kącik zaprzęgowca

pampera Szału ta uprząż nie robi, ale też w takiej cenie trudno coś lepszego będzie znaleźć. Na pewno musiałabyś załatwić podkład pod napierśnik (a zapewne także pod popręg i pas przezkonny) bo inaczej koń będzie się obcierał. Takie uprzęże warto dobrze zapastować po samym kupnie (bardzo dużo wchłaniają)i potem nie zapominać o pielęgnacji bo skruszeją. Systematycznego używania na pewno długo nie przetrzyma, natomiast na, jak to pięknie ujęłaś, wożenie tyłka na sankach - raz czy dwa razy - może wystarczy.

Z naszego doświadczenia wynika, że lepiej trochę jeszcze dopłacić i kupić porządną, używaną uprząż w dobrym stanie.

EDIT: Poza tym, ta uprząż na hucka może być trochę za duża.
Czy użytkowaliście w zaprzęgach klacze ze źrebakami i na jak długo mogliście je zostawić w stajni (oczywiście bez szkody dla klaczy i źrebiąt)?
Trochę późna odpowiedź ale jest 😉
W stajni gdzie kiedyś byłam klacze normalnie po ok miesiącu szły do godzinnej przejażdżki w zaprzęgu(źrebak zostawał w stajni) zresztą podobnie jak bierzesz klacz od siodło to myślę że godzina dla miesięcznego źrebaka nie będzie tragedią a można z biegiem czasu wydłużać trening\spacer. Źrebaki nie były brane gdy klacze były zakładane do zaprzęgu ze względów bezpieczeństwa.
Dzięki, a czy klacze nie zachowywały się zbyt nerwowo? Użytkowałem klacz pod siodłem i na początku zabierałem ze sobą źrebaka a po jakimś czasie zostawiałem maluchy na pastwisku lub w stajni i nie było większego problemu ale pod siodłem konie zachowują się trochę inaczej niż w zaprzęgu, jest większa kontrola. Jakiej rasy były te klacze?
Były to klacze śląskie i wielkpolskie.
Myślę że zanim załozy sie je do bryczki można wziąc je na 15min na samodzielny spacer w ręku np na 2 dni przed zakładaniem, żeby sprawdzic czy mocno się denerwuja, można np dośc pobudzoną klacz wziąć na lonże na trochę, powiem szczerze że nie było problemu jak robiło się to stopniowo. 😉
Halo! Czy na tym forum nie ma więcej powożeniowców? 🙂 To też jest świetna dyscyplina, więc proszę się chwalić!

Ja chciałam Wam pokazać naszego pierwszego "powożeniowego" podopiecznego. Chłopak ma 8 lat, dzisiaj uczył się w praktyce chwytu zasadniczego Achenbacha 🙂



No i na wspomnienie lata, ja z mężem podczas przejazdu na zawodach towarzyskich (pierwszy "występ" tego konia)




Rozi my się meldujemy z siwką...pierwsze tereny i treningowe kegle za nami...po mału trzeba budwać formę na Śmigiel🙂
Ara na przymiarce szorów🙂
O! 🙂 Będziecie w Śmiglu? Może się spotkamy, choć nie wiem czy nie będzie wtedy u nas w powiecie imprezy. A z kimś trenujecie, czy sami się wozicie? My się ambitnie szykujemy na Halowy Puchar Polski w Jaszkowie, ale to tak tylko, żeby zobaczyć atmosferę zawodów.
ej ej my sie również meldujemy  🙂 my tez sie szykujemy na HPP Jaszkowie, także napewno sie spotkamy  😀
Czyżby Weronika P.? Chyba, że Weronika K.?  😎
Weronika Weronika, ale ani P. ani K. Tylko Ł. z zawodów w Buku  😀
Livia   ...z innego świata
13 stycznia 2013 18:06
Przepraszam, że się wtrącę z laickimi pytaniami 😡 Chciałabym spróbować nauczyć mojego konia ciągnięcia - cel to zrobienie małego kuligu, niekoniecznie w tym roku, mam czas. Czy jest tu może ktoś z okolic Gliwic, Katowic, kto ma jakieś pojęcie i mógłby mi pokazać, jak się za to zabrać i trochę  poopowiadać? :kwiatek:

