tessay

Konto zarejstrowane: 07 października 2014
Ostatnio online: 17 marca 2023 o 11:44

Najnowsze posty użytkownika:

Sprzedaż konia POMOCY
autor: tessay dnia 08 października 2014 o 12:55
Dziękuję bardzo za rzucenie światełka nadziei 🙂  Sprzedawałam konia starszego bo 16 letniego. Koń u mnie więcej stał na pastwisku niż jeździł, ponieważ mam małe dziecko którego nie mam z kim zostawić. Jeszcze w wakacje jeździł na nim znajomy ale teraz pracuje i też nie ma czasu. Więc sam fakt tego że koń stoi, nie chodzi, mało czasu stwierdziłam że szkoda go i że sprzedam taniej ale w dobre ręce. Koń w rodowodzie miał Lando, Premixa więc dobre konie. Ja sama płaciłam za niego dużo więcej ale nie chodzi o zarobek przecież. Dostałam wiele ofert kupna ale ta Pani chciała go dla siebie by mogła wychodzić na nim w tereny i dla swoich dzieci do nauki. Koń u poprzedniego właściciela chodził na konkursy skokowe, hubertusy i inscenizacje bitewne więc w terenie naprawdę ideał, nic go nie było w stanie wystraszyć. Pani wydawała się idealna. Wiedziała że koń ostatnio nie chodzi i że chciałam sprzedać go w dobre ręce - jak mnie zapewniała ona takie ma. Proponowałam Pani przyjazd w celu oglądnięcia zwierzęcia bo wiadomo że u łykaczy zęby nieraz źle się ścierają itd więc chciałam by sobie konika obejrzała, przejechała się na nim itd. Pani stwierdziła że przyjeżdża z przyczepą po konia od razu, przyjechała, oglądnęła konia, podpisała umowę i pojechała. Zaraz po przyjeździe poszła z nim w mały teren i z zachwytem pisała że koń dzielny bo sarna i bażant nie wystraszyły go a była na oklep. OK potem co dzień na FB rozpisywała się jak konik fajnie chodzi, jaki ma wilczy apetyt itd. Następnie napisała że kopyta strasznie złe i że musi go ciąć do żywego i że koń kuleje... ale zdjęcia na fb z koniem ciągle nowe się pokazywały. Później jak napisałam że nasz kowal nie widział by kopyta były złe, napisała że po czyszczeniu okazały się lepsze i że został normalnie wystrugany. Ok wszystko dobrze by wyglądało, napisała że zrobiła mu SPA tzn przycięła grzywę zdjęcia nóg, i coś tam jeszcze i że w nagrodę dostał no właśnie całe te wysłodki, musli białko itd pisałam wyżej o tym. Dzień później pisze mi że koń dostał kolki że nic nie je i leży ale się nie poci, piszę z nią i pytam co dostał bo u nas nigdy nie kolkował, nie chorował, ale ponoć nic nie dostał. Na następny dzień rano pisze mi że koń ma się lepiej je jak wariat siano kupke zrobił ale że była Pani weterynarz i zbadała go pobrała krew i zobaczymy co jest. Pisała że może zabierze go za 2 dni na hubertusa. A wieczorem tel. którego akurat nie odebrałam ale rano patrze a na fb zdjecie konia leżącego w boksie i napisane że koń  w klinice że mamy się przygotować na eutanazje bo 1% szans że z tego wyjdzie i z uwagi iż na umowie miałam zaznaczone prawo pierwokupu wstrzymała się z uśpieniem by zapytać czy my nie chcemy go ratować. Niestety nie miałam takiej sumy i napisałam że nie mogę bo nie mam funduszy, że pytałam wszystkich ale bez szans i że przykro mi ale nie mam za co go ratować ale że bardzo ją proszę by dawała mi znać na bieżąco co z koniem. Minęły 4 dni, w międzyczasie Pani była na hubertusie bardzo zadowolona itd a ja o koniu nie widu nie słychu, zadzwoniłam do kliniki bo jak by nie było mimo braku funduszy kochałam tego konia i chciałam wiedzieć co z nim ale dowiedziałam się tylko że stał na intensywnej i że został już zabrany, i nagle Pani ta wytacza mi na fb tyradę że koniu wylały się wrzody, że to już długo musiało trwać i że musiałam o tym wiedzieć. Zabijcie mnie ale koń naprawdę nie miał żadnych objawów i gdybym wiedziała że chory na pewno bym powiedziała o ile wg sprzedała. Pani każe mi konia odkupić i pokryć wszystkie koszty jakie poniosła albo oddać połowę konia i kosztów i kon u niej zostaje. Potem pisze że go sprzeda nie wiadomo w jakie ręce potem że na razie nie może nawet zarobić na nim na boks ( a miał być tylko dla niej) a na koniec mi wyjeżdża że ona przyjedzie do mnie i wyładuje tego konia u mnie i zostawi a naśle komornika a koń że wyłoży mi się do tygodnia. No masakra, chciałam z nią porozmawiać ale niestety nie chce ze mną rozmawiać. Rozmawiałam ze b. dobrą duszą Panią poznaną niedawno która ma zadzwonić do znajomego adwokata od spraw końskich ale wczoraj nic nie zdziałała dziś jest w sądzie i dopiero później może uda się coś dowiedzieć.

Rozumiem że Pani która kupiła ode mnie konia jest zła bo chyba sama bym była, ale wiedziała że koń jest łykawcem, mało tego jest po szkole - hodowla koni czy coś takiego więc kupując 16 letniego konia który łyka od źrebaka który u poprzedniego właściciela był mocno eksploatowany i te inscenizacje - o wszystkim wiedziała powinna się liczyć że koń może zachorować bo rozumiem taki laik jak ja ale ta Pani zna się na koniach, mogła przyjechać kiedy jej pasowało obejrzeć konia bo nie miałam nic do ukrycia, pobrać krew czy cokolwiek a nie teraz mieć do mnie pretensje jak u mnie koń był grzeczny spokojny i nie chorował i wpierać mi że wiedziałam o wrzodach !! To boli bo uwielbiałam tego konia, i nigdy nie pozwoliłabym by cierpiał gdybym wiedziała że jest chory. Przyznam się że na operację wartą 6000 by mnie nie było stać ale to bym konia uspała a nie sprzedawała i narażała na cierpienie. Mam nadzieję że sprawa nie trafi do sądu choć mój mąż chce ją tak czy siak pozwać za to co powypisywała na nas ze nas wszędzie oczerni, że oszuści itd Ja mam tylko nadzieję że stan konia poprawi się i trafi do odpowiedzialnych rąk.

Dziękuję wszystkim za porady jeżeli w tym co napisałam coś jednak działa na moją nie korzyść piszcie, dobrze wiedzieć choć sprawę i tak obejrzy adwokat, a ja jak wszystko się wyjaśni napiszę jak to się skończyło, bo mam nadzieję że jednak nikomu tak się nie stanie ale biorąc pod uwagę dzisiejszych ludzi, czasy i to jak delikatnym zwierzęciem jest koń może mój wątek w czymś pomóc.

Dziękuję
Sprzedaż konia POMOCY
autor: tessay dnia 07 października 2014 o 22:34
Tak drug wydrukowany ze świata koni. Jest tam że koń zdrowy/chory i wymienione choroby główne w tym łykawość i wykropkowane gdzie tą łykawość wpisałam a nie zaznaczałam do kółka czy czegoś że zdrowy ani też nie przekreśliłam że chory. Koń na dzień przed atakiem dostał całkiem inną mieszankę jedzenia, dzień później nie chciał kolacji i leżał. Rano Pani poinformowała mnie że z koniem lepiej że jadł siano że kupka zrobiona i że Pani wet pobrała krew do badania. Dzień później dowiaduję się że koń ma zostać poddany eutanazji bo 1% szans że z tego wyjdzie i że ta Pani nie będzie go operować bo nie ma pieniędzy i pytanie do mnie czy ja chcę go ratować  na własny koszt. Odpisałam że nie mam funduszy. Potem 4 dni zero odzewu aż nagle dziś cały batalion. Już nie wiem co robić
Sprzedaż konia POMOCY
autor: tessay dnia 07 października 2014 o 11:38
tak, spisałam i zaznaczyłam że koń łyka.
Sprzedaż konia POMOCY
autor: tessay dnia 07 października 2014 o 11:28
Szukam i czytam ale nic nie znalazłam póki co 🙁 a koń tak żyje i Pani coś pisała że za 2 tyg czy miesiąc bedzie się nadawał do lekkiej rekreacji ale że póki co nie może na nim zarabiać. Pominę fakt że koń miał być do użytkowania przez jej dzieci .
Sprzedaż konia POMOCY
autor: tessay dnia 07 października 2014 o 11:03
Mam pytanie do forumowiczów którzy znają sie troszkę na prawie bądź mieli taki przykry przypadek. Chodzi mi o sytuację w której za niewielkie pieniądze sprzedałam konia. Koń był łykawy i było to zaznaczone na umowie. Pani miała możliwość przyjechania oglądnięcia konia, jazdy próbnej jednak nie chciała i kupiła konia bez tego wszystkiego. Mówiłam tej Pani że sprzedaję bo nie mam ostatnio czasu dla niego a szkoda by tak stał. Koń był spokojny idealny dla dzieci. Po 9 dniach Pani pisze mi że koń dostał kolki, po paru godzinach że już zrobił kupke i że zajada siano. Dzień później że koń zostanie poddany eutanazji bo ma 1% szan na wyzdrowienie. Dodam że u mnie nigdy nie kolkował, był na sianie i owsie a dnie spędzał na pastwisku. Potem ta Pani nie odzywała się a nagle pisze że koń doznał rozlania wrzodów i że to są długoletnie stany i że musiałam wiedzieć o nich i że poda mnie do sądu o zwrot kosztów operacji, leczenia i oddaje mi konia. Koń przez te 9 dni chodził u niej pod siodłem i twierdziła że jest dobrze, wszystko było super aż do tego napadu kolki czy też wylania wrzodów. Wiem że dzień przed tym atakiem koń dostał wysłodki, sieczke musli i białko sojowe a dzień później koń zachorował. U nas koń nie przejawiał żadnych objawów, miałam go 2 lata a koń nie kolkował itd. Koń stał w stajni tzw przydomowej i nie był badany reg. przez weta więc nie mogę stwierdzić czy faktycznie kupiłam go z wrzodami a następnie sprzedałam bo nie był nigdy pod tym kątem badany bo nie było potrzeby. Teraz straszy mnie adwokatami i tym że przywiezie mi konia pod dom. Czy jest ktoś kto może trochę mnie doinformować o tym co dalej i jak wygląda to ze str prawnej ?