Forum towarzyskie »

Finanse- pomocy!!!

Zawsze tak bylo ze robilam wszystko zeby innym bylo dobrze. I szczerze mowiac tak mi to juz weszlo w krew ze juz nawet nie zastanwiam sie  czego bym chciala dla siebie. W piatek mam kolejna wizyte u psychologa. Dziekuje za rady. Postaram sie w tym tyg wybrac do jakiegos notariusza i podpytac o rozdzielnosc. Dziekuje za rady🙂 fajnie ze moge na was liczyc mimo ze jestem od niedawna na volcie i nawet do konca jej noe ogarniam. Dolujace jest tylko to ze dostalam od was wiecej rad co by mi pomoglo niz od bliskich.
No TO jest kosmiczne WSPÓŁUZALEŻNIENIE.
Będziesz całe życie chodzić wokół niego na paluszkach, żeby się przypadkiem o coś nie obraził? Teraz to temat pieniędzy, a za chwilę będzie, że szklanka krzywo postawiona.
Naprawdę, zrób coś, bo będzie tylko gorzej i gorzej.

Wiadomo, że pierwsze kroki są ciężkie, ale masz szansę zmienić swój los i swoje życie jeśli będziesz chciała. :kwiatek:
Jak chcesz to powiesz skąd jesteś, mogę doradzić terapeutę w razie czego 🙂
parceviooo, bo to tak jest, że bliscy starają się być miłym i nie mówią wielu rzeczy wprost... a tu czasami trzeba uderzyć w stół, tupnąć nogą, czasami wręcz powiedzieć coś po chamsku, aby do drugiej osoby dotarło, aby chciała coś mienić 😉
Lublin. Na razie chodze do mgr.Maciąg zajmuje sie problemami rodzinnymi. Ale jak znasz kogos dobrego to daj namiary. Bede wdzieczna.
parceviooo, znam znam w Lublinie, ale jak jesteś zadowolona, to chodź pilnie 🙂 w razie co podeślę oczywiście. Walcz o siebie i nie daj się!
Dziekuje. No i znowu sie zestresowalam i nie bede mogla usnac. Najgorsze jest to ze wplywa to bardzo negatywnie na moje zdrowie. Ciagle omdlenia itd. Podobno wlasnie ze stresu. Jeszcze raz dziekuje za wszystkie rady. Na razie ide na spacerek z psem uspokoje sie i wszystko przemysle. Biedactwo ostatnio tez malo jje i nie spi. Mam wrazenie ze to przez to za ja chodze ciagle znerwicowana.  Jutro napisze przemyslenia.
parceviooo, uwierz mi, że lepiej żeby się na Ciebie mąż obraził na dłużej niż dwa dni, ojciec przeklął i ksiądz z parafii skreślił niż masz tkwić w ty, co teraz się dzieje. To jest jakiś horror, trzymaj się kobieto i ratuj tyłek. Teraz nikt Ci nie pomaga i nie pomoże, kiedy będziesz miała kredyt męża na plecach. Współczuję z całego serca.
To jest jakaś masakra. Jak można tak kogoś ubezwłasnowolnić? Normalnie, gorzej, niż Niewolnica Isaura 🙁 Najgorsze, że takich kobiet są miliony - i też nic nie zrobią ze swoim życiem, bo rodzina, religia, bo nie mają dokąd pójść
Nie daj boze jeszcze zrobi Ci dzieciaka to juz bedzie Twoj koniec w takiej sytuacji jaka opisujesz. Uciekaj poki mozesz, znajdz prace i walcz o swoje zycie albo bedziesz niewolnikiem do konca zycia I NIKT w tej rodzinie Ci nie pomoze. Bedziesz sama z tymi problemami a wszyscy wokol beda Cie traktowac jak szmate. Nie daj sie zastraszyc i nie zaslaniaj sie religia bo ksiadz tez Ci w razie czego nie pomoze. Posluchaj rad dziewczyn i odetnij sie od tego, masz jeszcze czas bo nie masz dzieci.
parceviooo, tutaj na forum jest wiele dziewczyn, które się rozwiodły mimo że bały się, co będzie dalej i jak sobie poradzą. Sama to przechodziłam dwa lata temu. Uwierz nam wszystkim, dalej byłoby tylko lepiej.
Rozumiem motywację religijną, ale warto się zastanowić, czy nie lepiej jest pójść trochę "obok" swojej religii i ratować swoje życie, żeby ono miało jakąś jakość i przynosiło zadowolenie, a nie udrękę.
Dobrowolne robienie sobie z życia piekła na ziemi nie ma sensu. Walcz o siebie!  :przytul:
A mi się tak coś przypomniało - parceviooo, nie chcę z złowróżyć, ale ty sprawdź, czy twój chłop nie ma kogoś na boku, co? Już kilka razy widziałam, jak żona zapierniczała na dwa etaty, wiązała koniec z końcem, żadnych wakacji, żadnych prezentów, sama wyglądała, jak kocmołuch - a potem się okazało, że za jej ciężko zapracowane pieniądze jakaś inna niunia miała nową torebkę Louis Vitton. Ja tak samo - skończyłam studia i pracowałam w trzech różnych miejscach, mama też pracowała dzień i noc, do dziś pamiętam, jak razem siedziałyśmy przy stole z rachunkami i ustalałyśmy, co, kto i kiedy opłaca... a potem okazało się, że jakaś lafirynda ma cały dom wyremontowany, a jej córcia ma nowe playstation.

