Miłka
Konto zarejstrowane: 07 kwietnia 2016
Najnowsze posty użytkownika:
Re-Voltowicze ZA granicą: pensjonaty, zwyczaje, niecodzienności...
autor: Miłka dnia 23 marca 2018 o 20:12
KaNieTak, w Scheckenhof 🤣
Z moją załoga ze stajni ciężko się polubić, bo żadne nie mówi praktycznie po angielsku więc staramy się porozumiewać w esperanto na tyle na ile musimy a na więcej już po prostu sił brak. Poza tym weszłam na miejsce luzaka, co pracował tam 4 lata więc nie dziwie się, że na pewno za nim tęsknią.
Re-Voltowicze ZA granicą: pensjonaty, zwyczaje, niecodzienności...
autor: Miłka dnia 23 marca 2018 o 19:24
Melduje się po pierwszym tygodniu pracy u Schockemole jako luzak. Choć żeby być bliżej prawdy, trzeba by powiedzieć, że praca jest bardziej na stanowisku stajennego z elementami luzakowania. Ogólnie ciężka, fizyczna robota chociaż myślę, że to kwestia przyzwyczajenia i organizacji pracy. Podoba mi się fakt, że jest tu mnóstwo młodych ludzi, co zresztą było jednym z głównych powodów za - nie chciałam być zamknięta w prywatnej stajni z dwiema osobami na krzyż, nie daj Boże się nie polubicie? Warunki pracy oceniam na dobre, godziny pracy nie przedłużają się ani o minutę, z tego co mówią współpracownicy nie ma żadnych dziwnych akcji z wypłatami, wszystko jest na czas i w całości, dostałam umowę, ubezpieczenie i nawet pojechali ze mną do lekarza po leki. Muszę przyznać, że uwiera mnie opieszałość jeźdźców względem luzaków, mam wrażenie, że niektórzy traktują nas jak "gorszy sort". 😫 Ale może to normalne w tym zawodzie, w końcu to mój pierwszy raz. 🙄 Najgorszy jednak dla mnie jest fakt, że nie wsiądę na żadnego z tych rączych rumaków. 😕 Oczywiście zdaje sobie sprawę, że do jazdy na takich koniach trzeba mieć już niemałe umiejętności i nie mam tu do nikogo pretensji, że takich nie posiadam. Mam nadzieję, że jak już się trochę odkuję uda mi się zorganizować jakieś treningi w okolicy. 👀
Ogółem póki co, cieszę się, że tu jestem, sama praca z końmi sprawia mi przyjemność. Jest to miła odmiana po użeraniu się z klientelą restauracji. A no i pieniądze jakby nie patrzeć, o wiele lepsze niż w Polsce.
Cała ta sytuacja daje mi do myślenia. Czy warto wiązać się z końmi zawodowo? Skąd wiedzieć, że to nie faza, z której się nie wyrośnie? Chciałabym rozwijać swoje umiejętności jeździeckie ale czy w wieku 22 lat, bez startów w zawodach warto w to inwestować? Są przecież szkoły i studia pozwalające pracować z końmi ale im dłużej na to patrze, wydaje mi się, że ma to mało wspólnego z miłością do koni. 🤔
Wybór kierunku studiów
autor: Miłka dnia 12 marca 2018 o 19:41
Coriolania myślałam nad byciem tłumaczem, taka praca w ambasadzie np wydaje się być fajna.
Wybór kierunku studiów
autor: Miłka dnia 11 marca 2018 o 21:34
Zastanawiam się, czy któraś z was mogłaby mi podpowiedzieć. :kwiatek:
Mam 22 lata i nadal brak konkretnego planu. Skończyłam ogólniak, potem miałam rok przerwy w którym pracowałam w rodzinnej restauracji. Następnie zaczęłam technikum protetyczne z którego ewakuowałam się po miesiącu, gdyż szybko dotarło do mnie, że nie jest to zawód dla mnie. Stamtąd udało mi się rzutem na taśmę rozpocząć studia na kierunku Projektowanie Architektury Wnętrz i Otoczenia na Szczecińskiej Polibudzie ale po ukończeniu pierwszego roku wzięłam dziekankę, by wyjechać za granicę do pracy. Jestem niemal przekonana, że pomimo, że mogłabym wrócić od października na uczelnie, nie ma to sensu. Nie widzę się w tym zawodzie, mimo, że jest to całkiem przyjemne zajęcie. Studia same w sobie, jako pierwsze takie w Polsce są prowadzone bardzo chaotycznie i mam wrażenie, że profesorowie sami nie wiedzą, co z nami robić. Z relacji kolegów wynika też, że na drugim roku nadal nie nauczyli się żadnych praktycznych umiejętności. Gdyby zależało mi na tym zawodzie, mogłabym przejść do szkoły policealnej czy kursu ale wcale nie mam na to ochoty. Nie zrozumcie mnie źle, idea studiów samych w sobie bardzo mi się podoba, bo jestem osobą żądną wiedzy ale chciałabym poświęcić czas na naukę czegoś, co mnie interesuje.
Jestem bardzo słaba z kierunków ścisłych więc politechniki nie mają sensu mam za to uzdolnienia językowe, humanistyczne i interpersonalne. W szkołach chętnie angażowałam się w przedstawienia, konkursy recytatorskie, prowadzenie imprez i sprawiało mi to dużą frajdę (zwłaszcza ostatnie). Lubię pisać, elokwentnie się wypowiadać, organizować, męczy mnie za to rutyna i upierdliwi ludzie. Moja wymarzona praca byłaby różnorodna, odpowiedzialna i prestiżowa (i dobrze płatna oczywiście :lol🙂. Fajnie by było, by wiązała się z podróżami (na stewardesse się nie nadaje, bo noszę okulary, jestem za wysoka i mam tatuaże).
