Co mnie wkurza w jeździectwie?

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
17 kwietnia 2013 12:10
No, najlepiej żyć w świecie ułudy i fantazji i z róziowymi okularami na nosie. 🥂

PS. Nie nie krytykuję nikogo ani też niczych metod pracy ani wyników ani w ogóle nic.
O matko... Mój koń jest do współdzierżawy i oczywiście mam chętnych:
Jestem na poziomie brązowej odznaki, szukam konia do N w ujeżdżeniu (conajmniej), średniej rundy w skokach - tak żeby pojechać na cavaliadę ( 😂 ), nie może być siwy, najlepiej łaciaty, musi się łatwo zbierać, siodło prestige (devoucoux przecież jest siodłem gorszym niż pfiff czy inne tam horze), absolutnie nie ogier a co najważniejsze musi lubić czyszczenie i głaskanie.

Dobra, pośmiane, ale miałam już ze 3 takich chętnych, a gdy kogoś konkretniejszego to w zupełnie innym województwie i w pełną.
Dlaczego, ja się pytam dlaczego...
Edit - no i to musi być folblut!
Moon   #kulistyzajebisty
19 kwietnia 2013 22:00
konwalia, z drugiej strony barykady Ci powiem, że może po prostu źle szukasz? Nie masz jakiś znajomych bez-koniowych, którzy nie chcieliby trochę porzeźbić jak własnego? Może znajomi znajomych? Wrzucenie ogłoszenie na ogólnopolski portal to zawsze możliwość dostawania takich kwiatków  😉
Moon właśnie szukam szukam też po znajomych, jak ktoś jeździ fajnie to za grosiki ta dzierżawa, jak ostatnio na nim jeździła np. Libella, koń musi mieć zapewniony stały ruch na co nie pozwalają moje plecy niestety...
Wkurza mnie to, że mój koń nie może się rozluźnic. Wszystko jest okej dopóki nie ma delikatnego kontaktu. Na łydki strasznie przyśpiesza i napychanie na wędzidło kończy się zatrzymaniem. Zero przyjemności z jazdy, chyba przerzucę się na szachy...
A mnie wkurza to,że ja nie zawsze mogę się rozluźnić.
No i jak tu się nie wkurzyć?? Sprawdziło się to, co pisałem na poprzedniej stronie. Niuniek ma jeszcze tydzień "zwolnienia" Do Jagodnego jadę sam  😤 😤 Sam się zaprzęgnę i sam się nauczę powozić, samym sobą. wrrrr
Wkurza mnie to, że się... wkurzam. Nie umiem czerpać przyjemności z jazdy na własnym koniu, zawsze coś jest źle! Wkurza mnie też to, że z koniem dobraliśmy się charakterami ;/ oboje jesteśmy cholernie trudni w kontaktach z innymi. I potem się irytuje, koń sie irytuje że ja jestem zła i szlag jasny trafia całą jazdę bo cholerne kółko się zamyka.
JSBach, właśnie dziś miałam taką sytuację. I wiem, że zawsze  to problem jeźdźca, koń robi swoje bardzo dobrze. 
ceffyl   Niektórzy ludzie są taktowni. Inni mówią prawdę.
20 kwietnia 2013 22:34
Misiek69 a co się stało? ja chyba nie na bieżąco..  👀
JSBach, niestety, ale do tego dochodzi sie z wiekiem. zeby nie bylo, nie atakuje cie. ale niestety... wina jest zawsze jezdzca. nawet jesli kon "gupi". dobry jezdziec radzi sobie z kazdym koniem. dluzej, trudniej, ale taki jezdziec wie co jest zle, i pracuje, a nie zlosci sie. czasem werdyktem jest "kon bez mozliwosci", ale nigdy zlosc na konia. pamietaj- to tylko glupiutkie zwierze. na konia sie nie zlosci. zloscic sie mozesz na siebie. ale to tez bez sensu. sens ma uczyc sie, pytac, radzic, myslec.
a jak ty sie irytujesz, to i kon to czuje. ja mialam taki etap, a teraz... wstyd mi za to. kon nie winien. ja winna bylam. teraz wiem, ze wszystko co on robi, jest odpowiedzia na to co robie ja. tylko i az tyle. przemysl :kwiatek:
E, katija, - chyba poszłaś po bandzie 🤣 - albo po tęczy 🤣 (nic że w słusznej sprawie).
Przecież nie od dziś wiadomo, że nic tak nas nie wk - urza jak własny koń! 👿 Podobnie, jak nikt tak nie wyprowadzi z równowagi jak własne dziecko  😀 Ja tam swojego, bywa, odsądzam od czci i wiary  😡, no dobra, przeważnie po cichu  🙂
Nieładnie tak odcinać się od emocji  🤬 Człowiek ma prawo do wszelkich emocji (chodzi o to, jak je wyraża, nie?).
No dobra, zostańmy przy tym, że "jestem jak kwiat lotosu" :jogin: to ze wszech miar słuszny postulat  :kwiatek:
