a ja mam trochę inne pytanie, czy macie tak, żę z góry zakłądacie, żę kogoś nie lubicie bo ma irytujący smiech, albo jest podobny do kogoś innego czy np. jest niski, ma długie włosy itd?
No czasem tak. Są takie cechy, które od razu kasują. Ale tu ważna jest chemia. Różnie się jest odbieranym.
[quote author=flygirl link=topic=97176.msg2313234#msg2313234 date=1426239504] Tania a która odpowiedź jest dobra? 🙂
Za każdą można dostać wpie*dol. 🤣 [/quote]
Ano. Przypomniała mi się opowieść znajomego o irlandzkim pubie, poszli we dwóch z kumplem, kumpel czegoś nie podpasił lokalsom, przyczepili się, obstąpili i padło rytualne pytanie: "katolik czy protestant", ów kumpel, że eeee, tak po prawdzie to Żydem jest, więc to jego nie dotyczy. "Dobra, to katolicki Żyd czy protestancki Żyd". Niestety wpie*dol był mu pisany jeszcze zanim się odezwał. 😉
Też, jak każdy chyba, szukam "tego czegoś" w pierwszym spotkaniu, chemii, swojskości, zrozumienia, poczucia humoru (to ostatnie jest dla mnie bardzo ważne). Ale ponieważ przejechałam się kilkakrotnie bardzo radykalnie na swoich ocenach budowanych na pierwszym wrażeniu jestem ostrożniejsza w wydawaniu sądów i bardziej skłonna dać szansę tym, przy kontaktach z którymi początkowo się nie układało. Jeśli jest taka możliwość to chętnie patrzę na dzieci i zwierzęta, to jak człowiek traktuje dziecko i jakie ma z nim relacje, jak odnosi się do swojego psa, kota, konia whatever - wiele mi to mówi. Zdarzyło mi się kilka razy, że kończyłam znajomość z obiektywnie całkiem -wydawało się - przyjemnymi i kontaktowymi osobami, bo tak mi nie odpowiadało ich podejście do dzieci i zwierząt. Moja rozbuchana awersja do dymu papierosowego utrudnia mi kontakty z palaczami (w ogóle jestem węchowiec, więc jak ktoś przy powitaniu wonieje nieciekawie, to choćby był najsympatyczniejszy, punktów w ocenie zbiera dużo mniej). No i odruchowo się wycofuję jeśli nowy znajomy zbyt szybko przekracza moje granice familiarności szeroko rozumianej. Kiedy np przygodnie spotkana w parku kobitka, na oko i ucho bardzo ok, po wymianie kilku zdań, patrząc na dzieciaka w wózku pyta: "To kiedy drugie?" albo: "O, dzień dobry, jaki śliczny piesek. Ile pani za niego dała?" albo kiedy ludzie, nie znając mnie kompletnie, zaczynają mi opowiadać z detalami o swoich problemach. Nie wiem czym to powoduję, bo jako żywo świadomie nie zachęcam, ale bardzo często obcy ludzie mają potrzebę zwierzania mi się ze swych rozlicznych traum. Dlatego jak tylko ktoś zaczyna w pierwszych chwilach spotkania jojczyć - uciekam z krzykiem. I jeszcze jedno, jest taki typ ludzi, co mają zwyczaj poufnie się nachylać w rozmowie, no wiecie, niemal dysząc rozmówcy w twarz, jak mi tak ktoś zrobi na dzień dobry to następnym razem ominę go szerokim łukiem.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=97176.msg2313223#msg2313223 date=1426239091] (...) Tania kobiety też tak testujesz? 😉
Hm...dobre pytanie. Uświadomiło mi, że ja znam mało kobiet. O co pytać panie? Może: pomidorowa z ryżem czy makaronem? [/quote]
Że jak niby z ziemniakami, to skrajna oryginalność/odmieniec/dziwadło 😀?
Ja się gapię, tak nachalnie i nie mogę nad tym zapanować. Im ktoś ciekawszy, tym bardziej. Na to, czy ktoś jest ciekawy składa się wiele cech: mimika, głos, mowa ciała itp. Jak ktoś ucieka wzrokiem, to budzi mój niepokój. W sensie - taki znak zapytania połączony z brakiem zaufania.
