Ja sie zastanawiam, kiedy u nas przestanie sie zamiatac pod dywan sprawe przemocy.
CzarownicaSa, dla mnie cos takiego jak zaprawienie w bojach wysylajac w okrutny swiat nie istnieje. Moge Ci to powiedziec na swoim przykladzie. Jako dziecko chodzilam do szkoly muzycznej, ktora jest szkola wyjatkowa- ta byla malutka, malo dzieci, dzieci przewaznie wrazliwe. Z roznych powodow po kilku latach przenioslam sie do zwyklej podstawowki, molocha z mieszanka dzieci z roznych srodowisk- i tu zaczela sie moja gehenna, nigdy sie nie przystosowalam, nigdy nie zaakceptowalam agresji, ponizania. Dla mnie to bylo pasmo udreki. Po podstawowce poszlam do liceum plastycznego i tam odetchnelam z ulga i wrocilam do rownowagi. Cale zycie slabo radze sobie z agresja innych ludzi i tak juz jest. Dlatego tak dobrze mieszka mi sie wsrod lagodnych i spokojnych Norwegow.
naboo - zgadzam się, że nie istnieje - ale gdybyś od początku chodziła do zwykłej szkoły - nie znałabyś po prostu innego życia (szkoła muzyczna jest specyficzna i plastyczna też) Niestety konfrontacja z rzeczywistością bywa mega trudna - niezależnie kiedy.
Jako studentka przez 3 lata opiekowałam sie 3 dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Codziennie odbierałam je ze szkoły, rozwoziłam na zajęcia, obiadowałam, odrabiałam lekcje i czekałam aż ojciec wróci do domu. Dzieci chodziły do szkoły prywatnej. Wtedy jedynej w Poznaniu (to było z 20 lat temu) I jak najstarsza poszła do liceum (skądinąd dostała się do najlepszego) - to nagle przeżyła szok kulturowo-cywilizacyjny. Miała dość duże problemy z dostosowaniem się. Nie dlatego, że była gorsza w nauce. Ale po prostu była życiowo niedostosowana. Młodzież była "otrzaskana" a ona cały czas chroniona i w bańce mydlanej. Nagle miała przekrój społeczny, różne dzieciaki, z różnych rodzin. Czar wyidealizowanego świata prysł...
Dodofon, moze, wcale sie nie upieram przy swoim. Ale ja mysle, ze jestem takim czlowiekiem- mam to po tacie. Moj tata byl uroczym czlowiekiem, ale nigdy sie nie dostosowal. Zanim poszlam do muzycznej, chodzilam do przedszkola-molocha, pamietam do dzis i wzdrygam sie, bleeech. Pewnie jest tak, ze okrutny swiat jednego wzmocni, drugiego zlamie. Zalezy od charakteru.
Mnie zycie w temperamentnej, twardej Polsce nie tyle lamie, co powoduje, ze jestem ciagle poddenerwowana, niespokojna (no nie wiem jak to wyjasnic). Tu gdzie jestem mam swoj ulubiony wewnetrzny spokoj.
E tam ja od początku poszłam do typowej osiedlowej podstawówki - molocha na blokowisku i czułam się tam źle, wyobcowana, nie rozumiałam dziwnych zasad rządzących dzieciakami. Nie ten poziom po prostu, ja wolałam sobie czytać książki, interesowałam się biologią i geografią, a inne dzieci poznawały literki. Nudziłam się przeokropnie i nie czułam dobrze w gronie takich barbarzyńców (a były tam elementy, oj były, twardą trzeba było mieć skórę). To było funkcjonowanie na zasadzie przetrwania i nie wychylania się. Potem od trzeciej klasy rodzice mnie przenieśli do malutkiej szkoły o dobrej renomie i bardzo "rozkwitłam" nawet za bardzo, bo sama zaczęłam lekko cwaniakować 😀 To samo jest teraz z moim Kaziem, tylko że ja byłam dziewczynką i potrafiłam się dostosować (a raczej to udawać), a on jest chłopcem w dodatku nerwusem, więc walczy i obrywa, w zasadzie często obrywa za to że jest uczciwy (nie umie kombinować i nie jest taki wyrachowany jak banda naczelnych chłopców) i wie więcej.
po prostu dzieci są różne - jak przekrój społeczeństwa, jedne się "dostosują", jedna będą "wodzirejami" jeszcze inne niestety "chłopcami do bicia" myślę, że to nie zależy od szkoły, tylko po prostu od cech charakteru (i wychowania)
A widzisz, tylko u niektorych dzieci trudno jest zauwazyc, ze cos jest nie tak, bo ja na przyklad w ogole nie jestem typem ofiary i nigdy nikt sie nade mna nie znecal, co nie znaczy, ze sie dobrze czulam. Ale nauczyciele lubia takich ludzi jak ja- spokojna i cierpi sobie w milczeniu 😁
Będe chyba odraczać, chyba, że Iwo pójdzie do Szkoły Waldorfskiej to może nie będzie aż tak źle 😉
dempsey ile trwał u Was cały proces odraczania do momentu otrzymania świstka ?
