patat

Konto zarejstrowane: 31 stycznia 2022
Ostatnio online: 09 października 2025 o 22:01
It's time to stand up, show me what you're made of

Najnowsze posty użytkownika:

Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: patat dnia 07 września 2025 o 11:19
Ta oferta to jakaś odklejka od rzeczywistości.
Kogo stać na utrzymanie konia bez żadnego dochodu? A co jak ten koń będzie potrzebował weta, kowala, kupienia głupiego kantarka itp., rozumiem że "pracodawca" pokrywa te wszystkie wydatki? Bo jakoś ani słowa o tym.
Te wyliczenia też są z d.., co z tego o jakiej wartości usługę proponuje za pracę, skoro w sytuacji gdy potrzebujesz pieniędzy jesteś na lodzie?
To naprawdę tylko dla osoby, którą (i jej konia) ktoś utrzymuje i to na bogato. Powodzenia w szukaniu jelenia.
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: patat dnia 24 lipca 2025 o 10:03
Widziałam to wrzucone przez fundacyjkę która oczywiście wraz z komentującymi przyjęła narrację jaki to właściciel zły i w ogóle jeździectwo złe i okrutne, koń na pewno był przeciążony pracą...
Znowu temat jest kręcony przez ludzi, którzy nie mają pojęcia jakim problemem bywa dostępność weterynarzy i jak tragiczna to jest sytuacja dla właściciela.
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: patat dnia 28 czerwca 2025 o 10:49
Taak, koń ma odpowiadać i tyle. Kto by pomyślał, że cofanie aż do wpadnięcia na coś to podobny stan paniki do wyrwania w długą? No cóż, żaden z jeźdźców na revolcie jak widać. Przecież każdy normalny koń będzie się cofał bez opamiętania jak tylko mu się pozwoli 🙂

Mam nadzieję, że nigdy nie spotkam „naprawionych” przez Was koni.

Nevermind, tak to jest stan bezmyślności i eskalacji emocji, dlatego trzeba konia z tego stanu wyrwać, teraz, natychmiast. Włączyć mu z powrotem myślenie bo będzie nieszczęście.
Trafił mi się nawet ostatnio koń cofający w każdej niewygodnej sytuacji, bo ludzie mu pokazali że to działa. To już nie było przerażenie (pewnie na początku tak, potem połączył kropki że to działa), tylko wyuczone zachowanie które stosował gdy nie chciało mu się roboty. Pancia oczywiście zsiadala. Uprzedzając przebadany, zdrowy, sprzęt dopasowany. Typowy efekt zepsucia przez czlowieka. Pomogło kręcenie go w kółko gdy się cofał, bo okazało się że nie jest fajnie i nie warto pajacowac, już lepiej robić swoje. Ale:
a) zaryzykowałam, bo trafiłam juz na konia który w odpowiedzi na taką próbę poszedł w górę i mówiąc krótko prawie mnie zabił,
b) zrobiłam to, bo próbuję na początek łagodniejszych metod zanim bat pójdzie na randkę z dupa - unikam tego gdy to możliwe co nie znaczy, że za wszelką cenę.

Po prostu konie i sytuacje są RÓŻNE.
I tak, część koni do korekty swoich zachowań potrzebuje konkretnego bodźca, żeby klepki ruszyły się w drogę na właściwe miejsce. Większość osób zajmujących się konmi to rozumie. Nie wiem więc skad takie demonizowanie innych, "większości" i hiperbolizowanie ich wypowiedzi pod ekstremalne założenia. Nikt nie napisał że uwielbia dawać koniom baty ani że to super metoda na wszystko.
Takie podejście prezentują często mało doświadczone osoby, ktore nie miały styczności z różnymi końmi, są w swojej bańce jednego/kilku bezpiecznych koni gdzie coś co robią działa. I okej. Nie każdy zajmuje się tym zawodowo, nie każdy musi jeździć młode czy korygować trudne. Wiele osób ma miłe i fajne konie do jazdy które zrobili inni, bo mogą i czemu nie? Tylko z takiej perspektywy łatwo wydaje się osądy nad czyms, co tylko z wierzchu przypomina nasza bańkę. Łatwo gdybać co by się zrobiło na czyimś miejscu, krytykować i tak dalej.
Nie dziw się, że ludzie tego nie lubią i reagują negatywnie. Nie sądzę żeby to była prywata do Ciebie z którejkolwiek strony, to tylko reakcja na to co piszesz.
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: patat dnia 26 czerwca 2025 o 11:23
Jak najbardziej może to być wyuczone.
Prawdopodobne, że to objaw ukrytego bólu czy dyskomfortu i powinno się zacząć od badań jeśli nagle się pojawiło, ale też koń mógł się nauczyć sposobu na pozbycie się balastu z grzbietu. Bo wiele osób w takim przypadku wystraszy się i odpuści czy nawet zsiądzie.

Brak reakcji/oddawanie/cofanie na łydkę to jest BARDZO niebezpieczna rzecz, koń praktycznie traci sterowność bo podstawowe narzędzie kontroli nie działa. To jakby stracić kierownicę w samochodzie. To nie jest "tylko" odmowa ruchu naprzód.
Na łydkę MUSI być reakcja.

Koń na filmiku nie wygląda na zabetonowanego. Cały czas aktywnie oddaje.
Wygląda za to na zdezorientowanego, bo te baty nie są dobrze skorelowane z jego reakcjami. Dostaje w momencie kiedy nic nie robi, kiedy cofa, kopie nogą, kręci się itp., ma mnóstwo nieprzyjemnych bodźców przez cały czas. Za to na nagraniu nie robi ani kroku do przodu (co pewnie było celem) i nie wiemy co działo się wówczas, czy jeździec odpuścił czy dalej używał bata.
Czy to ma znaczenie? Tak.
Bo ani przez chwilę nie wygląda na wylew frustracji, tylko celowe, choć wyjątkowo ekstremalne i kontrowersyjne działanie, mające doprowadzić do konkretnego celu.
Czy to OK wobec konia? I nie, i tak. Nie, bo chamsko, bo boli. Tak, jeśli... kupiło mu to (nie mówię konkretnie że TE kilkanaście sekund, tylko ogólnie przepracowanie problemu) X lat życia i funkcjonowania jako bezpieczny wierzchowiec. Naprawdę dziwią mnie komentarze, że już lepiej było go zarżnąć w rzeźni...

Tak naprawdę mamy za mało danych, żeby ocenić pełen obraz. Czy ten koń był przebadany, by wykluczyć zdrowotne przyczyny zachowania? Czy pracowano z nim regularnie w ten sposób, czy to jednorazowy incydent? W jaki sposób ten konkretny moment wpłynął na dalszą pracę, nie za 5 minut tylko w perspektywie kolejnych dni, tygodni? Jak teraz funkcjonuje koń, jak jest jeżdżony na co dzień?

Takie metody są dla mnie akceptowalne wyłącznie w jednym przypadku - gdy są skutecznym ratunkiem od haka i nie trzeba później do nich wracać.
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: patat dnia 01 czerwca 2025 o 18:12
Konie też wychowujemy a jednak nie puszczamy ich tak całkiem luzem, bo grzeczne (większość z nas przynajmniej).
To nadal tylko zwierzę, którego zachowania nie jesteśmy w stanie przewidzieć w każdej sytuacji. Przy koniach większość ludzi to rozumie, czemu w psach pokłada się taka ufność?
I znam przypadek gdy wychowany pies poleciał za koniem (znam i wiem że właścicielka z nim pracuje), prawie przypłacając to życiem. Koń (który psa też znał i był przyzwyczajony) stwierdził że jednak nie podoba mu się latanie za pęcinami, kop skończył się krótkim, choć widowiskowym lotem, na szczęście bez większych urazów.
Kazdy twierdzi że jego pies jest super grzeczny, że zawsze to, nigdy tamto. Zresztą często tak samo z dziećmi. A rzeczywistość swoje.
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: patat dnia 26 maja 2025 o 15:00
Ja tam wcale nie uważam że psy są jakimś nieodłącznym elementem jeździectwa i szczerze mówiąc wolę jak ich nie ma w stajni, albo są pod kontrolą.
Jak ktoś nie ma gdzie wybiegać psa poza stajnia to nie jest problem jeźdźców i pracowników stajni, tak samo jak ktoś kupi crossa i jeździ po lesie tłumacząc że "nie ma gdzie" - no trzeba było myśleć zanim kupiłeś zamiast oburzać się że ludziom to przeszkadza.
Właściciele psów bywają jak madki bombelków albo gorsi, nic nie można powiedzieć a prośby o ogarnięcie to już obraza majestatu.
A to są tylko zwierzęta, są grzeczne do czasu. Dziwi mnie ogromne zaufanie do psów jakie mają niektórzy. Nie zlicze ile razy czyjś super szkolony, ułożony piesek przyklejał mi się do konia w terenie i w d.. miał smaczki i piłeczki panci.

Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: patat dnia 25 maja 2025 o 13:44
livkaolivqa, masz zdrowe podejście.
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: patat dnia 25 maja 2025 o 12:57
livkaolivqa, ciężko by było udowodnić w sądzie "niewidzialną kontrolę" nad psem, bo nawet wysoki poziom wyszkolenia i dobre wychowanie nie gwarantuje posłuszeństwa w każdej, absolutnie każdej sytuacji, zwłaszcza przy pojawieniu się mocno emocjonującego bodźca (np. biegnącego konia, sarny). Te przepisy mają na celu ochronę zwierzyny przed płoszeniem/pogryzieniem, nie stworzono ich na złość właścicielom psów.

flygirl, z drugiej strony wielu właścicieli uważa, że ich pies jest wychowany i odwoływalny, a rzeczywistość swoje... to tylko zwierzaki tak jak konie. Uważam że hala/ ujeżdżalnia to nie miejsce dla psa, po prostu, w ogóle nie dla jakichkolwiek innych zwierząt.
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: patat dnia 25 maja 2025 o 12:09
flygirl, konkretnie na terenie lasu pies nie może być luźno puszczony, nawet odwoływalny, jest to sprecyzowane w przepisach:

Art.  166.  [Puszczanie psa luzem w lesie]
Kto w lesie puszcza luzem psa, poza czynnościami związanymi:

1) z polowaniem,
2) ze szkoleniem psów będących zwierzętami wykorzystywanymi do celów specjalnych w rozumieniu art. 4 pkt 20 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt (Dz. U. z 2023 r. poz. 1580), albo ich udziałem w akcji ratowniczej, w działaniach poszukiwawczych lub w działaniach związanych z ochroną granicy państwowej lub zapewnieniem bezpieczeństwa i porządku publicznego,
3) ze szkoleniem psów ratowniczych albo ich udziałem w akcji ratowniczej prowadzonej przez podmioty uprawnione do wykonywania ratownictwa na podstawie przepisów odrębnych,
podlega karze grzywny albo karze nagany.


Mnie dość wkurza ta "kultura" puszczania pimpków luzem na terenie stajni i ogólnie przy koniach. Ilekroć wyganiam cudzego psa spod nóg konia zastanawiam się, czy ich właścicielom w ogóle na nich zależy, przecież nawet spokojny koń ma granice cierpliwości.
Kącik Ujeżdżenia
autor: patat dnia 18 maja 2025 o 20:06
wg. Mnie to jest problem dlaczego sporo koni nie potrafi w bycie koniem

Tak, dokładnie.
Wszyscy byśmy chcieli mieć grzeczne konie, bezproblemowe w stadzie, na książkowych hektarach z trawka. Problem w tym że się nie da.
Tworzymy tym zwierzętom od tysięcy, setek lat nienaturalne warunki, zmusiliśmy je w tym czasie żeby się w miarę dostosowały do takiego życia. Dziwi mnie że ludzie oczekują "naturalności" w stadach, które:
a) są tworzone sztucznie przez człowieka, który dodaje albo zabiera konie i one same nie mają możliwości ingerencji w sklad
b) są niestabilne, rzadko kiedy kon ma szansę spędzić życie czy nawet kilka lat w tym samym składzie
c) ludzie "wymyślili" wałacha który w naturze nie istnieje i nie ma naturalnej funkcji w stadzie
Do tego dochodzą różne charaktery i problemy koni. To złożony temat i nie można z góry zakładać że ktoś czegoś nie wie, nie stara się, w ogóle to jest głupi itp.
Tak, trzymanie konia 23h w boksie jest okrutne ale większość ludzi znajduje kompromis, czy to kwaterka czy wybieg z jednym kolega. Nawet kilka godzin dziennie na zewnątrz to już coś. No i są też konie, które tego nie lubią. Nienaturalne? Warunki które im tworzymy też nie są naturalne, czemu mamy oczekiwać po nich tylko naturalnych zachowań?
Nevermind, też mam odczucie że wysławiasz się w tonie który może być odbierany jako arogancki i przez to budzi opór w rozmówcach. Może tego nie widzisz albo to nie jest celowe, ale ma taki vibe.
kącik skoków
autor: patat dnia 26 lutego 2025 o 10:21
Może niepopularna opinia... ale uważam, że jeśli ktoś nie jest w stanie przejechać bez kopania konia ostrogami i pojawiają się tłumaczenia typu "bo to jeszcze dziecko i nie ogarnia emocji", to nie jest mentalnie gotowy na takie wydarzenia. Nie mam tu na myśli umiejętności jeździeckich. Nie twierdzę też, że te osoby jeżdżą tak w domu ani że ich trenerzy im tak zalecają. Po prostu jeśli emocjonalnie to jest aż tak przerastające, widocznie człowiek w głowie nie jest gotowy na taki stres, presję, rywalizację.
Swoją drogą trzynastolatek to nie maluch... i dla mnie również te ruchy nie wyglądają na totalnie przypadkowe i wynikające z braku koordynacji. Koniowi obojętne, czy kopiesz go specjalnie czy kopiesz bo nie panujesz nad sobą i szczerze w tym wypadku nie dziwie się negatywnym reakcjom. Mi też źle się ogląda takie przejazdy, stąd nie lubię i nie oglądam wszelkich konkursów kucykowych.
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: patat dnia 26 lutego 2025 o 10:09
kotbury, wracając na chwilę do tematu jedzenia, ja z kolei zauważam obecnie tendencję do demonizowania węglowodanów. Nie tylko dodanego cukru (sacharozy i syropu glukozowo-fruktozowego), ale ogólnie wszystkich.
To jednak węglowodany są podstawowym paliwem dla organizmu - główny szlak metaboliczny produkcji ATP opiera się o utlenianie glukozy. Owszem, możliwa jest resynteza glukozy jako paliwa do tej reakcji z aminokwasów, tak samo jak uzyskiwanie ATP z utleniania kwasów tłuszczowych, stąd ludzie nie umierają na dietach keto i innych carnivore. Ale to utlenianie glukozy (glikoliza) jest najbardziej optymalnym i najstarszym ewolucyjnie szlakiem syntezy ATP (ok. 38 cząsteczek ATP na jedną utlenioną cząsteczkę glukozy).

Nie ma nic złego w tym, że ta glukoza pochodzi z węglowodanów które zjedliśmy i wręcz jest to dla nas naturalniejsze z punktu widzenia ewolucji naszych układów pokarmowych i metabolizmu, niż resynteza z białek. Nasi dalecy przodkowie byli zbieraczami-łowcami i bliżej im było do wegetarian (mięso rzadziej i w dużo mniejszej ilości niż teraz), niż obligatoryjnych mięsożerców. Co ciekawe, nasze nietypowo duże w porównaniu z innymi zwierzętami zapotrzebowanie na witaminy z pożywienia wynika właśnie z życia w dużej dostępności i rozmaitości pokarmów roślinnych - stąd szlaki syntezy witamin zostały w większości "porzucone" jako niepotrzebne, skoro zapotrzebowanie można pokryć dietą, w przeciwieństwie do wielu zwierząt.

Węglowodanów nie należy się bać i nie trzeba ich wywalać z diety. Ludzie zapominają, że:
a) tyje się od nadmiaru kalorii a nie od konkretnego jedzenia;
b) same białka, węgle, tłuszcze i kalorie to nie wszystko, człowiek potrzebuje też m.in. błonnika i witamin, które występują głównie w produktach roślinnych.

Fruktoza jest nienaturalna? Poważnie? Cukier występujący w owocach, do jedzenia których my i nasi najbliżsi ewolucyjnie krewni jesteśmy doskonale przystosowani?
Chyba że masz na myśli jej nienaturalnie wysokie ilości dodawane do jedzenia, jak w syropie glukozowo-fruktozowym, który rzeczywiście jest jednym z najgorszych dodatków do żywności. Ale poprzez jedzenie owoców nie dostarczysz jej na tyle, by była szkodliwa.

