EMS
Konto zarejstrowane: 09 listopada 2021
Ostatnio online: 30 października 2025 o 14:57
Najnowsze posty użytkownika:
Kto/co mnie wkurza na co dzień?
autor: EMS dnia 30 października 2025 o 12:09
Ollala, Ollala 😂 mnie lepiej idzie jak jestem w gorszej dyspozycji psychofizycznej. Bo paradoksalnie mniej się wtedy staram i jestem "luźniejsza", mniej spięta. Co oczywiście automatycznie przekłada się na konia. 🙂
Kto/co mnie wkurza na co dzień?
autor: EMS dnia 30 października 2025 o 11:18
Jeśli pieszy wtargnie, to faktycznie, nie ma szans go zobaczyć - i dlatego należy jeździć przepisowo :-)
Sankaritarina, w punkt 👍
Kto/co mnie wkurza na co dzień?
autor: EMS dnia 30 października 2025 o 08:45
Volvo ma poduszki powietrzne dla pieszego. W standardzie chyba nawet. To jest taka poduszka, która się rozwija na masce auta w przypadku uderzenia w pieszego. Miałam takie autko. Nigdy na szczęście pieszego nie potrąciłam, to nie wiem jak działa - podobno działa, są filmy na youtubie, można sobie obejrzeć. Nie wiem też czy po takiej akcji można dalej jechać autem 🤔
Ja zauważyłam, że są sytuacje gdy pieszy chowa mi się za słupek w aucie i go nie widzę. To jest wtedy gdy jestem już blisko przejścia i jadę bardzo wolno. Jak dodam do tego słabą widoczność, deszcz, ciemne ubrania to naprawdę można tego pieszego nie zauważyć. A on zakłada, że skoro samochód jedzie wolno, a on jest na pasach to luz, może iść.
Ścieżki rowerowe wykręcające zza krzaków to chyba sam diabeł wymyślił 😡 Wkurzają mnie niemiłosiernie. Niedaleko mnie jest taka sytuacja - naprawili ulicę, zrobili rondo, ścieżkę rowerową - luzik. A potem nagle przy ścieżce, tuż przed przejściem dla pieszych i przejazdem rowerowym przez jezdnię posadzili krzaki. Może mi ktoś wytłumaczyć PO CO?
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: EMS dnia 30 października 2025 o 08:33
livkaolivqa, u mnie jest podobna sytuacja. W stajni jest fajna atmosfera. Zawsze ktoś się kręci, pomoże, podpowie. Ja też chętnie pomogę innym. Lubię też zostać dłużej w stajni, pogadać, poplotkować. Nie ma problemu ze sprzątaniem kup, bo zawsze ktoś jest kto się tym zajmie. Konia trzeba samemu naszykować, ubrać i rozebrać. Nie dostajemy "gotowca", no chyba, że akurat koń ma dwie jazdy pod rząd (czasem tak się zdarza gdy są to lekkie jazdy typu lonża czy rekreacja),
Przez jakiś czas, w czasie pandemii, w stajni kręciło się mnóstwo dzieciaków. Miało to swoje plusy, bo np dziewczynki czyściły konie, nawet te, które miały akurat nie pracować, pomagały początkującym itd. Ale zostały przegonione przez właścicieli stajni i muszę powiedzieć, że rozumiem decyzję. Bo rodzice przywozili dzieci do stajni i zostawiali. A przecież nad tymi dziećmi ktoś powinien mieć nadzór. Nie mogą sobie małolaty hasać samopas, bo jak się przytrafi jakaś tragedia, to kto będzie za to odpowiadał? W stajni nie ma "niani".
Co do rozpuszczonych nastolatek - to jest wina rodziców. Trochę trenera. Dzieci rozpuszczone, wychowywane z pieniędzmi ale bez szacunku (do rodziców, trenerów, innych osób i koni) - potem tak się zachowują, jak udzielne księżniczki i książęta. Szczerze mówiąc nie spotkałam takich zbyt dużo, bo do nas tacy raczej nie trafiają albo są szybko prostowani lub eliminowani. Ale zawsze powtarzam - to nie dzieci są problemem, tylko rodzice.
Kto/co mnie wkurza na co dzień?
autor: EMS dnia 25 października 2025 o 13:29
Zostając w temacie drogowym, to wkurzają mnie fale Dunaju na A1 na Śląsku. I ludzie panicznie hamujący lub zmieniający pas (na wszystkich jest faliście) jak na to najadą 🤦
Żeglarz, jak jedziemy tamtędy kamperem to to hamowanie naprawdę JEST paniczne, bo buja strasznie.
Ale gdzieś mi się obiła informacja, że mają niebawem naprawiać tą nawierzchnię. Chyba już jest przetarg zakończony.
Czytelnia
autor: EMS dnia 23 października 2025 o 08:27
madmaddie, o! Chętnie przeczytam. Dopisuję do listy 🙂
Czytelnia
autor: EMS dnia 22 października 2025 o 20:03
livkaolivqa, mam nadzieję, że coś z tego ci się spodoba. Bo jak patrzę na Twoje propozycje to dominują horrory. Ja tutaj głównie wymieniłam książki z literatury pięknej. Dla mnie mocna książka to jest taka, która gra na emocjach, która sprawia, że serducho mocniej pika. A wiadomo, że każdemu inaczej pika😉. Mnie akurat te książki poruszyły.
Czytelnia
autor: EMS dnia 22 października 2025 o 10:23
Jak nie chcesz przemocy wokół dziecka to "Malowanego ptaka" nie polecam. Generalnie mnie się ta książka nie podobała. Jest przemocowa i to w taki wyuzdany, wynaturzony sposób.
