Prawa dla początkującego jeźdźca

ushia   It's a kind o'magic
06 grudnia 2013 11:33
kursant nie ma prawa wyboru konia bo nie on odpowiada jak cos sie stanie
instruktor przydziela wg tego co ma w stajni, aktualnej kondycji i obłożenia koni pracą
jak kursant uważa że wie lepiej to niech sobie kupi swojego
a jak uwaza ze "za trudno" - niech zainwestuje w warcaby albo idzie sobie pojezdzic na karuzeli / koniku na biegunach

i jak kursant mysli o niebieskich migdalach to instruktor ma obowiazek krzyknac zanim lebiega zabije siebie i konia

i to ze płaci nie oznacza ze kupuje godzine przyjemnosci gdzie wszystko idzie po jego mysli i instruktor magicznym sposobem przeleje na delikwenta umiejetnosci
jazda konna to praca, placi sie za to, ze ktos zdziera gardlo zeby skorygowac to co robisz w siodle, bez wkladu wlasnego nawet najlepszy nauczyciel niewiele pomoze

oczywiscie sa beznadziejni, olewczy instruktorzy, ale wyjscie z zalozenia "ja place, ja wymagam, moge robic co chce i ma byc fajnie" nie nastaraja pozytywnie do takiego "ucznia"
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
06 grudnia 2013 11:37
W ośrodku we Francji, gdzie miałam praktyki, małe dzieciaczki same szykowały konie (staruszki, miały powyżej 20 lat). A czyściły konie (raczej kuce, głównie islandery) na stołeczkach. Jeździły na oklep, na kantarach. Konie dobrze ułożone i grzecznie za sobą tuptały w stępie/ kłusie.
Starsze grupy również same szykowały konie, jeździły na młodszych koniach (chyba powyżej 7-8 lat). Konie były osiodłane.
Osoby niepełnosprawne również same czyściły konie, instruktorzy im asystowali. Ta grupa jeździła na oklep.
Wszyscy byli zadowoleni i zaangażowani w to, co robią.

Jeszcze wtrącę- jest chyba różnica między jazdą z instruktorem a trenerem. Bo instruktorów można podzielić na takich, co w ogóle nie mają pojęcia o jeździe, tych, co wiedzą i starają się swoją wiedzą podzielić, ale z jazdą cienko, takich, co wiedzą i jeżdżą dobrze oraz takich, których wiedza i umiejętności jeździeckie są na poziomie trenera. I jest różnica cenowa między instruktorem a trenerem (u trenerów treningi są indywidualne/w małych grupach).
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
06 grudnia 2013 11:41
U nas poniżej 18 roku życia nie ma opcji jazdy bez kamizelki. W kasku jeżdżą wszyscy.
Jesteśmy głównie stajnią kucykową, ja ponygames urządzam dzieciom dość często, bo maluch nie jest w stanie się skupić przez 45 minut/godzinę, a jazda konna ma być zabawą.
Ale u nas instruktorek jest dużo i prowadzimy tylko jazdy indywidualne.
[quote author=Ala_WR link=topic=93112.msg1944725#msg1944725 date=1386328525]
Akurat miałam okazję widzieć na żywo jak są prowadzone jazdy rekreacyjne w Niemczech i Anglii. W jednym i drugim kraju bardzo popularne są szkółki pony gdzie dzieciaki nie tyle jeżdżą co zajmują się konikami, bawią się z nimi, uczą się szacunku do koni i sprzętu, jazda jest duużo później. W Polsce by to nie przeszło, no przecież ja płace, ja wymagam i ja mam jeździć. Nie mówiąc już o tym że z lonży schodzi się jak już jeździec siedzi dobrze w galopie, w Polsce jak ledwo co nauczy się anglezować to już awantura że on chce w teren. Chyba tej lonży zazdrościłam im najbardziej. Kwestie bezpieczeństwa - kask i kamizelka coś tak oczywistego na zachodzie w Polsce jest obciachem, no bo przecież ja umiem jeździć to po co mi to, ja nie kursant.
[/quote]

Nie uważam ze w "Polsce by to nie przeszło " uważam ze prędzej czy pózniej przejdzie. Ja żeby  sie dostać na lonże musiałam sie sporo napaprosic ( tez byłam mocno przyblokowana w galopie ).. Ale są rożne typy jeźdźców .. Niektórzy maja zacięcie chcą sie nauczyć inni poprostu pojeździć, najważniejsze żeby jeden i drugi typ robił to z głowa czyli bezpiecznie i żeby nie zniechęcać ludzi do jazdy.

.. A kasku na koniu nigdy nie zdejme. W głębokim poważaniu mam "obciach" .

Jestem idealistką. Jezeli ze 100 kursantów zostaje tak mało to moze jednak cos jest nie tak w tym jak ich uczą jeździć. Trzeba byc mega zapalencem gotowym na wszystko żeby zostać z jezdziectwem.. To nie tak. A gdzie osoby które sie tym po prostu interesują ? Musza odpuścić .. I to sie odbija na jezdziectwie jako sporcie. Bo ta osoba już nie pójdzie popatrzeć na zawody. Czemu trybuny tak często świecą pustkami, czemu jest tak mało dofinansowania do tego sportu? Mi sie to nie podoba.

Nie zrozumcie mnie ze to wszystko wina tych złych instruktorów. Ale uważam ze mogło by byc w Polsce lepiej jeśli chodzi o podejście do młodego jeźdźca. To jak i czy zaszczepi sie tym dzieciakom / nastolatkom albo i osobom dorosłym bakcyla do jazdy konnej w dużej mierze zależy od instruktora, jego doboru konia i tego jak poprowadzi jazdę. To zajbiscie duża odpowiedzialność , podejście do tematu a dajmy im czadu niech zostaną tylko najsilniejsi nie rozpowszechni jazdy konnej w tym kraju..
opolanka   psychologiem przez przeszkody
06 grudnia 2013 11:46
Alilalila, ja opisałam prawa moich uczniów (no, już nie moich). I wierzę, że nie tylko u mnie uczniowie mają prawa. Bo ja lubiłam swoją robotę.
Opolanka czytam twój post i mam przypływ nadzieji  ! 🙂😉 mam szczera nadzieje ze wrócisz do pracy i ty i twoi uczniowie będziecie sie cieszyć jezdziectwem 🙂😉
Zostają zapaleńcy ponieważ jazda konna to specyficzny sport. Bardzo wymagający, uczący pokory i cierpliwości. A większość chce już, teraz, natychmiast, a tak się nie da. Pewnie połowa z osób które zaczynają jeździć rezygnuje ponieważ nie podoba im się to że najważniejszy jest koń, z reszto sama pisałaś że nie podoba Ci się taka postawa a inna nie ma prawa być. Z tych co zostają część się wykruszy ze względu na czas, to nie jest fitness gdzie przychodzisz 5 minut przed zajęciami i 5 minut po jesteś już w domu, nie jeden raz czyściłam konia godzinę przez jazdą ze skorupki błota którą miał na sobie, a później przez godzinę po jeździe suszyło się konia.
Zostają tylko Ci którym najbardziej zależy.

Co do zawodów, to wszystkie te które ja oglądałam zazwyczaj miały sporą widownię. Poza tym jazdę konną trzeba rozumieć aby oglądanie jej sprawiało frajdę. A jeżeli chodzi o dofinansowanie, prawda jest taka że niewiele dyscyplin ma prawdziwe dofinansowane, np. tenis, mamy w nim osiągnięcia, a ile było w tym roku dyskusji że ktoś tam nie miał żadnego wsparcia a doszedł tak wysoko.
Alilalila, Mieszkasz w Warszawie, stajni jest od cholery i ciut ciut, także po Twojej strony Wisły.
Popytaj o polecane stajnie w odpowiednim wątku. Proszę, będę tak miła, że podam Ci link: http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,67378.0.html

Kto szuka ten znajduje.

Jestem idealistką. Jezeli ze 100 kursantów zostaje tak mało to moze jednak cos jest nie tak w tym jak ich uczą jeździć. Trzeba byc mega zapalencem gotowym na wszystko żeby zostać z jezdziectwem.. To nie tak. A gdzie osoby które sie tym po prostu interesują ? Musza odpuścić ..


