Od stajni do stajni, czyli przemyślenia i rozterki pensjonariusza-tułacza

Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
16 grudnia 2017 21:21
rozumiem, ze konie na zawody tez nigdy nie jezdza? bo to strasznie nie fair zmieniać im rozkład dnia 🙁 a juz szczyt chamstwa nie wypuścić na padok...
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
16 grudnia 2017 21:46
Strzyga, szczyt chamstwa wobec konia owszem.
Piszesz jakbyś żyła w idealnym świecie bez koni starych czy schorowanych, dla których brak ruchu/świeżego powietrza/kontaktu ze stadem jest poważnym problemem. Pozazdrościć.
Zawody to inna bajka, przynajmniej ruch i zmiana powietrza jest zapewniona. Jeśli ktoś ciągnąłby na zawody konia, który ma np. problemy z krążeniem i zamknął w boksie, nie zapewniając nawet ruchu lonży w efekcie koń by spuchł to też byłoby to chamstwo.
Gillian   four letter word
16 grudnia 2017 23:57
Mój koń na zawodach jest zawsze spuchnięty, właśnie dlatego, że nie wychodzi na padok. Zatem nogi mi w dupę włażą bo wyprowadzam go trzy razy dziennie po godzinie, błogosławię Sopot bo mogę sobie raz odpuścić i wywalić konia do karuzeli. Problemów z krążeniem nie ma, jest przyzwyczajony do swobodnego ruchu. Godzin posiłków też pilnuję, aby było jak najbardziej planowo jak w domu. Wszystko się da.
Tak, Strzyga, dokładnie - szczytem chamstwa jest nie wypuścić konia na padok.
A już szczególnie wtedy, gdy jest to kwestia mojej wygody /decyzji / organizacji czasu (czyli perspektywy, o której pisałam w swoim poście).

Podobnie jak Gillian na zawodach staram się swoim koniom zapewnić byt możliwie zbliżony do domowego - np. nie stoją w boksach, tylko zabieramy swoje ogrodzenie i konie, tak jak w domu, są 24 h na dworze. Na szczęście specyfika naszej dyscypliny (łucznictwo konne) nam na to logistycznie pozwala.

Mam w pensjonacie konie, które jeżdżą na "normalne" zawody - jeśli tylko jest taka możliwość one również w dniu wyjazdu / przyjazdu wychodzą choćby na trochę na swoje pastwisko. A to, że plan ich dnia się zmienia jest decyzją och właściciela, nie moją.