Natomiast spróbuj z takimi tytułami jak "Droga" Cormacka McCarthyego, Amerykański brud (może mniej wciska w fotel, ale dobra jest IMHO), Księga nocnych kobiet (mocna jak uderzenie młota, pisana wulgarnym, prymitywnym językiem jamajskich niewolników), Kolor purpury, Szczelina (dobry horror), Inna dusza Łukasza Orbitowskiego (mocna pozycja moim zdaniem), może Bastion Kinga? No i Twardoch. Król i Królestwo położyło mnie na łopatkach. Jeszcze czytałam jego Chołod i Null - też dobre i mocne, chociaż do mnie mniej trafiło niż poprzednie dwie.
Jak mi się jeszcze coś przypomni to dorzucę.
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: EMS dnia 20 października 2025 o 17:53
keirashara, myślę, że masz dużo racji. Ja np normalnie pracując (czyli z grubsza te 40 godz od pon do pt) nie chciałabym dzierżawić konia w stajni, w której nie ma oświetlenia placu i hali. No bo w zasadzie po co? I trzymać w swojego własnego konia w takiej stajni też bym nie chciała. Ba! Nawet rekreacyjnej jazdy w takiej stajni bym nie chciała. Bo jeśli chcę jeździć regularnie, a do tego moje życie wymaga ode mnie wcześniejszego planowania zajęć, to nie interesują mnie sytuacje gdy np przyjeżdżam na jazdę i się okazuje, że się nie da, bo warunki nie pozwalają. Albo np zaczyna lać i po 15 minutach musimy kończyć, bo nie ma hali, do której można by się przenieść.
Kto/co mnie wkurza na co dzień?
autor: EMS dnia 20 października 2025 o 12:40
Facella, zarówno kotbury, jak i aga pisały, że denerwuje je, gdy "zawalidroga" nie zjeżdża z lewego gdy ma taką możliwość
Facella, Co do tego pełna zgoda i tego nikt nie podważa. Jednak równocześnie obie uważają, że ci co jadą 140 też jadą za wolno i mają "ustępować" i co tego już nie ma mojej zgody. I o ile mam miejsce to się zawsze chowam, ale jeśli ode mnie wymagałoby to hamowania to równie dobrze zahamować może ten co jedzie za mną 180.
20-30 km robi dużą różnicę. Jak jadę autem, które ciągnie do 120 to jak wyprzedzę tira to się chowam nawet jeśli muszę zwolnić do 100-110, ale jeśli jadę 140-150 to nie będę się chowała i zwalniała do 100-110.
Nie wiem gdzie ty jeździsz, ja nie jeżdżę drogami szybkiego ruchu i autostradami zbyt często, ale przemieszczając się z prędkością ok 10-20 km większą niż ograniczenie (bo generalnie zazwyczaj tak jeżdżę jeśli warunki na to pozwalają) zdecydowanie częściej spotykam "przeganiaczy światłami", niż "zawalidrogi".
Kto/co mnie wkurza na co dzień?
autor: EMS dnia 20 października 2025 o 10:36
Pamirowa, 100% zgoda. Zresztą cały czas w tej dyskusji to wypunktowuję.
Zdecydowanie większym zagrożeniem na drodze jesz szybkość niż niepewność.
Bo, po pierwsze, dobry kierowca przewiduje różne zdarzenia na drodze i dopasowuje do tych możliwości swoją prędkość. Musi się liczyć z tym, ze spotka kogoś słabo jeżdżącego, że widoczność miejscami spada, że droga hamowania się w określonych sytuacjach wydłuża, że sarna może wybiec na drogę, że rowerzysta ci nieoczekiwanie wjedzie, że dziecko ci wbiegnie na jezdnię, albo ktoś ci nagle zahamuje lub nawet, o zgrozo!, wymusi pierwszeństwo. Oczywiście nic takiego nie powinno mieć miejsca, ale jednak się zdarza. I DOBRY kierowca, taki naprawdę DOBRY w większości przypadków będzie jechał z taką prędkością, że jest w stanie się z takich opresji bezstłuczkowo wyratować. Popierdalacz po prostu przypierdoli, bo mu nie starczy czasu na reakcję.
Po drugie, Jeśli będziesz np w mieście jechała z przepisową prędkością to nawet jesli ktoś wymusi na tobie pierwszeństwo to najgorsze co może się stać to dzwon. Jeśli będziesz jechała z dużą prędkością to ryzyko śmierci uczestnika tego wypadku gwałtownie rośnie. Osoby niepewne za kierownicą nie jeżdżą szybko, nie jeżdżą agresywnie. Może obtłukują samochód i nie potrafią parkować, ale generalnie nie powodują nagminnie śmiertelnych wypadków.
Jeśli autostrada jest pełna, jeśli jest ciasno to zwyczajnie jadę wolniej (chociaż chciałabym szybciej) i nie wzdycham, że cały świat się uparł, żeby mnie blokować i nie zostawiają mi wolnego lewego pasa. Bo ja niezależnie od warunków panujących na drodze mam ochotę na 170+.
Dodam jeszcze tylko, że takie podejście IMHO bardzo źle świadczy o was (tych, które bronią prędkości 170-180). Macie w nosie prawo drogowe, w nosie innych uczestników i uważacie, że wolno wam łamać przepisy, bo tak wam się podoba i w waszym wygórowanym poczuciu własnej wartości jesteście takie "zajebiste za kółkiem" że hoho. I przy takich rozmówcach z całą pewnością, żadna dalsza dyskusja nie ma sensu, bo żaden rozsądny argument nie ma szans w starciu z wybujałym ego.