95% jeźdźców to dziewczynki. Z czasem dorastają, zakochują się, zmieniają się priorytety i odchodzą
Hm... jak uczeń zanim wsiądzie już rozmyśla kiedy koń zjeżdżony, co ma pod ogonem, kiedy ostatnio chodził, czy bryka czy nie, to już na wstępie wiadomo, że się lęka. I, co ważniejsze, nie wie, że stary wałach, ślepy na oko, też może bryknąć. Czyli nie ma wiedzy, (uczeń, nie wałach) podstawowej. A nabija sobie głowę obawami. Nazywanie pastucha "ogrodzeniem pod napięciem" też jest dramatyzowaniem. No wjechał koń i już. Bo mu jeździec pozwolił. Ile to takich zdarzeń miał każdy z nas? No spadła siostra w terenie. I co? Mało kto nie spadł. Jeden się połamał inny nie.Ślepy traf. Forum puchnie od opowiadań.  Czym tu się chwalić/ żalić?
Grzecznie wczoraj radziłam spokojną lekturę starszych wątków. Jednak widzę, że lepiej się użalać i pod pozorem ogólnej dyskusji na sto razy wałkowany tu temat, po cichutku dogryzać jakiejś konkretnej stajni/osobie.
Odkładając na bok skrajne zachowanie(chamstwo) to: "twardym trza być, a nie miętkim" i nie marudzić.
Ja bym się wstydziła. O!
ushia   It's a kind o'magic
06 grudnia 2013 12:57
Tania - ale teraz dziewczynki-co-chca-sie-powozic sie nie wstydza
One PŁACĄ
i ma wszystko grać

jak ktos sie boi ze spadnie - nie musi jezdzic
jak boi sie ze kon bryknie - nie musi jezdzic
jak nie lubi jak sie mu cos kaze - nie musi jezdzic, zwlaszcza w szkolce

to jest wolna wola i wlasny wybor

tylko trzeba uczciwie samemu sobie zadac pytanie "czy ja sie do tego nadaje"
jazda konna jest w glowie
jak ktos marudzi i szuka dziury wszedzie - nie nadaje sie
po prostu

konia nie obchodzi ze ktos zaplacil - jest koniem i nie bedzie sie przejmowal ze ktos ma jakis problem ze soba
No ja tak próbowałam jakoś oględnie naprowadzić, ale zmęczyłam się. I w pełni popieram wpis Ushi.
Hm... jak uczeń zanim wsiądzie już rozmyśla kiedy koń zjeżdżony, co ma pod ogonem, kiedy ostatnio chodził, czy bryka czy nie, to już na wstępie wiadomo, że się lęka. I, co ważniejsze, nie wie, że stary wałach, ślepy na oko, też może bryknąć. Czyli nie ma wiedzy, (uczeń, nie wałach) podstawowej. A nabija sobie głowę obawami. Nazywanie pastucha "ogrodzeniem pod napięciem" też jest dramatyzowaniem. No wjechał koń i już. Bo mu jeździec pozwolił. Ile to takich zdarzeń miał każdy z nas? No spadła siostra w terenie. I co? Mało kto nie spadł. Jeden się połamał inny nie.Ślepy traf. Forum puchnie od opowiadań.  Czym tu się chwalić/ żalić?
Grzecznie wczoraj radziłam spokojną lekturę starszych wątków. Jednak widzę, że lepiej się użalać i pod pozorem ogólnej dyskusji na sto razy wałkowany tu temat, po cichutku dogryzać jakiejś konkretnej stajni/osobie.
Odkładając na bok skrajne zachowanie(chamstwo) to: "twardym trza być, a nie miętkim" i nie marudzić.
Ja bym się wstydziła. O!


Ot ślepy traf, a jeden zostanie kaleką do końca życia ot zdarza sie mało takich histori ? Wiec po co coś z tym zrobić najlepiej sie pogodzić. No bo twardym trzeba być nie miękkim w końcu jazda konna to obóz przetrwania a nie przyjmnosć!
Z podejściem niektórych instruktorów uczeń powinien sie bardzo lękać, bo to chodzi o jego zdrowie !

To co piszesz jest cholernie smutne ,chore, niebezpieczne.

Nie dogryzam cichutko żadnej konkretnej stajni. Ja głośno mowię o stajniach i instruktorach , metodach nauczania które demotywuja jeźdźców , narażają ich na większe ryzyko niż to jest potrzebne. Dla ciebie bezpieczeństwo jeźdzca i konia nie jest ważne .. Co ty właściwe robisz ?
w końcu jazda konna to obóz przetrwania a nie przyjmnosć!



Zdajesz sobie sprawę, że jazda konna to sport EKSTREMALNY?
Ot ślepy traf, a jeden zostanie kaleką do końca życia ot zdarza sie mało takich histori ? Wiec po co coś z tym zrobić najlepiej sie pogodzić. No bo twardym trzeba być nie miękkim w końcu jazda konna to obóz przetrwania a nie przyjmnosć!
Z podejściem niektórych instruktorów uczeń powinien sie bardzo lękać, bo to chodzi o jego zdrowie !

To co piszesz jest cholernie smutne ,chore, niebezpieczne.

Nie dogryzam cichutko żadnej konkretnej stajni. Ja głośno mowię o stajniach i instruktorach , metodach nauczania które demotywuja jeźdźców , narażają ich na większe ryzyko niż to jest potrzebne. Dla ciebie bezpieczeństwo jeźdzca i konia nie jest ważne .. Co ty właściwe robisz ?


No ślepy traf. Można w stępie spaść i się zabić.
Czy Ci się podoba czy nie,"chore, smutne, niebezpieczne" jest pchanie się do ekstremalnego sportu, do którego nie ma się predyspozycji. Żaden Instruktor nie zapewni Ci 100% bezpieczeństwa. Żaden koń. Są rzeczy, których nie można kupić. I dobrze.
Tak, trzeba być dzielnym i twardym, bo to właśnie wyróżnia jeźdzców.
Taniu, czy to, że człowiek się lęka eliminuje go z jazdy? z mojego doświadczenia wynika, że zwykle początkujący, tacy, którzy zaczynają jeździć bo chcą, nie zaczynają bać się bez powodu. Jak zaczynałam jeździć to nie bałam się ani trochę, później seria różnych przypadków (niektóre spowodowane moim  brakiem umiejętności, inne wywołane brakiem wyobraźni i bezmyślnością instruktorów...) sprawiła, że aktualnie owszem, czasem się boję i TAK, jeśli mam wsiąść na konia, którego nie znam to wolę zapytać czy zwierzak jest pobudliwy, czy ponosi, czy testuje. Jazda ma być dla mnie przyjemnością a nie stresem. Dlatego jeżdżę na koniu, którego uważam za bezpiecznego. Totalnie rekreacyjnie snujemy się po placu albo drepczemy w teren.
Ogólnie wiem o co chodzi osobom wypowiadającym się w tym wątku ale serio, zaczyna to wyglądać tak jakby człowiek miał przyjść, nazapierdzielać się słuchając nieprzyjemnie wypowiedzianych poleceń, nie myśląc ani trochę o sobie, swoich odczuciach czy nie daj Boże przyjemności z jazdy i jeszcze być wdzięcznym, że mógł zapłacić.
Taniu, czy to, że człowiek się lęka eliminuje go z jazdy? z mojego doświadczenia wiem, że zwykle początkujący, tacy, którzy zaczynają jeździć bo chcą, nie zaczynają bać się bez powodu. Jak zaczynałam jeździć to nie bałam się ani trochę, później seria różnych przypadków (niektóre spowodowane moim  brakiem umiejętności, inne wywołane brakiem wyobraźni i bezmyślnością instruktorów...) sprawiła, że aktualnie owszem, czasem się boję i TAK, jeśli mam wsiąść na konia, którego nie znam to wolę zapytać czy zwierzak jest pobudliwy, czy ponosi, czy testuje. Jazda ma być dla mnie przyjemnością a nie stresem.
Ogólnie wiem o co chodzi osobom wypowiadającym się w tym wątku ale serio, zaczyna to wyglądać tak jakby człowiek miał przyjść, nazapierdzielać się słuchając nieprzyjemnie wypowiedzianych poleceń, nie myśląc ani trochę o sobie, swoich odczuciach czy nie daj Boże przyjemności z jazdy i jeszcze być wdzięcznym, że mógł zapłacić.

