Macierzyństwo a jeżdziectwo

ceffyl   Niektórzy ludzie są taktowni. Inni mówią prawdę.
01 lutego 2012 08:34
odświeżam 🙂 zainspirowana dublem tematycznym rozpoczętym wczoraj przez Toltek 🙂

w sumie nigdy nawet nie szukałam takiego tematu a sama borykam się z "problemami" pogodzenia tych dwóch rzeczy 🙂

jazda konna w ciąży??
cóż... ja jeździłam, choć nieświadomie, zaliczając w międzyczasie konkretny łomot z końskiego grzbietu.. :/ na szczęście nic się nie stało dziecku o czym zresztą dowiedziałam się dużo później ..

pierwszego konia kupiłam jak córa miała 1,5 roku 🙂  kurde.. nie sądziłam, że koń może być tak uważny i ostrożny przy takim maluchu..  aż mi się łezka zakręciła na wspomnienie..
kobyłkę miałam trudną, z kiepską przeszłością i raczej "małoprzytulaszczą" ale jak się córa koło niej kręciła to aureolka nad głową świeciła 😉
planując jazdy zawsze miałam ze sobą kogoś do opieki nad dzieckiem jeśli już musiałam małą zabrać, chociaż w większości zostawała z dziadkami ( wtedy jeszcze samotna mamuśka, więc tylko na nich mogłam liczyć ) dzięki nim udało mi się przygotować futrzaka do moich pierwszych zawodów

dużo czasu pomiędzy jazdami poświęciłam na nauczenie córki ostrożności i delikatności ( małe dzieci mają przedziwną zaciętość jeśli chodzi o mocne "przytulanie" zwierzątek 😉
co niekoniecznie tymże zwierzątkom akurat się podobać musi, do tego radosne "wrzaski" itp.) i zbudowanie swego rodzaju więzi między nimi, co ułatwiło mi później prace czyszczeniowo/porządkowe itp. 🙂
mała nigdy nie plątała się nieokiełznanie pod nogami końskimi a kobyła była przy niej mega ostrożna i delikatna

nie było lekko, czas był ograniczony, ale wiem, że da się pogodzić jedno z drugim 🙂 i tutaj tylko finanse zawsze będą na niekorzyść jeździectwa, zwłaszcza jak się ma własnego konia.. przyszedł niestety czas wyboru i kobyłka pojechała do nowego domu..

na dzień dzisiejszy jestem matką, 6-latki, macochą 11-latki i za 3 tygodnie mam rodzić
Kiedy może/ma czas, pomaga mi w czym tylko potrafi mój partner, głównie zajmując się dziećmi 😉

czy jeździłam również tej w ciąży?? tak, ale na sprawdzonych koniach i raczej spacerowo/fotelowo 😉
tak jakoś do 6 miesiąca, raz na jakiś czas, po prostu nie mogłam się powstrzymać 😉

i cholerka w czerwcu kupiłam młodego, surowego wałacha i jakoś daję radę chociaż ostrożna jestem za czworo ..
futrzak ma już za sobą wszystkie podstawowe zabiegi, siodłanie i spacery z tymże siodłem na grzbiecie itp.
dokończymy jak się wyźrebię 😉  niech tylko temperatura powyżej zera będzie to berbeć w wózek (panienek już pilnować tak bardzo nie trzeba 😉) i za robotę poważną się zabieram 🙂
stajenny uprzedzony i przysposobiony do bujania wózka w razie czego, więc się nie zniechęcam 🙂

nie wyobrażam sobie rezygnacji z jeździectwa i myślę, że da się to jakoś pogodzić i przy większej gromadzie 😉 zresztą w tej dziedzinie powinna się wypowiedzieć panterka 😉

