Tet, tak się nie da sensownie dyskutować, bo wygląda to już jak sparing w stylu 'bo ja i mój przypadek' vs 'wszyscy myśliwi i kłusownicy w RP jak leci'. Chyba ktoś inny niż espana powinien być adresatem twoich wniosków o zmianach w prawie łowieckim czy innych przepisach.
Łatwo jest też krytykować - jednocześnie nie oferując w zamian innego funkcjonalnego rozwiązania, które umożliwiłoby życie zwierząt pomiędzy tak już zurbanizowanymi obszarami. Za myśliwymi nie przepadam, ale szanuję ich pracę. To są przecież normalni ludzie. Czy macie w ogóle świadomość jakie koła łowieckie polują w waszych okolicach? Czy ktoś był na tyle zaniepokojony strzałami, że zadzwonił, porozmawiał, dopytał się czy spotkał się z nimi? Po takim spotkaniu może okazać się, że regularnie widywany w lesie "pan w moro" z bronią na ramieniu legalnym myśliwym wcale nie jest 🤔
Ty naprawdę masz aż taki problem z agresją? I rozumieniem. Mam ogrodzenie z pastucha. Jak widac dla mysliwych to nie jest ogrodzenie. A nawet jakbym nie miala zadnego ogrodzenia to jest to moje widzimisie. A wedlug prawa mysliwi moga tam chodzic, jezeli sobie muru chinskiego nie postawie. Ja nie chce zeby chodzili. I tyle.
Nie mam problemu z agresją, mam się gdzie wyładować 😉 Mi właśnie o to chodzi - zaznaczyłam boldem. Wbrew Tobie nikt tam nie wejdzie i nie musisz mieć muru chińskiego, bo skoro myśliwy może pokonać ogrodzenie z pastucha to inne też. Chodzi o ten brak komunikacji.
Bez jak! Praca rolnika, czy ma kilka arów, czy hektary jest na maxa ciężka.
Mojego brata chrzestny to rolnik, wiec sobie tego nie biorę z głowy 😉 I naprawdę jak widzę, jak oni sobie żyją i jeszcze mają pretensje i tymi traktorami za setki tysięcy i to z większości unijnej kasy zastawiają protestując drogi to mnie krew zalewa. I naprawdę nie widzę w tym czegoś na maxa ciężkiego, jest wiele cięższych zawodów i to za mniejsze wynagrodzenie
A to co Tania pisze to tez prawda, zasypywanie rowów przez co mi cały przód działki zalewalo i nie wiadomo było kto ma go na nowo wykopać, orają kolejne ścieżki, a najgorzej jak jedzie w deszcz, rozjezdzi całe błoto, to wyschnie i cala droga albo nie do przejechania albo bardzo ostrożnie.
TheWunia, to pojeździj z nim jeden dzień i zobacz na czym to polega. Dowiedz się, za co dokładnie są te traktory. Na ile lat są kredyty. Ile trzeba najpierw zainwestować. No dobra, nie chce mi się. Miałam Cię za rozgarniętą osobę. Na koniu też się tylko siedzi i kieruje a jakoś nie wszystkim wychodzi, ciekawe.
Rolnik nie ma świąt, niedziel, normowanych godzin i nie weźmie L4. Rano trzeba wstać nakarmić zwierzęta, wydoić krowy, i w pole. I tak do nocy. A czasami i w nocy, bo te zajebiste ciągniki, które kupiła mu Unia ( :ke🙂 mają zajebiste halogeny i można po ciemku w pole jeździć.
Unia dała pieniądze na sprzęt - przez 12 miesięcy mój chłop nie może pracować zarobkowo. Z pieniędzy po żniwach musi kupić paliwo (średnio 40 litrów dziennie), nawozy, opryski, nasiona. Rzeczywiście, super interes. Da się wyjść na zero. I od marca jest w domu tylko się przespać.
Miałam w terenie takie ulubione zarośla wzdłuż rowu melioracyjnego. Jeżyny. I zawsze tam sobie na dzierzby paczałam. I już ich nie ma. Spaliły się "same". Przy okazji wypalania okolicy. Strasznie smutno mi mijać to miejsce. I to po starych dębach, gdzie się zawsze kruki gnieździły. I to po brzozach, gdzie mieszkały pustułki. I to, gdzie było wrzosowisko. I wiele innych. Żal. Nie pojmuję jak ludzie wokół własnych domów mogą robić takie zniszczenia. Kurczę.... ich przodkowie tam chodzili na grzyby, na jagody, pozyskiwali drewno. Żeby to jeszcze czemuś służyło. A tu tylko zniszczą a potem chwastem zarasta. Szanuję trud rolnika, ale bezmyślnego dewastowania otoczenia nie znoszę. Przed domem: oczko wodne, tuje w rządku i parasol nad grillem. Zwierząt nie hoduje się, bo się nie opłaca. No i paskudzą na trawnik (kury). Od ulicy wylizane wysprzątane, a w lesie.... góra śmieci. We własnym lesie. 🤔wirek:
Taniu: to o czym piszesz, to po części zapewne skutek nowej ustawy o gospodarowaniu odpadami (nowej jak nowej, to już parę lat obowiązuje...). Gminy z reguły wybierają najtańsze oferty i w efekcie na wsi, gdzie zagęszczenie ludności jest dużo mniejsze niż w mieście, typowe odpady komunalne odbierane są zazwyczaj raz w miesiącu. A nietypowe jeszcze rzadziej. Kto będzie przez miesiąc magazynował zużyte pampersy? Albo w ogóle cokolwiek? Więc - trafia to wszystko do lasu, bo niby co z tym zrobić..?
Co do ciężaru pracy rolnika to właśnie kupiłem sobie nowiusieńki rozrzutnik do nawozów. Cudeńko! Tyle, że aby go załadować muszę podrzucić 50-kilogramowy worek z nawozem ciut wyżej mojej głowy. I tak do 10 razy, bo max 500 kg wchodzi. A mam 40 lat, z czego 30 spędziłem prowadząc siedzący tryb życia - w różnych g...o wartych szkołach i w biurowej pracy. Ktoś chętny..? Przynajmniej znowu mogę spać: po dwóch przejazdach walę się na łóżko jak kłoda...
Prawo łowieckie mamy zaiste feudalne - a i o PZŁ i o sporej większości myśliwych jestem jak najgorszego zdania (postkomunistyczna jaczejka złożona w dużej części z podtatusiałych nieudaczników, szpanerów i mocnych tylko w gębie oferm). Co nie zmienia faktu, że o "zielonych" jestem jeszcze gorszego zdania...
Te góry śmieci to niekoniecznie rolnicy tworzą. A rozjeżdżone ścieżki też nie zawsze są ich "zasługą" - u nas były w miarę, dopóki nie pojawili się panowie w jeepach. Rolnik jak bardzo mokro i grząsko raczej nie pojedzie, bo jak gdzie utknie, to kto go będzie wyciągał? A dla nich to tylko radocha.
U nas i rolnicy i quady i motocykle. Na pewno zbiorowe niszczenie idzie. Tylko do zrobienia porządku nie ma nikogo. Szkoda, to było ładne miejsce. I powoli przestaje być.
TheWunia, to pojeździj z nim jeden dzień i zobacz na czym to polega. Dowiedz się, za co dokładnie są te traktory. Na ile lat są kredyty. Ile trzeba najpierw zainwestować. No dobra, nie chce mi się. Miałam Cię za rozgarniętą osobę. Na koniu też się tylko siedzi i kieruje a jakoś nie wszystkim wychodzi, ciekawe.
