Co mnie wkurza w jeździectwie?

wkurza mnie że wszyscy mi mówią co i jak mam robić na jeździe - nie mówię tu o instruktora, o osobach co mają większe doświadczenie czy się znają, ale kompletnych laików którzy i tak wiedzą lepiej bo "jazda konna to tylko siedzenie" albo "konia trzeba kopnąć żeby ruszył". I wkurza mnie że nawet jakbym stanęła na głowie to takim osobom nie przetłumaczę, że jest inaczej niż uważają.
Ostatnio wkurzyłam się strasznie kiedy ubierałam kask na jazdę koleżanka (dobrze jeździ, ma już jakieś doświadczenie z końmi) spytała się po co mi kask jak wsiadam na tak spokojnego konia - teoretycznie tego konia nic nie rusza, wielkie to jak beczka, niczego się nie boi, ale nie zamierzam ryzykować.
Riobrawo, a nie szkoda ci nerwow na ciskanie sie? No chyba ze jezdzisz zeby sie pofrustrowac, ja np nie😉 zdjelam z siebie presje, nie podbijam czworobokow, ale krzywdy koniowi nie robie🙂 jezdze na miare wlasnych mozliwosc i i mam z tego fun. ale owszem, doszlam do tego po ktorejs tam z kolei zalamce wlasnym antytalenciem, brakiem czasu i kasy na wiecej treningow😉 przyszedl do mnie wtedy ktos zupelnie z boku i przypomnial ze to miala byc dla mnie zabawa i radosc a ja plasnelam sie w czolo😉
Może źle mnie zrozumiałyście. Ja też przeżywałam chwilę zgrozy, bo wet nas olał, bo akurat "coś" robił. Raz ta chwila skończyła się śmiercią tragiczną, a jeden zastrzyk mógł zmienić bieg rzeczy... A to też było w centrum dużego miasta( nie Warszawy) w którym na dobrą sprawę było ok. 10 wetów, z czego trzech miało wolne, 2 chyba na serio było zajętych, a reszta nie odebrała po prostu. Raz uratował nas pobliski hodowca krów, który przyleciał ze swoją prowizoryczną apteką i dał kobyle zastrzyk który prawdopodobnie uratował jej życie... Chciałam raczej nawiązać do tego że nawet jak się ma weta to czasem i tak nic nie poradzi.  I to jest smutne..
Wkurza mnie syf który zostawia w stajni jedna z pensjonariuszek, jest nas tylko czworo, czyli można się dogadać bez problemu, a jednak.... wystarczy jedna fleja. Nosz kurde! jak wchodzimy z koleżanką do siodlarni, to miotłą idzie w ruch, no bo jakże, dziewczyna to co wniosła na buciorach, to zostawiła, nie mówiąc o walających się skarpetkach, owijkach itp. o stole nie wspomnę. Na myjce syf, zanim wprowadzamy nasze konie, miotła w ruch. Taśma zamykająca ostatni padok, na ziemi, wystarczy wiatr i koń który zahaczy o nią nogą i nieszczęście gotowe 👿. Ile razy można mówić, ja jej mówię, koleżanka mówi, właścicielka stajni, a tu jak grochem o ścianę :emot4:. Ja wiem że nastolatki nie zawsze kochają porządek, ale do jasnej anielki nie jest sama. Stoję w tej stajni 5 lat, przewinęło się parę osób, wszyscy jakoś zostawiali po sobie  porządek, a ta jedna ma to gdzieś. 
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
18 listopada 2013 17:14
a zapomniałam jeszcze o jednym: o "nie-instruktorach" prowadzących jazdy.
Mam na myśli 14-20-25 letnie (przedział jest na prawdę duży) osoby, najczęściej płci żeńskiej  😉 prowadzące jazdy bez uprawnień. Zazwyczaj są to osoby w miarę dobrze jeżdżące, dobrze zaprzyjaźnione z "prawdziwym" instruktorem.
Wyręczają go i przy okazji mają frajdę w nauce innych. Czują się ważne. Często wywyższają się, popisują przed innymi "koniarko-instruktorkami".

