Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

Averis   Czarny charakter
16 lutego 2019 22:08
Ogólnie przyjmuje się, że aeroby w takim tlenie tlenie (😉) robi się do 75% HRmax (u mnie to około 144).  Między 75 a 80% może pojawiać się lekka zadyszka, ale to wciąż praca w tlenie. Powyżej 80% wchodzi się już w beztlen. Powyżej 90% to już taki naprawdę mocny trening beztlenowy. Oczywiście trzeba brać poprawkę, że w miarę treningu HRmax rośnie, więc i zakresy się zmieniają. Na początku standardowo HRmax określa się na 190.
Tyle że tuptanie w zakresie tlenowym po tych samych trasach przez godzinę czasami jest nudne. Więc zmieniam to sobie i modyfikuję żeby sobie urozmaicać. Mi to wystarcza by się nie nudzić i moc sobie dalej tuptać w celu chudnięcia.
Właśnie się powoli ogarniam by wyjść z domu. Dziś siłowy zrobię popołudniu. Albo wcale.
Po dwóch dniach niekontrolowanego obżarstwa dzisiaj wracam na dobre tory. Zaczynając od tego, że od dziś nie zaczynam dnia od wlania w siebie kawy na pusty żołądek. I specjalnie nie kupiłam rozpuszczalnej, żeby nie kusić losu. Mam przelewowy ekspres, który robi kawę 5 minut, więc od jutra, żeby móc wypić kawę muszę wstać chwilę wcześniej, więc skoro już wstanę, to i śniadanie zjeść mogę, czyli win-win.

Dzisiaj zjadłam płatki owsiane z jogurtem i bananem i była przepyszna. Zaraz sobie zrobię grzanki z serem i szynką. Nie jest to mocno dietetyczne, ale jak widzę tu coś, co jest 2 razy tańsze niż normalne, to jestem w takim szoku, że biorę bez zastanowienia, w tym przypadku było to 16 bułek. 😂 I tak raczej nie jem chleba ani bułek, więc myślę, że jak raz na jakiś czas w ten sposób zaszaleję, to nic się nie stanie.

W ogóle mam taką głupią głowę czasami. Przyuważyłam, że spodnie zaczęły na mnie wisieć i ogólnie lepiej mi się na siebie patrzy, to zamiast iść w tym kierunku i próbować to doszlifować, to zaczęłam jeść jak głupia. Bez sensu. A przecież nie chcę zawalić tego, co nie udawało mi się uzyskać w zasadzie nigdy. Pierwszy raz mi tak brzuch wsiąkł, nie mogę tego stracić. 🤦
Ostatni akapit znam ze swojego życia. Jeśli cię to pocieszy, to nie jesteś w tym sama.
majek   zwykle sobie żartuję
17 lutego 2019 11:23
Rano machnelam przebiezke. Nie wiem, z 10 minut biegu, co dla mnie jest juz sporym wydarzeniem. Ide kopac w ogrodku za chwile.
flygirl, to bierz się w garść. Szkoda popsuć to, co udało Ci się osiągnąć. Kilogramy traci się wolno, a nabywa niestety bardzo szybko.

Ja się dobrze trzymam. Mam raczej kiepski apetyt, jakoś na nic nie mam ochoty. Waga mi się trzyma, nawet chyba poszła jeszcze kilkaset gram w dół. Wstyd, bo miałam ćwiczyć, ale strasznie ciężko mi to idzie. Potrzebuję jakiejś dyscypliny i porządku a póki co nie potrafię się zmobilizować. Będę się starać bardziej, bo ręce mam patykowate i jak oglądam swoje zdjęcia sprzed kilku miesięcy, kiedy zaczynały mi tam rosnąć jakieś tam mięśnie to mi przykro 😀
Ja biegałam 2 razy w tygodniu. Raz ok. 5 km, raz ok. 10.
Oprócz tego dwie siłownie i ok. dwa razy w tygodniu konie.
efeemeryda   no fate but what we make.
17 lutego 2019 19:13
Melduje, że dałam rade nawet u rodziców w weekend. Ze dwa posiłki wypadły bo za długo spaliśmy, ale poza tym perfekt.
Martwię się trochę nadchodzącym tłustym czwartkiem  😵
efeemeryda, no to super 😀 A czemu się martwisz? Dzień jak każdy, a pączki to w gruncie rzeczy samo ciasto i trochę marmolady, jedzenie zupełnie nie warte tych kalorii ;D
Mi dieta pudełkowa nie pasuje. Wygodne jest mieć jedzenie na cały dzień, zwłaszcza przy mojej pracy, którą ostatnio ustawiłam sobie na jeszcze większą nieobecność w domu. Ale....no nie pasuje mi ta dieta i już. Nie dość że dojadam za dużo, to czasami wymieniam posiłki na inne. A diety nikt nie zjada i wywalam.
Nie idzie mi to odchudzanie. Po 4 dniach ładnego trzymania się, 2 dni nadrabiam. Zwykle w weekendy. Mój odwieczny problem. Bez sensu.
Obejrzałam swoje foto sprzed 2-3 m-cy i smutno mi, że taka sucha byłam i wszystko popsułam.
Mam 2 miesiące. Akurat. Kurde......masakra z tą głową. Bo to wszystko w głowie.
Jak to jest, że w teorii wszystko się wie, wszystko się rozumie, a w praktyce idzie tak opornie?
Ja dzisiaj ćwiczę choćby nie wiem co.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
18 lutego 2019 07:35
Martwię się trochę nadchodzącym tłustym czwartkiem  😵

