Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
25 grudnia 2015 18:11
O,  Ciebie tez babcia?  😎  Cala nasza rodzina ma dosyc. Wszyscy.
Też. I poszło od pierdoły, ale to osoba która nie uznaje prawa innych osób do posiadania własnego zdania na jakiś temat.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
26 grudnia 2015 14:13
Jak ja nie cierpię świąt.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
26 grudnia 2015 15:15
DeJotka unas to już chyba demencja. Jesteśmy trochę załamani, bo nie ma nawet do babci jak dotrzeć, porozmawiać, nie wiemy co się z nią dzieje i co z tym zrobić. Wymyśla takie rzeczy i takie afery, że po prostu... wszystko opada 🙁 Mieszka z moją mamą, za nic nie płaci, czasem mama ją poprosi żeby się troszkę dołożyła do gazu(groszowe ilości, babcia ma co tydzień 80F na swoje wydatki, a dołoży się 10F miesięcznie), lodówka zawsze otwarta, babcia może wziąć co chce, nikt jej przecież nie zabrania, obiad też zawsze jest gotowany także dla babci... a opowiada ciągle wszystkim, że jest głodzona, że nikt jej jeść nie daje, że ona(!!) musi za wszystko płacić, że gdyby nie miała własnych pieniędzy to by z głodu umarła... bardzo przykro się tego słucha. Żadne rozmowy nie pomagają, staramy się być łagodni i pomocni jak tylko się da, nikt jej nie robi żadnych wyrzutów ani nic, ale... po prostu wszystkim brakuje już sił.
CzarownicaSa, ale co zrobisz? Ona żyje w innej rzeczywistości, w swoistych omamach. Cokolwiek twierdzi musi przepływać przez was bez reakcji emocjonalnej. Tak tak, tak tak - i tyle. Jak jest "naprawdę" nie ma tu najmniejszego znaczenia, jej mózg tego nie percypuje.
Do dziś pamiętam, jak w pewną wigilię wpadła do nas wujenka ("to" się dopiero zaczynało) z wielką awanturą, że moje siostry kradną jej... rajstopy (mieszkała gdzie indziej).
Moja jest zupełnie sprawna umysłowo, tylko po prostu nikt nie ma prawa się z nią nie zgodzić... No ale zawsze coś, w tym roku o dziwo święta bez żadnego wybryku ze strony ojczyma, musiało się stać coś innego :P
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
26 grudnia 2015 17:43
Halo my to wiemy, dlatego każdy to znosi i nie robi jej wyrzutów. Niemniej... sytuacja jest bardzo przykra 🙁 Babcia nigdy nie była lotna umysłowo, ale teraz to już kompletna tragedia... 🙁
DeJotka, zaintrygowało mnie. Jak to "nikt nie ma prawa się nie zgodzić"? Co się dzieje, gdy ktoś się nie zgadza?
Babcia sięga po rewolwer?
Pytam poważnie, bo gdzieś zawodzi asertywność, i nie mam pojęcia jak to się może objawiać.
Babcia oczekuje, że wszyscy we wszystkim przyznają jej rację? Co się dzieje, gdy ktoś powie: Widzę to inaczej, zrobimy jak sobie życzysz, ale pozostanę przy swoim zdaniu? Musicie mówić: Masz rację!? A jak nie, to co się dzieje? Babcia krzyczy, wypycha za drzwi, bije, sięga po broń?
halo w przypadku różnicy zdań zaczyna 'jak w ogóle możesz tak myśleć' i wgniatanie człowieka w błoto. Tym razem poszło o jakąś pierdołę z przeszłości, którą mama źle zapamiętała i powtórzyła przy stole będąc przekonana przez lata, że to prawda. Na co babcia się uniosła, że jak śmie takie oszczerstwa rozpowiadać, że ona teraz już wie że (mama) jest do najgorszych rzeczy zdolna, a potem to już poszłoooooo... Na samym początku nie dała sobie wyjaśnić że zaszła pomyłka (swojego zdania broni zażarcie do końca, choćby ewidentnie nie miała racji i przy okazji poniża każdego kto się z nią nie zgodzi).
DeJotka, to trzeba babci zabronić poniżania. Stanowczo zaznaczyć, że nikt sobie tego nie życzy.