A sportowcy jak najbardziej mogą potrzebować szybkiego zastrzyku glukozy w postaci izotonika/żelu/banana/nawet słodyczy, zwłaszcza przy długotrwałym wysiłku na granicy upadku mięśniowego, gdzie wykorzystywany jest prawie cały glikogen z mięśni i wątroby. U przeciętnego człowieka ten zapas to ok. 380g co daje ok. 1500 kcal do wykorzystania. Gdy przekroczy się ten próg (o co nietrudno np. przy długodystansowych biegach, wspinaczce górskiej czy półtoragodzinnym meczu), dostarczenie węglowodanów z zewnątrz jest konieczne nie tylko do kontynuowania wysiłku, ale w ogóle żeby umożliwić organizmowi powrót do normy.
I choć większość z nas w toku swoich aktywności nie spala jednorazowo aż tylu kalorii, nadal organizm po wysiłku potrzebuje uzupełnić uczczuplony zapas glikogenu.
Oczywiście przesadą jest jedzenie żelu z 10g cukru w 100 po zrobieniu dwudziestu pompek i tu się zgodzę, te przeróżne izotoniki dostępne w każdym sklepie to domyślnie produkty przeznaczone dla uzupełnienia strat glukozy i elektrolitów po dużym wysiłku, w przeciwnym razie nie będą niczym więcej jak nadwyżką kaloryczną, równie "zdrowo" można zjeść snickersa.

I zgadzam się zupełnie, że wielu ludzi odżywia się fatalnie i buduje słabe nawyki żywieniowe u swoich dzieci. Pasienie słodyczami i przetworzonym mięsem przy każdej okazji to swoją drogą, najgorsze jest imo niesprawdzanie składów produktów i ładowanie przez to masy dodanego cukru, tłuszczu czy przeróżnych zbędnych dodatków. Taki głupi azotyn sodu - prawie w każdej szyneczce i kiełbasce, szczególnie szkodliwy po obróbce termicznej, udowodniona kancerogenność i hepatotoksyczność, a spożycie ogromne...
Tylko nie ma co też popadać w paranoję. Nawet słodycze mogą w odpowiednich okolicznościach wspomóc organizm. Ja ich nie jem na co dzień w ogóle, a chyba nic mi w życiu nie smakowało tak jak paczka żelków po 30 km intensywnego trekkingu...
Płatki zbożowe (te niesłodzone i nieprzetworzone) dostarczają błonnika, który jest często lekceważony i pomijany a jego brak przyczynia się do jednej z najgorszych obecnie chorób, czyli nowotworu jelita grubego. Owsianka może być dobrym śniadaniem jeśli dodamy do niej źródło białka i tłuszczu, mamy wtedy pełnowartościowy posiłek. Tak, zwierzęta tuczy się zbożem, bo przecież nie golonką na piwie. Każda nadwyżka kcal będzie tucząca, niezależnie skąd pochodzi.
Z owoców ciężko zjeść tyle cukru, żeby zrobić tę nadwyżkę.. nawet z bananów. Trzeba by było zjeść kilogramy, człowiek by się zapchał na długo przed tą ilością. Dlatego taką pułapką pseudozdrowej żywności są soki, gdzie nie ma błonnika a tylko woda z dużą ilością cukrów prostych. Ale świeżymi owocami ciężko zrobić sobie krzywdę.

Tak jak wspomniałam, tyjemy od nadmiaru kalorii, ze zdrowego jedzenia też można zrobić taką nadwyżkę i tak samo pójdzie to w tłuszcz. Tyle że odpowiednia podaż kalorii nie gwarantuje sama w sobie zdrowia w długofalowej perspektywie. Można pół kilo cukru rozpuścić w baniaku wody i cyk, już mamy kalorie pokrywające zapotrzebowanie na cały dzień... ale organizm potrzebuje różnych makroskładników i witamin. Eliminowanie sobie z diety ich części/większości niekoniecznie będzie korzystne.
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: patat dnia 22 stycznia 2025 o 17:15
Jak prowadziłam zajęcia, była zasada że należy przyjechać ok pół godziny przed umówiona godzina jazdy, po to żeby przyprowadzić konia, wyczyścić go, osiodłać itp, nie było podstawiania pod nos, tak samo po jeździe trzeba było zostać chwilę dłużej i rozsiodlac, wyczyścić, umyć wedzidlo. Chyba że konia przekazywało się lub otrzymywało od kogoś bo chodził druga godzine, ale to rzadko kiedy. I nawet to sprawiało ludziom problem, gdzie przecież chodziło tylko o podstawowe czynności przy koniu na którego zaraz się wsiądzie. Nikt nie oczekiwał zamiatania korytarza czy karmienia. Wiele osób robiło to chętnie i z zapałem, ale było też sporo marudzących i niemal obrażonych że muszą, no te dzieci natarczywie proszone przez rodziców lub instruktorów żeby z łaski umyły wędzidło czy wyczyściły kopyta.. to mi zapadło w pamięć.

Ja wprawdzie byłam z tych oszołomów którzy uwielbiali karmić, zamiatać, pomagać przy weterynarzu itp.i jak były wakacje albo wolne, siedziałam całe dni w stajni, do wieczora, nieraz aż rodzice się wkurzali że za późno wracalam. Ale nie miałam za bardzo innych okazji do przebywania z końmi i jazdy, bo jak pomagałam to pozwalali pojezdzic. Nie był to żaden super ośrodek. Wielu waznych rzeczy nauczyłam się dużo później. Jednak chodziło o sama radość z przebywania z końmi i ich bliskości, codzienności. Czy ktoś to wykorzystywał? Oczywiście... Szczególnie gdy byłam starsza i zaczęłam łapać pierwsze "prawdziwe" prace przy koniach.
Takie mlode osoby trafiają się dalej, miałam przyjemność poznać nawet dość niedawno, myślę że jest ich sporo, bo niby mamy większą dostępność jeździectwa, ale wciąż to jest poza zasięgiem finansowym wielu ludzi. Więc to nie tak że młodzież zła, czasów nie ma.
A wtedy co ja byłam dzieciakiem też były w stajni zadzierajace nosa "księżniczki" którym rodzice kupili konika ale nie nauczyli po nim sprzątac, i też były dzieciaki którym zależało tylko na klepaniu tyłkiem w siodło przez godzinę i były odstawiane i pobierane z powrotem przez rodziców w ciągu milisekund dzielących od jazdy.
Więc uważam że to zależy od osoby a nie czasów, a wykorzystywanie ludzi kochających konie do darmowej harówki jest mega nie fair. Jak to widzę to aż mnie ścina w środku, bo przypominają mi się te wszystkie sytuacje z januszami którzy nie chcieli mi płacić albo dowalali obowiązków do nocy, bo głupia pokazałam że mogę... I tak dalej.

A po kowalu nieraz wsiadam ale na lekki trening, po płaskim, nie skoki ani teren. Nie było problemów. Choć staram się w miarę możliwości ruszyć zwierza przed kuciem.
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: patat dnia 21 stycznia 2025 o 18:35
Około dekady temu pracowałam jako instruktorka, już wtedy mnie uderzyło że niektóre dzieci trzeba siła zaciągać żeby cokolwiek przy koniu zrobiły, oprócz jazdy. A były i takie co z łaski wsiadaly (bardziej to rodzicom zależało). Potem sobie przypomniałam że gdy ja zaczynałam jeździć jako dzieciak i kochałam robić przy koniach dosłownie cokolwiek, to też nie wszystkie koleżanki garnęły się do sprzątania kup i sprowadzania koni z padokow. Czy teraz jest tego więcej niż kiedyś? Ciężko powiedzieć bo nasza perspektywa jest inna.
Na pewno dużo zależy od rodziców, są tacy którzy próbują na siłę zainteresować bojace się/znudzone dziecko z różnych powodów, to się nigdy nie udaje. To trzeba mieć w sobie... Lubić to. Po prostu. Żeby się dobrze nauczyć trzeba chcieć.
I też nie tak łatwo znaleźć miejsce, gdzie mozna uczyć się prawidłowego jeździectwa i koniarstwa. Sami wiecie ile jest gównianych szkółek z apatycznymi końmi walącymi kółka na ogonach godzina po godzinie. Jak dużo ośrodków jest nastawionych na taki profil usług i takich klientów, bo to się sprzedaje.