dla mnie tłusty czwartek to najważniejsze święto w roku  🤣 Nie bez kozery mówią na mnie Żarłok.
Robię te:
http://www.jadlonomia.com/przepisy/paczki-pieczone/
wliczę w zapotrzebowanie normalne, bez redukcji tego dnia 😉
efeemeryda   no fate but what we make.
18 lutego 2019 07:54
niestety jeśli o mnie chodzi to tłusty czwartek może minąć na dwa sposoby, albo nie dotknę NIC, albo się rzucę jak dzicz i zjem 10 pączków  👿
Zostanę lepiej przy NIC, bo jak się nie potrafi zjeść jednego i jest się taką żarłoczną dziczą to lepiej się nie zbliżać.

Tunrida
a jak Twoja rodzina ? co oni jedzą ? nie mogliby Cię wspomóc ? nic się chyba nikomu nie stanie jak w weekend w domu nie będzie pokus. Mówiłaś, że syn też się odchudza ?
efeemeryda, Hehehe, jak się samemu ze sobą nie może dojść do ładu to na pewno nie można tego oczekiwać od osób postronnych, bo dla nich to będzie jeszcze trudniejsze (mają jeszcze mniej motywacji - wszak nie oni się odchudzają 😉 ).
Trzeba się po prostu brać za siebie, nie można oczekiwać od rodziny, że przez następne 50 lat będzie się weekendami chować z każdym kawałkiem czekolady po kątach 😂 Choć wiem, że to koszmar, bo aktualnie sama mam 'współlokatorów' i mnie to mega irytuje. Niedługo znów będę mieszkać sama to będę panować nad składem szafek i lodówki. Póki co muszę mieć silną wolę, na szczęście akurat mam dobry moment w życiu pod tym kątem. Mam nadzieję, że mi tej silnej woli wystarczy jeszcze na jakiś czas
U teściowej na dole wczoraj było z rzeczy które lubię: schabowe, orzechowiec pyszny prawie całą blacha, 3 rodzaje cukierków czekoladowych. Mąż wszystko znosił na górę.
Szczupłe już dziecko z okazji niedzieli zamówiło sobie pizzę. U mnie na stanie z pyszności lizaki, landrynki, suszona kiełbasa, otwarte merci.
I ja muszę żyć pośród tego wszystkiego mając jakaś debilną zupę krem.
Nie mieszkam sama. Byłoby łatwiej mieszkać samej i pracować w weekendy. Nie mam prawa zabronić rodzinie jeść ciasta, schabowych czy cukierków. To są rzeczy dla ludzi. To ja mam problem. Nie oni. Nikt nie ma obowiązku cierpieć z powodu tego , że ja mam problem z jedzeniem.
tunrida, to prawda. Ja nie doceniałam tego aspektu mieszkania solo. Akurat to jest duży plus - 100% kontroli nad zawartością chaty. Zero pokus, przypadkowych, bezsensownych wpadek, o które potem się człowiek wkurza. Jest naprawdę łatwiej.
efeemeryda   no fate but what we make.
18 lutego 2019 08:08
Macie racje, ale jak widzą, że się pałujesz z ostanimi 2kg to mogliby jeść nie na Twoich oczach  😀
u mnie o tyle dobrze, ze wszyscy mięsni, zrobili mięsną wyżere i nawet jakbym nie była na diecie to i tak bym nie miała tam co jeść  🤣
Tyle że te 2 kilo to taki odwieczny problem. Co zrzucę, to wpada. Trudno mi to utrzymać dłużej niż miesiąc. Myślę że w moim wieku, z moją genetyką, z moją pamięcią organizmu, to te 2 kilo mniej jest sprzeczne z moją fizjologią. I dlatego tak ciężko. A ja CHCĘ.
efeemeryda   no fate but what we make.
18 lutego 2019 08:22
może jak się zrobi cieplej i będziecie więcej czasu rodziną spędzać na świeżym powietrzu robiąc coś to będzie łatwiej ?
Nie wiem, współczuje, chociaż ogólnego efektu i tak zazdroszczę  😀
No właśnie o to chodzi. Ogólnie wyglądasz świetnie i to jest wygląd do utrzymania na obecnej aktywności i pewnie z jakimiś wpadkami. Te 2kg to już jest mega wyśrubowany i niefizjologiczny cel i tu nie ma już miejsca na przypadkowe kalorie 😀 Dlatego te ostatnie kg się traci i nabiera, traci i znowu nabiera, w zależności od aktualnego stanu motywacji i silnej woli.

Ja np. teraz doszłam do wagi i wyglądu, który jest fizjologiczny i przy dobrym odżywianiu nawet z cheatami jestem w stanie go sobie utrzymać. Ale na pewno chcę popracować nad mięśniami. Jak wprowadzę taką aktywność jaką miałam w zeszłym roku to poleci mi jeszcze  z 1-1.5kg. I wtedy jak zacznę zaliczać cheaty albo treningowego lenia to będę wracać jak bumerang do tego co mam teraz, co jest fizjologiczne. Dlatego niestety ten wyśrubowany cel to nie jest coś, co się osiąga i jest koniec zawodów. To jest coś, o co ciągle trzeba walczyć, co raczej się miewa niż ma
Dokładnie tak. Tyle że ja najszczesliwsza jestem właśnie wtedy kiedy mam ten stan. Wtedy nawet jeśli się walą inne sprawy, kiedy jest ciężko itd to ja jestem i tak na przekór wszystkiemu szczęśliwa. I tego chcę.
Ja to doskonale rozumiem i kibicuje. Tobie i sobie przy okazji tez 😀
efeemeryda, a Tobie jak idzie ta dieta od dietetyczki? 🙂 dobrze jest?

u mnie było kilka dni do kitu zupełnie, mam dużo problemów na głowie i zażeram je niestety 🙁 ale wracam mam nadzieję na dobre tory dzisiaj, muszę - a w zasadzie to nie muszę - chcę! 😉
w tłusty czwartek najbardziej się boję faworków, bo potrafię ich zjeść milion 😉 ale na szczęście rzadko da się kupić dobre, więc to jedyna nadzieja 😀
efeemeryda   no fate but what we make.
18 lutego 2019 09:44
Anaa
dobrze jest ! trochę się wkurzam przy gotowaniu, bo ja jednak dużo prostrze rzeczy gotuje ale TŻet mój mi pomaga codziennie więc daje rade. Chodzę co najwyżej lekko głodna, ale z reguły jestem optymalnie najedzona, koniec z uczuciem wiecznego przejedzenia do którego sama doprowadzałam, więc na plus.
Sikam na potęge i perysltatyka z która nigdy nie miałam problemu aż hula  😂 😂 To chyba dobre oznaki, na wadze przez tydzień 0,4kg mniej.. mało, ale też mam stare baterie i nie wiem czy ta waga działa naprawdę.
efeemeryda, no to super! 🙂
Zapisałam się na botoks i kwas na za 3 tygodnie. Botoks w czole nie potrzebuje chudości, ale kwas w zmarszczki koło ust już tak. Bo jak jestem pucia to zmarszczki znikają i nie wiadomo dokładnie w co wstrzykiwać.
Czas start. 3 tygodnie.
Uuu, 2 miesiące to deadline, ale jednak dość mglisty. 3 tygodnie to konkret. Powinien zmobilizować 🙂
busch   Mad god's blessing.
18 lutego 2019 17:24
Tyle że te 2 kilo to taki odwieczny problem. Co zrzucę, to wpada. Trudno mi to utrzymać dłużej niż miesiąc. Myślę że w moim wieku, z moją genetyką, z moją pamięcią organizmu, to te 2 kilo mniej jest sprzeczne z moją fizjologią. I dlatego tak ciężko. A ja CHCĘ.


Ja jestem mięczak bo stwierdziłam już dawno że może i bym była bardziej wylaszczona gdybym schudła 2-4 kilo, ale wolę jednak jedzonko 🤣. Tfu tfu tfu odpukać mój organizm przyjął wagę 66 kilo jako normę do utrzymania i czasem z sercem na ramieniu wchodzę na wagę po obżarstwie, a tam nadal twardo 66-67 kilo. Czasem wzdycham do zdjęć wylaszczonych babek, a potem widzę ciastka i się kończy silna wola 🤣. Podziwiam Cię za silną wolę. Ja tylko sobie ciągle obiecuję że jak będę dochodzić do 70, to się wezmę za siebie, ale przy 66 kilogramach łatwiej mi było obniżyć swoje wymagania niż obniżyć podaż kalorii 😁
Ważne żeby czuć się szczęśliwym, w jakiejś takiej harmonii. A przy jakiej wadze my to czujemy to już nasza sprawa. I o ile nie jest to jakieś chorobliwe czy szkodliwe dla nas, to cóż komu do tego?
madmaddie   Życie to jednak strata jest
19 lutego 2019 10:40
koleżanka która mi powiedziała, że przez 5 lat nie widziała takiej okrągłej, stwierdziła, że wyglądam jakbym straciła z 5kg przez te dwa tygodnie. 😅 nie wiem, nie ważyłam się. Ale lżej mi.
Dziś ok. Kubek kakao zmieścił mi się w zapotrzebowanie i generalnie mam trochę ciężko dziś dopchnąć kalorie.
Ruszam od dziś z Szonem. Bez wymówek.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się