Od kilku dni media rozpisują się o 25-letnim mięsie , rezerwach szwedzkiego wojska.
Nie wiem, czemu musiało znaleźć się w Polsce i trafić do garmażerii 🤔 Sprzeczne opinie inspektoratów weterynaryjnych , co do jego przydatności - ciekawe dlaczego 🤔
I zdać się na inną , poza własną kuchnię 😵 Zysk ponad wszystko..
szczerze to ja już nie wiem co mozna jeść oprocz wyhodowanych w ogródku warzywek. w mięsie ze sklepu też nie wiesz co jest. a na wędlinach to można sobie sprawdzić procent mięsa w mięsie. porażka.
Jak zobaczyłam to mieso, a raczej wióry w TV to mnie zatkało. Zapytałam tatę i brata (są żołnierzami zawodowymi) to odpowiedzieli mi, że owszem, w wojsku takiego typu rzeczy spotykało się na poligonach ale nie miało to tyle lat co wyzej wspomniane puchy. Co tu duzo mówić. te puszki są tylko 5 lat ode mnie młodsze 🙂 Szok poprostu. Najbardziej przeraziło mnie to, że w owe puszki zaopatrywane były min. przedszkola, domy spokojnej starości i szpitalne kuchnie.
Myślałam, że wybierając tylko sprawdzone marki, dokładnie przeglądając skład i nie tykając FastFoodów uchronię się przed poczuciem "czy to co zjadłam jest bezpieczne?", ale moje nadzieje spełzły na niczym...
Strach cokolwiek kupować. A tym bardziej dostaję gęsiej skórki na myśl o tym, czym nakarmię swoje dziecko kiedy będę je miała...
mnie dodatkowo załamało to, o czym mówią od zupełnie niedawna - że to paskudztwo może byc źródłem BSE, że jest w Polsce od 7 lat i już wtedy Główny Inspektorat Weterynaryjny nie dopuścił do jego rozpowszechniania i wykorzystania na rynku, a teraz Sanepid jakimś cudem się zgodził... do tego świństwo wyparowało z magazynów i jest wielka trauma, gdzie tego szukac. kompletna makarena, na jakim świecie ja żyję...?
jak wracałam wczoraj z Gliwic, to bałam się kupic sobie hamburgera w barze na stacji benzynowej. teraz tak sobie myślę, czy kierowała mną paranoja czy zdrowy rozsądek...
Haha, mama dziś wyciągnęła z zamrażarki mięso mielone na gołąbki. Pierwszy raz kupiła takie zapakowane w folii. Z łopatki, ięc w sumie najlepsze. Rozmroziła, otwarła i zrobiło jej się bardzo słabo. Zapach był nie do opisania. Mama wzięła więc opakowanie i przeczytała, że prócz mielonego znajduje sie tam stabilizator czerwonych krwinek krwi, substancje poprawiające, smak, emulgatory i inne. Kijem bym tego nie tknęła. No więc poleciała do mięsnego, poprosiła o łopatkę i zmielenie na miejscu. Strach się bać, na prawdę.
Miałam ostatnio podobną sytuację jak strzyga...kupiłam piersi z kurczaka dla pieska...na drugi dzień otwieram lodówkę i normalnie mnie odrzuciło... przez cały dzień później nie mogłam nic przełknąć. Teraz kupuje tylko u sprawdzonego rzeźnika.
Tak na prawdę to to mielone nie miało prawa się popsuć, bo mama kupiła je "na zaś" i od razu jak przyniosła, włożyła do zamrażarki. Miała też zamrożone właśnie mięso, które mielili przy niej. Tamto było jak najbardziej ok. natomiast to...
No moje mięso kupiłam też z odległa datą ważności.. podobno świeżutkie... tylko, że rano już było zielone i śmierdziało jak nie wiem podejrzewam, że termin im się skończył...umyli dokładnie mięso i zapakowali od nowa w nowe pudełko i nakleili nową datę ważności.
jak wracałam wczoraj z Gliwic, to bałam się kupic sobie hamburgera w barze na stacji benzynowej. teraz tak sobie myślę, czy kierowała mną paranoja czy zdrowy rozsądek...
Myślę, że zdrowy rozsądek 🙂 Ja niedawno skorzystałam z takiego baru przy drodze - odchorowałam 🙁 Stary olej to chyba norma w takich miejscach , ogrzewane i ponownie zamrażane jedzenie- chyba też. Nie korzystam z Mc Donaldów, ale zastanawiam się - może tam przestrzegają norm ?
