"Życie studenckie"
No ja też :P Ale tutaj to porównuję imprezy męskie vs żeńskie 🙂
Akurat jak mi się tuli-tuli zaczynało, to zadzwoniła moja przyjaciółka z info których mam nie ruszać 😁
Dlatego, ja pije zawsze przy swoim.... 😀iabeł:
ojj, widzę, że znalazłam bratnie dusze, chociaż nie do końca 😉
oczywiście największe balowanie tak jak i wszyscy miałam w wieku gimnazjalnym, czyli do 18 r.ż., oczywiście zawsze kończyło się to bezkacowo. Ale wraz ze studiami przyszedł również i kac. Jak go nie miałam nigdy wcześniej tak teraz to zmora każdej nawet mniej zakrapianej imprezy.
Jeszcze na początku studiów byłam znana z tego, że lubiłam zabalować i gdzie impreza tam i ja. Mówiono wtedy, że na słowo ALKOHOL zaczynają mi się świecić oczy 😉 alee.. przyszedł i taki moment, że chyba osiągnęłam apogeum. Urodzinowa impreza skończyła się bardzo źle, czyli prawie zemdlałam na zajęciach będąc na kacu i od tego czasu przystopowałam, ale też ze względu na kilka problemów w życiu prywatnym, imprezuję już dużo mniej, nawet juwenalia miałam spokojne 🙁
Bo ja to już w wieku rozrodczym jestem, organizm poluje na plemniki, a nie na procenty 😎
haha szepcik to Ty sie lepiej pilnuj na tych imprezach 😁
jest taka zasada ze im wiecej pijesz tym bardziej twoj organizm sie przyzwyczaja i kaca jako takiego nawet nie odczuwasz.Przynajmniej ja tak mam 😁
ja zawsze cierpie najbardziej przez tego nikotynowego, pijąc potrafie przez noc spalic 2 paczki a rano mało płuc nie wypluje, znajomi (tez palacze ) maja mnie juz chyba powoli dosyc bo jaram tyle ze wzorki z tego dymu mozna wycinać 😁
Kaca miałam dwa razy w życiu 😁
Nie wiem dlaczego ale dopiero teraz trafiłam na ten wątek i muszę stwierdzić ze to idealny wątek dla mnie 😁 🤣 🤣 💘 😅
Wasze posty przywróciły mi nadzieje że nie tylko Ja jestem strasznym pijusem i lubię się zabawić (czasem aż za bardzo) 😁 .
W tym tyg jestem już po 3 imprezach (licząc od soboty) i mało mi mimo to że jestem niewyspana, padnięta i wyglądam jak zwłoki człowieka. 🤔wirek:
Często mam takie okresy ze mogę się bawić codziennie np. ostatnie Juwenalia gdzie przez tydzień w domu nie spałam i przyjeżdżałam by się tylko i najeść. Ale bywają również takie magiczne dni że nie chce mi się pić. Ogólnie jestem człowiekiem o słabej woli gdy ktoś się mnie pyta czy idę na imprezę to ulegam .🙄 Mój sposób na to by nie mieć kaca jest prosty, sprawdzony i od dwóch lat go stosuje i nie mam tego typu dolegliwości niezależnie od tego ile wypije. Nie mogę po prostu mieszać alkoholi nawet w małej ilości. 😉 Co do palenia na imprezach to uważam że to nie jest kwestia szpanu zwłaszcza w tym wieku. Sama na co dzień nie palę ale na imprezach często wypalam nawet jedną paczkę bo po prostu mam ochotę.
Weekend się zbliża wielkimi krokami, a jutro studencki czwartek. Macie już jakieś imprezowe plany ? 🏇 💃 🥂
A mnie wasze posty utwierdzają w tym, że wolę mieć w życiu wiele rzeczy do zrobienia, niż być pijusem 😎
szepcik, no to piona 😎 Nie mam czasu na brak czasu 😁
Nie mam czasu na sesję - właśnie widziałam taką grupę na facebooku 😂
Nawet do niej należę 😁 Nie moja wina, że sesja ma czas wtedy, kiedy ja jestem zajęta.
a od kiedy to sie wyklucza szepciku ? 🤔 Ja lubie dac czadu nawet kilka razy w tygodniu jak jest okazja ( mówie teraz o juwenaliach ) ale jakos nie przeszkadza mi to w czerpaniu z zycia garściami 😎 😎 😎 😜
Tylko że dla mnie czerpanie z życia garściami to robienie czegoś rozwojowego, a nie chlanie 😉
Juwenalnia u mnie są nudne - ciągle to samo, Kult, Hey, Coma, Akurat i tak dalej - całe liceum chodziłam na te koncerty i już mi się przejadło...
