Koniec z jeździectwem?

Gazella   Uwielbiam czyścić siwe konie ;)
24 maja 2015 11:47
Kolebka,  masz rację może lonza ja trochę " ujarzmi", ale boję się, że ona mnie totalnie ignoruje, bo jestem niepewna w tym co robię.  przez 8 mcy nie pracowała,  to był błąd.  Spodobało się jej nicnierobienie. Wcześniej jeździłam na wyroku bo miała problem z zadzieraniem łba do góry,  myślałam wczoraj żeby zdjąć ten wytok,  mam wtedy większe szanse, aby utrzymać ja wyżej. 
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
25 maja 2015 11:09
Gazella, o losie, Ty na nią nie wsiadaj bez instruktora, bo to się skończy tragedią!!!
Gazella, dlaczego po 3 spacerkach stępem pojechałaś w teren? Nie lepiej próbować na jakimś placu ogrodzonym?
fanelia   Never give up
25 maja 2015 12:56
Gazella, Ty myślisz?  😲 bez urazy, ale jesteś po poważnym wypadku, a wsiadasz na nieprzygotowanego konia, bez konkretnego nadzoru?? Dziewczyno, szanuj swoje zdrowie i życie!

Ja niecałe dwa miesiące temu złamałam rękę w łokciu i przez cały czas ktoś konia jeździł - co prawda mniej, bo tylko 3 razy w tygodniu, ale za to solidnie (całkiem dobrze jeżdżące osoby), raz poprosiłam dobrą koleżankę o pomoc, która bardzo dobrze jeździ, żeby konia "poukładała" (bo kobyła miała po 2 tygodniach nagle przebłysk - oho! pańcia naprawdę nie może jeździć! nikt nie może mi nic zrobić! hulaj duszaaaa!) i bardzo jej ta jazda ułożyła pod kopułką 😉 Po miesiącu od złamania zaczęłam wsiadać (dobra, wsiadłam po tygodniu, ale tylko na stępa na oprowadzankę 😀), ale jeździłam tak po 10-15 minut i na lonży (kumpela najpierw jeździła przez godzinę, potem ja na ten kwadrans). Po półtorej miesiąca przejeździłam całe 20 minut bez lonży (koń oczywiście wcześniej wymęczony przez koleżankę, która była zresztą cały czas obecna na placu, żeby w razie czego konia szybko złapać i mnie zdjąć). Ostatnio pozwoliłam sobie samej pojechać na 10 min do lasu. Za 2 tygodnie chcę wrócić do treningów.

Gazella więcej rozumku i mierzenia siły na zamiary! Zawsze możesz kogoś poprosić o pomoc przecież, żeby konia lonżował, jeździł, czy spacerował... (mało to chętnych, chociażby na re-volcie?)
Gazella   Uwielbiam czyścić siwe konie ;)
26 maja 2015 20:38
Strzyga,  masz rację,  to może się źle skończyć.

Cricetidae,  pojechałam w teren, oczywiście nie sama bo .... no właśnie,  w czasie mojej rekonwalescencji przenieśliśmy konie w nowe miejsce i tam nie było terenu na kawałek placu do jazdy ( wszystko obsiane trawą w tym roku). Po przeczytaniu Waszych porad,  pszłam po rozum do glowy i znalazłam miejsce gdzie można tymczasowo urządzić prowizoryczną ujeżdżalnię, wytnie się parę drzew i będzie całkiem ok.

Fanelia, dobrze zrobiłaś,  że ktoś trenował Twojego konia w czasie kiedy Ty nie mogłaś.  W naszej stajni są tylko dwa konie i kucyk. Jeden mój, drugi mojego męża. On sam ledwo dawał rade jeździć na swoim, czasem brał mojego luzem w las. W pobliżu nie ma stajni, chętnych dziewczyn na jazdy. Zresztą, tą moją zwariowaną arabkę trochę bym się bała dać w teren, a placu nie było.

Jutro jak przestanie padać bierzemy się z mężem za ujeżdżalnie 😉
Jak nie dam sobie rady z nią samą to dam ją w trening, już upatrzyłam stajnię.
Macie rację,  zdrowie najważniejsze
Tak na koniec dodam, że te 8 miesiecy luzu spowodowały, że tak jakbym pracę zaczynała z nią od początku kiedy do mnie przyjechała.  Mam ją 3 lata.
Jakoś tak mi się smutno zrobiło.Pojechałam wczoraj do mojego konia i tak na niego popatrzyłam...i sie mało nie poryczałam w zasadzie nie wiedzieć czemu.
Nie jeżdżę pewnie już ze 3 lata a galopem nie jechałam z 5.Chyba nawet nie wiem jak się galopuje.Jak nie kulawy na jedną,to na drugą,to rozwalony łeb,to się dusi to to tamto sramto.Ambicje jeździeckie pochowałam już dawno na cmentarzysku celów życiowych,nie mniej jednak.
Smutno. 🙄
Dekster, no jakbym czytala o sobie.
ja nie jeżdżę już dokładnie 3 lata, nie licząc kilku wsiadań 10- minutowych na stępa/ kłusa.

ale konia odwiedzam 2-3 razy w tygodniu. U nas tez- albo nogi, albo sie dusi, albo plecy bola i siodła nie ma albo ja jestem poza krajem.
no i tak... 🙄 jestem sponsorem, tyle.
Ja nie jeżdżę już 4 lata , w ogóle mi tego nie brakuje  ALE mam 3 konie....i nie umiem ich sprzedać. 😵
ciska, a gdzie masz te konie tzn w jakim trybie? Gdzieś na łąkach? kto sie nimi zajmuje?
Stoją w jednej stajni , w przydomowym pensjonacie. Dwa " w dzierżawie" czyli użytkowane przez własciciela stajni a jeden na moim utrzymaniu całkowicie.
Odwiedzam je raz w miesiącu i przywożę suple/witaminy/granulat i oczywiscie pieniądze 😉

W sumie to przyszłam pomarudzić bo czasami mam takie dni jak dziś gdzie potrzebowałabym ich nie mieć i mieć święty spokój 😉
Ale z drugiej strony boje sie że by im sie działa krzywda. eh ciężkie to wszystko 🙂
Dekster, no jakbym czytala o sobie.
ja nie jeżdżę już dokładnie 3 lata, nie licząc kilku wsiadań 10- minutowych na stępa/ kłusa.

ale konia odwiedzam 2-3 razy w tygodniu. U nas tez- albo nogi, albo sie dusi, albo plecy bola i siodła nie ma albo ja jestem poza krajem.
no i tak... 🙄 jestem sponsorem, tyle.


No właśnie  🙄
Biorę go na spacery w ręku,w przypływie dobrej formy spacer do lasu na stępa wierzchem.
Brakuje mi takiego "końsko-stajennego" życia najbardziej.Stoi w miejscu,gdzie ma warunki jak na swoje przypadłości idealne,kosztem tego,że nie ma się do kogo odezwać.
Nie jeżdżę już prawie miesiąc i nadal czuję się z tym doskonale 🙂 kurczę, w ogóle nie tęsknię ani do konia ani w ogóle do jazdy.
Mam masę czasu, z kolanem dużo lepiej... na razie widzę same plusy, nie byłam w stanie nawet tam podjechać po siodło.
kolebka to zazdroszczę🙂 bo ja jak miałam przerwy i chwilę zwatpienia to i tak nie byłam w stanie odpuścić, teraz to samo miałam pracować i uprawiać rekreację w tym sezonie a nie wiem czy wytrzymam 😁
Miewałam krótsze i dłuższe przerwy, najdłuższa to ponad 8 tygodni (kolano w stabilizatorze) i wtedy mnie potwornie ciagnęło, już już chciałam wsiadać.
A teraz no radość i wolność, dużo lepiej się czuję jak czegoś nie muszę.

A do sportu to mnie w ogóle już nie ciągnie, obstawiam że będę wozić się, czasem lonża, a czasem spacer. Taki totalny chillout. Jeśli wrócę 🙂
W sumie to przyszłam pomarudzić bo czasami mam takie dni jak dziś gdzie potrzebowałabym ich nie mieć i mieć święty spokój 😉
Ale z drugiej strony boje sie że by im sie działa krzywda. eh ciężkie to wszystko 🙂


puki Cię stać to ich nie sprzedawaj... ja zamiast świętego spokoju mam ogromne wyrzuty sumienia. nie polecam...
Stać mnie ale bardzo mnie to blokuje w ruchach typu kupno większego mieszkania/innego samochodu itp. A jednak życiowo chciałabym mięc więcej możliwości .
Spróbuje dac je w dzierżawe , odezwał sie do mnie fajny ośrodek i pare innych osób  bo klacz jest w dzierżawie juz 3 lata i super trafiłam, może tym razem też sie uda 🙂
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
25 czerwca 2015 13:49
Ja już nawet nie wiem ile to lat minęło od kiedy ostatni raz siedziałam na końskim grzbiecie, pewnie coś koło 5...
Niby w codziennym życiu mi tego jakoś specjalnie nie brakuje, ale kiedy ostatnio miałam okazję być w stajni, na sesji ślubnej, dotknęłam konia i aż mnie przeszły ciarki, tych emocji nie da się z niczym porównać. Pomyślałam sobie, że może jednak fajnie byłoby chociaż raz na jakiś czas wsadzić tyłek w siodło...
Ja mam konia pod domem, 3 lata. Nie jeżdżę wcale, nawet mi do tego nie tęskno.  Coraz częściej myślę że po co mi to, ale żal mi staruszka i też takie dylematy. Z jednej strony mnóstwo kasy poszło w budowę stajni, z drugiej wiem że mam te konie bo mam ale kompletnie już tego nie czuję. Ktoś podziela ze mną ten "smutek" ? 😉
busch   Mad god's blessing.
25 czerwca 2015 23:52
Presja, hehehe, u mnie ostatnio było ryzyko że mogłabym trafić do stajni w celach towarzyskich i taka była moja reakcja:
Ha ha  🤣 Ja na dzień dzisiejszy, konie tylko karmie i wypuszczam. Jeżdżenie na nich to dla mnie totalne nemo.
Presja Ja jak najbardziej podzielam twój "smutek"  😉 Mam konie u siebie pod domem 12 lat od prawie roku nie jeżdże bo kobyła chora (nikt nie wie na co  :icon_rolleyes🙂 przestałam walczyć o jej sprawność. Teraz tylko kamie,wypuszczam i zbieram kupy...Tyle zostało z mojego jeździectwa  😵
gunia92 , Presja
Jakbym o sobie czytała
Konie pod domem od 5 lat, nie pamiętam kiedy jeździłam 😵
Dziewczyny!! nawet nie wiecie jak poprawiłyście mi humor!  🙂 teraz wiem, że nie jestem sama... konie pod domem, siodło najchętniej bym sprzedała.
U mnie etap "koniec z jeździectwem" trwał 5 lat, kilka tygodni temu się skończył i czuję się jak bym dostała drugie życie, serio.  💃
Nie sądziłam że kiedykolwiek trafię do tego wątku, albo chociaż w jego okolice. Konie są od nastu lat moją największą pasją, a teraz również pracą i to się raczej nie zmieni. Niestety jednak zupełnie straciłam serce do mojego prywatnego konia 🙁 Nie do końca pasuję do tego wątku, ale nie wiedziałam gdzie indziej tą kwestię poruszyć...
