Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
26 marca 2017 08:36
tunrida czytam to co piszesz i naprawdę martwię się o Ciebie  🙁 w ramach Twojego zawodu nie musisz odbywać terapii własnej, superwizji, jakiejkolwiek rozmowy z osobą "po fachu"? Bo takie "jesteś tłusta, weź się w garść" może i działa doraźnie, ale długoterminowo na pewno pogarsza samopoczucie i jakość życia  🙁 Zwłaszcza, że obiektywnie wyglądasz zajebiście, szczególnie jak na osobę w Twoim wieku, niejedna 20-latka by pozazdrościła (tak tak, wiem, że ludzie mogą sobie gadać że jest super a dla nas nie jest, bo mamy inny cel, ale mimo wszystko warto spojrzeć na siebie bardziej przychylnym okiem).




Weszłam wczoraj na wagę pierwszy raz od nie wiem jak dawna i zdziwiłam się, że można ważyć tak dużo  😲 Zwłaszcza, że widzę różnicę na brzuchu, i to zdecydowanie na plus. Wniosek jest jeden - plecy w końcu rosną!  🏇  🙂
Dwie odpowiedzi.
Pierwsza- układna, zgodna z zasadami współżycia między ludźmi- "dziękuję Smarcik, że się o mnie martwisz".   :kwiatek:
Druga- szczera- "bla, bla, bla..tratata"  😁
Fakty- nie raz pisałam skąd takie odczucia u mnie. Ja po prostu jestem 1) impulsywna i piszę to co czuję w danej chwili. I 2) ekstrawertywna, więc nie mam problemów z takim pisaniem tutaj. I 3) uparta, stąd dążenie do perfekcji, którą sobie zakładam jako cel. I ogólnie przykro mi, ale uważam się za bardzo szczęśliwego człowieka i zadowolonego z siebie ( aż chyba nawet za bardzo!), mimo tego, że moje ciało nie wygląda tak perfekcyjnie jak tego chcę. Po 4)- nie zmienisz osobowości człowiekowi, który tego nie chce. A mi z moją osobowością jest super świetnie. Lubię ją. I nie zamierzam nic w niej zmieniać!  🙂

ps- właśnie zeszłam z bieżni, 10 km za mną
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
26 marca 2017 09:16
Eee, dobra, to ja nie ogarniam tego co piszesz zupełnie 😉



Edit: miał być dzisiaj grany trening ale raz, że choroba, a dwa... pierdzielę, idę na moto!  😍 w końcu jest sucho i temperatura znośna, czas zacząć sezon!
Też potrafię być impulsywna i coś powiedzieć czy napisać a potem się dziwić że w ogóle tak myślałam  😂
Wczoraj miałam TAAAKI dobry wspin  😀 ale się objadłam znów. Ostatni tydzień pracuję w 2 miejscach. W końcu! Oznacza to, że będę mieć czas zrobić zakupy, ugotować coś. Żyć! I chudnąć a nie próbować trzymać dietę tylko. Wiosna moje drogie, WIOSNA! 😀 Skoro ciuchy zrzucamy to i ciałka trochę przydałoby się 😉
busch   Mad god's blessing.
26 marca 2017 10:24
smarcik, ja tam ogarniam i trochę rozumiem perspektywę tunridy 🙂
Jeśli masz dobrą 'bazę' ogólnej akceptacji siebie, to możesz czasem się zwyzywać od debili i to wg mnie nie jest destrukcyjne 😉. Zwłaszcza gdy masz czasami tendencje do litowania się nad sobą bez powodu i chcesz jakby sama sobą potrząsnąć 😉
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
26 marca 2017 10:33
bush mój post miał być raczej na zasadzie "ok, to koniec tematu" bo to zupełnie nie moja sprawa i nie mi wnikać w to, co siedzi w głowach innych ludzi  :kwiatek:

magda wytrwałości w tym chudnięciu w takim razie! Ja wczoraj znalazłam w sklepie króciutką bluzkę, która bardzo mi się podoba.. Ale potem pomyślałam że najpierw trzeba popracować nad ciałem a dopiero potem kupować ciuchy, żeby nie leżały w szafie  😂 Tylko cholercia gdzie taki człowiek pracy, 24/7 na etacie ma chodzić w bluzkach, które więcej odsłaniają niż zakrywają?  😵
smarcik, na spacer z psem :P

ja dwa dni odpustu, piątek totalnie, wczoraj trochę ponad limit (pozwoliłam sobie na lody z maka), ale dziś już wracam na dobre tory. Waga przez te 2 tygodnie niby trochę poleciała, ale nie poniżej znanej mi granicy, której przejść nie mogę ni diabła. Cm lekko spadły, ale minimalnie...
Zastanawiam się nad carb cycling i wdrożeniem codziennych treningów o zróżnicowanej intensywności.
Ja ten tydzień jeszcze odpuszczę. Nie mam kiedy iść po zakupy nie mówiąc o gotowaniu... 5 dni będę wychodzić ok 7 i wracać po 21 najwcześniej. Jak chłop nie zrobi zakupów to nie wiem czym się będę żywić 😉
Mój rower przyjedzie dopiero za dwa tygodnie, więc wymyśliłam, że wypróbuję w końcu rower miejski. Rozpędziłam buty na stację ponad 2 kilometry od domu (mogłam podjechać tramwajem na inną, ale jestem fit i takie tam więc poszłam). Dupa, nie działa. Widzę, że nie tylko mi, pani obok się męczy. Poszłam na inną stację i tam się dowiedziałam, że jest jakaś awaria i nie można wypożyczać. Przeszłam 6 kilometrów w poszukiwaniu roweru i nawet na niego nie wsiadłam. I jak tu nie wierzyć w przeznaczenie do bycia grubym?  😁
smartini   fb & insta: dokłaczone
26 marca 2017 17:11
Altiria, ale za to przeszlas 6km :P
U mnie ekspresowy krem z kukurydzy poleca się do sloika i do mrozenia 😀 nie spodziewałam się że będzie aż tak kremowy! :O
ja myślałam, myślałam i wymyśliłam - w tym tygodniu będą naleśniki na różne sposoby i gofry śniadaniowe 🙂
idę na siłkę, a co.
tunrida haha, wiem, że nie jest Ci do śmiechu ale czytając co napisałaś - jakbym swoje mysli dzisiaj słyszała! Zrobiłam w piątek brownie, bo twardo nie jem w ogóle ostatnio kupnych słodyczy, ale na 'zdrowsze' wersje sobie pozwalam te domowe, jednak powinno to być jakoś w normalnych ilościach. Tymczasem 3 dni i brownie nie ma🙁 jednak mieszkanie w jednym pokoju i przebywanie dwa kroki od lodówki przez większość dnia jest ZŁE i nie polecam🙁
W ciągu tygodnia jem wzorowoco i wcale mi niczege nie brakuje, bilansuję posiłki, robię pudełka a potem przychodzi taka niedziela gdy siedzę nad książkami i co chwilę  "a to jeszcze kawałeczek,a to jeszcze łyżeczka masła orzechowego" wrrr kolekjny dowód na to, że u mnie też musi być czarno biało albo czegoś nie jem w ogóle albo jem nałogowo, nie umiem sobie stopniować.

Za to na jutro przez przypadek wyszedł mi najlepszy makaron na słodko taki jak pamiętam z czasów dziecinstwa gdy rozrabiało się biały twaróg ze śmietaną i cukrem i to na makaron. A ja zrobiłam wersję wgańską i jest genialna! Słonecznik namocozny wcześniej potem zmiksowany, odrobina cukru, sok z cytryny i do lodówki. Troche zgęstniało i no jest pyszne😉
Też tak mam, trzymam dietę i jest spoko, a potem wychodzę gdzieś ze znajomymi i jak się dorwę do żłobu to nie mogę przestać. Uwielbiam jeść i to się pewnie nigdy nie zmieni, pomimo tego że z każdym kęsem czegokolwiek jeszcze bardziej siebie nie cierpię.  🙄 
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
26 marca 2017 21:42
Nie lubię wyjazdów. Tzn kocham je, ale nie da się na nich jeść. Pomimo tego, że wczoraj przeszłam prawie 30km to mam obecnie 2kg na plusie, teraz będę przez 5 dni dochodzić do siebie, po czym w weekend wyjazd na śląsk.  😵 Następnie dwa tygodnie przerwy i znów wyjazdy trzy tygodnie pod rząd: Zagrzeb, Mannheim i Praga.  😕 moje piękne plany odchudzeniowe to się chyba przeciągną na następne wakacje.
JARA, ja jadę do Krk na 2 dni we wtorek... zastanawiam się czy brać pudełka czy improwizować😉

Mam pudła na jutro, niestety naleśników nie będzie, bo nie umiem ich uczynić... Naleśniki w moim wykonaniu (ryżowe) to skrawki o szerokości połowy łopatki do naleśników... Aaaa pomocy, chcę się nauczyć bo ciasto wyszło pyszne. Jak żyć?
26.03

baffinka-4 bera7-5+  flygirl-? safie-3 majek-5 galop-4 sanna-4-  mils-5  tunrida-5 jara-?  lacuna-3  smarcik-5  efeemeryda-5  Ramires-?  Atea-4
Weekend przeszalałam i oczywiście napuchłam. Zauważyłam, że na hormonach najmniejsze grzeszki powodują napuchnięcie. Wracam na tory, weekend miałam mocno pracowity, jadłam w agro, więc i mniej regularnie i mniej dietetycznie. Tradycyjnie po takim weekendzie wzmożona kontrola.
Planuję na poważnie wrócić do skrupulatnego pilnowania menu od 3 kwietnia.
W tym momencie wyglądam tragicznie 🙁
Przyznaję się - przez chorowanie i siedzenie w domu jadłam niedobrze, za dużo przegryzek wpadło i nabrałam tłuszczyku, przekraczając znowu 60kg. Ale w ostatnim tygodniu dodatkowo straszliwie spuchłam. Nie przyznam się ile ważę, bo wstyd. Masakra - chyba to od leków antyalergicznych. Ciało mnie piecze, odgniatam się od byle czego... Mam wrażenie, że jakby mnie nakłuć igłą to by ze mnie zwyczajnie sikało wodą.
Ech, nie umiem przedłożyć wyglądu nad zdrowie, zwycięża myślenie rozsądkowe. A jednocześnie później mam o to do siebie żal kiedy patrzę w lustro. Bardzo chciałabym, żeby już się skończyły te problemy z drogami oddechowymi i żebym miała "odwagę" zacząć wymagać od swojego organizmu.
majek   zwykle sobie żartuję
27 marca 2017 09:21
ja sie wczoraj namachalam w ogrodku i zapomnialam o slodyczach. I jeszcze na koniec jak mi nogi w tylek juz wchodzily i nie moglam ruszyc ramionami to poszlam z psem na 45 minut spacer (taki szybkim krokiem, pies w kazdym razie ciagnal juz do domu)
Myslalam, ze jak sie tak zmecze, to przynajmniej bede spala normalnie ale i tak obudzilam sie 4:47 (mimo zmiany czasu - codziennie sie budze przed 5) Zwariowac mozna
laski, któraś kiedyś pisała, że będzie się konsultować dietetycznie u Mauricza - mamy takie osoby na pokładzie?

u mnie lekka załamka, wczoraj trening, dziś na wadze znowu więcej.
Trzeci tydzień diety start.
Zastanawiam się co robię źle... kalorie trzymam, ćwiczę (na razie wychodzi 2 razy w tygodniu, bo przez wyjazdy mi się to trochę rozpada, ale docelowo 4-5) i NIC. Badania dobre, powinno wszystko działać. I nie działa 🙁 Załameczka.
A obwody? Ja jutro mam pomiary po miesiącu treningów, dietę trzymam bez jakichś giga wpadek (pojedyncze dni się zdarzały) od dwóch miesięcy i jestem na 99% pewna, że waga pokaże więcej niż jak zaczynałam treningi, a ubrania mi spadają z tyłka. Wcześniej nie ćwiczyłam siłowo i schudłam do 58 kg, teraz mam ponad 60 na bank.
Anaa- ja wiem po sobie, że jak nie rusza, to muszę zapodać organizmowi jakiś "szok". Tak przycisnąć, żeby mi się kilka dni kręciło w głowie. I dopiero wtedy zaskakuje redukcja.
Muszę ewidentnie wyjść poza strefę komfortu odchudzaniowego. Inaczej organizm tak jakby nie zauważa zmian w kaloriach czy wysiłku. Musi po prostu dostać nagle kopa.
Im więcej razy zaczynamy się odchudzać, tym trudniej by ruszyło. Niestety.
Altiria, obwody sama nie wiem... niby minimalnie drgnęło w okolicy pasa/brzucha, ale to jest max 1cm...

Ja miałam zasadniczo 10-11 dni bez żadnych wpadek, potem 1 dzień cheat (piątek), 1 dzień nieco przekroczony z węglami (sobota) ale bez dramatu. Wczoraj już weszłam na swoje kcal, a nawet ciut niżej (1600), dziś mam znowu pudełka i cisnę czystą michę w opór.
Jutro jadę do Krakowa z pudełkami😉
Mój organizm jest mega oporny...
Najśmieszniejsze jest to, że po dniu na wysokich kaloriach, np 2500, miałam spadek wagi (wody?), a po dniu na niższych plus trening - skacze do góry. Gdzie sens gdzie logika?

tunrida, może... ja spróbuję zrobić taki myk, że ograniczę tłuszcze tylko do oleju koko/oliwy z oliwek/masła... bo w sumie w planie mam 72g i to jest sporo, więc dorzucałam tłuszcze np z tłustszego sera albo mięcha. Może nie tędy droga...
Kiedyś chudłam na wysokich węglach i baaardzo niskich tłuszczach, ale chodziłam non stop wkurzona i głodna... :/
A ja sobie zapodaję takiego kopo-wstrząsa. Od wczoraj. Chyba infekcja mnie już puszcza. ( no chyba że załapałam bakterię New Delhi od pacjentki wczoraj. Wtedy to będzie konkretnie pozamiatane. Mam nadzieję, że nie.)
Tak więc trening właśnie zrobiłam, zjadłam tylko 350 kcal, zaraz połknę aminokwasy i na razie nie jem. Kopo wstrząs ma być.
tunrida, u mnie chyba to nie działa😉 Mam takie dni kiedy jem bardzo mało bo mam niedoczas i waga może czasem się wahnie w dół, ale wraca bardzo szybko... :/
Napisałam do Mauriczów, zobaczymy...
Bo myślę, że to chodzi o to, by organizm czymś zaskoczyć. By wyrwać go ze stagnacji, z jego zwyczajnego trybu, w który żyje.
Skoro miewasz dni kiedy jesz mało, to pewno twój organizm jest do tego przyzwyczajony i ma to w nosie. Ja nie miewam zwykle takich dni, więc kilka dni "głodzenia" na mój organizm działa jak mega szok.
Może dla kogoś innego będą to zupełnie inne makra niż zwykle ( pisałaś o tych wysokich węglach, niskim tłuszczu) Może dla kogoś innego - jakiś mega wysiłek fizyczny? Nie wiem.
Mi znów waga wraca do wyjściowej. Ileż to już razy... I ile razy mówiłam że teraz to już się wezmę za siebie, będę pilnować, nie żreć... Normalnie nic tylko zbatożyć srogo i wywalić mnie na zbity pysk. Do końca tygodnia nie mam jak nawet zakupów zrobić... Wychodzę ok 7, wracam 21-22. Od soboty muszę(!!!) zacząć po raz kolejny. Do znudzenia i do skutku. Nie chcę być gruba! Wiem jak dużo lżej jest bez tych wstrętnych kilogramów! Wiosna, lżejsze ciuchy, sezon wspinaczkowy, a ja nadal wagę słonia mam. Przysięgam, że do końca tygodnia nie będę mieć wpadek typu jedzenie pod korek, żarcie syfów. A jak tylko będę mieć czas na zrobienie zakupów i ugotowanie czegoś, to startuję ze zdrowym żywieniem i chudnięciem.
Sama ze sobą nie wytrzymuję że tak nawalam wiecznie, do tego mi głupio strasznie, że po raz kolejny pisałam, obiecywałam i gucio. Ktoś mnie powinien zbatozyć i natłuc mi do łba ostro, bo ja się muszę w końcu skutecznie i permanentnie zmienić, a nie jakiś czas próbować trzymać i potem... wiadomo co.
efeemeryda   no fate but what we make.
27 marca 2017 18:21
Mam dziś taki głód słodyczowy, że koniec, najchętniej zjadłabym słoik nutelli zagryzając go Milką Oreo  😜
Oczywiście nie zrobię tego i wiem, że chęć minie, ale to jest okropne  🍴

Na razie ładnie chudnę (to też dlatego, ze mam sporą nadwagę) i zaczynam bać się świąt  😡
smartini   fb & insta: dokłaczone
27 marca 2017 19:37
Kasza jęczmienna zapiekana pod grillowanymi warzywami i fetą na jutro i czwartek 😀iabeł:
lacuna   Stąpamy we dwoje po niepewnym gruncie..
27 marca 2017 21:27
Bylo caem niezle i.. Zezarlam makaron z cukrem przed chwila 😵 bo byl i paczyl 👿 kopnijcie mnie w tylek i to porzadnie bo zaczynam znow plynac na maxa.. Tyle dobrego ze biegam a poza tym zalamka..
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się