Gillian jeśli cię urazilam to przepraszam, być może oni są wyjątkowym typem rolników 😉 a nawet napewno, mają mnóstwo hektarów i na jednym z pół ropę znaleźli.. Kiedyś miałam do nich większy szacunek, ale ostatnio takich hamow spotykam w lesie, że mam ich dość. Jadę sobie grzecznie, widzę traktor wiec zjezdzam w las, widać, że koń tancuje, boi się, a on obok mnie trabi. Jak mi młody wystrzelił to tylko patrzyłam, żeby się o jakieś drzewo nie rozbił. Albo ostatnio chcą zlikwidować quady w lasach, którzy faktycznie po polach im czasem jeżdżą (ja do nich nic nie mam, nawet silnik gasza jak mnie widzą ) . I ktoś wpadł na genialny pomysł rozwieszania lin między drzewami. Czarnych. Może niesłusznie, ale sądzę, że to nikt inni niż rolnicy nie zrobił. No bo kto inny? Całe szczęście, że straż leśna je przecina (co ciekawe nie zbierają ich )
Nie uraziłaś mnie tylko stwierdzenie, że rolnicy to leserzy, którzy się wożą wypasionymi furami, nic nie robią i zgarniają szmal jest kompletnie nieprawdziwe 🙂
buyaka proszę, choć nie mam pojęcia dlaczego tego nie widzisz 👀
"Ostatnim razem, gdy się zajęłam tym tematem, dostałam wiele listów z pogróżkami oraz jeden oficjalny, wyjątkowo arogancki, od samego bossa bossów, straszący lawiną pozwów sądowych. Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej To zaiste potężne lobby, wszechobecne, solidarne, mające ogromną władzę. Jego przedstawiciele są w biznesie, parlamencie, ministerstwach, a nawet w Pałacu Prezydenckim. Nie stanowią żadnej grupy zawodowej, łączy ich jedno: pewna forma spędzania czasu wolnego - zabijanie.
To źródło wyjątkowej przyjemności. Myśliwi są od tego uzależnieni jak narkomani. Jeśli ludzkość będzie się rozwijać od barbarzyństwa ku cywilizacji, a nie odwrotnie, ten rodzaj przyjemności będzie za kilkadziesiąt lat przedmiotem wielu naukowych badań jako rodzaj uporczywie utrzymującego się atawizmu, patologii podtrzymywanej przez tradycję, a także różne ośrodki władzy. Wierzę bowiem, że jeśli cywilizacja przetrwa, to między innymi dlatego, że nauczymy się szacunku dla zwierząt. Na razie go nie mamy.
Zabijanie dla przyjemności to w oczach myśliwskiego lobby "piękny rytuał", "wspaniała tradycja", "wspólna przygoda", "indywidualne przeżycie" (ileż adrenaliny daje taki strzał!), a nawet "etyka", "racjonalna gospodarka leśna" i "działanie dla dobra środowiska".
Polski Związek Łowiectwa prowadzi na przykład badania nad szkodami, które wyrządzają "bezkarnie penetrujące łąki koty". Kot i pies to wielkie zagrożenia dla środowiska, bo potrafią zabić przed myśliwym, przez co mniej do zabicia mu pozostaje. Dyskutując od lat z myśliwymi, już wiem, że dzikie zwierzęta bez nich po prostu by nie przeżyły. Las też by nie przetrwał. Myśliwi są więc tak użyteczni, że postanowili znowelizować prawo łowieckie i poszerzyć jego zakres. Będzie można polować z dziećmi (niech nowe pokolenia uczą się etyki zabijania), a także na terenach będących cudzą własnością. Nie wnikam w szczegóły projektu, lecz w sposób jego powstawania.
W pracach nad rządowym (sic!) projektem nowelizacji prawa łowieckiego uczestniczyli niemal wyłącznie członkowie Polskiego Związku Łowieckiego, pracują oni w Ministerstwie Ochrony Środowiska (to prawdziwy paradoks, że ministerstwo to znajduje się z reguły w rękach tych, którzy środowisko chcą eksploatować, a nie chronić) oraz w podkomisji sejmowej powołanej w związku z nowelizacją prawa łowieckiego (na siedmiu członków sześciu było członkami PZŁ).
Gdyby górnicy wzięli się do nowelizacji ustawy o górnictwie, a biznes do ustaw biznesowych, wszyscy by krzyczeli, że to korupcja. W Ministerstwie Środowiska i sejmowej podkomisji jakoś nikt nie krzyczał. Przejdzie gładko?
Pani premier właśnie otrzymała list podpisany przez kilkaset osób - naukowców, intelektualistów, ludzi kultury, obywateli i obywatelki - które apelują o przestrzeganie standardów legislacyjnych i przede wszystkim o to, by dziedzictwo przyrodnicze Polski oraz los istot czujących i cierpiących, jakimi są zwierzęta, nie był wyłącznie w rękach myśliwych. Polowania to archaiczna, niehumanitarna metoda zachowania "równowagi" w środowisku. I patologiczna forma spędzania wolnego czasu. Rząd nowoczesnego państwa nie powinien tego firmować. Ale strach o tym pisać."