Myślałam o studiach językowych typu filologia ze specjalizacją tłumaczeniową ale wszyscy krytykują ten pomysł, argumentując to, że równie dobrze mogłabym chodzić na kurs językowy. Zastanawiałam się też nad pracą w policji (kto nie chciałby być policjantem konnym? :oczy2🙂 albo w wojsku.
Zaczyna mnie to stresować, bo czas ucieka. 😲
KOCHAM KINO :)
autor: Miłka dnia 11 marca 2018 o 17:41
Ja byłam na Czerwonej Jaskółce i dla mnie bomba, momentami mega brutalny ale cały czas trzymał w napięciu i ciężko było przewidzieć rozwój sytuacji. Sama idea amerykańskich aktorów udających rosjan, mówiących po angielsku z rosyjskim akcentem trochę infantylna ale można na to przymknąć oko, w końcu to Hollywood. A sama Lawrence jak zawsze oszałamiająca. 😍
Sprawy sercowe...
autor: Miłka dnia 10 marca 2018 o 18:29
fin Ja mam akurat tak, że jak mam świadomość, że gdzieś tam jest ktoś kto kocha i tęskni to żyje mi się o wiele lepiej niż w stanie wolnym, mimo, że tej fizyczności nie ma na codzień. A zresztą tak jak dziewczyny mówią, to dopiero początek, pierwsze trzy miesiące znajomości to zawsze euforia, więc wydaje mi się, że łatwiej przez to przebrnąć teraz niż po jakimś czasie, gdy wkrada się rutyna i kuszą skoki w bok.
A ja się uwolniłam! 😅 2 marca wyjechałam z Anglii zostawiając francuskiego terrorystę za sobą. Przyznam się, że do samego końca miałam wątpliwości ale on sam swoim zachowaniem utwierdzał mnie w przekonaniu, że to najlepsze wyjście. Było tylko gorzej. Jest mi teraz ciężko ale wiem, że dobrze zrobiłam. Mam tylko nadzieję, że to doświadczenie nie pójdzie na marne i już nigdy nie zwiąże się z niedojrzałym, uzależnionym od trawy, seksu, gier komputerowych manipulatorem. Chciałam wam podziękować Re-Voltowiczki za wsparcie i otuchę. :kwiatek:
Re-Voltowicze ZA granicą: pensjonaty, zwyczaje, niecodzienności...
autor: Miłka dnia 19 lutego 2018 o 16:44
Ostatnia burza dotycząca stajni Schockemole ucichła to ja znowu zadam pytanie 😂 Wracam do Polski po zagranicznych wojażach i jako, że mieszkam przy niemieckiej granicy rozglądam się za pracą/stażem w rejonach Brandenburgii/Mecklenburgii-Pomorza Wschodniego. W odpowiedzi na moje ogłoszenie odezwało się kilka stajni i ciekawa jestem, czy może ktoś z was słyszał o tych ludziach.
- Benjamin Wulschner , Bütow
- Robert Bruhns, Gadow
- Johanna Elisa Klare, Robel/Muritz
Dajcie znać jak ktoś coś wie :kwiatek:
Candida, pasożyty i spółka
autor: Miłka dnia 05 stycznia 2018 o 14:38
Vanille i właśnie z tymi lekarzami jest największy problem. Swego czasu naiwnie myślałam: pójdę do prywaciarza to się mną bardziej zainteresuje. Bzdura, wizyty trwały po 15 minut, propozycja podania antybiotyku bo "być może są to bakterie" i parę stówek w plecy. Jedyne co sensownego zasugerowała mi pewna lekarka po wykonanej gastroskopii (która nie wykazała NIC, na poczatku chcieli brać wycinek z żołądka ale stwierdzili, że wszystko wygląda idealnie więc nie ma sensu ciąć), żebym wykonała kolonoskopie bo najprawdopodobniej problem siedzi w jelitach.
Candida, pasożyty i spółka
autor: Miłka dnia 05 stycznia 2018 o 13:57
Vanille Badania krwi z listopada prawidłowe, podwyższony jedynie poziom hepatyn (nie wiem czy tak to sie pisze) co według pielęgniarki świadczy o obciążonej wątrobie. Robiłam dużo badań krwi, raz wyszło mi podwyższone TSH (lekarz kazał obserwować), białka krwi i niedobory witamin. Poza tym wszystkie cholesterole itd w normie.
Testów na alergie utajone czyli chyba właśnie te IgA i IgE nie robiłam póki co, cena mnie zmiotła ale podejrzewam, że pierwsze odłożone pieniądze na to pójdą.
Candida, pasożyty i spółka
autor: Miłka dnia 05 stycznia 2018 o 13:28
Śmieszne to może i jest dopóki samemu nie ma się takiego problemu a lekarz nie jest w stanie Ci pomóc . Dopóki nie budzisz się w nocy, 5 razy bo się drapiesz, płaczesz bo masz czerwone plamy z łuszczacą się skórą na twarzy i dłoniach, które wyglądają paskudnie, biegasz do łazienki po każdym posiłku. 😉 Ogólnie jakoś życia drastycznie obniżona i żeby nie było, mnie też śmieszą żarty o kliencie w restauracji ,,co mogę zamówić bez laktozy, glutenu i cukru?" Odp ,,taksówkę".