aj sorki nie zauważyłam tego pytania demon na świstek czekamy, mają dzwonić na dniach
na razie 2 tygodnie oczekiwania na miejsce w poradni prywatnej (ale znajomej więc może normalnie byłoby trochę dłużej) 2h badania i tydzień mniej więcej na skompletowanie gotowej opinii
fajnie że poszliśmy wyłapali nam rzeczy, które są pozornie niewielkie a mogłyby zaważyc na motywacji młodego sami byśmy ich nigdy nie zauważyli jak sądzę, bo trzeba miec trochę wiedzy nt nauczania wczesnoszkolnego a tak to mamy wypunktowane co warto przez ten rok przypilnować
i nawet chyba nie będzie potrzebny mój koronny argument który miałam przygotowany (kompletna niemożliwość zrealizowania w klasie 1 potrzeb ruchowych które są hmmmmmm wysokie :cool🙂
Taaa potrzeby ruchowe.. Mój to siedzi w tej ciasnej, ciemnej i przepełnionej szkole jak krecik, od października pola nie widział. Nie wiem czy nie oduczył się produkowania witaminy D :/ . Nawet ostatnio wychodzili ze świetlicy na boisko ale uwaga uwaga: nie pierwsze klasy ;] Bo chyba ubierania za dużo albo dzieci do pilnowania, nie wiem :]
mnie oburza podejście szkoły do potrzeby ruchu (jak i parę innych spraw) zapewne walka z wiatrakami.. ale spróbuję bo sporo się dowiedziałam swego czasu z infolinii Ratuj Maluchy jak można z pozycji rodzica zawalczyć o lepsze realia w podstawówkach
tymczasem wkleję dwa zdjęcia z następującym komentarzem: Czy ktoś mi może wytłumaczyć jak to się stało, że MOJA CÓRKA JEST TAKA DUŻA? Kiedy? Jakim cudem? skończyła dziś 8 lat i weszła w 9 rok życia. 😍
dempsey, jak się dowiesz jak to się stało, to daj znać 😀 Oczyska to twoje, nie? Ja nie mam pojęcia, kiedy i jak to się stało, że starsi są dorośli 🙁 A jednocześnie nic się nie zmienili 🤔
Tak więc nastał ten dzień kiedy moje dziecko dostało się do szkoły do I klasy. Trochę z tym zachodu było, ale udało się. Będziemy się przeprowadzać w wakacje jakieś 25 km od obecnego miejsca zamieszkania więc i szkoła będzie inna. Trochę tej żałuję bo jednak 15 dzieci w klasie (takie tu są klasy i ten rocznik zaliczany jest do przeludnionego) to lepiej niż 25 (w nowej szkole), ale wiem, że Małgosia sobie poradzi. Jest to podstawówka do której ja chodziłam, znam tam część nauczycieli i dyrektorkę, która nam bardzo pomogła w tych zapisach. W ostatniej chwili okazało się, że to, że napisze w oświadczeniu, że dziecko będzie od lipca mieszkało na stałe w rejonie szkoły to za mało, potrzebny jest meldunek (mimo, braku obowiązku meldunku od tego roku). W każdym razie jestem bardzo zadowolona. No i szkoła ma duży plus w porównaniu z aktualną - na wycieczkach do teatru nie robią przystanków w Mc Donaldzie, a o to toczyłyśmy cały czas walkę z mamami, a i tak się nie udało. Bo przecież MC Donald to taaaaka frajda!
Mateusza przyjęli do państwowego przedszkola, do tego, do którego chcieliśmy, uff. Po kilku miesiącach w prywatnym, wolę państwowe. Pomijając sprawy finansowe, w państwowym dzieci dużo więcej wykonują prac ręcznych, widać, że wycinają, malują, rysują. W tym prywatnym prawie w ogóle. W państwowym dzieci prawie co dzień na dworze, w prywatnym były tygodnie, że nie wyszli ani razu. Jedzenie z cateringu też słabo do mnie przemawia.
Ja tez z państwowego byłam zadowolona. Państwowe ma swoj program I musi sie z niego rozliczać jak szkola. Prywatne czesto robi jak chce, a czesto to tylko punkt przedszkolny i wolna amerykanka.