Powiedzieć spokojnie: żadne oszczerstwo, inaczej zapamiętałam, a teraz może ciasteczko? itp. Powiedzieć: przykro nam się robi, gdy tak emocjonalnie się zachowujesz, proszę, nie rób tak, zadbajmy o miły nastrój. Itp. Wszyscy muszą kontrolować emocje. W nadrzędnym celu: żeby było miło i życzliwie. Babcia ma prawo pamiętać inaczej, mama - pamiętać inaczej. Normalna sprawa.
Czy naprawdę myślisz, że nie próbujemy? Na początku zawsze próbujemy jak najszybciej wytłumaczyć, załagodzić sprawę, ale ona czerpie chyba jakąś satysfakcję z wbijania szpilek gdzie się da. Nie sądzę, by prędko trafiła się okazja do kolejnej rozmowy, ale jakoś niespecjalnie żałuję.
Przepraszam że się wcisnę, ale jak nie pomaga tłumaczenie, prośby, ogólne załagodzenie sporu, to może zignorujcie babcię, olejcie, nie słuchajcie, zajmijcie się rozmową, całkowicie ją  ignorując. Wiem że to niezbyt ładne i trudne, ale może ten sposób załatwi sprawę, raz, drugi, trzeci i seniorka zrozumie że was to nie rusza.
DeJotka, przepraszam, wiem, że nie powinnam  😡 Ale wiesz, patrzę już z innej perspektywy, takiej, że bardzo chciałabym móc tutaj porozmawiać z mamą, tatą, niechby byli sobie totalnymi uparciuchami, złośliwcami itd. Ale "tam", cóż, sieci komórkowe nie działają  🙁
I na tym tle Nie sądzę, by prędko trafiła się okazja do kolejnej rozmowy, ale jakoś niespecjalnie żałuję. brzmi... niespecjalnie.
lusia722   poskramiacz dzikich mustangów i jednorożców
27 grudnia 2015 01:46
Halo dokładnie, ja od ubiegłego bardzo jestem na tym tle przewrażliwiona.
Nie jest lekko, ale w te święta moja rodzina stanęła na wysokości zadania i miałam cudowne święta.
Cała rodzina, czyli ja też. Chociaż planowałam zbojkotować święta, bo byłam w bardzo złej kondycji psychicznej.
I bałam się, że popsuje wszystkim święta. Tymczasem było świetnie.
lusia722, a to jest ciekawe zjawisko. Ze świętami, niektórymi imprezami, wyjazdami... Że im mniejszą mamy ochotę - tym bywa fajniej.
"Stanąć na wysokości zadania" to chyba właściwa postawa. Owocna.
halo zależy dla kogo, gdyby nie to, że 'rodzina' i 'wypada' to od bardzo dawna nie miałabym z nią żadnego kontaktu.
Gillian   four letter word
27 grudnia 2015 18:17
Wczoraj zawiozłam mojej babci rybę po grecku, moją pierwszą samodzielnie przygotowaną. Dowiedziałam się, że to zbyt dobre żebym to ja zrobiła a jeśli nawet to jestem kretynką stojąc przy garach zamiast kupić gotową w Biedronce. I tą właśnie kropką nad i babcia zafundowała mi pół przepłakanego wieczoru. To tak w temacie.
Ja miałam bardzo przyjemną "wigilię emigracyjną" z ludźmi z którymi złapałam świetny kontakt. Każdy przygotował coś na wigilię, kupiliśmy sobie niezobowiązujące drobiazgi pod choinkę, podokuczaliśmy sobie wzajemnie z drobnych potknięć nieperfekcyjnych pań domu 🙂 Nawet dzielenie opłatkiem nie było traumatycznym przeżyciem.
Każdy z nas był tam z własnej woli, ze szczerej chęci spędzenia wspólnie czasu z tą konkretną grupą ludzi, bez lęku o ocenianie i krzywdzenie słowem lub jakimiś gierkami.
Moje pierwsze naprawdę bezstresowe święta.
kajpo jeden z wniosków jakie wyniosłam z tych świąt to przetrzymać tu jeszcze trochę by odłożyć kasę po czym zwiewać za granicę.
lusia722   poskramiacz dzikich mustangów i jednorożców
27 grudnia 2015 23:53
lusia722, a to jest ciekawe zjawisko. Ze świętami, niektórymi imprezami, wyjazdami... Że im mniejszą mamy ochotę - tym bywa fajniej.
"Stanąć na wysokości zadania" to chyba właściwa postawa. Owocna.

Mnie to się zdarzyło kilka razy, przeważnie jak nie chcę iść to z reguły miałam rację.
