego "ruszać się" jest dla mnie bez sensu, marnowanie czasu. Więc często męczy mnie psychicznie, jest zmuszaniem się. "Nie rozumiem" tego jak piszecie, że to Wam daje luz w głowie. Dla mnie to abstrakcyjne, bo moja głowa cały czas pracuje, czy gdy biegałam, czy gdy pływałam, itd. I wtedy to podwójna męczarnia. Owszem znajduję często przyjemność w zmęczeniu się ćwiczeniami. Ale to nie tak, że "muszę, bo się uduszę". Bardzo dobrze odnajduję się siedząc w domu, ale za to dając pożywkę umysłowi.  
Dlatego tak często trudno nam było i jest porozumieć się w tym wątku. Bo mam zupełnie inne potrzeby i czym innym jest dla mnie aktywność. 
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
13 kwietnia 2020 14:52
Ascaia zaznaczę tylko, że pisałam tu o aktywności fizycznej, a nie o całokształcie życia 😉

Jasne, że ludzie są różni. Ja np nie lubię robić rzeczy, których nie lubię. Gdybym nie lubiła się ruszać to pewnie bym się nie ruszała. Dlatego nie przemawiają do mnie argumenty dotyczące ćwiczeń w domu, bo po prostu nie sprawia mi to żadnej radości.
smarcik, piateczka! Znam ten bol, jestem team 7-23 poza domem, i wez tu teraz ogarniaj. Ruszac sie w domu nienawidze i tyle.

Mam chwytotablice i konia, jaram sie targaniem siatek z sianem 🤔wirek: mimo auta chociaz po zakupy chodze z buta z plecakiem. Albo chodze bez sensu po pustym miescie.  Dalabym sie pokroic za wypad w gory czy skaly 🙁 

Ja się osobiście :
Elegancko! Światło światłem ale jak nie ma kresek tylko tłuszczyk to i super światło nie pomoże.
Ascaia co ludzie, to opinie - dokładnie! Ja w sumie w domu też lubię siedzieć, ale mam takie momenty, że muszę iść biegać  😁 po prostu w danej chwili to jest moja największa potrzeba - biegać, nie myśleć, wietrzyć głowę po prostu. Bardzo mi to pomaga na równowagę psychiczną, uwielbiam stan po treningu - ciało zmęczone, umysł +1000 do zadowolenia 🙂
W domu nie lubię ćwiczyć, ale skupiam się teraz na treningu uzupełniającym (minibandy, piłka lekarska, hantelki), więc coś tam sobie macham.
Ale nic nie daje mi takiego kopa energetycznego jak wysiłek na świeżym powietrzu  😅

Wczoraj pojechaliśmy z TŻ na rowery. Ostatni raz siedziałam na rowerze 5 lat temu i to było leniwe zwiedzanie małej wysepki na wakacjach... No to wczoraj dokręciłam 40km z średnią prędkością 22km/h  😂  zaorałam się maksymalnie, ale tego właśnie mi było trzeba!
Kolebka masz jakiś fajny zestaw ćwiczeń z miniband? Bo u mnie leżą i się kurzą.
Narazie moje cw są mocno statyczne bo muszą być ciche, bo ćwiczę jak obok młody śpi😉
Jak będzie na stałe ciepło na dworze to młody będzie spał w wózku a ja sobie na dworku na macie będę ćwiczyć.
W niedzielę zrobiłam zestaw ogólnorozwojowy, wczoraj 10,5km po stawach i ręce, plecy i klatka. O dziwo zakwasy mam w nogach, a ręce i plecy jakby niećwiczyły 😉
Horsiaa mieć to mam, bo ćwiczyliśmy z nimi na treningach biegowych - jeden trening w tygodniu był na sali gimnastycznej, to sporo ćwiczeń wpadało 😉 także na sucho to ciężko opisać...

Zamierzasz coś biegać w tym roku, o ile się doczekamy zawodów  😁 ?
Horsiaa, Kołakowska ma dwa, albo trzy treningi z bandami. Na YT jest też kanał W Kondycji i tam jest sporo ćwiczeń właśnie z bandami. Tyle, że ma mało takich gotowych treningów.
busch   Mad god's blessing.
14 kwietnia 2020 15:26
Dziewczyny, bardzo dziękuję za rady  :kwiatek: chętnie bym coś zapalanowała, ale siedzę nad robotą po 12 godzin dziennie i później jedyne na co mam siłę to spanie  😵 nie sądziłam, że w czasie pandemii będę mieć tyle pracy (ale cieszę się że mam, bo przecież niektórzy nie mają wcale..).