toć przecież mówie że oprócz imprezowania mam czas na wiele innych bardzo ciekawych rzeczy 😎 chcieć to móc 😎
Powiem Wam tak , fakt ,że chlanie non stop dzień w dzień jest nudne , i generalnie ileż można ..ALE pomysłowość studencka naprawde nie zna granic i to w pozytywnym znaczeniu , bo u nas ostatnio modne są imprezy tematyczne , gdzie trzeba się odpowiednio przebrać no hawaia beach party, robotnik party, starożytno party, wieś party, arabian party . Naprawdę wszyscy ludzie, cały akademik potrafi sie przebrac i jest super zabawa i to mi sie na studiach podoba . Poza tym ja sobie lubie wieczorkiem na piwko do pubu wyjsc pogadać nieraz potanczyć , nawet jak mam na nastepny dzień na 8 . I zawsze wlaczę z mitem , że jak ktoś lubi imprezowac to od razu sie opuszcza w nauce czy coś , jeśli sie robi wszystko z głową to nie ma takich problemów.
no a studia mimo wszystko daja mozliwość rozwiniecia pasji , zaintersowań . Tu jest mozliowść poukłądania sobie zajec tak aby miec czas na inne rzeczy , a od dawna wiadomo że im wiecej ma sie obowiazków tym lepiej sie organizuje czas. Mam koleżankę która mimo, że studiuje wete , to zaczęła uczyc sie japońskiego i grac na pianinie o czym zawsze marzyła .
A jak sie tak nic nie robi to nie raz mam takie wrażenie jakby życie przelatywało przez palce ...
A ja jestem właśnie po imprezie wydziałowej. Nie mój wydział, poszłam z kumpelą zaproszone przez kolegów. I bawiłam się genialnie, wytańczylam się za cały miesiąc chyba, wróciłam przez pół miasta niosąc szpilki w ręce, kumpela ma kaca jak stodoła (mnie nie ruszają takie rzeczy, jestem tylko niewyspana 🙂 ) i już nie możemy doczekać się następnej tak udanej imprezy 😁
Tylko że dla mnie czerpanie z życia garściami to robienie czegoś rozwojowego, a nie chlanie 😉
Jedno nie wyklucza drugiego. Mi " chlanie" nie przeszkadza w rozwijaniu się a jest jedynie dodatkiem, odprężeniem. Studia nie są tylko po to by siedzieć i się uczyć. 😁Jest to czas kiedy mijają nam najlepsze lata naszego życia i uważam że warto je przeżyć tak by miało się co wspominać 💃 .
Ja osobiście studiuję, prowadzę własną przydomową stajnie z kilkoma końmi, od tego roku prawdopodobnie zacznę dodatkowy kierunek, zaczynam naukę gry na pianinie i śpiewu,chce się nauczyć grać w tenisa oraz zaczynam naukę języka włoskiego. Dodatkowo jeżdżę na treningi do innej stajni. Mam mocno napięty grafik a mimo to lubię wyjść wieczorem i po prostu bawić się dobrze 😉
Enii, zabawne, że o wspominaniu mówisz, bo większość moich znajomych, po tych naprawdę 'grubych' imprezach naprawdę nic nie pamięta 😁 Ja muszę być 'twardym dyskiem' każdej imprezy 😎
Piję całkiem sporo, uwielbiam koncerty, wyjścia do klubu mniej, domówki są spoko. Piwa nie lubię, ale że jest tanie, piję. Droższe trunki, tylko w dobrym towarzystwie, dla smaku, nie dla urżnięcia się.
Baaaardzo ciężko jest mi się upić, zdarzyło mi się tylko raz, ale to przez udar słoneczny i sensacje żołądkowe ( nie ma to jak zapić to wódką), po tym incydencie miałam jedynego w mym życiu kaca.
NIGDY nie urwał mi się film, pamiętam wszystko, ze szczegółami, zawsze jestem świadoma.
[quote author=szepcik link=topic=24226.msg599797#msg599797 date=1274905366]
Tylko że dla mnie czerpanie z życia garściami to robienie czegoś rozwojowego, a nie chlanie 😉
Jedno nie wyklucza drugiego. Mi " chlanie" nie przeszkadza w rozwijaniu się a jest jedynie dodatkiem, odprężeniem. Studia nie są tylko po to by siedzieć i się uczyć. 😁Jest to czas kiedy mijają nam najlepsze lata naszego życia i uważam że warto je przeżyć tak by miało się co wspominać 💃 .