Jak to jest z kontrolami Sanepid w barach, restauracjach?
Ale i sami klienci , w tym ja , jesteśmy winni godząc się na takie jedzenie. Tak naprawdę powinnam natychmiast oddać niejadalny posiłek i zażądać zwrotu pieniędzy. Ale pokazywali kiedyś w TV reportaże , jak traktuje się "upierdliwych " klientów- "dodatki" do talerza- to było naprawdę wstrętne i zniechęcające do takich przybytków.
Właściwie to wcale nie dziwię się, że w Polsce nie ma tradycji jedzenia w restauracjach. Szkoda zdrowia. :/ A przecież byłoby wygodnie zjeść od czasu do czasu poza domem, bez stania przy garach.
Ale i producenci nie lepsi- była kiedyś afera z kiełbasą u znanego wytwórcy.
Dlatego ja nie chodzę na jezenie do restauracji/barów i innych. Wolę sama zadecydowac co mam na talerzu. Marzę o własnym ogródku, który rozwiąże chociaz częśc problemów z kupowaniem dobrej jakosci warzyw i owoców. Mięsa nie jadam, więc nie mam problemu. nawet mój kot je kiełki 😉))
Coraz większa jest moda na żywność "ekologiczną" - ludzie na całym świecie uciekają od żywności "przemysłowej". W polskich supermarketach są już też stoiska z jajami od kurki zielononóżki i inne takie. Patrzę na to podejrzliwie bo,wiadomo-Polak potrafi. 🙁 W jednym kurniczku na pokaz ekologicznie i na ściółce z tyłu duża bateria /klatka/ zasilająca nieśność .Klient -płaci ,nawet znajomych przekonuje,że jajeczka kupił specjalne /drogie jak licho/ -tymczasem ma takie jak każdy. Na pewno opisana sytuacja to wyjątek -ale jest. Z drugiej strony jak w wątku jkobusa o wsi pisano - nikt nie zadbał o tzw.sprzedaż bezpośrednią od rolnika.I upadła .A rolnik lata do Biedronki. Szkoda.
Ja mam to szczęście, że mam teściów na wsi. Mają własne kury, króliki i ogródek warzywny. Tak więc jajek i kurzcaków w sklepach nie kupuję wcale, warzywa tylko poza sezonem "ogródkowym", gdy niestety trzeba kupować spod osłon.
Owoce mam z własnego sadu. Mam ten sad od prawie 4 lat, więc wiem że nie był przez ten okres pryskany. A mam tam śliwki, grusze, morele, porzeczki, brzoskwinie i jabłka od odmian wczesnych do odmian zimowych. Więc owoce też kupuję sporadycznie- chyba że cytrusy 😉
Najgorzej rzecz ma się z mięsem. W sklepach sprawdzam czy zawierają konserwanty i wybieram też to mięso z jak najkrótszym okresem przydatności do spożycia- wtedy wiem że ma stosunkowo mało chemii. No i często zdarza się tak, że teść od sąsiadów kupuje całą świnię, daje miejscowemu, sprawdzonemu od lat rzeźnikowi (oczywiście po przebadaniu- mimo że świnia z wiadomego źródła i nie produkcji masowej) i przywozimy mięso i podroby na długi czas.
Jednak wiem, że nie każdy ma tak komfortową sytuację, że może się zaopatrywać u siebie lub "u źródła"-nie w produkcji masowej.
(oczywiście po przebadaniu- mimo że świnia z wiadomego źródła i nie produkcji masowej)
Świnkę bada się w celu wykrycia obecności larw włośni . Dla tej inwazji nie ma "wiadomych źródeł ". Badać trzeba. To tak tylko OT - bo piszesz,że badacie.
My dlatego mamy pole (działkę na wsi), co prawda godzinę od domu, więc bywamy tam tylko na weekendy, ale mamy własne jabłka, gruszki, winogrona, jeżyny, truskawki, pietruszkę, koper, pomidory, nawet cebula się trafi. Taka wszystko hoduje, dba, nic nie pryska. Choć w małej części wiemy, co jemy, a ja mam namiastkę smaków dzieciństwa. I znów jak kiedyś, zjadam sote 5 pomidorów dziennie. Tych kupnych tak się nie da...
Każdy pewnie trafił na pierogi z mięsem,które w gotowaniu otwierały się jak jakieś małże a w środku miały paćkę paskudną szarą. To pewnie były te. Czy sądzicie,że klopsiki szwedzkie(sic!) z IKEA - były też z tego paskudztwa?
uu w Ikei zdarzalo mi sie jesc 🙁 ale raczej miesa prawie wcale nie jadam, zwlaszcza takiego gotowego. czasem zmuszam sie do kupienia kawala indyka i upieczenia go. starcza nam na dlugo.
przy okazji dwa pytania ptasie: 1. indyk faktycznie jest bardziej wybredny niz kura i smieciem sie go nie da napchac? ergo - ma zdrowsze mieso? 2. czy pomysl zeby kupic na targu golebia w celu podania go dziecku (teoria ze to najzdrowsze mieso) jest kompletnie kretynski? czy takie golebie od pryw. hodowcy przechodza jakies obowiazkowe badania? (abstrahuje od faktu ze trzeba go jeszcze osobiscie usmiercic, dla mnie abstrakcja..)
Ustrzec się całkowicie chyba nie da rady. Ale od wielu lat omijam niektóre produkty: - nie jadam raczej fast-food, chyba że sałatki, raz na rok KFC, - nie kupuję pierogów ani innych gotowych produktów mięsnych, - unikam jedzenia wędlin typu mortadela, czasem skuszę się na parówki, - w barach/restauracjach wybieram produkty typu sztuka mięsa i raczej wybieram te popularne (np.schabowy), które mają mniejszą szansę leżeć tydzień w lodówce.
Mój niedoszły teść jest pracownikiem jednego z większych zakładów mięsnych w PL. Nie kupuje wędlin poza parówkową (ponoć o dziwo śmieci tam nie idą) oraz wędlinami z kawałka mięsa (szynka, schab). W miarę możliwości sami robią w domu wędliny, bo zbyt dużo chemii pakowane jest w zakładach mięsnych. Smutne czym nas karmią. Ale z drugiej strony każdy szuka jak najtańszych produktów. Więc nie wiem czy troszkę sami sobie nie jesteśmy winni. Raz kupiłam tanio tuńczyka. Tak się nim strułam, że jak puszka jest za mniej niż 3,5zł to mam podejrzenia 🙄
Mój niedoszły teść jest pracownikiem jednego z większych zakładów mięsnych w PL. Nie kupuje wędlin poza parówkową bera tak jest ze wszystkim znajomy ma gigantyczne plantacje ziemniakow. ostatnio realizowal kontrakt na dostawy dla producenta chipsow i z tej okazji byl na prezentacji zakladu i linii produkcyjnej. oznajmil ze nikt go juz nigdy nie zmusi do kupienia paczki tego syfu itd itd. kazda produkcja wielkoprzemyslowa niestety na koncu listy ma dobrostan klienta. na pierwszym miejscu jest kasiora
dempsey, nie sądzę, żeby gołębie od prywatnego hodowcy, kupione na targu, były kiedykolwiek, przez kogokolwiek badane. znam paru pasjonatów i żaden jakoś nie dba o takie rzeczy. ja osobiście brzydziłabym się świadomie zjeśc gołębia, dla mnie to strasznie niemiły i śmierdzący ptak...
ja też najczęściej w restauracjach nie jazdam mięsa, jeśli nie jest to cały kawałek, wolę zamówic coś jarskiego. unikam tez rybek i owoców morza niewiadomego pochodzenia, a także potraw typu bigos. fast foodów unikam, jak mogę, czasem, kiedy jestem zmuszona sytuacją, po długich wahaniach... głoduję.
chwilowo muszę zmyc farbę z kudłów, ale później opiszę Wam dwie żywnościowe historie z własnego doświadczenia... 😀iabeł:
EDIT:
kiedyś przypadkowo zabrałam się ze znajomym do restauracji w stylu wiejskim, takiej karczmy przy trasie, po resztki mięsne dla psów. odbierał je codziennie wieczorem, więc mogły byc tylko "z dzisiaj". wygląd tych kotletów, kości, różnego dziwnego, pozieleniałego, obślizgłego paskudztwa był odrażający, a fetor w samochodzie tak okropny, że miałam trudności z oddychaniem. a to był listopad! nie wiem, co oni z tym wyczyniają, ale Sanepidowi by się to nie spodobało.
mój ojciec, wtedy jeszcze czynny policjant, wrócił do domu po pracy i opowiedział mi o akcji przeszukania w zakładach masarskich pewnej znanej firmy. wchodzą do magazynu, a tam wielkie słoje z czarną, oleistą breją, walącą chemią na kilometr. zapytali się pracownika, co to jest i do czego służy, bo absolutnie nie mieli pomysłuna zastosowanie takiego świństwa w masarni. pracownik podobno tylko się uśmiechnąłi odpowiedział: "Panowie, to jest dym" od tej pory ojciec zanim zje coś "wędzonego" musi zobaczyc, że to rzeczywiście było normalnie, tradycyjnie wędzone.
