Maszlanka
Konto zarejstrowane: 30 listopada 2010
Najnowsze posty użytkownika:
Ciężki przebieg kolki?
autor: Maszlanka dnia 27 stycznia 2016 o 19:43
Nieco już do siebie doszedłem, i odwiedziłem temat. Nie chce się do tego wracać ale... tak dla czystej formalności nie robiłem sekcji. Fakt, wet nic o tym oczywiście nie wspominał, ale prawdopodobnie i tak bym się w to nie bawił a tym bardziej w tamtym czasie. Nic by to dla mnie nie zmieniło, a chciałem mieć jak najszybciej to za sobą. Postanowiłem na to konto założyć kamery na każdy boks z podczerwienią, nie będzie wtedy niejasności w razie czegokolwiek a i w nocy można nie ruszając się z domu podglądnąć czy wszystko gra. Jeśli chodzi o kolkę to również nie obstawiałem tego, wetowi też mówiłem że raczej to nie to, koń leżał dużo czasu spokojnie (rzadko "machał" w poziomie nerwowo nogami) ciężko oddychając, natomiast często usztywniał nogi, i w niektórych miejscach na ciele, choć nie rzucał się był spocony- mokry. Co ciekawe mokry był między stawem łokciowym a barkowym (w innych miejscach także) i to przez cały czas trwania tego nieszczęścia, tak jakby pocił się w tych punktach nie ruszając się - coś typu skurcz, który nie odpuszczał mimo wielokrotnego masowania i rozgrzewania. Konie są u mnie od kilkunastu lat, były już kolki, obicia , zranienia , jakieś grudy i większe okaleczenia, nie wspominając o robakach otarciach i.., zresztą poco się rozpisuje, każdy wie ile problemów stwarzają te gadziny. Zmierzam do tego że życie uczy najwięcej i w pewnym sensie każdy właściciel kopytnego jak już wcześniej pisaliście, prędzej czy później, czy chce czy nie chce, będzie jak wet, a nawet lepiej bo mu zależy.
Jedna prośba do Was - nie traćcie już czasu na ten wątek, już nic się w tym temacie nie zmieni, stało się - musowo się pogodzić z takim faktem.
Oczywiście w razie jakiś pytań, odpowiem, może nie szybko ale odpiszę.
Ciężki przebieg kolki?
autor: Maszlanka dnia 16 stycznia 2016 o 14:57
Emocje wszystkich są uzasadnione, na nikogo broń borze się nie obrażam czy coś w tym stylu. Rozumiem podejście innych, myślę że gdyby wet dajmy na to w ciągu 5 godzin powiedział mi, że albo klinika, albo nici z tego wszystkiego, to na pewno sprawy inaczej by się potoczyły i pewnie byłbym już w Warszawie, ale po przeszło 40 - 45 godzinach ta informacja była już zbyteczna w tym przypadku, bo nie dało się nic zrobić. Ktoś powie że 40 godzin to dużo, ja mówię że jest to aż za dużo, ale pod warunkiem pewnej i szybkiej diagnozy, kompletu badań i konkretnych stwierdzeń, a nie na zasadzie "leczenia objawowego" i informacji dziś zastrzyki, zapewne to kolka, jutro powinno być lepiej, damy kolejne zastrzyki, może sonda i będzie ok... Po tego typu pierwszych diagnozach choć nie zawsze kończących się tragedią, inne późniejsze po ok 30- 40 godzinach nie mają już wielkiego znaczenia w tego typu przypadkach. Po wczorajszych informacjach od Was i na podstawie zeznań wetów, bez szans już po tym czasie na klinikę, uspałbym konia wczoraj, ale miałem jeszcze malutką nadzieję że może się uda, jakiś dosłownie cud sprawi, że będzie dobrze, niestety... Nie życzę najgorszemu wrogowi podejmowania tak trudnej decyzji, wolałbym by koń nie dał mi szans nawet na wezwanie lekarza, bo nie chciałbym oglądać tego co się działo przez ostatnie dwa dni, nigdy więcej, nie wspominając o morderstwie bo tak winna nazywać się eutanazja. Od tamtej pory do teraz kręcę się bez celu, zadając sobie pytania, na które odpowiedzi i tak nie poznam, a tym bardziej nic nie zmienią. Stajnia prawie pełna a wydaje się pusta - masakra, brak dodatkowego rżenia przy otwarciu drzwi, kolejna masakra, świadomość że już jest po wszystkim - najgorsza, aż się nie chce otwierać stajni... Po prostu jedna wielka życiowa porażka, choć (może nie powinienem tak pisać) bardzo ucząca i pamiętna zapewne do końca życia lekcja, tylko jakim kosztem... Mam tylko jedno dość słabe pocieszenie, o ile można nazwać to pocieszeniem, że koń w czasie ostatniego zabiegu spokojnie bez stresu, paniki i nerwów, praktycznie bez drgnięcia po prostu zasnął na wieki, mam nadzieję że nawet nie odczuł tego co człowiek mu przygotował... Musiałem to napisać bo chyba sam zeświruję. Dzięki wszystkim za wsparcie. Następnym razem tak sobie obiecałem, że od samiutkiego początku objawów, dosłownie po telefonie do weta, napiszę w miarę możliwości na tym forum co się dzieje. Oby tego razu nie było, ale widzę że odpowiedzi są błyskawiczne, niektóre może pochopne ale gdybym cholera o te dwa dni wcześniej do Was napisał, dziś zapewne nie wycierałbym mokrej klawiatury laptopa..