Anaa brałam vermox i wspomagałam preparatami ziołowymi.
Tunrida badałam się na obecność lamblii też. Helicobacter też nie wykazało.
Candida, pasożyty i spółka
autor: Miłka dnia 05 stycznia 2018 o 12:12
Robiłam kupę testów alergicznych, odczulałam się nawet. Robiłam testy z krwii na alergeny pokarmowe i wziewne, testy skórne i sama jeszcze robiłam Food detectiva, do samodzielnego przeprowadzenia. Wyszły mi alergie na pyłki traw i drzew i w minimalnym stopniu na ziemniaki. I tyle a egzema szaleje cały rok. 🤔
Byłam u lekarzy, gastrologów. Sami nie wiedzieli co mi jest, chcieli przepisywać antybiotyki, bo a nóż widelec pomogą. 🤣
Czy pasożytów się pozbyłam? Wątpie, odrobaczałam sie dwukrotnie, raz jak wykazały badania obecność , potem powtórzyłam badania i były dalej więc znów wzięłam Vermox. Sami lekarze mówili, że ciężko się tego pozbyć i lepiej wzmocnić układ odpornościowy niż się faszerować toksycznymi lekami. 😵
Candida, pasożyty i spółka
autor: Miłka dnia 05 stycznia 2018 o 02:43
Zakładam bo wydaje mi się, że temat jest na tyle obszerny, że zasługuje na osobny wątek. Z tego co widzę na forum jest parę osób zainteresowanych i mniej lub bardziej doświadczonych w tej materii. Chciałabym podzielić się swoją wiedzą i poznać wasze poglądy, porady itd.
Sama z tym cholerstwem walczę od 3 lat, byłam z tym u wielu gastrologów, mam za sobą gastroskopię, multum badań krwi pod różnym kątem. Niestety medycyna akademicka nie rozpoznaje lub nie chce rozpoznać drożdżycy jako źródła wielu schorzeń i do obecnych wniosków musiałam dojść sama szukając i czytając. Na szczęście trafiłam na mądrego dietoterapeutę który mi uwierzył. Zdiagnozowałam się roku pańskiego 2017, wyniki wykazały przerost candidy, bakterii gnilnych oraz obecność pasożytów, dokładnie glisty ludzkiej w jelitach.
Objawy wyglądały następująco: egzema, grzybica skóry, paznokci oraz miejsc intymnych, rewolucje gastryczne: biegunki, wzdęcia, gazy, przelewania w jelitach, spadek kondycji fizycznej, męczliwość, alergie, astma, wahania nastrojów, drażliwość, senność.
Badania robiłam w laboratorium (szczegóły na priv), wysyła się próbkę kału i za kupę kasy badają skład flory jelitowej, stan jelit m.in. ich przesiąkliwość itd. Do wyników dołączony był obszerny opis schorzeń oraz zalecenia suplementacji: probiotyki oraz parę leków na poprawę stanu jelit. Do tego współpracowałam z dietetykiem zajmującym się dietoterapią, niesamowity fachowiec z ogromną wiedzą i przede wszystkim skutecznymi dietami, znam wiele przykładów osób które przy jego terapii mogły odstawić leki, schudnąć, generalnie poprawić stan zdrowia w znaczny sposób.
Dieta ketogeniczna (z ograniczeniem podaży węglowodanów do minimum) opierała się na zasadach paleo: organiczne mięso, dużo warzyw (z wyłączeniem psiankowatych ze względu na alergie tj. bakłażan, pomidor, papryka), mleko kokosowe (koniecznie bez emulgatorów), owoce leśne, cytryna i czerwony grejpfrut, awokado, ryby i owoce morza (dobre jakościowo, nie hodowlane, nie z morza bałtyckiego), kakao, maca, ksylitol i stewia, sól himalajska, orzechy, zioła i napary z nich.
Poza tym zabronione zostały: nabiał, gluten, jaja, pseudozboża np. ryż, sztuczne dodatki np. emulgatory, barwniki, aromaty,
warzywa strączkowe (w diecie paleo wykluczone ze względu na obecność szkodliwych enzymów), kukurydza, burak, soja, rośliny psiankowate (jagody goji, bakłażan, papryka, pomidor, ziemniak, tytoń), tuńczyk z puszki, grzyby, sztuczne słodziki, kawa, czekolada, herbata (łącznie z zieloną), alkohol
Suplementacja: olejek z oregano, preparaty ziołowe wycelowane w candide, probiotyki, leki na poprawę stanu jelit, preparaty z minerałami
Tę kurację stosowałam przez około 6 miesięcy, w tym czasie zanotowałam znaczną poprawę stanu zdrowia, unormowanie wahań nastrojów, remisje egzemy, powrót sił witalnych.
