potrzebuję paru rad

Cześć.
Piszę tutaj bo mam pewien problem i mam taką nadzieje, że będziecie w stanie mi chociaż w minimalnym stopniu pomóc.
Otóż jeżdżę konno już dosyć długo, ale z dużymi przerwami, powiedzmy że tak z doskoku, a to dlatego bo nie ma w pobliżu żadnej stajni. Mam opanowany stęp, kłus, natomiast galop niekoniecznie, przynajmniej do tej pory tak mi się wydawało, kiedy pod koniec ubiegłego roku zaczęłam jeździć po 3 letniej przerwie, ale niestety nie w jakimś konkretnym klubie czy stajni. Tak jak mówiłam wydawało mi sie że moja jazda wygląda w miarę okej... wiecie, stabilna łydka, ręka i ogólnie cały dosiad. Niestety... niedawno byłam na jeździe w nowej stajni i okazało się, że moja jazda to jedna wielka TRAGEDIA. W kłusie nogi i ręce żyły własnym życiem, stopy wpadały lub wypadały ze strzemion, traciłam równowagę, pochylałam się do przodu i wyglądało to tak jakbym chciała zjechać tyłkiem na zad konia. Kiedy chciałam skupić się na uciekających do tyłu i latających we wszystkie strony łydkach i piętach, usztywniała sie cała góra i w efekcie niestabilna ręka, tracenie równowagi i pochylanie się do przodu. Natomiast kiedy chciałam skupić się na ręce i pochylaniu, momentalnie zaczynały wariować łydki i zjeżdżałam tyłkiem na tylny łęk siodła. Dodam że do tej pory nie miałam takiego problemu. Po tej jeździe straciłam zupełnie nadzieje że będę kiedyś dobrze jeździć  😕
Więc mam parę pytań i proszę o poważne odpowiedzi

1. Czy nowe miejsce i nowy koń mogły mieć na to wpływ? (zawsze jeździłam na koniach do 160 cm w kłębie, a ten koń był znacznie większy)
2. Czy może to, że była to jazda na lonży? (zapomniałam o tym napisać, a jeździłam na niej dlatego, ponieważ pani chciała sprawdzić dokładnie co umiem)
3. Jak można się tego pozbyć? I czy są jakieś ćwiczenia które można robić w domu i które mogłyby ewentualnie pomóc?
4. Czy po prostu ja nie umiem jeździć i się do tego nie nadaję?

Dziękuję za uwagę i proszę o pomoc 
3 letnia przerwa. Poza tym czy przed przerwą pracowałaś pod okiem instruktora czy samopas?
ad1. Możliwe że koń na którym jeździłaś ostatnio twardo nosił.
ad2. nie
ad3. najlepszym ćwiczeniem jest jazda konna
ad4. może..
Martolina hm, możliwe, ale jeszcze pod koniec ubiegłego roku nie miałam z tym takiego problemu.
Tak, jeździłam pod okiem pani instruktor, ale niestety rzadko.
Tak jak napisała Dorcysia najlepszym ćwiczeniem jest po prostu jazda konna
Miyako   聞こえる昨日の叫びが。
12 kwietnia 2012 19:13
Najważniejsze są: systematyczność, chęć pracy nad sobą i dobry dobry instruktor.
Może wróć na lonżę, 2-3 razy i powinno pomóc.  Ewentualnie część jazdy lonża a później samodzielnie.
Mozliwe tez, ze siodlo bylo zle dobrane nie tylko do Ciebie ale i do konia, mozliwe, ze strzemiona mialy zla dlugosc, a kon faktycznie mogl twardo nosic.
3 letnia przerwa tez zrobila swoje. Moim zdaniem nie powinnas sie zniechecac, tylko jezdzic dalej i jak najczesciej. Praktyka czyni mistrza 🤣
Mało kto po trzyletniej przerwie wsiądzie i od razu będzie jeździł jakby dopiero dzień wcześniej z konia zsiadł 😉
Jeżeli nawet przed przerwą nie byłaś wyrobionym i doświadczonym jeźdźcem to nie ma się czemu dziwić,a tymbardziej nie ma powodu by się załamywać. Trzeba ćwiczyć,ćwiczyć,ćwiczyć.
Sama zbieram się do powrotu do jazdy konnej, nie jeździłąm od września i zastanawiam się jak dużo zdążyłam zapomnieć 😀
Ivra 3 lata przerwy i ty chcesz super jeździć , u mnie 2 tyg przerwy robi takie spustoszenie że sama jestem w szoku .Trzeba jeździć i jeździć , najlepiej mieć kogoś z ziemi  😉 
jak po ok. 2-letniej przerwie siadłam na konia, to byłam załamana. ZERO równowagi, nogi latają na wszystkie strony, ręce podobnie...
najlepszym sposobem na naukę jazdy konnej jest jazda konna, więc nic dziwnego, że po takiej przerwie miałaś problemy. nie ma co się załamywać i zniechęcać, z tym sportem jest jak z każdym innym - trzeba ciągłych treningów, żeby utrzymać poziom. tak samo, jak przeczytanie książki o koniach nie zapewni Ci udanej pierwszej jazdy, tak samo po przerwie nie będziesz śmigać tak jak wtedy gdy jeździłaś regularnie, mimo że teorię masz w małym paluszku.
więc że tak powiem, pozostaje mi spiąć poślady i wziąć się za siebie  😀
oby tylko eliminowanie tego nie zajęło mi trzech lat  😁
może też jest to wina tego, że od zawsze jeździłam na mniejszych koniach, a tutaj dostałam większego? bo z tego co mi wiadomo, na mniejszych koniach jeździ się trochę inaczej niż na większych? sama nie wiem, nie chcę się tutaj ośmieszyć.
Nie no,różnica zawsze na początku jest odczuwalna. Jako zdeklarowana miłośniczka i częsty "użytkownik" koni ~140 cm, miałam na początku problemy,gdy dostałam na dłuższy czas do jazdy folbluta. Jesteś mimo wszystko niedoświadczonym jeźdźcem i jeszcze wiele rzeczy Cię zdziwi,ale trzeba iść do przodu. Nikomu nigdy nie uda się nauczyć absolutnie wszystkiego w jeździe konnej,to stała praca nad sobą i dążenie do poprawy 😉
Dupogodziny, dupogodziny, dupogodziny. I tyle 🙂

1. Nowe miejsce, inny koń, inne siodło, inne podłoże, przerwa od jazdy-wszystko to ma wpływ na to jak odnajdujemy się w siodle. Jeśli jeździmy dobrze to jakoś sobie poradzimy, jeśli słabiej to jest tragedia.
2. Możliwe-chciałaś się zaprezentować z jak najlepszej strony, usztywniłaś się a reszta się posypała.
3. W domu można poćwiczyć ruchomość bioder, rozciągnięcie nogi (zwłaszcza tej części, która odpowiada za niestawanie na palcach).
4. Po prostu nie umiesz jeździć a za ileś set dupogodzin dowiesz się czy się nadajesz czy nie.