Ciężki przebieg kolki?
autor: Maszlanka dnia 16 stycznia 2016 o 10:15
Nie pisałem że Wasze wskazówki są bez sensu, wręcz odwrotnie, są jak najbardziej słuszne, i to Wszystkich po kolei. Nie kontaktowałem się z jakimiś tam wetami, którzy nie mają pojęcia co robią, tylko z osobami które znam od dawna i niejednokrotnie mi pomogły w leczeniu tak beznadziejnych przypadków że prawie nie było co leczyć, ale była jeszcze malutka szansa i konie z tego wychodziły, nie wymieniam po prostu ich po nazwiskach. Nie chodzi o diagnozę przez telefon (choć i ta jest identyczna), nawet przy osobistych wizytach (czy Wy myślicie że przyjechał sobie raz, jeden jakiś tam sobie wet, dał zastrzyki i pojechał...) weterynarze mówili że to jest mięśniochwat możliwe że po przebytej kolce, a potem po strasznym wysiłku, na wskutek nieudanych prób wstania. Jedyny problem w całości leżał w późnej reakcji jako że mogłem po pierwszej wizycie oddać krew na kontrolę i nie było by tego 2 dniowego opóźnienia, ale skąd mogłem wiedzieć. Wszystkie diagnozy już wczoraj sprowadzały się oczywiście do braku funkcjonowania nerek, z tego powodu bule, skurcze i... wiele pisać - leki i to nie tylko rozkurczowe były podawane ale nie przynosiły rezultatu niestety, a zła decyzja weta i także moja, że poczekajmy do jutra, była tą najgorszą. Tak jak ktoś wcześniej napisał, Wy nie widzicie co się dzieje, ja nie opisuję wszystkiego z detalami, więc ciężko czy przez telefon czy forum pomóc komuś podjąć jakieś kroki. Koń miał być uśpiony wczoraj, ale nieco łudziłem się że się mu poprawi i poczekałem, o klinice jak z Wami rozmawiałem nie było już mowy, bo los konia był już przez wielu (znaczy weterynarzy, znajomych a nawet lekarzy) przesądzony, kwestia była tylko czy konia męczyć i jak długo czy nie. Na koniec tego czarnego scenariusza tylko dopowiem że dziś już nie ma o czym rozmawiać, i to nie dlatego, że czekałem i stało się co się stało ale po kolejnych kontaktach i wizytach rano pozostał już tylko tylko zastrzyk..."Pękają chmury w niebie, A ja nie czuję więcej nic, I mknę i gnam do Ciebie". Pewna osoba napisała że też straciła w podobny sposób konia, teraz także i ja następnym razem całkiem inaczej podejdę do pierwszych słów lekarza i na pewno zlecę pełne badania, prawdopodobnie unikając komplikacji, bez względu na pierwsze "oględziny".
Pewnie po tym wszystkim gdyby dać wam kije to duża część dobiła by leżącego, fakt faktem że częściowo zasłużyłem sobie. Prócz wniosków na temat leczenia, mam chyba najważniejszy, zresztą też przez Was przytoczony - Nie wiązać koni w szczególności nocą, błędu tego nie powtórzę. Wiązać to mało, nie powinny mieć kantarów, bo mogą znaleźć sposób na stryczka. Jeszcze raz dziękuje wszystkim za pomoc, jakiekolwiek wsparcie i poświęcenie mi wolnego czasu. Temat uważam za zamknięty, mam nadzieję że na podstawie tej przykrej historii, inni unikną podobnych sytuacji....
Ciężki przebieg kolki?
autor: Maszlanka dnia 16 stycznia 2016 o 06:28
Nie pisałem że koń może zgrzytać z chęci jedzenia, ludzie czytajcie nieco uważniej albo przede wszystkim jak już odpisujecie to nie odwołujcie się do treści niezrozumiałych, niedoczytanych...Większość wetów stawia na mięśniochwat, a jako że koń nie oddaje moczu, jest teoretycznie po wszystkim. Podjąłem już decyzję i czekam na weta, stan zdrowia jest identyczny jak wczoraj. Jakbym siedział bezczynnie, to na pewno bym nie wykonywał setek telefonów,nie chodził bym co 2 godziny w nocy do stajni, nie przyjeżdżał by wet dziesiątki razy, i nie było by tego tematu - czy to wszystko jest bezczynnością? Jeśli tak to powodzenia w logicznym myśleniu i rozumieniu słowa bezczynność. Jeśli chodzi o te 50zł to chyba jakieś żarty, logiczne że nie w tym problem a tak nawiasem to nie 50 a 180. Konie już nie raz leczyłem i wydałem dużo więcej niż kosztują 2 szkapy no chyba że są po niecałe cztery tysiaki. Nikomu nie życzę takiej sytuacji, ale jeśli by już zaszła, ciekawe czy tak łatwo na drugi dzień "miłośnicy" koni je usypiają, wiedząc że szanse są marne a dalsze próby leczenia są bezcelowe... W sumie to cały temat schodzi na boczną drogę, decyzja podjęta i dalsza rozmowa nie koniecznie ma sens, ale skoro od wczoraj z 5 wetów mówi to samo i wszystko się sprawdza do uśpienia pewnie jest to nieuniknione. Niektórzy tylko słusznie zauważyli że większość pisze o rzeczach które nie są i nigdy nie będą jasne na 100%. Sam nie wiem czy dobrze robię, ale mając do wyboru dalsze przedłużanie męczarni z marnymi szansami, a uśpieniem, wybieram to drugie. W sumie cały opis dotyczy tragicznej sytuacji, z brakiem możliwości wczesnego zadziałania, zaraz po szkodzie, bo raz że przyszedłem za późno a dwa że wet na początku działał bardziej objawowo wskazując na kolkę. Mało tego na forum zamiast dowiedzieć się jak sam w momentach gdy nie ma weta, mogę pomóc zwierzakowi, pewnie z 80% myśli że szkoda mi kasy na leczenie i gó...no obchodzą mnie konie, więc nie pomaga tylko robi tzw. spam - myślcie jak chcecie, nie dbam w tym przypadku o to. Tym zaś którzy nieco bardziej używają szarych komórek i wiedzą że niektóre decyzje są trudne ale nieuniknione i nie da się ich podjąć ot tak - dziękuje.
