Rehabilitacja / leczenie konia na pastwiskach

Często spotykam się z sytuacjami, że właściciele koni w trakcie leczenia kontuzji "wysyłają" je na łąki. Ciekawi mnie ten temat, dlatego jestem ciekawa Waszych opinii, czy mieliście z takimi sytuacjami do czynienia albo czy sami podejmowaliście takie decyzje? Myślę, że może się tu wywiązać ciekawa dyskusja i można się wymienić swoimi doświadczeniami  :kwiatek:
mam właśnie taką stajnię. I mam takie spostrzeżenia, że jest bardzo dobry taki chów dla koni młodych i zdrowych. Za bardzo sie wściekają z nadmiaru trawy (energii), żeby można było kontuzje wyleczyć, spokojnie zrehabilitować. A konie stare, jak nadejdzie ich czas, same odchodzą od stada. Na wieczne pastwiska. Tak naturalnie, jak w naturze.
Rooficek, na łąki wysyła się najczęściej konie nie rokujące, a nie konie w rehabilitacji. Jak napisał LSW,  nie ma opcji kontrolowania ruchu na łące zatem w przypadku wielu kontuzji sprawę można znacznie pogorszyć.
Bardzo czesto spotkalam sie z wysylaniem koni na laki wlasnie w trakcie rehabilitacji, dlatego chcialabym rozwinac temat, bo bardzo mnie on interesuje. Nawet tu na forum czytalam wypowiedzi roznych uzytkownikow o wyslaniu konia na laki po terapii np shockwaves. Nie opowiadam sie za zadna z metod i stron - wysylac czy nie wysylac. Po prostu to temat, ktory od zawsze budzil we mnie ciekawosc, a moze i nawet zdziwienie lub zadziwienie. Czesto slyszalam, ze konie po lakach wracaja jak nowo narodzone dlatego......
Rooficek, ja zajmuję się tym tematem. Koni po kontuzji nie puszcza się na żywioł w dzikie stado. Trzeba zrobić to sukcesywnie i z głową. Ale efekty ścięgnowe mamy fajne. Trzeba pamiętać, że kontuzje są różne i na każdą trzeba obrać inny sposób leczenia.
Moon   #kulistyzajebisty
30 maja 2017 09:28
Rooficek, bardziej chyba chodzi o takie "sanatorium" PO leczeniu - Kul przy kontuzji międzykostnego stał w boksie miesiąc i wychodził tylko na spacerki po twardym. Dopiero po kontroli wetki, dostał pozwolenie na wywiezienie na KWATERKĘ - ogrodzone, małe poletko z trawą. Zrobiłyśmy to głównie w trosce o jego zdrowie psychiczne (no, nasze też :P) by nie musiał stać zamknięty w boksie 23h. I tak jak pisze bera7 - takie wypuszczanie trzeba zaplanować i robić sukcesywnie i etapowo - Kul wyszedł pierwszy raz na swój "boks pod chmurką" to zaczął się tarzać po 200 razy na każdą stronę, potem sobie bryknął kilka razy i generalnie byłoby tego na tyle. Ale wiem, że są konie które w podobnej sytuacji wyskoczyłyby z radości przez każdy płot - nie ważne czy trawa, czy ogrodzenie pod prądem. Kulowi sukcesywnie zwiększano powierzchnię "boksu" aż miał do dyspozycji cały padok. Jak dostał już zielone światło na rozruch pod siodłem, został wypuszczony na wielką zieloną łąkę. I nie było dzikich galopów czy zrywania pastuchów 😉
Tak, dokladnie chodzi o sanatorium  :kwiatek: Zdaje sobie sprawe, ze wszystko stopniowo i powoli, bo inaczej cale dotychczasowe leczenie leci  😵  🙇
Ale w takim sanatorium wdrażającym konia do pracy musieliby być jeźdźcy z tymi końmi pracujący. I to nie jest to samo, co wysłanie konia po kontuzji na łąkę...
Z mojego doświadczenia (jako właściciela stajni "pastwiskowej"😉 na przysłowiowe łąki wysyłane są konie:
- nierokujące, mogące funkcjonować na pastwiskach, ale nienadające się do intensywnej pracy, ewentualnie na jakieś symboliczne spacerki, a właściciela stać aby utrzymać takiego konia.
- seniorzy, często mogący lekko pracować, ale właściciel woli dać koniowi emeryturę plus opłaty w stajni dalej od miasta są jednak niższe,
- konie rokujące, wyleczone, ale mające zalecenie kilku miesięcy przerwy i swobodnego ruchu 24h/dobę.
  W stajni do której wysyła się konie na łąki nie ma zwykle jeźdźców, rehabilitantów, masażystów czy osób do lonżowania aby można było przeprowadzić rehabilitację i często też weci ze sprzętem są daleko, a w trakcie rehabilitacji zwykle przeprowadza się okresowo kontrole czy wszystko idzie w dobrym kierunku. Takie zaplecze mają do dyspozycji stajnie podmiejskie/sportowe. Wysłanie niezaleczonego konia, zwłaszcza po kontuzji aparatu ruchu radośnie "na łąkę" jest bardzo głupim pomysłem.
Moon   #kulistyzajebisty
31 maja 2017 08:15
_Gaga, oczywiście - my akurat miałyśmy idealny układ, bo takowego jeźdźca miałyśmy w "stajni - sanatorium" (Poniuś notabene 😉 ) - Justyna jeździła rozruchowo Kula w tygodniu, a my z właścicielką, ze względu na odległość i pracę, przyjeżdżałyśmy w weekendy powozić sie i namarchewkować syna 😉
Dlatego zaznaczam, że taka styuacja to jest układ idealny i zdaję sobie sprawę z tego, że jest to często trudne do spełnienia, by jednak cały czas nad tym rekonwalescentem ktoś miał oko, pilnował, kontrolował i jeszcze robił rozruch.
Ogromna część ludzi uważa, że łąki leczą i jak konia wywiozą daleko, to problem znika. Właściciel płaci, zjawia się raz na miesiąc, dwa... namarchewkuje konia, popatrzy że kuśtyka jak kuśtykał, kaszle jak kaszlał, znaczy się jest constans. Znam taką "przechowalnię" ... akurat wczoraj ze znajomą poruszałyśmy ten temat. Powiedzmy na 30 koni, jedna osoba leczy swojego emeryta.
zielona_stajnia, są stajnie tylko klienci najczęściej dzielą się na dwie kategorie:
- ci co za kulawego chcą zapłacić minimum i czekają, aż doktor czas załatwi sprawę
- ci co leczą w stajniach sportowych sprzętem, bo nie chcą konia stracić z oczu.

