PogromcaKoni13

Damn it

Konto zarejstrowane: 01 października 2016

Najnowsze posty użytkownika:

Wewnętrzna "blokada"
autor: PogromcaKoni13 dnia 08 października 2016 o 20:49
@Julie Mam 18 lat. A co do twojego szoku, że mogę myśleć tak źle o innych instruktorach... pewna, BARDZO MIŁA pani mi tak powiedziała. Właśnie ta, co darła na mnie ryja.

Cholera. Wiem, że lonża to nie wstyd, ale jakoś mi głupio, że jeździłam dwa lata i nagle (i to po dłuższej przerwie, serio. Na co ja liczyłam? Na okrzyki podziwu?) BANG - lonża. Nie wiem, może za mało siedzę w temacie koni i na pytanie: "A może spróbujesz na lonży?" reaguje trochę nerwowo, bo w końcu "Jeżdżę 2 lata, a to dużo!" i nie myślę o tym, że są osoby jeżdżące X lat i śmiało jeżdżą na lonży (a nawet same tego chcą, jak pisały różne osoby wyżej). To chyba jakaś, nie wiem, moja "duma" (?) jest tym, całkiem przyjaznym pytaniem, oburzona.
Zanim poleci krytyka, to chcę powiedzieć, że jedna z osób powiedziała, że jestem podobna do jej syna, który chciałby umieć wszystko "od razu". I w sumie to jest święta racja, ja od razu chciałabym umieć dobrze jeździć i być w tym dobra. Ja od razu chciałabym nie wiadomo czego. Czytając to wszystko zdałam sobie sprawę, że jazda konna jest trudna i od razu nikt nie zasuwa na <cenzura> w kosmos zawody. Wydaje mi się, że miałam za bardzo duże zdanie o sobie w kwestii jazdy i dopiero teraz to widzę. Już pominę fakt, że jest mi trochę głupio z powodu tego mniemania o sobie, chociaż moja początkowa instruktorka mówiła mi, że jeżdżę bardzo dobrze. Ale "bardzo dobrze" nie oznacza "ucz mnie, ty mój mistrzu, jesteś świetna". Miałam zdecydowanie za wysokie ambicje do spełnienia w krótkim czasie. Jest nawet takie powiedzenie: "Młody to i głupi". Nigdy nie sądziłam, że do mnie będą pasować takie słowa.
Parę dni temu znalazłam normalną stajnie (trochę daleko ode mnie) i spróbowałam ponownie wsiąść na konia. Wracając do domu myślałam tylko o jednym: "Niech spadnę z tego czworonoga, złamie sobie dwie ręce i nogi, ale NIGDY z jazdy nie zrezygnuje!". To jest jakieś takie przywiązanie. Ktoś kiedyś powiedział, że jak raz wsiądziesz na konia, to chcesz jeszcze. Miał cholerną racje. W tej stajni instruktorka wytłumaczyła mi, że nie ma geniuszy w jeździe i nikt nie jest w tym wspaniały od razu, więc, zamiast stawiać sobie wygórowane cele powinnam doceniać te małe postępy, bo to właśnie one sprawiają, że w jeździe jesteśmy dobrzy. Trzeba wszystko robić krok po kroku, nie od razu skakać na głęboką wodę.
Wewnętrzna "blokada"
autor: PogromcaKoni13 dnia 01 października 2016 o 14:25
Wszystko zaczęło się 3 lata temu, gdy, widząc zawody (chyba mini LL) polubiłam konie. To brzmi co najmniej głupio, ale mówię poważnie. Patrząc na zawodników - mowę mi odebrało. Nie wiem, co to było. Widziałam wiele razy konie, ale wtedy nie mogłam oderwać wzroku. Chciałam być jednym z tych zawodników. Chciałam wiedzieć, jak to jest tak siedzieć na koniu, jakie to uczucie. I czy można się w tym zakochać, ponieważ słyszałam, że tak. Podobno, jak raz poznasz to uczucie, to trudno jest się oderwać.
I chyba rozumiem, o co chodzi.
Gdy zaczęłam jeździć konno, moich rodziców nieźle to zdziwiło. Oczywiście wzięli to za "krótką fascynację". Dopiero jak kupiłam sobie toczek, bryczesy, czapsy i sztyblety zauważyli, że biorę to na poważnie (wiadomo, że nie mało to wszystko kosztuje). Ujmę to tak - wkręciłam się t ten tzw. "koński świat" jak cholera (i to po paru jazdach).
I wtedy musiało się wszystko zepsuć.
Zaczęłam jeździć w innym miejscu (poprzednie zakończyło działalność) i tam poznałam pewną panią. Wydawała się być miła i ogólnie, sympatyczna... a potem wsiadłam na konia.
To był koszmar.
Teksty typu: "ILE TY LAT JEŹDZISZ?! DWA LATA?! WYGLĄDASZ JAKBYŚ PIERWSZY RAZ WSIADŁA NA KONIA!" ; "CO TY ROBISZ?! JAK TY JEŹDZISZ?!" i inne, o których nie chcę pisać, były normą. Najgorzej wspominam "NIE UMIESZ, BO SIĘ NIE STARASZ!".
Od tamtej pory minęło pół roku, a ja na konia wsiadłam tylko 1 razu w innym miejscu. Nie wiem, czy to przerwa od koni, ale moja jazda bardzo mocno się pogorszyła. Nigdy nie było jakoś świetnie, ale nie było tak źle jak jest teraz. Byłam tak wystraszona, że zaraz dostanę za złe ułożenie w siodle, za brak pięty w dół, za cokolwiek, że nie wiedziałam, co robić. Nie potrafiłam ruszyć konia, zatrzymać go, skręcić w prawo - czegokolwiek. Gdy zaproponowano mi jazdę na lonży, miałam ochotę się rozpłakać. Wtedy też postanowiłam zrezygnować z jazdy na zawsze.
Oczywiście nie do końca mi wyszło, bo dalej często myślę o tym uczuciu z kiedyś. Jazda sprawiała mi przyjemność, a teraz boje się spotkania z koniem. I to jest śmieszne, bo chcę jeździć, ale boje się wsiąść. Nie potrafię zapomnieć o tych paru jazdach z tą instruktorką. Wiem, że bywają o wiele gorsi instruktorzy, że to, co słyszałam, to jest nic w porównaniu z tym, co można usłyszeć od instruktora. Wiem, że są osoby, które miały wypadki (i to nie takie małe). Ale, widocznie dla mnie, to było za dużo.
Moje pytanie jest takie, jak do tego wrócić? Jak przestać się bać? Bardzo wstydzę się swojej jazdy i przeraża mnie możliwość, że sytuacje z tą instruktorką mogą się powtórzyć.
Wiem, że to, co napisałam jest śmieszne, nie musicie tego pisać...

Scaliłam z tematem wewnętrznej blokady.