Ciężki przebieg kolki?
autor: Maszlanka dnia 15 stycznia 2016 o 22:01
W lecznicach informacja jest jedna: za późno, bo aż dwa dni i bez jakiejkolwiek gwarancji na pozytywne wyniki, i tu również przy dłuższej rozmowie pojawia się kwestia kalkulacji. Jeśli ktoś mi mówi że w dzisiejszych czasach dziesięć tysięcy i w górę to kwota do zaakceptowania by leczyć 7 miesięczną klacz bez większych szans powodzenia, to co powie gdyby przeznaczyć tą kwotę na uratowanie co najmniej 5 innych źrebaków, które mają trafić na rzeź i niekoniecznie są chore? Które posunięcie było by lepsze, przecież żaden, czy chory, czy też zdrowy i niechciany nie zasłużył na swój los. Temat rzezi, cen sprzedaży, i opłacalności zostawmy w spokoju, bo już mamy małą wojnę a jak tak dalej pójdzie to zacznie się piekło, moderator zamknie wątek za pewnie słusznie i to będzie na tyle. Ale wracając do tematu - Ile koń leżał, nie wiem w najgorszym przypadku całą noc od wyjścia ze stajni czyli ok 8 - 10 godzin, możliwe że się strasznie wymęczył, osobiście wygląda mi to na przebytą kolkę a na dodatek z mięśniochwatem (tylko po opisie, bo mięśniochwatu jeszcze nie miałem nigdy u koni). Owszem, bez bicia, konie były uwiązane i niekoniecznie kolka spowodowała całą tą akcję. Jako że zwierzak jest dość mocno poobijany, na pewno sporo czasu spędził próbując się uwolnić a rano nie był bardzo mokry czyli zakładam że z 3 - 5 godzin leżał wymęczony. Rozmawiałem z wieloma osobami telefonicznie, niektóre osobiście widziały co się dzieje, ale wszystkie te osoby pozostawiają 2 wyjścia, poczekać do jutra i jeśli coś się nieco poprawi, nie panikować, w przeciwnym przypadku lepiej uśpić, mało kto wspomina o lecznicy z przytoczonych wcześniej powodów. Jeśli chodzi o weta to troszkę prawda z tym objawowym leczeniem, tu nie będę go bronił, bo choć opisałem mu dokładnie całą historię to nie sprawdził np. czy koń się nie połamał (ale to odpada bo gdy rano wstał to pokręcił się chwiejnie godzinkę o czym pisałem). Na chwilę obecną stan nie pogarsza się, temperatura w normie, koń wygląda na bardzo zmęczonego, nie rzuca się i bardzo sporadycznie zgrzytnie zębami, ciężko wyczuć czy z bólu, czy dlatego że próbuje na leżąco słomę gryźć, ale 98% czasu leży i dość ciężko oddycha. Możliwe że jest to ostatni opis stanu zdrowia, oby nie, ale nawet jeśli - to wyciągam kilka niestety bardzo bolesnych wniosków, o których napiszę zapewne jutro, bo dziś to jeszcze za wcześnie. Na dzień dzisiejszy dziękuje wszystkim za wzięcie udziału w rozmowie.
Ciężki przebieg kolki?
autor: Maszlanka dnia 15 stycznia 2016 o 17:14
Dobę nieprzespaną mam już za sobą, kolejna się zbliża, na internet poświęcam może 1 godzinę tygodniowo, a piszę ze stajni żeby było śmiesznie. Konie mam od bardzo dawna, że nawet nie pamiętam jak pierwsze się u mnie znalazły, wiem jak wyglądają objawy i jak przebiega kolka byłem przy ok 4 osobiście reszta to teoria. Wydaje się mi trafny mięśniochwat, od momentu jak konia po nacierałem, i wymasowałem nogi lekko je podginając, nie ma większych objawów bólu, oddech spowolnił się, temperatura ok. Powiedziałem wcześniej że wet potrafi profesjonalnie wykonać sondę, nie interesuje mnie że młodzi się też tego uczą bo to logiczne, czy jest profesjonalistą, nie wiem, tego nie twierdziłem - proszę czytać ze zrozumieniem... ale jest jedynym wetem który przyjeżdża na zawołanie i wyleczył mi już nie raz konia z większych opresji, a na pewno nie można mu zarzucić barku doświadczenia. Z tym telefonem na Służewiec dziękuje, nieco chwilowo zajęty, ale zdaje się że to dość bliska klinika, o ile można powiedzieć że 350 km to blisko, ale do Wrocławia to nie ma szans, nie wiem czy ktoś pchałby się w zimę 550 km z chorym koniem do kliniki, nie mając własnej przyczepki, chyba że jest to bardzo wartościowy koń.
Prosiłem o rady które przydadzą się w stajni, tzn czy konia okryć, choć w stajni jest jeszcze 4 inne i jest dość ciepło, czy po 1/3 lub pół wiadra wody co dajmy 3 godziny jest w miarę ok Waszym zdaniem itp. Na pytanie co zrobić jak koń się skaleczy pewnie otrzymałbym odpowiedź, leć po weta, rozumiem to ale nie przesadzajmy, czy wszyscy Szanowni forumowicze śpią na milionach? Z logicznego punktu widzenia sam transport wyniesie z 1000, do tego z rozmowy telefonicznej (Służewiec) wynika ok 10000 zł za operację, łącznie około 11000 zł. Czy jest sens inwestować dość dużo pieniędzy w młodą nieszkoloną klacz tak na chłopski rozum?
Po tym co napisałem zrozumiem że niektórzy strasznie mnie "zjadą" na forum, ale z reguły mówię co myślę i tak jest tym razem. Jeśli jednak ktoś miałby jakieś wskazówki, takie banalne, jak koń powinien leżeć tzn głowa na równym, wyżej, niżej bardzo proszę o podpowiedź. Jeśli mogę, to proszę nie pisać że jestem sknera czy że olewam stan zdrowia konia, bo tak nie jest, jakbym był sknera to nie utopiłbym z 45 tysięcy na konie i kolejnych niecałych dziesięciu na siodła z dodatkami. Gdyby mnie nie interesował dobrobyt tych gadzin to już dawno bym się ich pozbył a na pewno nie pisał bym na forum.
Ciężki przebieg kolki?
autor: Maszlanka dnia 15 stycznia 2016 o 16:15
dziś leki dostał ok 9 rano i 13, za moment wracam idę zerknąć do kopytniastych.
Przypomniało się mi że wet powiedział że kolka już minęła, nie ma więc raczej problemu po stronie żołądka, tym bardziej że wie co mówi bo potrafi profesjonalnie wykonać w razie "w" sondę. Gorzej jeśli chodzi o jelita bo tam to ciężko wyczuć co się dzieje.
Ciężki przebieg kolki?
autor: Maszlanka dnia 15 stycznia 2016 o 16:10
Dziękuje za bardzo szybką odpowiedź, problem w tym że już o tym myślałem i w sumie to nieco się obawiałem takiej odpowiedzi, ale do kliniki jest ok 250km, a i koń nie bardzo wejdzie do przyczepy nie wspominając o wyjściu ze stajni, choć jakby się bardzo uparł to w kilka osób dało by się go jakoś podnieść i wnieść, ale nie chciał bym go dalej mordować podróżami. Bardzo mi zależy na tym by konik wyszedł z tego cało ale wydaje się mi że na klinikę to nieco za późno🙁. Weterynarz jeszcze go nie przekreśla, nie bardzo wiem co o tym myśleć. Wody powinien teoretycznie dostawać ile chce, nie przeszkadza to w innych po kolkowych dolegliwościach?
Ciężki przebieg kolki?
autor: Maszlanka dnia 15 stycznia 2016 o 15:47
Witajcie,
Dość sporo czasu minęło od mej ostatniej wizyty na forum, za co przepraszam.
Temat kolki u koni jest tak często opisywany, że nie było by potrzeby zakładać tego wątku gdyby nie fakt że z reguły konie dają się oprowadzać, rzucają się z bólu po boksie itp.
Mam taki przypadek że po wejściu rano do stajni młody koń (7 miesięcy), który stoi razem z drugim (6 miesięcy) leżał przewrócony w taki sposób że jego tył był pod brzuchem drugiego. Jako że obydwie są wiązane, dość mocno się poturbowała zapewne w skutek nieudanych prób wstania. Oczywiście zdrową klacz wyprowadziłem do innego boksu, przyjechał weterynarz, podał leki i stwierdził że koń miał kolkę. To wszystko jestem w stanie zrozumieć bez względu na to że przykładam dużą wagę do odżywiania, ale to że koń przez cały dzień nie wstał na więcej jak może 10s i to tylko raz, to troszkę dziwne - ale ok, był zmęczony. Oddał 2 razy kał ale zero moczu. W nocy raz na jakiś czas próbował bezskutecznie wstawać, ja oczywiście pozabezpieczałem ściany i okryłem go. Przez noc pewnie z racji ciepła bardzo szybko oddychał, ale na szczęście dożył kolejnego dnia.
Dziś rano otrzymał kolejnych kilka leków i po około godzinie udało się mi go postawić do pionu. Był na tyle słaby że tylko dzięki temu że stabilizowałem mu nieco tył, ustał ok godzinę na nogach i to tak ledwo, ledwo, zrobił niewielką ilość kupki, po czym jak to koń zaczął kopać w miejscu i położył się, dopilnowałem aby położył się na przeciwnej stronie niż wcześniej. Od godziny ok 8😲0 do niniejszej chwili czyli 16 z groszem leży, raz na jakiś czas ma mocne bule bo strasznie pierze kopytami i nie widać szczerze poprawy. Po nacierałem go spirytusem, lekko okryłem, wodę dostaje tak po ok 1/3 wiadra co ok 3 godziny i oczywiście wypija wszystko nie sikając, przy czym jeśli mu nieco podniosę głowę tak by spoczywał na klatce piersiowej to jest tak słaby że pewnie gdyby mu nie trzymać głowy, chyba by się utopił.