jak to będzie? niedaleka przyszłość pokaże.. 🙂


Nie byłam w ciąży więc się mądrzę. Rozumiem ciąże zagrożone same z siebie. Ale z całą resztą to nie jest cackanie się? Mieszkam na wsi, takiej trochę zabitej dechami. Baby do samego porodu doją krowy, karmią świnie po staremu czyli wiader się nadźwigają, kopytem czasem zarobią, wożą słomę i siano. Nikt nad nimi nie skacze, do obrządku iść muszą. Fakt- ogólna mentalność jeszcze jak za króla Ćwieczka, ale dzieci zdrowe, ciąże przenoszone, kobiety po tygodniu od porodu już zasuwają w gospodarstwie. Albo znajome sprzedawczynie na nogach przez 8 godzin do 2 tygodni przed porodem.
To czemu jeździectwo jest takie gorsze dla ciąży? No dobra, upadek. Ale poza tym? Chyba podejście otoczenia że jeździectwo to fanaberia i radź sobie kobieto sama? Większość znajomych miała przerwę w jazdach także po urodzeniu nie ze względu na stan zdrowia, że same chciały, tylko rodzina wymuszała właśnie hasłem wyroda matka, rodzina potrzebuje, kurde, kto się nie ugnie???
Zastanawiam się nad dzieckiem, ale ja na pewno będę wyrodna matka  😁  Już jestem wyrodna żona  😎
ceffyl   Niektórzy ludzie są taktowni. Inni mówią prawdę.
02 lutego 2012 07:10
Small Bridge no właśnie też nie rozumiem traktowania ciąży jak choroby  🤔

W pierwszej ten niefartowny upadek na początku, zmusił mnie niestety pod koniec do zwolnienia chorobowego, ale z zaznaczeniem na oszczędność a nie brak ruchu 😉 No jazda konna w grę nie wchodziła 😉
Obecnie nadal pracuję, przy koniach też robię, wiadra z wodą targam 😉 pewnie, że jestem ostrożniejsza, to raczej samo z siebie wychodzi, ale żeby się położyć odrazu i nic nie robić..?? NIGDY W ŻYCIU !! ;P

Wyrodnością się nie martw 😉 ja też wyrodna matka bo "ukradłam" czas dla siebie i wcale nie żałuję  😎 ( dzieci nie wyglądają na nieszczęśliwe  👀 )
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
02 lutego 2012 09:31
No ja w ciąży codziennie spaceruję z psami po minimum godzinie (także w te mrozy), oprócz tego 3 razy w tygodniu chodzę na jogę (którą ćwiczę od ponad roku)- i co ja się nasłucham!! Że się powinnam oszczędzać, że tak nie można, że przecież to zagrożenie  ❗  🙄 Ludzie, jakie zagrożenie może stanowić joga??!!?? Albo spacer w lesie- no, że się przewrócę. Ale przewrócić to ja się mogę równie dobrze na własnym podwórku, to co, mam tylko w domu siedzieć?
Jeździć nie jeżdżę- nie jeżdżę już jakiś czas, miałam w planach wielki kom bek w te wakacje i być może mi się uda, bo będę już rozwiązana  😉 Zapewne od teściów i być może nawet rodziców się nasłucham o "wyrodnictwie", ale póki będę miała wsparcie w mężu (a powinnam- w końcu to zapalony motorowiec i narciarz, w sezonie 5 razy w tygodniu plus każdy weekend spędza na motorze/nartach) to będę miała te opinie głęboko w nosie  😎
Wiwiana   szaman fanatyk
02 lutego 2012 10:03
AleksandraAlicja, w społeczeństwie tkwi głęboko zakorzenione przeświadczenie, że kobieta, jak już urodzi, to ma być przede wszystkim cyckiem z mlekiem i niczym innym więcej być nie powinna, ani nie powinna nawet chcieć być czymkolwiek innym (nawet sobą), bo to oznacza, że nie poświęca się w 100% dziecku.  😀iabeł: i jest zzzzzła.
Mit Matki Polki ma się świetnie.
Właśnie, jak to jest? Do pracy chodzić, OK, nikt z rodziny się nie buntuje. A  wypadek można mieć i po drodze. Wsiadając za kółko też ryzykujemy i co? Jedziemy do pracy z pełnym błogosławieństwem otoczenia. Tak samo wypadkiem będzie upadek z konia. Ale wsiadanie na konia to już zbędne ryzyko i fanaberia związana już z wypominaniem, że się ma w nosie rodzinę, swoje dziecko, swoje życie. Jak czytam RV to wydaje mi się, że mimo dobrych mężów i tak ok. 90 % babeczek tutaj doświadcza bycia wyrodnym kimś tam (dopisać sobie: żoną, narzeczoną, dziewczyną, matką, córką) przez konie i jedździectwo. Ale prasowanie, pranie, sprzątanie, noszenie dzieci, zakupów, stanie przy garach w ciąży jest już w całkowitym porządku  🙄
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
02 lutego 2012 10:18
bez przesady,ja ktos siedzi bezpiecznie za biurkiem w ciepełku to raczej znikome ryzyko jest...jasne,że niektórym to i cegłówka w drewnianym kosciele...ale koń to tylko koń.... zawsze może się spłoszyć,kopnąc,odskoczyć,można minimalizowac ryzyko,ale zawsze jest ono większe niż wypadek samochodowy. moim zdaniem oczywiście.
najbezpieczniej to jest jeździć w II trymestrze,ale nie zawsze wtedy i brzuch i samopoczucie pomaga 😉