Atea, myślę, że ludzie nie zdają sobie nawet sprawy, jak adoptują się do "klimatu " towarzystwa, w którym aktualnie przebywają. Ja też tak mam ale tylko, jeśli towarzystwo mi odpowiada, jest dla mnie "fajne". W przeciwnym razie sie dystansuję, chwilę obserwuję a potem swobodnie oddalam 😉.
ms konik a ja zazwyczaj uciekam wzrokiem, jak ktoś się na mnie natrętnie gapi. Zwłaszcza jeśli to mężczyzna. Wtedy liczę na to, że uciekanie wzrokiem odbierze jako "a kysz, a kysz". 😉
Właściciel to pikuś, bo zapewne dres. A właścicielka ttb? 😉 edit: Bo ja jestem ciekawa czy jak idę z Bu na spacer to jestem brana za bezmózga, kobietę-dresa 😂
Mnie to ocenianie po psie w ogóle nie przekonuje. Już chyba bardziej po prowadzeniu auta. Właśnie czekam na podwiezienie przez znajomego. Zwykle wylatuje mi wątroba i kilka dysków. 🤔 O! Po punktualności oceniam! Bardzo bardzo. I po paznokciach. Obsesyjnie.
Lecąc stereoptypem to osobowość psychopatyczna (spokój w ciele mordercy 😉 ) A jak byś opisała dwoma słowami swoją Bułę? Tak "rzeczywiście" z perspektywy właściciela?
Bo na przykład stereotyp amstaffa to coś w stylu agresywny mięśniak a dla mnie ultraempatyczna mądrala.
Tania piszesz, że ocena po psie Cię nie przekonuje, ale chyba masz na myśli idiotyczne płytkie stereotypy (dres-pitbul), prawda? Bo pies tak w ogóle wiele powie o człowieku, ja inaczej odniosę się do kogoś, kto ma psa zatuczonego niemal na śmierć, zaniedbanego czy totalnie nieogarniętego a inaczej do kogoś kto ma zadbanego, szczęśliwego i poukładanego zwierzaka.
Tak, prowadzenie auta i punktualność też bardzo rzutuje. I dla mnie jeszcze - piękna mowa i poprawna polszczyzna - tu jestem w stanie wiele wybaczyć. A w przypadku dwóch skądinąd sympatycznych osób nie mogłam się zmusić do kontynuowania znajomości, bo miały tak niewiarygodnie irytujący głos i śmiech.
Mzimu- a to tak. Po konkretnym psie/koniu można wiele powiedzieć. Zgadzam się w 100%. Jeszcze oceniam po .... butach. No przyznaję, oceniam. Wiele można powiedzieć.
Mzimu, wybacz, ale z psami to nie jest tak łatwo jak się Tobie wydaje. 😉 Mój pies wykonuje moje polecenia, słucha się mnie, chodzi na smyczy. Zostawię mojego psa z Tobą i usiądzie Ci na głowie, zaparkuje paszczą w talerzu. Jak mnie przez ten pryzmat ocenisz? Mój drugi pies jego gruby, bardzo gruby. Powiesz o mnie, że jestem beznadziejnym właścicielem, ponieważ kilku wetów, dietetyków i rehabilitantów nie potrafi odnaleźć przyczyny tycia mojego psa? Serio? 😉
ms_konik cóż powiem o Bu 😁 białe zło, pomiot szatana 😁
I po błędach językowych. Nie oceniam prostych ludzi negatywnie, tylko takich pseudointeligentów, co udają erudytów a co chwilę jakiś językowy byk wtykają. I po czytaniu/nieczytaniu książek, gazet. Mam jednego kolegę, który deklaruje przeczytanie jednej książki w życiu i za nim przepadam, jednak on nie czyta, ale każe sobie opowiadać. 😉
Chyba bym nie zapunktowała u Ciebie z moimi odrapanymi końskimi rękoma? 😁
A ubrania i wygląd ogólny to fakt. Ja tak rozpoznaję czy mam do czynienia z typem ,, maniurka, tipsy do góry" która powiedziałaby, że konie są ohydne i śmierdzą czy z typem powiedzmy ,, normalnym" tudzież zbliżonym do mnie czy typem sportowca, fana muzyki metalowej itp.