Nie no, pracowanie po 12 godzin zmienia postać rzeczy, zwłaszcza jeśli się namęczysz umysłowo, to jestem w stanie w 100% zrozumieć i uwierzyć że nie ma czasu na ćwiczenie. Prywatnie uważam że ćwiczenie niewyspanym to często średni pomysł (no chyba że nie umiem zasnąć bo mam korbę w głowie  :hihi🙂, więc jak dla mnie odpuszczanie sobie ćwiczeń żeby się wyspać to dobry pomysł.

"Nie rozumiem", nie przemawia do mnie idea ruchu dla ruchu. Ruch jest sposobem, a nie celem samym w sobie. Jazda konna - bo jest kontakt ze zwierzakiem. To jest cel, a aktywność z tym związana jest przy okazji. Chodzenie po górach - bo widoki, bo przyroda, bo chęć przejścia szlaku i zdobycia szczytu. Rower - jako środek transportu. Itd. Aktywność tylko dla samego "ruszać się" jest dla mnie bez sensu, marnowanie czasu. Więc często męczy mnie psychicznie, jest zmuszaniem się. "Nie rozumiem" tego jak piszecie, że to Wam daje luz w głowie. Dla mnie to abstrakcyjne, bo moja głowa cały czas pracuje, czy gdy biegałam, czy gdy pływałam, itd. I wtedy to podwójna męczarnia. Owszem znajduję często przyjemność w zmęczeniu się ćwiczeniami. Ale to nie tak, że "muszę, bo się uduszę". Bardzo dobrze odnajduję się siedząc w domu, ale za to dając pożywkę umysłowi.  

Właśnie o tę przyjemność w zmęczeniu się ćwiczeniami chodzi, więc w sumie jednak trochę rozumiesz  😀. Myślę że procent ludzi, którzy regularnie "muszą, bo się uduszą" jest mały w społeczeństwie. Ja na przykład faktycznie czasami muszę, bo się uduszę i zaczynam biegać po mieszkaniu. Ale zazwyczaj jednak potrzebuję trochę silnej woli / przekonania samej siebie, żeby ruszyć cztery litery i załapuję bakcyla dopiero w trakcie treningu, często dopiero wtedy gdy wjeżdżają porządne ciężary i jest mi ciężko je dźwigać. Z drugiej strony wiem, że jeśli sobie odpuszczę, kiedy mu się nie chce, to wjeżdża mi to na psychikę w tym sensie, że zaczynam czuć taki bliżej niesprecyzowany niepokój (szczególnie podczas pandemii), który lubi narastać dopiero kiedy usiłuję iść spać. A kiedy nie umiem zasnąć, bo korba nie była rozładowana, to problem z każdym dniem się pogłębia - niewyspany człowiek to drażliwy człowiek itd. Więc często to nie jest tak że "chce mi się ćwiczyć", tylko bardziej czuję nieukierunkowane napięcie psychiczne i na podstawie własnych doświadczeń wiem, że minie kiedy poćwiczę. Jako ludzie ewolucyjnie nie jesteśmy przystosowani do długotrwałego napięcia psychicznego, więc relokowanie tej energii na ćwiczenia fizyczne (dużo naturalniejszy wentyl) to zdaje się w miarę dobrze zaakceptowany fenomen.

Kolebka masz jakiś fajny zestaw ćwiczeń z miniband? Bo u mnie leżą i się kurzą.
Narazie moje cw są mocno statyczne bo muszą być ciche, bo ćwiczę jak obok młody śpi😉


Może coś z insta mojej trenerki Ci podpasuje  😀. Z bandami np. taki zestaw opublikowała - pełny trening z gumami + ćwiczenia z masą ciała:
Instagramowy 1 plan
Instagramowy 2 plan
Instagramowy 3 plan
Dzięki dziewczyny.