Bełkot. Nie jest możliwy taki system etyczny, dla którego "najwyższym złem" byłoby zadawanie śmierci - bo bez zabijania żyć się nie da, ergo wyznawcy takiego systemu winni natychmiast popełnić samobójstwo, jeśli chcą być konsekwentni. A jeśli konsekwentni nie są, to jakie niby mają prawo pouczać i wymagać..? No ale w dzisiejszych czasach miejsce myślenia zajęła jakaś patologiczna, bojaźliwa czułostkowość. Tych "kilkaset osób - naukowców, intelektualistów", itd. - to śmiecie, które nawet na worki z piaskiem się nie nadają w razie, gdyby przyszło Prawdziwe Życie i chciało któregoś z nich w zadek kopnąć...
Każdy kto żyje zużywa zasoby. Bez których kto inny ginie. Nie tylko bezkręgowce, bakterie czy nawet drobne ssaki (zabijane codziennie i przez każdego bez wyjątku - tego się po prostu nie da uniknąć). Żeby wyprodukować soję, która zastąpi owies zużywany np. przez nasze konie wycina się dżunglę, od czego giną małe, śliczne orangutaniątka kurczowo czepiające się swoich mam. Żeby napędzić nasze samochody wydobywa się ropę w Arktyce, od czego giną śliczne foczki. I tak dalej i temu podobne. Nie można żyć, korzystać z dobrodziejstw cywilizacji (np. udzielając się na forum - czego się nie da zrobić chociażby bez prądu i komputera...) i twierdzić, że jest się niewinnym jak ta lelija w stawie! W czym sarny lub dziki są lepsze od orangutanów czy foczek? A nawet od kretów czy jeży masowo zabijanych przez pługi na polach, na których wytwarza się wegetariańską żywność?
Są tylko dwa wyjścia. Zaakceptować ten stan rzeczy jako naturalny. Tylko wówczas nie da się logicznie twierdzić, że "zabijanie jest najwyższym złem" - skoro właśnie się je na własny użytek i pożytek dopuściło!
Albo popełnić samobójstwo, bo tylko martwy nikogo już nie zabija. Przeciwnie - sam staje się pożywieniem dla licznych żyjątek...
Natura jest wzajemnym zabijaniem się i zjadaniem. Nie ma od tego ucieczki. Ta sama natura wbudowała nam dość poważne zabezpieczenia przed zabijaniem innych egzemplarzy własnego gatunku - jest to zresztą instynkt dość powszechny, lubo praktycznie wszędzie nie najważniejszy, ważniejsze bywa np. pożądanie, które pcha samce do walki na śmierć i życie, albo żądza władzy która każe młodszej kobyle w tabunie zabić dotychczasową przewodniczkę gdy widać, że ta słabnie. Ludzie zatem, cokolwiek by o sobie górnolotnie nie myśleli, niewiele się różnią od innych zwierząt. A skoro nikt nie pyta czy wilk lub lew ma prawo zabijać wedle uznania - to jakże pytać o to najgroźniejszego drapieżnika tej planety..? Mamy prawo zabijać. Tak samo ludzi, jak i zwierzęta. Ponieważ żyjemy w wielkich stadach, w których obowiązuje skomplikowane prawo i obyczaje, zabijać także winniśmy zgodnie z prawem i obyczajem. Ludzi - w samoobronie, dla ratowania kogoś innego, na wojnie i w innych sytuacjach prawem dopuszczanych. Zwierzęta łowne - zgodnie z prawem i obyczajem łowieckim (jakkolwiek polskie prawo jest rzeczywiście dziwne...). Zwierzęta hodowlane - szybko i w miarę możliwości bezboleśnie. I tyle. Nad czym tu się zastanawić? Zabijanie jak najbardziej MOŻE sprawiać człowiekowi przyjemność. Co w tym dziwnego czy złego? Skoro niewątpliwie sprawia przyjemność lwu..? Nie ma się czego wstydzić - pod warunkiem przestrzegania prawa i obyczaju. Taka jest nasza natura i bynajmniej nie dowodzi swojej szlachetności lecz głupoty, kto próbuje z nią walczyć - osobliwie posługując się wątpliwej jakości argumentacją.
