Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

smarcik, czasem tak bywa, ale nie warto się poddawać. Ja kiedyś sobie wymyśliłam, że mam w życiu pewien CEL. A droga do niego jak może być kręta lub czasem trzeba pojechać objazdem 😉
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
20 listopada 2018 14:16
Dzięki dziewczyny  :kwiatek: niemniej jednak wychodzi na to że jestem 40 tys zł w plecy w perspektywie rocznej, to dla mnie mnóstwo kasy  😵 jakbym wiedziała, że tak będzie to spedziłabym jakoś miło ostatni rok, poświęcając się rodzinie i pasji, a nie wypruwając sobie żyły po nocach. I chyba tego mi najbardziej szkoda - zmarnowanego czasu. A przy okazji to daje 0 motywacji do dalszych działań, więc odpuszczam.
smarcik, wiem, że cudzy problem nie pociesza, ale kilka lat temu zaliczyłam bolesny upadek na tyłek. Coś co miało być super pomysłem i świetną perspektywą po roku pieprznęło i miałam -80 tys. Pół biedy, gdybym zwyczajnie straciła kasę, którą miałam, ale tyle wyniósł dług. Kilka dni nie wychodziłam z łóżka, przespałam problem, wstałam, wysłałam CV i po roku byłam na zero, mądrzejsza o pewne rzeczy. Ale to był ciężki rok, gdzie czasem nasze dzienne wyżywienie to były 2 bułki w podrzędną pasztetową.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
20 listopada 2018 14:51
bera o rany, brzmi strasznie  😲 super, że udało się z tego wyjść  :kwiatek: Eh, jak to mówią - kto nie ryzykuje ten nie pije szampana, więc na pewno trzeba się wiele razy odbić od podłogi kiedy chce się coś osiągnąć. Tylko w teorii to jakoś łatwiej brzmi, a jak już człowieka dopadnie to ciężko się ogarnąć  🤔wirek:
smarcik, uwierz mi było strasznie. Zwłaszcza, że problem wynikł z oszustwa, 2 firmy na 3 z którymi współpracowałam wydy...y mnie bez mydła. Młody człowiek, wychowany w domu z zasadami wchodzi w świat biznesu i nagle dostaje łupnia, bo nie patrzy na każdego jak na potencjalnego złodzieja. A prawo ... w naszym kraju niestety stoi po stronie złodzieja poniekąd.
smarcik, nie ma opcji, żeby to co zrobiłaś wykorzystać w jakimś zakresie w innym projekcie? Może w tym momencie jeszcze tego nie widzisz, bo wiadomo - wkurzenie i zniechęcenie, ale trzymam mocno kciuki, żeby okazało się, że jednak by się dało.
Wierzę, że takie sytuacje zawsze zdarzają się z "wyższego" powodu. Tylko poznaje się go dopiero z perspektywy czasu.
Rozumiem Cię, bo u nas wiele projektów zależy od dotacji zewnętrznych. Piszesz wniosek, czekasz, czekasz, w między czasie na ogół już musisz zacząć nagrywać terminy u artystów, prowadzących warsztaty, itd i wtedy pojawia się lista wyników i dostajesz po łbie... Nie jest to przyjemne uczucie, oj nie.
Trzymam kciuki!
smarcik - a robiłaś jakiś projekt czy jak? Ja to bym się ostro wkurzyła niezależnie z jakiego powodu taką sytuacje miałaś i bym chodziła długo zagotowana. Są tam jakieś plusy co się da wyciągnąć z sytuacji? Ze nie wiem, nauczyłaś się coś nowego czy coś? Że może to gdzieś indziej zaprocentować?