Zadziwiające, nietypowe ogłoszenia
autor: patat dnia 14 stycznia 2025 o 18:13
Wszystko zależy co było w tej umowie adopcyjnej. Jeśli pani biorąca konia pod opiekę zobowiązała się np. do informowania o stanie zdrowia czy padnięciu to powinna to robić i nie olewac wlascicielki, nieważne z jaką intencją ktoś konia oddał. Przyjmujesz i podpisujesz umowę to wypada się wywiązywać. W ramach takiej umowy raczej nie ma, że można sobie konia sprzedać na puszki jak będzie okazja. Rzecz w tym że nie wiemy jak była skonstruowana.
I mam trochę inne zdanie niż większość bo uważam, że czyjas nawet dziecinna naiwność nie usprawiedliwia wykorzystującego ją. Nie wiem jak było w tym przypadku ale odnoszę się do wypowiedzi w tonie "sama się prosiła o nieszczęście".
Bielizna do jazdy konnej.
autor: patat dnia 04 stycznia 2025 o 10:27
Jakiś czas temu miałam spodnie termo merino z brubecka pod bryczesy i choć ciepłe, nie obcierają, to niestety nie wytrzymują intensywnej eksploatacji (jazda codziennie po kilka godzin). Po półtora sezonu były do wyrzucenia, materiał rozchodził się w miejscach styczności d.. z siodłem aż powstała z tego dziura.
Jeśli jeździsz dużo i często to nie polecam, bo trochę to jednak kosztuje i po prostu szkoda. Przy mniejszej intensywności pewnie wytrzymałyby dłużej.
A co mi się sprawdziło - zimowe bryczesy + tańsze termo pod spód (ten sztuczny materiał, takie decathlonowe). Niby trochę gorsze właściwości, ale wydaje się mniej delikatny niż wełna.
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: patat dnia 31 grudnia 2024 o 14:38
Skoro my używamy subtelnych sygnałów, ale wędzidło jest mocniejsze, to wychodzi na to że koń dostaje „tyle samo” ręki.

+1.
Nie miałam wielkiej styczności z westem, ale imo jest to porównywalne pod tym względem. Działanie ręki wygląda na subtelniejsze bo jest inne kiełzno i inaczej się nim działa, gdybym wzięła mojego gada na kontakt na takiej czance to szybko bym oglądała gwiazdy, tak samo gdyby im dać podwójnie łamane anatomiczne to użycie ręki byłoby wyraźniejsze. Niektórzy nawet na tych czankach dosyć mocno potrafią złapać.

Używanie ręki (czy tam nadużywanie) leży w naszej naturze jako ludzi, przy koniach trzeba się tego trochę oduczyć i "przeprogramować". A w awaryjnych, nagłych sytuacjach i tak wielu z nas łapie za pysk. To jest po prostu ludzki odruch, atawizm.
Zadziwiające, nietypowe ogłoszenia
autor: patat dnia 27 grudnia 2024 o 14:27
Chociaż pewnie najwięcej krzyczą ci, którzy w realnym świecie bez tego wędzidła ani kroku nie zrobili albo mają tak grzecznego konia, który idzie powoolllllnym stęęęępem nawet jeśli jeździec siedziałby tyłem naprzód....

Część tych ludzi praktycznie nie jeździ... tylko robią sztuczki i zabawy z koniem. No i okej, jak ktoś tak lubi i zachowuje przy tym jakieś zasady bezpieczeństwa, ale te metody nie są żadną alternatywą dla klasycznych do PRACY, a tak jest to przedstawiane.
Spojrzałam sobie kiedyś na ich mapę polecanych "trenerów"... niektóre osoby kojarzę i to bynajmniej nie z powodu wysokich kompetencji. Włos się jeży.
Zadziwiające, nietypowe ogłoszenia
autor: patat dnia 25 grudnia 2024 o 09:43
Jestem na tej grupie bo z początku myślałam że dowiem się czegoś ciekawego, ale szybko okazało się że najwyżej można się tam pośmiać lub załamać nad poziomem uczestników.
Na wszystko złote rady czyli wywalić wędzidło, presję, absolutnie nie karcić, wszystko na smaczki i głaski i konik sam zrozumie że trzeba być grzecznym, a jak nie zrozumie to powyższe trzeba bardziej i więcej.
Laska kiedyś zapytała jakie wędzidło jest łagodniejsze niż to co ma bo chce spróbować, to ja zjechali że NAJLEPIEJ BEZ i żadnej konkretnej odpowiedzi, dosłownie żaden komentarz nie odpowiadal na pytanie xD
Robienie z koni orek, owczarków czy czego tam jeszcze co szkoli się klikerem to norma. A weź napisz że trzeba konia zająć pracą, normalna praca w dopasowanym sprzęcie to zaraz oburzenie bo czemu nie smaczki. Szkoda mi tych koni, wiele postów wskazuje na duże zagubienie ich autorów i brak podstawowej wiedzy, a zamiast niej otrzymują bzdury. Jedyne co mądrego tam zauważyłam to częste sugestie badania i diagnozowania przy problemach.
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: patat dnia 21 grudnia 2024 o 10:55
Mnie też to irytuje, że wiele praktyk stosowanych z końmi poza klasycznym sportem przechodzi gładko i wzbudza dużo mniejsze oburzenie, albo w ogóle żadnego w porównaniu ze smutnymi oczkami i munsztukami. O okrucieństwie TWH słyszałam już kilkanaście lat temu i nie była to tajemnica, natknięcie się na materiały dotyczące ich praktyk nie było trudne. Wiele osób o tym wiedziało. Jak widać dalej "dyscyplina" ma się dobrze. Wiadomo - gdzie są pieniądze, tam ciężko wiele zmienić. Podobnie wygląda sytuacja z transportem konnym w TPN. Są ludzie którzy z tego żyją i tworzą silne lobby, są niechętni ograniczeniom a tym bardziej zakazom i zrobią wiele by do tego nie dopuścić.

A zobaczcie co się dzieje w krajach Bliskiego Wschodu, gdzie konie już totalnie są traktowane jak przedmioty, nikt nie przejmuje się ich jawnym bólem, są zmuszane do pracy pomimo otwartych ran, kulawizn widocznych z orbity okołoziemskiej, deformacji kończyn itp., a potem po prostu porzucane na poboczu jak śmieci, na śmierć. I ludzie którzy im to robią nie widzą żadnego problemu. Ale tu też nie ma takiego rozgłosu, bo to nie sport. Dopiero od jakiegoś czasu pojawiają się materiały uświadamiające turystów o prawdziwym obliczu romantycznych przejażdżek po pustyni i bryczek pod piramidami.

Z jednej strony jest zrozumiałe, że to co dotyczy naszego podwórka jest nam bliższe i będziemy silniej reagować niż na sytuację z drugiego końca świata. Z drugiej - czy to nie hipokryzja?
Kącik Ujeżdżenia
autor: patat dnia 11 sierpnia 2024 o 12:20
Poza tym, ślinienie nie zawsze jest oznaką prawidłowej pracy... znam przypadki koni jeżdżonych siłowo na ręku, "po ułańsku" gdzie nie ma mowy o prawidłowym kontakcie a za każdym razem są cholernie oślinione, nie zaplute tylko spienione. Także to nie jest jakiś stuprocentowy wyznacznik.
Kącik Ujeżdżenia
autor: patat dnia 04 sierpnia 2024 o 10:20
Super przejazd!
Kącik Ujeżdżenia
autor: patat dnia 26 lipca 2024 o 10:09
Ha, rzeczywiście, to w takim razie celowe uderzenie w wizerunek zawodniczki w kluczowym momencie.
Nie mówię że jej się nie należy, ale okoliczności całej sytuacji nie wskazują na rzeczywistą troskę o konie.
Kącik Ujeżdżenia
autor: patat dnia 26 lipca 2024 o 10:05
Wszystko fajnie, oburzenie ludzi jest słuszne, nagrana sytuacja absurdalna, tylko wkurza mnie celowość upubliczniania takich informacji tuż przed igrzyskami. Komuś zależało na oczernieniu zawodniczki lub ogólnie obrzydzeniu jeździectwa w opinii publicznej.
Sorry, ale 4 LATA? Dla mnie proste - widzę coś co mnie oburza, szczególnie krzywdę zwierząt to reaguję jak najszybciej! A tu widać czyste wyrachowanie, a rzekoma troska o konia gdzieś w ogóle na dalszym planie.
kącik skoków
autor: patat dnia 26 lipca 2024 o 09:57
Wiecie co... myślę, że koń nie postrzega uderzenia go jako najgorszego co może mu się przytrafić, kontakt fizyczny - przyjemny czy nie - jest częścią ich natury, sposobu komunikacji. To nie jak w przypadku ludzi, którzy mogą porozmawiać i wyjaśnić sobie sprawy na zupełnie innym poziomie. Używanie przemocy w kontaktach z ludźmi właśnie z tego powodu jest okrutne, zbędne. W komunikacji z koniem wygląda to inaczej bo czy nam się to podoba czy nie, to jest część ich języka.
Kto nie znajduje na swoich koniach co jakiś czas nowych ugryzień, łysych placków, śladów po zębach kolegów? I wcale nie po walce na śmierć i życie - zwykłe koleżeńskie zaczepki.
Uderzanie (w celu korekty) daje efekt właśnie dlatego, że koń taki język ROZUMIE. W sekundę możesz mu pokazać, że ma nie wchodzić na weterynarza, nie pchać się na łydkę czy nie rozpychać z dupskiem po boksie. I on ma wtedy "a, ok, ok" i tyle, nie przeżywa tego, nie rozpamiętuje. Nie przeszkadza mu to lubić dalej swojego człowieka.

