http://ogloszenia.re-volta.pl/inne/szczegoly/13626?kategoria=4 podziwiam🙂szacun
też mi szczęka opadła 🙂 znam konia z jednym okiem i bywa różnie, ale całkowita utrata wzroku to już w ogóle niebo i ziemia... jak byłam na praktykach, to w stajni były dwa niewidome konie - bardzo ufne w stosunku do człowieka (pod warunkiem, że kogoś znały, obcy dla nich=wet=niemiło=nie dotykaj mnie) i bardzo trzymające się razem... ale żeby coś przy nich zrobić - zwłaszcza przy jednym - ech... tzn. nie mówię o czyszczeniu czy głaskaniu, to akceptowały super, ale jeśli chodzi np. o wizyty weta - tu już były potrzebne ze dwie osoby do trzymania. i widać też było po nich, że nie bardzo mogą zaspokoić potrzebę ruchu - kobyłka to jeszcze sobie trochę potrafiła pokłusować po padoku, ale wałek się bał ruszyć choćby kłusem po jakimś większym obszarze niż 15-metrowe kółko, mimo, że niby zawsze były wypuszczane w to samo miejsce i znały teren. dlatego nie wyobrażam sobie, jak to jest pracować z niewidomym koniem (w sensie jeździć go) - przy tych "naszych" trzeba było strasznie uważać, żeby nie zrobić czegoś, co mogłoby nadszarpnąć to zaufanie, a co po każdym innym koniu by spłynęło (np. prztyczek w nos w odruchu na podszczypywanie zębami - w ramach rewanżu za drapanko po szyi - skończył się średnio, delikatnie mówiąc :/). a jeden z nich przed utratą wzroku był normalnie użytkowany pod siodłem, więc niby powinno być łatwiej...