Wiedźminki - ezoteryka, parapsychologia, wróżby, itp

Sanna, nie no co ty! Nie jestem obrażona i mam nadzieje ze ty tez nie. Peace!  :kwiatek: Ja wręcz uważam ze poszukiwanie, watpliwości, zadawanie pytań, to cecha ludzi inteligentnych i ciekawych świata. Ja tez długo szukałam, trafiałam w rożne dziwne miejsca i robiłam rożne dziwne rzeczy. Od lat mam przyjaciółkę buddystke i zawsze jak ja prosiłam, zeby mi poopowiadala o buddyzmie, to nic kompletnie z tego nie rozumiałam i wydawało mi sie to wszystko strasznie skomplikowane. Pamietam jak pierwszy raz usiadłam w gampie na wspólnej medytacji i cały czas w myślach sie zastanawiałam 'co ja tu k*** robię?!'. 🤣 Ale podeszlam do sprawy ambicjonalnie i stwierdziłam, ze przecież nie jestem taka głąbicą by tego nie pojąć. Zawzielam sie i jakos pojęłam, chociaż nadal uważam, ze wiem bardzo niewiele i chyba zycia mi nie starczy, zeby poznać wszystkie nauki Buddy. A jak ktoś o coś pyta, to wole odsyłać do bardziej doświadczonych.
Ashtray  :kwiatek:  Ciesze sie, ze znalazlas swoja droge  😎 mam nadzieje, ze ja kiedys tez bede mogla tak napisac.. Budda chyba, podobnie jak Jezus, tez podchodzil z duza miloscia do wszystkich a swoja milosc rozciagnal na wszystko co zyje, nie tylko ludzi.. ?  :kwiatek:
Tak. Budda uważa, ze kazdy ma w sobie Buddę, tylko nie kazdy o tym wie. Zwierzęta tez.
Jutro mam spotkanie z szamanką 🙂 opowiem wam potem
Dodofon, trzymam za słowo!  😅

A w ramach poszukiwania knig: lista na lubimyczytac.pl
Kaprioleczka   Apocaloptimist.
19 maja 2015 22:23
Ok, myślę, że już czas.

Od kilku miesięcy prześladuje mnie ogromny pech. Codziennie sobie powtarzam, że przecież nie będzie źle w nieskończoność, ale prawda jest taka, że z dnia na dzień jest co raz gorzej. O ile trudno się złościć o rzeczy na które się nie ma wpływu, lub wynikają z własnej głupoty 😉 to ciężko mi zaakceptować sytuacje w których naprawdę wszystko zrobiłam dobrze, a i tak wychodzi najgorszy możliwy scenariusz.
Bardzo chcę się wybrać do szeptunki/szeptuchy, ale szczerze przyznam, że nie potrafię takiej osoby znaleźć... jak znaleźć kogoś, kto zdejmie klątwę/urok? Dużo przeczytałam nt szeptunki w Orli, ale boję się, że z moim obecnym "szczęściem" tam zwyczajnie nie dojadę  🙄 dlatego chciałabym kogoś w okolicy Lublina, ale nie wiem czy ktoś taki w ogóle jest tutaj, bo naprawdę nie mogę nikogo znaleźć przez internet poza wróżkami których kolorowe strony internetowe raczej odstraszają...

i jeszcze jedno pytanie: czy jeśli się domyślam kto rzucił na mnie klątwę, i za pomocą której szeptunki (dość daleko, ale może warto), czy zdjęcie klątwy przez tą konkretną będzie skuteczniejsze niż przez inną?

przysięgam, że już nie wiem co robić, bo po prostu jest co raz gorzej a ten weekend to już w ogóle było opus magnum... i boję się, że jutro będzie jeszcze ciekawiej  😵
Tak. Budda uważa, ze kazdy ma w sobie Buddę, tylko nie kazdy o tym wie. Zwierzęta tez.

Ide czytac  😎
Sanna polecam na początek książkę Lamy Ole "O naturze rzeczy". To dobry wstęp jeśli chodzi o buddyzm Diamentowej Drogi. W internecie można się pogubić, bo jest wiele rodzajów buddyzmu, czasem też ludzie wypisują straszne bzdury 😀
Kaprioleczka hmmm... nie chcę, żeby to zabrzmiało jak atak, bo nim w istocie nie jest, ale...
Nie odrzucam istnienia możliwości wywierania takiego wpływu na ludzką psychikę, że efekt wygląda jak "magia" (choć uważam, że to tylko działanie naszego mózgu, ale tak silnie przekonanego, że coś jest możliwe, że to po prostu zaczyna się dziać), ale - właśnie z tego powodu nie sądzę, by można było rzucić tzw. klątwę na kogoś, kto o tym nie wie. Musiałabyś wiedzieć i uwierzyć, że to prawda... chociaż w sumie z tego, co piszesz, wynika, że wiesz i wierzysz.
Natomiast ja osobiście szukałabym wyjaśnienia pechowych zdarzeń, które Ci się przytrafiają, zupełnie gdzie indziej. Podejście "ktoś mnie przeklął" niczego do Twojego życia nie wnosi, nie jest w niczym pomocne, rozwijające, niczego nie uczy itp. Można pójść inną drogą, na której nawet pech przynosi pożytek, o ile widzimy go jako doświadczenie i naukę, a nie efekt czyjejś złośliwości.
I już się nie wymądrzam, bo chyba brzmię okropnie mentorsko.  😉
Kaprioleczka   Apocaloptimist.
20 maja 2015 08:15
Murat-Gazon, napiszę Ci PW. W klątwy oczywiście wierzę, a co do osoby którą mam na myśli, to ona wiele razy opowiadała mi o "swojej" czarownicy która przeklęła dla niej tego czy tamtego i to czy tamto jej przepowiedziała i się sprawdziło. Generalnie wierzę, że na ziemi jest po prostu zła, i dobra energia, złe, i dobre duchy.

a jak sobie jeszcze poczytałam na necie, że przekląć może ktokolwiek, i to nawet przypadkiem, to już mi słabo.

edit: nie odbieram tego oczywiście jako atak, PW piszę bo szkoda tu miejsca na wszystkie te dziwaczne wydarzenia które mi się przytrafiają.
W złą i dobrą energię akurat wierzę, bardzo nierozsądnie moim zdaniem byłoby nie wierzyć w zło. Tyle że trochę inaczej sobie tłumaczę pochodzenie tego zła. No ale to już inny temat zupełnie.  🙂
Czekam więc na PW.  :kwiatek:
Murat- Gazon, a czy tez moge prosic o wyjasnienie skad sie biora pechowe zdarzenia i jak im zaradzic? :kwiatek:  ja nie lacze tego z klatwa, bo uwazam, ze nikt nie moze nam niczego energetycznie zrobic jesli nie damy sami na to przyzwolenia, ale cos jest mocno nie tak - nie wchodzac w szczegoly...
ja nie Murat, ale moim skromnym zdaniem wszystko co się dzieję w naszym życiu jest odbiciem tego co jest w nas, naszej głowie, tego co wysyłamy w świat (nawet nieświadomie), naszych mysli, oczekwiań, blokad czy dziur energetycznych i wszystkich tych, którzy z tych dziur korzystają 😎 . I lekcji które mamy do przerobienia na dane zycie, długu karmicznego itd. Niektórych rzeczy po prostu trzeba doświadczyć, na inne (w większosci) mamy wpływ.
Zasadniczo wendetta już napisała to, co ja bym napisała. Zło - to połączona siła działań innych ludzi, naszych własnych działań i działania prawa karmy. Część rzeczy przydarza się nam, bo musi, bo tak nam zostało przeznaczone, byśmy się mogli uczyć i rozwijać; część to efekty działań innych osób, które tak samo się uczą, a więc też i błądzą; część to nasze własne błędy na skutek nierozpoznania prawdy; a jeszcze część to echo tego, co robiliśmy kiedyś i co teraz musimy odpracować.
Kaprioleczka   Apocaloptimist.
20 maja 2015 09:06
szczerze przyznam, że mnie wystraszyło nie na żarty to, że wiele osób twierdzi, że właśnie DA SIĘ, czasem nawet nieświadomie, kogoś przekląć/rzucić urok, i to nie jest tylko zdanie tych wróżek które "ciągną" kasę z ludzi, ale też wśród dawnych wierzeń - po to się wiąże np. czerwone wstążeczki niemowlętom czy źrebiętom. W moim przypadku powiedzmy, że jest osoba, że ma powód, i sposobność, choć oczywiście tak nie myślałam o tym wtedy, dopiero z perspektywy czasu, bo z mojego punktu widzenia ja po prostu "robiłam swoje" a to, jak inna osoba to przyjęła, to już inna sprawa. To, co się stało to nie była moja wina, choć oczywiście teraz sobie myślę, że jakbym wiedziała to wszystko, to postąpiłabym inaczej i mogłabym tej osobie pomóc. Natomiast to, że pomaganie tej konkretnej osobie nie należy do moich obowiązków, to jeszcze inna kwestia. Generalnie to sytuacja typu "opinia przeciwko opinii", ale wiem, że ta osoba się poczuła urażona.
Kaprioleczka ja to raczej widzę jako próbę szukania wytłumaczenia. Paradoksalnie łatwiej jest założyć, że ktoś nas przeklął, bo na to teoretycznie mamy radę, możemy iść do kogoś, kto odczyni klątwę, i voila! - znowu mamy kontrolę nad swoim życiem. No i do tego to daje nadzieję, że jest sposób, by taki cykl pecha zakończyć. Trudniej jest pogodzić się z faktem, że nie nad wszystkim panujemy, że pewne rzeczy nam się przytrafiają, bo tak miało być, bo mają nam się zdarzyć i nie możemy temu zapobiec, skoro mamy mieć pecha, to go będziemy mieć tak długo, jak trzeba. To też jedna z rzeczy, których mamy się w tym cyklu życia uczyć - pokora i umiejętność odrzucenia potrzeby kontroli wszystkiego i wszędzie.
Trudna rzecz.
Kaprioleczka, mnie ktoś kiedyś również powiedział, że tak, na 100% w pewnym temacie osoba X rzuciła na mnie klątwę.
Teraz z perspektywy czasu patrząc, wiem, że osoba X wyświadczyła mi... przysługę. Dzięki niej zrobiłam milowy krok w swoim rozwoju, mogłam przerobić w krótkim czasie kilka potrzebnych (i bolesnych) lekcji. Ba, dzięki niej moje życie zmieniło się całkowicie. Teraz juz nie mamy kontaktu, ale echa znajomosci (pozytywne) są wciąz bardzo obecne. Dziękuję jej za to, że obie "wypełniłyśmy umowę" i dalej idziemy każda w swoją stronę. Challenge completed 😎
Odkąd zmieniłam swój sposób patrzenia na życie (który nadal ewoluuje), nie istnieje już dla mnie pojęcie zła jako takiego, albo złej energii, która w premedytacją mnie uderza i psuje plany czy działa na niekorzyść. Są tylko lekcje do przerobienia i wnioski do wyciągnięcia. Umowy do zrealizowania. Wszystko ma swoja przyczynę i konsekwencję. Z "najgorszej" sytuacji życiowej można wyjśc szybko i z podniesioną głową i jeszcze wyciągając z niej max korzyści i wnisoków dla siebie.
Każde "zło" to informacja.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
20 maja 2015 09:22
Zgadzam się z dziewczynami- nic się nie dzieje bez przyczyny. Zamiast zastanawiać się "dlaczego ja, czemu mnie to dotyka" zaczynam myśleć, co mi to może dać. Na minione doświadczenia nie patrzę jak na wielką krzywdę, tylko jak na możliwość poprawy siebie i swoich błędów.
Gdy spotyka mnie coś złego/czymś się martwię to... czekam i obserwuję. Zazwyczaj los sam podsuwa rozwiązanie sytuacji- trzeba to tylko zauważyć i złapać. Nie siedzę bezczynnie, nie ciskam się jak zwierzę w klatce, tylko obserwuję. Czasem jestem tylko zła, że jakaś szansa mignęła mi koło nosa a ja jej nie zauważyłam- ale widocznie tak miało być 😉
Kaprioleczka   Apocaloptimist.
20 maja 2015 09:23
wendetta, moja potencjalna osoba X na razie co najwyżej próbuje wytłuc mi wszystkie zwierzęta, żadna to przysługa, przynajmniej nie z mojego punktu widzenia 😉 ja generalnie "lubię" przeciwności bo to na nich najwięcej się uczymy, ale nie wszystkie na świecie i nie wszystkie NA RAZ!  😵 rzadko zdarza mi się, że myślę, że wszystko jest przeciwko mnie, czy że chce mnie "dopaść", ale teraz to już jest naprawdę przegięcie, i ja już nie mam siły.
mam ochotę zwinąć się w kłębek i umrzeć, ale jestem uparta bestia, i szkoda mi się tak po prostu poddać.

Murat-Gazon a tak z ciekawości to ludzie którzy NIGDY nie oddają/tracą kontroli mają jakieś specjalne "chody", czy coś?  😁 i jeszcze gdzie się takie chody załatwia, bo ja już nie mam kontroli nad niczym  😵
Kaprioleczka, a skąd przekonanie, że istnieją ludzie, którzy nigdy nie tracą kontroli? Siedziesz w ich głowach? 😉

A co do pierwszej części... Jeśli możesz, napisz dokładnie kto i w jaki sposób próbuje "wytłuc" Ci zwierzęta. Może to coś rozjasni... Jeśli masz ochotę oczywiście.
Wiesz, moja osoba X tez próbowała mi szkodzić w sposób bezposredni oraz związany z moim koniem. Też ryczałam, zaciskałam zęby i pytałam dlaczego, dlaczego odbija się to na niewinnym zwierzęciu, co ja takiego zrobiłam, że musze temu stawiac czoła. Ale kurcze, gdybym nie musiała to bym nie była tu gdzie teraz jestem. Nie zrozumiałabym TAK WIELU RZECZY i tylu mechanizmow, nie nauczyłabym się tego wszystkiego co umiem i rozumiem teraz. Zrozumiałam ponadto, że zwierzęce dusze tez mają swoje własne plany do zrealizowania. Że tak samo my możemy mieć z nimi swego rodzaju umowy. To naprawdę obszerny temat...
Kaprioleczka   Apocaloptimist.
20 maja 2015 09:32
wendetta jeśli nie masz nic przeciwko to wolałabym na PW  :kwiatek:
Jasne, dawaj 😉
Zrozumiałam ponadto, że zwierzęce dusze tez mają swoje własne plany do zrealizowania. Że tak samo my możemy mieć z nimi swego rodzaju umowy. To naprawdę obszerny temat...

No właśnie. Istnieje coś takiego, jak dusze pomocnicze, których jedynym zadaniem na ziemi jest nauczenie nas czegoś, pomoc nam w rozwoju. One często przychodzą tutaj w formie zwierząt.

Kaprioleczka
posiadanie kontroli to złuda. Myślenie "wszystko zależy ode mnie" jest błędem. Do tego często nam się wydaje, że kontrolę mają po prostu ci, którzy mają udane życie. I tak, w pewnym sensie jeżeli rozpatrywać to z tego punktu widzenia, to mają "chody", ale sami sobie na nie zapracowali w poprzednim życiu i zasłużyli osiągniętym aktualnie poziomem rozwoju duchowego. Znowu prawo karmy. My też możemy to osiągnąć. Każdy jest w jakimś momencie drogi. 🙂
Wow, Murat, nie wierzyłam, że kiedykolwiek będzie dane mi to przeczytac tutaj na forum :kwiatek:
wendetta czemu?  🙂
(ale poważna rozmowa się zrobiła...)
[quote author=Murat-Gazon link=topic=77922.msg2360857#msg2360857 date=1432111202]
Zrozumiałam ponadto, że zwierzęce dusze tez mają swoje własne plany do zrealizowania. Że tak samo my możemy mieć z nimi swego rodzaju umowy. To naprawdę obszerny temat...

No właśnie. Istnieje coś takiego, jak dusze pomocnicze, których jedynym zadaniem na ziemi jest nauczenie nas czegoś, pomoc nam w rozwoju. One często przychodzą tutaj w formie zwierząt.

[/quote]

ahhhhh, to dla mnie! Napiszcie wiecej!! Prosze!!  :kwiatek:
Murat, no bo miałam taki brzydki wzorzec 😉, że nie mam tutaj nikogo o podobnym sposobie patrzenia na życie czy kogoś kto "wierzy w takie rzeczy".
Ale cieszę się bardzo, że obalam swoje wzroce!
sanna o duszach pomocniczych?
wendetta ja przez długie lata tak sądziłam 😉 ale potem zrozumiałam, że czasem po prostu każdy czeka, aż ktoś inny odezwie się pierwszy.
co do udanego życia... wg mnie udane życie to nie takie, w którym nie napotykasz żadnych przeszkód na swojej drodze. takie życie to życie nudne i... nie rozwojowe.
Dla mnie udane życie to takie przez które płyniesz gładko i bez frustracji POMIMO przeszkód, bo wiesz, że one sa potrzebne. Wskazują Ci kierunek. Udane życie to takie w którym dokonasz maksymalnego rozwoju jak na dany etap swojej drogi. W którym setki razy wyjdziesz ze swojej comfort zone, żeby osiągnąc nowy level. To takie w którym z radością nauczyć się brac, dawać, odpuszczać. W którym z pokorem będziesz przyjmowac porażki i wyciągał z nich lekcje. W którym osiągniesz maksimum szczęścia i obfitości mając na uwadze najwyższe dobro innych istot. W którym zrozumiesz mechanizmy działania życia. I w którym z tych mechanizmów będziesz korzystać z radością i spokojem, bo wiesz, że to wszystko do czegoś prowadzi i nie ma sensu się frustrować 😉
To jest dla mnie udane życie.
Murat, tak, zarowno tych ludzkich jak i zwierzecych..  :kwiatek:
Wendetta, fajnie, odwaznie  😎 Ja mam troszke inna definicje udanego zycia  - chcialabym odchodzac wiedziec, ze zrobilam wszystko co mialam do zrobienia, co moglam zrobic, nie zaniechalam niczego, odpuscilam, zlekcewazylam. I ze tym, ktorzy zwiazali ze mna swoje losy, byli ze mna po prostu szczeliwi, czuli sie kochani, doceniani, wspaniali ..
Z tym, ze ja sie frustruje niepowodzeniami, zamartwiam i denerwuje. Boje sie, ze jak zrobie blad, to zaplaca za to moje zwierzaki, za ktore jestem odpowiedzialana..
A co do kokonywania przeszkod w zyciu  - mi jest chyba to pisane .. :-/ Opuscilam swoja comfort-zone dawno, podejmuje wysilek, ryzyko, ide w gore - i wale glowa w zamkniete drzwi i szklany sufit - to jest moj problem.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się