A teraz ciemna strona medalu (uwaga, będę się biczować :rozga🙂. Ktoś kto próbował się z tego bagna wygrzebać wie, jak ciężka jest to droga, udowodniono badaniami, że candida może sterować łaknieniem, domagając się swojej pożywki: cukru, skrobi, węglowodanów. Mam 21 lat, podejść do tej diety mam za sobą niezliczoną ilość, opisaną powyżej kuracje przeszłam w roku 2017, zmotywowana i zaangażowana. Po 6 miesiącach znacznej poprawy, gdy na skórze pozostały tylko małe szczątki AZS/egzemy (mam wrażenie, że to to samo ścierwo), moje samopoczucie poprawiło się, mogłam pochwalić się świetną sylwetką ze względu na wyłączenie węgli z diety (ZERO cellulitu :hurra🙂 postanowiłam sobie pofolgować i to był największy BŁĄD jaki mogłam popełnić. Od września 2017 odpuściłam dietę, wróciłam do starych nawyków, wypijałam hektolitry kawy, którą tak kocham i której mi tak bardzo brakowało na diecie, ba pozwoliłam sobie nawet na jej słodzenie białym cukrem. Jeść wszystko, niczego nie oszczędzać! 🏇 W ten sposób zapracowałam na wielki come back zespołu objawów z którymi zmagałam się wcześniej ale w jeszcze szerszym spektrum. 😤 Egzema ogarnęła większe terytorium niż kiedykolwiek, mam czerwone i suche dłonie, przedramiona i twarz. Chodzę wściekła lub smutna, mam ochotę na wszystko co słodkie. Jednym słowem zafundowałam sobie małe piekiełko. 👿 Opisuję to, bo ponoć jak dzielimy się z kimś postanowieniami, to łatwiej ich dotrzymać. Zatem chciałabym się pochwalić, że w 2018 roku mam zamiar uporać się z candidą. Wiem, że całkiem się jej nie pozbędę i będę już musiała zawsze uważać na to co jem ale chciałabym wrócić do tego niesamowitego momentu, gdy poczułam się cudownie w swojej skórze, pełna energii i w dobrym humorze. :winko:
Dajcie znać, jakie macie doświadczenia, metody leczenia, sprawdzone preparaty, przemyślenia itd.
Wiedźminki - ezoteryka, parapsychologia, wróżby, itp
autor: Miłka dnia 05 stycznia 2018 o 00:46
Ja przez pewien czas chodziłam do uzdrowiciela. Bardzo mądry i dobry człowiek, pomógł mi w poukładaniu syfu który w sobie nosiłam ale nie zdążył mi pomóc do końca, bo musiałam wyjechać. Zajmował się kroplami Bacha, reiki, czakrami i energią, niesamowity człowiek, już sam jego dotyk uspokajał. Powiedział mi, że jestem emocjonalną gąbką ale nie dowiedziałam się, jak się przed tym bronić. Ktoś ma jakiś pomysł? Dostałam od niego śliczną bransoletkę z tygrysim okiem, powiedział, że ten kamień chłonie złą energię.
Re-Voltowicze ZA granicą: pensjonaty, zwyczaje, niecodzienności...
autor: Miłka dnia 05 stycznia 2018 o 00:21
flygirl Jak lubisz papierologie to może poszukaj pracy jako sekretarka albo zrób kurs księgowości? Księgowa zawsze znajdzie prace.
żużka Ja podobnie jak Ty rozglądam się od dłuższego czasu za pracą luzaka bez doświadczenia i powiem Ci, że coś tu śmierdzi jak dla mnie. Skoro topowy zawodnik chce wziąć kogoś niedoświadczonego na show grooma który jest teoretycznie bardzo odpowiedzialną rolą to musi być mocno zdesperowany i to rodzi się pytanie dlaczego. Może faktycznie masz świetny timing i akurat zależy mu na czasie ale może wszyscy luzacy ogarnięci w temacie wiedzą, że facet np nie płaci, jest beznadziejnym szefem itd itp i dlatego szuka nowicjusza. Chyba, że jeździsz naprawdę świetnie i to wyrównuje Twój brak doświadczenia. Na Twoim miejscu dokładnie prześwietliła bym ofertę. 🤔
Sprawy sercowe...
autor: Miłka dnia 03 stycznia 2018 o 00:04
Już mu nawet powiedziałam, że to koniec. Sam stwierdził, że mam racje ale z drugiej strony oboje płaczemy jak bobry. Taka chora relacja, cieszę się, że tu to opisałam bo jak słucham tej krytyki i jej nie weryfikuje gdzieś indziej to po jakimś czasie zaczynam wierzyć, że może faktycznie coś ze mną nie tak.
Kopnąć dziada w przodek? 🤣
Sprawy sercowe...
autor: Miłka dnia 01 stycznia 2018 o 21:05
Dobrze, że mi kładziecie do głowy. To będzie ciężka decyzja, zwłaszcza, jak chwilowo jest dobrze i wraca nadzieja. 🤬
Mam nadzieje, że ta praca wypali i będzie moim azylem.
Sprawy sercowe...
autor: Miłka dnia 01 stycznia 2018 o 20:01
nika77 Niczego, musiałam to gdzieś wyrzygać w końcu.
Sprawy sercowe...
autor: Miłka dnia 01 stycznia 2018 o 19:21
Pozwólcie, że się wyflaczę, bo nie mam nikogo. Rodziców nie chce straszyć, bo jestem razem z chłopakiem na emigracji, przyjaciółki już nie chcą słuchać a ja czuje, że muszę gdzieś wylać to wszystko bo się w tym sama utopię niedługo.
