Karla.03
Konto zarejstrowane: 07 marca 2019
Ostatnio online: 07 października 2025 o 22:09
Najnowsze posty użytkownika:
Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania
autor: Karla.03 dnia 26 sierpnia 2025 o 11:21
A ja mam pytanie z innej beczki - bierzecie jakieś suple? Zaczęłam trochę bardziej ćwiczyć, ruszać się, czasem brakuje mi energii do życia 😅 W morfologii wszystko ok, witaminę D mam dobrą, jem regularnie, nie wiem co jeszcze... Po lekturze końskich wątków korci wypić litr forana 🤣, ale może macie coś sprawdzonego dla ludzi? Tych wszystkich supli jest tyle, że nawet nie wiem od czego zacząć.
Buty - "nic nie poprawia nam humoru tak jak nowa para butów"
autor: Karla.03 dnia 23 sierpnia 2025 o 10:38
espérer, ja sobie kupiłam na imprezy tego typu buty do tańca, bo są mega wygodne, a ja na obcasie nie chodzę wcale, także potrzebowałam czegoś bardzo stabilnego. Tylko one mają miękką podeszwę, taką raczej nie do wychodzenia na dwór.
Podróże
autor: Karla.03 dnia 10 sierpnia 2025 o 03:04
pamirowa, my w tym roku wybraliśmy się na Losinj, zaraz na początku lipca, 5-18. Trafiliśmy super pogodę, w nocy deszcz, rano przyjemny chłodek, w dzień 24-26°, 30° było może ze 3 razy przez te 2 tygodnie. Ze względu na ceny apartamentów od zeszłego roku uskuteczniamy model domkowo-kempingowy, kolejny raz rezerwowaliśmy sobie domek z Homaira - tym razem wybór padł na kemping Poljana w Malim Losinje. Nie interesowałam się jak tam z psami, ale ludzie normalnie chodzili i leżezli na plaży ze swoimi, więc chyba bezproblemowo. Mieliśmy fajnie wyposażoną kuchnię, od razu na początku wyjazdu wybrałam się z mamą do portu po ryby, cenowo wychodzi znacznie taniej niż w restauracji, ale tak czy tak nie ma jakiejś tragedii. Podobnie jak w innych krajach. Zwykle jedno danie rybne 15-20€. Lody tańsze niż w Krakowie 😅
Ludzi, tak do 14-15.07, było bardzo mało. Pod sam koniec nagle zaczęli się mnożyć w oczach.
Sama wyspa jest super - bardzo dużo drzew, na kempingu też - dużo cienia; następnym razem jak tam pojedziemy, to zdecydowanie weźmiemy rowery, żeby objezdzic dookoła Čikat i okolice. Zaskoczyły mnie plaże, bo jestem raczej przyzwyczajona do tej skalistej Chorwacji - tu na kempingu wyrównana kamyczkowa z dobrym wejściem dla dzieciaków, dookoła klasyczny miks skał i betonu; kilometr od kempingu śliczna z drobnym żwirkiem, a jeszcze kawałek dalej, pod lotniskiem, udało nam się znaleźć przepiękną kamienisto-piaszczystą plażę. Urokliwe miasteczka, Cres ciekawy, Orlec -fenomenalna widokowo plaża, w Osorze można się pobawić w poszukiwanie rzeźb lokalnego artysty, poustawianych wszędzie w miasteczku. Mali i Veli Losinj też super na spacerek. Artatore wygląda jak dzielnica willowa, też ma ładną plażę i świetną, rodzinną restaurację. Dla odważnych bunkry do zwiedzania, ale to trzebaby wziąć latarkę i jakąś kredę, nie wiem jak duży jest ten kompleks, ale tyle ile przeszłam, to w każdą stronę jakieś rozwidlenia, więc się na wszelki wypadek wycofałam 🤣
Z ciekawych rzeczy do zrobienia - wycieczka kajakiem dookoła bezludnych wysepek, on 3-4h z postojem na plażing (też na piasku!) na jednej z nich.
Tak jak zembria wspomniała, jaskinie na Słowenii warte zobaczenia, też wolę Szkocjańską. Za to mój brat (lat 6) był zachwycony Postojną, bo jedzie się pociągiem.
Zdjęcia (o ile wrzucą się po kolei) - Orlec, Veli Losinj, kajaki, cmentarzysko łodzi i bunkier na Čikacie, plaża kempingowa, jaskinia Skocjańska.
Podróże
autor: Karla.03 dnia 10 sierpnia 2025 o 02:36
pamirowa, my w tym roku byliśmy w Chorwacji, 5-17 lipca - zaskakująco mało ludzi, chociaż tak od 15 magicznie zaczęło przybywać i pod sam koniec już się robiło tłoczno.
Ze względu na ceny, przestawiliśmy się całkiem na model kempingowy - w zeszłym roku tak zaliczaliśmy Korsykę, teraz padło na Mali Losinj. Zarezerwowaliśmy sobie domek przez Homaira, kemping Pojlana - nie wnikałam jakie są zasady przebywania z psami, ale ludzie normalnie mieli przy domkach i leżały sobie na plaży, więc pewnie bez problemu. Udało nam się jakimś cudem trafić na okres, gdzie >28° było może ze 3 razy, a tak to średnio 24-26, w nocy deszcz, rano przyjemny chłodek.
Losinj i Cres bardzo polecam, jest dużo ciekawych rzeczy do zobaczenia na obu wyspach, widokowo top, na naszym kempingu plaża z wyrównanym, kamyczkowym zejściem do wody, kilometr od kempingu ładna żwirowa, znaleźliśmy też urokliwą piaszczystą kawałek dalej.