Ja mam to szczęście, że moje otoczenie nie ma pomysłów wpływania na moje decyzje, bo jest złożone głównie z samych koniarzy. Mama to się nawet dziwiła, czemu nie jeżdżę, to ze względu raczej, że jest laikiem i sądzi, że jak ktoś jeździ tyle lat, to mu ze strony koni kompletnie nic nie grozi. Wszystkim mówię, że powoli wsiadać zamierzam 1-2 miesiące po porodzie i jedyną osobą, która się zdziwiła i nawet próbowała założyć się ze mną, że tak nie będzie, jest mój ginekolog 😉 Twierdzi, że po porodzie myślenie całkowicie mi się zmieni i nie będę chciała dziecka zostawić samego nawet na godzinę lub dwie. Biedny nie wie, co to nałóg koński... Chociaż, sama jestem ciekawa, czy będzie mnie mniej ciągnęło do koni, bo teraz ciągnie mnie strasznie, przeżywam z powodu niewsiadania potworne katusze. Jestem ciekawa, ale i oczywiście mam nadzieję, że moje zainteresowanie jeździectwem się nie zmiejszy. Nie widzę jakoś niczego wyrodnego w zostawieniu małego na nawet 2-3 godziny pod opieką tatusia lub mojej mamy...

a.. przypomniało mi się 😉 Zdjęcie na awatarze jest w 5 t.c. robione  😀 Była to ostatnia jazda, na niej pierwszy raz skakałam na Egonie, kilka dni wcześniej dziecior w brzuchu był też ze mną na pierwszym wspólnym terenie. Dzieciakowi się chyba jazda nie spodobała (mam nadzieję, że to nie wróży źle o jego jeździeckiej przyszłości  🤣 ), bo wieczorem miałam bóle brzucha, więc od razu na drugi dzień zrobiłam test (bo już wtedy podejrzewałam).
Jesienią chciałam zabrać moją koleżankę będącą wówczas w 4 miesiącu prawidłowej ciąży na rower (skarżyła się na brak ruchu). Jej rowerek miejska damka, stabilny, pojeździłybyśmy tempem spacerowym po okolicy. Ale co? Mąż ją opr. że jej się na pewno coś stanie. Jak często spada się z roweru? A jakie korzyści dla matki i płodu może dać poprawienie krążenia plus mały wyrzut endofrin? Koleżanka nadal siedzi w domu i tyje pod czujną opieką męża  🤔 nie jestem w stanie tego pojąć.
Z drugiej strony to chyba jest tak, że jak ktoś całe życie jest ruchliwy, w miejscu usiedzieć nie może to i w ciąży będzie aktywny. A jak ktoś lubi leniuchować, to ciąża jest ku temu doskonałą wymówką.
Tak czy siak wszystko się robi na własną odpowiedzialność.
miss_misery, dokładnie tak, jak napisałaś - wszystko się robi na własną odpowiedzialność, więc ja się dziwię Tobie, że Ty się dziwisz koleżance.  Z rowera nie spada się dokładnie tak, jak nie spada się z  konia - nie spada się tak długo, aż się spadnie. A jak się spadnie w ciąży, to może być  nie za ciekawie i konsekwencje poniesiesz nie Ty, ale koleżanka i jej mąż. Może nie wiesz, ale dużo kobiet ma w ciąży bardzo zmniejszoną reaktywność, problemy z koncentracją, reakcje są zwolnione, są zapominalskie i gapowate. Ja na początku ciąży  miałam nawet problem z prowadzeniem auta i nie jestem wyjątkiem w tej kwestii (poczytaj trochę wątek Dzieciowy 😉 ). Wystarczy chwila nieuwagi, by wpaść rowerem w dziurę i się wpier... czyć, przelecieć przez kierownicę lub nadziać się na nią brzuchem. Ja się nie dziwię kobietom, które jeżdżą konno, czy rowerem podczas ciąży - ich decyzja i ich wybór, najwidoczniej nie czują się inaczej i bardzo dobrze. A niektóre kobiety czują dość mocno odmienność tego stanu i nie dziwię się, że rezygnują ze wszelkich ryzykownych w ich oczach atrakcji.
Ja jestem całe życie ruchliwa i trudno mi usiedzieć w miejscu, w ciąży muszę przymuszać się do leniuchowania, bardzo mi z tym źle, ale jestem też osobą bojaźliwą i wiem, że nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś się stało.
kenna, zdaję sobie sprawę z tych problemów z motoryką i wyobrażam sobie, że każda babeczka się czuje inaczej. Ale koleżanka auto prowadziła przez cały czas (i nadal prowadzi)  bez żadnych problemów.
Ja z roweru przez 4 lata jak robiłam po 100 km tygodniowo, spadłam tylko raz, z własnej głupoty (przeliczyłam wysokość krawężnika  😡 ). Rower miejski/ trekkingowy (zwłaszcza ciężki i stabilny)  jest dużo bezpieczniejszy od jazdy konnej i żeby spaść z niego to naprawdę trzeba być szczególnie zdolnym  😉 Przelecieć przez kierownice można owszem, ale na rowerze krossowym/ górskim/szosowym gdzie jedziesz oparta na rękach, a nie na mieszczuchu gdzie opierasz ciężar ciała na tyłku i pedałach. Wydaje mi się, że na pierwsze miesiące ciąży to idealna wręcz forma aktywności. Jak będę miała okazję, zapytam o to znajomą położną, która przy okazji prowadzi gimnastykę dla ciężarnych. Na razie to sobie tak gdybam  🙄
ceffyl   Niektórzy ludzie są taktowni. Inni mówią prawdę.
02 lutego 2012 12:37
Powiem tak .. nie dość, że każda kobieta przechodzi to inaczej to jeszcze każda ciąża jest inna 😉 na nic nie ma reguły, ale jedno wiem:

