EiO

Konto zarejstrowane: 31 października 2010

Najnowsze posty użytkownika:

Zdjęcia Naszych Koni cz. III (rok 2010)
autor: EiO dnia 18 listopada 2010 o 21:23
Pewnie, że tragicznie ;] a jak na konia, który jest po wielu przejściach jest świetny ;] ważne, że się dobrze czuje i popyla sobie ze stadkiem i od czasu do czasu pod siodłem ;]

rtk - ja tu chwilowo ;] za dużo na głowie ;]
Kącik Seniora - czyli koń na emeryturze
autor: EiO dnia 18 listopada 2010 o 20:15
Dziadek Emhyr, 23 lata, wciąż szalony, aktywny i w doskonałej formie... Starsi kopytni górą! 🏇  Emerytura na razie obrońcy wodopoju nie grozi (ostatnio odkrył w sobie pasję walki z końmi o dojście do wody - nie pozwala...zmiana stada trochę mu pomogła dojśc z samym sobą do porozumienia)


zwiedza górki


myśli

..i chyba też ma trochę nostalgii ...a może życiowej mądrości... w oczach 😉






Zdjęcia Naszych Koni cz. III (rok 2010)
autor: EiO dnia 18 listopada 2010 o 20:06
Małgo - kolejny 23-latek pozdrawia 😉

stary, ale baaaaardzo jary ( i obrośnięty  😁  jesienne fotki)



i, chwilowo, rekonwalescent ... ale wraca dzielnie do zdrówka!


Poszukiwany/poszukiwana
autor: EiO dnia 02 listopada 2010 o 20:43
Wie ktoś coś może na temat Klaczki od Czarodziejki<Cyganka-Galapagos>, maść gniada. Klaczka powinna mieć teraz ok.6 lat ma na imie Czarka nazywaliśmy ją Calineczka zajmowałam się nią jako źrebakiem jak stała jeszcze na bródnie wraz z mamą. Sprzedano ją i nie wiem co z nią się dzieje. Jestem ciekawa jak teraz wygląda


na pewno stała w stajni w Parku Skaryszewskim jakiś czas temu! wiem, że była w prywatnych rękach 😉
In memoriam
autor: EiO dnia 02 listopada 2010 o 20:29
długa i ciężka walka. błąd lekarza. podczas drugiej operacji okazało się, że okrężnica jest martwa, pęknięta i zatorowana (to czemu został koń zamknięty przy pierwszej operacji, skoro po 12 godz, zanim konia ponownie położono na stół, wet mówił, iż wyczuli podczas pierwszego zabiegu... raczej operacji...coś w okrężnicy?!)

koń umierał w męczarniach. zrobiliśmy wszystko, co sie udało.
dziękujemy wszystkim za pomoc.

GALINIEC. 2005 - 2.11.2010 (o. Kaliniec), wlkp (gulka na nosie spowodowana kopnięciem przez konia 2 lata temu, wg słów poprzedniego właściciela; obecny - już były właściciel - załamany... nic dziwnego... uwielbiałam tego konia... nie miał za szczęśliwego życia...)

Stajnie w Warszawie i okolicach
autor: EiO dnia 02 listopada 2010 o 20:21
taak...o tej metodzie słyszałam i koń nawet żyje! a zawsze można od konia lekarstwa pożyczyc...  😉 tylko...jestem staroświecka. nie chciałabym, żeby mi tak konia ktoś leczył... ale powstał OT, przepraszam!
Stajnie w Warszawie i okolicach
autor: EiO dnia 02 listopada 2010 o 08:52
EiO, sorry ale znajac Cie ze starego forum i pamietajac w jakich stajniach potrafilas stanac ze swoimi 2 konmi - Twoja opinia (czy pochlebna czy niepochlebna) o czymkolwiek jest dla mnie zupelnie niemiarodajna. :/


na szczęście człowiek dojrzewa i uczy się na własnych błędach. szczęśliwie moim koniom nic się nigdy nie działo poważnego. i może Palamo nie było ideałem, ale tyle dobrego, tyle pomocy, co tam zaznałam od Właścicieli, kiedy nie mogłam na cito przyjechac do stajni ( uzależnienie od komunikacji miejskiej - czasem trzeba działac szybko, a sam dojazd zabierał ok. 1-1,5 godz) to mogłam byc na tyle spokojna, że wiedziałam, że będzie pomoc zwierzakowi udzielona. tak samo czuję się w Słupnie. mam 3km do stajni, mąż pracuje też niedaleko stajni, gdyby się coś - odpukac - działo, jedno z nas zawsze będzie, a Właściciele są na miejscu i wiem, że pomogą, tak samo, jak wiem, że mogę liczyc na stajennego. tego komfortu nie miałam zawsze. jestem w stajni, jak mogę, jesli mam jakieś "ale" mówię o nim i wiem, że znajdziemy przynajmniej kompromis. co więcej - zarówno w Palamo, jak i w Slupnie nikt nie demonizuje mojego konia, bo jest ogierem. jest traktowany jak zwykły koń. a przed zmianą dzwoniłam i odwiedzałam nei jedną stajnię, gdzie ogier z góry był skreślony.

