Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

- im częściej wchodzisz na dietę, tym toporniej organizm na nią reaguje !! Tym dłużej trzeba czekac, by COKOLWIEK ruszyło ( bo się organizm przyzwyczaja, pamięta, że co jakiś czas jest dla niego "głodówka"😉
- wcześniej miałaś aeroby, teraz nie masz! Według mojej trenerki ćwiczenia siłowe ( czy wasza ścianka, bo tym ona będzie) NIE spalają tkanki tłuszczowej. Spalają ją interwały ( mało kto umie je robić prawidłowo) i aeroby TLENOWE ( tuptanie , rowerek, orbitrek)
- jesteś starsza, metabolizm się zmienia
- miewasz wpadki ( mimo, że kaloryczność utrzymana, to podobno może to zaburzać ketozę w którą mamy wejść!- słowa trenerki. Dlatego jej zdaniem KAŻDE odstępstwo od diety może skutkować brakiem efektu.) Jej dieta JEST SKUTECZNA u każdego! Ale jej zalecenia sa takie: zero glutenu, zero nabiału, zero cukru- cukier prostu RAZ dziennie w niedużym owocu. Masakra, prawda? Ale DZIAŁA!
To z tego co jem to by zostały warzywa i kasza gryczana  😵 miecho raz na tydzień. Przy moim braku chęci do stania przy garach dłużej niż 15 minut co drugi dzień - nie do zrobienia. Dziękuję za rady, może nie widać, ale doceniam i na pewno popróbuję coś pozmieniać.
białko to: mięso ( ja głównie smażę kurczaka i indyka), jajka, odżywka białkowa !, ryby ( łosoś wędzony, tuńczyk w wodzie) (pozwoliła z łaską raz w tygodniu twaróg)
węgle złożone- ryż i ...chyba kasza jaglana, ( wafle ryżowe)
tłuszcze- orzechy, oleje do smażenia
No niestety. Nie da się nie stać przy garach! Też nie lubię, nie mam czasu! Nie umiem zrobić nic sensownego! Ale mimo wszystko..zmusiłam się, żeby sprawdzic, czy dieta zadziała. A że zadziałała REWELACYJNIE, to ... stoję przy tych garach. ( w sumie to mało stoję, bo to się w dużej mierze samo robi, no ale niestety..czas muszę poświęcić. I ciągle robić zakupy. I ciagle pamiętać i kontrolowac czy mam składniki w lodówce). Niestety. No ale..mam efekty, więc...coś za coś
magda, wydaje mi się, że strasznie się szarpiesz co Cie dodatkowo frustruje. Masz ciągłe poczucie bycia na diecie jednocześnie nie do końca ją trzymając i chyba wpadłaś w pętlę. Jeśli nie ma efektów to trzeba coś zmienić. Robiąc ciągle tak samo nie da się osiągnąć innych rezultatów, to tylko powielanie błędu. Być może kiedyś wystarczyły drobne korekty żeby chudnąć, ale z tego co rozumiem mogłaś sobie wtedy pozwolić na więcej aktywności. Teraz okoliczności się zmieniły, więc trzeba zmienić podejście. Wydaje mi się, że Twoim największym problemem jest głód w Twojej głowie, tzn. nie taki fizyczny tylko na zasadzie niezaspokojenia ochoty na coś. Ja bym się na tym skoncentrowała, jedzenie to tylko jedzenie i tak trzeba do niego podchodzić. Oczywiście posiłki komponować tak, żeby te ochoty zaspokajać jeśli tylko się da, ale też nie dać się temu ponosić.
I nie możesz jeść samych warzyw. 🙂 Ja mam makro rozłożone mniej więcej białko 35%, węgle 35%, tłuszcze 30 %. Nie wiem czy każdy ma tak, mi to jak widac pasuje.
Wkleję fotkę z dzisiaj pudełek. Jak widać lecę na łatwiznę
- paczka ryżu ugotowana i rozdzielona na 3 posiłki
- mieszanka chińska warzyw usmażona i rozdzielona na 3 posiłki  ( zostało trochę fasolki szparagowej gotowanej z wczoraj, to dorzuciłam)
- pierś z kurczaka usmażona i podzielona na 3 posiłki (bo na śniadanie białko to 3 jajka smazone)
- na drugie śniadanie dorzucone 25 gram orzechów
Warzywa smażą się same, ryż gotuje się sam, przy mięsie trzeba postać żeby nie spalić. Idzie żyć. Nie stoję długo przy garach. No ale jakieś poświęcenie to jest.

