Jeszcze rok temu do karuzeli miałam podobne podejście jak Obiś - że karuzela dla konia jest nudna. Opinię zmieniłam bardzo gwałtownie, od kiedy przeniosłam się do stajni z karuzelą, i sama zaczęłam jej używać. I o dziwo - nie jest to wcale takie dla konia nudne. Bo ciągle się coś dzieje - a tu z jednej strony kolega idzie i można zarżeć do niego, a tu z innej strony jakiś kot leci i można się za nim popatrzeć, a tu Pańcia przechodząc jakiejś trawy da z ręki - jak na mój gust to o wiele ciekawsze, niż stanie w boksie, a nawet ciekawsze, niż stanie samemu w pojedynczej kwaterze na padoku. A jak jeszcze w karuzeli chodzą dwa konie, na nudę na pewno nie narzekają.
Karuzela była dla mnie zbawieniem, bo niestety dopadła nas kontuzja - koń przed i po operacji musiał stać w boksie, w sumie przez ponad 6 tygodni. Potem przez miesiąc chodził stępem w karuzeli, bo każde stępowanie w ręku kończyło się wygłupami - a koń w ogóle nie dostawał owsa.
W trakcie rehabilitacji, gdy już pracowaliśmy pod siodłem, miałam zakaz padokowania (przeciążenia przy wygłupach), zakaz terenów (nadal jeszcze mamy, ze względu na górzyste tereny, gdzie staw pracuje o wiele bardziej - więc nie zawsze jest możliwość wzięcia konia na spacer w teren), a przy innych koniach w ręku (zaczynał się wygłupiać, podniecał się, a ciężko przy 20 koniach znaleźć chwile, gdy nikogo nie ma na placu) - i tu też karuzela była zbawieniem, bo koń szedł do karuzeli na cały program, gdzie miał zapewniony ruch, nie wygłupiał się, a miał zapewnione towarzystwo kolegów.
Podsumowując - jestem jak najbardziej ZA karuzelą, ale tylko i wyłącznie z podłączonym prądem. A tu zdjęcia mojego rudzielca w karuzeli w trakcie rehabilitacji: