"Nie ogarniam jak..."

mundialowa to samo pomyślałam w kwestii kota - zawsze mogę wziąć kociaka, natomiast starszy kot będzie miał większy problem ze znalezieniem domu. Ale wychodzi na to, że ten plan może nie mieć szans realizacji.

Cejloniara chodzi ci o to, że ktoś nie widzi problemu w trzymaniu konia non stop w boksie, a widzi problem w trzymaniu małego pieska w mieszkaniu? Ja też tego nie ogarniam. Zwłaszcza że każdy koń potrzebuje ruchu i otwartej przestrzeni do biegania, ale już wcale nie każdy piesek.
Ja czytam to co piszecie i robię coraz wieksze oczy. Mieszkam w środku miasta,  mam psa ze schroniska, wzięłam go ciężko chorego, przez 3 tyg. jeździłam do schronu na zaszczyki, psiak wyzdrowiał i jest ze mną już 10 lat. Jak go brałam, nikt nie próbował wcisnąć mi drugiego psa, nikt się nie pytał w jakich warunkach pies będzie żył, przez te 10 lat nikt ze schroniska ie zainteresował sie czy on jeszcze żyje. Równie dobrze mogłabym go po pół roku od wzięcia, uśpić i tyle. Sąsiadka niedawno też wzieła kota, nikt nie wciskał jej drugiego kota, i nikt się nie pytał w jakich warunkach kot będzie. Czytam was i zastanawiam się czy to zależy od schroniska czy fundacji.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
27 sierpnia 2014 08:19
Jedziesz do schroniska i bierzesz psa jaki Ci się podoba bez wizyt przed i po adopcyjnych. A jak chcesz zwierzaka przez fundację, stowarzyszenie, wolontariuszy to albo się poddajesz ich zasadom albo nie.

edit:

Kurde, jak szukałam drugiego psa to zdarzyło się, że nie chcieli mi wydać psa do adopcji ze względu na drugiego, który był w domu.  😁
JARA, to ja w takim razie trafiłam na bardzo dziwne schronisko, bo są i wizyty przed- i poadopcyjne, jest umowa, są zasady, jest sprawdzanie warunków mieszkaniowych i trybu życia przyszłych właścicieli.

Murat-Gazon, życzę Ci, abyś trafiła na bardziej przyziemne schronisko, gdzie logika bierze górę nad walką o wyższe dobro.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
27 sierpnia 2014 08:30
Jednak w przypadku zwierząt stadnych żadna szanującą się hodowla czy też fundacja/stowarzyszenie NIE wyda ci zwierzaka samotnie, jeśli nie jest on aspołeczny. To już chyba o czymś świadczy, prawda?

A w jakim to kraju? Bo raczej nie w Polsce. Nie znam żadnej fundacji, stowarzyszenia ani tym bardziej hodowli, która wydaje/sprzedaje zwierzaki tylko w liczbie sztuk minimum 2. NIE ZNAM! (Pomijam skrajne przypadki gdzie do schroniska pod Łodzią trafił pies, który totalnie nie znosil schroniskowych warunków i kręcił się w kółko i gryzł swój ogon. Dzięki suce wyszedł na psa i wolontariusze ogłaszali, że fajnie by było jakby psy poszły w dwupaku. I poszły.) Nie słyszałam, że jak kupujesz psa z hodowli za 3,000zł to musisz wziąć dwa. Albo jak kupujesz psa za 10,000zł to też musisz wziąc dwa. Nie słyszałam też o takim handlu końmi.

Próby pozbycia się kotów w większej ilości według mnie to nie "dla dobra" tylko dla samego pozbycia się kłopotu.

Mundialowa jakie to schronisko? Byłaś w schronisku czy zadzwoniłaś z ogłoszenia?
JARA no ale ty masz "straszną bestię", która na pewno zjada inne psy na śniadanie, nie wiedziałaś?  😁

Znam osobę pomagającą jednej takiej fundacji i to rzeczywiście jest cyrk - wizyty takie, śmakie, owakie, zaglądanie w każdy kąt, paranoja. Trudniej od nich dostać psa niż wygrać w totka. Za to jak znajoma brała psa ze schroniska na wieś, to owszem, przyjechały panie, popatrzyły - płot stoi, nie przewraca się, czysto jest, są inne psy i koty, wszystkie zdrowe i wesołe, o, tam są konie na pastwisku, też dobrze wyglądają, czyli jest ok. Parę dni później przyjechał pies. Bez żadnych kłopotów.
Faktycznie chyba zależy, gdzie się trafi.

Czyli to chyba jednak zależy od schroniska.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
27 sierpnia 2014 08:35
mundialowa, szukaj zatem psa z innego "źródła". Niestety są psycho-ciotki, zwykle dogomaniaczki, które sama mają 5 psów na 50 metrach, a dla podopiecznych szukają złotych klamek, marmurów i atłasowych poduszek.
Według których lepiej jak pies siedzi 24h w boksie, niż 9h sam w ciepłym domu.
ja nie rozumiem, jak można mieć kota w domu
ale dopóki to nie mój dom, to mi rybka

No bingo. Ja też nie rozumiem  😀

A wiecie ilu właścicieli rozjeżdża swoje zwierzęta na własnym podwórku? Tylko takie dane do ekooszołomów nie trafiają.
WSZYSTKIE rozjechane psy/koty w ostatnim miesiącu to były zwierzaki rozklepane autem właściciela.
Nie wiem, czy powinnam to tak publicznie podawać, bo teraz fundacje wprowadzą zakaz posiadania samochodu, jak chcesz wziąć 5 kotów, 5 psów i 5 hipopotamów.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
27 sierpnia 2014 08:38
Kochana Huberta przyjaciel rozjechał na własnym podwórku przyczepa szczeniaka labradora, wiesz ile było zachodu żeby na już kupić 4-5 miesięcznego labka aby dzieci nie zauważyły? 😂
pokemon hipopotama to akurat nie tak łatwo rozjechać.  😁
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
27 sierpnia 2014 08:44
[quote author=Murat-Gazon link=topic=95120.msg2168879#msg2168879 date=1409124687]
JARA no ale ty masz "straszną bestię", która na pewno zjada inne psy na śniadanie, nie wiedziałaś?  😁

[/quote]

No mam bestię, ale znalazł się w końcu ktoś kto wysłał mi zdjęcie Maszy z podpisem "i tak Ci się pewnie nie spodoba". Zaufał mi, przeszłam wizytę przedadopcyjna, podpisałam umowę, która zmuszała mnie do sterylizacji psa, jechałam pod Poznań po psa. Jednak lepsze jest to, że mi psa nie chcieli wydać (wydać to dużo powiedziane, nawet ze mną gadać nie chcieli) ze względu na bulla, bo to agresywna rasa, bo będzie zazdrosna, a inna sunia jest delikatna i przytulaśna. A po przyjeździe Maszy przez pierwsze 3 dni byłam gotowa ją zwrócić albo znaleźć nowy dom, bo w związku ze zmianą miejsca była 'agresywna' i chciala zagryźć Bułkę 😂
JARA, mój M. udzielał się jako wolontariusz i potem brał stamtąd psa kilka lat temu, stąd wiemy, jak wygląda wydanie psa. Nawet on, którego wszyscy tam znali, który pomagał przez wiele lat, musiał o psa starać się poprzez znajomości z górą. Osoby przychodzące tam z ulicy wrzucane są na listę osób do sprawdzenia. Dopiero jak przejdą pozytywnie wizyty mogą wybrać psa. A po adopcji muszą się przygotować na częste wizyty, po których zdarza się, że psy są odbierane właśnie za to, że siedzą same w domu, gdy opiekunowie pracują. Po wysłuchaniu kilku takich historii śmiem twierdzić, że naprawdę nawiedzeni ludzie tam pracują, jacyś totalnie oderwani od rzeczywistości.
Człowiek chce pomóc, dać dom (może nieidealny, bez marmurów i atłasowych poduszek, ale jednak dom) psiej bidzie, a tu ekooszołomy (pokemon, wielbię to określenie, idealnie pasuje) nie pozwalają w imię... w imię nie wiem czego  🙄
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
27 sierpnia 2014 08:48
mundialowa, to w jakieś dziwne miejsce trafiliście, bo idąc bezpośrednio w 90% polskich schronisk bierzesz sobie co chcesz, w jakiej ilości chcesz i zabierasz gdzie chcesz. Robisz z tym też co chcesz.
Spróbujemy "po znajomości", a jeśli nie to nie pozostaje nam nic innego, jak znaleźć schron, w którym rzeczywiście liczy się dobro psów, a nie spełnianie nieżyciowych wymagań ekooszołomów.
JARA, Watrusia,  Ale ja już o tym pisałam wcześniej, my mamy szczęście we Wrocławiu. Schronisko niczym nie przejmujące się (aż za bardzo) i fundacje w miarę ogarnięte.

Czepiacie się tych ankiet i wizyt przedadopcyjnych ale one nie są tylko po to, żeby Was kontrolować i koniecznie nie wydać zwierzaka pod jakimś pozorem. One są też dlatego, żebyśmy mogli dobrać Wam odpowiedniego zwierzaka do Waszych warunków!!!

Bo często wyobrażenia właściciela nie pokrywają się z rzeczywistością i przy starszej osobie z malutkim wypieszczonym mieszkankiem, będziemy zdecydowanie odradzać adpocję młodego kociaka, zaproponujemy starszego kotka w typie persa, bo na pewno będzie spokojny i nie będzie się kręcił między nogami ani niszczył mebli. Młodej parce zaporponujemy parę kociaków, bo są młodzi i energiczni ale pewnie dużo czasu spędzają w pracy, więc wtedy dwa kociaki same się świetnie sobą zajmą. Gdy widzimy za oknem ogród i bezpieczną okolicę sami chętnie zaproponujemy kociaka wychodzącego bo szkoda taki domek marnować na niewychodzącego kota. I pouczymy jak ułatwić wychodzenie 😉))) (bo większość osób bierze kota, 3 dni potem otwiera drzwi i heja, co kończy się ucieczką kota w 100% :P ). A gdy ktoś mieszka w bloku na 7 piętrze to podpowiemy, które okna w jaki sposób i jak najtaniej można osiatkować.  Przy okazji opowiadamy o samym kocie, o jego przyzwyczajeniach, nawykach i możliwych problemach. Żeby po trzech dniach do nas nie wrócił, bo np. wskakuje na kanapę, albo podrapał małe dziecko.

Nam jako fundacji zależy na udanych adopcjach, a nie tylko na pozbyciu się zwierzęcia i żeby ta adopcja była udana, żeby właściciel i kot byli zadowoleni to prosimy o wypełnienie ankiety i o wizytę przedadopcyjną. Jesteśmy jak swatki 😀
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
27 sierpnia 2014 09:07
unawen, o tym nie wiedziałam 😉 U mnie problem polegał na tym, że jedna kotka to oaza spokoju, drugiej było wszędzie pełno i atakowała rezydentkę, a rezydentka zamiast się bronić i pokazać, że to ona rządzi wolała uciekać. Pomyślałam, że z małym kociakiem byłoby łatwiej. Tak czy inaczej po śmierci jednej kotki nie planuję póki co kolejnej adopcji, choć nie wykluczam, że kiedyś może się to zmienić.
JARA, współczuję, trafiłaś na wyjątkowych oszołomów. I to teoretycznie mają być ludzie, którzy mają jako taką wiedzę na temat psów...
mundialowa, znajdziecie na pewno schron bez tych wszystkich wymagań. Nie jestem w 100% przekonana, że w takich miejscach wszystkim zależy na dobru zwierząt, ale z adopcją na pewno nie będziesz miała problemów. Z takiego miejsca wzięłam właśnie kota. Nie chcieli jej wydać, bo rasowa i nie sterylizowana. Nie można było zrobić zabiegu, bo kotka była za słaba, a nie wzmocniłaby się w schronie, bo ewidentnie nie radziła sobie tam. Po ogromnej batalii z dyrektorem placówki udało mi się kota zabrać na umowę warunkową. Teoretycznie po podpisaniu takiej umowy miałam być pod obserwacją, a w praktyce od 8 lat nikt nie zainteresował się kotem.

Mój kot również nie wychodzi z domu. Kiedy zabierałam ją ze schroniska mieszkałam jeszcze w centrum Warszawy. Nie wyobrażam sobie, żeby wypuszczać tam kota. W tej chwili mieszkam na wsi i nadal nie widzę możliwości, żeby moja kotka mogła wychodzić, ale to kot specyficzny. Bardzo lękliwy i najlepiej czujący się pod kominkiem. Marzy mi się duża liczba kotów, żyjących sobie półdziko w stajni, ale mamy na podwórku psy, które w życiu na to nie pozwolą. Nie wyobrażam sobie jednak, że mogłabym mieć domowego kota, którego bym wypuszczała. Wiem, że pewnego dnia po prostu by nie wrócił, bo taka jest kolej rzeczy. Być może zdarzyło by się to za rok, a może za 15 lat, ale prędzej czy później zmarłby szybciej niż powinien, a to byłoby dla mnie koszmarem.
dajcie spokój, jak dałam na dogomanii ogłoszenie, że przygarnę psa (a może nawet dwa) to dostałam takie siarczyste wiadomości, że strach. "TY nie chcesz psa do 'dobrego domu' tylko do budy! dobry dom to mają u mnie a nie buda! to powinno być karalne, że psa chcesz do budy wsadzić!".  No generalnie chcąc sporego psa na posesję popełniłam grzech śmiertelny. I szczerze mówiąc - dla mnie to aż śmieszne. Pisałam o dużym, młodym psie. a dostawałam oferty 10 letnich piesków z krótką sierścią, wysokość : do połowy łydki. I to było kuriozalne, bo to oczywiste, że nie takiego psa szukam i go nie wezmę, ale jak odmawiałam to słyszałam jaka to jestem wstrętna i niedobra. O, albo nie chciałam jechać po psa 300 kilometrów. też niedobra.

Z kotem było łatwiej. Fajna fundacja, o dziwo powiązana z ViVą. Chciałam kota łagodnego. Bardzo cierpliwego. Żeby mi dziecka nie skrzywdził. najchętniej starszego niż 5 lat. mógł być bez oka czy bez łapy, bez różnicy. Zainteresowałam się jednym 10 latkiem. Ale ... kot na mnie prychał, na dziecko się rzucał, chłopa przy próbie dotknięcia łapki - potraktował pazurem. a opisywany był jako chodząca słodycz i łagodność. No nie mogę wziąć takiego zwierzaka, żeby mi dziecko krzywdził. Powiedzieli, że muszą mu zmienić opis (nie zmienili), skoro się tak zmienił. Ale może jednak go wezmę, bo w domu powinien zachowywać się lepiej. No dobra, ale jak nie będzie się zachowywał lepiej? mam go oddać? to znów zostanę zmieszana z błotem, bo oddałam. Powinnam trzymać i patrzeć jak robi mi z dziecka pasztet? czy próbować wychować 10 letniego kota?

ostatnio na FB widziałam ogłoszenie, że jakiś kotek wrócił z adopcji i szukają mu domu. Pod postem MASA jadu. Że takich ludzi to się powinno ubijać, że dziecko też by pewnie oddali, że powinni mieć dożywotni zakaz posiadania zwierząt. A przecież masa ludzi "zwraca" koty z adopcji nie dlatego, że ma taki kaprys, tylko dlatego, że zwierzę nie jest do nich dopasowane. To nie jest kociak z hodowli, który ma czystą kartę i możemy go ukształtować, tylko w większości zwierzęta z jakąś traumą na koncie, ukształtowane, wątpię, żeby udało się zmienić "postawę" 10 letniego kota...
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
27 sierpnia 2014 09:13
Isabelle, dogomania, to w ogóle zbiór czubów. Dawano temu próbowałam się tam udzielać. Szybko zrezygnowałam.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
27 sierpnia 2014 09:17
Isabelle nasz Moro tez jest z Vivy 😉
mundialowa, co to za schronisko  🤔 jak ja brałam swojego psa to po prostu przyszliśmy, zapłaciliśmy jakąś darowiznę, podpis i nic więcej od nas nie chcieli. Też nigdy nie mieliśmy żadnych kontroli. Pomijając już w ogóle kwestię, że to żadna zbrodnia zostawić dorosłego psa samego w domu na parę godzin i nie rozumiem dlaczego ktoś zabiera za to psy z normalnych domów  🙄
Nie chcę podawać miejscowości - świat, a zwłaszcza Podkarpacie jest niewielkie, a jednak zależy mi na adopcji tego konkretnego psiaka 😉 Chyba, że rzeczywiście będę zbyt nieodpowiedzialnym człowiekiem, bo chcę psa samego w mieszkaniu zostawiać, to wtedy podzielę się piękną opinią z nazwą włącznie 😉

Schronisko, o którym mówię, prowadzone jest przez grupę ludzi, którzy utwierdzają mnie w przekonaniu, że wege-ekooszołomy to jednak banda idealistów wyrwanych z rzeczywistości. I przepraszam tu wszystkie normalne osoby wege, jak i te ratujące zwierzaki przed naprawdę nieodpowiedzialnymi opiekunami, ale ci ze schronu to dla mnie najgorsze wydanie opętanych czubów, przez których ludzie zniechęcają się do adopcji, jak i posiadania psów w ogóle.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
27 sierpnia 2014 09:29
Isabelle mozna zmienic tylko trzeba wiedziec jak i nie jest to proste.
Koty to bardzo wrazliwe stworki ktore moga roznie reagowac na jakiekolwiek zmiany.
Dwa dopasowac do siebie takiegi weterana to czasami Syzyfowa praca.niestety.
Retna   nic nie zmieniać
27 sierpnia 2014 09:33
...
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
27 sierpnia 2014 09:44
Sprawa rozchodzi się o psy i koty, a nie o świnki. Daj spokój 😉
Ja i moja siostra bralysmy w sumie juz 5 kotów ze schroniska (do dwóch mieszkan), od zaufanej i bardzo zaangazowanej wolontariuszki, ale tez nikt absolutnie nie wciskal nam na sile drugiego kota.
Kotke wzielam jako pierwsza, w stanie oplakanym, kot bez oka, schorowany, dorosly. 2 lata mieszkala ze mna sama. Kotka jest jak pies, bardzo przywiazana do jednej osoby (do mnie). Ja ze wzgledy na prace, konia potrafilam przebywac poza domem po kilkanascie godzin dziennie. I widzialam, ze ona bardzo teskni, wyczekuje. Postanowilam jej wiec wziac towarzysza, chociaz balam sie jak taki kot po przejsciach zareaguje na intruza po 2 latach rzadzenia w domu. Wzielam doroslego kastrata (poleconego rowniez przez ta sama wolontariuszke), niewidomego, równiez schorowanego, ale o temperamencie skrajnie innym od kotki (czyste ADHD, mega towarzyski wobec wszystkich). Przez pierwsze 2 dni bylo troche syczenia i chowania sie pod lozkiem, a pozniej... Mija juz 2 lata odkad sa razem i widze, ze zyc bez siebie nie moga 😀 Spia wtulone, nawzajem sie myja, bawia, jedza. Zero konfliktu.

Z kolei moja siostra brala na raz dwa koty (ale tez z wlasnej woli, wolonatiusze byli nawet zaskoczeni): stara kotke i 6-miesiecznego kocurka. One sie po prostu tolerowaly, nic wiecej. Niestety ostatnio, po kilku latach wspolnego mieszkania, kocur zaczal gnebic kotke. Doslownie. Ona byla tak zaszczuta, ze nie wychodzila z szafy, zaczela sikac pod siebie, bala sie isc do kuwety, byla przerazona. Przeniosla sie wiec do mojej mamy i... odzyla. 16 letnia kotka zaczela brykac jak mlode kocie! Kocur ktory zostal u siostry tez wyglada na zadowolonego.
Wiec jak widac, nie ma jednego uniwerslanego scenariusza 😉

W miedzyczasie nikt nas celowo nie kontrolowal, ale ja sama z siebie wyslalam przez kilka miesiecy do pani wolontariusz zdjecia kotów i zdawalam relacje, zeby wiedziala ze zdrowieja, dobrze wygladaja i sa szczesliwe. Bez zadnego przymusu.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
27 sierpnia 2014 10:02
mundialowa, jezeli zmienicie tryb pracy na czas wstepnego wychowywania szczeniaka, a potem wrocicie do normalnego to moze pojwic sie problem. Spory. Mialam kiedys, jako dzieciak, suke dobermana. Wzieta w wakacje, zeby miec dla niej czas itp. Wakacje sie skonczyly, pies zaczal zostawac sam i tak demolowal mieszkanie, ze balam sie do niego wracac w obawie, co zastane tym razem... Nie znosila samotnosci, nawet tej kilkugodzinnej.
Stateczny, starszy piesek najpewniej ulga zareaguje na wlasny, spokojny kat i czas spedzony w samotnosci poswieci na spanie i palaszowanie gryzaka, a nie wariowanie i demolke (choc to tez nie regula). Szczegolnie jesli to mala przestrzen (kawalerka) i nie masz mozliwosci np zostawic psa w jakiejs okreslonej czesci mieszkania, 'zeboodpornej' 😉
Ja teraz nie wzielabym szczeniaka do bloku.

Schrony te typowe, miejskie to zupelnie co innego niz fundacje. Tam faktycznie idziesz, wybierasz, rozmawiasz z wolontariuszami, zeby pomogli dobrac, wypelniasz formularz, placisz darowizne i dowidzenia.

Odnosnie dopasowania psa/kota do czlowieka, jego trybu zycia i warunkow mieszkaniowych naprawde mozna to zrobic na podstawie krotkiej, celnej ankiety i wywiadu, na zasadzie doradzenia i pomocy. Nie rozumiem czemu w tym celu ktos ma mi wchodzic do domu.

edit: W ramach ciekawostki o koniecznosci posiadania dwoch kotow. Mam dwie kotki, po mojej wyprowadzce zostaly u moich rodzicow, bo tam sie wychowaly i jest im dobrze. Znalazlam je jako skrajnie zaglodzone kocieta wielkosci dloni w piwnicy jednego z warszawskich wierzowcow. Siostry. Maja juz 5 lat, nigdy sie nie rozstawaly. I... odkad sa dorosle po prostu sie toleruja, wylacznie. I to tylko w domu. LAto spedzaja na dzialce na wsi i tam zdarza im sie na siebie prychac i syczec, maja wlasne rewiry. KAzda z nich na pewno nie zmartwila by sie z bycia jedynaczka 😉 Nigdy nie spia obok siebie, nie myja sie, zarciem sie dziela, ale o miejsce na kolanach bywaja zazdrosne. A wydawalo by sie, ze siostry, ze zawsze razem itp, a tu gucio. 😉
szafirowa, ani przez myśl mi nie przeszło, by np. na miesiąc zmienić nasz tryb pracy i siedzieć non stop z psem, a potem z dnia na dzień zostawić go samego na 7 godzin. Wszystko powoli, stopniowo 😉 Akurat nie-mąż ma taką pracę, że może zmieniać godziny dowolnie, w innym przypadku nawet nie zastanawialibyśmy się nad psem. Wiadomo, że każdy pies potrzebuje czasu na adaptację.
Czytam i czytam i oczy mi wyłażą 🤔 Ja sama troszkę pomagam przy adopcjach, różne "dziwne" rzeczy już widziałam i słyszałam, ale żeby nie wydać zwierzęcia, bo będzie samo w domu? No dobra, to znaczy, że trzeba być bezrobotnym żeby wziąć psa...? Aha, nie, bezrobotnemu nie wydają, bo nie będzie miał go za co utrzymać 😁 Co za patologia! I właśnie przez takich - najmocniej przepraszam - idiotów, ludzie zrażają się do adopcji! Mundialowa świetnie to ujęłaś, ja sama jestem raczej z tych "eko" i ogólnie "prozwierzęcych", i strasznie, strasznie boli mnie to, że jakaś grupka fanatyków (która z racji swojego fanatyzmu krzyczy najgłośniej a tacy najbardziej widoczni) niszczy dobrą opinię reszcie, która jako tako próbuje ogarnąć i naprawić nierzadko smutną rzeczywistość zwierząt w polsce. No żenada po prostu.
Tylko to samo oszołomkowe towarzystwo (tak tak, ja już też ani z dogomanii ani z molosów nie korzystam bo to nie na moje nerwy 🤔 ) jest tak zaślepione i święte, że nie widzi nic złego w uporczywym leczeniu niektórych psów, które powinny być z miejsca uśpione, a nie żyć w stanie poniżej elementarnego komfortu egzystencji, bo jakaś banda "ciotek" widzi w nim "wolę życia" i przy okazji zamierza sobie podreperować własne ego opowieściami "jak myśmy musieli walczyć o tego psa, jakie to było dramatyczne i wogle wogle". A kolekcjonerstwo które panuje w niektórych fundacjach nie jest złe? Biorą wszystkie psy (bah, końskie fundacje też tak działają) jakie im wpadną w ręce, a potem "ratujcie bo mamy długi u weterynarza" itd. To nie jest złe, "pomagać" kolejnemu zwierzęciu kosztem dotychczasowych podopiecznych, które też coś muszą jeść i za coś się leczyć?
Ehhh niestety tu wszystko działa bez umiaru - ze skrajności w skrajność.

Isabelle
Ano oczywiście, że byłabyś najgorsza, gdyby coś poszło nie tak. Ja rozumiem, że jest mnóstwo, mnóstwo ludzi nieodpowiedzialnych i jeśli ktoś wywala zwierzę, to zwykle winien jest właściciel, ale zdarza się też, że ktoś po prostu mimo najszczerszych chęci nie poradził sobie z psem. Ale to jakoś do pewnych osób nie dociera, nie rozumiem dlaczego. Osobiście byłam zaangażowana kiedyś w adopcję pewnego psa, wielokrotnie sygnalizowałam, że pies "ma charakter" i powinien trafić do osoby doświadczonej. Nikt się mną nie przejął, nie wspomniano w ogłoszeniach, że pies od czasu do czasu pokazuje rogi - biedak zmienił dom trzy razy bo po pewnym czasie zaczął pokazywać rogi - i zawsze był winny właściciel. Urocze, prawda?  I przyznam osobiście, że sama parę lat temu zrezygnowałam z adopcji pewnego psa (a bardzo nam na nim zależało), dokładnie z tego powodu, o którym Isabelle piszesz: nie chciano mi precyzyjnie udzielić informacji na temat stosunku tego psa do innych, a ja chciałam kogoś "łagodniejszego", bo moja ówczesna suczka miała, o ile dobrze pamiętam około 8 lat i chciałam zminimalizować ryzyko adopcji jakiegoś "wariata" który mi ją zamęczy. Wiadomo, gwarancji na to, czy zwierzęta przypadną sobie do gustu nie ma, ale przynajmniej można ryzyko zminimalizować. W końcu powiedziałam, że wobec braku solidnych informacji nie zdecyduję się na adopcjęi i....? Foch! "Ale dlaczego? To czemu się pani jeszcze waha?" itd.  itd. No i dokładnie to powiedziałam paniusi: bo jak coś będzie nie tak i będę musiała psa oddać to co? Oczywiście, że ja zostanę winna? Bo nie dość się starałam itd itp. A do tego, że nie udzielono mi informacji o które prosiłam - nikt się nie przyzna.
Polska 😵
Ja sama troszkę pomagam przy adopcjach, różne "dziwne" rzeczy już widziałam i słyszałam, ale żeby nie wydać zwierzęcia, bo będzie samo w domu? No dobra, to znaczy, że trzeba być bezrobotnym żeby wziąć psa...? Aha, nie, bezrobotnemu nie wydają, bo nie będzie miał go za co utrzymać 😁 Co za patologia!


Może w statucie powinni zapisać, że psy wydają tylko młodym, energicznym, którzy odziedziczyli spory spadek? Oczywiście spadkiem zarządza profesjonalista z zewnątrz, bo opiekun przygarniętego zwierza ma poświęcać czas wyłącznie jemu i niech nawet nie myśli o innych zajęciach! No i musi mieszkać w opisanych przez JARĘ marmurowych pałacach, ale i jednokondygnacyjnych, bo wiecie - trzeba dbać o stawy zwierza. I najlepiej, jakby potencjalny opiekun skończył studia z psychologii zwierzęcej, zwierzęcego masażu i innych technik relaksacyjnych, co by mógł bezstresowo wychowywać zwierza.

Kurczę, do tej pory śmiałam się z tych nawiedzonych czubów, ale gdy przyszło mi się zetknąć z ich idealistycznym pojęciu o świecie, to po prostu - nie ogarniam  😵
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się