Tak apropos wkładania w coś wysiłku - tak sobie dziś pomyślałam, że tyle lat, czasu i kasy poświeciłam na edukacje w kwestii  konskich kopyt a wzięłąm i się z tym rozstałam tak o (poza nielicznymi klientami, co mam bardzo blisko więc wyrabiam do nich dojechać i mam dzięki temu dodatek do pensji). I w sumie smutno mi troche, że taki rozdział życia się zakończył, ale i czuję ulge, że mnie plecy nie bolą, że mam nowe, fajne rzeczy przede mną, kopyta mnie już strasznie męczyły fizycznie i psychicznie. W zoo na razie niecale 2 miesiące, ale usłyszałam dziś, że są zadowoleni i przedłużą mi umowę, także wygląda na to, że zostanę tam na dłużej 🙂 Tak się cieszę z tych zmian... choc jednocześnie no właśnie smutno mi się zrobiło, że tyle lat inwestycji w coś i się zakonczyło. Wiec dzisiaj tak słodko-gorzko jest :P
AtlantykowaPanna, a jak tam sytuacja u Ciebie? :kwiatek:
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
21 listopada 2018 07:57
Dzięki dziewczyny  :kwiatek:

branka tak, chodzi o projekt, nie chcę się tu wdawać w szczegóły, bo wiadomo - forum mogą czytać różne osoby  😉

Jasne, że cała ta praca dała mi korzyści takie jak: dużo satysfakcji z własnej pracy oraz zdobycie nowej wiedzy. Ale dała mi również: zero życia prywatnego, zero rzeczy "dla siebie" - takich jak siłownia z której musiałam zrezygnować, permanenty brak snu i w efekcie spore problemy zdrowotne kobieco-hormonalne na tle właśnie stresowym. I zero pieniędzy, więc w efekcie stwierdzam, że nie było warto  😵 Czuję, że czas odpuścić  🏇 I mam nadzieję, że zbliżający się nowy rok będzie już zupełnie inny pod tym względem, bo zamierzam skupić się na totalnie innych rzeczach i dać sobie spokój z tą nierówną walką  🙂
AtlantykowaPanna   "Jeśli idziesz przez piekło- nie zatrzymuj się!"
21 listopada 2018 13:56
macbeth sytuacja wygląda Tak, że z ojczymem w ogóle nie rozmawiam. Mam duże poparcie w dziadku a do niego należy dom, więc nie mogą mnie wyrzucić. Za tydzień w środę mam kontrolę z noga i zobaczymy co się dzieje bo w jednym miejscu prawie jen nie czuje... Mam duże wsparcie w ... który odciaga moje myśli od problemów. Niestety odstawiłam antydepresanty ponieważ po tej ilości środków przeciwbólowych robi mi się niedobrze, więc tabletek nie biorę już żadnych. Puki co psychicznie mam momenty zwątpienia, ale mówię sobie, że jestem młoda i złamanie tej nogi to po to żebym na spokojnie wszystko sobie ułożyła.
AtlantykowaPanna, dobrze, że masz wsparcie, jak się samemu nie daje rady to jest ono najważniejsze. Na pewno w końcu Ci się wszystko poukłada!  :kwiatek:
Averis   Czarny charakter
21 listopada 2018 15:15
AtlantykowaPanna, absolutnie nie możesz odstawiać leków bez konsultacji z lekarzem! NIGDY. Zwłaszcza po próbie  samobójczej. Pozytywnym myśleniem nie wyleczysz się z depresji. Powinnaś jak najszybciej skonsultować to z profesjonalistą i wrócić do leków. Kiedy przestaną działać te, które jeszcze krążą w ciele możesz zaliczyć bardzo duży zjazd. Robisz sobie tym bardzo dużą krzywdę.
Gillian   four letter word
21 listopada 2018 19:48
Nigdy nie zrozumiem jak działa ten świat.
Dlaczego mendy społeczne chodzą sobie po świecie i wkurw... ludzi dookoła, ciągną w zdrowiu do setki a ludzie najlepsi odchodzą przedwcześnie? Tacy, którzy całe życie pomagali innym, ratowali życia. Jak to jest?  Człowiek kochany przez cały personel, uwielbiany przez pacjentów... Wyszedł z dyżuru i umarł. Tak po prostu.
Nie rozumiem.
To niestety jest niepojmowalne. Jak ktoś jest wierzący, to pewnie można stwierdzić, że takim spieszno do Boga, jako że ja nie wierząca to mam zawsze problem w takich sytuacjach 🙁
Gillian   four letter word
21 listopada 2018 22:28
Nie wierzę, że Bóg zabrałby taką osobę. Po co mu On? Tutaj była jego misja. Jeszcze tylu ludzi do wyleczenia, tyle dzieci do wyprowadzenia na świat. Jemu nie było śpiesznie nigdzie.
Gillian, to są pytania bez odpowiedzi. Śmierć jest częścią życia.
Natomiast jeśli chodzi o wiarę to w mojej religii to co tutaj, w cielesnej postaci na ziemi to... to tylko chwilka, to tylko pierwszy etap czegoś dużo ważniejszego, tego właściwego "bycia". Chociaż tym, którzy tutaj zostają trudno się z tym pogodzić to Bóg nie zabiera, lecz wzywa. Bo to tam przy Nim jest nasz prawdziwy dom.
Ale powiem szczerze, że utrzymanie tej wiary, takiego pojmowania życia jest... trudne.
Moon   #kulistyzajebisty
22 listopada 2018 06:44
Gillian, też tego nie rozumiem, wnerw mnie bierze za każdym jednym razem. Czasem mam wrażenie, że Bóg, robi nam na złość i tyle.
Przykro strasznie.
efeemeryda   no fate but what we make.
22 listopada 2018 08:26
w sobotę 27.10 byliśmy z moim M. na weselu, dobrej koleżanki i kolegi ze studiów, z Dorotą całe prawie studia w jednej grupie.