Kolebka, tak chciałam startować. Na parę biegów byłam pozapisywana i większość odwołana. Liczę jeszcze na Ultrajanosik na koniec sierpnia, że może się uda. Trochę mi szkoda, bo miałam dość ambitne plany. A gdzieś za rok będę chciała w druga ciążę zajsc i znowu prawie dwa lata odpada 😉 może do 40 zrealizuje swoje biegowe marzenia  😁
Ascaia, a próbowałaś kiedyś czegoś w stylu mantry? Powtarzania jakichś czynnosci, ruchów lub słów aby osiągnąć spokój ducha lub inne przeżycia wewnętrzne? Odpowiem za Ciebie - oczywiście że tak, bo założę się że miałaś okazję odmawiać np. różaniec. I pewnie wiesz, że od innych modlitw, które zapewne się dogłębnie przeżywa, on ma właśnie inne cele osiągane właśnie tym "klepaniem" (mam nadzieję, że nie obrazisz się za laicki język). W wielu kulturach, religiach, cywilizacjach są takie czynności, od różańców, zdrowasiek, przez mantry tudzież nieznane mi nazwy modlitw żydowskich podczas tego słynnego kiwania się, przez śpiewy przy pracy szwaczek, czy kobiet w polu (charakterystyczne jest powtarzanie w kółko zwrotek albo refrenów), aż do właśnie wspominanego wielokrotnie osiągania stanu bezmyslenia lub odwrotnie - dochodzenia do spokoju umysłu lub wpadania na fajne pomysły przy bieganiu lub innym powtarzalnym, miarowym ćwiczeniu. Przy różnych skomplikowanych urozmaiconych treningach tak mocno i fajnie na umysł nie wpływa, oprócz oczywistego wyrzutu endorfin z powodu zmęczenia i satysfakcji z osiągnięcia zamierzonego celu. W bieganiu pewien urok jest właśnie w tym rytmie, powtarzalności,może to działa tylko na osoby podatne na hipnozę? Albo na takie, które maja jakiś problem, same nie umieją uciszyć umysłu? Nie wiem. Powiem Ci, że jak nie wyprobujesz wbiec się w taki stan biegowej hipnozy, to nigdy nie zrozumiesz. A jak zatrybisz, to zatęsknisz.

Piszę z taką emfazą po pierwszym w tym roku 8,5km  🏇
busch   Mad god's blessing.
14 kwietnia 2020 20:32
kenna, super, gdzie przebiegłaś te 8,5 km? 😀 Ja przyznam że w niedzielę się złamałam i wyszłam pobiegać, biegałam wkoło swojego bloku (nadal nie oddaliłam się od swojego mieszkania na dalej niż 1 km :hihi🙂. Za bardzo bałam się policji żeby jeździć rowerem 🤣. Było fajnie, mamy na blokowisku dużo zieleni, trawniki z kwiatkami, kwitnące drzewa i krzewy 😀. Było bardzo mało ludzi, tak naprawdę minęłam się tylko z sąsiadem z klatki (i tak regularnie go mijam jak wyprowadza psa), a tak to widziałam ludzi z daleka jak sobie wypoczywali na balkonach. Zrobiłam w ten sposób 3 kilometry.

Co do uciszania umysłu, to bieganie jakoś mi go nie ucisza ale daje czas na takie spokojne rozmyślanie do rytmu ulubionej muzyki. Za to świetnie mi ćwiczenia siłowe uciszają umysł, zwłaszcza kiedy walczę z ciężarem stanowiącym dla mnie wyzwanie - nie ma za bardzo czasu na rozmyślanie kiedy jestem skoncentrowana na prawidłowej formie, oddychaniu, liczeniu powtórzeń i pilnowaniu odpowiedniego tempa. Najlepiej wchodzę we flow przy ćwiczeniach wielostawowych typu przysiady, martwe ciągi czy wyciskanie na ławce.
busch, ja mieszkam na wsi (nieee, w ogóle nie w lesie, przecież jest zakaz wstępu do lasu) do najbliższej wioseczki i z powrotem, ale nie po swoich śladach, tylko takie kółko, to daje około 4,5km. Więc sobie zrobiłam te kółka dwa. Nie spotkałam ani jednego człowieka ani z bliska, ani z daleka. Tylko pies jeden wielkości połowy mojego najmniejszego kota mnie obszczekal, ale jak zobaczył, że nie zaszczycam go uwaga, to się zawstydził i zamilkł (nieee, wcale nie biegałam po lesie, przecież jak ktoś mieszka w dziurce 500x500m we wnętrzu parku krajobrazowego, to ofkors nie wchodzi do lasu, musi fruwać).

Respect dla Tunridy za robienie tych zdjęć z samowyzwalacza podczas biegania. Nie mogłam ustrzelić ani odpowiedniej odległości, ani odpowiedniej fazy biegu, no niefotogeniczna jestem na maksa haha Jedyne zdjęcie, na którym w ogóle wyszłam wygląda, jakbym stała na jednej nodze  😂
Hahahaha  😂
Wiesz, u mnie to już lata praktyki. No i zaczęłam od robienia sobie zdjęć na koniu w trakcie jazdy. Więc fotka jak biegnę, to pikuś.