Oczywiście mówię o prawidłowych korektach, a nie laniu z frustracji, którego koń nie rozumie i jest dla niego przerażające (oprócz bólu zagubienie w sytuacji).
Porównanie do ludzi nie jest trafne, nie dlatego żeby miało to być uwłaczające czy coś, ale nasz sposób komunikacji diametralnie się różni.
kącik skoków
autor: patat dnia 16 lipca 2024 o 19:29
Imo lonżowanie jest przeceniane. Mało kto umie to robić prawidłowo a niektórzy uważają to za lek na całe zło. Praca po malym kole, nawet z zachowaniem prawidłowego ustawienia wpływa negatywnie na stawy, wewnętrzne i zewnętrzne pracują w nierównym obciążeniu które można do najwyżej zmniejszyć. Zmienianie stron nie "zeruje" tego bo kon jest krzywy i tak czy inaczej będzie dążył do oszczędzania jednej strony, z ziemi to imo trudniej wyczuć i skorygować niż z siodła.

Ja np mogłabym wcale nie lonzowac i niektórych koni w ogóle nie lonzuje, co ciekawe zalecenie wet właśnie ze względu na obciążenia stawów. Tym bardziej jakaś rekonwalescencja po urazach nog gdzie właśnie to takie złudne że bez człowieka na grzbiecie będzie lepiej bo lzej. Już wolę takiego konia wziąć na spacer w ręku po podwórku niż na koło gdzie bez przerwy idzie wygięty.
kącik skoków
autor: patat dnia 10 lipca 2024 o 13:50
Perlica, kotbury, bardzo mądrze piszecie.
kącik skoków
autor: patat dnia 07 lipca 2024 o 23:24
Kieeedys lata temu w wątku westowym bardzo się cieszyłam, że Mucha reaguje skrętem na odwrócenie głowy i smartini pisała, że to oczywistość.
Wtedy zmienia się rozłożenie środka ciężkości, minimalnie ale koń to czuje. Nie widzi gdzie patrzymy ale czuje przez zmianę ułożenia ciała.
Dobrze ujeżdżony koń reaguje na takie rzeczy i można ściągnąć ogłowie i sobie jeździć.
Nie mówię o wyjazdach i zawodach gdzie idą zupełnie inne emocje.

kącik skoków
autor: patat dnia 07 lipca 2024 o 10:06
Przede wszystkim to mam wrażenie, że niektórzy nie łapią, że koń waleczny... będzie waleczny. No i to jest super w parkurze, bardzo pomaga, ale czasem też będzie waleczny kiedy wcale nie chcemy 😉 Tak jak inteligencja, super, szybko łapią, ale te złe rzeczy też. Nie da się tych cech włączyć w pożądanych momentach i wyłączyć jak nie pasuje. Koń nie ma takiej percepcji.
tylko wyznawcom lekko się odkleiło, że w stresowej dla konia sytuacji, zapanują nad 600kg zwierzakiem "relaksując" go.

Dużym problemem w odbiorze społecznym jeździectwa jest właśnie ten wyidealizowany obraz. O brak fachowej wiedzy nie można mieć pretensji do przeciętnych osób, ale wyobrażenia ludzi kontra rzeczywistość to jest w tym temacie kosmos. Nie wiem co ma to największy wpływ, czy te słodkie konikowe filmy i seriale gdzie niejeżdżąca laska na wakacjach u wujka zostaje super zaklinaczką koni i dzięki miłości wygrywa zawody, czy przenoszenie podejścia do domowych zwierząt na konie, czy fundacje z łzawymi historiami i konikami w brzydkich kantarach. Wśród osób jeżdżących na pewno też ci wszyscy influencerzy z odkleją.
Ludzie mają problem zauważyć i przyznać, że to jest wielkie, silne, reaktywne zwierzę, które funkcjonuje i postrzega zupełnie inaczej niż my. Tak po prostu. Nie przywiązuje się do ludzi tak jak pies, nie dzieje mu się krzywda jak się spoci, od futrowania marchewkami nie będzie się zachowywać lepiej.

I jednocześnie fatalne jest to, jak często ludzie upraszczają jeździectwo, spłaszczają je do weekendowej aktywności którą każdy może i każdemu wyjdzie. Nawet ci co przychodzą do szkółek często nie chcą się uczyć tylko mieć fun. Im się wydaje, że to wszystko jest takie proste i banalne, im wychodzi to co robią, nie widzą przepaści między sobotnim tuptanym terenem a zawodowym jeździectwem, nawet nie przypuszczają że to coś zupełnie innego. Nigdy nie mieli i nigdy mogą nie mieć niebezpiecznej sytuacji przy koniu, gdzie jest zagrożenie dla osób postronnych lub własnego życia. Nawet niektórzy właściciele koni mają problem wyjrzeć poza własną bańkę spokojnego konia który nic nie odwala i nie trzeba go korygować (a więc innych też nie, proste). I tacy ludzie później kręcą afery albo są w szoku, że jednak z końmi nie pracuje się na same smaczki i nie czeka aż łaskawie przestaną pajacować gdy robi się gorąco.

Ta grupa, gdzie był filmik Darii Kobiernik to jest niezły zbiór filmów, właśnie z netu z jakiś losowych miejsc. Konie chude, powypinane na takie patenty, że czlowiek nawet nie wie co to jest. Ale płacz jest, nawet tu, gdzie niby ludzie wiedzą, że koń pysk otworzył podczas przejazdu....

Fakt, też na niej jestem i dużo jest takich postów, najgorzej że wrzucane są często przez ludzi którym to zaczyna przeszkadzać dopiero po jakiejś kłótni. Wcześniej sobie X czasu jeżdżą na chudych koniach wykręconych w precel i dobrze się bawią.
Ale tandem na parkurze to największe zło.
kącik skoków
autor: patat dnia 02 lipca 2024 o 16:29
Nevermind, żeby oni sami jeszcze wiedzieli czego oczekują... Pojęcia o pojęciu zero, wyobraźni też, typowe myślenie zerojedynkowe.
kącik skoków
autor: patat dnia 01 lipca 2024 o 19:22
Misiu, czyli jeśli mój sznaucer warknie porządnie na psa sąsiada , to krótka korekta w postaci kopa po żebrach będzie ok?
Krótka korekta, pieseczek nie ucierpi

_Gaga, środek dostosowuje się do sytuacji... celowość a zwykła brutalność to nie to samo. Jakby duży, agresywny pies mnie atakował i postawił w ostateczności to owszem potraktuję go z kopa. Będzie mi przykro ale w takim momencie moje zdrowie i życie są ważniejsze niż emocje psa. I tak samo z końmi. Koń a sznaucer to jednak jest różnica rozmiarów, siły i zwyczajnie powagi sytuacji. Nikt tu nie tłukł konia bo np. skulił się na drugiego, nie wiadomo jak się to zaczęło i ile trwało, póki co można polegać tylko na oświadczeniu zawodniczki - btw nie mam powodu jej nie wierzyć w to co pisze, to że nie używa samych cukiereczków nie oznacza że jest sadystką i leje konie dla zabawy, to doświadczony jeździec i ktoś kto żyje z pracy z końmi i raczej przerabia ich mnóstwo. Rozumiem przepisowe wyciągnięcie konsekwencji z tego, ale nie przesądza to że Daria ogólnie znęca się nad końmi i z upodobaniem je leje, a takie słowa już padają.

Nie jestem jej turbo fanką, ale podobają mi się niektóre aspekty jej pracy, np. używanie łagodnych wędzideł i szkolenie koni tak, by dobrze w takich chodziły. I to co stało się teraz nie przekreśla tego. Tymczasem na tej grupce spazmy i rozpacze, bo rozpłynął się tęczowy obrazek, już po całości wieszają na niej psy, już część osób rzekomo nie da jej koni w trening a niby chcieli i tak dalej. Jeśli nigdy nie reagowała na to wcześniejsze idealizowanie, nie sprowadzała w żaden sposób tych ludzi na ziemię że nie samą marcheweczką, to też ma w tym trochę winy.

A to zderzenie ludzi z rzeczywistością to jeszcze inna kwestia. To tylko pokazuje jakie odklejenie mają niektórzy i jak naiwne są ich wyobrażenia o koniach, jak brakuje im świadomości i wyobraźni. Tak jak ktoś tu pisał, traktowanie dobrze z poszanowaniem potrzeb nie oznacza pozwalania wejść na głowę czy jeszcze gorzej, zrobić komuś krzywdę bo przecież emocje koniczka.
kącik skoków
autor: patat dnia 01 lipca 2024 o 13:32
Serio nie mogę tego czytać.
To że ktos jeżdiz fair konie i nie leje ich bez sensu nie znaczy , że mają mu wchodzić na głowę. I jak trzeba konia potraktować nie miło, bo on traktuje nas nie miło to trzeba to zrobić w konkretnym momencie.