Druga rzecz, na Allegro są takie szory:
http://allegro.pl/okazja-uprzaz-puszorek-szory-gratis-i2936298294.html
Będą one dobre na konia ok. 160 cm w kłębie? Czego jeszcze do nich potrzebuję? Wydaje mi się, po oglądnięciu obrazków w necie, że powinnam mieć jeszcze długie pasy do przypięcia do sanek, lejce i ogłowie.
I czy można korzystac ze zwykłego ogłowia?
Będę wdzięczna za każdą wskazówkę :kwiatek:
Po konsultacji z mężem mogę Ci kilka rzeczy doradzić. Do uprzęży z ogłoszenia nie potrzebujesz pasów tylko łańcuszki, które należy przyczepić (np. karabińczykami) do puszoru i do barczyka. Oczywiście jeśli w sankach nie ma barczyka to musisz jakiś skombinować. Ogłowie może być zwykłe. Lejce (i ogólnie cały puszor) kup w rozmiarze cob.

Jeśli chodzi o naukę to my nie pomożemy w praktycznym sensie bo jesteśmy z Wielkopolski, natomiast jeśli chcesz jakieś teoretyczne wskazówki to możemy doradzić 🙂
Jak się uda przygotować to Smigiel będzie naszym debiutem 😀
Wszystkiego się uczymy, na szczęście mamy spokojnego i wyrozumiałego konia, trochę wozimy się sami( w terenie i na hali) ale zawsze służy nam radą Weronia90 no i Mistrzu 😀 😉( z Kwieków) za co bardzo dziękujemy :kwiatek:
Mały ten światek powożeniowy bo my mistrzów już też zdążyliśmy poznać 😉 No to powodzenia w treningach i co jakiś czas jestem ciekawa waszych relacji 😉
Livia   ...z innego świata
14 stycznia 2013 08:30
Atea, bardzo dziękuję za podpowiedzi :kwiatek: Czy mogę jeszcze pozadawać kilka pytań? Barczyk to to samo co orczyk? 😡 Czy mogłabyś mi może napisać (może być na PW) jak u Was wygląda proces szkolenia konia do ciągnięcia? :kwiatek: Spróbuję kogoś znaleźć u siebie, żeby mi pokazał, ale trochę teorii też mi dobrze zrobi 🙂
Livia, nie mam szalenego doświadczenia, ale kilka koni jest 😉 może się przyda:
ja zwykle najpierw uczę na 2 lonżach chodzić (przyzwyczajenie do dotyku na nogach,  komendy glosowe i lejcami, i z boku jak normalna lonża i za koniem chodzenie - uczenie komend dawanych"z tyłu"  głownei zatrzymywanie, ruszanie, skręcanie, stop, cofanie) +do szorów (lonzowanie też w szorach- potem albo odrazu), potem przyzwyczajanie do oporu przy ruszaniu i chodzeniu ciałem (własnym - pasy ciągowe pod tylek 😉 ) a potem cos do ciągania (do opon mam uraz;/ ) lub mała lekka, stabilna bryczka z hamulcami a przy głowie idzie luzak - prowadzi i asekuruje na uwiązie ....
powoli bez nerwów z przerwami, nagradzaniem, odwracaniem uwagi, bez przemęczania - stopniowe dodawanie ilości i jakości pracy. żadnego "łamania".
Myślę, że bez problemu mogę odpisać Ci tutaj bo jest jak najbardziej w temacie. Przy okazji jak ktoś będzie miał coś do dodania, albo poprawienia to też się chętnie nowych rzeczy dowiem 🙂 Barczyk i orczyk to jest to samo.