W państwowym to moja Małgosia przestała płakać. W prywatnym nie lubił być, płakała wychodząc z domu i potem wracając do domu mówiła, że nie chce już tam iść. Pani chyba nie były ok. W państwowym po 3 dniach było już super
Czy Wasze dzieci też miały "syndrom przegrzania"? Mojej się przegrzały obwody, przepaliły styki i o wszystko walczy, ale to tak histerycznie, z urządzaniem karczemnych awantur, rzeźni, ryku, kwiku i w ogóle. Masakra! Tak z dnia na dzień, bez powodu. Codziennie to samo - nie będzie się czesać, nie będzie sikać, nie będzie się ubierać, nie pójdzie spać. No szlag mnie trafia i powoli zaczynają mi się przepalać obwody. Nie wiem o co biega.
Pokemon moja ma syndrom "dlaaaaaczeeeeeeegooooooooo???" 😵 I to jest odpowiedź na wszystko. Każdą prośbę. Także, ten... nie pomogę 🙁
Ale jak już jestem- temat "bezpieczeństwo". W jakim wieku i jak tłumaczyłyście dzieciom, kto to jest "nieznajomy"? Bo niby logicznym się wydaje, że ktoś, kogo nie znamy. Ale czy ekspedientka to też nieznajomy? Pan, którego codziennie widujemy w sklepie? Kierowca autobusu? Pan który twierdzi, że jest policjantem/lekarzem? Kuzyn, którego widziało raz w życiu? Dorosły zrozumie tę różnicę, ale czy dziecko też? Jak mu to wyjaśnić?
CzarownicaSa, ja uwazam, ze teraz nie wyjasnisz, powie ze rozumie, a potem i tak pojdzie z nieznajomym. Trzeba miec tego swiadomosc i pilnowac.
pokemon, eeee, ja myslalam ze to u 2-3 latkow tylko sie dzieje, czyli u mnie to sie zdarza, wszystko nieeeee i walka jak o zycie, ale moja jeszcze wielu rzeczy nie "musi" bo w domu i moge sobie to i tamto odpuscic. Co jak bedzie chodzic do przedszkola? Ja se nie wyobrazam...
A my po konsultacjach już u drugiego psychologa i kilku spotkaniach znowu dowiedzieliśmy się że z naszym dzieckiem wszystko ok, jest normalne, zna normy społeczne, bardzo dobrze rozmawia, rozwiązuje problemy itd itp. Miał też jakieś testy robione i wszystkie postawione mu zadania zrobił. I że czuje się ofiarą w szkole 😲 Próbowałam panią namówić jednak na jakąś terapię, pracę z nim, jednak pani twierdzi że dopóki nie zmieni się środowisko, dopóty to nie ma sensu i żeby mu współczuć i go wspierać. Wczorajsze życzenie mego syna jak wrzucał pieniążek do fontanny: "żeby koledzy w szkole mnie nie bili" No super 😤 W szkole jest prześladowany przez bandę chłopców którzy prowokują go, żeby potem dostawał uwagi od Pani, której chyba z kolei ten układ odpowiada, znalazła sobie kozła ofiarnego, zresztą po co będzie wnikać.
Teraz młody idzie na turnus rehabilitacyjny na kręgosłup na 3 tygodnie do ośrodka z pobytem dziennym i szkołą. Zobaczymy jak będzie się zachowywał poza tym dzikim środowiskiem 😤 I tak w każdym razie odliczamy dni do nowej szkoły, nie wiem tylko czy robić teraz borutę w obecnej czy nie, trzeba było to zrobić we wrześniu/październiku, wtedy pewnie by pomogło.
Pokemon u mnie to samo - aktualnie Wiki ma 3 lata. Histeria, ciskanie się po podłodze/ziemi, zależy gdzie jesteśmy. Ostatnia awantura bo narysowałam ogon kota nie tym kolorem co trzeba. I im więcej świadków tym napad trwa dłużej i jest, nie wiej, bardziej nasilony. A jak się już od czegoś zacznie, to potem wszystko jest dobre, żeby trwało dalej... kamień, dywan, but...kolor niekapka, dosłownie wszystko. U nas przeczekanie działa najlepiej, każda próba kontaktu fizycznego działa zapalnie, po jakimś czasie sama przychodzi się wyprzytulać, a jak pytam co się dzieje to odpowiada "nie wiem". Gorzej, że moja niestety czasem "musi", bo muszę wyjść... bywa wesoło.
Gwash to dobrze że on ok, ale bardzo niedobrze, że banda nie ok 🤔 Mam nadzieję, że najgorsze już za nim a teraz będą różne zmiany Ten turnus to on będzie miał ze szkołą w sensie że będzie miał w ośrodku zajęcia lekcyjne? Czyli zupełnie się odetnie od swojej klasy i szkoły na 3 tyg?