Po krótce: ja 21 lat, on francuz, 28 lat. Poznaliśmy się przez tindera, w Polsce, w kwietniu 2017, początkowo miała być to niezobowiązująca relacja ale z czasem pojawiło się uczucie. Od początku było burzliwie, on zmaga się z depresją wywołaną nadużywaniem trawki, ja jestem okrutnie niestabilna emocjonalnie. Przed każdą większą decyzją musiała wydarzyć się dramatyczna sytuacja, kłótnia, obwinianie się nawzajem ale zawsze wychodziliśmy z tego silniejsi. Po pół roku znajomości ja pojechałam za nim do Francji, teraz jesteśmy w Anglii. Podobnie jak opisywała swój związek Plackowata, raz na wozie, raz pod wozem. Miłość i nienawiść. Dużo sobie wzajemnie zawdzięczamy, ja wyciągnęłam go z depresji i myśli samobójczych, on pokazał mi, że mogę sama decydować o swoim życiu i podróżować, mimo sprzeciwu rodziny. Ostatnio jednak coraz częściej się kłócimy, coraz częściej grozimy wzajemnie rozstaniem. On potrafi być naprawdę okrutny w słowach, potrafi szantażować mnie, gdy nie mam ochoty na seks. Robimy to średnio 2 razy dziennie,lecz gdy czasem mam gorszy dzień i mu odmawiam potrafi grozić mi, że znajdzie sobie inną itd. Moja samoocena spadła poniżej zera, od wysłuchiwania krytyki typu ,,masz szczęście, że jestem taki miły, inny facet dawno by cie zostawił albo uderzył", "naprawdę ciężko cie kochać", ''udajesz, że jesteś mądra ale jesteś idiotką", "jedyne co potrafisz robić, to płakać". Wiem, jak destrukcyjny wpływ ma na mnie ten związek, mimo przeprosin i dobrych chwil wiem, że to nie ma prawa bytu ale utknęłam. Póki co mamy wspólny budżet, wynajmujemy razem pokój i minie co najmniej miesiąc zanim będę miała szansę się uwolnić. Nie chce prosić rodziny o pomoc ani wracać do kraju, wolność bardzo mi smakuje. Prawda jest też taka, że boje się zostać sama. To pierwszy raz kiedy całkowicie uwolniłam się od rodziców, sama na siebie zarabiam, we dwójkę jest po prostu łatwiej. Ale nadzieja jest na horyzoncie, znalazłam ofertę pracy w stajni niedaleko stąd, z zakwaterowaniem, wszystko wygląda dobrze, za tydzień jadę na 2 dni zobaczyć jak tam jest a zacząć będę mogła na początku lutego.
Najgorsze jest to uczucie, gdy ktoś, kto miał Cię kochać i wspierać przechodzi obojętnie koło twojego bólu lub otwarcie z Ciebie szydzi, gdy płaczesz.
Re-Voltowicze ZA granicą: pensjonaty, zwyczaje, niecodzienności...
autor: Miłka dnia 29 grudnia 2017 o 01:27
http://www.hendersydepark.com/ tutaj strona stajni w hrabstwie scottish borders a ja póki co w Newcastle upon Tyne, hrabstwo Tyne & Wear, na daleką północ nas wywiało (dosłownie). Także z tą kawą to ciężko by było (swoją drogą zazdroszcze
Ikarina, ja bez kawy żyć nie mogę, los niskociśnieniowca).
KaNie dobrze, że miałaś tyle oleju w głowie, żeby sie na to nie nabierać. 👍 Chociaż może koniec końców na dobre mi to wyjdzie, zawsze chciałam pojechać do Anglii i język podszlifować.
Re-Voltowicze ZA granicą: pensjonaty, zwyczaje, niecodzienności...
autor: Miłka dnia 28 grudnia 2017 o 16:00
Nie chce zapeszać ale chyba znalazłam coś sensownego. 🙇 Ci ludzie od 2 tygodniowego trial'u się nie odzywają ale na yardandgroom znalazłam ofertę dla apprentice groom, płaca minimalna, umowa, zakwaterowanie za 40 funtów tygodniowo, jeden dzień wolnego i cztery tygodnie wakacji w roku i 1,3 godziny od chłopa. Stajnia eventingowa, szukają kogoś do pomocy dla head grooma, do wyszkolenia od zera, stwierdzili nawet, że moja jazda nie jest najgorsza. 😂 Jadę na początku stycznia na dwa dni zobaczyć z czym to się je. 💃
Re-Voltowicze ZA granicą: pensjonaty, zwyczaje, niecodzienności...
autor: Miłka dnia 27 grudnia 2017 o 14:32
Szkoda ze z tym drugim miejscem tez nie wypalilo... A co tam bylo nie tak?
Najpierw miał być working pupil w Calvadosie, umowa była na zakwaterowanie, pełne wyżywienie, opłaty, internet, samochód do jazdy, telefon służbowy, jeden trening w tygodniu, możliwość startów i 200 euro miesięcznie. Dlatego zrezygnowałam, za coś trzeba żyć.
Najlepsze było, jak napisałam na grupie fejsbukowej, pod postem jednej sfrustrowanej dziewczyny, że rozumiem jej żal do pracodawców, że każdy wymaga doświadczenia i nie ma jak zacząć i wtedy odezwała się dziewczyna z tamtej stajni, kpiąc ze mnie, jaka to jestem chciwa, że odrzuciłam ich wspaniałą ofertę bo chciałam więcej pieniędzy. Szkoda że, dalej szukają głupka który na to pójdzie, o jakichś 3 miesięcy. 🙄
Trial dobra sprawa, zwlaszcza ze masz blisko wiec nie czeka cie przeprowadzka itp. Dogadaj sie zeby zaplacili ci po kazdym z tych tygodni, w najgorszym razie popracujesz tydzien za darmo a nie dwa.
Właśnie dlatego zwątpiłam, czy oni przypadkiem nie szukają osłów, którzy popracują za darmo 2 tygodnie a potem powiedzą podziękują.