Ja jako usługodawca w umowie pensjonatowej zobowiązałam się do codziennego wypuszczania koni i słowa dotrzymuję, świątek piątek czy niedziela, bo uważam, że tak jest fair w stosunku do ludzi, a co dla mnie ważniejsze (przepraszam swoich pensjonariuszy) jest to fair w stosunku do koni, jako gatunku, który potrzebuje ruchu, jedzenia i bycia w stadzie.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
17 grudnia 2017 06:23
Boże jakie te wszystkie pensjonaty cudowne, jacy Ci wszyscy ludzie wrażliwi na końska wygodę 😀 a rzeczywistość skrzeczy 😀
Jak już pisałam kilka stron temu ( jezu gadamy o jednym i tym samym już od tygodnia 😲 ) u mnie w stajnie konie w zeszłe świeta nie wyszły i nie było też sprzątane...efekt końcowy był taki: rano jak przyjezdzałam do stajni to w oparach zapachu siuśków i kup można było zawiesić siekierę, strzałki już nie dały wyleczyć do wiosny a po wypuszczeniu na zamarznięty padok lub łąkę konie tak dawały w palnik ,że złaziły mokre (może nie wszystkie,ale mój i kilka koni koleżanek) czyli wsiąść się nie dało w ogóle na takiego konia...po takich świętach kilka koni zaczęło kaszleć, sporo osób wezwało weta i może nie diagnozowali copd, ale na leki/suplementy wspomagające układ oddechowy trzeba było majątek..ja jak najbardziej szanuję ludzi pracujących w stajni, ich czas i ich prawo do wolnego, ale osób z obsługi stajni jest kilka,moga sie wymieniać i do obiadu chociaż puścić te konie na padoki.
Strzyga, inaczej: to Twoja rzeczywistość skrzeczy. Jak się człowiek na hipo wychował, gdzie wypuszczanie konia to istna fanaberia, a wybiegów pojedynczych jest z 10 na - jak sama piszesz - 250 koni, to rzeczywiście można mieć takie poglądy na temat padokowania. Poza tym pisząc w ten sposób obrażasz wielu właścicieli stajni - w tym mnie. Święta to jedno - a jak pisałam - jak mi mama nagle umarła to konie jadły, wychodziły na pastwiska i miały sprzątane, nie olałam zwierząt przez osobistą tragedię... Jak mi tato zachorował onkologicznie i leżał w szpitalu, to też sprzątałam i ścieliłam koniom (już w pensjonacie, z tym że w poprzednim, gdzie sprzątanie było fanaberią) i pracowałam i odwiedzałam tatę. Jak dostawał chemię to też byłam u niego codziennie i u koni i w pracy. Można to łączyć i nic przy tym nie skrzeczy. Oczywiście można też olać, ale - przynajmniej moim zdaniem - jak się ma zwierzęta pod opieką, to człowiek jest za nie odpowiedzialny i nie wolno ich olewać bo się człowiek chce nawpierniczać pierogów.
Co do zawodów - posiedź dłużej na WKKW na hipo - konie chodzą na spacery - 2-3 razy dziennie po godzinie w łapie. Są lonżowane, chodzą pod siodłem spacerowo.... Można? Można. Ja swoje też ZAWSZE spacerowałam na maxa.
Strzyga, masz swojego konia? Odczułaś kiedyś takie zaniedbanie na własnej kieszeni? Bo ja odczułam leczenie kontuzji po stajni która puszczała konie nieregularnie i bez zastanowienia.

Im więcej koń na padoku tym mniej sprzątania w boksie, czyli mniej pracy.
Strzyga, Stajnia jest po prostu miejscem, którego nie da się zamknąć na święta. I tu nie chodzi o żadną empatię. Empatię to ja mogę mieć w przypadku zdarzenia losowego. Wtedy sama z empatii wezmę widły w rękę i oporządzę swoje konie oraz wszystkie pozostałe które będzie trzeba. W święta oczekuję że właściciel zaplanuje pracę tak żeby stajnia działała. Tak jak ty oczekujesz zapewne że w święta dasz radę zadzwonić do rodziny (operator komórkowy nie ma świąt), obejrzeć telewizję czy będziesz miała ciepłe kaloryfery.

Nie, nie zwalę się komuś pod okno w wigilijny wieczór ale w święta moje konie są nakarmione i wypuszczone na padok oraz wpuszczone do karuzeli jeśli akurat mnie nie ma tak jak w każdy inny dzień.
Zaliczyłam jedynie trzy stajnie w życiu. W pierwszej w święta wszystko normalnie, padoki, jedzenie, bez wyrzucania obornika. Jeśli właściciel potrzebował wyjechać na kilka godzin do rodziny-a było niedaleko, najczęściej zostawał z końmi ktoś z pensjonariuszy. A że część była u swoich koni prawie codziennie, to bez problemu się to udawało.

W stajni numer dwa konie w święta nie wychodziły w ogóle, były zamknięte na klucz i tylko karmione. Można było samemu wypuścić i pilnować.