Perlica, amen!

Zawsze mnie irytowało to robienie z niej świętej i ten kult, a teraz jedna taka sytuacja i jest już najgorsza, bo konik dostał batem.
kącik skoków
autor: patat dnia 30 czerwca 2024 o 20:46
Natomiast, w mojej opinii, nikt nie probuje wypracować postrzegania koni gdzieś w środku. W Pl ostatnio modne sa tylko konie z MO i może dorozki...
Karla🙂, fakt. Morskie oko też ma swoich obrońców i jak słucham tych bajeczek którymi próbują tłumaczyć wypadki to skóra cierpnie, ostatnio jak wywalił się koń to przedstawiali to jak najnaturalniejsza rzecz na świecie, normalnie położył się na drzemeczke na asfalcie... Dla części ludzi konie są narzędziami. Dla innych jednorożcami na tęczy.

A brakuje właśnie takiego wyśrodkowania, że konia można mądrze użytkować, że nie wszystko wychodzi, że każdy koń jest inny i ma swoje guziki.
kącik skoków
autor: patat dnia 30 czerwca 2024 o 18:23

THIS 💀

Gillian, +1

Niektorzy chyba uważają że życie z końmi to nieustanne marchewki, głaskanie i same tęczowe momenty, a koń to taki większy piesek który będzie cię kochał za samo istnienie.
O ile cieszy mnie np. obecne zwrócenie uwagi społeczeństwa na sytuację koni w górach, tak możemy niedługo dojść do absurdu gdzie samo wsiadanie na konia będzie uważane za znęcanie.
kącik skoków
autor: patat dnia 30 czerwca 2024 o 16:56
Jeśli jedna z dwóch możliwości w tej sytuacji było zostanie stratowanym lub kopnietym przez konia w amoku to też bym wolała uzyc bata... Tu stawka jest zdrowie i życie. Nie pochwalam tego ale jeśli było rzeczywiście niebezpiecznie to nie dziwię się.. ciężko powiedzieć bo nie wiemy co było chwilę przez nagraniem, jak to wyglądało.
kącik skoków
autor: patat dnia 30 czerwca 2024 o 16:38
W zasadzie nic przerażającego, gania konia z batem po małej wolcie żeby sprowadzic go na ziemię po tym jak zaczął cyrki. Ale dla gawiedzi w sam raz żeby zrobić gownoburze.
Natomiast ciekawi mnie historia tej kartki za okrucieństwo, to inna sprawa.
kącik skoków
autor: patat dnia 30 czerwca 2024 o 15:54
Aaa, okej. Nie wiedziałam.
kącik skoków
autor: patat dnia 30 czerwca 2024 o 15:33
Karla🙂, raczej za coś podczas przejazdu, chyba nie daje się żółtych kartek po przejeździe.
kącik skoków
autor: patat dnia 30 czerwca 2024 o 13:11
Pod tamtym filmikiem ktoś wkleił screeny rozmowy z Daria, gdzie tłumaczy że ten koń potrafi się niebezpiecznie odpalać i wpadać w amok zagrażając wszystkim wokół i sobie, i właśnie taka sytuacja miała miejsce podczas kąpieli bo przestraszył się innego konia bawiącego się w wodzie.

Moze części ludzi spadną klapki z oczu, bo co niektórzy stworzyli wokół niej jakis kult dobrusi, niestety nie da się pracować z końmi samymi smakołyczkami i głaskaniem. Ona zresztą nigdy nie twierdziła że używa samych milych pozytywnych metod.
kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy
autor: patat dnia 16 czerwca 2024 o 19:14
jeryh0, postaram się odpowiedzieć na Twoje pytania, choć wygląda na to że potrzebujesz dobrego instruktora, przez internet nie da się uczyć jeździectwa, więc traktuj moje odpowiedzi czysto teoretycznie. I tak naprawdę na większość z tych pytań odpowiedź brzmi: "to zależy". Nic nie zastąpi ogarniętej osoby na placu z Tobą i koniem.

1. Co powinien czuć jeździec, jeśli chodzi o ciało, w trakcie anglezowania: co powinien odczuwać w ramionach, w brzuchu, w łopatkach, biodrach, udach, łydkach i w stawie skokowym?

2. Jak prawidłowo powinno się anglezować? Czy jest to oparcie ciężaru na strzemionach bez trzymania się kolanami i udami siodła? Czy jeździec ma się „bezwładnie” dać wybić z siodła i kontrolowanie usiąść? Jak siada to jakich mięśni powinien używać? Czy siadanie „w środku siodła” dotyczy kości łonowej, a kości kulszowe mają być oparte na tylnym łęku?


Najprościej mówiąc podążasz za ruchem konia. Wybija - wstajesz, później siadasz. Nie wymaga to wielkiego wysiłku bo jeśli robisz to prawidłowo, wykorzystujesz energię z ruchu konia. Nie zakleszczasz się kolanami ani udami, nogi są "ciężkie", luźne i leżą stabilnie, to jest delikatny ruch miednicy bardziej do przodu niż w górę. Nic nie robisz bezwładnie, jedynie wykorzystujesz moment wybicia, ale jest to kontrolowany ruch. Generalnie powinno się siedzieć i siadać na kościach kulszowych, gdy siadasz na łonowych to wykrzywiasz miednicę w przód, po jakimś czasie takiej jazdy będą cię boleć plecy w krzyżu, już nie wspominając że nie usiądziesz prawidłowo.

3. Co to znaczy „ciężej siadać w siodło” w przypadku chęci zwolnienia konia w trakcie kłusa anglezowanego? Czy należy wtedy używając przywodzicieli zacisnąć się na siodle i używając ud wolniej się „opuszczać”? Czy jeździec ma wtedy po prostu klapnąć w siodło? Tylko co, jeśli koń się nie zatrzyma i będzie szedł dalej?
Do zmiany tempa konia jest półparada, nie wystarczy po prostu przeszkadzać mu w ruchu żeby to zrobić dobrze. Półparada to znaczy "przytrzymaj-odpuść". Bardzo ogólnie. Nie potrzebujesz teraz raczej zawiłych definicji z literatury. Można ją zrobić w kłusie anglezowanym, ale nie klapiesz bezwładnie w siodło, tylko domykasz łydką do kontaktu, zamykasz rękę, przenosisz ciężar trochę bardziej do tyłu w podobnym ruchu, jakbyś chciała przeciwstawić się komuś kto chce cię popchnąć w plecy do przodu - używasz tych samych mięśni, nie wiem dokładnie które to.

4. Jak w końcu dawać łydki w stępie, jeśli chcemy popędzić konia? Naprzemiennie? Razem?
Naprzemiennie, ale stopień sygnału i częstotliwość zależy od tego jakiego masz konia, czy do przodu czy do pchania. Tak bardzo ogólnie, konia do przodu nie wolno zostawić bez łydki, a tego do pchania nie powinno się pompować co krok, tak trochę paradoksalnie.

5. Co w przypadku, jeśli ktoś ma pogłębioną lordoze i przodopochylenie miednicy? Na co należy wtedy zwracać uwagę w kłusie? Jakie powinny być odczucia z ciała/mięśni?

7. Jeśli ktoś miał taki problem, to „odblokować” miednicę? Mam kompletnie zblokowane łączenie biodro-udo i przez to każdy ruch w biodrze czy udzie powoduje napięcie w łydce, co generalnie powoduje, że ciężko mi tymi łydkami operować bo są ciągle w napięciu i nie są w stanie pracować na zasadzie „pukania”. Jest to zwykle ruch wymuszony przez udo i kolano i wychodzi właśnie z biodra. Nie potrafię oddzielić tej części nogi od reszty.

To już trzeba ocenić czy to efekt urazu, codziennych napięć czy stresu (związanego z jazdą lub nie). W każdym z tych przypadków postępuje się inaczej. Polecam tak w sumie niezależnie od tego znaleźć sobie dobrego fizjo, to nigdy nie zaszkodzi.