Meise, i co, był grany głowolog? W ogóle opisz troszkę więcej ten swój wyjazd :kwiatek: A na koniki jeszcze chodzisz? :kwiatek:

Magda, przytulam! Widzę, że bardzo się frustrujesz! 🙁 Nie poradzę z dietą, bo sama nie trzymam (sugar dalej wchodzi jak złoto...), ale trzymam kciuki, żeby w końcu zaskoczyło!

amnestria,Ale z drugiej strony nadal uważam, że jeżdżąc 1-2x w tyg w tereny czy na placu, ale jeżdżąc bez jakiegoś zacięcia na ciężkie treningi i nowe elementy uj to te nogi aż tak nie puchną, jak u ujeżdżeniowców jeżdżących codziennie, albo mających w treningu kilka koni. Ty przecież teraz jeździsz na maksa intensywnie i trudne elementy, ciężkie treningi.
Btw, kiedy mogę wpaść w odwiedziny Ducha-dresażysty 😀? Przejeżdżam obok was teraz 😉

Cri anytime! Jeżdżę 4-5x w tygodniu (z czego 2x to trening z Trenerką), na 2x kolejne wsiada Trenerka na Duszka. Teraz wyjeżdżam w Beskidki połazić, ale od poniedziałku cisnę. Ty jeździsz w jakie dni? Weekendy czy różnie? Byłam u quanty w stajni wczoraj, cudna jest! 😍
Nie jem samych warzyw. Przykładowy jadłospis:

śniadanie ok 6
kanapka z awokado, humusem, sałatą (ew. ogórek też)
banan
1 orzech brazylijski

2 śniadanie ok 9
sałatka z groszkiem ptysiowym i 20 g majonezu (sałaty, kawałek buraka albo marchewki, rzodkiewka, szczypiorek - zależy co mam akurat)

lunch ok 13
szpinak z ryżem i tofu, maks łyżeczka oleju z pestek winogron (albo np pierożki goyza jak nie zdążyłam ugotować nic, albo zupa gęsta, gołąbki...) 

podwieczorek ok 16
czasem śliwki, czasem np 2 wafle ryżowe z masłem orzechowym i miodem

kolacja ok 19-20
pół bułki i 2 jajka na miękko

Dziś miałam na obiad kaszę z grzybami i tymiankiem i do tego buraczki na ciepło. Smaczne, ale jak o tym myślę to mi się wstręt do jedzenia włącza. vanille, ja jestem żarłokiem i MAM problem z jedzeniem. Jak jest coś na co naprawdę nie mam chęci tego dnia to nie zjem choćbym nie wiem co. A jak zjem to i tak będę głodna. Nie przeskoczę tego, próbowałam i no nie jestem w stanie. Musi mi smakować.
Wiem też że powyższe jest do poprawy, bo np groszek i majonez mogłabym zmienić na pestki i orzechy, a śliwki na coś nieowocowego. Ryby lubię, ale rzadko je np na obiad kupuję, bo w pracy jak odgrzeję to pół biura zasmrodzę. Raz na 2-3 dni wpada batonik kinder czekolada albo kawałek ciasta- biorę mały, taki na 4 gryzy. Skończę owoce, groszek i majonez to nie będę kupować nowych tylko czym innym zastąpię.
magda, wiesz co, batony i ciasta co drugi, trzeci dzień i ten groszek ptysiowy plus majonez no nie brzmią jak dieta 😉 Jeśli mam być szczera, to nie dziwię się, że nie chudniesz. W sensie w takiej diecie nie ma nic złego, ale jeśli celem jest redukcja to po prostu nie ma prawa się udać.
Przytaknę Averis. Poza tym mały batonik... Mały nie mały, a pewnie ze 200 kcal ma. Masło orzechowe, orzechy - to też tłuste skurczybyki, a majonez to od razu powinien trafić do kosza 😉
Meise, i co, był grany głowolog? W ogóle opisz troszkę więcej ten swój wyjazd :kwiatek: A na koniki jeszcze chodzisz? :kwiatek:


Dzisiaj idę na 16. Bardzo się denerwuję. Zamierzam rozgrzebać największą traumę mojego życia... na samą myśl brakuje mi oddechu...  🙁

Co do wyjazdu to chętnie opiszę co nieco  😍

Otóż miał on miejsce w Górach Stołowych, które totalnie skradły mi serce! Spotkało się 18 obcych sobie kobiet, każda z innych stron i gadały, gotowały (wegańsko!), śmiały się i płakały, łaziły i biegały po górach, malowały obrazy, jadły, piły, tańczyły, szukały wilków, biegały boso po łące o świcie we mgle i... były blisko. 18 obcych kobiet, które przy wyjeździe płakały jak bobry... Poznałam tam forumową Forkate, z którą byłam w pokoju (jak jakimś cudem to czytasz, to ślę całusy!!!)  😀 Cudowna dziewczyna, szkoda, że już się w ogóle na r-v nie udziela...

Chyba ten wyjazd był trochę przyczynkiem, żeby zająć się swoją głową. Co mi z szarpaniny z własną fizycznością, jak pod kopułą mam koszmarny bajzel i nieprzepracowaną traumę sprzed wielu, wielu lat.
Trzęsę się jak o tym piszę. Nie wiem czy zaufam tej kobiecie na tyle, żeby jej to opowiedzieć.

Na konie znowu nie chodzę, bo... ciężko mi zadzwonić i umówić się  🤔 ja jestem naprawdę dziwna w tej kwestii... ciągnie mnie do tych koni jak nie wiem, ale robię wszystko, żeby jednak nie pojechać...

kolebka, świetna jest ta rozpiska! Pożyczam buty biegowe od mamy i ją testuję 😀
Meise, trzymam za Ciebie kciuki
Meise, trzymam za Ciebie kciuki


Dziękuję!
Jezu, aż mnie dławi. Muszę o tym nie myśleć, bo jeszcze gotowa jestem odwołać sesję. Ale mnie to stresuje...

Meise, ja sobie zawsze myślę, że np. jutro o tej porze już będzie dawno PO. Spróbuj myśleć o tym jak najmniej, nie podchwycaj tej myśli. Niech sobie przepłynie przez głowę ale nie rozgrzebuj, nie pisz scenariuszy, nie próbuj ubierać w słowa. Będę o Tobie myśleć, dasz sobie radę
Meise, ja sobie zawsze myślę, że np. jutro o tej porze już będzie dawno PO. Spróbuj myśleć o tym jak najmniej, nie podchwycaj tej myśli. Niech sobie przepłynie przez głowę ale nie rozgrzebuj, nie pisz scenariuszy, nie próbuj ubierać w słowa. Będę o Tobie myśleć, dasz sobie radę


vanille, dziękuję za ciepłe słowo  :kwiatek:
Ja wiem, że jutro już będzie po. Ale potem będzie kolejny tydzień, miesiąc, może rok... dawno temu mi powiedziano, że kwalifikuję się na kilkuletnią terapię. Od tamtego czasu jeszcze więcej bardzo złych rzeczy się wydarzyło. Ale muszę iść. Jak teraz stchórzę, to chyba już nigdy się nie zbiorę 🙂
Wiesz co, ja rozumiem stres przed mówieniem. Tzn sama nie lubię o sobie opowiadać, nie lubię mówić o swoich problemach, ciężko byłoby mi mówić o jakichś zaszłościach. Ale moja przyjaciółka, która jest pod tym względem taka sama jak ja (albo jeszcze gorsza) chodzi na terapię od roku i jest zachwycona. Szła z duszą na ramieniu, jak Ty, a teraz jak coś złego dzieje się w życiu to czeka do środy w napięciu, żeby iść na sesję i się wreszcie wygadać. O kończeniu terapii nawet nie wspomina, a założenie było takie, że idzie tam tylko na chwilę.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
11 października 2018 09:51
Meise nie sugeruj się głupotami - to czy kwalifikujesz się na terapię i ile ona będzie trwać powie Ci tylko psychoterapeuta, i to raczej nie od razu  :kwiatek: Pierwsze spotkanie jest zupełnie niezobowiązujące, pomyśl o tym jak o pierwszej randce - jak będzie źle, to zawsze możesz tam nie wracać  🙂 Ale sama zobaczysz, że z czasem takie rozmowy z obcą osobą naprawdę zaczną pomagać, po prostu poczujesz się lżej  🙂 A czy zajmie to 5 spotkań czy 5 lat - nikt nie jest w stanie tego określić, dopóki nie spróbujesz.
Ja wiem, że to tylko pierwsza niezobowiązująca sesja, ale ciężko będzie wyjść ze swojego bagienka, w którym się już zagrzałam  😉