Kto/co mnie wkurza na co dzień?
autor: EMS dnia 17 października 2025 o 20:59
martrix, u nas są ogranczenia w Niemczech nie ma🙂 więc to nie jest tak, że o laboga! ktoś jedzie szybciej! świat się zawali eksperci drą włosy z głowy bo to nie można tak. Można. Tylko to po prostu w Polsce drożej kosztuje, a nie, że nie można.
kotbury, kosztuje to jak sobie kupisz do czegoś prawo. A mandat to nie jest kupione prawo do zapierdalania tylko kara za złamanie prawa. Więc nie, to nie jest koszt i nie można. Albo inaczej - da się ale nie wolno.
Strasznie mnie to bawi (albo wkurza) - takie myślenie. Ktoś jedzie 140 i wyprzedza kilkanaście samochodów, to mu nie wolno. Musi zwolnić do 100 i wcisnąć się między tiry,.żeby zrobić miejsce dla tego kto jedzie 180 i nie może zwolnić do 140, bo go to wkurza. Hm, z tej logiki wynika że wg ciebie im ktoś szybciej jedzie tym jest ważniejszy i tym bardziej uprzywilejowany.
Zadziwiające, nietypowe ogłoszenia
autor: EMS dnia 16 października 2025 o 15:55
Podpowiem, ze sa kreatywne sposoby dokladania do wynagrodzenia tak, zeby nie bylo sladu w papierach i/lub zeby nie zabral tego komornik.
karolina_, ty tak serio? A ten komornik to skąd się wziął? Taki niedobry Pan się nagle pojawił i zaczął komuś pieniążki zabierać? Czy raczej zabiera bo gość narobił gdzieś długów, komuś nie zapłacił albo nie chce płacić alimentów? I pracodawca ma takiemu pracownikowi kupować węgiel w ramach wypłaty, żeby mu zły komornik nie odebrał pieniążków? 😮 Przecież skoro ktoś ma zajęcie komornicze to znaczy, że kogoś okradł. Być może w wyniku błędnych decyzji, splotu złych okoliczności itd, ale nie wywiązał się wobec innego człowieka ze swoich zobowiązań. To pracownik nieuczciwy i bez moralnego kręgosłupa. A ty dając mu wypłatę pod stołem przykładasz do tej nieuczciwości rękę.
Zadziwiające, nietypowe ogłoszenia
autor: EMS dnia 14 października 2025 o 23:01
Facella, doprawdy? A ja tutaj widzę trawnik, drzewa, bloki, a nie salę eventową. Morawiecki na piwie z Mentzenem. Zresztą nawet jeśli byłyby to sale eventowe, to te wydarzenia z założenia są szeroko rozpowszechniane i już samo to wystarczy, żeby picie podczas debat politycznych było moralnie naganne.
Zadziwiające, nietypowe ogłoszenia
autor: EMS dnia 14 października 2025 o 22:07
kotbury, jest różnica między winem podczas biznesowej kolacji z klientem (co zresztą moim zdaniem też staje się raczej passé), a piciem piwa w biały dzień, na rynku głównym miasteczka, przed kamerami i ludźmi w każdym wieku, również dziećmi i robienie z tego szoł. Gdzie dodatkowo wiadomo, że Ci politycy są akurat w środku dnia pracy, reprezentują naród itd itp. No to jest zdecydowana różnica.
Ja nie jestem przeciwna alkoholowi. Sama piję- wtedy gdy okoliczności ku temu są odpowiednie. Ale jest pewna przestrzeń publiczna gdzie ten alkohol nie powinien się pojawiać. I zdecydowanie należą do nich moim zdaniem spotkania polityczne.
BTW, w Polsce picie alkoholu w miejscach publicznych poza wyznaczonymi do tego miejscami jest zakazane i podlega karze grzywny. No chyba, że jest to piwo z Mentzenem to wtedy wszystko wolno, nie?
Zadziwiające, nietypowe ogłoszenia
autor: EMS dnia 14 października 2025 o 21:15
A do tego wychodzi Mentzen i zaprasza na wiece polityczne przy piwie. I nikt, z żadnej strony politycznej się nie oburza, że jest to naganne. A jest naganne, a nawet niedopuszczalne. Bo to jest propagowanie alkoholu w przestrzeni publicznej. Normalizowanie picia, ba! Picia w pracy. W Polskę idzie przekaz, że jak coś robić to z piwkiem w ręku, bo inaczej jest nudno, nieciekawie, niefajnie, a piwo jest ok. I to jest ok, żeby pić w pracy. I taki przekaz idzie głównie do młodych ludzi, bo to oni w przewadze stanowią jego elektorat. Strasznie mnie to wkurza 😡
Jak tu się dziwić że mamy taki problem ze skalą alkoholizmu i pijanych pracowników.
kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy
autor: EMS dnia 14 października 2025 o 13:15
A jeździłaś na różnych koniach/siodłach? Na czym ten ból polega? Uciska? Obciera? Coś ci się wbija? Masz odpowiednią bieliznę? Spodnie?
Ja cały czas się z czymś borykam, ale generalnie to jest tak - 1. na różnych koniach i różnych siodłach inaczej to odbieram. 2. intensywność i sposób jazdy, rodzaj ćwiczeń ma na to wpływ (np, czy dużo jest ćwiczebnego, ile czasu w galopie itp), 3. po długiej przerwie boli bardziej (potem krocze się przyzwyczaja) 4. wynika to z moim błędów dosiadu, im lepiej jeżdżę tym rzadziej i tym mniej mam problemów.
