najecz

Konto zarejstrowane: 21 lutego 2010

Najnowsze posty użytkownika:

konno w strojach historycznych
autor: najecz dnia 05 stycznia 2011 o 09:24
Grupa działa w okolicach Wolina (jeden pan jest ze Szczecina) ale są ogólnie międzymiastowym projektem i można próbować się do nich dołączyć, na www.freha.pl w dziale wyprawy mają swoje podforum więc zainteresowanych zapraszam 🙂 ja niestety nie podróżuję z nimi - koszty koszty i jeszcze raz koszty  🤔

Może jazda w onucach nie jest za wygodna, ale w sumie dobrze założone onuce można nosić 24h na dobę i nic się z nogą nie dzieje, więc i może na koniu by się sprawdziły? Zdecydowanie najlepsze stroje do jazdy jak mi się wydaje (z epok od średniowiecza w dół) to te koczownicze. A onuce trzeba kiedyś przetestować  🤣
konno w strojach historycznych
autor: najecz dnia 04 stycznia 2011 o 17:30
Ten temat mnie bardzo zaciekawił, ponieważ jazda konna była moją pierwszą pasją, którą z różnych powodów w pewnym momencie lekko zaniedbałam a za to zabrałam się za odtwórstwo historyczne. Od wielu lat moim marzeniem jest połączyć obydwie pasje jednak jak na razie połączenie obydwu pasji jest za drogie  🤔

Będąc na Grunwaldzie 2007 nie mogłam ominąć turnieju jousta... w sumie to byłam trochę rozczarowana - dużo szarpaniny i siłowania się. Jeden Pan tylko mnie zachwycił, bo był bardzo opanowany, bardzo pewnie siedział i jako nieliczny nie szarpał swojego konia (miejsce zajął wysokie).

Nie wiem ile jest racji w wypowiedziach wrotki, że traktujemy konie jak przedmioty czy elementy do naszego sprzętu bo nie znam podejścia innych... ale dla mnie po prostu połączenie jeździectwa i historii jest naturalne - jeśli ktoś lubi odpowiadać na pytania jak to kiedyś mogło być, jakie były siodła, czy jakaś rzecz mogła funkcjonować w taki a nie inny sposób? Czy nawet - czy ten strój na pewno był wygodny, skoro na kamieniach runicznych mężczyźni są tak ubrani? Co w tym złego, że "przedłużamy" naszą pasję? Jest różnica między osobami, które ubierają się w strój, żeby tylko się oderwać i wyszaleć (chociaż nie widzę w tym nic złego jeśli owe osoby nie sprawiają problemu) a osobami zainteresowanymi tzw. archeologią eksperymentalną (np. grupa Wayfarers która organizowała rajdy koczownicze podczas zimniejszych pór roku). Takie przebieranie się pomaga zrozumieć historię jej pewne mechanizmy (oczywiście zainteresowanym w temacie bo rozumiem że nie każdy może się tym zachwycać - jak szanowny wrotki  😀)

Zdjęcia grupy Wayfarers z frehy:
[url=http://picasaweb.google.com/LadyAltay/IWyprawaKonnaPoStepachPomorskich#]http://picasaweb.google.com/LadyAltay/IWyprawaKonnaPoStepachPomorskich#[/url]

I na koniec - zdjęcie z folblutką Nową Damą w stroju z I poł. XV w. bez siodła ale jak wypada - po damsku  🙄 stępować się dało innych chodów nawet nie próbowałam

Ale z tego epopeja wyszła  😅 Pozdrawiam, Olga
Nasze upadki z koni.
autor: najecz dnia 20 października 2010 o 15:54
Trochę mi się w życiu zdarzało upadków... duża część z powodu mojej ukochanej klaczy konika polskiego, która uważała, że wszystko co szeleści i ma dziwne kształty jest bardzo straszne... a galopowanie uważała za zbędny element jazdy więc jak była młoda to głowa na dół, bryk bryk i leżę ;-) raz po jeździe już stępowałyśmy na spokojnie to musiała mi się położyć ^^ w czasie skoków (z powodu za dużego siodła, które stawało "dęba"😉 też się nie raz spadło. Najlepszy numer zrobiłyśmy już dochodząc do płotu żeby zsiąść - nagle z tyłu coś Najeczkę przestraszyło i zostałam bez konia pod tyłkiem  😎 ale nikt nawet tego nie zauważył więc nie było tematu.

Najgroźniejszy był na moich pierwszych zawodach (nawet mama uwieczniła go na zdjęciu) - klacz nagle stwierdziła że nie chce przeskoczyć tej przeszkody, ja zestresowana samym faktem zawodów jakoś tego nie załapałam i klacz odbiła w bok. Znów zabrakło konia pod tyłkiem ale moja noga została w strzemieniu. Całe szczęście klacz była na tyle miła że się nie ruszyła więc podniosłam się, nogę wyjęłam, przejazd dokończyłam... zjechałam na rozprężalnię, zsiadłam i się poryczałam ze strachu  👀