W stajni numer trzy wszystko normalnie łącznie ze sprzątaniem boksów. Jeśli jest potrzeba wyjazdu/wesele/imieniny to po umówieniu się jesteśmy w stajni trochę dłużej, sami zamykamy konie i sypiemy przygotowane wcześniej jedzenie. Jest to tylko w wyjątkowych sytuacjach i nigdy nie są to święta (właściciel też powtarza, że koń nie wie, że są święta). Stajnia przydomowa i większość rodziny na miejscu. Myślę że wszystko jest kwestią dogadania się i ludzkiej życzliwości. Oczywiście takie rozwiązania pewnie spotyka się najczęściej w mniejszych stajniach. Ale da się.
Ja mam wrażenie ze wszystko rozbija się o to że strzydze kazal ktos pracowac w święta, a ona nieszczególnie ma na to ochotę  🥂
Ja mam wrażenie ze wszystko rozbija się o to że strzydze kazal ktos pracowac w święta, a ona nieszczególnie ma na to ochotę  🥂


Całkiem możliwe 😉 choć wiele osób pracuje też w święta i jakoś to znoszą. U nas konie też nie wiedzą co to święta, przynajmniej od stołu wstanę 😉
Tzn u nas to w ogóle mało świątecznie jest, normalnie jemy te 3  posiłki, tylko potrawy troche inne niż na co dzień.
Strzyga przykro mi, że masz złe doświadczenia ze stajni. Ja też kiedyś stałam w jednej (istniejącej do dzisiaj i do dzisiaj nic się nie zmieniło), gdzie konie stały na gnoju wysokości pół metra, nikt ich nie puszczał (pomimo obietnic) a karmili jedną kostką siana zmieszaną ze słomą i to dawali na 4 konie, żeby zaoszczędzić.... Albo łuską słonecznika ze znikomą zawartością owsa, która w lecie radośnie gerowała od rana w wannie... I wydawało mi się, że spoko, tak po prostu jest.
Ale lata płynęły, ja się uczyłam o tym, jak powinno się trzymać konie i w efekcie stworzyłam stajnię taką jaką stworzyłam - gdzie to koń jest najważniejszy a nie moja wygoda.
I wiem, że coraz więcej powstaje właśnie takich stajni, bo świadomość jest coraz większa - zarówno właścicieli stajni jak i koni...
Co do super stajni sportowych za miliony monet na dziesiątki albo setki boksów - przypuszczam, że gros ich mieszkańców chętnie zamieniłoby się na warunki z moimi ciaptakami, bo solarium i karuzela zostały stworzone dla wygody człowieka, nie konia... A stada i pastwiska nie zastąpią złote żłoby i drogie musli, albo ogłowie za 2000...
KasiaWu, a ja stoję w stajni ze złotymi żłobami, karuzelą i murowaną halą i konie wychodzą na pastwiska codziennie. I w niedziele i w święta...
Wg mnie są fajne obiekty, gdzie i zaplecze dla jeździectwa jest i konie mają swoje potrzeby zapewnione. Szkoda, że nie wszędzie, ale na szczęście jest wybór.
Ja zawsze starałam się by priorytetem było dobro konia (wszak to jego dom, a ja w pensjonacie bywałam tylko gościem). Teraz mając swoje również inwestycje są w kierunku koni a nie ludzi. Niestety z ograniczonym budżetem trzeba wybierać pomiędzy.
Ja też mam fanaberie. Wypowiedzialam pensjonat, gdy koń 4 dni z rzędu byl puszczany na bardzo krótko. Zrobilam to w tym momencie, gdy sytuacja zaistniala
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
17 grudnia 2017 12:52
Pewnie, że są obiekty, gdzie i dla konia idealne warunki i dla jeźdźca super. Tylko ile ich jest? Wg mnie niestety niewystarczająco. No i przez to są do nich mega kolejki.
Moje w ten weekend stały w boksach, bo było odrobaczanie. Jak przyjechałam, kobyła latała po boksie jak Żyd po pustym sklepie, a jak na nią wsiadlam, czułam się jak na bombie. To tak a propos wyprowadzania/nie wyprowadzania.

