Każdy ma taki dzień: wszystko irytuje, człowiek spięty, zły, niespokojny. Ciekawa jestem jakie macie sposoby na przetrwanie. Herbatka, muzyka, książka, drink? Czy raczej siłownia, bieganie, sprzątanie?
Ja mam dziś taki dzień i chętnie dowiem się, co pomaga, bo mi się już wydaje, że nic 🙁 Na pewno trochę pomaga wyjście z domu i ciiiisza, ciiiisza, ciiiisza.. brak ludzi, nikt do mnie nie mówi, nikt ode mnie nic nie chce, dziecko pod (w miarę) dobrą opieką... 😉 Ale powrót - i na nowo. Mija po kilku dniach (w zależności od fazy cyklu hehe).
Nie ukrywam, że najlepszym lekarstwem są ramiona ukochanego, nie ważne czy to on był powodem zdenerwowania 😉 Jakiś czas temu odkryłam inny ciekawy sposób na rozładowanie negatywnych emocji(dobry środek również gdy lubego nie ma w pobliżu), a mianowicie taczka z obornikiem 😁 Mówiąc krótko- na mnie działa wysiłek fizyczny zbawiennie 😉 Aczkolwiek nie ukrywam, że jak się wszystko nawarstwi przez dłuższy czas, to reset z książką pod kocem i kubkiem herbaty w zanadrzu jest niezbędny 😉
Raczej jestem zmęczona i spompowana niż taka, żebym potrzebowała spuścić parę. Moja napięcie, jeśli się pojawia, to samo chodzi w kilka minut. Bo ja wkurzam się i gasnę błyskawicznie. A jeśli już, to ... - bieżnia przez godzinę- schodzi moje wkurwienie - koń i długi samotny teren- poprawia się podły nastrój
Zawsze bieganie, nawet jak mi się nie chce i na samo bieganie mam nerwy. Ale ja wiem, że ono pomoże, zawsze pomaga, pierwsze kroki mam nerwy na wszystko, a potem wszystko odchodzi. Kiedyż zawsze pomagała mi stajnia, ale nie jazda na koniu, a samo przebywanie w niej i czyszczenie konia 🙂
Od jakiegoś czasu mam antyspołeczny nastrój. Ludzie mnie wkurzają, wkurzają mnie ich wieczne problemy z byle gie. Najlepiej na mnie w okresie przedsesjowym i sesjowym działa separowanie się od ludzi. Mogę się wtedy skupić na sobie, nauce.
Najlepiej działa na mnie sen. Nic tak dobrze nie robi jak 2 godzinna drzemka.
W sierpniu byłam sama 2 tygodnie na działce mazurskiej. Takie samotne urlopowanie się dobrze mi zrobiło i wróciłam jak nowonarodzona.
Zastanowienie się, dlaczego mnie wszystko wkurza. Zależnie od powodu, dobranie metody.
Ja mam syndrom takiej "zwinętej sprężyny". Musiałam przebywać w okolicznościach jakie mnie bardzo ograniczały i trzymać buzię na kłódkę. Bardzo rzadko mam taki zły nastrój. Sprzątam, Zeszłam z oczu żeby nie szukać zaczepki.
Koń i praca działają na mnie jak guzik "reset". Dokładnie taki sam efekt ma pojechanie do stajni i do pracy, to są dwa miejsca, które nigdy mnie nie wkurzają. Co innego "prawdziwy świat".
Koń, zdecydowanie. Choć jak jestem wyjątkowo wkurzona, to staram się nie wsiadać, bo wtedy to się przekłada na jazdę - albo wkurzam się na konia i nic z tego nie wychodzi (no dobra, obecny koń pod siodłem mi nie daje powodów do wkurzenia), albo się podświadomie spinam i też nie wychodzi. Ale jak przyjadę wieczorem po karmieniu, jest cisza, spokój, pójdę sobie coś przy nim porobić w boksie albo puszczę go luzem na halę... pomaga. Zwłaszcza, że na hali jest naprawdę cicho i jakoś tak się można odizolować.
Poza tym sprzątanie - ale to czasem, bardziej na chandrę niż wkurzenie, jak już zupełnie nie wiem, co ze sobą zrobić. I jazda samochodem mi pomaga. Wiem, nie powinno się prowadzić w takim stanie, ale w miarę robienia kilometrów się wyciszam... A jak jeszcze dookoła trasy jest ładnie, to przestaję tak myśleć o tym, co mnie wkurzyło. No i sen.
Słucham ostatnio dużo mocnej, elektronicznej muzyki. Ja jestem choleryk, ale ostatnio nawet jak mnie coś ruszy, to na chwilę. Większość znajomych się dziwi, bo w nich ta muzyka wywołuje agresję, a u mnie po prostu dobry, energetyczny nastrój.
W samochód i jechać. Nieważne dokąd, byle szybko. Ukochana muzyka i głośno śpiewać na całe gardło. Im smutniejsze utwory, tym lepiej. Wykrzyczeć się w ten sposób. Tylko potem te mandaty przychodzą, bo noga na gazie się ciężka robi... 😁
ja lubię tłuc talerze.Kupuję tani zapas z jakiegoś reala czy carrefoura i rzucam nimi na podjeździe 😁 Albo jeżdzę samochodem,ale to dosyć ryzykowne jak się jedzie 120 przy tablicach 70 😁
Ja też z tych, co w samochodzie najlepiej odreagowują wk**w. Jechać przed siebie byle szybko, gaz wbity w podłogę, muza na ful puszczona (raczej coś mocniejszego niż smętnego, np. Sisters of Mercy, choć z nie-rockowych to mi się Afric Simone sprawdza) i szybko mi para schodzi. Dlatego mogę stwierdzić, że na odreagowanie dla mnie najlepsza A4 😁
Ja wczoraj trzasnęłam drzwiami i sobie poszłam 🙂 ... Blisko mam Tworki, więc jak będzie ze mną coś gorzej to tam zawędruję... Ale jak na razie wystarcza sam spacer 😉
Wlasnie dlatego tak lubie trenowac capoeire :-) Sam trening tez pomaga, ale jak nie przejdzie to zawsze moge poszukac kogos kto jest o wiele lepszy ode mnie i probowac spuscic mu manto ;] Jezdzenie autem + glosna muza (najlepiej regge) tez pomaga.
Kon mi zupelnie nie pomagal w takich sytuacjach, bo wszystko wtedy szlo zle, nawet czyszczenie 😉
Ja się muszę wygadać= opowiedzieć co mnie wku...ło wszystkim 3 przyjaciółkom, chłopu, siostrze, choćby przez telefon- odchaczam kolejne wybierane numery i pomału ciśnienie mi spada. Latem jeszcze plewienie mojego wiecznie zarośniętego ogródka 😁 wyżywam się na biednych chwastach 😁.