BRAK RUCHU W CIĄŻY SZKODZI !!! a tego przed ciążą to w ogóle nie powinno zabraknąć 😉

rozumiem niektóre zagrożone ciąże, siła wyższa, no nie każdy ma szczęście, predyspozycje zdrowotne/fizyczne, ale ... wiele wynika z zaniedbań wcześniejszych..

zaraz mnie tu pewnie zjedzą co niektórzy ale..
jak się baba całe życie nie ruszała zbyt intensywnie to ciąże donosić ciężko będzie, bo do tego też mięśnie potrzebne
a jak się jeszcze w ciąży nie rusza to potem, "że poród ciężki","że nie miała siły"...  🤔  cóż..  resztę dopowiedzcie sobie sami 😉

i wcale a wcale nie mam na myśli jakiś przygotowań do zajścia w ciążę bo ani do pierwszej ani do obecnej się nie szykowałam   😡
nie zmieniłam diety, nie pozbyłam się wszystkiego co szkodliwe wokół mnie, nie zaczęłam więcej spać/odpoczywać  itp. itd. 😉

co do jazdy konnej to według uznania, każdy odpowiada za siebie i swoje czyny  👀
znam dwie takie co do 8 miesiąca jeździły  😲  mi jakoś zabrakło odwagi już pod koniec

kenna rozumiem doskonale co przeżywasz musząc bądź co bądź zwolnić 😉 energia i mnie rozpiera a tu cholerka opanować się trzeba..  🙁

Wiwiana   szaman fanatyk
02 lutego 2012 12:41
BRAK RUCHU W CIĄŻY SZKODZI
No, ale przecież nie można się przemęczać, bo dzieciątku zaszkodzi, i najlepiej dużo jeść, bo za dwoje  😀iabeł:
ceffyl   Niektórzy ludzie są taktowni. Inni mówią prawdę.
02 lutego 2012 12:57
Wiwiana tak tak koniecznie ❗ i dużo witamin w pigułkach, żeby farmaceutyka nie upadła  😁
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
02 lutego 2012 13:03
wiecie co? ja przez dość intensywne jednak uprawianie sportu, nie tylko jeździeckiego,miałam mały problem przy porodzie... mięśnie brzucha nie chciały "puścić" 😉 potraktowały poród jako obciążenie jak przy treningu 😁
ceffyl   Niektórzy ludzie są taktowni. Inni mówią prawdę.
02 lutego 2012 13:11
o kurcze  🤔 na to bym nie wpadła ..  😁