Pamiętaj, że z jazdą konną jest tak, że im dalej w las tym ciemniej. Im lepiej będziesz jeździła tym bardziej będziesz zdawała sobie sprawę z tego jak mało jeszcze umiesz. Za sto dupogodzin stwierdzisz, że wcześniej nic nie umiałaś a za kolejny tysiąc będziesz się dziwić jak mogło Ci się wydawać w momencie pisania tego postu, że miałaś jakiekolwiek pojęcie o jeździe konnej 🙂
Ivra, a ty na prawde nie masz sie czym martwic? Ciesz sie z chwil spedzonych z koniem, pojezdzij przez kilka tygodni, daj swojemu cialku sie przyzwyczaic spowrotem do konia i dopiero potem zacznij miec jakiekolwiek troski zwiazane z brakiem umiejetnosci. Jak instruktor fajny - to powie ci co i jak i zobaczysz, te kilkadziesiat (kilkaset) dupogodzin zrobi swoje.
Na prawde, uszy do gory 😉 Jak sie rozluznisz, zaczniesz skupiac na przyjemnych rzeczach, to wiele rzeczy (pod wprawnym i doswiadczonym okiem) samo przyjdzie 😉
Myślę, że oprócz tego co pisały dziewczyny, to każdy ma też trochę gorszy dzień. Na złą jazdę wpływają czasem minimalne czynniki jak chociażby lekkie przeziębienie, stres. Jednakże, tak jak większość, myślę, że najwięcej zrobiła trzyletnia przerwa, sama taką miałam i musiałam poświęcić kilka lekcji, żeby sobie wszystko poprzypominać. Poza tym jeżeli nie trenujesz niczego innego, mięśnie zanikają. Jedyną poradą jaką mogę ci dać to przede wszystkim ćwiczyć, popytaj trenera/instruktora co masz robić, rozluźnij się. Będzie dobrze 😉
IVRA, jestem instruktorem i dziesiątki razy widziałam takie osoby jak Ty. Pomaga taniec i aerobik czyli sporty, które pomagają wyrobić koordynację ciała. Jeżeli nie robisz nic w tym stylu to polecam MOCNE rozciąganie mięśni nóg , brzucha i pleców oraz poćwiczenie mięśni skośnych oraz prostego brzucha (brzuszki po prostu). Duże konie często mają dłuższy wykrok co mocno zmienia odczucia w czasie jazdy ale do tego można się szybko przyzwyczaić. I dodam jeszcze, że jazda na oklep bardzo pomaga pod warunkiem, że się nie boisz🙂 Rozluźnia bo gdy tylko się zepniesz to od razu lecisz na boki.
Powodzenia!
Tak, stres na pewno też był powodem takiej jazdy, byłam bardzo zestresowana, sama nie wiem czemu, nowe miejsce? koń? instruktorka? próbowałam się rozluźnić, pomogło na jedno kółko kłusa i zaraz momentalnie się usztywniałam. Mam nadzieje że jutro będzie lepiej. W każdym bądź razie dam znać  🙂
I dziękuje za wszystkie wypowiedzi  :kwiatek:
Jest takie lekarstwo: "pupogodziny". (oryginalnej pisowni mi może komp nie puścić  😉 )
Zażywane długo i w dużych ilościach zawsze /no prawie zawsze/ pomaga.
Tania  z tym 'prawie zawsze' to mnie nie pocieszyłaś  🤬  😀
I jeszcze jedno. Nie chce jeździć w adidasach, ponieważ z moimi wpadającymi stopami strzemiona mogą się zahaczyć o język buta i może być mało przyjemnie gdybym nie daj Boże w tym momencie miała spaść. Nie chce na razie kupować specjalnych butów do jazdy bo mnie po prostu na takie nie stać, ale zastanawiałam sie czy wysokie trampki, które nie mają tak wystającego języka, zdałyby egzamin? Myślę że wiecie o co mi chodzi 😉
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
13 kwietnia 2012 14:40
Najtańsze buty do jazdy kosztują tyle co adidasy (na allegro od 25 zł) a są "twardsze" niż trampki w razie gdyby cię konik przypadkiem nadepnął przy czyszczeniu no i są specjalnie do jazdy projektowane 😉
Ivra, to nie tylko kwestia języka, ale też podeszwy i szerokości buta. Kiedyś byłam w terenie z grupą ludzi, jeden człowiek spadł i zostal w krzakach, a koń do nas przygalopował. W strzemieniu tkwił but, nie był zaklinowany językiem. Gdyby facetowi noga z buta się nie wysunęła, mogłoby być kiepsko. Na własnym bezpieczeństwie nie warto oszczędzać.

W jakimś wątku ktoś wklejał trampki do jazdy, chyba ze sklepu Okser, nie były drogie.  Na Allegro też wczoraj takie się pojawiły.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
13 kwietnia 2012 15:05
buty sznurowane za kostkę są jak najbardziej OK. Nie musza być ze sklepu jeździeckiego
Dawno temu wycinałam język z "adidasów" do jazdy, właśnie po to żeby nie zaczepiał.


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się