Oczywiście nie mówię, że jest to w każdej stajni. Ale pamiętam pół-kolonie w wakacje, w stajni niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Dzieci było zatrzęsienie. Grupy były podzielone na początkujące i bardziej zaawansowane. A z racji tego, że instruktor był jeden, grupę załóżmy początkującą prowadziła 17sto latka, która jeździła już tyle i tyle, nawet galopowała już  😲 Zdarzało się też, że lonże dla całkiem początkujących prowadziły trochę bardziej zaawansowane początkujące... Po prostu totalny chaos i brak rozplanowania.

Pamiętam też pierwszą umówioną telefonicznie pierwszą wizytę w innej, nieznanej jeszcze mi stajni. Wchodzę na teren stajni, w miarę ładnie i czysto, pieski jakieś latają między nogami, konie na pastwiskach, widać że ładne, wyczyszczone, dobrze wyglądające. Podchodzi do mnie na oko 15-16 letnia dziewczyna z niemałym trądzikiem, aparatem na zębach i szerokim uśmiechem i pyta się czy ja na jazdę. W tym momencie jeszcze niczego nie podejrzewając odpowiadam, że owszem, na jazdę, na godzinę taką i taką. Dziewczynka prowadzi mnie do boksu, zakłada kantar, wyprowadza konia, daje szczotki. Konia wyczyściłam, dziewczyna nawet nie sprawdziła czy dokładnie. Podała mi siodło, ogłowie zawiesiła na uchwycie.
Konia ubrałam, dziewczyna zaprowadziła mnie na ujeżdżalnię. Wsiadłam. Ustawiam strzemiona, jestem gotowa do jazdy. Dziewczyna wydaje polecenie żebym ruszyła stępem. Ja ruszam. Mówi żebym robiła wolty i pół wolty. Po ok. 10 min pytam się gdzie jest jakaś pani instruktor. Uzyskuję odpowiedź, że Ania wyjechała wczoraj w ważnej sprawie, wróci pod koniec tygodnia i że ta dziewczyna ją zastępuje...
Gdybym wtedy była starsza... Ale wtedy jeszcze mi to tak nie przeszkadzało. Ale teraz mnie to razi.
faith staram się tak myśleć, jak napisałaś. zgadzam się z każdym Twoim słowem🙂, tylko czasami, zwłaszcza jak wracam z jakichś zawodów w pięknej hali i napatrzę się na to wszystko tj.konie, trenerów, zawodników🙂, to mnie frustruje rzeczywistość . Po prostu męczy mnie, to że pieniądze determinują wiele spraw.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 listopada 2013 17:29
Watrusia, skarpetki i owijki do śmietnika. Skoro się walają, to nie są potrzebne. Wyrzucisz ze 3 pary, to zacznie je chować... na myjce zostawiony gnój, to przed boks. Aż się nauczy.
Strzyga, własnie to sobie zapowiedziałam, że tak będę robić, co do zostawiania syfu pod boksem, nie przejdzie, bo korytarz zamiatają właściciele stajni, no chyba że jest bardzo zimno lub pada, to czyścimy w korytarzu no i oczywiście już sami zamiatamy. Ale dobra myśl, może zamieść i wysypać na jej pakę...
strzemionko, ale co ci przeszkadzało? Instruktor nie może  mieć aparatu na zębach ani trądzika? Łysy też nie może być? Bo pewne - że nie musi mieć żadnych uprawnień. Natomiast 18 lat - tak. Ale to aparatu ani trądzika nie wyklucza.
Dociekam, bo moja córka pomagała w stajni jako instruktor. Jej umiejętności (tak srebro/złoto, jeździ od 7 roku życia) w zupełności wystarczają na prowadzenie kameralnej jazdy w 3 chodach i lonży. Rzecz w tym, że jest drobna i ma dziecinną buzię. "Towarzystwo" zaczęło się z nią liczyć dopiero gdy zobaczyli, że... samochodem przyjeżdża. Dopiero wtedy zaczęło się "proszę pani". Potem szybko okazało się, że są osoby, które chcą "tylko do niej".
Nie ma nic dziwnego w tym, że właściciel stajni nie prowadzi wszystkich jazd, tylko np. indywidualne, skoki. Praca instruktora dla początkujących to tak przeciętnie do 15 PLN za godzinę (a wszak to więcej niż godzina). Mało kto "poważny i poważany" zgodzi się pracować za taką (lub mniejszą, lub - żadną 🙁) kwotę. Natomiast krótkie info kto prowadzi jakie jazdy, prezentacja osób zajmujących się instruktażem (w praktyce) - przydałoby się w wielu stajniach.
Watrusia, skarpetki i owijki do śmietnika. Skoro się walają, to nie są potrzebne. Wyrzucisz ze 3 pary, to zacznie je chować... na myjce zostawiony gnój, to przed boks. Aż się nauczy.


Dokładnie to samo chciałem napisać. Najlepszy sposób na fleję.
RioBrawo to wtedy trzeba kopnac w drzewo, rzucic ze 3 grubsze slowa i jechac z koniem do lasu😉 albo wygalopowac glupie mysli🙂 nie kazdy moze byc Einsteinem/Dostojewskim/Kasparovem/Boltem/Jobbsem/Berbaumem 🙂 ale kazdy moze miec ucieszona jape z powodu swojej pasji😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 listopada 2013 17:48
Watrusia, to w wiaderku jej zostawić. Do takich ludzi tylko czynem. I najlepiej, żeby poczuli mega dyskomfort, wtedy robią mega awanturę, ale ogarniają. Więc jeszcze nie możesz się złamać, jak wpadnie w histerię.
kazdy moze miec ucieszona jape z powodu swojej pasji😉

to prawda! jak dzisiaj miałam, bo mimo deszczu, wiaaatru i zimna, wsiadłam i miałam super jazdę, fajny galop, koń zadowolony parskał i mimo początkowych myśli, co ja tu robię na tym wywiewisku🙂 ( śmieszne słowo...) po jeździe byłam b.szczęśliwa🙂
otototo😉 tak trzymac!
Strzyga,  oooooooo to dobry pomysł, na to bym nie wpadła. Dzięki za radę  :kwiatek:
Raczej nie wpadnie w histerię, bo mogłabym być jej matką z racji wieku 🙂. Ale dyskomfort poczuje.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
18 listopada 2013 18:06
Watrusia, żebyś się nie zdziwiła jakie gówniary potrafią być bezczelne 😀 W dodatku można zrobić regulamin, że każdą rzecz nie na swoim miejscu należy wykupywać 😀
RioBrawo chyba musiałam dojrzeć do patrzenia na takie sprawy w ten sposób. Kiedyś też bardzo chciałam jeździć sportowo, rozwijać się jeździecko, jeździć na zawody i coś osiągnąć. Długo mnie to frustrowało, denerwowało, ale niestety życie szybko mi pokazało, że możliwości, szczególnie finansowych brak. Miałam dwa wyjścia, albo frustrować się, wkurzać i unieszczęśliwiać siebie, albo zaakceptować to na co nie mam wpływu i polubić to co mi los daje. W sumie w zaakceptowaniu pomógł mi mój koń. Jest spełnieniem marzeń i jak tylko nachodzi mnie żal, że chciała bym więcej, przypominam sobie, że przecież mogła bym nie mieć ukochanego konia i szybko ten żal mi przechodzi 😉 Mój koń jest lekarstwem na frustrację. Doszłam do wniosku, że jeżdżę dla siebie, nie chcę nikomu nic udowadniać. Dodatkowo, mój koń jest dla mnie ważny i stwierdziłam, że nie chcę go stresować wyjazdami na zawody dla własnego kaprysu, za bardzo go lubię 😉
No może akurat w tym wypadku, nie doszłoby do pyskówki. A co do wykupywania, to za miesząc można by było konia utrzymać 🤣. Pozostanę z wywalaniem syfu do wiaderka i wyrzucaniu walających się części garderoby lub innych akcesoriów. Może dziewczę w końcu zrozumie to łopatologicznie.
Strzemionko, zgadzam się w pełni z Tobą, jazdy powinien prowadzić instruktor, a z braku instruktora w zastępstwie przynajmniej dorosły, odpowiedzialny i doświadczony jeździec.
I nie mówię tego z powodu, że mnie to razi, tylko niegdyś miałam praktyki w stajni, i miałam tylko sprzątać, karmić, wyprowadzać konie i pomagać w siodłaniu - skonczyło sie na tym, że 2 miesiace prowadziłam lonże lub jazdy w zastepie z początkującymi - nie mam ani żadnego świstka ani powołania do tego. Tak czy siak trener miał 'ważniejsze' sprawy niż klienci i nie interesowaly go żadne konsekwencje. Na wstępie zaznaczałam, że ja tam tylko sprzątam i nie jestem żadną instruktorką i jeśli komuś to nie odpowiada to proszę iść do właścicela i zarządać kompetentnej osoby 😉 nikt się na mnie nie poskarżył, ale źle sie czułam z myślą że moge kogoś źle nauczyć...