Sprawy sercowe...
autor: EMS dnia 13 października 2025 o 16:57
Perlica, całkiem możliwe, że w 6 miesiącu. Leżałam kiedyś na oddziale położniczym z kobietą 46 albo 47 lat. Właśnie dowiedziała się, że jest w ciąży. Po wielu latach starań lekarze orzekli bezpłodność (nie niepłodność, tylko bezpłodność), więc jak przestała miesiączkować i przytyła to uznała, że to menopauza. Dopiero jak poczuła intensywne ruchy to zrozumiała, że menopauza raczej tak nie robi.
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: EMS dnia 12 października 2025 o 18:13
karolina_, prowadząc działalność zawsze masz takie ryzyko, że ktoś ci nie zapłaci. A jednak lepiej odzyskać pieniądze po latach niż nigdy, prawda? No i jeszcze ja bym to robiła "dla zasady", żeby się ludziom nie utrwaliło, że mogą nie zapłacić i nie ponieść zadnej konsekwencji.
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: EMS dnia 12 października 2025 o 16:06
karolina_, jeśli działasz legalnie to odzyskanie pieniędzy nie jest żadnym kłopotem, tylko trwa. Czasem dość długo. Umowa z danymi osobowymi, comiesięczne rachunki lub faktury, wpłaty tylko na konto albo kp w przypadku gotówki, płacone podatki - i sprawa jest prosta jak drut. Oddajesz sprawę do kancelarii prawnej, rozprawa to formalność, w której nawet nie musisz uczestniczyć, szybki wyrok i sprawa ląduje u komornika. Komornik ściąga. Z konta, z pensji, z czego się da. Oczywiście jakiś % tej kwoty tracisz na rzecz firmy windykacyjnej, ale zyskujesz na odsetkach. Może się też zdarzyć, że dłużnik nie ma dochodów bo pracuje na czarno (co jest raczej mało prawdopodobne w przypadku posiadaczy koni, bo to nie jest tania sprawa). Ale to nic straconego - kiedyś będzie coś miał, tylko wtedy zapłaci dużo więcej.
Sprawy sercowe...
autor: EMS dnia 10 października 2025 o 15:44
Dokładnie Sankaritarina, Trzeba się otworzyć na nowe znajomości. Nie tylko szukać chłopaka, ale poszukać nowych ludzi wokół siebie. Bo może się okazać, że np koleżanka poznana w klubie książki (jest w ogóle jeszcze coś takiego? 😉😉 zaprosi cię na spotkanie do kawiarni z grupą znajomych i tam będzie właśnie ON 😍 🙂
Sprawy sercowe...
autor: EMS dnia 10 października 2025 o 14:17
Ja co prawda nie szukam partnera, ale jak tak się rozglądam i słucham różnych historii to mam wrażenie, że w pewnym wieku jest trudniej kogoś znaleźć, bo w pewnym sensie poruszamy się w zamkniętym gronie. Praca, rodzina, znajomi - to są już wieloletnie znajomości i tam nie ma nikogo nowego, żadnej "świeżej krwi". Stąd te tindery i inne takie.
Trzeba szukać nowych osób, ale to jest trudne, no bo gdzie? To co mnie przychodzi do głowy to hobby. Może warto poszukać, wkręcić się w jakieś grupy hobbystyczne, kluby, najlepiej takie gdzie ta grupa ma jakieś wspólne spotkania, wyjazdy, imprezy, obozy? Może jakiś sport? Karate, rolki lub wrotki, wycieczki rowerowe, brydż albo szachy nawet. Może jakaś grupa internetowa, ale nie typu "szukam partnera" tylko "poróbmy coś razem". Może jakaś grupa turystyczna? W takich miejscach jest szansa spotkać nowych ludzi i to ludzi fajnych z jakimiś zainteresowaniami, ambicjami z jakąś pasją. A nawet jeśli tam nie znajdziemy partnera to możemy znaleźć nowych przyjaciół, a może wśród przyjaciół tych przyjaciół będzie ktoś wartościowy kto szuka drugiej połówki?
A jeśli chodzi o wyjazdy to niedawno gdzieś mi się rzuciło w oczy w internecie jakieś biuro podróży typu baby travel (baby nie dziecko tylko kobiety), są Soliści - to już takie wyprawy bardziej. Tam też można spotkać kogoś ciekawego, jakiegoś fajnego kompana na wspólne aktywności.
kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy
autor: EMS dnia 09 października 2025 o 11:28
No to się dużo dowiedziałam. Dzięki. Generalnie odpowiedź jest jak zawsze - "to zależy" i trzeba po prostu rozważyć wszystkie za i przeciw w danych okolicznościach. 🙂
Jak przygotowuję konia do jazdy to lubię poświęcić mu czas. Nie tylko przejechać szczotą pod popręgiem i rozczesać najgorsze zaklejki, ale wymiziać tego konia. Generalnie łatwiej mi to robić w boksie. Poświęcam więcej czasu, potem wychodzę, idę się ogarnąć, pogadać, przygotować, skorzystać z toalety, a dopiero przed samą jazdą przychodzę osiodłać. W jednej stajni w której jeździłam konie dostawały w wiadrach sieczkę przed jazdą (podczas czyszczenia). Są też różne konie. Są takie, które stoją w boksie grzecznie, nie wychodzą, nie wiercą się itd, a są takie, które trzeba w boksie przywiązać. Spotykałam się też z takimi, na które trzeba było uwazać przy stanowisku, bo np kopały inne konie i musiały stać daleko. Z wiązaniem w korytarzu na dwóch uwiązach też się spotkałam, ale to była raczej sytuacja wyjątkowa, bo jak jeżdżę w stajniach rekreacyjnych to ten ruch koni jest spory - ciągle ktoś konia przyprowadza, wyprowadza. Nie da się zastawić korytarza. Również naraz w przygotowaniu jest kilka koni, a nie tylko jeden. Wtedy nawet jeśli w stajni pod dachem jest przygotowane stanowisko to nie wystarczy na wszystkie konie, które wychodzą na jazdę. Czyli muszą być czyszczone na zewnątrz jeśli jest dobra pogoda albo w boksach. W jednej ze stajni na zewnątrz były przygotowane stanowiska zarówno "pod chmurką" jak i pod dachem (takie zadaszone wiaty). W sumie fajny sposób kiedy pada. Mniej fajny kiedy mocno wieje.
kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy
autor: EMS dnia 08 października 2025 o 10:17
Może to głupie pytanie, ale w kąciku dla żółtodziobów, więc niech będzie. Najwyżej zostanę wyśmiana 😉
Czyszczenie i siodłanie konia do jazdy - w boksie czy przy stanowisku? Spotkałam się z różnymi metodami. Czy jedna z nich jest lepsza/jedyna słuszna/bezpieczniejsza/bardziej prawidłowa? Czy to w zasadzie nie ma znaczenia? Co w przypadku gdy zwyczajowo są stanowiska na zewnątrz ale na dworze pizga złem? Jak wtedy przygotować konia do jazdy?
Kto/co mnie wkurza na co dzień?
autor: EMS dnia 06 października 2025 o 15:45
Ja rozumiem, jak prawy jest zawalony, chce się wyprzedzić tira czy osobówki jadąca 90 na godzinę. I wkurzają mnie tacy kierowcy, którzy dojeżdżają do auta wyprzedzającego np. Tira i siedzą mu na zderzak, bo wyprzedza z prędkością 120, 130 czy nawet 140 na godzinę, a oni by jednak chcieli jechać 150-180. I ciężko poczekać aż ktoś wyprzedzi i zjedzie na prawy pas.
No i właśnie o tym pisałam, że to są "królowie autostrady", którzy mnie najbardziej wkurzają.
ktoś ma „poczekać aż skończę wyprzedzać” 🤣
Fokusowa,
Zgadzam się z tym, że osoby siedzące na lewym pasie bez potrzeby to buraki. Ale ci co przeganiają światłami to też buraki. Zdecydowanie częściej jednak spotykam tych drugich buraków niż tych pierwszych. A nie jeżdżę wolno.
Tych co zajeżdżają drogę jest w ogóle dużo mniej. Warto też zwrócić uwagę, że jeśli zapi...alasz jak głupek to innym użytkownikom trudno jest przewidzieć to, że widzą cię daleko, daleko w lusterku, a za chwilę już im siedzisz na ogonie. To jest zresztą generalnie moim zdaniem luka w przepisach.
Hipotetyczna sytuacja - masz lokalną drogę, może nawet w terenie zabudowanym, może w mieście. Ograniczenie do 50 km/h i coś ogranicza widoczność - łuk, drzewa, budynek, cokolwiek. Wyjeżdżasz na tą drogę z drogi podporządkowanej. Zatrzymujesz się, sprawdzasz czy możesz i wjeżdżasz. A tu nagle ktoś wyskakuje jak filip z konopi bo jedzie 120 km/h, albo nawet 90. Dzwon. Czyja wina? No twoja, bo wymusiłaś pierwszeństwo. Ale prawda jest tak, że gdyby tamto auto jechało zgodnie z przepisami albo nawet trochę szybciej, to ty spokojnie wykonałabyś manewr w sposób bezpieczny. Nie miałaś jednak na to czasu, bo nie widziałaś wcześniej nadjeżdżającego auta, a jego prędkość sprawiła, że czas na twój manewr/jego reakcję dramatycznie się skrócił. Moim zdaniem wina powinna być po stronie tego co przekroczył znacząco prędkość, no ale to sobie mogę tylko pogdybać 🙂
Kto/co mnie wkurza na co dzień?
autor: EMS dnia 02 października 2025 o 13:26
ale jest multum ludiz, którzy sa świetnymi kierowcami, mają dobre auta i umieją jeździć. Nie posrają się w gacię jak wpadają w poślizig bo umieją z niego wyjść, jeżdzą mając x ruchów do przodu zaplanowane.
kotbury, cmentarze są pełne dobrych kierowców, że tak powiem filozoficznie. Gorzej, że są pełne również ich ofiar.
Co do autostrad niemieckich - jest zalecenie jazdy do 130 km/h. Niby nie ma ograniczenia, ale fakt, że jest zalecenie i toczy się dyskusja o wprowadzeniu ograniczenia chyba o czymś świadczy, prawda?
A tak ogólnie, ja w ostatnich latach zwolniłam. W mieście, na drogach lokalnych i na autostradach. I szczerze? Nie widzę, żebym na tym w ogólnym rozrachunku jakoś mocno traciła. Czas podróży nie wydłużył mi się znacząco, albo nawet wcale. Jadę płynnie, spokojnie, mniej nerwowo, mniej spalam, jestem bardziej zrelaksowana i sama widzę, że jest bezpieczniej, że mam więcej czasu na rozglądanie się na boki i na reakcję - na pieszego albo na rowerzystę, który wpadnie na jezdnię, na samochody wymuszające pierwszeństwo, itd, itd. Szczerze? Nie bardzo rozumiem po co tak nerwowo jeździć? Gnać na łapu capu, przyspieszać, hamować z piskiem, trąbić na wszystkich, mrugać światłami? No mnie się taki kierowca kojarzy z osobą nie do końca stabilną emocjonalnie 😉
Kto/co mnie wkurza na co dzień?
autor: EMS dnia 01 października 2025 o 16:34
ogurek, ale tu nie chodzi o to, żeby kogoś dyscyplinować czy specjalnie blokować. Chce ktoś jechać 180 to proszę. Ale nie ma prawa mnie przeganiać z drogi albo wymuszać na mnie niebezpiecznych i niewygodnych manewrów. Jak mam miejsce to zjeżdżam na prawy pas. Zawsze. Ale jeśli jestem w trakcie wyprzedzania to będę to wyprzedzanie kontynuować tak długo aż wszystko wyprzedzę i znajdę bezpiecze miejsce na prawym pasie.
