magorianka

Konto zarejstrowane: 19 stycznia 2013

Najnowsze posty użytkownika:

sznurkersi - czyli natural w roznych odcieniach
autor: magorianka dnia 28 stycznia 2013 o 11:48
Szczerze to chyba załuje ze wgl tu napisałam skoro zostałam tak oceniona z samego wejscia. Cóż, poradzę sobie sama. Dzięki za rady
sznurkersi - czyli natural w roznych odcieniach
autor: magorianka dnia 28 stycznia 2013 o 11:43
Bać sie go nie boje, mimo że jemu chyba zależy na tym zebym dała mu spokój. A jak się skonczy- hmm, wierze że nam się uda a ze chwilowo mam napływ zwątpienia to szukam poprostu wszelkich możliwych rad 🙂
sznurkersi - czyli natural w roznych odcieniach
autor: magorianka dnia 28 stycznia 2013 o 11:29
Na bat sam w sobie on nie reaguje agresja, reaguje nią dopiero gdy sie czegos od niego chce, czegokolwiek, zero chęci współpracy
A z tym gryzienie?? Nawet jak się go prowadzi i nie daje mu się ugryźć to łapie za uwiąz i uwiaz gryzie
[img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnwarn.gif[/img] Brak edycji - post pod postem
sznurkersi - czyli natural w roznych odcieniach
autor: magorianka dnia 28 stycznia 2013 o 11:23
Dlaczego w tym wątku?? Bo chyba tu trafiłam o braku zaufania konia...a ona oczywiście nie jest jedna, która znam ale jedyna poprostu dostępna...a wcześniej nigdy nie było problemów z agresja, dopóki nie trafił do handlarzy, którzy "batem" uczyli go...
sznurkersi - czyli natural w roznych odcieniach
autor: magorianka dnia 28 stycznia 2013 o 11:07
Wiem ze samą miłością ani tym bardziej siłą nic nie zdziałam, a co do umiejętnosci to sportowcem to nie jestem sporo koni już ułożyłam. Co do fachowców to mogę jedynie czekać na znajoma która wróci z Niemiec ale dopiero w kwietniu...a chciałabym cokolwiek z nim zrobic do tego czasu, cokolwiek poprostu...
sznurkersi - czyli natural w roznych odcieniach
autor: magorianka dnia 28 stycznia 2013 o 11:03
Kopyta ostatnio są robione przez doświadczonego kowala, drugi który przyjedżał do koleżanki też je przejrzał i stwierdzili że z tym nie ma problemu
sznurkersi - czyli natural w roznych odcieniach
autor: magorianka dnia 28 stycznia 2013 o 11:01
On się własnie zadem do lonżującego ustawia...i ucieka na zewnatrz ale myślę ze na dwie lonze moze pomóc, będe próbowała🙂 dzięki
sznurkersi - czyli natural w roznych odcieniach
autor: magorianka dnia 28 stycznia 2013 o 10:41
Tylko właśnie ta lonża wygląda tak ze nikt go nie moze utrzymac na niej...
sznurkersi - czyli natural w roznych odcieniach
autor: magorianka dnia 28 stycznia 2013 o 10:34
Weterynarz był i zdrowotnie jest wszystko okej, dopasowanie sprzetu tez.
Z osobą do pomocy to mam własnie problem bo najbliższe osoby są ponad 60 km ode mnie i albo tu nie dojadą albo zajeci;/ chodzi mi też co mogę sama z nim teraz robić dopóki nie znajde kogoś takiego...
sznurkersi - czyli natural w roznych odcieniach
autor: magorianka dnia 28 stycznia 2013 o 10:24
Dlatego prosze o rady bo juz kompletnie nie mam zadnego pomysłu co z nim robić
sznurkersi - czyli natural w roznych odcieniach
autor: magorianka dnia 28 stycznia 2013 o 10:15
Dziewczyny prosze o pomoc bo juz nie mam pojęcia co robić...kupiłam konia, na którym jeździłam dwa lata temu, skakał super i ogólnie był baaardzo przywiazany do mnie, niestety właściciel nie chciał go sprzedac i zmieniłam stajnie. Koń poszedł pod rekreacje ale pozrzucał wszystkich po kolei ( bryka), wiec właściciel sprzedawał go po kolei handlarzom a wiadomo jak handlarze konie traktuja...ogólnie koń odpowiada na przemoc atakiem...dopiero w czerwcu udało mi się znaleźć konia i go odkupić ale...koń całkiem nie ufa człowiekowi...da sie osiadłac, wsiaść ale wyglada to tak ze brykamy, wyciagamy łeb do samej ziemi i pod bramke i koniec jazdy...próby powrotu na plac kończą sie zwykle kolejnym rodeo i stwaniem dęba- koń twierdzi że nie i żadna siła go nie przekona do pracy;/