Mówiliście jeszcze o oczach, ja się tak nachalnie gapić komuś w gały nie lubię i nie lubię jak się ktoś tak we mnie wpatruje, ale w oczach można wiele zobaczyć. I zwykle nie ufam ludziom, który w ogóle, nawet na chwile nie nawiązują kontaktu wzrokowego, ani takim który mają coś obsesyjnego w oczach. 😁
Mzimu, mam to samo z zwierzaniem się obcych ludzi.. Jadę autobusem i minimum 1 na 2 przejazdy ktoś się dosiądzie lub siedzi na tyle blisko, że zaczyna do mnie gadać, a potem to już prowadzi monolog i opowiada historie z życia. Też nie wiem czym to powoduje 🤣
Dokładnie tak, jak pisze JARA, takie oceny przez pryzmat zwierzęcia bez znajomości historii tego zwierzęcia mogą być krzywdzące. Na przykład kot moich rodziców, zwykły średniej wielkości dachowiec, obecnie ma już jedenaście lat. Przez dziewięć lat swojego życia był MONSTRUALNIE gruby, jego waga dochodziła do... 12 kg. Cuda niewidy, weterynarze tacy, śmacy, diety takie, śmakie, badania itp. - kot zdrowy, bez żadnych zaburzeń, tylko Bóg wie dlaczego gruby. Jakiś rok temu również Bóg wie dlaczego zaczął chudnąć i obecnie jest lekko pulchny. W jego życiu ani stanie zdrowia nie zmieniło się nic. Ot, tajemnica. Ale jak widzieli go różni prozwierzęcy znajomi moich rodziców, to byli przekonani, że oni mu jakąś potworną krzywdę robią i że sami go tak zapaśli.
Murat-Gazon, z tym zapasieniem zwierząt to jakiś stereotyp jest. Ile razy już słyszałam, że 'piesek/kotek pewnie mieszka w bloku, przez to taki zapasiony, bo ogródka nie ma to i ruchu też nie', nie zlicze... 🙄
desire z jednej strony stereotyp, a z drugiej nieraz można zobaczyć istne zbrodnie popełniane na żołądku i stanie ogólnym psa/kota, "bo on tak paczy, to jak mu nie dać". Znałam jedną panią, która karmiła swojego ukochanego piesuńcia parówkami, bo piesuńcio uwielbiał... a potem się ledwo toczył, ale to nic, bo on tak się cieszy na widok parówki. 😤
Stereotypy interpretacji charakteru człowieka przez posiadanego psa raczej się nie sprawdzają. Ja powinnam być otwartą, towarzyską, żywiołową osobą, ponieważ mój ukochany pies był bokserem.
Myślę, że o pierwszym-najpierwszym procesie oceniania innych nie możemy za wiele powiedzieć. Bo to się dzieje za zamkniętymi drzwiami naszych mózgów. Zostają tylko słabe próby racjonalizowania sobie naszych wyborów. Chyba że każdy by sobie przeprowadził analizę statystyczną tych, których przesiał?
Ale to dotyczy tylko tego najpierwszego wrażenia 😉 Potem można przejść do bardziej świadomych wyborów...
Teodora niby tak, ale zdarza się, że do świadomego oceniania przechodzi się niemal w tej samej minucie, w której dokonało się ocenianie podświadome. Typu - dopóki ktoś się nie odezwał, wydawało się z bliżej nieokreślonego powodu, że da się go lubić, po czym się odezwał i cały urok prysł, i już wiesz, że go/jej nie lubisz. I tym razem jesteś w stanie powiedzieć, dlaczego.
JARA - nie twierdzę, że z oceną "po psie" czy jakimkolwiek innym stworzeniu jest łatwo, miałam na myśli raczej to, że mi się zapala sygnał alarmowy. Tyle że, tak jak pisałam wcześniej, bardzo się staram nie szufladkować po pierwszym spotkaniu, bo wiem, że jest wiele specyficznych sytuacji, zdaję sobie sprawę, że pies może być chory albo coś (tak samo - tak jak mnie odrzuca od brudnych włosów, to nie zaszufladkuję do flej jeśli ktoś przyjdzie z tłustymi strąkami na spotkanie, bo sobie pomyślę, że a nuż robi bokami, źle się czuje, ma awarię wodociągów - itd. Jeśli jednak to się będzie powtarzać, to już tak - będzie mi to na ocenę rzutować). Jeśli więc wyjdzie w rozmowie, że pani jest dumna, że pies jest zatuczony, bo to znak, że jest szczęśliwy, zaś ona o niego dba i niczego mu nie odmawia to ocena leci w dół.
Co do nieogarnięcia psa może przykład z życia - po przeprowadzce poznawałam sąsiadów, jeden pan wydawał się bardzo miły, odbyliśmy kilka pogawędek w przelocie. A potem się okazało, że ten owczarek niemiecki, który lata luzem wypuszczany z klatki schodowej, sikający na samochody, sadzący kloce na mikrotrawniczkach pod samymi oknami, startujący do mojego psa (raz mi dzieciaka staranował i przewrócił) jest jego. Pan był absolutnie hermetyczny na wszelkie uwagi, więc - na podstawie oceny po psie - został zaliczony do totalnych buraków i już sobie nawet dzień dobry nie mówimy. Raczej o takich sytuacjach myślałam.