Czy mogę w takim przypadku cokolwiek jeszcze zrobić, czy tylko niecierpliwie czekać?, nie ma szans na choćby krótki spacer czy inne podobne pomysły jak to zwykle przy kolkach, w innym razie nie było by tematu - może, oby nie, ktoś miał już taki przypadek. Zapomniałbym, zmierzyłem temperaturę i spadła z 39.1 wczorajszy dzień do 38.2 obecnie.
PS: Tak całkiem na marginesie na gojenie się ran i to nawet takich beznadziejnych gdzie skóra wielkości dłoni po prostu odpada idealnie się sprawdzają dwie (Alantan - bardzo dobrze czyści rany, pasuje zabandażować) a później dość droga (Iruxol Mono - 1 raz dziennie, codziennie, super goi i włosy szybko odrastają, ale tej lepiej nie bandażować) - przepraszam moderatora za treść niedotyczącą tematu, choć jakby się uparł to przy urazach po kolkach również przyda się ta wskazówka.
Proszę o radę, mija drugi dzień a koń leży i niekiedy zgrzyta, jakby miało być już po wszystkim...
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 28 grudnia 2010 o 18:46
Powiem tak.
Rany u mej klaczy też były w niefachowych miejscach.
Dopiero po miesiącu zabawy wszystko wróciło do normy, już jest idealnie. Postaram się jutro pokazać jak to się wyleczyło.
System prosty:
Przede wszystkim czysto w boksie jeśli rana jest nisko.
Opuchliznę likwidowałem maścią ihtialową
Codziennie przemywałem NaCl (rano i wieczorem na noc)
Po przemyciu jak rana jest brudna to Alantan Plus z jałową gazą i opatrunkiem na noc, rano po ściągnięciu rana jest ładna.
Gdy rana była czysta to po przemyciu solą fiziologiczną z rana CTC a wieczorem Iruxol mono z opatrunkiem i tak co dzień
Niekiedy nie zawijałem na noc.
A na której nodze rana z tyłu czy na przodzie, bo jak na przodzie to zapewne będzie łatwiej.
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 08 grudnia 2010 o 06:55
No to ciesze się że teraz wszystko pasuje.
Nie będę miał internetu przez parę dni więc przez chwilę będziecie mieli ze mną spokój... 😉 .
Jeszcze raz dziękuje za rady jakie daliście mi, na chwilę obecną stan nogi się poprawia.
Jak wydobrzeje to oczywiście napiszę.
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 07 grudnia 2010 o 21:50
Jeśli chodzi o rozmiar zdjęć to pisząc wiadomość jest napisane"Maksymalny dozwolony rozmiar załącznika: 512 KB, na wiadomość: 4"i nie jest wspomniane że maksymalna rozdzielczość to 800 x 800.
Do tego się dostosowałem gdyż żaden z załączników nie przekroczył 500KB, ale widocznie gdzieś pisze co innego.
Tak na przyszłość sugeruje zmienić to zdanie poniżej przycisku "wybierz plik" dotyczące właśnie rozmiaru zdjęcia na podobne "Maksymalny dozwolony rozmiar załączników: 512 KB, rozdzielczość max 800x800, na wiadomość: 4" bo z tego co się orientuje to można mieć obraz 2048x2048 i może on być w rozmiarze pliku mniejszy niż 240x240.
Kopytne w mniejszej rozdzielczości ale o podobnej wielkości pliku w załącznikach.
Ta kasztanka to Jutrzenka a gniada to Epika
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 06 grudnia 2010 o 19:53
Mówisz i masz.
Oto kopytne. Kasztanka to ta chora.
Zdjęcia trochę ciemne ale nie dało rady ich bardziej rozjaśnić.
Pozdrawiam.
niestety, jak wyżej - za duże zdjęcia.
c.
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 06 grudnia 2010 o 18:41
Dziękuje za pocieszenie.
Był wet i też mówi że nie jest tragicznie. Dał antybiotyk i jakieś "coś" co rzekomo przez 8 dni działa.
Kopytko na chwilę obecną wygląda jak w załączniku.
Na noc dałem na te szczeliny i rany maść alantan plus(wiem że dobrze działa u ludzi i wyczyszcza rany bo sam ją stosowałem), na maść jałowa gaza, i całość bandaż tak aby nie był za dużo razy zawijany by trochę powietrza dochodziło.
Już kopytne na o wiele dłuższy czas wypuszczam tj dziś prawie 3 godz.
Pożyjemy zobaczymy, co dalej z tego będzie.
maksymalny dopuszczalny rozmiar zdjęć to 800x800 pikseli.
niestety, wszystkie załączone zdjęcia przekraczały ten rozmiar i muszę je skasować.
proszę zmniejszyć zdjęcia do dozwolonego rozmiaru przed dodaniem ich do posta.
c.
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 05 grudnia 2010 o 21:28
Mam nadzieje że samo się zrośnie lub coś w tym stylu. Zobaczymy co wet jutro powie. Tak jak wspomniałem wcześniej na chwilę obecną NaCl i CTC mu dałem, i czekam.
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 05 grudnia 2010 o 20:09
Jak najbardziej zgadzam się z twym zdaniem.
Koniki co dzień biegają sobie nie zbyt długo bo zimno ale tak 30 min. Nie wiem czy mogę je na np 2 godziny wypuścić na wybieg.