jednym pasuja takie warunki, innym nie. jedni muszą miec halę, innym jest nie potrzebna. ludzie trzymają konie w Agmai, trzymali w starym Stangrecie. tylko pytanie, na czym to polega? niewiedza, cena, bliskośc? skoro jest grono stajni mało fajnych, mówiac w sposób infantylny, to czemu ludzie tam trzymają swoje konie?

dzięki za dyskusję
pozdrawiam

ps: Kamykokrowko - nie wyobrażasz sobie sytuacji, gdzie stajnia Cię nie informuje, co się z koniem dzieje...a niestety na Bródnie tak było, dziś nie wiem, jak jest, tamta sytuacja miała miejsce 7 lat temu. wstawiłam tam konia, bo było blisko, a koń był po zerwaniu ścięgna. koń miał zakaz opuszczania boksu, wyjechałam na zieloną szkołę, pomijam normalne karmienie konia uziemnionego w boksie (mimo informacji na boksie i osobiscie do osoby za karmienie odpowiedzialnej), to jeszcze konia puszczono na padok i wrócił z masakrą na nodze! kiedy moja Mama pojechała do konia, nikt jej nic nie powiedział! z wetem za łby się złapali - koń zaczynał chodzic stępem w ręku, a tu okazuje się, że on na nodze stawac nie chce w boksie! ja, po powrocie, dowiedziałam sie przypadkiem od jakiejś dyżurnej, której się wyrwało! i nikt mi nie wmówi, że przy zganianiu nie było widac, ze koń kuleje!
Stajnie w Warszawie i okolicach
autor: EiO dnia 01 listopada 2010 o 21:19
EiO, nie przesadzaj. Stajnie zakładają zazwyczaj miłośnicy koni, nie wyobrażam sobie że gdy potrzebna pomoc to właściciel jeśli ma przyczepe nie zawiezie konia do kliniki, to normalny ludzki odruch a nie nic nadzwyczajnego.


to szkoda, że ten normalny ludzki odruch nie wszędzie i u kazdego jest normą. sa właściciele i właściciele (stajni).  kumpelki koń również musiał odbyc wizytę w klinice..przyczepa była, samochód był, uprawnienia koleś też miał, był, nawet nie szalenie zajęty, na miejscu... w ludzkim odruchu pomógł. dał numer do innego faceta z przyczepą... ale po kasę za pensjonat był pierwszy...

bywa róznie i to mnie przyjemnie zaskoczyło. z resztą pomoc z tej strony przyszła nie pierwszy raz.

więcej do powiedzenia nie mam.

chyba jedyną metodą jest byc, zobaczyc, po prostu poznac. i nie przez 10 minut. natomiast przymusu nie ma ani przyjeżdżania, ani wstawiania konia... a własnego zdania nikt nikomu nie ma prawa zabronic, to jest jasne... tylko co to jest za opinia opierająca się na "nie byłam, ale wiem, że..." ?? atmosfera stajni jest faktycznie specyficzna, pierwsze dni wcale mnie nie ujęły, ale wystarczyło się jakoś poznac i da się miło i sensownie funkcjonowac.

tylko kłapanie dziobem, jak się słyszało coś z dalszej ręki lub jak się nie wie nic, a mówi dla samej sztuki mówienia, jest po prostu bezsensowne. i nie zamierzam nikogo urazic - nie zwracałam się do nikogo personalnie.

z mojej strony to tyle.
mam nadzieje, że nikogo nie uraziłam
pozdrawiam
Stajnie w Warszawie i okolicach
autor: EiO dnia 01 listopada 2010 o 09:59
Wypowiedzi Hypogryfa  dają wyobrażenie o atmosferze jaka jest w stajni i relacjach właściciel-pensjonariusz więc może "obmawianiu" bliżej jednak do "przedstawiania faktów" ?



nie dają wyobrażenia i atmosferze. tu się mylicie. wczoraj mieliśmy w stajni bardzo ciężką kolkę, zakończoną skrętem jelita grubego i wyjazdem do kliniki. właściciele pomogli. sami proponowali wcześniejszy wyjazd do kliniki. wyjazd nastąpił późno (decyzja właściciela, decyzja doktora) niemniej rzucili swoją robotę i podpięli przyczepę od razu, jak zapadła decyzja. dzięki Nim koń dochodzi do siebie po operacji. pomogli, a przecież nie musieli. ile znam stajni, gdzie właściciel bierze kasę, a ma w nosie, co się dzieje z końmi! ileż jest stajni pozamykanych na noce i nikogo nie obchodzi, co się z końmi dzieje!

ten zwierzak zaczął kolkowac ok 4, od razu telefon do weterynarza. sama trzymałam konia w wielkiej stajni w Warszawie - stajnia zamknięta od 22 do 6. nikt się nie interesował co się dzieje, a cena za stajnię powalała, wizualnie stajnia też zachwycała.  a że w owsie znajdowało się martwe ptaki czy myszy... dlatego po 3 miesiącach zawinęłam się i tyle mnie widzieli. i rozwiązywanie umowy było najmilszą rzeczą, jaka mnei w tej stajni spotkała.