Kto/co mnie wkurza na co dzień?
autor: EMS dnia 01 października 2025 o 13:41
ale zdecydowanie mnie bardziej wkurzają władcy szosy, którzy siedzą na dupie, mrugają światłami, skaczą po pasach w niebezpieczny sposób...
Ollala, o to, to. Pełna zgoda. Czasem mam tak, że jadę lewym pasem autostrady 140 km/h (albo nawet 150), a na prawym mam rząd aut jadących 100-110 km/h i nie mam możliwości schować się na pas prawy tak, żeby nie hamować, a za chwilę się rozpędzać ponownie. A za mną w tym czasie jedzie "król szos", który chce zapierdzielać 180 i uważa, że ma prawo do wolnego lewego pasa. Siedzi mi na zderzaku i mryga. Nie zjeżdżam. Zjeżdżam na prawy dopiero wtedy gdy mam możliwość zrobić to w sposób bezpieczny i mniej więcej zachowując swoją prędkość.
Podobnie jak jest sytuacja, że prawy pas zawalony, lewy zawalony, wszyscy na lewym jadą wolniej, bo jest duży ruch, bo wolniejsze auta wyprzedzają, bo coś tam. I ja sobie jadę za kimś 110 chociaż chciałabym przyspieszyć do 140, ale zachowuję bezpieczny odstęp i czekam aż się wszyscy powyprzedzają i pochowają na prawy pas jak będą mieli miejsce. A tymczasem za mną ktoś siedzi na zderzaku i mruga światłami. No nic mnie bardziej nie drażni.
Kto/co mnie wkurza na co dzień?
autor: EMS dnia 30 września 2025 o 12:49
Facella, wiesz, nie każdy ma taki samochód, żeby go łatwo do 140 rozpędzić 😉 A niektórzy w ogóle nie rozpędzają się do tej prędkości.
Babeczki wina w 100%, ale ja staram się zawsze zjechać na lewy pas (jeśli oczywiście mam taką możliwość), kiedy widzę, że ktoś jest na rozbiegówce.
Kto/co mnie wkurza na co dzień?
autor: EMS dnia 29 września 2025 o 09:56
Dementek, mnie kiedyś lektorka angielskiego na studiach poprosiła żebym nie przychodziła na lektoraty bo wstydziła się je przy mnie prowadzić. Zresztą podobną sytuację miałam na jednym z przedmiotów.
Kto/co mnie wkurza na co dzień?
autor: EMS dnia 26 września 2025 o 09:51
Z mojej perspektywy zdjęcie jest niepotrzebne. CV ze zwykłym zdjęciem i bez zdjęcia nie są różnicowane. Wygląd w pracy zasadniczo nie ma znaczenia. No chyba że jakiś bardzo kontrowersyjny przy stanowisku obsługi klienta w niektórych branżach. Ale ta granica też się przesuwa. Kiwdyz pracownik z widocznym tatuażem nie mógł pracować w banku. Dzisiaj chyba już nikomu to nie przeszkadza.
Zupełnie czym innym jest wstawienie zdjęcia od czapy, typu zdjęcie z drinkiem, z plaży albo z dziubkiem. Bo to już trochę swiadczy o tym co kandydat sobą reprezentuje. Mh kiedyś dostaliśmy cv z adresu superje*aka@..... albo jakoś tak. No sorry, ale nawet jak jest to rekrutacja na stanowisko robotnicze to jednak od pracownika wymagam jakiegoś minimum powagi i odpowiedzialności. I rozumiem że prywatnie gość może się takim mailem posługiwać ale cv to wypadałoby jednak wysyłać z innego.
Kto/co mnie wkurza na co dzień?
autor: EMS dnia 11 września 2025 o 15:31
Strasznie się ruskie trolle uaktywniły. Jest wysyp takich komentarzy. Zupełnie od czapy. Ale najgorsze jest to, że część społeczeństwa w to wierzy. I im będziemy głupsi i im dłużej będziemy bombardowani taką narracją (i im bardziej niektóre środowiska polityczne będą takim aktom dezinformacji i trollingu sprzyjać) tym bardziej będą w naszym społeczeństwie ugruntowane takie poglądy.
No i oczywiście nie zapominajmy, że to "wina Tuska" 🤦
Podróże
autor: EMS dnia 09 września 2025 o 11:00
No to będzie miała przyspieszony kurs samodzielności. 😂 Nie martw się, poradzi sobie. Wbrew pozorom dzieciaki wrzucone na głęboką wodę radzą sobie lepiej niż można podejrzewać. Bo muszą, bo nikt im nie patrzy na ręce, bo nie ma mamusi (starszego brata pod ręką). W razie czego gdzieś w pobliżu jest opiekun, który pomoże.
Oficerki
autor: EMS dnia 09 września 2025 o 10:55
Dzięki za pomoc. Coś zamówiłam. Zobaczymy jak to będzie działać 🙂
Podróże
autor: EMS dnia 09 września 2025 o 09:29
Zwróciłabym jej uwagę na kwestię bezpieczeństwa, bo we Francji to różnie bywa - uwaga na kieszonkowców. Podzielić gotówkę/karty itp na różne kieszenie. Sama pomyśl, może warto jej kupić bezpieczną torebkę/saszetkę?