Cenowo? Dużo gotowaliśmy sami. Lody tańsze niż w Krakowie 😅. Ryby z rybnego w porcie, wypada standardowo znacznie taniej niż w restauracjach. W domku mieliśmy kuchnię z pełnym wyposażeniem, zmywarkę, lodówkę, czego chcieć więcej. Dodatkowy plus - dużo drzew na wyspie, kemping też ładnie zacieniony.
Rolex, Veli Losinj, okolice kempingu. Przedostatnie zdjęcie plaża kempingowa ok 18, ostatnie z jaskiń Szkocjańskich, o które zahaczyliśmy w drodze powrotnej (bardzo polecam!)
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: Karla.03 dnia 24 czerwca 2025 o 16:14
Ja dostałam bana na jeżdżenie bez kamizelki po tym, jak moja mama wyrżnęła w galopie w terenie, paskudnie to wyglądało, na szczęście wtedy tylko się strachu najadłyśmy. Puślisko jej wyskoczyło z zamka, nikt nie wie jak i dlaczego, a lecieliśmy dzidą w półsiadzie przez pola, więc gleba była dosyć niespodziewana. Potłukła się, wstrząśnienie mózgu, ale wszystko na szczęście całe. Jechałam za nią, z mojej perspektywy upadek wyglądał tak, że myślałam że skręciła sobie kark i mam po matce. Wiadomo, kamizelka nie chroni przed urazami szyi, ale zawsze jest tym czymś dodatkowym, jestem pewna że nie raz uratowała mi żebra. Kiedyś kobyła zatrzymała mi się z galopu na wprost płotu, nie wiem, czy coś zobaczyła, czy jaki był powód, ale jak fiknęłam salto w powietrzu i wpadłam na metalowe rury, to super-pancerna i super-niewygodna kamizelka USG lvl 3 mi się wgniotła. Płot też się wygiął. Poza krwiakiem - żebra całe. Od tej pory zdarzyło mi się kosić przeszkody, stojaki, spadać w dziwny sposób i tfu tfu odpukać nic mi się nie stało.
Za to mama spadła w tej samej kamizelce, z najspokojniejszego konia w stajni, bo śnieg zjechał z dachu hali. Spadła tak dziwnie i niefortunnie, odbijając się od ściany, że uderzyła o ziemię biodrem -kość krzyżowa pęknięta w 2 miejscach. Ale i tak myślę, że jakby była bez kamizelki, to byłoby gorzej, bo jeszcze byłby uraz pleców od uderzenia w ścianę. Tak, wyglądam w tym jak ludzik Michelin, tak, jest gorąco, ale nie mam jaj jeździć bez. Znam przynajmniej 5 osób które przy głupim, "niegroźnym" upadku na placu uszkodziły kręgosłup. Dużo nie trzeba.
A i podejrzewam że przez ostatnie 10 lat pojawiło się więcej wygodniejszych rozwiązań niż moja zbroja, więc zdecydowanie polecam zatroszczyć się o swoje kości.
wypieki i słodkości domowej roboty
autor: Karla.03 dnia 12 kwietnia 2025 o 17:27
Oj nie, ja takiego klasycznego, ręcznego szukam, czegoś co rozłożę na części pierwsze i upchnę po szafkach, mam malutką kuchnię 😅
wypieki i słodkości domowej roboty
autor: Karla.03 dnia 12 kwietnia 2025 o 00:11
Z innej beczki - jakie miksery wam się sprawdzają? Muszę sobie na cito coś kupić, najlepiej względnie budżetowo, ale i żeby mi się nie rozsypał po pół roku 😐
wypieki i słodkości domowej roboty
autor: Karla.03 dnia 06 kwietnia 2025 o 15:04
Ostatnio trafiłam w necie na brownie z cukinii, widzę dużo różnych przepisów, ale nigdy nie piekłam brownie i sama nie wiem co z tego ma sens 😅. Macie jakieś doświadczenia?
(A na razie chwalę się ciasteczkami marchewkowo-owsianymi z jakbłkiem, myślałam że mnie szlag trafi jak je robiłam, ale wyszły top
wypieki i słodkości domowej roboty
autor: Karla.03 dnia 23 marca 2025 o 10:27
Maria_awaria,
Nie, ja zawsze coś tam gdzieś tam pozmieniam pod siebie, lubię kombinować 🤣
Masła dałam tyle ile w przepisie, tylko robiłam na tym takim niby dietetycznym, 60% tłuszczu
Kleik miałam z bobovity, 160g
Wiórków dałam więcej, żeby zagęścić, bo to moim zdaniem wychodzi trochę za rzadkie żeby nie wypłynęlo nadzienie - więc dałam tak bliżej 6 niż 4 łyżek, aż zrobiło się bardziej spoiste
Cukier obcięłam o jakieś 30%, w każdym przepisie zmniejszam, bo nie lubię bardzo słodkich rzeczy
Żeby lepiej wyrosło to dałam ¾ łyżeczki sody + ½ łyżeczki proszku
Jajka normalnie, sypnęłam jeszcze szczyptę soli, nawyk z domu, że do potencjalnie mdłych wypieków dodaje się troszeczkę, chociaż nie wiem czy to nie bardziej placebo 🤣
400g malin z mrożonki gotowałam na małym ogniu, aż się zaczęły zagęszczać, ale żeby nie zostały same pestki to dosypałam błonnika, ładnie zatrzymał trochę soku, a nadzienie nie było lejące.
Ciasto trzymałam 5-10 minut w lodówce, żeby łatwiej się formowało.