30.11 wypadek samochodowy, Dorota zmarła w szpitalu, zdążyła być żoną przez dwa dni... jechali w podróż poślubną, miała 29lat.
Tydzień po weselu był pogrzeb, dalej nie potrafię się otrząsnąć  😕 😕 😕
efeemeryda, straszne, trudno sobie wyobrazić co czują bliscy, mąż.
efeemeryda   no fate but what we make.
22 listopada 2018 09:30
mąż to również mój dobry kolega ze studiów, prowadził samochów i wyszedł bez szwanku  😕
nie rozmawiałam z nim od tamtej pory, szcze boję się bo czy jest coś co można w takiej sytuacji powiedzieć ?
efeemeryda, jeśli to dobry kolega to nie mów nic. Ale bądź, pomóż w prostych sprawach dnia codziennego, wysłuchaj jak będzie chciał przegadać. W takich sytuacjach najgorsze jest to, że wszyscy znikają, chowają się po kątach w obawie "co mam powiedzieć". A człowiek czuje się jakby śmierć kogoś bliskiego była zaraźliwa i zostaje sam jak palec. Serio, nawet jak wydaje się że człowiek chce pobyć sam, to warto być obok, w kuchni ugotować mu posiłki na 2 dni, żeby nie czuł się że razem z żoną opuścili go przyjaciele.
efeemeryda   no fate but what we make.
22 listopada 2018 09:40
Od początku jedynie dowiaduje się pokątnie co z Nim (masa w wspólnych znajomych), ale masz racje, On nie musi wiedzieć, że ja z troski pytam i może pomyślęć, że mam go gdzieś.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
22 listopada 2018 10:16
Bera7 dobrze pisze. Jak zmarł mój mąż, musiałam praktycznie uświadamiać moim znajomym, że dalej jestem, że można się do mnie odzywać, w pracy kazałam traktować normalnie i po prostu dać pracować. Bo też wszyscy się bali mnie "tykać". Na szczęście zrozumieli.
efeemeryda, ale to, że między sobą rozmawiacie nie daje mu oparcia. Serio człowiek ma wtedy wyrąbane, że znajomi plotkują na jego temat. Musi jakoś wrócić do życia, to że spotkała go tragedia nie oznacza, że ma siedzieć teraz miesiącami sam jak palec i rozpamiętywać. Oczywiście i tak będzie, bo żałoba to stan, ale przejściowy. Mi pomogła właśnie bliska koleżanka, która mając naście lat straciła w wypadku oboje rodziców. Dzień w dzień przyjeżdżała do mnie, robiła herbatę. podsuwała coś do jedzenia. Wyciągała na spacer, do sklepu, później regularnie wyciągała na spotkania w większym gronie, do kina itp. Jakoś wszyscy inni znajomi przez kilka miesięcy omijali mnie z daleka.
kokosnuss, (..) Mam nadzieję, że lepiej się czujesz po napisaniu tej głębokiej i odkrywczej analizy.


No nawet fajnie sie dowiedziec, ze sie przyszlo luzno poplotkowac na internetach a wyszla gleboka analiza :-)

Stawianie spraw no ostrzu noza poprzez komunikowanie potrzeb moze byc. Zapamietam sobie na przyszlosc. W koncu wcale nie polega na wywieraniu presji, zeby inni dostosowali sie do naszych oczekiwan 🙂
Averis   Czarny charakter
23 listopada 2018 16:35
kokosnuss, wydawało mi się, że na pewnym poziomie rozwoju da się dyskutować bez złośliwości i wyśmiewania, widać myliłam się. Szczerze życzę dotychczasowego poziomu samozadowolenia. Jak zaczniesz widzieć dalej, niż czubek własnego nosa i przestaniesz traktować innych z wyższością - daj znać. Pogadamy.
Averis, bo twoj komentarze wcale nie sa zlosliwe 😉

Ale luz, pewnie w prawdziwym zyciu jestes naprawde spoko osoba i w ogole, serio! 🙂 Ale, ze tak potrzebe zakomunikuje :P twoja forumowa osobowosc jest momentami tak samo patronizujaco-mentorsko-wszystkowiedzaca jak Strzygi, jakby za kompem nie siedzial czlowiek tylko jakis bot od coachingu. Subiektywna opinia ofkors, mozesz miec gdzies i tez bedzie ok 🙂

Spdam do stajni, darcie kotow o pare postow na forum to faktycznie glupota. Zwlaszcza, ze tu ludzie prawdziwe problemy maja 🙂
Efeemeryda ja też dalej nie potrafię się otrząsnąć, myślę że dla wszystkich to jest nie do ogarnięcia. Mam takie myśli nawet że znam tylu no złych zwyczajnie ludzi i im się wszystko układa, a Doro, kuźwa jedna z najbardziej pozytywnych, skromnych, uczynnych osób, nie teraz, nie tak, i ciąglę nie umiem tego sobie ułożyć w głowie. Za to obiecałam sobie że wyciągnę z tego wnioski, bo trzeba żyć i z życia korzystać bo można je w ułamku sekundy stracić.
I na pocieszenie myślę sobie, że jak będę żegnać jakiegoś zwierzaka za tęczowy most to oddam go w najlepsze możliwe ręce...
madmaddie   Życie to jednak strata jest
06 grudnia 2018 07:56
Przyszłam pomarudzić.

od dłuższego czasu nie umiem sobie znaleźć miejsca. Nie jestem zadowolona z obecnej pracy ani miejsca w życiu w którym się znajduję, ale kompletnie nie wiem w którą stronę ruszyć. Słowem - nie mam pomysłu na siebie. Miałam ich parę, zrealizowałam, okazało się, że średnio to jest "to". Bardziej zadowolona z życia byłam pomagając na kuchni. Ale takich wakacji na przemyślenia nie mogę sobie zrobić, bo różne zobowiązania, bo pies kosztuje sporo i w ogóle. Eh. Przebranżowiłabym się, ale nie wiem na co.  😵
madmaddie, a pieski? pójść w pieski? to chyba kochasz, może jesteś w stanie gdzieś się zakręcić w branży (szkolenia/hoteliki/sklepy zoo)
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się