Ja też mam fanaberie. Wypowiedzialam pensjonat, gdy koń 4 dni z rzędu byl puszczany na bardzo krótko. Zrobilam to w tym momencie, gdy sytuacja zaistniala


I to jest wg mnie właściwa reakcja. Jak coś się nie podoba, rozsądek nakazuje się wyprowadzić, a nie jojczyć po kątach i trzymać się jak rzep psiego ogona.
dea   primum non nocere
17 grudnia 2017 21:46
Żeby jeszcze był jakiś szaleńczy wybór... nawet odejmując te "warunki dla jeźdźca".
No, szaleńczego nie ma, ale jakiś jest. 


Co do dnia konia... ten dzień rekompensował pracownikom zatłoczony weekend, dwa właściciel mógł np spokojnie pojechać po owies, dogadać siano, po prostu w dzień roboczy pozałatwiać mnóstwo spraw poza stajnią. Jak są konkretne, spisane zasady, to trzeba się przystosować, ale to dla ludzi... jeśli chodzi o zwierzęta, to one świąt nie mają, więc każdy dzień powinien wyglądać dla nich tak samo i nie ważne, czy pracę przy nich wykona stajenny, właściciel pensjonatu czy pensjonariusz. To moje zdanie i będę się go trzymać, bo za dużo już włożyłam w leczenie.

Megane, wyjaśnij mi proszę, bo nadal nie rozumiem. Dlaczego pensjonariusze nie mogą przychodzić do stajni w dzień konia? W jaki sposób pensjonariusz przeszkadza obsłudze do tego stopnia, że raz w tygodniu ma zakaz wstępu do stajni? Jak są pensjonariusze, właściciel nie mógł pojechać pozałatwiać spraw poza stajnią?  Bo ja rozumiem ten zakaz nie jako dzień konia, ale dzień obslugi obsługi. Ten „dzień konia” sprowadza się do zakazu wstępu dla pensjonariuszy i narzucenia im, kiedy mogą swoim koniem się zająć.

Absolutnie nie kwestionuję,  że jak jest takie ustalenie, to albo się godzimy i wstawiamy tam konia albo nie. Po prostu bardzo jestem ciekawa, jakie jest uzasadnienie takiego pomysłu, wg mnie dziwacznego.   
Pewnie, że są obiekty, gdzie i dla konia idealne warunki i dla jeźdźca super. Tylko ile ich jest? Wg mnie niestety niewystarczająco. No i przez to są do nich mega kolejki.


Zgadzam się, niewystarczająco.

Świeża w temacie jestem, dopiero w tym roku się przeprowadzałam, ale wyboru za dużego nie miałam. Siano do woli to już był problem, a jeżeli stajnia je oferuje to przeważnie nastawiona jest na konie starsze, na emeryturę. Infrastruktura dla jeźdźca znikoma. Ale co? Nie postawię konia, gdzie jest hala jak mi jeść nie dostanie. I człowiek godzi się na kompromisy.
Trusia, tam po prostu personel chciał mieć wolny dzień, odpocząć psychicznie po zatłoczonym weekendzie. Jak się domyślasz, pensjonariusze mają 100 pomysłow na raz, z czego niektóre niebezpieczne, więc personel zawsze musiał być na straży, mimo braku zajęć np w danej chwili, nie musiał kręcić się po obejściu, sprawdzać czy pensjonariusz żyje, czy cały, czy nie połamany. A ten dzień wymagał tylko wyjścia raz na dwie godziny na padoki i sprawdzenie, czy konie całe. Tak jak wyżej napisałam, właściciel tego dnia  załatwiał różne sprawy, pracownicy też, więc bezpieczniej było zamykać ośrodek na 4 spusty. Konie też miały dzień spokoju. Mi to zupełnie nie przeszkadzało innym też nie. Jak jest tam teraz, nie wiem. Stałam tam z 10 czy 12 lat temu. I takie zasady utrzymywane były jeszcze długo po moim odejściu.
Na obronę powiem, że sama też nie lubię zostawiać koni z obcymi, tzn jak wyjezdzam na kilka godzin, to zamykam konie wczesniej, zamykam bramę na kłódkę i informuje, ze stajnia zamknieta. Takie moje prawo, ale czuje sie wtedy bezpieczniej
_Gaga - ja nie napisałam, że złote żłoby i pozwolenie koniom być końmi się wyklucza, jeśli rzeczywiście masz tak jak mówisz, to serdecznie gratuluję.
Bardziej chodziło mi o to, że spotykałam się z sytuacją, że im droższa stajnia i droższe konie tym mniej się je wypuszczało, bo "nie daj Boże złamie nogę na kretówce". Albo druga opcja - stajnia z dobrym zapleczem treningowym mając wzięcie, dobierała koni kosztem pastwisk (3 hektary na 30 koni, to nie pastwiska, to kpina), bo w związku z posiadanym zapleczem "proludzkim" i treningowym, kolejki były jak za komuny - a że konie nie wychodziły, albo wychodziły na kwaterę, to już nie ważne. Bo ludzie płacili za halę i solarium, a nie za to, żeby koń pogalopował w stadzie po łące (koń w stadzie? jeszcze się pokopią, albo nogę złamie albo się rozchoruje...)
Druga rzecz jest taka, że jak masz przydomową stajnię utrzymywaną własnym sumptem z małą ilością koni, to musisz wybrać - robisz dobrze koniom, czy właścicielom. Więc kiedy ja mam wybór zapłacić za dzierżawę kolejnego hektara pastwisk albo zacząć zbierać na jakieś ludzkie udogodnienia, wybieram bez zastanowienia to pierwsze. Nie mówię, że nie wybudowałabym hali, gdybym wygrała w totka - bo hala dużo ułatwia, ale wolę, żeby koń cały dzień stał na dworze niż tylko godzinę w hali podreptał i wrócił do boksu 🙂
I ja nie neguję tych wszystkich ekstra udogodnień, one są spoko, pod warunkiem, że zanim je kupimy/postawimy/zrobimy zadbamy o to, żeby koń mógł być koniem tak bardzo, jak to możliwe w naszych udomowionych warunkach 🙂
Przy dużym obiekcie trochę rozumiem taki pomysł dnia zamkniętego. Własnie z uwagi na pensjonariuszy. Mamy XXI wiek, niby kultura, bon ton a ludzie często nie potrafią sprzątnąć kupy po swoim pupilu, zamieść śmieci po czyszczeniu, sprzątnąć po sobie w socjalu kubka, papierków i zostawiają obs.. e WC. Serio cieszę się, że mam teraz małą stajnię i każdy po sobie ogarnia.
Na 30 niech się trafi kilku syfiarzy i za każdym razem po ich pobycie w stajni trzeba sprzątać.

Przy wielu koniach korzystających  z placu czy karuzeli trzeba też znaleźć czas na zadbanie o te miejsca.
Przy dużym obiekcie trochę rozumiem taki pomysł dnia zamkniętego. Własnie z uwagi na pensjonariuszy. Mamy XXI wiek, niby kultura, bon ton a ludzie często nie potrafią sprzątnąć kupy po swoim pupilu, zamieść śmieci po czyszczeniu, sprzątnąć po sobie w socjalu kubka, papierków i zostawiają obs.. e WC. Serio cieszę się, że mam teraz małą stajnię i każdy po sobie ogarnia.
Na 30 niech się trafi kilku syfiarzy i za każdym razem po ich pobycie w stajni trzeba sprzątać.

Przy wielu koniach korzystających  z placu czy karuzeli trzeba też znaleźć czas na zadbanie o te miejsca.

Bera7, wyrwałaś mi to z ust, czytasz w moich myślach, bo w kolejnym poście miałam napisać o tym, że jeśli ludzie nie potrafią po sobie zmyć zjazdów z muszli, to jak można im zaufać, że bezpiecznie można zostawić ich w stajni bez opieki 😉
Czym droższa stajnia, tym bardziej kibel obsrany, chyba myślą, ze jak tyle płacą, to ktoś ma to po nich umyć 😉 Sorki, nie obrażając nikogo, ale ostatnio doszłam do takich wniosków  😵 😂
Ja bym chyba się wściekła jakby mi ktoś narzucał kiedy mój koń ma mieć dzień konia...w weekendy mnie nie ma: mój koń ma wolne, jestem od poniedziałku do piątku i jeszcze ktoś miałby mi zabrać 1 dzień w tygodniu..oj sory-żart. Mnie się wydaje ,zę ogólny problem ze stajniami jest z zarządzaniem nimi: nie ma grafiku dla ludzi,jest problem z egzekwowaniem od pensjonariuszy porządku i czystości po sobie i takie tam...Ja mam różnego rodzaju przemyślenia od strony organizacyjnej bo moja praca polega na zarządzaniu i jeszcze tak aby zmieścić się w budżecie i zarobić full kasy dla firmy i widzę,że wiele można by było fajnych rzeczy zrobić...kwestia chęci,kasy i pracowitości osób, które stajnie prowadzą.
_Gaga zazdroszczę stajni...ja szukałam i szukałam miejsca idealnego i z przykrością stwierdzam,że takiego nie ma ( przynajmniej w okolicach Wawy 🙁 ) nawet jak stwierdziłam,że się wstawie do stajni za 2 koła to się okazało,że nie wszystko złoto.... masakra  😵
RatinaZ, tylko o ile od siebie czy pracownika możesz wymagać o tyle przy klientach bywa różnie. Bywają buce, co "płacą i wymagają", zapominają, że umowa działa w dwie strony. Z jednej strony pamiętają co stajnia ma zapewnić a z drugiej nijak nie pamiętają, o zapisach nt sprzątania po sobie.
Ty nie bywasz w weekendy ale 90% ludzi bywa. To po prostu nie był obiekt dla Ciebie 😉
Dokładnie jak Megane, napisała z bolączek prowadzenia stajni pod W-wą najgorzej wspominam wiecznie brudny kibel. Nikt nie wymaga od klientów żeby myli podłogi albo zakładali kapcie do części socjalnej, ale nie wyobrażam sobie jak można wejść do czystej toalety i zostawić ją brudną.
O pomysłach na mycie ubłoconych butów stajennych w umywalce toalety nie wspomnę.

Serio ludzie czasem mają takie pomysły, że cycki opadają.
Aaaa... pamiętam tez kilka takich przypadków mycia butów w umywalce... gąbką do naczyń!!!!  😲
To teraz druga strona medalu. Z zasady zawsze gaszę po sobie światło, sprzątam, lubię porządek. 5 lat stałam w pensjonacie, w którym pracownicy / właściciele po wypiciu piwa rzucali butelką w krzaki (na terenie stajni). Uwielbiali siedzieć sobie na płycie osb, na której stała moja paka i jarać na potęgę, dzięki czemu miałam przy pace ogromną ilość śmierdzących petów... i wiecie co - ja dobre 3 lata to po nich sprzątałam... serio 😵 sprzątałam też butelki i puszki po napojach wyrzucane koło ujeżdżalni i w narożniku hali... 3 lata zajęło mi zrozumienie, że to syzyfowa praca  🤔wirek:
Dodam, że jak z  mojego boksu spadło wiaderko plastikowe (wieszane na haczykach wiaderka z paszą), to można je było kopnąć, lub przejechać ciągnikiem, przecież kupowałam nowe...
I znów zachodzę w głowę co ja tam 5 lat robiłam 🤔
_Gaga, jak się człowiek do czegoś przyzwyczai to traci dystans i w jego głowie pewne rzeczy stają się normalne. Dopiero jak się do sytuacji znowu zdystansuje to widzi, że tkwił w czymś dziwnym
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się