Klaczka nie kuleje, wręcz przeciwnie bryka aż za bardzo, kopie w powietrzu i inne piruety(chyba dobrze).
Również co dzień próbuje je do czyszczenia przyzwyczajać i jeden z nich(ten zdrowy) już jest spokojny nie ma problemu z czyszczeniem kopyt, niekiedy tylko protestuje. A ten z chorą nogą też jest spokojny ale ma "uraz", bo jak się tylko schylić by oglądnąć kopyto(oczywiście z odpowiedniej odległości by nie oberwać) to już nogę do góry podnosi ale nie kopie.
A taki stan rzeczy nie przeczę jest wynikiem zaniedbania i niewiedzy...
Osobiście twierdzę że nie jest źle, widząc na innych postach problemy z kopytami innych, aczkolwiek chętnie wysłucham różnych sugestii i pomysłów rozwiązania problemu.
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 05 grudnia 2010 o 19:20
Dziś już nie zrobię zdjęć bo kopytne śpią. Chyba że to konieczne to mogę zrobić.
Zdjęcia z różnych perspektyw dam jutro.
Rozumiem że rozczyszczanie to korekcja budowy kopyta, koń nie bardzo będzie chciał współpracować.
Jutro jeśli wet nie zabroni dam maść Alantan bo ona ładnie rany odczyszcza czy poradzi sobie z kopytem to nie wiem.
Dziękuje że jeszcze ktoś interesuje się tym wątkiem i odpowiada na głupie me pytania...
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 05 grudnia 2010 o 16:20
I też tak myślałem że bez weta się nie obejdzie...
Jutro przyjedzie i zobaczy.
To wygląda z bliska(dało rade wyczyścić częściowo kopyto) jak by ta ropa co wcześniej byłe te kopytko poderwała tylko u góry i gdy już ropy niema to część kopyta taka została.
Przemyłem dokładnie NaCl i na rany i to kopytko CTC.
Domyślam się że nikt nie miał takiego przypadku.
Jutro powiem co wet orzeknie.
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 05 grudnia 2010 o 12:48
Witam po krótkiej przerwie.
Noga jest prawie jak ta zdrowa tzn. nie jest opuchnięta a jak już to bardzo mało. Dziś po nocy w południe gdy konie biegały po podwórku okazuje się że kopyto w okolicy piętek jest tak jak by pęknięte(oddzielone).
Co zrobić z tym problemem, w tą szczeliną jakąś chemie pakować czy tylko sól i nie ruszać tego nic więcej?
Za duże zdjęcie.
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 03 grudnia 2010 o 10:48
Wet powiedział że to ropa i by na chwilę obecną się tym nie martwić. Dał drugą porcję antybiotyku, i w razie czegoś kazał dzwonić. Potwierdza Wasze zalecenia tzn. aby konie oprowadzać, przemywać solą i ten cały CTC..
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 03 grudnia 2010 o 07:06
Strzałkę wyczyściłem,a to białe dobre pytanie...dziś weta spytam jak przyjedzie.
Nogę przemywam NaCl którą z kroplówki do strzykawki nabieram, igłę zostawiam w kroplówce a zawartością strzykawki przemywam ranę, potem CTC. Na razie skutkuje.
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 02 grudnia 2010 o 20:36
Wiem że trzeba przemyć a później znowu o niebieskie, tylko że to przemycie ma być coś jak wlanie Nacl na rany i tyle czy może Gaza NaCl i lekko próbować wycierać?
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 02 grudnia 2010 o 20:15
No koniki są 6 miesięczne, więc są troszkę nie spokojne, wiem że może nie jest to najczystsza rana ale co mam nogę łańcuchami do sufitu przyczepić?(bez urazy ale raczej przy zasadzie siła przez gwałt to ten koń będzie po ścianach chodził i jeszcze bardziej się uszkodzi) Myślę że chodzenie po śniegu i NaCl musi wystarczyć bo gdy chcę zrobić coś lepiej koń się nie pokoi i niepotrzebnie nadwyręża tą nogę. Jutro będzie próba z gazikiem (zdaje się lepsze od gąbki), bo właśnie dźwięk ją straszy.
Chwilowo miałem przelać CTC do np buteleczki po wodzie utlenionej ale się wstrzymałem.
Kopytka nie mają jakiś nadzwyczajnych kształtów.
Powiem tak wet (jeden z najlepszych w moim terenie) stwierdził że nie jest źle jutro przyjedzie mam nadzieję że po raz ostatni, by zobaczyć jak to wygląda po nocce.
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 02 grudnia 2010 o 19:44
Tania: Fotkę podeśle jutro niema problemu, wiem że może śmiesznie to opisuje ale jak zobaczysz to wszystko będzie jasne.
Ircia: Z mydełkiem nie podejdzie choćby nie wiem jak się starał. Po przechadzce noga została umyta solą fizjologiczną, bo na to koń jeszcze sobie pozwala, strzałkę też wyczyściłem. CTC nie lubi tzn. kopie i się wyrywa ale można to jeszcze nanieść.
Na pierwszym zdjęciu noga po przemyciu NaCl, już po CTC. Na drugim w jakim stanie zostawiłem na noc.
Nie łatwo trafić w samą ranę więc... trochę kolorowo.
Rozumiem że rano zmoczyć to NaCl i znowy CTC?
maksymalny dopuszczalny rozmiar zdjęć to 800x800 pikseli.
proszę zmniejszać zdjęcia do dozwolonego rozmiaru przed dodaniem ich do posta.
c.