Stwór był mega długo wyczekiwany, były mega plany, w końcu szansa na porządny rozwój i starty. Poza treningami bawiliśmy się dużo z ziemi, chciałam stworzyć wymarzonego, bezpiecznego zwierzaka i przyjaciela (wiem, brzmię trochę jak koniareczka, ale przyznaję bez bicia że takie miałam wyobrażenie). Owszem Stwór nie jest łatwy, ma temperament i milion myśli na sekundę, ale stopniowo przesuwaliśmy się do przodu. Ostatnio jednak natrafiłam na ścianę.... Jego głupie pomysły i nieogarnięcie zwalałam na wiek, niedojrzałość. Kolejne kryzysy podczas których więcej chodziliśmy na dwóch niż na czterech również powoli przechodziły. Nigdy jednak nie było to wszystko "przejechane" do końca, zawsze czułam że gdzieś tam na dole jego durnego łebka nadal to on dominuje - i owszem, przy zwiększaniu wymagań pojawiały się kolejne bunty, kroczek po kroczku aż do eksplozji. Nigdy nie jeździło mi się na nim jakoś fenomenalnie - kochałam Stwora, a nie koniecznie jazdę na nim 😉 Kiepsko nosi, trudno się skupia, jest absolutnie nieszczery w robocie - ale mimo wszystko przemieszczaliśmy się do przodu, a koń robił coraz lepsze wrażenie, podobał się i progresował. Obrazek był całkiem ładny, niestety absolutnie niezgodny z moimi odczuciami i walką o każdy element i każdy krok. Przejeżdżany był też przez trenera, po ostrych buntach momentami było lepiej, potem znów wracało. Ostatnio jednak coś we mnie pękło... Wracamy do roboty po kontuzji, od pół roku teoretycznie jesteśmy w treningu. I przechodzę wszystko od nowa - wszystkie fochy, bunty, niechęć do współpracy, sposoby którymi robił mnie w balona (a ja oczywiście bojąca się o niego strasznie zwalałam to na kwestię zdrowotną i  prześwietlałam go od góry do dołu równocześnie dając wolne - cel osiągnięty 😉 ). I nie chodzi o to, że tego etapu nie przejdziemy - bo pewnie w końcu przejdziemy. Tylko że ja już tego kompletnie nie czuję.... 🙁 mam po dziurki w nosie użerania się z niezadowolonym z życia hipochondrykiem (mucha na ogonie jest powodem do histerii, objawów kolki operacyjnej i zrywania w środku nocy połowy stajni w celu ratunku), jego niechęci do współpracy, nieumiejętności skupienia się na niczym, kolejnych epizodów wałaszego PMS. Dosyć pokazywania codziennie od nowa tych samych miejsc, żebyśmy byli w stanie przejechać obok stojącego przy długiej ścianie murku lub taczki z kupą, oswajania na nowo z ciemnymi plamami w podłożu, smugami światła czy leżącą kupą. Jakoś zupełnie straciłam siły do ogarniania tego wszystkiego wciąż od nowa. A perspektywy są i tak średnie, bo nawet w szczytowej formie brakowało zawsze "tego czegoś". No i totalny brak wrodzonego impulsu i chęci do ruchu naprzód. Nie mam już nawet ochoty do niego iść się przywitać czy rzucić jabłko, nie mówiąc już o wsiadaniu. Już mi nawet krążą myśli, żeby po prostu go sprzedać, bo najwyraźniej kompletnie do siebie nie pasujemy osobowościowo. Po prostu już mi się totalnie nie chce 🙁 Pomocy 🙁
Moniqa, po co się męczysz? Jeśli nie masz do niego serca i się nie dogadujecie to po prostu go sprzedaj
Ja bym go sprzedała.
Nie walczy się o coś, co i tak oznacza przegraną.
czułam, że takie będą odpowiedzi 🙁 Niestety - serducho mnie boli, boję się gdzie miałby trafić i co by się z nim działo. Mimo wszystko - to mój "dzieciak"... I kompletnie nie wiem co robić
Może bym i napisała, aby walczyć lecz...
Wiem w co może się przerodzić taką relacja - w nienawiść. Możecie oboje cierpieć w ostatecznym rozrachunku, a skoro jest furtka to należałoby z niej skorzystać. Chyba że, dzierżawy chcesz spróbować to zawsze możesz.
.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się