Napiszę Ci w skrócie i w dużym ogóle jak u nas wygląda przygotowanie konia do zaprzęgania. Zapewne wiesz, ale z ostrożności napiszę, że nie zaczynam nauki jeśli koń nie jest odpowiednio "wychowany" i nauczony niezbędnych podstaw szkoleniowych (szacunku do człowieka, ustępowania od nacisku, nie wspominając o odpowiednim zachowaniu przy czynnościach pielęgnacyjnych). Ponadto wiele rzeczy dostosowujemy do danego konia, stosujemy różne metody, dłużej lub krócej trzymamy na danym etapie itd. Resztę opiszę w punktach, żeby było przejrzyście:
- jeśli koń nie chodził wcześniej pod siodłem to zaczynam od pracy na lonży na np. trójkątnych wypinaczach albo czambonie albo ... (wstaw patent odpowiedni dla danego konia); przyzwyczajam konia do komend głosowych;
- w okresie gdy lonżuje konia, w stajni przyzwyczajam go do ogłowia z okularami i uprzęży;
- po paru dniach/tygodniach lonżowania na patencie parę razy lonżuję konia w okularach i ogłowiu zaprzęgowym;
- po paru dniach (dosyć szybko, czasem nawet po jednym dniu) lonżuję konia razem z uprzężą;
- gdy konia nie stresuje już żadna część uprzęży, to podpinam lejce. I tu najlepiej jak jest jakaś osoba do pomocy. Jedna osoba staje za koniem, druga idzie przy głowie konia i jeśli jest taka konieczność trzyma konia na lonży i pomaga zrozumieć komendy, które wydaje osoba pierwsza. Osoba trzymająca lejce używa komend, których koń został nauczony podczas lonżowania. Pomocnika odsyłamy gdy uznamy, że jest to już bezpieczne.
- po paru dniach/tygodniach gdy koń nie ma problemu ze zrozumieniem komend do ruszania, zatrzymania (i stania przez dłuższą chwilę!), zakręty, przejścia do kłusa i przejścia do stępa, zaprzęgamy go do opony (jeśli nie będziesz wiedziała jak to zrobić, mogę Ci to opisać w szczegółach). I ta sama zabawa, tu także prosimy o pomoc osobę drugą.  W tym czasie, jeśli nie zrobiłaś tego wcześniej, należy konia przyzwyczajać do bryczki (bądź sanek), stawania przed nimi nieruchomo przez jakiś czas.
- po paru dniach/tygodniach możemy próbować z zaprzęganiem już do sań czy bryczki 🙂 Oczywiście tutaj też będzie niezbędna pomoc drugiej osoby.

Nie opisałam wszystkich metod, a te które się tu pojawiły są wyjaśnione w dużym skrócie. Są jednak chyba najbardziej powszechne i sprawdzone. Cieszę się, że zamierzasz znaleźć kogoś do pomocy  :kwiatek:

Jak ktoś ma jakieś uwagi to ja chętnie wysłucham 😉

EDIT:
Dodaję zdjęcia z jednego z etapów. Niestety nie udało mi się znaleźć zdjęć z oponą.



Livia   ...z innego świata
14 stycznia 2013 14:15
horse_art, Atea, wielkie dzięki za wskazówki :kwiatek: Napisałam jeszcze w wątku śląskim, może znajdę kogoś obeznanego w sprawie. Naprawdę nie chciałabym zabierać się za to sama, bo ani nie mam doświadczenia, ani nie chcę sobie konia popsuć, jak już się w miarę z nim dogadałam 😉

Jeszcze mam takie pytanie, czy muszę do uprzęży, tej z Allegro podlinkowanej wcześniej, kupować coś na ten pas na klatce piersiowej, żeby koń mi się nie obtarł? Czy taki pas, jak tam jest, jest wystarczający?
No niestety w tanich uprzężach raczej trzeba się wspomóc jakąś ochroną na klatkę piersiową. Możesz kupić, albo, jeśli masz kawałek np. owczej skóry, po prostu sobie podszyć.

Dorzucam jeszcze cytat z fajnej instrukcji Perszerona z tegoż wątku:

Z tym podczepianiem do konia oponki czy czegokolwiek tak od razu, to uważajcie. Ja za pierwszym razem zrobiłem ten błąd i na szczęście skończyło się tylko porwaną uprzężą, połamanymi żerdziami i lekkim urazem moich pleców. No i urazem psychicznym konia, którego potem rok czasu musiałem odczulać, bo każdą oponę omijał 100 metrowym łukiem.

Także najpierw chodzenie na lejcach w uprzęży po placu: stęp, kłus, zatrzymania, cofania. Potem dopiero doczepiamy pasy pociągowe (bez orczyka jeszcze) i z pomocą drugiej osoby, która trzyma za pasy uczymy konia ciągnięcia. Bardzo ważny moment, ponieważ robiąc to nieumiejętnie możemy sprowokować konia do odmowy ciągnięcia. Jeżeli koń już akceptuje nacisk szora do tego stopnia, że silna osoba trzymająca pasy nie jest w stanie oprzeć się naporowi konia, można przejść do następnego etapu, czyli ciągnięcie np. opony za koniem.

Na tym etapie jeszcze nie podpinamy tej opony. Najpierw zatrzymujemy się na środku placu z koniem, a pomocnik ciąga oponę po obwodzie placu zbliżając się coraz bardziej do konia. Ćwiczymy do momentu, aż będziemy w stanie przejechać oponą za  zadem konia, a on nie będzie okazywał w tym czasie większych oznak zaniepokojenia. Następnie ruszamy z koniem stępem, a pomocnik zaczyna ciągnąć oponę za koniem, stopniowo zmniejszając dystans. Jeżeli koń zaczyna się płoszyć możemy zwinąć lejce i zacząć prowadzić go idąc obok jego głowy i trzymając lejce przy samym wędzidle. Analogicznie, kończymy to ćwiczenie w momencie, kiedy będziemy w stanie ciągnąć oponę za koniem bez oznak jego zaniepokojenia. Następnie powtarzamy całą procedurę w kłusie, ponieważ mimo, że koń może nie bać się tej opony w stępie to w momencie kiedy zaczynamy ją szybciej ciągnąć opona zaczyna podskakiwać i bardziej hałasować, co może doprowadzić do paniki konia.

Dopiero następnym etapem jest podpięcie opony do orczyka i orczyka do pasów. Jeżeli wcześniejsze ćwiczenia odbyły się bez problemów, to ten etap powinien pójść gładko. Trzeba oczywiście uważać, aby koń nie nadepnął lub nie zaplątał tylnych nóg w pasy pociągowe. Ja w tym celu stosuje trochę dłuższe pasy przypięte do bardzo szerokiego orczyka zrobionego z jakiegoś niezbyt grubego kija.  Ćwiczymy to ciąganie do momentu, aż koń będzie zupełnie obojętny na oponę w stępie i kłusie na łukach oraz kołach.

Następnym etapem jest przyzwyczajenie konia do dyszli. Ja w tym celu stosuje dwie żerdzie, które opieram jednym końcem na ogrodzeniu, a drugim na ziemi. Końce oparte o ogrodzenie przywiązuje sznurkiem, żeby nie spadały i nie przesuwały się. Na tych żerdziach, uczę konia najpierw wchodzenia tyłem między "dyszle", następnie odczulam go na nacisk dyszli tj. podnoszę żerdzie do góry i napieram nimi na konia w każdym możliwym miejscu ( najważniejsze są łopatki, brzuch i stawy skokowe ).  Jeżeli, to ćwiczenie nie sprawia już problemu przechodze do następnego, czyli przyzwyczajanie konia do bryczki. Dobrze jest mieć w tym momencie jakąś lekką bryczkę, którą pomocnik, może przez chwilę ciągnąć własnoręcznie . Analogicznie jak z w ćwiczeniu z oponą postępujemy z bryczką, jeżeli koń nie reaguje na nią możemy w końcu zaryzykować pierwsze podpięcie konia do bryczki i pierwszą krótką przejażdżkę .