Piekłam trochę na oko, pierwsza partia wyszła właśnie lekko zakalcowata, szczególnie od spodu, więc dopiekałam kilka razy, kombinując z ustawieniami piekarnika; drugą partię wstawiłam na 20 minut na 170° góra-dół, lekko się zarumieniły, i wtedy zmieniłam na 180° dół z wentylatorem - wtedy to już trzeba stać i patrzeć, aż złapią po kilku minutach brązowozłoty kolor. Pod nadzieniem i tak były troszkę wilgotniejsze, ale jak jadłam kolejnego dnia to nie określiłabym tego jako zakalec, więc uznaję za sukces 😁
wypieki i słodkości domowej roboty
autor: Karla.03 dnia 18 marca 2025 o 13:11
Perlica, https://www.zdroweslodycze.pl/blog/pyszne-i-zdrowe-ciastka-owsiano-marchewkowe-bez-dodatku-cukru-n7
Te robiłam, tylko ja zawsze modyfikuję przepisy na oko 😅
Ogólnie robiłam w thermomixie, bo mi się nie chciało marchwi trzeć, puściłam jakieś rozdrabnianie czy coś, a że robiłam z prawie 1kg marchwi to udało mi się przegrzać silnik w świętym garnku mojej mamy 🤣
Nie miałam rodzynek, robiłam z przyprawą do piernika, bo tylko to było w domu, tłuszczu i słodkiego też mniej dałam, bo zawsze daję mniej, i zamiast samego proszku dałam pół na pół proszek🤔oda (zawsze tak robię, lepiej rośnie)
keirashara, ooooooo mam smaka na nie 😍
wypieki i słodkości domowej roboty
autor: Karla.03 dnia 18 marca 2025 o 01:42
Szukam inspiracji.
Macie jakiś względnie prosty przepis na ciasteczka? Najlepiej bez użycia miksera. I żeby nie były potwornie słodkie...
Przerobiłam już migdałki, jagodowe i marchewkowo-owsiane, ale już mi się zdążyły znudzić 🤣
Wszystko o co chcielibyście, ale wstydzicie się zapytać ;)
autor: Karla.03 dnia 13 marca 2025 o 17:34
keirashara, ooooo, super, bo byłam u jednego szewca już i mnie pogonił z przerażeniem w oczach, więc zaczęłam się zastanawiać czy teraz to już tylko fleczki i zamki się wymienia 😅
Bardzo mi się podoba opcja załatwienia tego przez internet, bo jak mam biegać po mieście i szukać szczęścia, to prędzej mnie szlag trafi
Dzięki
Wszystko o co chcielibyście, ale wstydzicie się zapytać ;)
autor: Karla.03 dnia 13 marca 2025 o 14:25
Czy ktoś z was wymieniał w butach podeszwę? Całą, kiedyś była gumowa, ale się skruszyła 🤣
Myślę że technicznie da się to zrobić, bo buty są w dobrym stanie, skórzane, a resztki podeszwy da się zdjąć paznokciem, pytanie tylko czy ktokolwiek jeszcze robi takie rzeczy i ile potencjalnie zawoła...
Podróże
autor: Karla.03 dnia 20 lutego 2025 o 21:15
Asiulla, No to jeśli źle tolerujesz upały to chyba niezbyt polecam. My byliśmy w Maroku sami (2 dorosłych + 2 dzieci), wzięliśmy auto z wypożyczalni i dodatkowo realizowaliśmy przypadkowe wycieczki proponowane przez ulicznych naganiaczy ( wycieczka na pustynię, zwiedzanie portu w Agadirze). Autem z Agadiru objechaliśmy Taroudant i Imouzzer (wtedy fajne, ale teraz już tam chyba nie ma zbyt wiele wody, zmiana klimatu 😶😉. W któryś dzień wzięliśmy kajak i pływaliśmy sobie po morzu wzdłuż plaży, też bardzo przyjemnie.
Ale - sami sobie organizowaliśmy czas, więc w Taroudant nie byliśmy o 12, tylko po południu. Gdybym miała biegać tam w godzinach największego słońca no to nie, nie wyobrażam sobie tego. Z tego co pamiętam zaraz po wjeździe do miasteczka gonił nas "przewodnik" na skuterze, "zaprosił" nas na parking i oprowadził po fabryce olejku arganowego, mogliśmy tam zrobić jakieś zakupy, potem zabrał nas na targowisko - praktycznie cały czas szliśmy zacienionymi uliczkami, więc mimo że miasto, to nie było źle. Nie wiem jak jest godzinowo rozplanowana ta objazdówka, którą rozważasz - ale raz w życiu, w środku lata zaliczyłam objazdówkę we Włoszech (w trybie polskim, tj zwiedzamy od rana do 15, bez względu na temperaturę i zdrowy rozsądek). Nie polecam. Przy 34° w Rzymie i 32° w Wenecji chciałam co najwyżej wczołgać się do lodówki i zdechnąć.
Na Maderze nie byłam, nie mam pojęcia. Jak chcesz zimno w lecie to polecam Portugalię powyżej Lizbony. Jak będzie wiało w Nazaré to zatęsknisz za sweterkiem. Sintra jest przepiękna.
Podróże
autor: Karla.03 dnia 14 lutego 2025 o 01:07
Asiulla, Nad morzem czy w głębi lądu? Byłam z 10 lat temu końcówką sierpnia w Agadirze, przy morzu było bardzo okej, ale jak pojechaliśmy w góry i w stronę Tarudant, to już raczej średnio. Zaliczyliśmy buggy na pustyni o wszyscy przeżyli, natomiast zdecydowanie opcja spacerowania plażą/ siedzenia w wodzie była przyjemniejsza 😁
KOTY
autor: Karla.03 dnia 22 grudnia 2024 o 11:49
Ja miałam na balkonie różne doniczki z ziołami, i te podłużne pelargoniowe, i okrągłe, i małe. Pierwszego roku posiałam owies i rzeżuchę do małych, stały sobie spokojnie na balkonie, aż przyszedł kot sąsiadów i się z nimi rozprawił 😆. Rok później siałam już do długiej, przyłaził wyżerać, nie leżał mi nigdzie, jak miał dość to wracał na swoje. Na owies był absolutny szał. Rzeżucha szła jak już owies był do zera wyjedzony.
