Czyli rozwiązanie brzmi: Ktoś wcześniej wlał Domestos do muszli, nie spłukał. Facet sobie przyszedł na dłużej, siedząc na kiblu palił fajkę i kontemplował, wrzucił peta do muszli, Domestos wybuchł mu pod tyłkiem i pokaleczył mu tyłek. Tak? Jeśli tak, to to się też nie bardzo kupy trzyma (przynajmniej w przenośni :hihi🙂. Niby jak on tego peta wrzucił, siedząc? Między nogami? 😜 Przecież to niewygodne... I w ogóle to Domestos jedzie na kilometr, jak się planuje kontemplować tyle czasu, to się chyba najpierw spuszcza wodę, żeby tego nie wdychać. 😉
he he he a oto historia Żona miała dość męza pijaka. Wylała cały alkohol jaki był w domu do muszli klozetowej. I wyszła do roboty na nocną zmianę. Facet przylazł do domu zawiany. Wszedł do kibla za potrzebą. Wstając rzucił peta do kibla. I nastapiło kabum
Do baru wchodzi gośc i prosi o szklankę wody. Barman sięga pod ladę, wyciąga pistolet i celuje w gościa. Gość odpowiada "dziękuję" i wychodzi. Dlaczego?
Ok no to wrzucam, proszę nie szukać odpowiedzi w internetach 😉
Pewien facet wcześnie przybył na przyjęcie i wypił trochę ponczu. Następnie szybko wyszedł. Wszyscy inni goście umarli z powodu zatrucia, a policja stwierdziła, że trucizna była właśnie w ponczu, co więcej - znajdowała się tam już, gdy on pił poncz. Dlaczego ten facet się nie zatruł?
Był trucicielem. Przygotowując truciznę kosztował jej w małych dawkach, a zatem uodpornił się na nią. Potem poszedł na przyjęcie, dolał do ponczu trucizny, skosztował żeby sprawdzić czy nie da się wykryć smaku trucizny, a ponieważ wcześniej ją kosztował w małych dawkach, to był na nią odporny.