Mówi cokolwiek po francusku? Zakładam, że tak skoro jadą do Francji. Zatem niech próbuje mówić. Cokolwiek. Francuzi zazwyczaj doceniają same starania, są wtedy milsi i przystępniejsi. W miejscach/miejscowościach turystycznych wszystko mówią już dobrze po angielsku, ale nawet zwykłe "Bonjour, comment ca va?" może zrobić różnicę 🙂
Podróże
autor: EMS dnia 08 września 2025 o 16:12
Ja tylko mogę poradzić żeby nie jechać w sezonie. Bo pogoda latem jest straszna. Trudno się gdziekolwiek ruszyć, jest gorąco i duszno. Podobno najlepiej pojechać w październiku a nawet listopadzie.
Podróże
autor: EMS dnia 08 września 2025 o 13:15
Perlica, EMS, jak sama?
Perlica, np do rodziny, do koleżanki w odwiedziny, do szkoły językowej itp. Czyli pod opieką ale jednak sama.
Bo szczerze- jeśli to jest wycieczka szkolna gdzie ich wszędzie zawiozą i poprowadzą na sznurku, jeszcze w dodatku z przewodnikiem, bo tak to zazwyczaj wygląda to co ma wiedzieć? Nic nie musi wiedzieć. Jaka pogoda będzie, żeby spakować odpowiednie ciuchy.
Podróże
autor: EMS dnia 08 września 2025 o 12:35
Ale sama czy z wycieczką szkolną?
Oficerki
autor: EMS dnia 08 września 2025 o 12:28
Podpowiedzcie mi proszę jak dbać o oficerki. Po pierwsze potrzebuję prawidła - miałam dmuchane, ale się zepsuły. Jakie prawidła będą lepsze - dmuchane czy zwykłe plastikowe, takie rozpórkowe?
Druga sprawa - czym czyścicie i impregnujecie skórę, żeby jak najdłużej zachowała wygląd i jakość?
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: EMS dnia 05 września 2025 o 15:25
Jeśli ktoś gdzieś sobie w zaciszu domowym "jeździ bez kasku" i nikt go nie widzi, to niech sobie robi co chce, ale tutaj mamy sytuację gdzie patrzą na to ludzie - zawodnicy, kursanci, rekreanci, dzieci i ich rodzice. Patrzą i wyciągają wnioski. Różne. Dodatkowo z tego co zrozumiałam on nie jest na tym treningu sam. Czyli jest to jakaś grupa, może z trenerem, może bez, ale na ujeżdżalni jest kilka koni. I tylko ten jeden jeździec zawsze bez kasku.
I nie powiecie mi, że to nie wpływu na ocenę stajni. Ja wiem, że jest więcej zasad bezpieczeństwa i może ważniejszych niż kask, ale skoro ja widzę, że ta najbardziej podstawowa jest olewana to od razu sobie myślę, że w tej stajni dbałość o bezpieczeństwo szwankuje. Co jeszcze zaniedbują skoro zaniedbują podstawę jaką jest nakaz jazdy w kasku? A niestety drobne niefrasobliwości i zaniedbania czasem skutkują poważnymi wypadkami. Nie tylko na koniach. Ogólnie. Błędy są po to, żeby je eliminować. Procedury bezpieczeństwa są po to, żeby unikać błędów i zapewnić w ten sposób większe bezpieczeństwo.
A teraz jeszcze z innej strony - gdybym miała wsiąść na trening i na ujeżdżalnię wszedłby taki kozak bez kasku, w trampkach i coś tam jeszcze to szczerze mówiąc ja bym się bała takiego towarzystwa. Bo od razu brakuje mi zaufania do "wariata", który nie szanuje zdrowia i bezpieczeństwa. A może będzie szarżował? A może będzie wykonywał niebezpieczne manewry? Podjeżdżał za blisko? Może spłoszy mi konia? A może na mnie wpadnie? A może ten jego koń jest niebezpieczny a on na to bimba tak jak bimba na ochronę swojej głowy?
Kask, toczek, kasko-toczek... i kamizelka
autor: EMS dnia 05 września 2025 o 14:57
Ktoś mi kiedyś powiedział: Jeśli raz masz szczęście w biznesie, to jest to fart. Ale jeśli ciągle masz szczęście to to nie jest fart tylko znaczy, że dobrze ten biznes prowadzisz. I oczywiście na odwrót
To można odnieść do wielu sytuacji. Jeden wypadek to pech. Jeśli wypadki się powtarzają to warto się zastanowić czy nie wynikają z naszego powielanego błędu. 😉
Oczywiście nie mówię, że tak jest w twoim przypadku Meise, ale myślę, że to taki sygnał ostrzegawczy, żeby się nad tym chwilę zatrzymać i zastanowić.
Co mnie wkurza w jeździectwie?
autor: EMS dnia 05 września 2025 o 11:25
A mnie wkurza ignorowanie zasad bezpieczeństwa, albo omijanie ich, albo "odpuszczanie". Głównie chodzi mi o kaski. Teraz miałam dyskusję z osobą (niekońską, jeździ dziecko), że w jednej ze stajni z klubem sportowym trenuje chłopak, który nigdy nie jeździ w kasku. Ale ma swojego konia więc to jest ok. Mój interlokutor argumentował, że skoro ktoś ma swojego konia i płaci za stajnię to może sobie jeździć bez kasku i co mu zrobią, najważniejsze, że płaci. A z mojej perspektywy taka stajnia od razu otrzymuje czerwoną flagę. Jeśli kasa jest ważniejsza od zasad bezpieczeństwa to nie wiem jak to skomentować. Rozumiem, że ktoś ma prywatną stajnię, albo jedzie sobie do lasu sam na swoim koniu bez kasku - jego głowa, jego głupota, jego problem. Ale jeśli wychodzi na trening na teren stajni, teren klubu sportowego, z instruktorem, często z grupą, to cholera jasna, wg mnie nie ma znaczenia czy koń jest prywatny czy stajenny. Gdybym ja była instruktorem to choćby mi płacili podwójną stawkę nie poprowadziłabym zajęć osobie bez kasku, dziecku bez kamizelki. To jest też wizytówka klubu i instruktora, i braki w tym zakresie źle o nich świadczą.