W sumie, tobie by to było na rękę - bo miałabyś powód, aby go zostawić. Chociaż uprzedzam cię, że mimo wszystko rodzina mogłaby cię bardzo boleśnie potraktować. A ślub? Przy braku dzieci jest szansa na jego unieważnienie.


Chcialabym zeby sie wystraszyl ze  bedzie mial problemy. Moze wtedy do niego cos dotrze?  Tylko jak?


Nie, kochana, ty tak sprawy nie załatwisz. On nie ma szacunku do ciebie, on ma bardzo silny problem - butalne, ale prawdziwe - i żadne wystraszenie mu nie pomoże. A nawet, jak się wystraszy, to obróci się przeciwko tobie, bo skoro już teraz się go boisz, to co się stanie, jak swoją frustrację zacznie wyżywać na tobie? Mówię ci, tragedia się stanie.

I jeszcze bym się radziła zastanowić, czy ty faktycznie go kochasz, czy tylko się mu podporządkowałaś, jesteś uzależniona od niego, czy się go boisz. W takich warunkach, jak twoje miłość szybko umiera. Nie chcę, abyś się obudziła za kilka lat z milionami długów, rozhisteryzowanym dzieckiem (bo przy takim nerwusie nie będziesz miała wesołego i pogodnego dziecka, ten facet je zniszczy), całej rodzinie przeciwko tobie (bo pamiętaj - WSZYSTKO będzie twoją winą, choćbyś nie wiem, jak się starała, żyła na ich modłę, to będzie niesłychanie frustrujące), brakami perspektyw, niesłychaną depresją i świadomością, że jesteś już za stara, aby znaleźć kawalera na poziomie 😉

No i nie martw się, że nie masz dokąd pójść. Mam chyba ze dwie znajome (poza moją mamą), które pewnego pięknego dnia wkurzyły się na swoich partnerów i wsiadły w autobus i pojechały do koleżanki ze studiów, siostry, kuzynki, tak na parę miesięcy... i tak mieszkały razem i się ustabilizowały na tyle, aby później mieszkać samemu. Dzisiaj obie mają własne stajnie i facetów, którzy całują je w stopy. Moja mama również - po rozwodzie stwierdziła, że nie wiedziała, że sprawy finansowe są takie łatwe do ogarnięcia, że w pojedynkę odkłada dużo pieniędzy, niż za czasów, gdy żyła we dwójkę. Teraz ma własne ziemie i buduje dom 😉

Tak więc - na dzisiaj zapomnij o wszelkich marzeniach związanych z domem i stajniami twojego męża. Z tego nic nie będzie. Buduj coś, co w 100% jest twoim własnym osiągnięciem 😉