PSY
autor: Karla.03 dnia 13 października 2024 o 14:20
Dzięki wszystkim za wskazówki, jeszcze pomyślę co im sprawić, może rzeczywiście stanie na bezpiecznej opcji Psishopu 😅
PSY
autor: Karla.03 dnia 08 października 2024 o 00:03
madmaddie, są z okolic Krakowa. A jeśli bon, to polecasz jakiś konkretny sklep?
PSY
autor: Karla.03 dnia 07 października 2024 o 23:22
Hej psiarze, potrzebuję pomocy 😅
Zastanawiamy się nad prezentem dla pary, mają psa w typie owczarka, raczej młodszego, jeżdżą z nim na jakieś szkolenia, chciałabym im zafundować coś fajnego. Wpadam czasem do wątku i podglądam wasze zwierzaki, gdzieś kiedyś ktoś pisał coś o warsztatach z pasienia? Możecie mi coś podpowiedzieć co i jak? Myślę, że mogłoby im się spodobać, a nie wiem do kogo najlepiej uderzyć z tematem
moda, ciuchy etc...
autor: Karla.03 dnia 06 października 2024 o 00:55
Przelecieć po TK Maxie, ja tam kupiłam kiedyś w niezłej cenie jakiś puchowy kanadyjski płaszcz, tylko kolor miał trochę wściekły, więc go ze 3 razy przecenili. Mam też puchową płaszczokurtkę stamtąd, ta już była droższa bo naprawdę ładna, ale wciąż jak za porządny i ciepły ciuch to cenowo całkiem całkiem.
Tylko tam jest taki bajzel że trzeba trafić, czasem trzeba się przejść ze 3-4 razy na łowy zanim wpadnie coś i sensownego, i w miarę budżetowego.
Galopem po plaży- gdzie nad morzem?
autor: Karla.03 dnia 03 sierpnia 2024 o 16:00
Kurczę, co tam się podziało z Mustafą? Byłam tam milion lat temu za dzieciaka, więc mogłam może nie wyłapać czegoś, ale wtedy wyglądało jak przeciętna stajnia rekreacyjna, bez szału ale i bez jakiejś grubej patologii. Czy ktoś mógłby powiedzieć coś więcej o co tam chodzi?
Aborcja - dyskusja
autor: Karla.03 dnia 29 marca 2024 o 23:41
Ręka w górę kto chodził na wdż, bo u mnie w szkołach (licząc od podstawówki, przez gimnazjum i liceum) chodziło max 5% klasy, a to zwykle tylko przez pierwszy miesiąc, kiedy zajęcia się jeszcze odbywały albo dopóki nie padła pierwsza bulwersująca bzdura z kosmosu.
Osobiście znam dorosłe kobiety, które stosują antykoncepcję tak jak im się podoba, np jedna jak ma wziąć tydzień placebo to zaczyna kolejny listek, bo nie chce mieć miesiączki. Jak jej mówię żeby szła do ginekologa i zmieniła leki, to pada odpowiedź że ona już tak od 4 lat i jej koleżanki też tak robią, więc w czym mam problem.
Ze mną chyba nikt nigdy nie usiadł i nie porozmawiał, ale w domu seks nie był żadnym specjalnym tabu, a babcia -mikrobiolog z rozkoszą opowiadała o diagnostyce i drogach przenoszenia chorób wenerycznych (szczególnie przy obiedzie 🤣😉. Trochę wiedzy czerpałam z biologii, trochę z mediów, trochę od znajomych, trochę z przypadkowych rozmów w domu, trochę z obśmiewania pikantnych reklam na ostatniej stronie superexpressu.
Przy moim parciu na posiadanie faceta - nie było potrzeby się tym zajmować, bo z racji kierunku studiów będę ogarniać dużo lepiej niż rodzina zanim rzeczywiście kogoś poderwę. Gdybym była napaloną 14-latką? Well, mogłabym mieć pewne braki edukacyjne. Patrząc na to co się działo u mnie w szkole? Intymne filmiki krążyły jak mieliśmy po 13 lat i niszczyły obecnym na nich dziewczynom życia. Edukacja w tym kraju LEŻY. Mam mieszane uczucia co do aborcji na życzenie - może inaczej, oczywiście popieram, ale uważam że powinna iść w parze z edukacją seksualną, bo wielu z was nawet się nie śni, jakie dzikie pomysły na część naszego społeczeństwa.
Ogrody, działki- czyli prace pozadomowe
autor: Karla.03 dnia 09 marca 2024 o 20:33
Wiosna idzie, odkopuję temat. Chcę w tym roku poeksperymentować z pomidorami, może pobawić się w szczepienie. Planuję posadzić w jednym miejscu nieszczepione, w drugim - szczepione, i porównywać efekty. Biorąc pod uwagę to, że moje doświadczenie w szczepieniu wynosi 0, to nie mam wielkich oczekiwań co do % przeżyć moich Frankensteinów. Podkładkę już mam, teraz tylko pytanie - jaką odmianę szlachetną na górę? Coś smacznego, w typie pomidora malinowego, odpornego na grzyba? Macie coś sprawdzonego?
kącik pomocy medycznej, czyli: czy to coś powaznego i jak temu zaradzić
autor: Karla.03 dnia 29 stycznia 2024 o 00:38
Zgadzam się ze wszystkim co mówicie, prazol wzięłam poniekąd licząc na to że "oj joj, zabolał żołądek, tydzień wezmę i będzie okejka", tak jak to tuż przed samą maturą zrobiłam - wtedy, oczywiście, główną przyczyną też był stres, a nie herbata. Teraz widzę że problem jest grubszy, a mi chodzi de facto o przeżycie jeszcze 2 tygodni - i tak terminu do gastroenterologa wcześniej nie dostanę, len piję od czwartku, zmieniłam parę rzeczy w diecie. Szukam, że tak powiem, magicznej opcji podtrzymującej, ot, żeby nie dokładać oliwy do ognia.
Mam świadomość tego że radosne branie omeprazolu przez czas nieokreślony doprowadzi mnie co najwyżej do SIBO, dlatego też wzięłam się za analizę rzeczy które mogę zmienić na już, żarcie i picie to takie najprostsze punkty.
Ale dzięki za troskę
kącik pomocy medycznej, czyli: czy to coś powaznego i jak temu zaradzić
autor: Karla.03 dnia 28 stycznia 2024 o 17:41
Perlica, ja nigdy nie piłam tyle ile piję teraz, parzę strasznie mocną, nie śpię tylko lecę kolejną filiżankę, dużo stresu, życie w biegu, obiad w tramwaju, spanie na ławce na uczelni pomiędzy zajęciami, no, to się nie mogło dobrze skończyć 😅
A teraz ewidentnie czuję że po czarnej mnie zaczyna boleć żołądek, zwlekałam z odstawieniem, ale zamiast być lepiej, to mimo omeprazolu jest tak samo słabo. Po sesji pewnie spróbuję iść na jakieś gastro, ocenić skalę zniszczeń i wziąć wycinek na helicobactera, to może znajdę dodatkowy czynnik sprawczy. Tak czy tak, muszę dożyć do końca tej sesji 🤣
Guaranę widzę że odradzają, za to żeń-szeń koreański raz tak raz tak piszą, to już coś 😑
kącik pomocy medycznej, czyli: czy to coś powaznego i jak temu zaradzić
autor: Karla.03 dnia 28 stycznia 2024 o 12:46
Facella, no właśnie, potrzebuję kofeiny w plastrach 😝
ms_konik, z tego co słyszałam ashwaganda jest mocno średnia na wątrobę, Duńczycy chyba w ogóle zakazali sprzedaży? Poczytam o żeń-szeniu...
Kurczę masakra, sama sobie te wrzody zrobiłam swoim trybem życia i teraz próby zmiany czegoś to będzie katastrofa
kącik pomocy medycznej, czyli: czy to coś powaznego i jak temu zaradzić
autor: Karla.03 dnia 28 stycznia 2024 o 11:33
Wrzody.
Jako że żołądek mnie boli już dość przyzwoicie, to w końcu idę po rozum do głowy i przestaję pić litr czarnej herbaty dziennie 😝. Co innego pobudzającego można wlewać w siebie przy wrzodach? Energetyki mają cukier więc też odpadają, nie wiem, przerzucić się na jakieś tabletki kofeinowe? Muszę dociągnąć do końca sesji a bez mojej dawki teiny zasypiam wszędzie i w każdej pozycji 🤣
Wszystko o co chcielibyście, ale wstydzicie się zapytać ;)
autor: Karla.03 dnia 24 stycznia 2024 o 00:57
Dzięki za pomysły! Żytnich nigdy nie próbowałam, a to może być dobry trop. Nie ukrywam, płatki z jogurtem to opcja poniekąd z lenistwa 😅 więc trochę czarno widzę prażenie w moim wykonaniu, chyba że raz na cały tydzień 😝
Wszystko o co chcielibyście, ale wstydzicie się zapytać ;)
autor: Karla.03 dnia 21 stycznia 2024 o 00:57
Heh, nie wiem czy tu, czy bardziej do jakiegoś kulinarnego wątku, ale spróbuję. Lubię płatki owsiane z jogurtem. Sęk w tym, że muszą być twarde, żeby mi się nie rozpadały i nie bebłały. Kiedyś jadłam na sucho, ale to strasznie pyli, plus żeby miało jakiś smak to dodawałam tam dużo owoców suszonych, które no, jednak są mocno słodkie. Przerzuciłam się na jogurt i szukam płatków idealnych. Czasem trafiam takie co się rozpadają od razu po pomieszaniu i szlag mnie trafia. Może macie jakieś typy na najtwardszy owies dla ludzi 🤣?
kącik pomocy medycznej, czyli: czy to coś powaznego i jak temu zaradzić
autor: Karla.03 dnia 20 stycznia 2024 o 18:36
Nie mogę już edytować, my bad. Myślałam że Opokan to jest jakiś ketoprofen, a sprawdziłam i wychodzi że to to samo co Mel, więc cofam pomysł.
keirashara, w tym kraju ogólnie ginekologia leży i kwiczy, nigdy w życiu nie słyszałam żeby lekarz POZ zapytał jakiejś babci, która przychodzi po n-tą receptę kiedy ostatni raz badała się ginekologiczne. Młode to jeszcze tak, słabo bo słabo, ale jednak zainteresowanie choć minimalnie większe. Ale starsze pacjentki? Gdzie tam. Potem idę do szpitala i przychodzi pani, ostatnia wizyta u ginekologa 25 lat temu, rak szyjki taki że nic już się z tym nie zrobi. Albo kolejna, ostatnia wizyta - 18 lat temu, może agresywne wycięcie coś jeszcze pomoże. Samemu trzeba myśleć za siebie, za swoje matki, babki, ciotki i siostry, bo na badania przesiewowe kieruje może 1% lekarzy. Arrrrghhhhh.
Perfekcyjna Pani domu. No,ostatecznie może być Pan;]
autor: Karla.03 dnia 06 stycznia 2024 o 21:54
madmaddie, moja babcia swoją antyczną łazienkę (i kuchnię) raz na jakiś czas traktuje chlorem... Wiem, że kiedyś kupowała w chemicznym, nie wiem jako co, ale na pewno jest to dużo bardziej stężony chlor niż w tych wszystkich magicznych sprejach na pleśń, łzy wyciska 🤣
Mogę jej podpytać jakie dokładnie stężenie tam leje, normalnie nakłada butelką z aplikatorem, po jakiejś starej farbie do włosów, we wszystkie fugi, w łączenie zlewu, inne problematyczne miejsca. Ma czyściej niż ja w nowym mieszkaniu 😅
Butelka w tym stylu↓
moda, ciuchy etc...
autor: Karla.03 dnia 04 stycznia 2024 o 17:12
keirashara, o kurde, wygląda dokładnie tak jak to czego szukam, wielkie dzięki!
moda, ciuchy etc...
autor: Karla.03 dnia 04 stycznia 2024 o 14:07
zembria, Proszę bardzo, w pełni rozumiem problem, nienawidzę jak mi gacie w tyłek wjeżdżają 😉
moda, ciuchy etc...
autor: Karla.03 dnia 04 stycznia 2024 o 12:47
zembria, ja noszę S, a normalnie jestem małym szczupłym ludziem 34-36, idk ile mam obwodu w biodrze. Mam jakieś Intimissimi Supima cotton S do porównania, no to te KIKowe są troszkę mniejsze, i w przeciwieństwie do tych cottonów nie wjeżdżaja mi do du*y 😝
I tak jak pisałam, czarne się trzymają lepiej, nie widać po nich tego że są ciorane i prane z byle czym, białe trochę zszarzały (ale też je piorę z byle czym, więc trudno się dziwić)
moda, ciuchy etc...
autor: Karla.03 dnia 04 stycznia 2024 o 12:28
zembria, a takie to regularnie kupuję w KIKu, wydaje mi się, że to ten model ([[a]]https://www.kik.pl/p/figi-bia%C5%82y-1200/1168152[[a]]), aczkolwiek zawsze kupuję na żywo i po zdjęciu nie mam 100% pewności, na pewno któreś Janina. Do ciorania, bawełniane, nie zjeżdżają mi z tyłka i nie wrzynają się w pachwiny, zaskakująco trwałe jak na cenę. Imo czarne trzymają się lepiej. Takie po prostu majty 😝
Ja ogólnie kocham staniki bezfiszbinowe. Jestem względnie płaska więc nie potrzebuję żeby mnie coś trzymało i podduszało przy okazji. Do kolekcji potrzebuję jasnego bezfiszbinowego bez ramiączek/z odpinanymi ramiączkami. Może macie jakieś polecajki?
Stajnie na Śląsku
autor: Karla.03 dnia 26 sierpnia 2023 o 09:29
Hej, czy ktoś wie może, gdzie w okolicy Tychów można pojeździć sensowną rekreację? W promieniu komunikacji miejskiej/roweru?
Wszystko o co chcielibyście, ale wstydzicie się zapytać ;)
autor: Karla.03 dnia 28 czerwca 2023 o 20:15
Jak dotąd wyjęłam sobie z 8-10 kleszczy, lekko swędział jeden na brzuchu. Raz miałam z tyłu szyi na linii włosów, jakby moja babcia nie zauważyła to bym nawet nie wiedziała. Mama, babcia i dziadek też nie czują, zawsze po grzybach jest zbiorowe rozbieranie i oglądanie czy nikt nic nie złapał.
Podróże
autor: Karla.03 dnia 25 czerwca 2023 o 13:28
Dzięki za polecajki, na 90% w tym roku Łazy, okazało się że mama tam była za dzieciaka i chce jechać porównawczo 😁
Podróże
autor: Karla.03 dnia 20 czerwca 2023 o 15:10
Help
Chcemy jechać w Polskę gdzieś nad jezioro/morze - termin na początku lipca, więc w jakiś nie-superkurort. Mój brat ma 4 lata, więc warunkiem koniecznym jest plażowe zejście do wody. Sama lokalizacja obojętna, może być zadupie kompletne, im mniej grilli, parawaningu i hałasu tym lepiej. Macie jakiś pomysł?
Wszystko o co chcielibyście, ale wstydzicie się zapytać ;)
autor: Karla.03 dnia 19 czerwca 2023 o 00:20
Moja mama ma iPhone'a, ja mam chińskie budżetowe realne 9 w androidzie, i matko bosko, jestem chora jak muszę zrobić coś na tym jej telefonie. Z mojego telefonu łączę się z telewizorem (Samsung) w trzy kliknięcia - więc jak są jakieś zdjęcia do pokazania to idzie ekspresem, jak trzeba netflixa przerzucić to też, a z jej to jest dramat. Nie tak że się nie da, ale zajmuje to 10x tyle czasu.
Kocham bluetootha i nic nie zmieni mojej opinii na ten temat.
Ruchome zdjęcia są fajne, okej, ale jakościowo mój bida-chinol robi lepsze fotki.
No, i Siri. Ile razy mamusiek już położyła się na telefonie/ nosiła go w kieszeni bez wyłączania/ zrobiła jakąś inną tajemną sztukę i włączyła sobie tryb dla niewidomych? DUŻO.
U mnie aż takich jaj nie ma.
Co do Samsunga - też nie jestem wielką fanką. Ogólnie szajsungi lubiłam jakoś do Galaxy S4, potem nie miałam nigdy tego z najwyższej półki, okej, ale te z przeciętnego pułapu cenowego były bardzo średnie. Jakość dźwięku - coraz gorsza. Focus w aparacie - im nowszy model tym bardziej mnie szlag trafiał, bo ja lubię robić fotki robactwu, a to po prostu nie działało. A52 się ciągle wieszał, bateria nie powalała (ogólnie od A52 była gorsza tylko nokia 500)
Czarę goryczy przelały wyświetlacze trzaskające się od stuknięcia (przy całej, nietkniętej szybce ekranu) i wtedy stwierdziłam że nigdy więcej szajsunga.
Miałam realne 8pro, teraz mam 9 i są fajne. Nie przesiadłabym się na iPhone'a mamy.
Dla mnie iPhony mają sens jak ktoś ma wszystko ustawione pod apple'a. Jak się ma i laptopa, i tableta, i wszelkie inne duperele, i większość znajomych z iPhone'ami to jak najbardziej to będzie fajnie działać, dla mnie jednak istnieje tylko android, mnie daje większe możliwości - większość moich znajomych ma androida, więc po prostu łatwiej jest wymieniać się materiałami/zdjęciami/itp.
Ładuję się byle czym i nie ma tak, że telefon nie weźmie ładowarki, bo jest z Pepco, a nie z oficjalnego świętego sklepu producenta. 0 kombinowania ze słuchawkami. Mimo roku dręczenia bateria trzyma dobrze, do dodatkowej pamięci włożyłam sobie kartę.
Imo to nie jest tak że jeden jest gorszy, drugi lepszy, tylko chodzi o to, do czego ten telefon jest danej osobie potrzebny
Rozmowy pogonionych przez moderację i na każdy dowolny temat - OT nie istnieje
autor: Karla.03 dnia 06 maja 2023 o 00:04
Ja jestem pracoholikiem odkąd pamiętam. Obecnie na 2 roku medycyny, pisałam 4 matury rozszerzone (mat, chem, biol, ang).
Nigdy w życiu nie wiedziałam co chcę robić. Idąc do gimbazy (tam już się zaczynały klasy profilowane) - poszłam na mat-ang, z taką myślą, że po matmie mam szerokie pole do wyboru studiów. W liceum - mat+ (bazowe rozszerzenie matematyka, 2. - do wyboru chem lub fiz, 3. - do wyboru biol, ang, historia i chyba wos, nie pamiętam już, wzięłam mat-chem-biol).
Cisnęłam wszystkie przedmioty. Czytałam wszystkie lektury. Uczyłam się 120 budowli i w jakim stylu architektonicznym są na WOK. Robiłam piękne prezentację w PowerPoincie na informatykę.
Do matury przygotowywałam się właściwie sama, mimo podłego poziomu biologii i żałosnej chemii przez rok.
Ilość pracy którą musiałam w to włożyć była chora. 8h etat? Ha, ha. Chciałabym. Zdalne były moim błogosławieństwem, bo w końcu mogłam sobie ustawić tryb życia pod siebie, a nie pod wychodzenie z domu. Wstawałam o 5, robiłam zadania na dzień, potem szkoła do 14-15, potem chwila przerwy, potem więcej zadań, potem arkusze archiwalne, potem korepetycje z chemii (ja prowadziłam), potem jeszcze trochę zadań i gdzieś koło 22 spać. Czasem wplatałam sobie gdzieś jakieś darmowe webinary znalezione w necie, na 2 miesiące załapałam się na grupowe korepetycje z biologii człowieka raz w tygodniu.
Program jest przeładowany i sposób/efektywność jego realizacji zależy od nauczyciela. Nasz matematyk, złoty człowiek, jego lekcje +samodzielne trzaskanie zadań nauczyły mnie matmy na tyle, że i na polibudę bym się z miją maturą dostała. Chemia - przez rok mieliśmy z genialną nauczycielką, podstawa nieorganiczna pozwoliła mi przelecieć potem samemu przez organiczną i jeszcze uczyć innych ludzi. Biologia na poziomie so-so lub tragicznym, zależnie od tego z kim - ale ten przedmiot można pociągnąć samemu. Hehe, wybitnie za to nauczali nas historii - muszę przyznać, trochę tęsknię za zaangażowaniem i pasją naszej nauczycielki, mimo że dla mnie przedmiot kompletnie bezużyteczny. Polski mieliśmy fajny - tak, lektury, omawianie lektur, omawianie wierszy, ble, ble, ale nasza nauczycielka umiała to podać w strawny sposób. Szczerze nienawidzę romantyzmu, czytając Dziady myślałam że wyzionę ducha. Imo - tej książki bez obszernego omówienia nie da się zrozumieć, a jak się to dobrze omówi - to nagle okazuje się że mają jednak swój urok i jakiś sens. To samo Pan Tadeusz - przez pewien czas, w ramach protestu i buntu, używałam go jako podnóżek do pianina, ale prawdę mówiąc wcale nie był zły. Lista lektur zmienia się jak w kalejdoskopie, więc nie mam pojęcia co jest tam teraz (podobno gorzej niż za moich czasów), ale z mojej perspektywy - po wiele z tych książek nigdy bym nie sięgnęła, a część z nich jest bardzo ciekawych kulturowo czy językowo, albo po prostu fabularnie. Kocham Starego człowieka i morze, Wesele, Zemstę i Moliera (u nas był Skąpiec, z własnej woli czytałam też Świętoszka, przednia zabawa). Nie da się trafić w gusta każdego - wielu moich znajomych jarało się Zbrodnią i Karą, a dla mnie głupsza książka chyba nie istnieje, to i Mały Książę lądują gdzieś na szczycie listy szkolnych męczarni. W pustyni i w puszczy czyta się zupełnie inaczej w różnym wieku. Jak u nas było w programie, to ja chyba byłam za młoda. Drugi raz czytałam na głos siostrze, jak miałam +/-14 lat, i miałam zupełnie inne odczucia i dużo lepsze zrozumienie treści.
Do dziś pamiętam ile kulek naftaliny wypadło z szafy w Narni, bo takie było pytanie na sprawdzianie z lektury. Pozdrawiam, były to 2 kulki. Kocham pytania o bzdury.
Ogólnie - wkurza mnie w szkole niemiłosiernie czytanie wyrwanych z kontekstu fragmentów tekstu i dopisywanie im interpretacji. Brak kontekstu potrafi dramatycznie przeinaczyć treść, a na tej bazie mamy wkuwać jedyną słuszną wersję.
Wkurza mnie to coś nazywane interpretacją wiersza - napisałam w życiu może 3, wszystkie z bólem i wsparciem babci, bo te teksty które czasem wlatują na matury bywają z kosmosu. Nie da się nauczyć interpretować wierszy z podręcznika - bo z podręcznika to *może* dowiem się jak liczyć sylaby i rozróżniać sylabotoniczny od tonicznego czy coś. W programie nie ma czasu na ogarnięcie myślenia o poezji na tyle żeby pisać coś sensownego. Albo się to od początku umie, albo nie.
Wkurzają mnie straszliwie próby trafienia w klucz w odpowiedziach otwartych. Czasem człowiek siedzi i myśli - no dobra, to można napisać tak, ale czy o to chodziło autorowi? Czy autor aby na pewno to chciał sprawdzić, "obcinając aparat gębowy mszycy laserem"? Bo to może służyć do tego a tego, ale czy aby na pewno w założeniu CKE o to tu chodziło?
Wkurza mnie pogoń za progami z matur - obecnie niektóre uczelnie medyczne do rekrutacji biorą pod uwagę poziom matury.... Z polskiego. Tak, tak, musimy mówić po polsku - rozumiem próg 60% jako wymóg, ale pozycjonowanie na liście w zależności od wyniku z polskiego? No ej.
I wisienka na torcie - nieistniejący poziom informatyki. W szkole nauczyłam się: kolorować komórki w Excelu (nie, nie dodawać - rysowaliśmy kolorkami uśmiechniętą buźkę); robić prezentację w PowerPoincie - okej, to umiem. Na poziomie znośnym, czyli podstawowych funkcji. Nauczyłam się też że istnieje Word i służy do pisania, można tam zmienić rozmiar czcionki i wstawić tabelę. Umiem też zapisywać liczby w systemie binarnym i nazwać jakieś rzeczy z wnętrzności komputera. Nie wiem do czego służą, ale mieliśmy jeden antyk rozebrany i każdy musiał umieć pokazać palcem to co nasza nauczycielka mówiła.
Ostatecznie, wkurza mnie to, że będzie tylko gorzej - nauczyciele z powołania wymierają, a powiedzmy sobie szczerze - kto chciałby być nauczycielem przy obecnych stawkach?
Wracając jeszcze do profili: z mojej klasy w liceum mam kilka dziewczyn na ekonomii, kilka na lingwistyce, chłopaka w szkole aktorskiej, jakąś logistykę, matmę, informatykę, inzynierię biomedyczną, stosunki międzynarodowe, farmację, zootechnikę, lotnictwo... I kilka innych kompletnie rozstrzelonych kierunków. Z 32 osób praktycznie każdy na czymś innym. Częśc osób już zmieniło studia.
Swoją drogą - przy takiej rekrutacji jaką ja przechodziłam 2 lata temu, biol-chem to wcale nie jest wymarzony profil pod medycynę. Jupi.😁
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: Karla.03 dnia 28 kwietnia 2023 o 07:19
Möj wf w 3 szkołach był na zupełnie różnym poziomie. W szkole sportowej (ha, ha) robiliśmy różne rzeczy, co akurat było fajne, ale kompletnie niedostosowanie wymagań do naszego poziomu i możliwości nie było fajne. Granie w uni hokej wspominam świetnie, ale zebrałam z tego wf-u komplet traum. W 4 klasie kobita siłą postanowiła przepchnąć mnie przez przewrót do tyłu, po prostu bez ostrzeżenia mnie popchnęła. Efekt - przez chwilę nie mogłam oddychać i myślałam że już po mnie. Innym razem facetowi nie chciało się rozkładać skrzyni na wysokość dostosowaną do 4 czy 5-klasistów i po prostu położył 2 wyskoczenie, jedna na drugiej, i kazał tak skakać. Efekt - koleżanka nie wybiła się jak trzeba (rozjechało się to? Nie pamiętam już) i pozrywała więzadła krzyżowe w kolanie. Dziękuję, postoję. Przestałam skakać przez skrzynię. Przerobiliśmy też kary zbiorowe jak w wojsku - nadpobudliwy chłopak z naszej grupy gada, kiedy nauczycielka mówi? Wszyscy macie zrobić 100 delfinków (jak burpees, tylko bez pompki). "Liczę wyrywkowo kilku osobom, jak zrobią chociaż jeden za mało to cała grupa robi od nowa". Wisienką na torcie jest bieganie w 40° upale na boisku, w południe (na obozie sportowym organizowanym przez szkołę) - zakończone 2 osobami z gorączką i i rzygającymi przez kilka kolejnych dni. Udar? Nie, nie, najedliście się lodów i to na pewno zatrucie.
Żeby nie było że zawsze jest źle. Jak poszłam do gimnazjum to miałam dosłownie wrażenie że odkrywam cywilizację. Na początku mieliśmy jakiś test sprawnościowy, przez 3 lata robiliśmy ogólnorozwojowe zajęcia, było naprawdę ciekawie i naprawdę mi się podobało. Były i zajęcia z tańca - nasza wuefistka pokazywała nam kroki, pracowała z nami; była gimnastyka, były rozgrzewki inne niż *zróbcie 5 okrążeń truchtem dookoła boiska*; dzięki temu że kobieta miała do nas w miarę możliwości indywidualne podejście, to nauczyłam się robić przewrót w tył! Alleluja, nie umarłam. Na koniec roku też test sprawnościowy. Te wfy wspominam świetnie.
Za to w liceum po prostu każdy miał wywalone. Z facetem mieliśmy ¾ zajęć poświęcone na siatkówkę, resztę na bieganie wkoło stawu. Z kobietą- 95% to była siatkówka, i to na zasadzie, macie, grajcie, ja liczę punkty. Koszmar i strata czasu.