halo, przestalam sie zloscic na mojego konia. zloszcze sie tylko i wylacznie na siebie. on mnie nie wku-urza. wszystko co robi jest uwarunkowane sytuacja i mna. ostatnio nawet- kon na rozruchu baaardzo delikatnym. niewydolny, nie wolno go przeciazac. pol roku w trybie boks- kwaterka. sztywny jak kij, niewydolny, ale kombinujacy. zesloscilam sie. i po 5 min walnelam sie w czolo. wolno mu, ma prawo, to tylko konik. i tak kochany i szczery w calej tej sytuacji. nie pojechalam po bandzie. na serio TRZYMAM SIE TEGO CO NAPISALAM W POPRZEDNIM POSCIE. nie zloszcze sie na swojego konia. jest tak zajebistym zwierzakiem, ze nie mam prawa. po prostu nie wolno mi. i wiem to i tego sie trzymam. teraz, nawet jesli kaze, to bez emocji. tylko konsekwencja, ale nie zlosc. jestes troche starsza ode mnie, nie doszlas jeszcze do tego? 😉 nie odcinam sie od emocji- wierz mi, nie ja 😉 po prostu... nie umiem i nie chce sie na niego zloscic. ale na to wplyw mial szereg doswiadczen i sytuacji (a jedna bardzo wazna, ale to temat na dluuugi post 😉 ). dlatego w poprzednim poscie podkreslilam, ze nie oskarzam. bo z autopsji to znam.
katija, ja cię rozumiem, też miewam takie fazy 🙂, no dobra - wpływ łaski "z góry", tylko - rozbawiło mnie takie namaszczenie w twoim poście 😀
Stoicki spokój i racjonalne podejście (no bo złoszczenie się na konia jest faktycznie bez sensu, bo to właśnie przecież - fajny zwierzak i tyle) jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziło, a irytacją (taką "na serio"😉 można sobie dużo przechlapać w jednym momencie.
A ja zauwazylam, ze im czlowiek wiecej umie, rozumie to mniej sie zlosci na konia. Chodzi mi o taka wiedze z prawdziwego zdarzenia, a nie "wiedze". Tez kiedys bylam nerwowym jezdzcem. Przeszlo mi, jak sie dowiedzialam, jakie sa skutki chwilowej zlosci jezdzca i jakie sa powody tego, ze konie robia "wkurzajace" rzeczy. Owszem, tez czasami mam "momenty", ale duzo bardziej opanowane, swiadome, byle koniowi nie wyrzadzic krzywdy, nie zniechecic.
Gillian   four letter word
21 kwietnia 2013 09:33
ja się też bardzo często wkurzam na konia. Przecież wiem, że potrafi, że umie - a nie robi. Skoro umiem na nim pojechać w lewo a i on umie być w lewo lekki, wygięty i przepuszczalny to jak pojadę w prawo powinno być tak samo, nie? a guzik, w prawo nie będzie chodził. I zamiast przepracować tą prawą, zmienić strategię może, dać odpocząć to ja się gotuję, dosłownie para mi z uszu idzie i aż kipię. Bo wiem, że umie. I że może. No to czemu nie robi?
dużo mi pomogła jazda z ogarniętą osobą, nauczyła czekać na konia, na efekt, robić swoje i po prostu poczekać. I kurna, działa. Jestem na lajcie, muzyczka na uszach, jadę sobie w to prawo i trudno, koń się usztywnił, w końcu odpuści. Zamiast standardowo spuścić mu łomot, kręcić na prawej wodzy w miejscu i robić inne karne jeżyki, to po prostu sobie jadę dalej. Efekt jest nieporównywalnie lepszy i dla konia i dla mojego sumienia 🙂
Cóż, bo ta jest, że umie nie jest równoznaczne z robi zawsze i wszędzie. Mój kon pod trener zasuwa wszystko po kolei co tylko widnieje w programach na dotknięcia dosłownie. A pode mna jakoś nie, zwykły głupi trawers potrafi stac sie problemem, a wiem, że doskonale potrafi o wiele trudniejsze rzeczy. No i co ?? A to, że wiem doskonale, że nie jest to jego wina, że pode mną już tak pięknie wszystkiego nie wykonuje. Ale nie dlatego, że się uwziął, czy coś, tylko ja mówię do niego w obcym dla niego języku. Czy to sie przekrzywię, czy to przerzuce łydke za daleko w tył, czy to rękę podniosę za bardzo.... itd. itp. Jak zamiast sie wkurzac i tłuc z koniem, bo on "nie chce", skupie się na sobie, na swoim ciele to po chwili okazuje sie, że pode mną też wszystko wykonuje na "cyk". Tylko muszę do niego mówić prawidłowym językiem żeby wiedział czego chce.

Typowe bunty, "bo nie" też trzeba traktować ze spokojem. To jedyna metoda. Takie bunty przerobiłam od a do z odkąd mam Ogórka, bo zdarzało mu się nawet pójść na dwie łapy, czy straszyć w inny sposób, bo on coś "nie", bo na padoku obok jest jego kochana kobyła. I też mnie to wkurzało, spinałam sie, tłukłam z koniem i co ?? I d.... bo moja złość tylko zapętlała spiralę. Podchodząc do tego na spokojnie, na chłodno jeste w stanie ukrócić ogierzego focha zanim tak na prawde zacznie go realizować. I wszyscy sa o wiele szczęśliwsi a koń o wiele wyraxniej czuje we mnie przewodnika, jest spokojniejszy i ewentualne próby zbuntowania się już nie pojawiaja się regularnie a na prawde bardzo sporadycznie, tak pro forma bardziej niz z jakimś przekonaniem z jego strony.

Także spokój i chłodny osąd to podstawy. Tez kiedys nie potrafiłam tego zrozumieć i tak funkcjonowac, ale tego da sie nauczyć. A o ile przyjemniej wtedy sie jeździ. 😉 Złoszcząc sie i wkurzając na konia jedyne co osiagamy to zapętlenie się spirali usztywnień, buntów itd. oddalając się się osiągnięcia tego co chcieliśmy na początku przed "spiną".
Gillian   four letter word
21 kwietnia 2013 09:54
nie pomaga mi fakt, że jestem od wsiadania na wszystkie konie wymagające korekty a na swoim nie umiem ujechać 🙂
wsiadam na rekreacyjną kobyłę, która nic nie umie i oddaję po pół godziny konia ustawionego na kontakt, reagującego, skrętnego, rozluźnionego. Wsiadam na swojego i pfff...
rozbawiło mnie takie namaszczenie w twoim poście 😀

moze i namaszczenie 😉 ale to dlatego, ze wiem, jak dobra jest ta zmiana podejscia. jaka frajde daje praca z koniem, ile radosci mozna z tego czerpac po tej zmianie. jednak trzeba czasu i pewnej dojrzalosci, zeby do tego dojsc.
katija, ano właśnie - trzeba do tego dojść. Dopóki "jasność" na jeźdźca nie spłynie 🙂 - tego typu przekazy (absolutnie nie neguję słuszności) wypadają jak... kazanie. Szczytne apele po prostu. A temat "obsługi" własnych emocji jest znacznie szerszy niż jeździectwo, niemal zawsze kontrowersyjny (szczególnie gdy chodzi o praktykowanie zasad), wiąże się z postawą moralną człowieka i z tym, w co należy do wiary (w co człowiek wierzy, naprawdę wierzy, nie - co deklaruje). Mamy dużą paletę - od praktykowanego i skrajnego buddyzmu zen, powiedzmy, po skrajny prymitywizm natychmiastowej, niekontrolowanej reakcji (co mnie będzie ktoś/coś ograniczał). A jeszcze człowiek jest "fabryką chemiczną" (i zależy od tego co łyknie  😉 = np. valium i jechane  😉). Piękno jeździectwa m.in. na tym polega, że rewelacyjnie uczy pokory i rozwija dojrzałość. Ale nie z punktu.
Do "przemiany" potrzeba praktyki i... olśnienia.
... oraz przynajmniej checi pracy nad soba
albo obejrzenia jazdy pewnej osoby, ktora przez bita godzine wrzeszczala (przyjmijmy, ze kon ma na imie ben): ben, urwa, gdzie idziesz, urwa, co robisz, urwa, no beeeen, ben do cholery, beeeen! dlaczego on nie chce odpuscic, urwa?! (moze dlatego, ze twoje rece tancza czacze?) beeen! no bo on sie paczy! chlast batem. dziab obiema ostrogami, bez powodu, bez zadnej przyczyny.
ale to sie sklada na wymienione przez halo olsnienie 😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
21 kwietnia 2013 18:42
Wkurza mnie to, że się... wkurzam. Nie umiem czerpać przyjemności z jazdy na własnym koniu, zawsze coś jest źle! Wkurza mnie też to, że z koniem dobraliśmy się charakterami ;/ oboje jesteśmy cholernie trudni w kontaktach z innymi. I potem się irytuje, koń sie irytuje że ja jestem zła i szlag jasny trafia całą jazdę bo cholerne kółko się zamyka.


Polecam zastosować w praktyce jedną ze złotych myśli Kyry Kyrklund:

"Różnica między dobrym, doświadczonym jeźdźcem a tym gorszym jest taka, że jeździec taki skupia się na dobrych elementach wykonanych w trakcie jazdy,a nie na tym co było złe. Po zakończonej jeździe mówi: były dobre przejścia, był dobry ciąg, dobry piruet. Nie panikuje też jeśli coś nie wychodzi."


Czyli żeby się skupiać na tym co na jeździe było dobre a nie wałkować w kółko i wyliczać  co było złe.

Że co pół roku muszę zmieniać siodło. 🤔
Że jestem niecierpliwa i nie umiem zaczekać na Rudą.
Wkurzam się, że się wkurzam. Biedny ten mój koń.
Chociaż ostatnio dobrze mi robi zatrzymanie się względnie na środku placu coby nikomu nie wchodzić w paradę i robienie nic przez chwil kilka. Się uspokajam całkiem nieźle a i koń ma wtedy święty spokój.
Wkurza mnie startowanie na kulawym koniu i karanie go tak naprawdę za swoje błędy lub ewentualnie za to że nie skaczę bo go boli noga.. Przecież nawet jeśli kon okulał bo sie uderzył gdzieś na zawodach to nic się stanie jak się pożałuje tej kasy za transport.. No jak tak mozna..
Sonkowa, a sedziemu zglosilas?
Dowiedziałam sie po fakcie wiec raczej nie bylo co zgłaszać. Widziałam na rozprezalni mega kulejącego konia, ale że byl prowadzany w ręku to stwierdziłam że zaraz go rozsiodłają i wprowadza do przyczepy. Po 20 minutach zobaczyłam tego konia wychodzącego z parcuru ze wściekłym człowiekiem na grzbiecie, wkurzającym się na konia za eliminacje z powodu wylaman... ;o
Ale dziewczyny, ja doskonale wiem, ze to jest wylacznie moja wina. Oboje z koniem dobralismy sie baardzo trudnymi charakterami. I to nie jest tak, ze na kazdej jezdzie na niego wrzeszcze i leje batem bez powodu. No i to samo, na innych koniach luz. Wiem ze musze nad soba pracowac, i robie to. Przynajmniej sie staram. I tak jest lepiej, serio.
wkurza mnie, że moje nowo kupione, wymarzone siodlo pasuje na wszystkim tylko nie mi ;/
[quote author=horse_art link=topic=885.msg1755932#msg1755932 date=1366636272]
wkurza mnie, że moje nowo kupione, wymarzone siodlo pasuje na wszystkim tylko nie mi ;/
[/quote]

oj taak, miałam do niedawna to samo, teraz z bólem serca sprzedaję, bo kupiłam w ciemno niestety - i się przejechałam... założyłam praktycznie raz, żeby się przekonać, że jestem w czarnej dupie, a tak się cieszyłam (na zdjęciu w ogłoszeniach właśnie widać jak wspaniale leży na moim koniu, heh  😎 )
teraz w końcu czekamy na bezterlicówkę, żeby odetchnąć z ulgą i przestać się wkurzać na dopasowywanie siodeł.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się