Dzięki dziewczyny!!
O tą kilkuletnią sesję zaproponowała właśnie psychoterapeutka, ale nie wróciłam do niej już nigdy więcej...
Meise, podziwiam Cię! Pewnie też powinnam się przejść (mam duże poczucie niedowartościowania i ciągle wydaje mi się, że w czymś nie jestem dość dobra), ale jakoś to odwlekam. Więc PODZIWIAM! Za pierwszy krok, za to że zaczynasz działać 🙂 Będę wirtualnie przesyłać dużo dobrych fluidów jutro :kwiatek: :kwiatek:


pees - woooow! to ja myślałam, że to jakiś sportowy wyjazd/obóz, a to jakieś holistyczne zajęcia dla ciała i duszy! Brzmi bajkowo wręcz!
Ja też powinnam ale póki co nawet nie muszę się specjalnie wysilać by szukać wymówek. Kiedyś się zdecyduje ale jeszcze nie ten moment. A wyjazd faktycznie brzmi super :-)
Meise, podziwiam Cię! Pewnie też powinnam się przejść (mam duże poczucie niedowartościowania i ciągle wydaje mi się, że w czymś nie jestem dość dobra), ale jakoś to odwlekam. Więc PODZIWIAM! Za pierwszy krok, za to że zaczynasz działać 🙂 Będę wirtualnie przesyłać dużo dobrych fluidów jutro :kwiatek: :kwiatek:


pees - woooow! to ja myślałam, że to jakiś sportowy wyjazd/obóz, a to jakieś holistyczne zajęcia dla ciała i duszy! Brzmi bajkowo wręcz!


Dzisiaj idę :P na 16-stą 🙂

Co do wyjazdu to fajne było, że nie był to żaden feministyczny zlot czarownic, ani psychoterapia i było to zaznaczone na samym początku. Trzeba było po prostu BYĆ 🙂 bez pc, bez telefonu (w ciągu dnia, wieczorem oczywiście każda się kontaktowała z rodziną). Cudownie!

Dziękuję kochane za wsparcie, dobrze wiedzieć, że ktoś za mnie trzyma kciuki 🙂 rodzinie mówię, że mam lekarza, na razie nie chcę, żeby ktoś wiedział...
Upsi, to dziś, dziś o 16! 😀
A mi psycholog powiedziała, że nie muszę. I nawet jeśli mam coś, co można by przerabiać, to ona widząc jak sobie radzę a właśnie sobie radzę, to nie widzi sensu. I druga psycholog, która gada czasami z moim młodym, też nie widzi potrzeby spotykania się ze mną. U mnie sprawa krótka, kawa na ławę, otwarcie, wprost i do rzeczy. Tak robię i tego oczekuję. Wie, że ja podchodzę do sprawy zadaniowo, więc wyłożyła co miała do wyłożenia i kazała nad tym pracować. Jeśli będę nad tym u siebie pracować, efekty powinnam zobaczyć w zachowaniu młodego. I też nie widzi potrzeby gadania ze mną.
I o. Psycholodzy mnie nie chcą.  😂  Co nie znaczy, że mam równo pod kopułą. Ale chyba se ze wszystkim poradziłam tak, że oni nie widza potrzeby się wtrącać w mój świat.
tunrida u mnie to samo. 😉 Byłam trzy razy, kobitka stwierdziła, że nic niepokojącego u mnie nie widzi, na pewno nie depresję, że mam dużą samoświadomość i umiejętność werbalizowania swoich emocji. Mam objawy nerwicowe ze stresu, ale na wnikliwą psychoterapię nie ma zapotrzebowania. Łykam ten Citabax serotoninowy w najmniejszej dawce tak w sumie eksperymentalnie i zobaczymy czy da mi większą odporność przy zbliżających się większych projektach. 


Na konie znowu nie chodzę, bo... ciężko mi zadzwonić i umówić się  🤔 ja jestem naprawdę dziwna w tej kwestii... ciągnie mnie do tych koni jak nie wiem, ale robię wszystko, żeby jednak nie pojechać...