znajomy ma gigantyczne plantacje ziemniakow. ostatnio realizowal kontrakt na dostawy dla producenta chipsow i z tej okazji byl na prezentacji zakladu i linii produkcyjnej. oznajmil ze nikt go juz nigdy nie zmusi do kupienia paczki tego syfu
Ja byłam kiedyś w rozlewni Pepsi. I od tamtej pory jej nie pijam 😎
Wiecie co..? W d...ch się Wam z dobrobytu przewraca i tyle! Bardzo chętnie zjadłbym w tej chwili kiełbasę czy rybę albo mięso z Carrefoura - bo mam już porównanie w postacie tych samych produktów z Biedronki i dziękuję bardzo...
Poza tym, nie przesadzajmy. Już Otto von Bismarck mawiał, że ludzie nie powinni wiedzieć, jak się robi kiełbasę i politykę. W obu przypadkach na pewno taka wiedza zakłóca dobre samopoczucie. Lepiej zatem nie wiedzieć, co się je, byle smaczne było!
McDonald? Jeju, to byłby luksus, jak bym sobie teraz WieśMaca zapodał! Wybaczcie, ale przed śniadaniem jestem 🤔
Przy tym, co to jest rolnictwo ekologiczne? To mniej więcej takie rolnictwo, jakie istniało około roku 1850 - no, może z tym dodatkiem, że jednak używa się maszyn napędzanych silnikami, a nie tylko końmi. W każdym razie: jeśli nawozy, to tylko naturalne (tj. naturalny obornik lub inne organiczne odpadki nie poddane żadnej innej obróbce oprócz kompostowania, oraz naturalne minerały w rodzaju wapna, tak?), żadnych chemicznych środków ochrony roślin oraz dodatków do pasz dla zwierząt, warunki wychowu zwierząt możliwie zblliżone do naturalnych, prawda?
Ilu ludzi żyło na świecie w roku 1850? Bodaj około miliarda, nieprawdaż? Teraz mamy ile? Dokładnie nie wiadomo, ale ponad 6 miliardów.
Pytanie dodatkowe: jaki procent z tego miliarda w 1850 roku było stać na jedzenie steka wołowego bodaj raz w tygodniu? 1%? 2%? A ilu ma ochotę na takiego steka teraz? Pewnie, że w dalszym ciągu nie wszyscy, ale na pewno dużo więcej niż wtedy. Strzeliłbym, że nie mniej niż 20%. Jak widać, nota bene, tzw. "postęp" jeśli idzie o poziom życia ludzi jest szybszy nawet, niż przyrost ich liczby (co tzw. "raporty dla Klubu Rzymskiego" z lat 60. XX wieku, wieszczące rychły uwiąd cywilizacji z głodu i braku surowców czyni tym śmieszniejszymi...) - ale ma to swoją cenę...
Np. taką, że jak mi kilka lat temu mówiła znajoma studiująca wtedy ochronę środowiska, ludzkie zwłoki nie chcą się teraz rozkładać od nadmiaru konserwantów 😂
Mc Donald .... mrrr... sieć ma bardzo sprawny system jakości i stosuje go bardzo rygorystycznie. Popytajcie kogoś,kto tam pracuje. Korzystam jak jestem w drodze i ufam. Ekologiczne .... Prymitywne? Tu odwrotnie.Też popytajcie rolników jak przestrzegają zasad stosowania np.środków do oprysku. Śmiertelność wywołana tymi preparatmi jest podobno szokująca. Kury ze ściółki.... pewnie lżej im żyć ale czy jajko jest inne? Nie jest.Pasza ta sama a higiena pod psem. Miód.... to dopiero bomba chemiczna. Gołąb podobnie. Trzebaby go "odtruwać" z trzy miesiące po tym co hodowcy w niego pakują. Ale z takich pozytywnych jedzeń to mogę polecić gęś. Ten ptak nie jada pasz przemysłowych . Tłuste -owszem- ale na pewno wolne od chemii. Królik też. Jagniątko podobnie. O owocach,warzywach też okropne rzeczy mi opowiadają kolezanki z zaprzyjaźnionej inspekcji. Służby dwoją się i troją ale czasem nie dają rady.