mi moja "ruchliwość" przy pierwszym porodzie (siłownia, konie, brak auta  :hihi🙂 pomogły i w trakcie i po 😉
pamiętam jak piguły ze zdziwieniem  😲 latały koło mnie, że się "tak szybko regeneruję"

ciekawe jak będzie teraz... jeszcze tylko parę dni ..  😁
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
02 lutego 2012 13:14
ja godzinę czy dwie po porodzie siedziałam po turecku i karmiłam Marysie... rano (urodziłam przed 1 w nocy) chciałam się wypisać do domu,bo doskonale się czułam,ale dla bezpieczeństwa dziecka zostałam 😉

pamiętam,jak byłam w 8 czy 9 tygodniu i stwierdziłam,że chcę ostatni raz przed porodem sobie poskakać... dziś chyba bym tego nie powtórzyła jednak 😉
Ja troszkę z innej strony...
Zawiesiłam jeździectwo na kołku z różnych przyczyn, na wiele lat. Żałuję i to bardzo. Ponad rok temu urodziła się moja córka. Zwolniłam tempo, zostałam pełnoetatową mamą i to wcale nie było takie straszne. Dzieki temu przypomniałam sobie co jest tak na prawdę ważne i że wciąż czegoś brakuje, jakiegoś drobnego elementu. Dzisiaj myślę, że jeżdżę znów dzięki niej. Gdyby nie macierzyństwo nie uświadomiłabym sobie wielu rzeczy. Pewnie nie jest łatwo a na pewno trudniej niż w czasach studenckich pod względem czasowym.  Odrabiam zaległości, stawiam sobie nowe cele i nadziwić się nie mogę, że wytrzymałam bez koni tak długo 🙂
Gdzieś ostatnio przeczytałam taki trochę banał, ale jednak szarpnął jakąś moja czułą strunę: Dzieci nie podcinają skrzydeł, dzieci uskrzydlają.
Gillian   four letter word
03 lutego 2012 14:14
Mnie w kwestii macierzyństwo a jeździectwo tak naprawdę zastanawia tylko jedna rzecz. Te 9 miesięcy w ciąży mogę nie jeździć, ze trzy kolejne też nie, spoko. Ale co dalej? Jakim CUDEM pogodzić czas, który niestety się nie rozdwoi? 
Ja już teraz mam problem i czuję się cholernie rozdarta. Późno wracam z pracy, wcześnie chodzę spać. Mam w sumie kilka godzin, które mogę spożytkować albo na konia ALBO na dom. Jedno i drugie nie da się, bo jestem zamęczona. A dziecko? zostać w domu i żałować, że nie ma mnie w stajni? jechać do stajni i żałować, że nie ma mnie przy dziecku? paranoja... Wiem, że czułabym się potwornie wiedząc, że zostawiam dzieciaka w domu i zabawiam się w stajni... Jeżdżenie raz w tygodniu mnie nie uszczęśliwia.
Zazdroszczę koleżankom ze stajni - rano dziecko do szkoły, mąż do pracy a one do stajni, wracają do domu i jeszcze zdążą ugotować obiad, nikt nie jest poszkodowany. A jak to rozwiązują zwykli ludzie? chwilowo jest to dla mnie nie do pojęcia.
ash   Sukces jest koloru blond....
03 lutego 2012 14:19
Jeśli mąż/partner jest w pracy to dziecko na 2-3h do mamy ❓ Albo mamę do dziecka ❓
Gillian   four letter word
03 lutego 2012 14:22
podrzucić dziecko komuś innemu bo samemu chce się jechać do konika? hmm... przegapić pierwsze kroki bo akurat się zasiedziało w stajni? źle to brzmi.
ash   Sukces jest koloru blond....
03 lutego 2012 14:37
Obserwuje wokół siebie bardzo dużo koleżanek - młodych matek, które poświęcają się dziecku, rezygnują z pracy itp. Uważam to za super sprawę.
Widzę również, że dla własnego zdrowego umysłu wychodzą same, mąż/mama zostaje z dzieckiem a one robią coś tylko dla siebie...są to min. konie.
Nie widzę w tym nic dziwnego. Sfrustrowana matka siedząca w domu tylko z dzieckiem to nic dobrego.