Co do biegania- wiem że najlepiej wyglądam kiedy smartfon stoi na wysokości pasa. I najkorzystniej wyglądam bokiem. Więc kiedy już ustawię telefon na dany obszar, to od razu robię więcej ujęć. Włączając migawkę, słyszę jej dźwięk odliczania. Wraz z nią liczę sobie do 5, starając się w kluczowym momencie być bokiem na wysokości obiektywu.
Dajesz radę.

Mnie  bieganie ani nic nie wycisza, ani nic ze mnie nie schodzi, żadne napięcia. Ani nie czuję narastającego niepokoju że muszę, muszę zacząć się ruszać. W ogóle nie wiem o czym mówicie.  😉
Ja zawsze biegnę z ukochaną muzyką na uszach i kontempluję świat. Albo sobie wyobrażam że jestem wojowniczką wikingiem z tarczą i mieczem na plecach i lecimy w szeregu całą ekipą przemieścić się z 50 km. I jak to sobie wbiję, to po prostu lecę jak automat. I kontempluję świat.
Za to ja raz biegałam z muzyką i po 2km dałam sobie siana  😂   za bardzo mnie to irytowało.

Grażynka z rowerem  😎   fajnie było, nie powiem! Tylko tyłek nadal czuję  😁
kolebka-- bo ty się zwykle skupiasz na wyniku. I nie dziwię się, że wtedy muzyka irytuje. Gdybym miała ścisły plan biegania i robiła to jako trening, to muzyka by pewno rozpraszała.
Tak właśnie swego czasu biegałam na bieżni, że miałam swoje plany, interwały, przerwa na wyrównanie tętna itd itp. Wtedy absolutnie BEZ muzyki. Bo dla mnie wtedy bieganie było treningiem, pracą i w jakimś sensie byłam na tym skupiona.
Ale kiedy moje bieganie jest zwykłym rekreacyjnym, dłuugim wybieganiem na luzie, to muza jest niezastąpiona.  😉
kenna, brawo! (za te 8,5 km)

Pewnie, że odmawiałam różaniec, ale... nie lubię. 😉 Też mnie "drażni" i wcale nie umiem się wyciszyć. Modlitwa w jakiej się "zatapiam" ma jednak zróżnicowaną formę, najlepiej śpiewaną, ale też nie monotonną. Jak za długo coś powtarzane, to zawsze zaczynam tworzyć, dokładać drugi, trzeci, czwarty głos... Ja się takimi mantrami nie uspokajam, tylko nakręcam wewnętrznie "nosz kurde, dalej, inaczej, ileż można to samo, zróbmy coś!" 😉 I zaczynam kombinować. Do tego jeszcze bardziej wyostrza mi się wtedy słuch i różne dźwięki zaczynają drażnić, do tego stopnia, że czyjeś oddychanie jest irytujące dla ucha.

Umysł umiem tylko oderwać od codzienności, przekierować na inną rzeczywistość - czyli albo książka, albo film. Wtedy rzeczywiście się zapadam w świat przedstawiony danej historii. Albo skoncentrować na aktywnym działaniu - np. przy kontakcie ze zwierzętami, robienie mebli, prace ogrodnicze, pisanie tekstów, etc.
Monotonia mnie wkurza i zabija wewnętrznie. 😉

Próbowałam w życiu biegać to nie dość, że regularnie dostawałam kolek, do tego bolały kolana, to jeszcze właśnie umysł mi się nudził i się wkurzałam w środku. Tak samo jak próbowałam chodzić na basen i to też nuuuuuuda jak flaki z olejem i tylko patrzyłam na zegar kiedy już mogę sobie pójść do ciekawszych zajęć.
Taką monotonię ćwiczeń serwuję sobie na biegaczu czy rowerku stacjonarnym - ale żeby nie dostać wkurwa to zawsze robię to oglądając seriale.
tunrida z tym wynikiem to różnie, bo zależy po co idę biegać - luźne wybieganie czy mocny trening. Tak czy siak, muzyki nigdy nie lubię, nawet jak lecę sobie luźno i nie patrzę na zegarek (bo easy run tak się robi! klepiesz i nie patrzysz jakie tempo 😀), wolę sobie z TŻ gadać. Ostatnio biegamy tylko razem, więc jest śmiesznie i gadamy o pierdołach maksymalnych  😂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się