Chess- wiesz, że ja nie o tym piszę. Kilka razy podkreślałam. Piszę o tych, którzy powinni poszukać innego rodzaju aktywności niż jazda konna. Bo się nie nadają. I tyle. Bez obrazy. Ja nie umiem tańczyć. I nie idę na kurs salsy. Tak samo jest z jeździectwem.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
06 grudnia 2013 13:45
Alilalila, no to wsiadaj na bujanego, jak nie rozumiesz, że koń to ZWIERZE. Żywe, nieobliczalne. Instruktor nie jest w stanie go zaprogramować tak, żeby był w 100% bezpieczny i przewidywalny.
Wiem i odnoszę się co ogółu wypowiedzi w tym wątku 😉
Naprawdę rozumiem i zgadzam się z nimi w dużej mierze ale po prostu wiem o co chodzi Alilalili i nie uważam by było to całkiem pozbawione sensu, roszczeniowe itp. Wymaganie od instruktora 100% bezpieczeństwa (człowiek nie przewidzi potknięcia się konia itp) jest głupotą ale wymaganie myślenia i zachowania zasad, które zwiększają poczucie bezpieczeństwa już nie.
Inna sprawa, że ucząc się salsy masz małą szansę zginąć 🤣 no i jak czegoś się nie umie to właśnie po to są kursy, chyba, że ktoś nie lubi i po prostu nie chce.
Alilalila, nie ma w 100% bezpiecznych i przewidywalnych zwierząt. Lekcje dla małych dzieciaków prowadzę na 17 letnim wałachu. To ćwiczenia na lonży. I po iluś latach stało się, mój koń lazł spokojnie stępem, przystawał. Wzięłam powoli do ręki bat do lonżowania, co robiłam tysiące razy i koń nagle zrobił skok do przodu jak do zagalopowania. W efekcie dziecko na ziemi, na szczęście poza piachem w zębach nic się nie stało. Nigdy w życiu nie zrobił mi takiego numeru z dzieckiem. Zawsze był ostrożny gdy coś małego na nim siedziało i nie wymagało. Ot, miał zły dzień.
Gdyby była z mamą pierwszy raz pewnie by mi tyłek obsmarowały jeśli nie w necie to lokalnie. Ale przychodziły kilka miesięcy, mała kłusowała już, czyściła mu kopyta z moją pomocą. Wróciły po 2 tygodniach, jak emocje opadły i ustaliłyśmy, że wracamy do poziomu prowadzania w ręku, żeby młoda czuła się bezpiecznie i rozluźniła znów.
nie da się uniknąć spadania. i tyle.

najspokojniejszy koń może bryknąć użądlony przez pszczołę.
najspokojniejszy koń może czegoś się wystraszyć i zacząć galopować.
najspokojniejszy koń może się potknąć i przewrócić z jezdzcem.

sądzenie, że spadanie jest uzależnione od wyboru zwierzęcia przez instruktora jest... naiwne.
jeśli ktoś się boi, to najspokojniejszy koń nie pomoże.

nawet chodzenie może się skończyć niepełnosprawnością, o tym chyba wiem najlepiej 😉 więc jeśli chce się 100% bezpieczeństwa to tylko w pokoju obłożonym pianką.

a jeśli chodzi o pony cluby. w Polsce nie przejdzie. Bo dla aktualnej młodzieży "praca" to czyszczenie koni. nigdy by nie pomyśleli, żeby za to płacić (a o tym, że ktoś tego uczy, udostępnia konia i pilnuje to nikt nie pomyśli, nie?). Poza tym jesteśmy za biedni na to, żeby płacić za naukę "obchodzenia się" z koniem. teraz doszło jeszcze "ja płacę ja wymagam", konsumcja pełną gębą. ktoś zarabia 100 zł więcej niz sąsiad i już czuje się wielkim panem. gdzie taka burżuazja do szczotek, i to jeszcze płacić? ekskluzywna jest jazda konna a nie praca! mam świetny przykład, bo oferując za darmo całkiem niezłego konia do jazdy mam zero chętnych. o drobnej pomocy to mogę pomarzyć.
Isabelle, chyba mam duże szczęście bo przez x lat jazdy i 3 lata dyżurowania w sporej szkółce nigdy nie spotkałam klientów, którzy mieliby takie podejście do czyszczenia i ogarniania konia, jazdy itp. Nigdy nie spotkałam się z "płacę i wymagam cudów"
Co do spadania masz oczywiście rację jednak instruktor znając konie którymi dysponuje powinien wiedzieć z którego (teoretycznie  :icon_rolleyes🙂 spaść 'łatwiej' a z którego 'trudniej' i powinien dopasować je do jeźdźców.
ushia   It's a kind o'magic
06 grudnia 2013 14:21
Chess, jedno, malutkie, maleńkie, "ale" odróżniające jazdę konną od jakiejkolwiek innej aktywności - koń
Żywy, duży, rusza sie, myśli - często nie tak jakby nam odpowiadało, reaguje na nas

i dlatego panna która wydziwia, licytuje sie ile to jej znajomych spadlo i w ogole pastuch ja pokopal NIE NADAJE sie
bo jej strach napedza konia, bo ona sama powoduje dla siebie zagrozenie

owszem, intruktor nie ma prawa byc chamski, ale krzyknac czasami musi - dlaczego? bo bojacy sie czlowiek nie uslyszy (nie mowiac juz o czasie!) "przepraszam cie uprzejmie, mozesz laskawie przytrzymac wodze bo kon ci poniesie?" ale "sciagnij wodze!!!!" juz ma szanse dotrzec

owszem, instruktor jest po to, zeby odpowiadac, tlumaczyc, pokazywac - ale kursant ma sluchac i starac sie, probowac
a nie czekac az "sie pojedzie"

wybieranie sobie konia? tak, jasne, i tego jednego najlatwiejszego beda obijac wszyscy? "tak go kocham ze wsiade chociaz chodzil juz dzis cztery godziny!"
instruktor nie chce zabic kursanta i dupie wolowej nie da za trudnego konia bo to on pojdzie siedziec jak cos sie stanie
ale w zludnej nadziei ze krolewna moze sie czegos nauczy w koncu bedzie dawal te ciut bardziej wymagajace

i rozumiem ze czuje sie respekt, slusznie - ale bac sie nie mozna
chcac jezdzic masz miec na tyle silna psychike zeby stwierdzic "bardziej chce niz sie boje i umiem ten strach ukryc przed koniem"
inaczej to proszenie sie o nieszczescie

a niestety jazda konna zrobila sie modna
i ludzie uwazaja ze za te 30-40zl MAJĄ DOSTAĆ godzinę przyjemności
a tu zonk, bo to sport dla masochistow i przyjemność czerpie się z tego ze człowiek się stara
i instruktor, ba, nawet trener przestal byc traktowany jak nauczyciel tylko jak najety koles ktory ma zrobić zeby bylo fajnie

autorka watku pytala w pierwszym poscie czy  wyobrazamy sobie nauczyciela wrzeszczacego na ucznia ze zle zrobil rownanie
a czy ona sobie wyobraza ucznia decydujacego ze dzisiaj to robimy geometrie, bo algebry nie lubi?
ushia
Mocne słowa ale w pełni popieram  🙂
Chess,  tylko wiesz... jeżdząc przez 5 lat na koniach "prostych" nie nauczymy się niczego. łatwy koń, bezpieczny, to jest koń na lonżę. schodząc z lonży człowiek powinien być przygotowany na np galop. jako tako się trzymać w siodle. a 90% kursantów chce się bardzo szybko z lonży wydostać.