Nie lubię jak ktoś winę upatruje tylko w innych. Ja też tak miałam, ale postanowiłam to zmienić i zacząć od siebie.
To trudniejsze niż myślałam, ale staram się. Pewnie nie raz będę narzekała na moich bliskich, ale ja już wiem jak to jest kogoś stracić.
I nagle wszystko inne traci na znaczeniu. A czasu cofnąć się nie da.

Ciężko jest nam się otrząsnąć, bo zabrakło osi napędowej w naszej rodzinie. Każdy przeżywa to na swój sposób.
Inaczej sobie próbuje z tym poradzić.
lusia722 Brawo 🙂
ushia   It's a kind o'magic
28 grudnia 2015 09:34
Gillian, DeJotka
pamietajcie, ze takie zachownaie nie świadczy o Was, tylko o tej osobie
Ty jestes ok, staraslas sie, zrobilas, wyciagnelas reke, ugryzlas sie w jezyk

jezeli ktos tego nie potrafi docenic - no to coz...
co wiecej mozna? nic - TY jestes w porzadku
robisz co musisz, co powinnas, co w sumie chcesz zrobic - nie dla tej osoby, ktora i tak nie doceni
tylko dla siebie - zeby byc w porzadku

jak poczujesz ze to juz dosc, ze za duzo - z czystym sumieniem mozesz powiedziec, "robilam co sie dalo, koniec"
nie pozwolcie innym wartosciowac siebie

wiem ze to straszne jak sie starasz, a ktos cie wdeptuje w ziemie
ale liczy sie nie to co ten ktos robi, tylko Ty

trzymajcie sie dzilenie  :kwiatek:
Patrząc na starszych ludzi bardzo się boję własnej starości. Pamiętam moich dziadków i ich... hmmm... subtelność... A przecież w sumie nigdy nie byli złymi ludźmi tylko jakoś tak im więcej mieli lat, tym bardziej byli ostrzy dla najbliższych. Coraz mniej mieli skrupułów w tym jak się zachowywali i co mówili. Sama nie wiem - czy to dlatego, że to takie machnięcie ręka "a co mi już zależy w tym wieku"? Czy to jednak jakieś zmiany neurologiczne, że ucieka zdolność do empatii, do kojarzenia przyczynowo-skutkowego?
Przyczyny mogą byc różne - i zmiany w mózgu i lęk przed zblizajaca sie śmiercią, poczucie ze miało sie nie udane życie, życie z fizycznym bólem i chorobami, postępujące niedołęstwo które jeden akceptuje inny nie. Moja babcia nie straciła empatii,uśmiechu, itd, jesCze dobrze funkcjonuje pomimo ze ma 94lata (zresztą wygląda tak na 70) - ale tez czasem jest rozgoryczona tym ze ciągle ja cos boli, ze wszyscy przyjaciele, mąż poumierali, sąsiadki które były zaprzyjaźnione tez... Zostala tylko rodzina - gdyby nie to nie wiem jakby zyla. Mnie starość przeraza jak mysle o babci - ona ma rodzinę, córki, wnuki kazdy jej pomaga - a jak człowiek nie ma rodziny to nie wiem..
Jeszcze mi sporo brakuje do starości (choć niedawno zdałam sobie sprawę, że spokojnie mogłabym być babcią niektórych użytkowniczek), ale już zauważam coś takiego: W toku życia zbieramy doświadczenia. Dogłębnie testujemy pewne sprawy, na własnej skórze, na skórze najbliższych. I w pewnym momencie jest tak, że "Gadaj se zdrowa, a w życiu tak nie jest. No nie jest. "To" nigdy nikomu tak nie wyszło, "to se ne da"" Itd. Dlatego staram się błyskiem uczyć kurtuazji i nie odzywania się w ogóle (za to miłego uśmiechu"😉, bo już wiem, że mowy nie ma, i nie będzie o "elastyczności". Bo w wielu sprawach zamiast  niepewności, wątpliwości, jest Pewność. Wypróbowane, sprawdzone - nikt mnie nie przekona. Wydaje mi się, że z wiekiem w ten sposób usztywnia się każdy. Niektórzy są na tyle mili, że kryją swoje prawdziwe opinie, dopóki mózg na to pozwala. Inni... cóż, nadal chcieliby być kochani za to, kim Naprawdę są. I stają się coraz bardziej otwarci, mniej skłonni do umilającej życie kurtuazji. To nie jest (chyba) zanik empatii. Empatia to coś dziwnego. Niektórzy mają jej wiele, inni niemal zero. A jednak ci z zerową potrafią być przemiłymi ludźmi. Gdy chcą. Na starość niektórym coraz mniej się chce, coraz mniej ważna staje się dbałość o relacje (bo i tak do piachu 🙁 - wszyscy wokół umierają). Na starość nabiera znaczenia prawda, szczerość, jawność, znikają maski, siada dyplomacja. Jeszcze zmiany w korze mózgowej - i bliskim robi się trudno. Niemiło. Taki (dojrzały) wnuczek słyszy na własnych urodzinach: "Jasiu, od dziecka było oczywiste, że będzie z ciebie łajdak". I nawet bez dodatku "ale za to, jaki uroczy!"