tutaj wiem, że jak mnie nie będzie, to konie będą zadbane. wiem, że dostanę telefon, jak się coś będzie działo. jak nie mogę przyjechac to Hipogryf dzwoni i pyta, co jest... i wiem, że gdyby kolkował każdy inny koń z naszej stajni oboje by pomogli.

ps: żeby nie było dziwnych niedomówień - kolka nie była winą stajni, czasem nie da się wszystkiemu zapobiec! są różne sytuacje, każdy organizm jest inny. nie znaleziono zupełnie nic.
Stajnie w Warszawie i okolicach
autor: EiO dnia 31 października 2010 o 09:26
cóż... Słupno jest, jakie jest

ma wady, tak samo, jak ma i zalety

nie znam stajni, która jest idealna. sorry. i wolę gnój w naszych boksach (który podobno jest....) niż wymiatane boksy do czysta jak np. w Łazienkach...a jak tam fajnie konie się rozjeżdżają po wytarzaniu się... to dopiero super sprawa! a cena pensjonatu jest...spora...

przestawienie koni do Słupna było swego rodzaju przeznaczeniem, o tym, że sie przeprowadziłam i mam do stajni blisko nie wspomnę

mamy stajennego, który ma serce do koni, robi swoją robotę dobrze, o dziwo nie czuc od niego woni alkoholu (co dziwne -  w stajni też nie... jak to ktoś stwierdził kilkanaście stron temu ;] ) pokażcie mi stajennego, który bierze konia na lonżę (taak, mojego biednego ogiera, który jest Wam dobrze znany ;] ) z własnej woli i idzie z nim na trawę, bo koń chodzi po padoku piaskowym! i robi to z własnej, nieprzymuszonej woli, bo tak!

jest w stajni jak jest, ale zarzut, że z Właścicielką nie da się nic załatwic jest po prostu smieszny! owszem, raz się, drogi Hipogryfku ścięłyśmy (wodna sprawa ;p ) ale po pół roku w stajni wiem, że nie ma sytuacji bez wyjścia i da się dogadac! właściciele stajni robią to, co lubią i tu jest podstawa egzystowania stajni! ale są tylko ludźmi, jak każdy z nas, każdy z nas się potrafi zirytowac! a jednak jakoś tam sie wszystko kręci, jest pozytywnie, atmosfera w stajni jest zdrowa!

nasze biedne konie są padokowane, są regularnie karmione, jesli coś się dzieje z koniem, to jest wiadomo!

a co do uciekania z padoku... to nie jest moja pierwsza stajnia, zwłaszcza, że własnego konia mam 10,5 roku, drugiego mam 2,5. Z Emhyrem zwiedziliśmy ich kilka. i w sercu mam dwie - też przez Was zrugane Palamo i Słupno. stajnie były różne, droższe, tańsze, z ogrodzeniami z drewna, pastucha, rurek. i, z mojego krótkiego doswiadczenia wiem, że to pastuch działa najlepiej. nawet w wypasionych stajniach widziałam speirdzielające konie ;] Koń to koń, zwierzę! i chyba wolę żeby mój koń przerwał pastucha niż rozwalił sobie jakąś częśc ciała o ogrodzenie z innego materiału. zwłaszcza, że miałam (nie)przyjemnośc widziec z klatą porozwalaną, bo wpadł na ogrodzenie z rurek.

jeszcze się taki nie urodzil, co by każdemu dogodził.
moje konie w Słupnie są zadowolone, zadbane, o dziwo w tym ogromnym gnoju, który każdy PODOBNO widział, nie gniją im kopyta ( a Okręt stoi wiecej w boksie niż Emhyr...swoją drogą...Emhyr zaczął tłuc konie... i co? został odgrodzony, ale nie zamknięty w boksie, co w innych stajniach, pomijając to złe Palamo, miało miejsce!) , widzę, że są w doskonałej formie. życzę każdemu z Was, zeby Wasze konie, w wieku 23 lat były w takiej formie jak mój biedny Emhyr! i nie tylko genetyka tu działa! przez 4 lata koń stał w dobrych stajniach i to właśnie jest najważniejsze! nie złote klamki, nie platynowe żloby! DOBRO KONIA! i widzę, że tak jest.

odeszłam z Palamo, ale na szczęście, z Właścicielami stajni jestem w świetnej komitywie. bez żalu i uprzedzeń. czas uczy, człowiek dojrzewa, nie warto za sobą zostawiac smrodu. życie się różnie układa po prostu!

a Słupno było przemyślanym wyborem...rok sie zbierałam, faktycznie po czytaniu opinii na formum byłam anty... ale los chciał, że tam zaczęłam zajeżdżac konia znajomego...udało mi się poznac stajnię. bo nie byłam tam raz czy dwa, a dzień w dzień przez ponad miesiąc. i decyzja była przemyślana. nie żałuję!

pozdrawiam
ta zła, najgorsza, męcząca swoje biedne konie, nic nie wiedząca i beznadziejna Ewelina, za dawnych lat Zireael