I nie odpowiedziałaś mi na pytanie - na co on wydaje tyle pieniędzy?
Nie wiem na co on je wydaje. Gra w sts ale z tego co mi mowi nie wklada w to bardzo duzych kwot. Jezeli chodzi o zdrade to jestem na 90%pewna ze kiedys mnie zdradzil ale nie mam dowodow. Rozwod z powodu religii jest bardzo trudny. Moi rodzice i wiekszosc znajomych nie powiedzieli by mi nawet dzien dobry na ulicy. Zostaly by mi tylko 2 kolezanki ktore niestety nie maja warunkow zeby pomoc mi w nowym starcie mieszkaniowo. Jezeli chodzi o meza on nigdy mnie nie udezyl i nigdy tego nie zrobi. Wiem to. W stosunku do mnie potrafi byc kochany i troskliwy. Po prostu nie radzi sobie z finansami a jest zbyt dumny zeby poprosic o pomoc. I z emocjami sobie nie radzi. Jak tylko jest jakas roznica zdan to sie denerwuje troszke pokrzyczy i zamknie sie w pokoju. Jak 4letnie dziecko. Ta jego zlosc nie jest kierowana tylko na mnie tylko tak ogolnie. Chyba zlosci sie tez troche sam na siebie. No i znowu go tlumacze. Gdyby on byl calkowicie nie w porzadku w obec mnie to bym go zostawila. Ale ja widze w nim bezsilnosc. On chcialby zeby bylo dobrze i prubuje ale mu nie wychodzi. I dlatego sie denerwuje. Niestety ale w jego domu rodzinnym nie rozmawia sie o problemach wiec on tego nie potrafi. Zamiast rozmawiac cos tam krzyknie a potem sie zamknie i nie odzywa. Mysle ze on wstydzi sie tego ze sobie nie radzi. A tak poza tymi sprawami finansowymi i nieumiejetnoscia komunikacji jest na prawde kochajacym mezem. Raczej.... jakos nie potrawie przestac go tlumaczyc.
Nigdy nie mów nigdy, sama napisałaś, że on nie radzi sobie z emocjami. Nie chcę być złym prorokiem ale naprawdę nie wygląda to dobrze. Co ci daje taka rodzina, której nie możesz się zwierzyć, liczyć na pomoc, co zmieni w takim wypadku twój rozwód skoro już teraz nie masz w nikim wsparcia.
Człowiek, który sobie nie radzi może się tego wstydzić, ale raczej nie odmawia pomocy. Odmawia pomocy człowiek, który ma problem i nie zdaje sobie z tego sprawy, mechanizm uzależnienia. Wypierasz ze swej głowy, wybielasz, tłumaczysz. Nie ważne czy chodzi o alkohol, hazard czy seks. Dopóki będziesz z nim, pomagać mu, brać na siebie część odpowiedzialności on się nie zmieni. Nie licz na to, żadna nauczka na niegi nie podziała. Nie zmieni się dla Ciebie, może to zrobić tylko dla siebie gdy będzie tego serio chciał. Ale nie ma co gadać to samo powie Ci psycholog z którym rozmawiasz. Nie przejmuj się ludźmi w okolicy, niech nie mówią Ci dzień dobry, w nosie to miej. Oni mają i tak Ciebie gdzieś, musisz siebie szanować i chcieć dla siebie lepszego życia. Dla Ciebie najważniejsza teraz jesteś TY.
Twój mąż ma bardzo duży problem, a Ty trwając w tym układzie zapadasz się jak w bagnie. Trudno, nie będzie łatwo, miło i przyjemnie, ale warto. Są instytucje, które pomagają kobietom w podobnych sytuacjach.
Jezeli chodzi o meza on nigdy mnie nie uderzyl i nigdy tego nie zrobi. Wiem to. W stosunku do mnie potrafi byc kochany i troskliwy.

Mhmmmm...
Mój były też "potrafił być kochany i troskliwy". A potem się zaczęła spirala - najpierw "tylko" podniesiony głos, potem awantury, potem awantury z wyzwiskami, potem doszło do tego, że dwa czy trzy razy "tylko" mnie popchnął czy odepchnął z drogi. Ale też go usprawiedliwiałam, że "nie radzi sobie z emocjami, ale przecież chce dobrze". Dzisiaj jestem pewna, że to tylko kwestia czasu, kiedy by mnie pierwszy raz uderzył.
Nie mogę napisać, żebyś w to nie wchodziła, to już w to weszłaś, ale możesz i powinnaś z tego wyjść, póki jeszcze masz czas i całe życie przed sobą.
Nie żyjesz dla znajomych, dla rodziców, dla teściów - żyjesz dla siebie. To ty cierpisz, męczysz się, chorujesz ze stresu - nie oni.
Skoro potrafi być kochany i troskliwy i Tobie też zależy może postaw sprawę na ostrzu noża: "Albo idziemy na terapię albo ja odchodzę"
Może go to trochę wystraszy i zmotywuje by coś zrobić?
parceviooo, piszesz, że to mąż ma problem z emocjami, komunikacją, nie radzi sobie - jednak na terapii wylądowałaś Ty. Widzisz bezsens?
Mam wrażenie, że dużo większy problem niż mąż ma sama parceviooo,.

Czy wiesz KIM jesteś? Jakie masz CELE?
Tak naprawdę trudno z tego co piszesz ocenić sytuację. Raz jest "boję się", raz "jest kochany".
Tłumaczysz się religią, myślę, że katolicką. Ok, na razie nie bierz rozwodu w takim razie, ale chrześcijaństwo nie zabrania zadbania o sprawiedliwe układy. Zawsze możesz się po prostu rozstać z mężem i np. nie wchodzić w kolejny związek. To tylko przykład, ale to akurat jest zgodne z religią, a chronisz siebie i dzieci. Skoro już o kwestiach wiary mowa to pamiętaj "kochaj bliźniego swego jak SIEBIE SAMEGO". Najpierw naucz się być dobra dla siebie, żeby móc w pełni dbać o innych.
Z tego co piszesz i jak piszesz wyłania się obraz osoby albo bardzo młodej, albo bardzo słabej psychicznie, albo niedojrzałej. To może pracę nad sobą zacznij właśnie od próby pisania tutaj konkretnie, mocno. Obudź w sobie dorosłą, świadomą kobietę.
Gillian, to ma sens. Sama kiedyś poszłam na terapie, bo .... bo bliscy wmawiali mi, że mam problem. Po pierwszych spotkaniach okazało się, że owszem mam problem z bliskimi, którzy wciągnęli mnie w rozgrywki między sobą.
parceviooo, rodzice mogą Cię bardzo miło zaskoczyć. Czasem tak jest, że wydaje nam się, że nam wsiądą na głowę, zostawią samych, a ... okazuje się, że jest inaczej. A nawet jeżeli to skoro teraz nie masz w nich oparcia to po co Ci ono w ogóle?
Mam wrażenie, że mąż wcale nie jest taki kochany tylko nauczył się Tobą manipulować. Wie, że go nie zostawisz bo:
- co pomyślą ludzie/ sąsiedzi/ rodzice
- nie masz swoich pieniędzy
- religia
- potrafi grać na emocjach

parceviooo, to, że ktoś potrafi być miły, nie znaczy że Cię nie krzywdzi. I to nie boli mniej, bo on bije, a poem całuje. Jest uzależniony od gier i brania pożyczek i Ty mu wierzysz w to, co on mówi? Takim ludziom się nie wierzy.

Najwyższy czas się ogarnąć, Ciebie zrujnuje psychicznie, zaciągnie kredytów do Twojej śmierci, a sam znajdzie sobie młodszą, bardziej zadbaną i bez nerwicy.
Poszlam na terapie bo jestem bardzo slaba psychicznie. Nie odejde od niego bo za bardzo sie boje ze nie poradze sobie sama. Na pewno znajde prace. Macie racje ze musze sie uniezaleznic. I zawsze beda jakies pieniadze na wypadek wyprowadzki/rozwodu.
udorka chyba tak wlasnie zrobie. Na razie chyba tylko na tyle mnie stac. A i to bedzie ciezkie. Ale spróbuję .
To nie jest tak ze nie chce. Rozmawialam z nim ale to nie dale efektow. Rozwiesc sie nie moge ze wzgledow religijnych. A rozdzielnosc.... to dobry pomysl ale boje sie ze sie wscieknie. ...

Jak dla mnie ten cytat wyjaśnia wszystko w tej sytuacji. :/
parceviooo tylko uważaj z tym stawianiem sprawy na ostrzu noża, bo to jest broń obosieczna. Jeżeli użyjesz formułki "albo <cośtam>, albo odchodzę", to MUSISZ odejść, jeżeli warunek poprzedzający nie zostanie spełniony. To jest najmocniejsza karta przetargowa, jaką masz, i jeśli źle ją rozegrasz, to będzie koniec jakiegokolwiek choćby najmniejszego liczenia się z tobą i twoimi potrzebami.
a jak wyobrażasz sobie np. sytuację - macie 2 dzieci, nagle maż się "odmyśla" wyjeżdża za granice - a Ty zostajesz z długiem do spłacenia np. 100 tys zł?, mąż jest dla służb nieosiągalny, a Ty na miejscu - a za DŁUGI odpowiadacie oboje - obojętnie kto je zaciągnął
A później długi w spadku otrzymują dzieci- taki przyjemny start w doroslość
Ale przecież większe kredyty bankowe powinny być podpisane przez obu współmałżonków.
Więc to nie jest tak, że gość sobie weźmie kredyt na 100 000 zł, a żona nic o tym wiedzieć nie będzie.
Milla, no tak, ale jak nie pracujesz, mąż całą kasę przepuścił, nie ma co do gara włożyć i dach się sypie, to co zrobić?
Szybciej męża w pupę kopnąć, aby się ocknął i zobaczył, co trzeba zmienić 😉
Ale póki parceviooo będzie tylko siedziała cicho i się bała, to może być tylko gorzej.
Ale przecież większe kredyty bankowe powinny być podpisane przez obu współmałżonków.
Więc to nie jest tak, że gość sobie weźmie kredyt na 100 000 zł, a żona nic o tym wiedzieć nie będzie.


Milla, prawda taka bank to "pikuś" - koleżanka pisała, że on zaciąga kredyty w jakiś "szemranych" miejscach…. te wszystkie "lichwy" dają komu popadnie,
od znajomych też można wziąć bez zgody żony, weksli podpisać też,
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się