"Zabijanie jak najbardziej MOŻE sprawiać człowiekowi przyjemność ". Może i sprawia ale nie powinno. Generalnie masz racje ale z tym jednym wyjątkiem. Tylko psychopata może czerpać przyjemność z zabijania.
"Powinno", "nie powinno" to są stwierdzenia normatywne. Nie opisowe. Faktem jest, że sprawia. I to wcale niekoniecznie jakimś zwyrodnialcom. W sensie - nie tylko seryjnym zabójcom. Ale na przykład wszystkim dzieciakom grającym w "strzelanki". Skoro sprawia i skoro jest to nader powszechne odczucie, to widać po coś ono w człowieku jest i nie ma się go co wstydzić. Pod warunkiem, że robi się to w sposób kulturowo akceptowany - i tyle.
Obawiam się, że próba całkowitej penalizacji zabijania w jakiejkolwiek bądź formie może się skończyć czymś naprawdę okropnym...
"Powinno", "nie powinno" to są stwierdzenia normatywne. Nie opisowe. Faktem jest, że sprawia. I to wcale niekoniecznie jakimś zwyrodnialcom. W sensie - nie tylko seryjnym zabójcom. Ale na przykład wszystkim dzieciakom grającym w "strzelanki". Skoro sprawia i skoro jest to nader powszechne odczucie, to widać po coś ono w człowieku jest i nie ma się go co wstydzić. Pod warunkiem, że robi się to w sposób kulturowo akceptowany dzieciaki i strzelanki... Temat rzeka. Konsekwencje bywają bardzo poważne. Sposób kulturowo akceptowany.... i tu też mam dylemat. W Indiach do tej pory bywa że żonę żywcem pali sie ze zmarłym mężem. Kulturowo akceptowane ale czy słuszne ? W wielu krajach istnieje kara śmierci. Tu są i zwolennicy i przeciwnicy. Kulturowo akceptowane ale ......
Kultury, a dokładniej pewne kody kulturowe są jak gatunki biologiczne. Mogą się krzyżować, ewoluować, zanikać - ale też: walczą ze sobą. Nie da się apriorycznie stwierdzić jaki "kod kulturowy" jest "lepszy" lub "gorszy", podobnie jak żadną miarą nie sposób stwierdzić zawczasu i raz na zawsze jaki organizm jest "najlepiej przystosowany" ("the fittest"😉. To się okazuje dopiero po fakcie, gdy dochodzi do starcia i jakaś kultura wygrywa, a jakaś inna znika i już jej nie ma.
Skądinąd, wszystkie żywe i faktycznie funkcjonujące wśród ludzi kultury jakoś po swojemu odpowiadają potrzebom wynikającym z uwarunkowań socjobiologicznych (czyli "z natury"😉. Nie słyszałem o takiej, w której np. zabijanie byłoby "najwyższym złem" - i tyczy się to nawet buddystów, którzy poszli w tej materii najdalej, jak tylko praktycznie się dało. Takie pomysły mogą istnieć jako czysta teoria, ale ich wprowadzenie w życie na dłuższą metę się nie udaje, czemu zwykle towarzyszy mnóstwo cierpienia.
Pamiętając o tym, że to dzięki naszej właśnie kulturze, a nie jakiejś innej siedzimy sobie w ciepełku, mamy jasne światło i kontakt ze światem przez końputer - ostrożnie podchodziłbym do kwestionowania jej dorobku i tradycji w imię teorii o której z góry można powiedzieć, że jest niepraktyczna...
Niezwykle barwnie odchodzisz od meritum czyli w tym przypadku od czerpania przyjemnošci z zabijania. Nie kwestionuję ze zabijanie było, jest i będzie . Nie kwiestinuję, że niestety bywa to korzystne . Nie zgadzam się z twierdzeniem że czerpanie przyjemności z zabijania jest normalne. Z drugiej strony jak ubiję komara to satysfakcja gwarantowana 😉 Komar jednakowoż człowiekiem nie jest .....