Gillian, dla mnie nie brzmi źle. Każdy ma swój stopień egocentryzmu, który powinien (w granicach normalności) pielęgnować. Szczęśliwa matka to dobra matka (oczywiście nie mówię o uszczęśliwianiu się pigułami na siłę, ale sport powoduje wyrzut endorfin, co sama doskonale wiesz), poświęcanie się czemukolwiek/komukolwiek kosztem samej siebie przynosi tylko rozgoryczenie i na dłuższą metę się nie sprawdza, bo po czasie zaczynasz je przelewać na innych. Ja podchodzę do tematu bardzo teoretycznie- nie wiem czy w ciąży moje hormony zaszaleją i stwierdzę, że jedyną treścią mojego życia jest dziecko. Ale tak sobie gdybam, że skoro po ślubie i teraz ponad półrocznej rozłące z mężem jestem w stanie  w miarę funkcjonować (nie mówię, ze nie jest mi smutno czy samotnie, ale wyjazd do stajni, spotkanie z przyjaciółmi- daje mi pozytywnego kopa) to raczej będę w stanie dziecko komuś pod opiekę na chwilę oddać. Co człowiek to historia🙂
No to Gillian, faktycznie masz problem, bo ja jakoś nie widzę wielkiego grzechu w tym, że się dostatecznie duże (2-3 miesięczne) dziecko zostawi na 2 godziny pod dobrą opieką. Przecież potrzeba kontaktu z koniem jest dla nas potrzebą niemalże fizjologiczną. Ja tam wolę być szczęśliwą mamą zaspokajającą nie tylko dziecka, ale i swoje potrzeby. Właśnie wizualizuję plan bycia całe dnie w stajni z dzieciorem przywiązanym do siebie chustą 😀 Albo wysyłanie faceta z małym w terenowym wózku na bieganie 😀 Korzyści 3 w jednym - Ty masz godzinkę dla konia, dzieciak ma od pierwszych chwil zdrowe spacery, a facet chudnie  😀iabeł:
Gillian   four letter word
03 lutego 2012 14:52
jakoś zupełnie to do mnie nie przemawia, ale może jak stanę przed faktem dokonanym to jakoś pójdzie. Póki co nie mam i nie planuję, tak sobie ino myślę głośno 🙂
milusia   czas na POZYTYWNE zmiany!!!
03 lutego 2012 15:02
Gillian-ja wsiadłam na konia 11 dni po porodzie  😉 Jeździłam codziennie, szybko zaczełam prowadzić jazdy(bo tego potrzebowałam, nic nie robiąc łapałam depreche)zwykle z małym w wózku. Nie przegapiłam pierwszych kroków, a moje dzieci miały szcześliwą mame i zaakceptowały to, że mama ,,idzie do koni"  😉 Gdybym siedziała w domu non stop z dziećmi to bym zwariowała. Tak wiem jestem wyrodna matką, ale moje dzieci i tak mnie baardzo kochają  😉
A i moje jeździectwo nabrało rozpędu w zasadzie po tym jak zostałam mamą. To az niewiarygodne jak kobieta potrafi sobie zorganizować czas, rozdwoić siebie, rozmnożyć czas i zrobić całe mnóstwo rzeczy-co wydaje się niemożliwe  😉 Oczywiście nieocenione są przy tym babcie i ciocie-zaufane osoby którym z czystym sumieniem można zostawic malucha na kilka godzin. A i dziecko mające częsty kontakt z innymi ludźmi jest bardziej kontaktowe, otwarte.
Gillian, dzieci na ogol tez maja ojca (w kolejne niepokalane poczecie raczej ciezko bedzie mi uwierzyc), nie widze problemu, zeby ojciec sie zajal czasem dzieckiem, a mama koniem.
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
03 lutego 2012 18:36
Tylko Gilian pisze chyba o sytuacji, gdy mama jeszcze pracuje. No tak, powrót o 16 z pracy i co- porzucić zaraz znowu dziecko, bo mama musi na konie? Przecież taka wyprawa do stajni to minimum 3 godziny, bo dojazd, przygotowanie konia, rozczyszczenie po jeździe... i robi się 19ta  🙄 Będzie ciężko. Póki co planuję wychowawczy  😉
AleksandraAlicja, wiekszosc mam jednak pracuje. Dlatego napisalam "czasem". Domyslam sie, ze codziennie takie rozwiazanie byloby rzeczywiscie odbieraniem sobie i dziecku wspolnego czasu.
Do konia mam 7 km, w maksymalnie 2 godziny jestem w stanie się obrobić z treningiem. Odkąd mam dziecko (6 lat) nigdy nie zaniedbałam ani konia, ani dziecka ani pracy. Wszystko jest kwestią organizacji i dobrego planowania.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się