Re-Voltowicze ZA granicą: pensjonaty, zwyczaje, niecodzienności...
autor: Miłka dnia 27 grudnia 2017 o 00:51
A ja opiszę moje doświadczenie ku przestrodze. 😤 Jak może niektórzy pamiętają szukałam od paru miesięcy szansy na rozpoczęcie pracy przy koniach. Z racji na brak doświadczenia jako profesjonalista chwytałam się najgorszych ofert. I tak oto znalazła mnie Pani K. Bentermann ( nie będę się bawić w kropkowanie nazwisk bo a nuż widelec ktoś dostanie tę samą ofertę). Wszystko wyglądało fajnie: znalazła się nawet posada dla mojego chłopaka który co prawda nie miał doświadczenia z końmi żadnego ale dwie sprawne ręce i chęci do pracy więc stwierdzili, że biorą nas w pakiecie, a co tam, będzie gnój wywalał. Umówiliśmy się na zakwaterowanie z opłaconymi rachunkami (prąd, gaz, woda, internet itd), samochód do użytkowania, śniadanie i tylko 350 funtów/tydzień na nas dwoje jako, że miał to być miesiąc próbny. Praca 6 dni w tygodniu od 7 do 17 z dwiema przerwami. Oferta może nie wymarzona ale ja jako desperat zmęczony pracą w gastro się ucieszyłam i zdecydowaliśmy się: jedziemy! Kierunek Suffolk, 13h jazdy samochodem z przeprawą promowa. Przyjechaliśmy na miejsce zmęczeni jak mustangi po rodeo, po dość długim poszukiwaniu udało się znaleźć stajnie. I zonk. Zakwaterowanie miało być w domku holenderskim, byłam tego świadoma, pracodawczyni zapewniała, że jest w dobrym stanie ale niestety nie miała zdjęć ... Trzeba było się domyśleć, że coś tu śmierdzi, co nie? 🤣 Oczywiście, domek był w dobrym stanie, ale jakieś 10 lat temu. Grudzień, ogrzewanie farelkami, gorąco jak w piecu a jak wyłączyć-mróz (już nie wspominając, że ten sposób ogrzewania jest jedną z głównych przyczyn pożarów). Ściany całe w zaciekach, wszystko lepkie, śmierdzące stęchlizną, prysznic niezdatny do użytku, jednym słowem dno. Może jestem rozpieszczona ale wiem, że nie dałabym rady harować i mieszkać w takiej norze, nie wspominając o przygotowaniu normalnego posiłku. Przespaliśmy się tylko, jako, że byliśmy padnięci po podróży i z samego rana spakowaliśmy się, powiedzieliśmy szefom, że takie warunki są nie do zaakceptowania i w drogę. Dodam, że szef wcale nie był zdziwiony, podejrzewam, że była to częsta praktyka, może liczyli, że trafią na kogoś, kto nie ma jak wrócić i z braku wyboru tam zostanie.
Koniec końców, udało nam się przenocować u znajomego w Newcastle upon Tyne, potem znaleźliśmy pokój i pracę. Póki co zostajemy tutaj, bo nie opłaca nam się wracać do Francji a zresztą to zawsze jakaś przygoda. Ja dalej marzę o pracy przy koniach ale wiem, że będę o wiele bardziej ostrożna. Tu gdzie wylądowaliśmy, tj. na dalekiej północy jest bardzo mało ofert. Ostatnio jednak w oko wpadł mi post, stajnia 20 min samochodem ode mnie, nie wymagają wielkiego doświadczenia więc a nóż widelec. Jedno mnie tylko zastanawia, od każdego kandydata wymagany jest dwu tygodniowy trial. Jak myślicie, to nie jest przesada? Czy może ja mam wygórowane oczekiwania?
PS. Jeśli ktoś dostanie oferte pracy jako groom w okolicach Bury st. Edmunds, Suffolk, stajnia nazywa się Volo Sport Horses, stanowczo odradzam. Witryna internetowa stajni i sam jeździec oraz jego przejazdy przedstawiają się bardzo profesjonalnie ale traktowanie pracowników pozostawia zbyt wiele do życzenia.
Wstawiam fotorelacje z owego domku:
https://ibb.co/kpzS6bhttps://ibb.co/bKybzwhttps://ibb.co/nP50Rbhttps://ibb.co/hGDn6bhttps://ibb.co/m8TyCGhttps://ibb.co/jDZS6b
Re-Voltowicze ZA granicą: pensjonaty, zwyczaje, niecodzienności...
autor: Miłka dnia 24 listopada 2017 o 16:45
Czy ktoś może jest zorientowany na rynku końskiej pracy na południu UK? Aktywnie wertuje strony z ogłoszeniami na fejsie, tak samo na yardandgroom.com a także założyłam profil na polecanej przez Was stronie thegroomslist.com. Czasem sobie myślę, że bez doświadczenia to szukanie na próżno. Każdy pracodawca wymaga "very experienced" a jeśli już ktoś jest zainteresowany to praca za "michę" i kieszonkowe.
Wybaczcie, że wylewam żale, na pewno ten temat był już poruszany ale zastanawiam się czy nie lepiej poszukać pracy dla normalnych ludzi.
Re-Voltowicze ZA granicą: pensjonaty, zwyczaje, niecodzienności...
autor: Miłka dnia 23 listopada 2017 o 14:52
Do dziewczyn pracujacych w UK.
Jak to wyglada ze strony prawnej? Mozna tak po prostu przekroczyc granice i znalezc jakakolwiek prace i juz? Nie mowie tu juz nawet o pracy przy koniach. Czy jako obcokrajowiec nie trzeba zadnej papierologii odwalac?
