Zawsze właściciel problemowego psa (strachliwego, agresywnego itp) powinien być tym, który musi uważać na otoczenie. Zawsze. To jest święta świętość, a ludzie robią coś zupełnie odwrotnego. Ich pies 'nie lubi dzieci' to wy z dzieckiem macie się odsunąć..
Sytuacja z kilku dni temu:
Mieszkam w samym centrum Poznania. Jak wiadomo ciężko tam o jakiekolwiek większe tereny dla psów na szybkie siusiu czy kupe przed snem. Wyszłam ze swoją suczką na jeden z takich miniaturowych skwerków, a tam facet z puszczoną luzem suką w typie ONa. Stanęłam i poprosiłam o zapięcie psa, w tym czasie tamta suka skończyła się załatwiać i siup do Zmory. Zastawiłam jej drogę sobą, ale zamierzała się przecisnąć więc wzięłam ją za sierść/kark/smycz, a że długowłosa była to chwytałam z grubsza. Krzywda jej się nie stanie jak ją za kark chwyce. Facet podbiegł i do mnie z ryjem, że psa mu szarpie (wtf?). Powtórzyłam, że prosiłam żeby psa zabrał a nie posłuchał. Myślał, że jest cwaniakiem i stanął mi na drodze zostawiając może pół metra przejścia. "I co teraz zrobisz?" zapytał. Chyba myślał, że mam jakiś problem ze swoim psem.. Zmorę wzięłam na drugą stronę, żeby oddzielać ją sobą od tamtej suki i spokojnie przeszłam obok.. Moja sucz nie zareagowała w żaden sposób na tamtą wyrywającą się do mojej. Poźniej zostałam obrzucona błotem, że takie psy są poje*ane, że ich puszczać nie można, całe życie na smyczy, na ludzi się rzucają, na psy, je*nięte jakies i inne takie w podobnym tonie. Wyszło by z tego, że mój pies jest agresywny, nieobliczalny i nie mam nad nim żadnej kontroli a puszczać go ze smyczy na spacerach zupełnie nie mogę bo jakaś tragedia się może stać.. Taaa.. Może dlatego jej nie puszczam, że jesteśmy w środku miasta?
Druga sytuacja z dzisiaj:
Czekam z chłopakiem na jego tramwaj, po drugiej stronie ulicy na przystanku facet z pseudo pinczerem mini. Smycz w ręce, pies luzem. Zobaczył Zmorę i do nas przez ruchliwą ulicę.. (na szczęście wszyscy tam dość wolno jeżdżą). Złapałam psa za szelki jak się tylko udało, facet przyszedł po psa i zwróciłam mu uwagę, że przy ulicy pies powinien być na smyczy.
Groził, że zabije mnie, mojego chłopaka, że mu wpier*oli, że mam się wyrażać (wtf?). Chyba z 5 minut obrzucał nas epitetami.
A chciałam pomóc..
Za to na osłodę, mój fafelek bąbelkujący:
[img]
http://i1.kwejk.pl/site_media/obrazki/2012/08/dfaacff8e4924e970a916c1eb1bf26d7.gif?1343932071[/img]