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
18 listopada 2013 18:48
halo, przeszkadzało mi to, że jazdy prowadzi osoba bez kwalifikacji, do tego nie mająca ukończonych 18-stu lat.
I w żadnym wypadku nie chodzi o wygląd - instruktor może mieć nawet tatuaż na czole.
Nie chodziło mi raczej o osoby o dużych umiejętnościach, na dobrym poziomie, mające duże doświadczenie jeździeckie, znające zachowanie koni itp.
Bardziej rozchodzi się o nastolatki, które ledwo co umieją zagalopować, a już prowadzą jazdę, czy lonże.
Aczkolwiek wolałabym aby było tak, że każdą jazdę ma prowadzić instruktor - i nie chodzi mi tu o zawodnika posiadającego klasę sportową w skokach czy ujeżdżeniu, tylko zwyczajnego instruktora rekreacji ruchowej ze specjalnością jazdy konnej po kursie.
Nie wiem co by było w sytuacji gdy na jeździe z taką piętnastką jakiś dzieciak złamał rękę, nogę, albo coś znacznie gorszego?
Ogólnie nie wiem jak to jest z tą odpowiedzialnością, ktoś ją chyba ponosi w takich przypadkach. I co wtedy? Instruktor, którego nie było na jeździe, a w jego zastępstwie jazdę prowadziła średnio początkująca dziewczyna? I do tego niepełnoletnia?
Strzemionko zgadzam się z Tobą zupełnie.
Co mnie przez wakacje zaszokowało: zabrała się ze mną (ze mą w sensie jednym autem) na spacerek w teren koleżanka, lat około czternastu, która dopiero uczyła się jeździć, ledwo stęp i kłus. I jakież było moje zdziwienie, kiedy niecałe dwa tygodnie później dowiedziałam się, że ona przeniosła się do innej stajni i tam na półkoloniach PROWADZI DZIECIOM LONŻE. No lol! Lonża to nie jest obtłuczenie dupy które może zrobić "bylektokolwie", tylko nauka podstaw, która moim zdaniem powinna być przeprowadzona rzetelnie...  No ale niestety w większości stajni jakie spotkałam takie akcje są na porządku dziennym. Z resztą pisałam już o tym w tym wątku jakieś pół roku temu. I potem te jeździectwo polskie ma jakoś wyglądać, jak w małych miejscowościach w co drugiej stajni małolata uczy.
Ciągle nie rozumiecie 🤔 KAŻDY pełnoletni, który prowadzi jazdy JEST instruktorem. Uprawnienia zostały zniesione kilka lat temu.
Kompetencje instruktora - rzecz inna. Oglądanie się na kursy IRR - bzdura.
Prowadzenie zajęć przez niepełnoletnich nie jest zgodne z prawem - odpowiedzialność poniosą osoby odpowiedzialne 🙂 - te, które do tego dopuściły, te, które były oficjalnie wpisane/domyślnie przyjmowane jako prowadzące jazdę.
BTW - córka ma dyplom fachowego kursu pierwszej pomocy 🙂.Natomiast gdy ktoś zgodnie z prawem pracował jako instruktor - czyli instruktorem BYŁ - to udowodnienie mu niekompetencji "technicznej" jest skrajnie trudne. Podejrzewam, że konflikt skończyłby się rodzajem ugody.
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
18 listopada 2013 19:52
Słyszałam o tej zmianie przepisów. Więc skoro prawnie nie ma czegoś takiego jak instruktor jeździectwa albo jest ale nie trzeba go mieć by uczyć dlaczego jak starałam się kiedyś o pracę w stajni, 7/10 właścicieli wymagało papier instruktorski? Skoro już nie trzeba?
Ich musiałabyś o to zapytać 🙂
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
18 listopada 2013 20:02
no tak, rzeczywiście  🙄
Może po prostu chcą mieć instruktora z papierami i tyle.  🙂
Instruktor z papierami to chyba lepsza opcja w razie wypadku ? Mniej problemów z ubezpieczalnią?


Mnie też strasznie wkurza syf. Jestem bałaganiarą, ale w stajni ma być błysk. Pierwsze co robię, jak przychodzę, to szukam swojego bacika, sprzątam kupy przy koniowiązie, zawijam szlauch, żeby się nie walał, myję kubki w zlewie, które zalazły już pleśnią, sprzątam miski po wodzie dla pieseczków i koteczków i innych zwierzontkuf. Do tego wiecznie walczę w zapchanym zlewem, bo przecież mycie miski z otrębami i siemieniem najlepiej przeprowadzić w siodlarni...
Problem braku papieru, mydła, płynu do mycia naczyń został rozwiązany, bo mamy teraz comiesięczne skladki po 5 zł (wczesniej jak  ja kupilam papier, to nawet nie zdążyłam podetrzeć sobie tyłka, już go nie było, ale kupić też nie było komu, może 2 osoby o to dbały, a było nas 6 ) ale i tak połowa nie płaci, bo po co. A  spróbuj przypomnieć na grupie na fejsie, że jest coś nie zrobione, to wojna na całego, że do portfela się nie zagląda itd.
A najlepsze jest to, że jak raz w roku ze względu na warunki atmosferyczne  zdarzy mi się wyczyścic konia w stajni, to ktoś mi wypomni, że zostało trochę piasku na korytarzu i tak nie może być (dodam, że jak wracam z koniem po jeździe to wszytko zamiatam....) .... banda wariatów.

A i ostatnio wkurzyła mnie moja podopieczna, bo tak jak o konia dba, tak o sprzęt nie za bardzo, strasznie roztrzepana jest, ja nie chcę jej matkować, wkólko przypominać, żeby z własnej inicjatywy siodło wyczyściła, żeby ogłowie przetarła, otrzepała ochraniacze z piachu lub posprzątała po sobie wilgotne chusteczki....przykro mi, że mój własny sprzęt za który płacę niemałą kasę jest nieszanowany.... niby obiecała poprawę, ale zobaczymy.
whisperer13, u nas w stajni najlepszym momentem na czyszczenie sprzętu jest dzień, gdy przyjeżdża kowal.
Nie wiem, jak u ciebie jego wizyty przypadają, ale możesz podsunąć taki pomysł swojej podopiecznej ;]
whisperer13, no właśnie nie - z tą ubezpieczalnią. Poza pracodawcą (bo tak sobie akurat życzy) nikt nie może domagać się kursów, bo takowe SĄ NIEPOTRZEBNE do pracy instruktora. I nie ma żadnych "papierów" - po prostu można ukończyć kurs specjalistyczny albo nie. Kursów można ukończyć wiele - zapewne zwiększając swoje szanse na rynku pracy, bo i pedagogiczny i pierwszej pomocy, i turystyczne różne. Ale żaden z nich nie jest konieczny - jeśli znajdziesz pracę. Osobiście wolałabym, żeby kursy były wymagane - ale takie jak kiedyś, kiedyś - gdy zrobić kurs IRR było naprawdę trudno, gdy IRR zostawało ze 20 osób rocznie maks na całą PL. "Swojego" IRR robiłam w systemie weekendowym prawie przez cały rok, ale to było głęboko w poprzednim stuleciu 🤣 Dziś "oficjalny" (a "śmieciowy"😉 tytuł instruktora tylko... szkodzi (jasne, są chlubne wyjątki), bo dysponujący nim zbyt często są przekonani, że są niepodważalnymi autorytetami, a podopieczni im Wierzą 🙁 A potem wychowany w bałaganie (umysłowym, praktycznym i... rzeczywistym 🙂😉 adept sam szkoli innych w identycznym duchu bezładu.
Rożnie przypadają, ona jeździ 2-3 razy w tygodniu, raczej kowala nie widuje. Ale czy to taki problem zostać po jeździe 15 minut dłużej ? Ja wiem, że wszystkim się spieszy do domu, ale.... no  właśnie ale..... pożyjemy, zobaczymy. Może wymyślę, jakaś karę ( jazda tyłem galopem bez strzemion hihihi )

halo no to może jaies stare informacje mam, ale słysząłam że ubezpieczalnie nie chcą takich osób ubezpieczać, co prowadzą bez papierów, pomimo deregulacji zawodów z 2010 r.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się