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 02 grudnia 2010 o 14:40
Konie oprowadziłem po podwórku i kopytka idealnie się wyczyściły już na koronce tych strupków i zanieczyszczeń nie było.
Przyjechał wet i dał antybiotyk, jutro powtórka.
Rany przemyłem jeszcze NaCl i dałem CTC.
TANIA: Już z tą przednią nogą próbowałem i gdy tylko podnieść tylną koń się rzuca i prawie kładzie, a próbując robić zabieg z przednią podniesioną a tylnymi na ziemi po prostu ostrzega lekko kopiąc w powietrzu.
Jak nie wierzysz z tym uwiązaniem to jak chcesz zrobię foto...
Ten CTC to bardziej mi na zielony niż na niebieski wygląda ale ok...
Jako że jestem poza domem wieczorem strzele fotkę.
Na razie wszystko jest w porządku.
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 02 grudnia 2010 o 10:06
Jeśli chodzi o system trzymania to uwiąz jest od kopytnego do żłobu węzłem bezpieczeństwa czy jak to zwą a drugi koniec jest na tyle długi że bez problemów można jedną ręką trzymać ogon jak i końcówkę uwiązu.
Nie twierdze że CTC jest najlepszy, fakt zdanie z CTC mogłem lepiej sformułować.
Gdy trzymam w ten śmieszny sposób konia to tata np. płucze ranę.
Dziś przyjedzie wet noga wygląda jak na zdjęciach, nie wygląda najgorzej ale nie mi tu o tym sądzić.
maksymalny dopuszczalny rozmiar zdjęć to 800x800 pikseli.
proszę zmniejszać zdjęcia do dozwolonego rozmiaru przed dodaniem ich do posta.
c.
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 01 grudnia 2010 o 20:55
Przepraszam że chwilę nie odpisywałem,ale jako elektronik mam niekiedy wiele zajęcia.
Pewne jest to że jutro po weta pojadę z tym antybiotykiem bo raczej nie zaszkodzi.
I oczywiście CTC kupie bo ma dobrą reputacje.
Wieczorem dziś zauważyłem że koronka tej nieszczęsnej nogi z lewej strony od tyłu patrząc jest tak jak by biała na obwodzie ok 4 cm, coś jak taka biała maść, trochę to mnie zdziwiło nie miałem aparatu więc jutro zrobię zdjęcie. Opuchlizna lekko zeszła.
Ilość odwiedzin wątku robi wrażenie, i zdaje mi się że duża większość forum to płeć piękna.
Oczywiście oba spostrzeżenia jak najbardziej pozytywne. Ale wracając do tematu...
Jak radzicie sobie z uspokojeniem konia?
Oba moje konie są spokojne (małopolaki) praktycznie 0 problemów (prócz nogi) od czasu gdy je kupiłem.
Przy przemywaniu NaCl konik trochę bardziej się buntował niż przy rivanolu, kopać nie kopie ale nogę podnosi i strasznie się kręci. Nawet przednich nóg nie daje chętnie podnieść ale nic dziwnego z jednej strony nie ma miłych wrażeń. Gdy jedną ręką trzymam uwiąz by go odwiązać w razie "w" a drugą za ogon przy nasadzie czy jak by to ująć, koń stoi wiele spokojniej. A może wiadro piwa (żart oczywiście). Ciekawe jak na weta zareaguje i igłę.
Jutro zrobię zdjęcia i zapewne dalej będę miał miliony pytań...
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 01 grudnia 2010 o 14:18
Dziś już nie załatwie antybiotyku w strzykawkach,jutro go kupię.
Tak jak pisałem, sól fizjologiczną już mam i będę właśnie tym na chwilę obecną przemywał.
A co z nocką? Jakieś maści, zawijania czy tylko przemyć i czekać do rana?
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 01 grudnia 2010 o 08:39
Może nie jest to ranna pora tak jak obiecywałem ale wcześniej nie dałem rady.
Noga po nocy(maść ichtielowa zawinięta gazą i zwykłym bandażem) dużo się poprawiła.
Mam już NaCl(czyli tą całą sól), Prawdopodobnie w południe kupię IRUXOL MONO i CTC.
Według mnie to by wyglądało tak:
W dzień przez krótki czas spacer w ręku później myślałem aby przemyć rany NaCl, w nogę wmasować maść ichtielową, oczywiście omijając rany, a bezpośrednio na rany IRUXOL MONO z gazą I całość cienką warstwą bandażu zwykłego, aby nie utrudniać dostępu tlenu.
Proszę o potwierdzenie czy dobrze myślę.
Odezwę się nieco później.
Noga po nocy w załącznikach.
Za duże zdjęcia.
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 30 listopada 2010 o 21:44
Ok. Dużo nowych nazw leków jak na chwilę obecną, ale w pozytywnym słowa znaczeniu.
Dziękuje za pomoc i sugestie, jutro z rana jak będzie net bo u mnie to różnie bywa napisze czy coś się zmieniło.
Bardzo rzadko piszę na jakichkolwiek forach ale pocieszające jest to że zawsze znajdzie się grupka osób które bezinteresownie pomogą w potrzebie.
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 30 listopada 2010 o 21:24
Z tym dzwonieniem do innego weta to nie jest zły pomysł.
Receptę ten mój cały wet wypisuje na miejscu więc nie ma problemu np z antybiotykami itp.