6. Jak prawidłowo zatrzymać konia? Czy jest to po prostu zaparcie się na strzemionach, wstrzymanie wodzy i zamknięcie konia w pomocach? Czy ma być to przesunięcie się na kości kulszowe? Czy na kość łonową? A co jeśli koń napiera na wędzidło i idzie dalej do przodu? Zwłaszcza w kłusie?
Przede wszystkim zamknięcie konia w pomocach, czyli łydka do kontaktu, zamknięta ręka i aktywne plecy, tak jak pisałam wyżej. Z kłusa anglezowanego prościej wsiąść w siodło i dopiero wykonać przejście do stępa, bo siedząc masz większą kontrolę. Nie ciągniemy za wodze wstecz, zamykasz rękę na wodzy i trzymasz nieważne co dzieje się z przodu, trzymasz twardo żeby w odpowiednim momencie odpuścić. Nie zapieraj się w strzemionach, bo wtedy noga ci odjedzie w przód i stracisz kontrolę na łydce. Jak wiesza się na wędzidle, przytrzymaj, dojedź łydką i gdy choćby zwalnia, delikatnie odpuszczaj aż do całkowitego zatrzymania. Konie idące w przód potrzebują przede wszystkim łydki, nie wodzy. Dlatego, że koń bez aktywnego zadu ciągnie przodem, a skubany jest silny i dobrze jest trochę jego ciężaru przenieść na tył.
Zadziwiające, nietypowe ogłoszenia
autor: patat dnia 16 czerwca 2024 o 18:34
No dobra, ale to chyba nie jeździcie na takich trupach, nie?
budyń, czasem trzeba bo jak zostawić bez pracy to w ogóle będzie skóra i kości, ale tu mowa o koniach które są normalnie karmione i zadbane a mimo to nie wyglądają dobrze.

Mam wrażenie że nadal siano dobrej jakości do oporu, czyli właściwie podstawa dobrostanu koni, to dla wielu ludzi kosmos i rzadko można tego uświadczyć w pensjonacie. Najczęściej jest po kupce 3x dziennie albo wyliczane wagowo na dzień i narka, bo oszczędności. Tylko dlaczego akurat na tym.
Koniec z jeździectwem?
autor: patat dnia 28 maja 2024 o 21:09
Przyznam że trochę nie ogarniam zamysłu karania całej firmy/zespołu za cwaniactwo jednostki.

Dla mnie to też jest słabe, bo uderza w osoby które nic nie zrobiły tylko dlatego, że ktośtam, gdzieśtam, kiedyśtam cwaniakował.
Podejrzewasz że ktoś wziął L4 żeby lecieć na Majorkę to zgłoś do kontroli i tyle, za to przecież sypią się kary dla cwaniaków, zamiast ze złości robić pod górę wszystkim.

Mowa oczywiście o ucinaniu premii nie tylko doraźnej ale też jakichś nagród rocznych czy okazjonalnych (na święta itp). W niektórych firmach wystarczy, że ktoś był 1 dzień w roku na L4 i już jest z tego wykreślany. Czy to jest normalne? Czy nikt nie ma prawa po prostu, po ludzku zachorować? Przecież to nie jest wybór. Nie wszyscy mają dobrą odporność, niektórzy mają choroby przewlekłe, powikłania urazów czy chorób wymagające kontroli i tak dalej. Okropnym jest, że dla wielu pracodawców samo to dyskwalifikuje ich jako wiarygodnych pracowników, bo chodzą X razy w roku na zwolnienia.

Jasne, że premia za brak L4 zwiększa frekwencję, bo więcej ludzi przychodzi do pracy z zawalonymi zatokami/gorączką/jelitówą, narażając współpracowników na te same przyjemności bo PIENIĄŻKI. O ile w przypadku utraty miesięcznej premii można dać sobie spokój i już iść na ten tydzień do wyra, to już bycie wykreślonym z tych większych jest mniej akceptowalną perspektywą, zwłaszcza jak ktoś ma nieciekawą sytuację. Jak dla mnie wzrost obecności przy tego typu premiach nie jest dowodem na cwaniactwo ludzi, tylko na niechęć do bycia stratnymi...
A właśnie, jeszcze bonus +100 do januszostwa czyli podobne konsekwencje w przypadku honorowego oddawania krwi.

Jeżeli mam zespół pracowników, to w moim interesie jest takie planowanie grafiku i zarządzanie nimi w taki sposób, żeby absencja jednej osoby nie uniemożliwiała dalszej pracy i nie wymuszała rozwiązań typu ściąganie kogoś z wolnego na gwałt. To są tylko ludzie i zawsze coś się może wysypać, jak ktoś nie bierze tego pod uwagę to niestety ale sam jest sobie winien problemów (które ostatecznie i tak zgrabnie przerzuci na resztę pracowników).

I już któryś raz spotykam się z poglądem, że młode matki są do dupy pracownikami bo zwolnienia na dzieci, bo mała dyspozycyjność itp., ale młodzi ojcowie to są super i tylko takich zatrudniać. A często po prostu stary nie chce siedzieć w domu z dzieciakami i już woli zostać w pracy, nawet po godzinach xD to akurat przykre.
Koniec z jeździectwem?
autor: patat dnia 27 maja 2024 o 13:32
A ja uważam, że to nie z obecnym pokoleniem jest problem że są roszczeniowi w pracy etc., tylko te poprzednie nie są nauczone dbania o siebie.
Gdyby moja praca nie była związana z końmi, najprawdopodobniej też nie angażowałabym się w nią poza określonym wymiarem czasu. To jest mój czas, na moje sprawy, życie, na odpoczynek czy inne obowiązki poza pracą. Z końmi wiadomo jak jest, to kolka w nocy, to noga do szycia, to wizyta weta poza godzinami pracy, wyjazdy, jestem dyspozycyjna praktycznie zawsze bo to zwierzęta i nie wyobrażam sobie zostawić ich bez opieki, nie wyciszam telefonu. Ale motywuje mnie miłość do nich i gdyby tego elementu nie było, na pewno sytuacja by wyglądała inaczej. Szanuję swój czas wolny. Dbam o odpoczynek. Nauczenie się tego zajęło mi trochę czasu, bo kiedyś to też mogłam pracować po 12h i jeszcze jaka dumna z tego byłam.

Bo szanujesz tylko swój interes i swój czas wolny. A sprawę pracy i firmy masz w 4 literach.
Każdy ma zakres swoich obowiązków w umowie i ma je realizować. Tyle. Do pracy chodzi się zarabiać pieniądze bo trzeba za coś żyć, nie z miłości do firmy, nie dla idei, nie dla przyjemności. Nie trzeba żyć sprawami firmy i myśleć o tym na wolnym. Dlaczego pracodawcy oczekują, a przynajmniej są szczerze zdziwieni tym że pracownicy nie angażują się osobiście w sprawy firmy jak oni? To nie jest i nigdy nie będzie firma pracownika, choćby był najbardziej zaangażowany. Życie pokazuje, że po pierwsze ci "zaangażowani" są pierwsi w kolejce do zajechania, bo skoro tak dobrze sobie radzą dorzuca im się obowiązków (niekoniecznie idąc w parze z awansem na stanowisku, po co płacić więcej skoro ktoś na starej stawce będzie więcej robił?), a po drugie psują grunt innym osobom w firmie, bo jak oni dają z siebie tyle to czemu inni nie? Przez takich ludzi m.in. podwyższa się normy. A jakże często jedyną "nagrodą" są zszargane nerwy, zniszczone relacje w domu i kolejka do psychiatry, bo mimo wszystko nadal są tylko pracownikami których w razie problemów można zastąpić i nikt wtedy nie pamięta o ogromnym poświęceniu, nikogo nie obchodzi syf w życiu.
Nie warto tak robić. Po prostu.
I nie jest mi w jakikolwiek sposób szkoda pracodawców, którzy nie dają umowy a potem są oburzeni że ktoś z dnia na dzień zniknął. Chytry traci dwa razy.

Ludzie nie są nauczeni tego balansu między pracą a życiem, dalej mamy kulturę zapier..lu, czego świetnym przykładem są właśnie L4. Ludzi którzy je biorą z jakiegokolwiek powodu w wielu miejscach traktuje się z góry jako oszustów i cwaniaków, mnóstwo osób chodzi chorych do pracy bo boją się nieprzyjemności (a "zaangażowani" tego że firma się bez nich zawali). Coś takiego jak premia za brak L4 jest powszechne a to przecież totalny kosmos.
Są ludzie nadużywający L4, ale stanowią mniejszość w porównaniu z tymi którzy na zwolnienia chodzić się boją, albo idą i odbija się to na nich finansowo i nie tylko.
Koniec z jeździectwem?
autor: patat dnia 25 maja 2024 o 09:11
W Polsce w ogóle traktuje się pracowników jako zło konieczne, wręcz straty a w koniach szczególnie. Ilu januszy żeruje na czyjejś pasji i zaangażowaniu? Każdy kto pracuje w koniach zetknął się z tym co najmniej raz. I tak jak ktoś pisał, czasem specjalnie nie chcą zatrudniać doświadczonych osób, wykorzystując entuzjazm laików, to że nie będą podskakiwać ani się odzywać i nie zauważą tego, czego nie mają zauważyć, no i można im zapłacić mniej lub w skrajnych przypadkach "za jazdę na koniku". A w razie potrzeby wymieni się ich na nowych podobnych, bo takich osób nie brakuje, zwłaszcza młodych. A że jakość roboty na tym cierpi (czyli po prostu konie na tym cierpią), to mniej istotne bo biznes się kręci. Kiedyś myślałam, że takie zagrywki to tylko w jakichś patoszkółkach, obozach czy innych zadupiach, o zgrozo myliłam się.