(nie mylić "ujeżdzony dobrze" a "prosty". tak na przykładzie : Quantowy Skwarożek robi elementy najwyższej rangi, a jest bardzo trudny przez wszystkowidzące zeskwarczenie, więc nie jest prosty w jeździe. Prosty=niezależnie od stopnia ujeżdzenia koń mało temperamentny, karny, taki trochę mlemlak czasem, w miarę przewidywalny)
Pomimo że od trzech lat mam swoje konie i stajnię, chciałabym bardzo jechać gdzieś na jazdę, tak aby spędzić pół godziny na lonży, przypilnować łydki, kolana, dosiadu w kłusie i galopie. Później jeździć przez godzinę na placu i nawet niech się drze instruktor, proszę bardzo, niech mi wytknie wszystkie moje błędy, od tego jest. Brakuje mi takiej jazdy.
Chess, jedno, malutkie, maleńkie, "ale" odróżniające jazdę konną od jakiejkolwiek innej aktywności - koń
Żywy, duży, rusza sie, myśli - często nie tak jakby nam odpowiadało, reaguje na nas

i dlatego panna która wydziwia, licytuje sie ile to jej znajomych spadlo i w ogole pastuch ja pokopal NIE NADAJE sie
bo jej strach napedza konia, bo ona sama powoduje dla siebie zagrozenie

owszem, intruktor nie ma prawa byc chamski, ale krzyknac czasami musi - dlaczego? bo bojacy sie czlowiek nie uslyszy (nie mowiac juz o czasie!) "przepraszam cie uprzejmie, mozesz laskawie przytrzymac wodze bo kon ci poniesie?" ale "sciagnij wodze!!!!" juz ma szanse dotrzec

owszem, instruktor jest po to, zeby odpowiadac, tlumaczyc, pokazywac - ale kursant ma sluchac i starac sie, probowac
a nie czekac az "sie pojedzie"

wybieranie sobie konia? tak, jasne, i tego jednego najlatwiejszego beda obijac wszyscy? "tak go kocham ze wsiade chociaz chodzil juz dzis cztery godziny!"
instruktor nie chce zabic kursanta i dupie wolowej nie da za trudnego konia bo to on pojdzie siedziec jak cos sie stanie
ale w zludnej nadziei ze krolewna moze sie czegos nauczy w koncu bedzie dawal te ciut bardziej wymagajace

i rozumiem ze czuje sie respekt, slusznie - ale bac sie nie mozna
chcac jezdzic masz miec na tyle silna psychike zeby stwierdzic "bardziej chce niz sie boje i umiem ten strach ukryc przed koniem"
inaczej to proszenie sie o nieszczescie

a niestety jazda konna zrobila sie modna
i ludzie uwazaja ze za te 30-40zl MAJĄ DOSTAĆ godzinę przyjemności
a tu zonk, bo to sport dla masochistow i przyjemność czerpie się z tego ze człowiek się stara
i instruktor, ba, nawet trener przestal byc traktowany jak nauczyciel tylko jak najety koles ktory ma zrobić zeby bylo fajnie

autorka watku pytala w pierwszym poscie czy  wyobrazamy sobie nauczyciela wrzeszczacego na ucznia ze zle zrobil rownanie
a czy ona sobie wyobraza ucznia decydujacego ze dzisiaj to robimy geometrie, bo algebry nie lubi?


Czy takie masz właśnie podejście do wszystkich swoich uczniów ? Fajne nie ma co . Boisz sie konia to sp. Nie muszę patrzeć po znajomych kto pospadał popatrzmy na forach.

Wybierać sobie konia niekoniecznie ale jezeli ktoś sobie z jakimś nie daje rady ma prawo to powiedzieć i poprosić o ewentualna zmianę na tej czy następnej jeździe. To powinno byc po prostu normalne.

A jezeli płace za naukę jazdy konnej TO TAK MAM DOSTAĆ godzinę NAUKI JAZDY KONNEJ a nie robić za worek treningowy dla instruktorora albo jeszcze lepiej oglądać jego plecy jak sobie z kimś gada przez telefon albo ze znajomymi na ujedzalni .  A instruktor dając mi konia ma zadbać żeby zwierzak był względnie bezpieczny a nie taki co to sam instruktor nie daje sobie z nim rady . Kon to zwierze jeden jest łatwiejszy drugi trudniejszy w jeździe i to ma ogromne znaczenie !


Tak wyobrażam sobie nauczyciela matematyki który najpierw uczy swojego ucznia dodawać i mnożyć zanim da mu ułamki ! Tak wyobrażam sobie ucznia który mówi ze czegoś nie wie i nauczyciela który mu to tłumaczy .. A jeszcze bardziej wyobrażam sobie nauczyciela jazdy konnej który DBA O BEZPIECZEŃSTWO podczas jazdy .

A teraz mi powiedz czy osoba ktora ogólnie rzecz  biorąc kwestie bezpieczeństwa traktuje jako ślepy traf, daje konie trudne początkującym jezdzom zrażając ich tym do jazdy nadaje sie na jakiego kolwiek nauczyciela ?

I naprawdę sie cieszę ze mam to porównaie ze nie w każdej stajni stoi taki znudzony niemiły osobnik tytujacy sie per instruktorem. Potrafi byc tak bardzo inaczej.. A na szczęście takie pozytywne wpisy tez istnieją. Prędzej czy pózniej selekcja naturalna dopnie swego ,pożegnamy sie z dawnymi czasami i szkołami przetrwania zamiast szkół jazdy konnej.
🙂
[quote author=Alilalila link=topic=93112.msg1944884#msg1944884 date=1386336072]
Ot ślepy traf, a jeden zostanie kaleką do końca życia ot zdarza sie mało takich histori ? Wiec po co coś z tym zrobić najlepiej sie pogodzić. No bo twardym trzeba być nie miękkim w końcu jazda konna to obóz przetrwania a nie przyjmnosć!
Z podejściem niektórych instruktorów uczeń powinien sie bardzo lękać, bo to chodzi o jego zdrowie !

To co piszesz jest cholernie smutne ,chore, niebezpieczne.

Nie dogryzam cichutko żadnej konkretnej stajni. Ja głośno mowię o stajniach i instruktorach , metodach nauczania które demotywuja jeźdźców , narażają ich na większe ryzyko niż to jest potrzebne. Dla ciebie bezpieczeństwo jeźdzca i konia nie jest ważne .. Co ty właściwe robisz ?


No ślepy traf. Można w stępie spaść i się zabić.
Czy Ci się podoba czy nie,"chore, smutne, niebezpieczne" jest pchanie się do ekstremalnego sportu, do którego nie ma się predyspozycji. Żaden Instruktor nie zapewni Ci 100% bezpieczeństwa. Żaden koń. Są rzeczy, których nie można kupić. I dobrze.
Tak, trzeba być dzielnym i twardym, bo to właśnie wyróżnia jeźdzców.
[/quote]


I odpowiedzialnym.


Jaka jest szansa ze młody koń nie zajedźony zrobi Ci krzywdę a jaka jest szansa ze zrobi to odpowiednio przygotowany kon profesor ? Jest różnica co ? Nie wymagam 100% bezpieczeństwa  tylko instruktora który posiada ksztyne wyobraźni i zdrowy rozsądek.
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
06 grudnia 2013 15:40
Konia niezajeżdżonego się nie jeździ  w szkółce ...
Szanse są takie same. A jaką masz pewność, że york Cie ugryzie a np owczarek niemiecki ? Też statystyki będziemy układać ?
Alilalila - a Ty dalej swoje.
Nie znam Cię, ale jestem pewna na 100% że nigdy nie siedziałaś na koniu nie ujeżdżonym, czy nawet w trakcie zajeżdżania. A to że nie radzisz sobie z jakimś koniem nie znaczy że ten koń nic nie umie.
Jeżeli ktoś boi się koni to nie powinien jeździć konno, koń jest lustrem dla naszych emocji i zazwyczaj wykorzysta je w stu procentach. Co innego strach przed wykonaniem jakiegoś elementu, to chyba każdy w swej jeździeckiej karierze przeszedł.
Co do bezpieczeństwa, żaden instruktor na świecie nie zagwarantuje Ci całkowitego bezpieczeństwa, to jest po prostu nie realne.
Mało tego może być najlepszy na świecie instruktor ale to nie on siedzi na koniu tylko jeździec i jeżeli nie stosuje on się do poleceń to po prostu prosi się o kłopoty.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się