To jest według mnie skrócona instrukcja bezpiecznego przyuczania konia do zaprzęgu. Przyuczanie konia do zaprzęgu jest bardziej niebezpieczne, niż zajeżdżanie konia i jeden mały błąd może skutkować poważnym i urazami konia i ludzi, a w najlepszym przypadku niemożliwością ponownego przyuczenia konia. Także lepiej powoli i małymi kroczkami, a najlepiej zlecić to profesjonaliście (tylko nie takiemu wiejskiemu, co to swoją Baśkę przyuczał, więc się zna).
Livia   ...z innego świata
15 stycznia 2013 08:32
Atea, kolejny raz bardzo dziękuję :kwiatek:
Livia, mam te szory które podlinkowałaś (albo taki model, nie pamietam gdzie kupiłam, ale cena podobna). są bardoz fajne, jak na tą cene zaskakująco wręcz (ale ogólnie takie tak do 300-400 kosztują). kupilismy na kuca (kn) z myślą o przyuczaniu, bo porządnych szkoda, ale sa naprawde fajne i zostały,
no nie rzucają na kolana jak takie wyjazdowe z licowej za kilka czy kilkanaście tyś. , ale na "własne" potrzeby zupełnie wystarczą. miękkie, dobrze można dopasować, nic nie obciera, mocne, praktycznie nie wymagają pielegnacji (nasmarowane olejem wiszą/leża w wiacie , teraz w siodlarni i żadnych zmian nie mają. no ... tyle, że kozy się włamały i "wymemlały" pare pasków - plus taki, że przy tej cenie nikt nie płakał i nie ubił sprawców 😉)) no i niedały rady zniszczyć ( a ogłowie, popręg z porządnej skóry tak).
też mamy ten model z krótkimi pasami ciągowymi - do orczyka pas jest podpięty łańcuszkiem (z budowlanego). na łańcuszek można naciągnąć wąż gumowy żeby nie dzwoniło 😉

ogłowie mam zwykłe (i to takie zwykłe - zwykłe, bo po kolejnym zaprzęgowym , które nie pasowało , bo ma dziwny leb odpuściłam, wiec najpierw takie "mocniejsze" ale jak kozy je zeżarły to ma teraz to co chodził w nim w siodle, tyle że wędzidło inne 😉 ), i takie z klapkami nie pasowało koniowi. zresztą nie lubie klapek, zawsze jeździłam bez (różne konie i sytuacje - od wioskowo-leśnego po wożenie turystów w tłumie). wole żeby koń widział co za stracha słyszy. jest żywszy(chętny) pilniejszy i jak przyzwyczajony to się nie płoszy "bo nagle cos wyskoczyło przed" - widzi co się dzieje... no jak w siodle... ale wiadomo - co koń to inaczej , więc część napewno będzie lepiej chodzić "z"
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
15 stycznia 2013 12:09
wiecie co kupiłam ogłowie zaprzęgowe z okularami ale stwierdzam, że lepsze byłyby bez okularów więc gdyby ktoś nosił sie z zamiarem zakupu ogłowia zaprzęgowego to polecam się.  Nie przemyślałam jednak sprawy , a koń zdecydowanie lepiej zachowuje się jak widzi co go straszy  😁 , chociaz jeszcze nie próbowałam zakładac tych okularników.
Ogólnie jeśli chodzi o okularki to już w wątku było . Generalnie nie służą do tego żeby koń się nie straszył tylko żeby nie widział co woźnica kombinuje . Tam gdzie potrzebna jest precyzja w pokonywaniu przeszkód i w dodatku jest para koni czasem jednego trzeba pospieszyć drugi nie może reagować na to. Lub mamy konie z rożnym temperamentem wtedy wyciągnięcie bata na wolnego konia nie będzie powodowali nerwowości u konia bardziej temperamentnego. Jazda końmi w miecie w ruchu czy wśród ludzi bezpieczniejsza jest bez okularów.Jeśli koń bez okularów  nie jest w stanie poruszać się w ruchu lepiej żeby w ogóle w nim nie uczestniczył. Nie mówie tu oczywiscie o jeżdzie końmi po podwórku czy gdzies do lasu chodzi mi o drogi na których jeżdzą samochody.
[quote author=horse_art link=topic=1168.msg1650973#msg1650973 date=1358249731]
zawsze jeździłam bez
[/quote]