Przepraszam za tak banalne pytanie ale Francja jednak nie dla mnie i planujemy przeniesc sie na wyspe. 🙇
Bylabym bardzo wdzieczna za podstawowe rady z czym sie UK je. :kwiatek:
Re-Voltowicze ZA granicą: pensjonaty, zwyczaje, niecodzienności...
autor: Miłka dnia 12 listopada 2017 o 11:35
Dobrze, że mi tak kładziecie do głowy. Mój chłopak mi powtarzał, że to bardziej niewolnictwo niż praca ale ja się upierałam, że przecież nie mam doświadczenia w sporcie, że nikt mnie za normalną pensję nie weźmie. 😡 Na szczęście rodzice mojego chlopaka mają dobre kontakty i w poniedziałek idę się spotkać z jakimś Poważnym Panem Trenerem który może mi pomóc więc trzymajcie kciuki. 😅
Ciekawa jestem jak u was było z językiem? Wiadomo, że angielski to dzisiaj podstawa ale francuzi niestety jeśli już mówią, to słabo a ja dopiero się uczę francuskiego.
Re-Voltowicze ZA granicą: pensjonaty, zwyczaje, niecodzienności...
autor: Miłka dnia 11 listopada 2017 o 07:16
A Ty w jakim rejonie przebywasz ?
Ja obecnie w Burgundii w okolicach Dijon. Właśnie szukam mojej pierwszej pracy przy koniach, bo z ludźmi juz pracować nie mogę, zwłaszcza z francuzami 🤣 Znalazłam dość ciekawą dla mnie oferte, bo za pracę jako head groom miałabym mieć treningi, akomodacje, wyżywienie, samochód do jazdy i tylko 200 € bez umowy... Do tego 600 km od mojego chłopaka czyli deszczowy i wietrzny Calvados. Sama nie wiem czy to jest ok? Wszyscy odradzają pracę za taki grosz twierdząc, że to niewolnictwo ale obawiam się, że z moim brakiem profesjonalnego doświadczenia nie mam za bardzo czego oczekiwać. Dajcie znać co sądzicie weteranki. :kwiatek:
stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...
autor: Miłka dnia 11 listopada 2017 o 06:52
Dziękuję za rady dziewczyny, jesteście the best! 😅
Z tym naturalsowaniem to taki pomysł bo kiedys jezdzilam w stajni, gdzie facet zajeżdżał konie metodą Robertsa i zawsze mnie to urzekało, w jaki prosty sposób można się z koniem dogadać. Nawet jak stare rekreanty za bardzo pod dziecmi wywijały wrzucał je na lonżownik i po problemie.
Ta opinia o zębach właśnie od dentysty pochodzi. Właściciel jeździ mimo to więc chyba nie jest to jakiś ostry stan. Mam nadzieję. 🙂 🙁 Wypytam go jeszcze dokładnie.
stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...
autor: Miłka dnia 10 listopada 2017 o 22:52
Koń jest padokowany 24/7. Z tego co właściciel mówił, kłusaki są uczone, że im mocniejszy kontakt tym szybciej mają zasuwać i dlatego kobyła na próbę zatrzymania "na chama" reaguje z przeciwnym skutkiem do oczekiwanego. Nie wiem jak to sie ma do rzeczywistości.
Chyba powinnam się udac do kacika naturalsów, żeby sie dowiedzieć co z takim koniem można z ziemi zrobić. 🏇
stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...
autor: Miłka dnia 10 listopada 2017 o 22:31
Też o tym myślałam ale jak się ma hackamore do faktycznej kontroli nad ponoszącym koniem? Bo wędzidło, to jednak gwarancja, że będe w stanie coś zrobić. Dlatego opcja jazdy na samym nachrapniku nie wchodzi w gre. Tutaj nie ma ujeżdzalni, więc jeżdze na szczerym polu koło drogi. Jakby kobyła postanowiła wrócić do stajni na "własne kopyto" to kaplica.
stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...
autor: Miłka dnia 10 listopada 2017 o 22:25
Właśnie też się zastanawiał, czy nie zacząć się z nią bawić po prostu, żeby nie kojarzyła mnie tylko z kręceniem się w kółko po łące ale tu są takie prymitywne warunki, że ani lonżownika żeby np metodą Robertsa jakoś się z nią porozumieć. Może faktycznie takie spacerowanie to dobry pomysł ale chyba musiałabym wziąć ją na czarną w razie W bo kobyła potrafi odpalić worty w najmniej oczekiwanym momencie a nigdy nie wiadomo, kiedy to na ulice wyleci. 🤔
Z tym nakostniamiem to taka moja interpretacja. Tyle wywnioskowałam po rozmowie z właścicielem. Francuzi poza tym obce języki przyswajajają z oporem więc może nie to mi powiedzial, co miał na myśli. Powiedział dokładnie, że miała dziąsło przeorane do kości na tym miejscu kość zaczęla narastać i to może ją boleć. Tyle zrozumiałam.
stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...
autor: Miłka dnia 10 listopada 2017 o 20:57
Cześć,
[Na wstępie prośba do Szanownych Adminek, jeżeli wątek się pokrywa bardzo proszę o wskazanie gdzie mogę się z tym tematem udać. Nie uważam żeby nadawał się do interpretacji a przeszukanie 119 stron pod kątem zagadnienia to jak szukanie igly w stogu siana. Z góry dziękuję! 🙂 ]
Sprawa wygląda tak, że przebywam we Francji i trafiłam na właściciela kobyłki który chetnie udostępnia mi ją do jazdy. W to mi graj, stęskniłam się za końmi. Oczywiście, skoro ktoś Ci własnego konia oddaje pod opiekę, bez oczekiwania niczego w zamian można się domyślać, że coś tu śmierdzi. 😀 Po rozmowie okazało się, że klacz była użytkowana w wyścigach kłusaków, później trafiła do szkółki jeździeckiej a kiedy została totalnie zdewastowana przez rekreantów i stała się niebezpieczna do jazdy wystawiono ją na rzeź skąd wykupił ją ów obecny Właściciel.
