guli a dlaczego potraktowałaś moją wypowiedź, jakby była do Ciebie? 🙂 Wszyscy wiedzą, że Ty masz wolne konie na łąkach i poza kucykowym ochwatem mają się doskonale 😉 Raczej chciałam się podzielić doświadczeniami z takimi misiami jak ja, którzy trzymają konia w pensjonacie z ograniczonym wymiarowo pastwiskiem trawiastym/wybiegiem piaszczystym i zabierają go na jazdy, a w międzyczasie kopyta struga/strugał wiele lat kowal (tnąc strzałki i podeszwy) - taki miałam punkt startu i myślę, że wielu ludzi taki ma 🙂
OK, jakoś niezatrybiło. Ciągle piszesz o swoich, założyłam, że to również o nich.
Reasumując: Żeby mieć bosego szczęśliwego konia, który chodzi po wszystkim: - najlepiej mieć go od źrebaka, wtedy jest łatwo, jeśli nie, trzeba się liczyć z tym, że kopyto wymaga treningu - tłuściocha sprzed komputera też w pięć minut na Rysy nie zatargamy. - trzeba zapewnić odpowiedni kształt kopyta, z niskimi (ale nie położonymi!) piętkami, krótkim pazurem - trzeba pilnować, żeby kopyto ten kształt zachowywało - zostawienie bosego konia na 8 tygodni lub dłużej bez werkowania to dla mnie jakaś pomyłka (8 tygodni to granica dla zdrowych kopyt, Ramey podobno w takich odstępach czasu robi swoich klientów - mają się dobrze, ale IMHO kopyto rehabilitujące się trzeba robić DUŻO częściej) - trzeba patrzeć jak wygląda strzałka i natychmiast reagować na objawy gnicia, od gnijącej strzałki leci lawina problemów - chodzenie od palca, strzałka gnije coraz bardziej, pazur się rozjeżdża, piętki się hodują, kopyto pęka, itp itd... - strzałka naprawdę jest ważna, strzałka, strzałka, strzałka! Jak gnije, to trzeba ciąć, jak się tnie, to koń maca i łatwiej o gnicie... strzałka, strzałka i jeszcze raz strzałka. - w czasie rehabilitacji na jazdę po trudnym terenie (twarde podłoże, kamienie) trzeba kopyto zabezpieczać butem - im więcej zapewni się swobodnego ruchu, tym lepiej - środowisko MUSI być czyste, bo... no właśnie, bo gnije strzałka!
W efekcie dostaje się kopyta, które chodzą po wszystkim, dają dobrą amortyzację stawom, nie pękają i są ładne :P Nie trzeba się też martwić zrywaniem podków, nie raz z "połową kopyta". Ale trzeba o nie regularnie dbać i zapomnieć o ich istnieniu się nie da.
A kucie? - na pewno łatwiej, bo szybciej można ulżyc koniowi - działa jakoś przeciwbólowo na pewno, bo niewątpliwie są konie, które bez podków chodzą dużo gorzej niż w podkowach - mniejsza szansa podbicia na kamyczkach "płaskostopców" - lepsza przyczepność (podobno) - można rzadziej werkować (podobno) - chociaż tutaj płaci się cenę w postaci rozerwanego połączenia na pazurze, bo ściana musi gdzieś wyrosnąć, a nie ściera się WCALE. Myslę, ze zdrowy rozsądek też mówi, że max co 8 tygodni, tyle że podobnie zdrowy rozsądek mówi, że co tydzień-dwa sie nie da (a bosym to robi dobrze) - generalnie między przekuciami wystarczy kopystka (i tak z podkową nie da się zrobić nic innego) - strzałką nie trzeba się tak histerycznie przejmować, bo nawet jak sobie gnije i koń chodzi od palca, to mechaniczne umocowanie przodu kopyta na metalu jednak często uniemożliwia rozpadnięcie się kopyta (ścieranie pazura, pękanie ściany) - tyle że tutaj akurat mam wrażenie że ta droga na skróty musi się jakoś odbić, jeżeli bose kopyto by się sypało, to w podkutym robią się głębokie pęknięcia wewnątrz w ścianach albo po prostu kość kopytowa zjeżdża w puszce na dół - problem: może sobie odpaść z kawałkiem ściany i wtedy jest stres - damy radę przybić jeszcze? czy już nie będzie do czego? - problem 2: naprawdę jest ryzyko maskowania problemu i jakoś mam wrażenie, ze przy chorych kopytach podkuwanie działa na krótką metę... może pogłębić zawężenie, może zrobić iluzję poszerzenia kopyta (a tak naprawdę to nie rozszerzone kopyto tylko naderwana ściana!), nie widać jak wygląda linia biała, a zwykle piękna nie jest; może pogorszyć stan trzeszczek ruchem od palca, może rozwalić do końca połączenie kości ze ścianą u ochwatowca... - problem 3: amortyzacja niewątpliwie jest gorsza, więc stawy obrywają, może rozwiązują to częściowo elastyczne podkowy/podkowy z elastycznymi wkładkami?
Generalnie mam wrażenie, że jeśli kopyto ogólnie jest zdrowe, to kucie mu tak bardzo nie zaszkodzi. Zależy jeszcze jakie kucie - czy jest zachowany prawidłowy kształt kopyta, czy nie jest ono całkowicie unieruchamiane (przybijanie podkowiaków w tylnej części kopyta). A przy kopytach chorych mam bardzo duże wątpliwości... pewnie zależy od przypadku. A bosy koń to odpowiedzialność... Taki fajny cytat: "Każdy koń może chodzić boso. Nie każdy właściciel moze mieć bosego konia" 😉
Moje pięć złotych (bo trzy grosze to to nie są :P)
aczkolwiek jestem niesamowicie zadowolona, poniewaz moj kowal wyprowdzil kopyta z dosc waskich, zaciesnionych, wlasnie odpowiednim kuciem. kon zarobil na szerokosci ponad 1cm a to calkiem sporo, zwlaszcza, ze nie zakonczylismy jeszcze tego procesu 😅
Tak się zastanawiam czy to aby nie flara, a z tego to nie ma się co cieszyc.
wiesz ile koni trzebabyloby wyeliminowac z hodowli (zeby nie przekazywaly) i uzytkowania
żeby czego nie przekazywały?
Jak sobie konia od źrebaka wyhodujesz takiego bedziesz miała do starości - łacznie z kopytami.
Mój źrebiec mając 2 miesiące latał za matką w tereny po kamieniach , a uwiązany do szoru matki poruszał się po asfalcie, drogach polnych , kamienistych, gliniastych, ścierniskach, pastwiskach w czasie suszy twardszych niż beton, uczac się przy tym świata. W wieku 3 lat miał przecudowne kopyta, mimo iż jego matka mając rok kiedy ją kupiłam miała mierne kopyciny bo inaczej nazwać sie nie da. Po dwóch latach strugania kopyt klaczy przez bardzo mądrą osobe kopyta zrobiły się cudowne.
Wystarczyło rok strugania przez osobe mieniącą się fachowcem - kopyta i klaczy i źrebca szlag trafił.
ile kilometrow ma twoj sredni teren?? i jakie generalnie jest podloze w twojej okolicy???
Konie mojego dziadka robiły kiedyś po 30 km dziennie z czego 25 przypadało na poruszanie się brukiem ( kocie łby się tu u nas zwie), potem asfaltem jak już cywilizacja do Polski dotarła - 5km to była polna droga. Nieraz było to 3-4 razy w tygodniu taka trasa. Poza tym praca w polu i wszystko to co koń kiedyś na gospodarstwie robił. Zaden nie był kuty - nigdy - i bynajmniej nie były to konie wykwalifikowanych hodowli tylko zwykłe NN-y.
Radze się rozejrzeć troche lepiej i zobaczyc jak powinno wyglądać prawdziwe końskie kopyto, bo to co widze - choćby na zdjęciach z ogłoszeń, na forach itp stronach - naprawde dalekie jest od ideału.
[quote author=katija link=topic=209.msg312497#msg312497 date=1249591647] aczkolwiek jestem niesamowicie zadowolona, poniewaz moj kowal wyprowdzil kopyta z dosc waskich, zaciesnionych, wlasnie odpowiednim kuciem. kon zarobil na szerokosci ponad 1cm a to calkiem sporo, zwlaszcza, ze nie zakonczylismy jeszcze tego procesu 😅
Tak się zastanawiam czy to aby nie flara, a z tego to nie ma się co cieszyc.
...czyli naciągnięte na siłę. Nie rozszerzone całe kopyto (= rozwinięte, mocne wewnętrzne struktury) tylko zwyczajnie osłabione połączenie listewkowe = naderwana ściana. To drugie się robi szybko i łatwo, to pierwsze długo i mozolnie...
...czyli naciągnięte na siłę. Nie rozszerzone całe kopyto (= rozwinięte, mocne wewnętrzne struktury) tylko zwyczajnie osłabione połączenie listewkowe = naderwana ściana. To drugie się robi szybko i łatwo, to pierwsze długo i mozolnie...
sciana naderwana nie jest, specjalnie byla zwracana na to uwaga.
[quote author=JolantaG link=topic=209.msg314396#msg314396 date=1249941067] [quote author=katija link=topic=209.msg312497#msg312497 date=1249591647] aczkolwiek jestem niesamowicie zadowolona, poniewaz moj kowal wyprowdzil kopyta z dosc waskich, zaciesnionych, wlasnie odpowiednim kuciem. kon zarobil na szerokosci ponad 1cm a to calkiem sporo, zwlaszcza, ze nie zakonczylismy jeszcze tego procesu 😅
Tak się zastanawiam czy to aby nie flara, a z tego to nie ma się co cieszyc.
[/quote]
czyli??? [/quote]
Może tak w bardziej zrozumiałym języku 😉
Dla mnie flara, to kopyto mające kształt dzwonu - szersze na dole.
A powinno mieć ściany proste i równe na całej długości- przynajmniej wewnętrzna ściana ( widok z przodu)
Jeśli mylę się, to mnie poprawcie.
Ciągle piszesz o swoich, założyłam, że to również o nich.
Jak widać- nie ciągle 😉
Ale często , jak przeważająca część uczestników forum, nie wyłączając Ciebie 😉 Bo takie najlepiej zna się.
A kucie?
- można rzadziej werkować (podobno) - chociaż tutaj płaci się cenę w postaci rozerwanego połączenia na pazurze, bo ściana musi gdzieś wyrosnąć, a nie ściera się WCALE. Myslę, ze zdrowy rozsądek też mówi, że max co 8 tygodni,
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam.
Proponujesz przekuwanie co max 8 tygodni?
Ile podkowiaków jest w stanie znieść kopyto nawet zdrowe? A przecież głównie podkuwa się konie z osłabionymi kopytami, ze słabym rogiem. Bo taka jest ogólna idea.
Nie da się rozkuć i śmignąć w bezbolesny teren na bosaka.
Jeśli ktoś nie jest sadystą, to konia nieprzygotowanego na teren kamienisty zabezpieczy - i tu są dwie opcje: buty albo podkowy, jedna jest prostsza, ale ma pewne skutki uboczne, druga jest większym wyzwaniem 😉 a wybór zawsze należy do właściciela 😉
Jest jeszcze jedna opcja.
Koń nieprzygotowany nie chodzi po kamienistych drogach.
katija - jak odróżniacie ścianę naderwaną od dobrze "przyczepionej"?
Możesz wrzucić fotki kopyt?
ja nie odrozniam, kowal to robi. wiem, ze sam mowil, ze przy tej metodzie trzeba uwazac aby sciana sie nei oddzielala, dlatego ten proces musi przebiegac stopniowo i powoli. wrzuce, ale zrobie je przy lepszym niz dzis swietle (czyli pewnie jutro), zeby dobrze bylo widac. pozniej moge wrzucic kopyto rozkute (ale to za pare tygodni, bo w zeszlym tygodniu przekuwalismy). zrobie tez filmik, zeby bylo widac, ze nie chodzi od palca (to podobno wazne).
Katija - naderwanej ściany nie zauważysz tak łatwo. Ona może być naderwana równomiernie i wtedy wygląda "prosto" - dopiero jak zmienisz skątowanie kopyta, to okazuje się, że od góry rośnie lepiej przyspojony wzrost. Wtedy widać zmianę kąta. Teraz mam na to przykład - kucyk znajomych, którego tymczasowo wzięłam pod opiekę (zanim pójdzie do "dobrego domu" do innych znajomych) - kopyta miał nierobione od lat, jak na takie podejście wygladały całkiem nieźle (na pierwszy rzut oka): Popatrz na ścianę przednią, widać oderwanie? Rejon PRZED strzałką. Jak widzisz to gratulacje - bo ja myślałam, że będzie niewielkie, jeśli w ogóle.
Jest oderwanie. Duże. To co teraz zrasta mu od koronki uświadomiło mi dopiero, jak bardzo sztorcowe jest kopyto na zdjęciu... Niestety nie zrobiłam mu fotek ostatnio, postaram się nadrobić przy okazji.
EDIT: żeby zobaczyć oderwanie BEZ zmiany werkowania, trzeba chyba mieć w oczach zestaw RTG+USG... Szczególnie oderwanie w tylnej części kopyta. W przedniej można jeszcze "wróżyć z fusów" - patrzeć na odległość grota strzałki od ściany w stosunku do długości strzałki na przykład. W tylnej..? Nie zawsze jest zmiana kąta narastania (jak widać powyżej), nie zawsze jest poszerzona linia biała (jak widać powyżej), czasami przykrywa ją naciągnięta podeszwa.
DUŻY PLUS dla kowala, że zwraca uwagę na ruch od piętki i wie, że taki jest prawidłowy! 🙂
dea widze, ze twoja wiedza w tym temacie jest bardzo duza. moja jest ,hmmm nieco (a pewnie nawet sporo) mniejsza 😡 . ja mam osobe, ktora zajmuje sie kopytami mojego konia, ktorej ufam w 100%. zeby ustosunkowac sie dokladnie do tego co piszesz (i inne dziewczyny) poczekam na jego przyjazd i napiesze wam co powiedzial. wstawie tez zdjecia.
katija - aby mieć 100% pewność, że listewki są ok, to musiałabyś zrobić zdjęcie rtg - w innym przypadku jest to wróżenie z fusów... U mojego zwierzeka również przy każdym rozczyszczaniu linia biała sprawiała wrażenie cieniutkiej i równej na całym obwodzie - a okazało się, że koń ma zrotowaną kość kopytową = rozciągnięte, zerwane listewki ... po wyleczeniu, kopyto skróciło się o około 1,5 cm (teraz jest prawidłowe) bo tak naprawdę, nie liczy się sam rozmiar 😀iabeł:
[quote author=królik link=topic=209.msg314682#msg314682 date=1249994661] bo tak naprawdę, nie liczy się sam rozmiar 😀iabeł: [/quote] ...a w przedniej części kopyta wręcz małe jest lepsze 😎 oczywiście pod warunkiem, że nie jest sztucznie ściśnięte (np. podkową) w sposób zniekształcający kość kopytową.
Zalety kucia ? Właściwie wymieniła je Dea we wcześniejszym poście.
Ja tylko dodam, że podkowy umozliwiają użytkowanie konia w każdych warunkach , bez względu na stan kopyt, choroby. I zdaje się, że uczestniczenie w niektórych zawodach wymaga podków.
Ale była już mowa o tym, że kucie kuciu nie równe. I przeciwnicy kucia pokazują właśnie takie obrazki, a zwolennicy przecież też uważają, że to makabra, a nie kucie.
Jak to ujmowała Strasser? Kucie pozwala na przekroczenie biologicznych możliwości konia?
Ta fotka to jakas tragedia jest. Brrr.... Wystarczy spojzec na stawy, wygladaja na mocno przeciazno czy nawet zdeformowane.
Ano, jeszcze jedna końska tragedia. I ciągną sobie takie konie ładną dorożkę , wożąc turystów. I takich koni jest naprawdę całe mnóstwo. Nieopodal dalej spotkałam konia z dorożką, też podkutego , który w tylnym kopycie, przy piętce miał kilkucentymetrową dziurę , ale podkowa maskowała.
Teraz to już mam zupełnego fioła 🙄
Co zobaczę konia, to najpierw patrzę na kopyta.
Jak to ujmowała Strasser? Kucie pozwala na przekroczenie biologicznych możliwości konia?
Dr Strasser ujęła kucie bardziej dosadnie. "To przekraczanie możliwości biologicznych konia , prowadzące do skracania im zycia"
Ale jak pisała : jeśli już kuć, to tylko u prawdziwego fachowca i w ciągu roku rozkuwać konia na kilka miesięcy. Żeby kopyto mogło się zregenerować.
[quote author=Klami link=topic=209.msg315041#msg315041 date=1250023619] Ta fotka to jakas tragedia jest. Brrr.... Wystarczy spojzec na stawy, wygladaja na mocno przeciazno czy nawet zdeformowane.
Ano, jeszcze jedna końska tragedia. I ciągną sobie takie konie ładną dorożkę , wożąc turystów. I takich koni jest naprawdę całe mnóstwo. [/quote] Obrazek straszny, "podkucie" fatalne.. Tylko, że jestem prawie pewna, że w przypadku, kiedy ten sam "kowal", który podkuwał te konie, wywerkowałby je - obrazek wcale nie byłby milszy dla oka. A konie by się podbiły na tych kamieniach i bruku.
Bardzo mi przykro, że nastała wśród polskich koniarzy jakaś chora era Dr Strasser. Jeżdżą tacy na te kilkudniowe kursy, po czym są mistrzami świata, a słowa wypowiedziane przez ich guru są święte, na dodatek nikt inny się nie zna, a dotychczasowy kowal staje się debilem i oprawcą. 🙄
Widziałam ostatnio kopyta jednego z forumowych koni robionych tą metodą. Przykro.. pazur wysunięty i jakiś "przedługi", koń maksymalnie ustawiony na piętce, tam to dopiero nie było miejsca na kopyto. 😎
Bardzo mi przykro, że nastała wśród polskich koniarzy jakaś chora era Dr Strasser. Jeżdżą tacy na te kilkudniowe kursy, po czym są mistrzami świata, a słowa wypowiedziane przez ich guru są święte, na dodatek nikt inny się nie zna, a dotychczasowy kowal staje się debilem i oprawcą.
😵 😂
Padaczka.
Jeśli dotychczasowy kowal był OK i nie pieprzył roboty, nie ma powodu bać się dr Strasser <awansowała kobita na naczelnego straszaka 😁> i krzywda mu się nie stanie. Jeśli pieprzył jw. - długo nie postruga. A pańskie oko konia tuczy.
Obrazek straszny, "podkucie" fatalne.. Tylko, że jestem prawie pewna, że w przypadku, kiedy ten sam "kowal", który podkuwał te konie, wywerkowałby je - obrazek wcale nie byłby milszy dla oka. A konie by się podbiły na tych kamieniach i bruku.
Bardzo mi przykro, że nastała wśród polskich koniarzy jakaś chora era Dr Strasser. Jeżdżą tacy na te kilkudniowe kursy, po czym są mistrzami świata, a słowa wypowiedziane przez ich guru są święte, na dodatek nikt inny się nie zna, a dotychczasowy kowal staje się debilem i oprawcą. 🙄
Pokazane zdjęcie.
Gdyby ten sam kowal nie przybiłby podkowy, to te konie nie byłyby w stanie pracować. I to jest w tym najważniejsze.
Tak jak napisałaś- taki kowal to debil i oprawca. A w tym przypadku , podkucie umożliwiło użytkowanie koni z tak zniszczonymi kopytami i stawami.
Dla mnie przykre jest to, że krytykujący dr Strasser nawet nie zadają sobie trudu, żeby zapoznać się z argumentami - a tylko one stanowią o słuszności stawianej tezy. Nie własne wyobrażenia 🙄
Tak dla jasności. Ja na żadnym kursie nie byłam, kiedyś z drwiącym niedowierzaniem czytałam o tzw "naturalnym" struganiu.
Aż zapoznałam się dokładnie z argumentami, natychmiast zrezygnowałam z podkucia konia , pooglądałam filmy, przyjrzałam się dokładnie własnym koniom i zrezygnowałam z usług dotychczasowego kowala.
Choć w żaden sposób nie potrafię nazwać go oprawcą 😲
Po prostu nie potrafi inaczej , bo zawsze tak, a nie inaczej werkował.
Przeinaczasz moje słowa. Cieszę się, że istnieją normalni zwolennicy dr.s., ale niestety - wystarczy poczytać to forum i przejrzeć wątki o kopytach. Co najmniej kilka zapalonych "miszczów" świata po jednym kursie z wszechwiedzą. To jest przykre, że po przeczytaniu materiałów i wystruganiu kilku martwych kopyt, zabierają się bez oporów za zwierzęta, przestawiając całkowicie i samodzielnie.
Bardzo mi przykro, że nastała wśród polskich koniarzy jakaś chora era Dr Strasser. Jeżdżą tacy na te kilkudniowe kursy, po czym są mistrzami świata, a słowa wypowiedziane przez ich guru są święte, na dodatek nikt inny się nie zna, a dotychczasowy kowal staje się debilem i oprawcą. 🙄 Kilkudniowe kursy są nie tylko metody Strasser. Jeśli ktoś się czuje po takim kursie mistrzem świata - cóż, gratuluję 😉 ale jest to na pewno dobry punkt startu do rozwoju w tym kierunku. Mnie osobiście tego kursu (SANHCP, nie Strasser) właśnie brakowało. Mój kowal niestety, ale pieprzył kopyta moich koni dokumentnie. Szybko udało się wyprowadzić tylko źrebicę (2 lata), w mniej niż rok. Chodzi poprawnie, kopyta są ładne, tajemnicze pękanie całkowicie zniknęło - wszystkim koniom życzę takich kopyt, o jakich jeszcze rok temu, na nasze nieśmiałe pytania do fachowca, odpowiedział - że to pękanie nie szkodzi, tylko może za jakiś czas trzeba będzie podkuć. Następny, proszę!!! Pozostałe konie będą mieć pewnie dłuższą rehabilitację (4 i 6 lat) - hodowane przez lata (współpraca wielu fachowców) wysokie piętale nie pozwoliły na rozwój tylnej części kopyta wtedy, kiedy był na to czas. Nikt nie wspominał o konieczności leczenia strzałki i o ruchu od piętki. Te konie nadal chodzą z palca przez większość czasu, niestety. Prawdopodobnie bez butów się nie obędzie... ale przynajmniej ja nie mam tego gdzieś (jak te konie chodzą i jak sie czują na własnych nogach), a kowale mieli. Nawet nie sprawdzali, jak się koń porusza - ani przed, ani po.
Widziałam ostatnio kopyta jednego z forumowych koni robionych tą metodą. Przykro.. pazur wysunięty i jakiś "przedługi", koń maksymalnie ustawiony na piętce, tam to dopiero nie było miejsca na kopyto. 😎
Wzięłaś pod uwagę, że możesz się zwyczajnie nie znać? Ten przykro wysunięty pazur, to prawdopodobnie zrastające nowe kopyto, "kaczy dziób", pamiątka po poprzednim kowalu i naderwanej ścianie, którą koniowi zafundował. Ustawienie na piętce jest jak najbardziej prawidłowe - to "klocek" ze ścianą kątów wsporowych tej samej długości, co ściana pazura jest sytuacją patologiczną. Pytanie jak koń chodzi i jak chodził poprzednio, jak długo trwa nowe werkowanie i czy proces zmian już się zakończył - odpowiedzi na to wszystko brakuje w Twoim poście.
Wiesz, rewir, łatwo najechać na kogoś, samemu bezpiecznie siedząc po stronie "niebieskiej pigułki". Nie jest tak łatwo popierdzielać z tarnikiem, na początku nierzadko kilka razy w tygodniu i zastanawiać się cały czas, czy czegoś nie robię źle.
I nie, nie odebrałam tego osobiście, bo nie sądzę, żebys miała "wąty" do wyglądu kopyt któregokolwiek z moich koni - tak źle raczej z Tobą nie jest - (poza Luckiem, on ma właśnie "kaczy dziób", bo jest robiony przeze mnie dopiero od dwóch miesięcy). Po prostu wkurzyło mnie najechanie na ten "nowy front" - bo to jest front świadomości i wzięcia odpowiedzialności za swojego konia od strony kopyt. Według mnie - bardzo pozytywna tendencja, ludzie wiedzą więcej, większa szansa, że wybiorą prawidłowego kowala. Jeśli nie nadają się na własnoręczne struganie, uwierz, długo nie wytrzymają. Jesli nie zobaczą poprawy, w końcu ziewną, stwierdzą - po co to wszystko (CHOLERNIE dużo czasu na to idzie) - i oddadzą konia kowalowi, będzie mu niegorzej niż było mu wcześniej. A wiele koni będzie mogło poznać zupełnie inną jakość ruchu.
...żeby było jasne - na dobrych kowali i poprawne kucie nic tutaj złego nie piszę, chociaż żeby okuć któregoś z moich koni, musiałabym mieć u niego zdiagnozowane złamanie kości kopytowej...
Jeśli dotychczasowy kowal był OK i nie pieprzył roboty, nie ma powodu bać się dr Strasser <awansowała kobita na naczelnego straszaka 😁> i krzywda mu się nie stanie. Jeśli pieprzył jw. - długo nie postruga. A pańskie oko konia tuczy.
A kto niby ma ocenić , czy kowal dobrze, w sensie prawidłowo robi kopyta?
Ilu właścicieli koni ma pojęcie , jak wygląda zdrowe i poprawne kopyta? 🤔
Podejrzewam, że bardzo niewielu , bo trzeba przyswoić sobie wiedzę często obcą sobie i na dodatek nie ma gdzie jej zdobyć . Nie ma publikacji tego innego spojrzenia na kopyta w języku polskim , poza blogami, które nie są traktowane zbyt serio.
Opowiadał mi kowal, z którego korzystałam i który z ramach fundacji za darmo struga kopyta koniom na targach , że obcinał nawet 10 cm strasznie przerośniętego kopyta. Zresztą większość klientów chce , żeby konie miały ładne kopyta- ładne w pojęciu laika.
Ja też przez wiele lat nie miałam o tym wszystkim pojęcia, zdając się na fachowość kowali.
Niestety- musiałam sprawdzić w sposób bardzo bolesny dla kuca , że popełniałam błąd 🤔
I tu jest miejsce dla guru. Bo dlaczego przeważająca większość podkuwających konie godzi się na kucie?
Bo wierzy kowalom, czy podkuwaczom , że ci wiedzą , co czynią. Czyli dla nich guru jest każdy nawet byle jaki kowal.
A dla mnie guru jest lekarz praktyk i naukowiec, przez kilkadziesiąt lat zajmująca się końskimi kopytami , posługująca się bardzo logicznymi argumentami. Czyli dr Strasser , w tym konkretnym przypadku .
Wracając do zdjęcia- przypuszczam, że te konie nigdy kowala nie widziały. Jak znam wiejskie środowisko, to rolnicy sami werkują, albo i nie , oraz sami przybijają podkowy.
...żeby było jasne - na dobrych kowali i poprawne kucie nic tutaj złego nie piszę, chociaż żeby okuć któregoś z moich koni, musiałabym mieć u niego zdiagnozowane złamanie kości kopytowej...
i dlatego ty, jako jedna z niewielu z tego "nurtu" 😉 jestes partnerem do rozmowy,jak dla mnie. masz duza wiedze i mozna sie czegos dowiedziec, a nie wysluchac impertynencji. nasze kopyta:
pozniej jeszcze wstwie film pokazujacy, ze kon nie chodzi z palca. jesli sie ma dobrego kowala, ktoremu sie chce, to wierzcie mi, ze oni potrafia. tylko wiekszosci sie nie chce. raz- dwa i nastepny prosze.
Hehe, ja się uczę od Rameya, podoba mi się jego podejście, że od każdego się można czegoś nauczyć... w końcu im głośniej się krzyczy, tym wolniej się rozwija (jeśli w ogóle). I łatwo zakrzyczeć coś istotnego.
No to czepialstwo :P Tam, gdzie widać, że ściana jest pofałdowana, na pewno nie jest 100% "umocowana na kości" - odrobina "separacji" jest. Widać podgięcie linii koronki, które razem z tym fałdkami i wygięciem dolnego brzegu puszki na zewnątrz, świadczy o tym, że jest za dużo rogu w tym rejonie. To raczej nie do uniknięcia przy kuciu w ogóle, na tragedię to nie wygląda...
A wracając do poszerzania: w którym miejscu mierzyłaś, możesz zaznaczyć krechą/strzałką? Pewnie nie masz porównawczych fotek "sprzed" poszerzenia? z ciekawości: mogłabyś zmierzyć głębokość kopyta przy grocie strzałki? Robi się to tak, że kładzie się coś płaskiego ("nibyziemia"😉 na kopycie i mierzy np. kopystką odległość "dna podeszwy" przy grocie strzałki od powierzchni tejże "nibyziemi" (mieszam?)