Neila, Późno piszę, bo dawno tu nie wchodziłam. Bez mojej mamy to 5 święta.... Pomyśleć, że kochałam Boże Narodzenie. Dla mnie to teraz wulkan wspomnień i ryk.... Wiesz co? Czas nie goi ran. Tak samo wyłam w pierwsze Święta bez mamy, tak samo teraz. Moja też zmarła bardzo młodo, miała 53 lata. 🙁
Myślałam, że ten rok będzie nienajgorszym rokiem, tak się zapowiadał i chciałam, żeby taki był, naprawdę starałam się cieszyć z tego, co mi się trafiło, choć lekko nie było, szczególnie na początku. a po tym co dziś się wydarzyło sama nie wiem, czy może być gorzej. Usłyszeć od bliskiej osoby słowa, które nigdy nie wyjdą z głowy, ale nie móc pozwolić sobie na to, żeby ta osoba przestała być bliską... To trochę w kontekście tego, co padło w powyższych postach. Totalnie nie wiem, co mam teraz myśleć i co ze sobą zrobić. Wiem, że ta sytuacja może mnie zmotywować do tego, żeby zawalczyć o siebie i o jak najlepszą przyszłość i życie dla mnie, a z drugiej strony nie mam pojęcia kiedy pozbieram się na tyle, by cokolwiek zrobić... Tak naprawdę to nawet nie mam komu się wygadać. To znaczy może i mam, ale tak ze mnie wszystko zeszło, że nagle zaczęłam myśleć, czemu w ogóle ci ludzie "ze mną" są i czy aby na pewno mają ochotę słuchać o moich problemach...
Tajnna, tak nam brakuje bliskich,i to nie ważne czy żyją czy nie,ważne że by byli z nami,poprostu kochamy ich i tęsknimy
Maiiaf, jak chcesz to pisz na PW, może napisanie by Ci pomogło  :kwiatek:
Jestem w 3 klasie technikum ,mam jeszcze rok do matury- nie bardzo wiem co mam dalej robić,co chwila zmieniają mi się koncepcje . Poza tym przeraża mnie to,że czas tak szybko leci i nim zdążyłam się obejrzeć skończyłam 18 lat,a teraz już leci w sumie 19... Pod koniec roku podwinęła mi się noga i musiałam oddać ukochanego konia w dzierżawe,a poza tym straciłam radość z jazdy,musiałam wynieść się z super stajni,trafiłam do przydomowej i mimo,że koń miał świetne warunki,to ja nie mogłam za cholerę dogadać się z właścicielami ,były dzierżawca dał mi do wiwatu i okazał się osobą nie do końca normalną..
Ale i tak najbardziej problematyczna jest moja przyszłość jeździecka oraz szkolna  😵 nie mam pojęcia co dalej,jak,gdzie ... Nie dociera do mnie,że nie jeżdżę,oglądam zdjęcia i czuje się jakby to inna osoba na nich była ,a z drugiej strony mam ogromny żal w sercu ,że wyszło jak wyszło,bo przecież konie były całym moim życiem. A teraz? Teraz dalej po części mnie ciągnie,widzę gdzieś konia to spoglądam tęsknym wzrokiem... Ale , nie chcę jeździć,bo to nie to samo jak wtedy gdy jeździłam i opiekowałam się własnym zwierzęciem.
Jedyny plus tego wszystkiego jest taki,że Fiona ma cudowny dom i nie znajduje się daleko ode mnie,mam na bieżąco zdjęcia i informacje co  u niej , chodzi regularnie na lonży,zrzuca kg,siedzi cały dzień na pastwisku,dostaje pyszne jedzenie i ma młodszą koleżankę w boksie obok  🙂.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się