Jako zawodowy jeździec (a wcześniej też instruktor, stajenny itp.) przerobiłam mnóstwo patologii, od zaniedbanych koni przez nieakceptowalne dla mnie metody treningu po problemy z umowami i wypłatami, dorzucaniem gratisowych obowiązków, żerowaniem na emocjach (bo jak to zostawisz konie bez leków/niewypuszczone/nienakarmione etc.?) i zwykłą ludzką podłością. Z ignorantami którzy sobie poczytali w google więc wiedzą lepiej, ze współpracownikami partolącymi ci robotę swoimi metodami. Tak to niestety często wygląda i jak ktoś szanuje konie, swój czas i zdrowie a chce zostać w branży, to nie raz i nie dwa zmieni pracę.
Tu gdzie obecnie, od kilku lat pracuję jest dobrze, nie ma patologii. Nie jest idealnie ale mogę robić swoje i nikt nie robi pod górę. Mam swoje przydzielone konie i w 99% zajmuję się nimi tylko ja. Nadgodziny płacą, choć wolą jak nie ma. Gdy coś się dzieje konie są leczone, po prostu. Takie niby banalne rzeczy a to jednak nie wszędzie jest oczywiste...
Ale dobrze rozumiem jak to komuś może obrzydnąć, jak można wyżyłować pasję z człowieka do zera takimi zagrywkami, w jakie poczucie beznadziei może to wpędzić. I oczywiście to nie jest wina tych ludzi, to wina tylko i wyłącznie pracodawcy, bo to on decyduje na co pozwala, co zapewnia koniom, jakie metody akceptuje, wreszcie czy podchodzi do pracowników jako osób dzięki którym konie zyskują na wartości (bo prawidłowa opieka i trening), czy kosztów które chce jak najbardziej zminimalizować. Czy widzi w nich ludzi którzy mają opłaty, kredyty, inne zobowiązania, muszą jeść, dbać o higienę, dojeżdżać do pracy i może czasem chcieliby wyjść do kina czy kupić sobie książkę. Wielu nie widzi.

To nie tyle że ludzie "pozwalają sobie" na takie warunki, bo niektórzy z różnych przyczyn od tak nie mogą zmienić pracy. To mentalność tego żyłowania jest problemem i powodem sytuacji.
Końskie plecy, grzbiet
autor: patat dnia 16 maja 2024 o 16:53
Meksykan to nie jest zły nachrapnik jak koń go akceptuje. Sprzęt dobiera się do zwierzaka, nie naszych preferencji. Poprawnie zapięty pasek krzyżowy nie robi żadnej krzywdy. Każdy nachrapnik ogranicza, bo od tego jest, żeby zamiast otwierać ryja ile fabryka dała podążać za sygnałami. Nie fair jest siłowe zawiązywanie mordy, a nie używanie poprawnie zapiętego, który ogranicza niechciane, niepożądane ruchy - znowu pokazuje drogę i nasze oczekiwania.

This.

Lonżowanie na ogłowiu z lonżą przypiętą do wewnętrznego kółka jest prawidłowe, mimo że teraz to niemodne i ludzie krzyczą że trzeba kawecan. Można uzyskać dużą precyzję sygnałów, kontrolę, na dwóch lonżach także kontakt (pamiętając o aktywnym zadzie).
Nie rozumiem tych hejtów na lonżowanie na ogłowiu. Więcej krzywdy można zrobić np. na halterze, jak to widzę od razu sobie wyobrażam jak koń przydeptuje lonżę przypiętą do cienkich sznureczków leżących tuż nad wrażliwymi nerwami, które nie zrywają się nawet pod mocnym naciskiem...

A dużo dobrego dla pleców robią zwykłe drążki i cavaletki stępem.
Kącik Ujeżdżenia
autor: patat dnia 22 kwietnia 2024 o 10:11
Przygryzienia zdarzają się, ale jeśli bardzo często to warto zajrzeć do paszczy i zobaczyć w jakim stanie są zęby, jak leży wędzidło. Na pewno nie jest to normalne.

I dobrze że są takie przepisy. Tak to każdy by się tłumaczył że akurat mu się koń sam z siebie przygryzł i co zrobisz? Ludzie cwaniakuja jak tylko moga. Niestety dobro koni jest a przynajmniej powinno być ponad zadowolenie ludzi, i tak wciąż wychodzi za dużo afer związanych z dobrostanem i metodami treningowymi. To znaczy, dobrze że wychodzą, gorzej że było co ujawniać. Nie wiem gdzie tu jest "komunistyczna mentalność", po prostu nie można pozwalać ludziom robić co chcą ze zwierzętami bo to nie są przedmioty i muszą być prawa chroniące je w jakiś sposób, nikt mi nie powie że nie zmusza to części ludzi do przynajmniej jako takiego dbania, bo o empatię czy podobne odruchy nie ma co ich podejrzewać.
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: patat dnia 03 kwietnia 2024 o 08:32
Dla mnie ten gość to kolejny magik z otoczka ala natural, był moment że myślałam że mi z lodówki wyjdzie bo co krok trafiałam na te jego filmiki, jak najbardziej były sponsorowane.
To że konie są jego i nagrywa je u siebie nie ma kompletnie nic do rzeczy przy ocenie wartości tych treści i zastosowanych metod. Są co prawda ludzie uważający że jak zwierzę czy dziecko należy do ciebie to powinienes moc z nim zrobić co zechcesz, nawet skatować bo w końcu "twoje" ale dla mnie takie podejście to patologia i żaden argument na cokolwiek.

Niestety jest wiele osób biorących się za młode konie i nie mających za bardzo pojęcia. Imo nie ma w tym filmiku drastycznych zaniedbań, ale też nic mądrego czym warto się chwalić. Nie widzę sensu puszczania luzem młodziaka z niedopasowanym oglowiem ani super wartości płynącej z tego niedopasowania. Memlanie wędzidła, nawet plucie i walka sa normalne na tym etapie, właśnie dlatego puszczanie bez kontroli to głupota.
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: patat dnia 28 marca 2024 o 14:23
Bo ludzie często uznają że skoro koń otwarcie się nie buntuje to nic mu nie przeszkadza, wszystko gra.
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: patat dnia 28 marca 2024 o 13:31
No wg badań 20% to zdecydowanie za dużo, optymalne jest 10-15. Kiedys były inne normy, nawet i 30% ale wtedy nie liczono się tak że zdrowiem koni, bo te były do pracy i tyle, a że żyły krócej - trudno. Teraz jest inaczej. Konie służą nam głównie do rozrywki, dużo rzadziej są wykorzystywane do faktycznej pracy gdzie nikt ich nie zastąpi. Nie ma żadnego obowiązku jazdy na koniu, nie jest to aktywność dla każdego i nie jest to coś co się należy odgórnie, za wszelką cene. Nie rozumiem osób które świadomie lub próbując wyprzeć ten fakt, wsiadają na konia szkodząc mu każda chwilą w siodle i jeszcze twierdzą że go kochają.
Można powiedzieć że wiele praktyk, wiele rzeczy oprócz otyłości jeźdźca koniom szkodzi - to prawda i nie twierdzę że nie. Ale otyłość jest jedną z nich, nieważne jak będziemy próbować to wypierać, niezależnie od jej przyczyny.

I niestety może zabrzmię okrutnie, ale to są żywe zwierzęta, nie zabawki, nie rekwizyty i nie zasługują na traktowanie jako obiekt do poprawiania sobie humoru za wszelką cenę. Zasługują na mądrych ludzi zwracających uwagę na ich dobro i potrzeby. Ogólnie nie jestem zwolennikiem traktowania zwierząt jako zamiennika terapii bez uwzględniania ich potrzeb i wymagań, łatwo przy takim podejściu o zaniedbania na różnych poziomach. Kiedyś znajomej o zgrozo lekarz zalecił adoptowanie psa na poprawę humoru, osobie która miała wówczas taka depresję że nie wstawała z łóżka i nie była w stanie zadbać sama o siebie. Mądre to?
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: patat dnia 28 marca 2024 o 06:52
Ej dziewczyny cos w tym jest, ledwo wyszło słońce i już się mnoży cholerstwo, mam jednego konia alergika i zaraz zacznie się zabawa w dereczki, maski i całe to badziewie. Jedyny element lata i wiosny którego szczerze nie lubię.