Fajnie, horse art, to skąd wniosek, że lepiej jest bez okularów? W okularach nie chodzi o to, żeby koń się nie bał, tylko nie rozpraszał. Powożenie jest niebezpiecznym sportem, dużo łatwiej opanować konia z siodła więc zadbanie by koń niepotrzebnie się nie rozpraszał jest bardzo ważne. Poza tym wyobraź sobie teraz zaprzęg parokonny: jeden koń jest nieco bardziej zamulony niż drugi. W momencie gdy stosuję bat, chcę by tylko jeden koń zareagował. Gdyby konie nie miały okularów to drugi niepotrzebnie by przyspieszał gdy zobaczy bat co prowadziłoby do ciągłej "nierówności". Z praktyki też wiem, że koń z założonymi okularami jest bardziej skupiony na zadaniu i wsłuchany w pomoce powożącego. Musisz też wziąć pod uwagę, że niestety wiele zaprzęgowców źle dopasowuje ten sprzęt: klapki okularów są za bardzo zbliżone do oczu konia. Jest to obrazek tak powszechny, że mało kto zdaje sobie sprawę z tego błędu. W dobrze dopasowanym ogłowiu koń widzi niewiele mniej niż normalnie (bo i tak za ogonem ma martwą strefę).


Poza tym, naprawdę sądzisz, że gdyby to nie pomagało w pracy z końmi zaprzęgowymi to nadal widniałby taki zapis w przepisach dyscypliny powożenia?

Euforia_80 Ja bym jednak proponowała wypróbować to ogłowie. Oczywiście, konia także trzeba do ogłowia zaprzęgowego z okularami stopniowo przyzwyczaić, ale generalnie jeśli zna się podstawowe zasady to nie ma z tym problemu.

enklawa Pisałam w tym samym czasie 🙂
Atea, ja rozumiem, też o tym pisalam - wszystko zależy od konia, że niektórym są bardzo przydatne, ale nie wszystkim, nie zawsze. nie generalizowałam.

to "zawsze" było uogólnieniem - jeździłam też parami i singlami (tyle że "gościnnie"😉- gdzie okulary były i efekt był lepszy niż bez, na swoich testowałam - lepiej chodziły bez , lub tak samo a widać było że się nie podoba /były trudności w dopasowaniu- stąd takie sformułowanie i głos, że nie każdemu potrzeba. absolutnie nei chodziło mi o "nie bo nie!" 😉

z tym dopasowaniem masz racje - sprzedawane są w dużej ilości takie, których poprostu dopasować się nie da - bo sa źle uszyte, a te dobre są często kosmicznie drogie (np. w stosunku do szorów i potrzeb - bo kto da za głowie grube kilkaset, jak za szory 300 i będzie jezdził sam po lesie? 😉 - lepiej (jeśli się da) bez niż w złych które będą przeszkadzać, denerwować, robić krzywde).

o.... jedno miałam piękne i idealne - z okularami, super zrobione (technicznie), piękne , klapki profilowane trzymane takim ozdobnym "pałąkiem", no cudo... aż chciałam zmienić zdanie o potrzebach 😉 ale okazało się za wielkie - a tylko to było w promocji 😉  (nawet był pomysł zeby większego konia przyuczyć - ale też niepasowało 😉))  szmatocholizm się odezwal? 😉)))
Atea   najważniejsze ,że sens ten sam i wnioski też  😉
Livia   ...z innego świata
17 stycznia 2013 13:26
No to zamówiłam szory 🙂 Niestety, pomocy z ziemi jeszcze nie znalazłam (choć ciągle szukam), ale tak sobie pomyślałam, że całkiem początkowe etapy mogę zacząć sama - tzn. praca na dwóch lonżach i samo zakładanie uprzęży na konia. W razie czego wyprowadźcie mnie proszę z błędu :kwiatek:
Na pewno poświęcę na to wystarczająco czasu, nie muszę koniecznie mieć konia zrobionego w miesiąc.
Hello 🙂 Możecie mi doradzić jakie wymiary są najważniejsze w doborze chomąta dla konia? Czy wystarczy zmierzyć obwód szyi konia? Jak to zrobić aby pomiar był dokładny? Jeżeli mamy podane, że chomąto ma 29cali to na jakiego konia będzie to chomąto?
Jak już jesteśmy przy chomątach - czy podkład pod chomąto ma jakąś specjalną nazwę czy mówi się po prostu podkład? Reanimuję właśnie starą uprząż (z dwa razy starszą ode mnie :hihi🙂 i o ile ze skórą coś zrobię, o tyle podkład miał tylu lokatorów, że się go w ogóle nie tykam 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się