Ja mam w ofercie rehabilitację, szkolę się z masażu i jesienią myślę, że już będę mogła to ująć jako usługę, mogę zakupić laser itp. Kwestia tylko, aby byli na to chętni. Weta współpracującego z USG też mam.
bera7 - zgadzam się z Tobą, zwykle wywóz konia na łąki jest kojarzony z dużo tańszą opłatą. Ja również inaczej policzę za konia, który nie wymaga poświęcania mu dodatkowego czasu, a inaczej z którym trzeba np. codziennie pracować godzinę czy to przez pracę w ręku, pod siodłem, masaż itd. Tyle, że wówczas cena idzie sporo w górę (mój czas też kosztuje) i nie każdy chce tyle płacić, zwykle kończy się to rozprawianiem na forach i daniem sobie siana 😉
zielona_stajnia, dokładnie TAK! Cena w stajni poza miastem z pakietem usług dodatkowych będzie podobna do ceny stajni sportowej w mieście. Tam liczą halę, podlewanie kwarcu a tu czas, sprzęt i wiedzę.
Czyli z tego co piszecie lepiej trzymac konia przy sobie i leczyc go sprzetem niz wywozic " na laki" zapomniec i liczyc, ze czas NAPRAWI  🏇 Ktos moze napisac - ale czas i tak uplynie ale z tego co czytam lepiej w tym czasie, ktory musi uplynac zainwestowac w leczenie mimo wszystko niz nic nie robic i czekac.
Rooficek, nic takiego nie napisałyśmy. Pisałyśmy jak często podchodzą do tego klienci. Nie zawsze, ale w większości tak właśnie jest. Ja swoje konie też prowadziłam z rehabilitacją, kontrolami USG i planem wdrożenia do pracy.

Po prostu mam wrażenie, że temat raczkuje jeszcze w naszym kraju.
dea   primum non nocere
01 czerwca 2017 20:18
To jest trochę w temacie: http://rockleyfarm.blogspot.com/
Ośrodek rehabilitujący konie "trzeszczkowe", z różnymi kulawiznami okolicy tyłu kopyta, gdzie bazą jest wybieg ścieżkowy 24h a poza tym program rehabilitacji ruchem wymuszonym. Efekty mają bardzo zachęcające, prowadzą nawet badania naukowe w tym temacie (obserwacja wyleczalności tych typów kontuzji). Założenia mają takie, że ten typ kontuzji spowodowany jest słabym, niewytrenowanym układem ruchu - więc unieruchomieniem się go nie rozwiąże... równie istotnym elementem jest żywienie w trakcie rehabilitacji. Naprawdę warto na ten blog zajrzeć z samej ciekawości i dla inspiracji jak środowisko utrzymania konia wpływa na zdrowie aparatu ruchu, polecam.


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się