Nogi oczywiście nie zawinąłem bandażem elastycznym bo to by był głupi pomysł, tylko zwykłym a pod nim gaza no i ta maść, jutro z rana to ściągnę.
Jest tej chemii trochę..
tribiotic, oxycor, Fatroximin Topic Spray, Solcoseryl
Ale sprawdzę co do czego i przed kupnem się jeszcze poradzę bo widzę że duża część osób na forum ma bogate doświadczenie w tym temacie.
Zastanawiało mnie czy ściółki na trociny nie wymienić, gdyż mam ich sporo z heblarki.
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 30 listopada 2010 o 21:03
Rany u góry są czyste tylko ta na kopytku jest nieco gorsza aczkolwiek także często przemywana.
1.Rany przemywać solą fizjologiczną czy może być ten cały rivanol?
2.Rozumiem że konie tylko oprowadzać i nie pozwalać im na nic więcej czyli własnowolne chodzenie?
3.Stosować maść ichtielową na dzień, na noc czy ją wykluczyć i czy zawijać bandażem?
4.Jeśli twierdzicie że dobry jest antybiotyk to jutro zakupie.
O tych antybiotykach w zastrzykach też mi wiadomo aczkolwiek wet mówił że na razie by ich nie stosował.
Ale raczej wolę posłuchać Was na forum niż weta, poniżej dlaczego.
A jeśli chodzi o wezwanie weta to też nie problem jeśli tak mówicie, tylko że na pewno nie skończy się to na kilku wizytach, a gość jest bardzo często w terenie i nie ma czasu jak twierdzi, bo w przeciwnym wypadku ja nie tworzył bym wątku.Problem jest w tym także że już kiedyś konia memu tacie załatwił.(Ojciec prosząc o zastrzyk przeciwko tężcowi dla źrebaka wielokrotnie spotkał się z odmową, wet przyjeżdżał i co z tego... z dwa dni później konika wysztywniło, gdy wet przyjechał, twierdząc że za późno jest na szczepienie zerwała mu się konkretna wiązanka słów i na tym koniec). Wiem że to głupie ale wolę mieć pretensje do samego siebie niż użerać się z (nie będę się wyrażał).
Proszę o odpowiedź jeszcze na te 4 ww. pytania oraz dziękuje za szybkie odpowiedzi.
Jutro zdejmę bandaż i jak coś to znów się odezwę.
Porozglądam się też za sugerowanymi maściami.
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 30 listopada 2010 o 20:29
Dziś właśnie z wetem rozmawiałem i nie widział większych problemów w leczeniu samemu. Wiem że powinienem mieć większe doświadczenie w tej dziedzinie gdyż mogę zrobić coś źle, za to siostra ma mgr. z medycyny więc wie wiele na temat leczenia ludzi. Wiem że człowiek to nie koń ale nie o to tu chodzi... Poza tym mieszkam w okolicach lubaczowa i u nas u dobrego lekarza ciężko nie wspominając o wecie i o cenie za usługę(sam przyjazd i powrót 50zł). Proszę tylko o informację dotyczące używanych maści, czy na tą maść zakładać opatrunek czy też nie, a może lepiej po prostu tylko rinavolem cały czas przemywać ranę i nic więcej, no po prostu nie wiem, kupiłem też jakiś lek w sprayu do ran po operacjach nie pamiętam w tej chwili nazwy(dość drogi 25zł 70ml albo mniej). Pocieszyło mnie to że forum "żyje", bo nie spodziewałem się szybkiej odpowiedzi. Jeśli ktoś wie coś na temat leczenia ran a nie ma czasu na pisanie postów to proszę o telefon na marcin.maszlank@wp.pl, oddzwonie.
Rana po transporcie (Okolice pęciny), leczenie.
autor: Maszlanka dnia 30 listopada 2010 o 19:45
Witam
Jestem nowy na forum. Nazywam się Maszlanka Marcin i mam 20 lat. W dniu 22.11.2010 kupiłem 2 konie 6 miesięczne. Mały problem pojawił się już po transporcie gdy okazało się że osoba transportująca konie nie założyła im ochraniaczy i Jutrzenka bo tak nazywa się jedna z klaczy się zraniła w okolicach stawu pęciny i koronki. Zdjęcie w załączniku. Na "dzień dobry" zaszczepiłem ją przeciwko tężcowi i grypie (Equilis Prequenza Te) a chwilę później przemyłem rany wodą utlenioną. Następne 3 dni rany przemywałem Rinavolem i było wszystko w normie. Błędem było wypuszczenie koni na wybieg, i już po 30 minutach gdy wróciły do stajni noga była grubsza. W tej chwili wygląda właśnie jak na zdjęciu. Dziś kupiłem maść ichtielową czy coś takiego u weterynarza i nasmarowałem opuchnięte miejsca oprócz ran oczywiście, całość gazik i bandaż. Jutro zobaczę co z tego wyjdzie...
Bardzo proszę o wskazówki jeśli ktoś się na tym zna lub miał podobny przypadek, jak to leczyć. Wiem że tego typu rany szczególnie na dole kończyn są trudne do usunięcia, już teraz kopytne nie opuszczają stajni, mają często zmienianą ściółkę, ale co dalej?
maksymalny dopuszczalny rozmiar zdjęć to 800x800 pikseli.
proszę zmniejszać zdjęcia do dozwolonego rozmiaru przed dodaniem ich do posta.
c.