Na lonży sytuacja wygląda tak- chodzimy ok i nagle koń odwraca sie zadem do środka i zapierdziela wyrywajac lonże z rąk ( nie ma siły go utrzymac).
Zaczeliśmy pracować z ziemi i na zasadzie Montego...jest oki, ale właczyło sie gryzienie...jak tylko przejde na jego prawa strone by go pogłaskać to łeb z zębami od razu do nogi wędruje, odsyłam go a on znów to samo...w boksie jak przyjde się głaskać z nim to jego zaczepianie mnie wygląda tak że od razu gryziemy, bez żadnego kulenia uszu...
Podkreslam ze nawet jeśli z góry odpuściłam na zasadzie zsiadłam bo nie chciałam już ryzykowac to nie szliśmy do stajni tylko dalej chodził po padoku albo na zasadzie ganiania albo na zasadzie w reku...
Jeśli juz uda mi sie go przekonać do czegoś to potem złosci sie i odpłaca gryzieniem....nie wiem już co robic 😕 prosze pomóżcie 🙇
Zdjęcia Naszych Koni cz. VI (2013)
autor: magorianka dnia 27 stycznia 2013 o 22:08
Hej, jestem tu nowa ale chętnie dołacze się do wątku 🙂 Moje śliczne- Bolek 🙂 dodam iż w czerwcu wyciagnełam go spod noża...
Historia mojego konia...
autor: magorianka dnia 26 stycznia 2013 o 10:37
Jestem tu nowa ale myślę że historia mojego konia jest watra opowiedzenia...
Było tak- pracowałam w stajni( zajezdzanie koni itp, szkółka) i własciciel pewnego dnia przywiózł z Targu ze Skryszewa zabiedzonego ogiera ( NN), gryzącego i wgl nie ufającego. Po kastracji dostałam go do zajezdżenia, było cieżko ale udało się 😉 gryzł, brykał namiętnie ale skakał fenomenalnie i uwielbiał to. Okazało sie że pod szkółkę się nie nadaje ze wględu na brykanie wiec dostałam go w trening, pojechaliśmy nawet do stajni sportowej i tam pokazał co potrafi 🙂 pokochałam go jak żadnego innego 🙂
Własciciel jednak chciał go sprzedać jako że na nim nie "zarabia";/ dostałam dwa tygodnie na przyniesienie kwoty...3 dni przed terminem konia już w stajni nie było 😕 nie zdąrzyłam się nawet pożegnać  😕 i tak skończyła sie moja praca w tej stajni ale wiedziałam że nie poddam sie i go odnajde. Okazało sie że koń nikomu nie pozwala na siebie siadać, gryzie, kopie i wszyscy go zwracali, przez dwa lata nie wiedziałam gdzie jest a zwiedził chyba wszystkie stajnie i handlarzy w okolicy;/ W maju tego roku kolega powiedział ze wie gdzie jest i pojechaliśmy...Koń stał na kupie gnoju, przywiązany w stanowisku miedzy dwoma innymi końmi...nie chciał mnie ze stajni wypuścić jak do niego podeszłam...po raz pierwszy widziałam jak koń płacze...ale nie miałam pieniędzy...
W pierwszą ndz czerwca zadzwonił do mnie handlarz u którego stał, że wiezie go następnego dnia na rzeź...a ja nie miałam pieniedzy nawet na zaliczke...byłam totalnie załamana...
Następnego dnia zadzwoniła do mnie znajoma,która jest przyjaciółką żony owego handlarza że zabiera konia do siebie bo wie jak bardzo mi na nim zależy...pod warunkiem że spłace go w ciagu dwóch miesiecy wiec decyzja- jade za granice 🙂 udało się, koń jest mój 🙂
Faktem jest też niestety ze przez te dwa lata był bity i kompletnie nie ufa ludziom, gryzie...jak tylko stamtad wyjechał to rzucał się z zębami i kopytami na ludzi...Na szczęscie jest już lepiej 🙂 pracujemy Montym nad odbudowaniem zaufania i wszystko idzie ku lepszemu 🙂
Wiem że gdyby nie znajoma to by już go nie było...takze też wielkie podziękowania dla niej 🙂