Oj, nawet nie wiesz jak to rozumiem. Tęskni się, śni nocami a jak przychodzi jechać to żołądek w supeł się skręca.
Trzymam kciuki za Ciebie.
tunrida, zaplułam monitor 😀 Obyśmy wszystkie doszły do takiego momentu, że nas psycholog nie chce oglądać 😁
Meise, super! Trzymam kciuki. U mnie terapia była wybawieniem. Bez niej nie wiem, gdzie bym była! Chodzę dwa lata i nie wiem, kiedy skończę 🙂 Dodam, że pierwsza terapeutka też była porażką, więc nie poddawaj się! To najlepsza decyzja, jaką mogłaś podjąć.
Tylko zwróćcie uwagę na ilość! 20 g majonezu to jest mała łyżeczka. Groszku też te 20 g - czy on jest aż tak gorszy od białego chleba? Chleb i bułki jem razowe np. Batonik kinder czekolady ma 75 kalorii. TAK, WIEM że nie powinnam tego jeść, ale nie uważam że jest to aż taki brak diety. Orzechy np niskokaloryczne nie są, ale są bardzo zdrowe i zalecane. Nie da się jeść tylko niskokalorycznie, a w moim przypadku nie da się jeść w 100% zdrowo. Zmienię co będę potrafiła, ale nie widzę szans bym nie miała 'wpadek' wcale.
Mam zły dzień i tyle. Idę robić swoje dalej.
Bo to zależy i od tego, czy nam ze sobą dobrze w życiu i czy jesteśmy szczęśliwi, czy nie. Ja wiem jakie mam wady, wiem co teoretycznie mogłabym zmienić w swoim życiu, podejściu ( tu zaczęłam pisać długi post o matce, ojcu bo o sprawach osobistych z mężem tutaj na pewno pisać nie będę itd, ale...kogo to interesuje? I tak za dużo gadam o sobie bo jestem egoistką a za mało się przejmuję Wami i za mało wam poświęcam uwagi. Więc skasowałam wypociny które zaczęłam produkować)
Jeśli nam jest DOBRZE i jesteśmy szczęśliwi, to ... wszystko ok. 🙂
Jeśli nam jest źle ale wiemy co trzeba zrobić by było ok i to robimy i się poprawia- jest ok.
Jeśli nam źle, ale nie wiemy co zrobić albo nie wiemy jak to zrobić, albo w ogóle nei wiemy czemu nam źle- psycholog.
Ja też mam ogromną samoświadomość siebie. Naprawdę. Ale ja po prostu nie potrafię się wygrzebać. Jedna rzecz zaważyła na całym moim dorosłym życiu. I czasem się boję, że już nigdy nie będę normalna. Bo ludzie po czymś takim nie dochodzą już do siebie. Ale ja też trzymam za siebie kciuki. Ale boję się.

Ascaia, to jest nas dwie 🙁

Averis, dziękuję. Takie słowa dodają otuchy. Bo mi bardzo ciężko uwierzyć w terapię. U kilku psychoterapeutów ja wiedziałam wszystko o sobie i im to wyłożyłam. Oni nie mieli żadnych spostrzeżeń, bo ja już wszystko wiedziałam. A oni nie potrafili nic z tą wiedzą zrobić... i teraz boję się, że też będzie tak samo  🤔
tunrida, zgadzam się. Ja jestem chyba na końcówce terapii. Bo w końcu zaczynam żyć tak, jak zawsze chciałam. Dodałabym bym jeszcze, że psychoterapia przydaje się też wtedy, kiedy wiesz, co jest nie rak, chcesz to zmienić, ale się boisz.
magda- majonez ma 130-140 kcal. Ok. Tylko patrz...gdybyś zamiast tego zjadła np 500 gram fasolki szparagowej ugotowanej ( ma TYLE samo kalorii) to może byś się najadła i nie była głodna? Wiem jak to jest, kiedy MUSISZ zjeść coś co lubisz i na co masz ochotę, wiem, znam to. Ale uwierz mi, że podejście i nastawienie ma znaczenie. 🙂 Bujałam się wczesniej tak jak ty, ale odkąd się nastawiłam wewnętrznie inaczej- idzie mi odchudzanie lepiej!
Nie było mi lekko! mam trudny charakter. Ile ja tu klęłam, że trenerka mi dietę głodowa rozpisała, że za mało kalorii, że głupia. Że nie pozwala podjadać po treningu, że nie pozwala glutenu i nabiału. A ja przecież WIEM, że mogę. Odkąd spuściłam z tonu i nie stoję w opozycji buntowniczej, tylko ze zwieszonym łbem wykonuję rozkazy- schudłam.

ps- ja nie mówie, że tu się wszystko rozbija o ten majonez, czy o batonika, bo może nie i może masz rację! Tyle, że cos ci tam szwankuje i jest nie tak, skoro odchudzanie nie idzie. A jak nie idzie, to się idzie do specjalisty po pomoc. 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się