Wszystko o co chcielibyście, ale wstydzicie się zapytać ;)
autor: EMS dnia 16 sierpnia 2025 o 14:37
ogurek, oj nie. W tym przypadku to naprawdę na podstawie tych kilku słów można wywnioskować co szkolenie dało. Kwestia choroby dekompresyjnej, barotraumy, narkozy azotowej (w mniejszym stopniu) to absolutna podstawa. To nie jest nic skomplikowanego tylko trzeba poświęcić pół godziny czasu (może nawet mniej) na wyjaśnienie o co chodzi. A jest to ważne choćby po to, żeby rozpoznać objawy, które (może o tym wiesz jeśli nurkujesz) mogą się pojawić dużo, dużo później. Ale też po to, żeby wiedzieć, że np po nurkowaniu nie można przez 24 godziny lecieć samolotem (mniej więcej). A jeśli donkeyboy pisze o "gazowanej krwi", to znaczy, że kompletnie jej nie wyjaśnili o co w tym chodzi, tylko nastraszyli jakimś głupim frazesem.
Wszystko o co chcielibyście, ale wstydzicie się zapytać ;)
autor: EMS dnia 16 sierpnia 2025 o 13:17
donkeyboy, napisałaś, że dowiedziałaś się na "kursie nurkowania". Do tego się odniosłam. I nigdzie nie zasugerowałam, że ty wykazujesz się brawurą. Nic tobie nie zarzuciłam, bo to nie ty jako kursant jesteś problemem, ty nie zrobiłaś nic złego ani nic źle. W przeciwieństwie do "szkółek", które organizują takie "kursy". Wejście pod wodę "na smyczy" instruktora - rozumiem, chociaż nie popieram. Nazywanie tego "kursem" i wydawanie papierków uważam za skandaliczne, a to ma miejsce na całym świecie. Ale to nie jest przecież wina ludzi, którzy z tego korzystają, tylko tych, którzy to organizują.
Wszystko o co chcielibyście, ale wstydzicie się zapytać ;)
autor: EMS dnia 16 sierpnia 2025 o 12:12
EMS, to nie byl snorkeling 🙂
donkeyboy, Domyśliłam się, że to nie snorkeling. Napisałam to tylko, żeby nikt się nie bał "szybkiego wynurzania" przy snorkelingu.🙂
Natomiast, nie obraź się, ale z tego co piszesz wnioskuję, że kurs na którym byłaś był gówniany. Jeżeli w ogóle można to nazwać kursem. Nie masz podstawowej wiedzy, a to jest a) smutne, b) niebezpieczne. Właściwie dali ci tylko kilka wskazówek i tyle. Prawdziwy kurs powinien obejmować wiedzę teoretyczną m.in na temat fizyki gazów. Ale także kilku innych ważnych aspektów zapewniających minimum bezpieczeństwa. I to nie jest wiedza tajemna - to są proste sprawy do ogarnięcia dla przeciętnego dzieciaka nawet i do przedstawienia na krótkim wykładzie (przynajmniej ta podstawa).
Dlaczego to smutne? Bo to jest jednak sport ekstremalny, który niesie za sobą potencjalne niebezpieczeństwo i szkolenie powinno być podstawą. Tymczasem komercjalizacja i skok na szybką i łatwą kasę sprawia, że takie "kursy" mnożą się jak grzyby po deszczu. Zapłaciłaś za "kurs" , dostałaś jakiś papier albo dyplom i masz przekonanie, że "coś umiesz", a z twoich postów wynika, że nie umiesz i nie wiesz nic. Serio. A to oczywiście niesie za sobą niebezpieczeństwo dla tych, którym się wydaje, że coś potrafią i mogą nurkować samodzielnie oraz dla ich potencjalnych partnerów nurkowych.
Co do snorkelingu to paradoksalnie, też trzeba ogarnąć 5-10 minut teorii, bez tego się nie ruszy 🙂
Wszystko o co chcielibyście, ale wstydzicie się zapytać ;)
autor: EMS dnia 15 sierpnia 2025 o 22:51
ja np. sie ostatnio dowiedziałam na kursie nurkowania ze jak wyplyne za szybko to bede miec krew gazowaną i wycieczke do szpitala XD
donkeyboy, 😂 bez przesady. To tak nie działa 🙂 Ale faktem jest, że przy wychodzeniu z głębokości trzeba uważać na 2 rzeczy w zasadzie - prędkość wynurzania i przystanki dekompresyjne. To o czym ty piszesz to zdarza się tylko przy długich i głębokich nurkowaniach. Rekreacyjne nurkowania generalnie są bezdekompresyjne. Przy snorkelingu nic ci nie grozi. Tutaj prędkość nie ma znaczenia.
Jestem nurkiem więcej niż połowę życia, jestem po kursie ratownika i kursie patofizjologii nurkowania i mogę powiedzieć tyle - im większe są kompetencje i wiedzą, tym większy respekt i strach przed wodą. I więcej rozwagi. Większość tragedii bierze się z brawury i niewiedzy.