jeżeli ktoś, kogo się zna raptem parę chwil, zachowuje się tak jakby się z nim zjadło beczkę soli, to znaczy tylko tyle, że należy jak najszybciej od niego sp..erdalać!!! tylko raz się dałem złapać na taką "przyjaźń" (trochę per procura, bo to niby "serdeczna" koleżanka Ktoś była i do tego z Voltahorse) i zwyczajnie zostałem sprzedany w imię poprawienia sobie samopoczucia tej gnidy! z drugiej strony, najbardziej zawsze mogę liczyć na tych, z którymi (czasami dosłownie) na początku znajomości złapałem się za klapy... może dlatego, że wychodzę z założenia, że nie dotykam gówna bo śmierdzi, więc nie z każdym łapię się za klapy, częściej zwyczajnie się odwracam i odchodzę.
O właśnie. Z rzeczy odrzucających od innych ludzi to jeszcze - okazywanie poczucia wyższości nad pozostałą częścią świata, nieważne, czym spowodowane i nieważne, czy słuszne, czy nie.
O butach: są buty agresywne, sympatyczne, nijakie, kapciowate, formalne, filuterne, wygodne, sportowe. Buty wiele mówią. Ujmują mnie zamszowe. Na zamszowe wymiękam. 😉 I jeszcze sobie układam w głowie na podstawie kawy. Albo z słodka z mleczkiem albo "na ostro". No i oczywiście z alkoholem. Ale tę ocenę zachowam dla siebie.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=97176.msg2313450#msg2313450 date=1426255136] O właśnie. Z rzeczy odrzucających od innych ludzi to jeszcze - okazywanie poczucia wyższości nad pozostałą częścią świata, nieważne, czym spowodowane i nieważne, czy słuszne, czy nie. [/quote]szkoda czasu na głupka, a zwłaszcza dla przeintelektualizowanego, wykształconego głupka... dla mnie to słuszne, bo mój czas i moje emocje, to moja strata. ps swoją drogą jak pięknie się złożyło 🥂 piękny mam przykład rozpoczęcia fajnej znajomości, która teraz owocuje bardzo zaawansowaną współpracą. kiedyś na hali zaczęliśmy z Ktoś trening skokowy i pewna Pani zaczęła protestować, bo Ona też chce sobie pojeździć, ale się boi jak my skaczemy i "wolałaby żebyśmy to robili kiedy indziej". odpowiedziałem Jej, że przecież Ktoś umie jeździć i ma oczy, więc na plecy Jej nie wskoczy, a jak Ona się boi, to powinna sie nauczyć jeździć i panować nad koniem i to naprawdę nic trudnego. dziś po kilku latach przyznała, ze miała mnie za buraka, a z drugiej strony bardzo Ją to zmobilizowało do tego "żeby się nauczyć, bo to nic trudnego" i bardzo się cieszy, że po kilku latach wożenia się na koniu, ktoś Jej to zwyczajnie i wprost powiedział 🙂
wrotki owszem, szkoda czasu, ale nawet jeśli kogoś tak oceniam (albo wręcz przeciwnie, np. jak totalnego prostaka), to staram się z całych sił, żeby tego nie odczuł. Niektórzy by to nazwali hipokryzją, ja to nazywam dobrym wychowaniem.
tania ja uwielbiam zamszowe buty i nie pijam kawy - jaka diagnoza? 😉
Znałam kogoś, kto przy każdej okazji pytał: - A ten X to z dobrego domu? Albo: Y to, hm... wiejskie nazwisko? I na odwrót: herb, biskup w rodzinie, warszawianin/krakowianin z urodzenia etc. od ręki był przyjmowany bezkrytycznie. I tak klasyfikował ludzi. I przyznaję, że to mnie irytowało bardzo i się nieraz wstydziłam być przy takiej ocenie obecna. Na szczęście już nie muszę. 😅 A! I inna osoba, która poznając mnie i podając mi kurtkę, odwróciła ją i starannie wyczytała metkę. Poczułam się skrępowana. I chociaż metka była niezła, to sobie odeszłam na bok.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=97176.msg2313471#msg2313471 date=1426256715] wrotki owszem, szkoda czasu, ale nawet jeśli kogoś tak oceniam (albo wręcz przeciwnie, np. jak totalnego prostaka), to staram się z całych sił, żeby tego nie odczuł. [/quote]ja robię to tak żeby moją obojętność lub dezaprobatę odczuł jako bardzo bolesną stratę, bo jest szansa, że to kogoś zmobilizuje do tego, żeby przestać być głupkiem... ale to musi być jego wybór i wtedy chętnie pomogę.