Ja osobiście studiuję, prowadzę własną przydomową stajnie z kilkoma końmi, od tego roku prawdopodobnie zacznę dodatkowy kierunek, zaczynam naukę gry na pianinie i śpiewu,chce się nauczyć grać w tenisa oraz zaczynam naukę języka włoskiego. Dodatkowo jeżdżę na treningi do innej stajni. Mam mocno napięty grafik a mimo to lubię wyjść wieczorem i po prostu bawić się dobrze 😉
[/quote]
tylko większość tych rzeczy masz na razie w planach 😎
a tak na serio, to chodzi mi o to, że za cholerę nie rozumiem osób, które są w moim wieku i sensem są dla nich imprezy, tylko i wyłącznie - rozumiesz? bez planów że od października to ten język, a od marca to jeszcze tamten, i że jeszcze to, i tamto
tylko: "jak nie będzie imprezy w ten piątek to nie przeżyję"
szepcik, ale z drugiej strony różne są kierunki, różne wymagania, rożną wytrzymałość psychiczna, może ktoś ma takie napięcie, że bez piątkowej imprezy i totalnego odreagowania nie wydoli?
Ja na przykład łażę na koncerty, żeby się wyskakać i wyszaleć z przyjaciółmi. po 1,5 godzinie skakania i darcia się, nagle uchodzi ze mnie całe napięcie i mam siłę do życia.
Ale z drugiej strony rozumiem i popieram Twój tok myślenia, jeżeli chodzi Co o typową hołotę, co to robi oborę, bo to jest dla niej mega fajne i w tym się odnajduje.
No to powiem, że mam jeden z tych ciężkich - dyrektorka instytutu się łapie za głowę jak słyszy, ile robię. I mam pełną świadomość, że od października to impreza będzie pewnie raz na długi czas - andrzejki, sylwester, jakiś grill na wiosnę - tylko wolę to sto razy niż picie i robienie obory w zasadzie z braku innych pomysłów i nudy.
Też nie popieram ludzi myślących: idę się napić i nawalić do upadłego przynajmniej raz w tyg. ale tak jak Strzyga lubię pójść na koncert i się wyszaleć bo uważam że czasem trzeba 😉 . Zresztą każdy ma swój styl życia i swój pomysł na przyszłość i myślę że ludzie trzeźwo myślący nie odkłada swojego wykształcenia na koszt imprez. Kiedy mogę to się bawię, jeśli czas i miejsce na to nie pozwoli to nie idę. Jestem osobą młodą i chce się wyszaleć za młodości kiedy nie mam większych uwiązań i zobowiązań takich jak rodzina czy wychowanie dzieci bo wiadomo ze później nie jest to samo.
Mi w życiu raz się film urwał i jeszcze nigdy się nie nawaliłam jakoś strasznie.
Jutro szykuje mi się domówka u koleżanki i robimy imprezę tematyczną 😅
Ja zdecydowanie wolę iść na domówkę , czy do pubu .
Koncertów nie znoszę - nie znoszę tłumów ludzi na mnie napierających , obijających się , rozpychających łokciami . Muzyki lubię posłuchać na spokojnie w domu z radia , bądź właśnie w pubie jak leci .
kurcze, a mi się jeszcze nigdy nie zdarzyło urwać filmu, chyba najwyższa pora, tylko jak pomyśle potem o tygodniowym kacu 😜
A mnie sobie wczoraj pan fotograf z Klubowej upatrzył 😂 Przy czym jak zobaczyłam zdjęcia, to szczena opadła, bo większość jest zrobiona w czasie konkursu, który był chwilami dość karkołomny 😵
Hehehe, całe moje życie polegało na koncertach 😁 Kiedy się w końcu "dopchałam" do bycia "obsługą" i grzecznie oglądałam sobie koncerty zza sceny albo spod barierek przestało mi się podobać stanie w tym tłumie.
Kac? Łoooo matko...Zaliczył ze mną obozy, sylwestry, choć imprezowiczką (w sensie łażenia po klubach i discos) ani studentką jeszcze nie jestem 🙂
Po ostatnim jednak czuję wstręt do dużej ilości alko po sylwku, kiedy to ubzdryngoliliśmy się siarowym pseudoszampanem z "Biedronki" i winem domowej roboty. Nie polecam takiego mixu, tym bardziej bez zagrychy. 😁