Zanim wsiadlam przestrzegał mnie, że jest bardzo "energiczna" i że muszę umiec jeździć. 🤣 Co się okazało w trakcie jazdy: kobyła po prostu ponosi i to dość perfidnie, wieszając się na wędzidle i odpalając wroty ale na to wystarczyło tydzień jazdy na woltach. Kolejnym problemem jest ( i tu nie jestem pewna czy cwaniactwo czy niezrozumienie sygnałów) brak akceptacji wędzidła (?). Gdy próbuje pędzić a ja chce ją przytrzymać albo staram się pogrzebać jej w pysku, gdy tempo jest umiarkowane żeby złapac jakiś kontakt kobyła zaczyna trzepać głową i to dosyć mocno albo chować się za wędzidło. Właściciel twierdzi, że to przez nakostniaka na dziąsłach który ją boli. Gdy staram się ograniczyć kontakt do minimum rzucanie głową ustępuje ale może zacząć się pędzenie a zresztą fajnie by było złapać jakiś kontakt, może popracować nad ustawieniem, podazaniem za wedzidlem ?
Ogólnie klacz to ciężki przeciwnik. Chciałam przełamać rutynę i pojechać w teren ale jest to po prostu niebezpieczne, ze względu na ponoszenie.
Myślałam może o lążowaniu, na wypięciu czy bez. Może mi coś doradzicie.
Nie mam zbyt dużego doswiadczenia w pracy z tego typu końmi dlatego zwracam się z prośbą o poradę do was. Nie jeżdzę wybitnie ale coś tam rzeźbię. Klacz ma dopiero 9 lat więc myślę, że nie jest to stracony przypadek, potrzebuje tylko mądrego podejścia. Aczkolwiek mam wątpliwości, czy nie lepiej by było zostawić to w spokoju, żeby swoim brakiem umiejętności nie wyrządzic więcej szkody niz pozytku choc wlasciciel twierdzi, ze jezdze lepiej od niego. (Biedny koń 😵 ) Ja jestem gotowa probowac, dla mnie sama jazda to terapia na skołatane nerwy. Dajcie znać co sądzicie, co byście z takim koniem zrobily. Z góry dziękuje za porady i odpowiedzi. :kwiatek:
Ps. Grammar nazis przepraszam za brak polskich znaków ale na telefonie jest to upierdliwe.
Ps II. Dorzucam krotkie nagranie z jazdy, to byl moment w ktorym staralam sie utrzymac spokojne tempo i widac jak kobyla ucieka mi spod tylka.
Re-Voltowicze ZA granicą: pensjonaty, zwyczaje, niecodzienności...
autor: Miłka dnia 12 października 2017 o 21:20
Dzięki za odpowiedź 😅
Z tymi papierami to miałam na myśli te brytyjskie BHS np albo odpowiedniki naszych klas sportowych, bo tak na słowo to chyba Ci nie uwierzą a ciężko tak określić poziom na jakim się jest.
Domyślam się, że nagranie porzadnego filmiku z jazdy może się przydać?
Re-Voltowicze ZA granicą: pensjonaty, zwyczaje, niecodzienności...
autor: Miłka dnia 12 października 2017 o 18:03
Cześć Re-voltowiczki,
Jako, że macie duże doświadczenie chciałam was trochę wypytać jak to wygląda z pracą przy koniach, zwłaszcza za granicą?
Jakimś asem nie jestem ale do wywalania gnoju, siodłania i ruszania jakichś mniej ambitnych koni bym się nadawała. Mówię płynnie po angielsku, niemiecki i francuski znam podstawowy. Obecnie przebywam z moim chłopakiem we Francji i w sumie pierwszy raz w życiu (a lat mam dopiero 21) nie boję się opinii rodziny "a co Ty bedziesz z tych koni śmierdzących miała". Jeżdżę od 13 lat, srebrną zdalam lata temu, trenowałam trochę u Marka i Małgosi Lewickich więc coś tam potrafię ale nie startowałam nigdy bo jak wiadomo pieniążki z nieba nie lecą. 😵 Może to zabrzmi jak patetyczne pierdy nastolatki zakochanej w kucykach ale chcialabym swoje życie spędzić przy koniach nawet za mniejsze pieniądze, ale przynajmniej brudna i szczęśliwa. 🤣
A więc (tak, wiem, nie zaczyna się zdania od "a więc"😉 pytania mam takie:
-gdzie szukać? (Mam już konto na
www.yardandgroom.com),
-jakie są rzeczywiste wymagania na rynku? Czy ktoś bez tytułów i papierów ma szansę? (Oczywiście nie spodziewam się wożenia tyłka na najlepszych rakietach ale samo wywalanie gnoju bez możliwości jazdy byłoby trochę przygnębiające),
-jak zaczynałyście? Z jakiego poziomu, umiejętności, stanowisk itd
Będę z góry wdzięczna za informacje :kwiatek: