Heh Muffinka moja Nelka układa kostkę trójmianową, dopasowywuje i odrysowywuje błyszczące koraliki, przelewa kolorową wodę robiąc nowe kolory oraz tworzy wspaniałe maziaje farbami na sztalugach 🙂 I jeszcze mówi że pracuje 😉 Uwielbiam nasze przedszkole!
Ja bym nie dawała do szkoły - nie będzie porządnych posiłków, mniej zabawy twórczej (o wiele mniej zajęć plastycznych i muzycznych jest w szkole!) i przede wszystkim pewnie nie będą wychodzić na zewnątrz.
Muffinka, jak masz watpliwosc, to nie dawaj do szkoly. Wprawdzie u mojego syna szkolne oddzialy przedszkolne sa super i sporo moich znajomych ma tam dzieci i sa zadowoleni (pozabierali z prywatnych przedszkoli). Ale to wszystko zalezy od miejsca, naprawde. I od wychowawczyni. Nasze oddzialy przedszkolne maja oddzielne posilki w stolowce, tzn. sa tam sami, tylko ze swoja pania. Najmlodsze maja obiad dowozony ze stolowki bezposrednio do sali. Sala nie ma lawek tylko stoliki i mnostwo zabawek. Jedyny minus dla rodzica to fakt, ze szkola jest otwarta do 17, wiec jak korporacyjni siedza w biurach do 17-17.30, to maja problem.
No właśnie! Mój maz uważa żeby dać go do szkoły a ja zapieram się rękami i nogami bo ta zmianowość....wiem ze nudna z tym jestem ale to dla mnie dramat! Chociaz nie musiałabym wozić...
Muffinka, na pewno "lepsze przygotowanie do szkoły" to bzdura. Teraz program 1 klasy jest taki, jak kiedyś w zerówce. Nauczycielki dostają kota jak i czym zająć "szybsze" dzieci, bo nic "więcej" nie wolno.
To dobrze, to teraz pozostaje mi przekonać męza ze jednak chcę go w przedszkolu zatrzymać! Boję się tylko ze potem mi go do tej szkoły pod domem nie przyjmą bo pierwszeństwo podobno mają dzieci co do zerówki chodziły.
To dobrze, to teraz pozostaje mi przekonać męza ze jednak chcę go w przedszkolu zatrzymać! Boję się tylko ze potem mi go do tej szkoły pod domem nie przyjmą bo pierwszeństwo podobno mają dzieci co do zerówki chodziły.
jeśli to szkoła rejonowa i dziecko jest tam zameldowane - MUSZĄ przyjąć, chyba, że kombinujecie i tylko tam mieszkacie
edit: zen, zastanawiam się jakie książki mogą zainteresować dzisiejsze dzieci - w dobie komputerów, gier itd. Czy lektury, które znamy są w ogóle atrakcyjne? Czy wartości jakie przedstawiały nie zdewaluowały się? Dziecko współczesne nie zrozumie Dzieci z Bullerbyn - tak jak my to odczuwaliśmy, bo żyje w kompletnie innych czasach, tak samo jak nie zrozumie "Tomków" z całym rysem historii, czy raczej nie będzie się pasjonowało Złotem Gór Czarnych. A nie wiem jakie są współczesne książki dla dzieci.
Pozwole sie nie zgodzic co do "Dzieci z Bullerbyn". To ukochana ksiazka mojego cztrelotniego syna, nie wyglada na to, ze nie rozumie. Chociaz tez byl i jest wychowywany podobnie: duzo swobody. Nie ma jednak przyjaciol z ktorymi moglby tak sie bujac, bo inne dzieci sa " nie dotykaj bo sie ubrudzisz, nie biegaj bo sie przewrocisz, nie wlaz tam bo spadniesz", no i jeszcze jednak jest maly i niestety mieszkamy w miescie. Kiedy wracamy w nasze gory, gdzie spedzil pierwsze trzy lata zycia ma tyle wolnosci ile dusza zapragnie. Tylko ja dostaje jobla szukajac go. Ale od czego ma sie psy 🙂 Mysle, ze juz nie ma powrotu do czasow kiedy siedmiolatki chodzily do sasiedniej wsi do szkoly same. W sniezyce. Albo plynely lodka na wyspe.
To zalezy w jakim wieku dziecko, ale czytaja, na szczescie czytaja. Jeszcze 😉 U moich szkolnych dzieci kroluje seria Magiczne drzewo, Hobbit, Wladca pierscieni. Mlodsze chetnie siegaja po.. Nienackiego i Pana Samochodzika, cala serie o detektywach dzieciecych (Lasse i Maia)- serie maja tytuly od 'Tajemnica'. Mojemu synowi spodobala sie Afryka Kazika i Machina przez Chiny.
Mój młody np Emila ze Smalandii uwielbia i się zaśmiewa z jego pomysłów, choć to całkiem inna rzeczywistość. Swoją drogą Emil jak na pięciolatka miał naprawdę niezłe pomysły - np. wsiąść na oklep na gospodarskiego konia i pojechać na festyn do pobliskiego miasteczka 😀 :O
W sumie dziecko jak załapie bakcyla książek, to czyta wszystko co mu w ręce wpadnie.
Ja w podstawowce czytalam bardzo duzo i wszystko- poza lekturami 😉 byly dla mnie mega nudne. Dopiero "Oto jest Kasia" mi sie spodobalo, potem wspomniane "Dzieci z Bullerbyn" i "Ania z Zielonego Wzgorza", na koncu "Ten obcy". I to tyle co pamietam. "Karolci" w ogole nie trawilam, siegnelam po nia ponownie majac te 17? 18? lat i wtedy mi sie spodobala 😉
Jacy naukowcy? Bo raczej swiat nauki dopatruje sie mechanizmu egoizmu we wszystkim, co napedza zywe istoty. Wszystko robimy dla siebie. Nawet pomagamy innym dla siebie. Bo z tej pomocy cos dla nas dobrego wynika. Chocby dobre samopoczucie, ze jestesmy " tacy dobrzy" .
No nie upraszczajmy, co ma klacz przewodniczka z przewodzenia stadu, poczucie, ze jest "tak dobra"? "Zwierze" stadne jakim jest czlowiek ma zarowno potrzebe dzialan egoistycznych jak i altruistycznych bo tylko w stadzie jest w stanie przezyc, a jakosc tego zycia zalezy od jakosci stada. Oczywiscie pisze tu o zdrowych osobach, nie o psychopatach i innych zrytych beretach.
edit: o zesz, alem sie wyrwala do tematu sprzed tygodnia, wybaczenia upraszam jakos mi sie srodek watku otworzyl zamiasta ostatniej strony... Kontynuujcie o lekturach 😉
Moje dzieci uwielbiają czytać- piszę dzieci bo kurdupel już też sam sobie czyta do poduszki- Koziołka Matołka czy małpkę Fiki- Miki ale też współczesną Martynkę. Natalka czyta MOJE książki- tzn te, które przytargałam z domu rodzinnego-ostatnio zachwycała się Ronją, ale podobają się jej także lektury- w tym roku mieli "Sposób na Alcybiadesa", "Anię z Zielonego..." (którą przeczytała w wakacje), potem będą "Szaleństwa panny Ewy" i "Bajki robotów". Ciekawa jestem zwłaszcza jak przyjmie tą ostatnią- ja nie trawiłam, ale wiem, że jej tego nie powiem (jak się sypnęłam, że Pinokia nie lubię, to go męczyła z miesiąc twierdząc, ze jest głupi :lol🙂. Czekają na nią "Tomki", Pan Samochodzik, Dzika Mrówka- hehe, cieszę się, że mam je znów pod ręką, bo lubię do nich wracać 😁.
Ze szkołą serio jest coś nie tak. Kiedyś szkołą stresowały się dzieci, których rodzice strasznie cisnęli, dawali kary, straszyli szlabanami za czwórki i tak dalej. Teraz mam w gabinecie mnóstwo dzieciaków, których rodzice są wyluzowani, w ogóle nie wywierają presji na nie wiadomo jakie wyniki, a dzieci mają pięknie rozwiniętą fobię szkolną, mdleją przed kartkówkami i nie mogą spać i jeść z nerwów. Mam więcej takich dzieci niż typowo "niegrzecznych". Wprawdzie pracuję w specyficznym miejscu, większość dzieci jest w dobrych szkołach, zwykle prywatnych, więc wyścig szczurów mają na co dzień, ale i tak to trochę straszne :/
Heh, Dzionka moje dziecko to dokładnie coś przeciwnego- ma w nosie oceny, o sprawdzianach nie pamięta NIGDY wieć się nimi nie stresuje, jak nie przypomnę zadania nie odrobi... Po latach walki osiągnęłam tyle, że sama z siebie poprawia sprawdziany jak dostanie 1 lub 2. Z zaangażowaniem robi tylko to co ją interesuje- czyta lektury i pisze wypracowania, odrabia lekcje z przyrody, prace na plastykę i ostatnio różne projekty tematyczne z angielskiego. W sumie ma wylane na szkołę, w życiu nie słyszałam, żeby mówiła, że jej nie lubi. To z jednej strony dobrze, ale trochę ambicji mieć by mogła. Chociaż to pewnie raczej ja mam z tym problem a nie ona 😁.
Dzionka o właśnie też coś takiego zauważyłam, masz jakieś przypuszczenia z czego to wynika? Przetrzymane te dzieci, nienawykłe do najmniejszego stresu czy jak ? 😉 Ja coś takiego zauważyłam u Kazia - za bardzo się przejął szkołą i denerwuje go każda porażka, nawet nie porażka ale np to że się spóźnił kilka minut to jest koniec świata albo pomylił w numeracji zadania/obrazka 🤔 Gdzie zawsze miał w dość mocnym poważaniu że coś mu nie wyjdzie/ że cośtam należy zrobić. Nie wiem czy to nie trochę nasza wina, czy czasem w obawie przed samowolką i nie wypełnianiem poleceń nauczycieli (no bo przecież z montessori jest 😀iabeł🙂 nie zdemonizowaliśmy mu tej szkoły. Albo się tak zbiegło z procesem dojrzewania i przemiany z przedszkolaka bujającego w obłokach w konkretnego uczniaka. w każdym razie zaczął się NADMIERNIE przejmować i stresować różnymi zasadami/przepisami/poleceniami.
Sznurka jakoś mi ten wpis o przedszkolach nie do końca do Ciebie pasuje 😉 Jakby trochę na przekór napisany. Nie wierzę że nie sprawdzisz gdzie pójdzie Lew i jakie tam będzie miał warunki 😉 O tatusiach za to bardzo mi się podoba 😀
gwash- no a jak inaczej mówic na prawie 6 latka o wzroście 102 cm 😁? No dobra, przy niej tak nie mówię, przy niej ma ksywkę "Krótka", bo na "mała" jest śmiertelna obraza i awantura 😁!
gwash, wszyscy mamy jakies natrectwa. Moze to jakas faza przejsciowa, a moze rosnie Ci maly perfekcjonista? 😉 Jest jaki jest, nie na wszystko mamy wplyw :kwiatek:
Ze szkołą serio jest coś nie tak. Kiedyś szkołą stresowały się dzieci, których rodzice strasznie cisnęli, dawali kary, straszyli szlabanami za czwórki i tak dalej. Teraz mam w gabinecie mnóstwo dzieciaków, których rodzice są wyluzowani, w ogóle nie wywierają presji na nie wiadomo jakie wyniki, a dzieci mają pięknie rozwiniętą fobię szkolną, mdleją przed kartkówkami i nie mogą spać i jeść z nerwów. Mam więcej takich dzieci niż typowo "niegrzecznych". Wprawdzie pracuję w specyficznym miejscu, większość dzieci jest w dobrych szkołach, zwykle prywatnych, więc wyścig szczurów mają na co dzień, ale i tak to trochę straszne :/ Wiesz... U mnie też trochę tak było - a jestem rocznik '79. Brak kar, ciśnienia, presji, a mimo wszystko dziwnym trafem w niedzielę wieczorem zaczynały się problemy ze snem, częstomocz, przeziębienia (realne), które mijały w piątek. Mogłam mówić, że lubię szkołę, ale moje ciało miało inne zdanie. To znaczy tak było w podstawówce, bo w liceum odżyłam.
Czyli może nie wszystko to "nowe czasy". Może też mieć znaczenie, że teraz rodzice są bardziej świadomi, oczytani w temacie, do psychologa łatwiej trafić.
W sumie jak tak wspominać nasze czasy schyłkowego PRL i ówczesnej szkoły , to wcale tak różowo to nie wyglądało.. Wbrew obiegowym opiniom i tekstom typu "jeździliśmy na rowerach bez kasków i żarliśmy zielone jabłka i żyjemy" to pamiętam wiele dzieci bardzo zgnębionych przez szkołę i rówieśników. Co wrażliwsze i "inne" jednostki nie miały łatwego życia i żadnej pomocy 🤔 Niektórzy byli mocni w gębie albo pięściach to sobie radzili, a niektórzy "jakoś" przeżyli 😉
gwash, byłam sprawdziłam ze fajny plac zabaw maja;] i pani sprawia wrażenie ciepłej mają też małe krzesełka i stoliki, zapytałam czy śpią i czy jedzą, i czy codziennie na dwór chodzą I tyle Mogę wysłać 3 km od domu do punktu albo zostawić w domu 15 km wozić do przedszkola nie będę, jakkolwiek zajebiste by było i nawet jeśli za darmo W Białymstoku mamy przedszkole Montessori, mamy też od niedawna Sternika, ale nie czuję parcia Szkoda mi czasu na dojazdy, kasy na paliwo, w tym czasie za te pieniądze mozna tyle fajnego w domu zrobic!
Myślę, ze źle odczytałaś moje intencje i sens wpisu moja mama (nauczyciel z pasją, w przedszkolu od 30 lat), raczej się spieramy niż tworzymy jeden front zadzwoniła do mnie zachwycona jak przeczytała, usiłowała nawet skomentowac ale nie umiała (choć mój blog raczej jej zwisa🙂 dzieli nas doświadczenie, spojrzenie na wychowanie Lwa ale w tej kwestii byłyśmy jednomyślne Ona ma na co dzień tych sfrustrowanych rodziców, goniących za więcej, intensywniej, mocniej i te dzieciaki co chcą być jak najdłużej dziećmi.
Pracowałam sobie jakis czas w przedszkolu państwowym i prywatnym, po pracy w prywatnym zarzekałam się że dziecka nie wyśle w ogóle do przedszkola;] Ja po prostu może inaczej patrzę na świat;]
Jasne, czasy były różne i dzieci były przez szkołę "gnębione" na różne sposoby. Teraz jakieś charakterystyczne wydaje mi się to, jak dzieci same z siebie (?) chcą być najlepsze i jak źle znoszą wizję "nawalenia". Nie będę się tu kusić o żadne diagnozy dlaczego tak mają, bo każde inne, ale akurat u mnie sporo takich zestresowanych i napiętych dzieci ostatnio, zupełnie nie radzących sobie z zadaniami, które daje szkoła - pod względem emocjonalnym właśnie.
Pelno wokol nas ludzi sukcesu, media wiecznie lansuja usmiechnietych, bogatych, zyjacych bez problemow ludzi etc. I taki czlowiek mlody tez tak chce kiedys. Tez chce sie wozic biemdabliu, tez chce klikac na wypasionym macbookpro i tez chce smsowac ze sliczna laska/przystojnym gosciem poprzez zlotego ajfona6. I juz wie, szczesliwie jakby sie wydawalo, ze to samo z nieba nie spadnie. Ze trzeba sie napracowac. Chyba trudniej maja dzieci dorobkiewiczow, musza pewnie sluchac 'ucz sie, bo niczego nie osiagniesz'.
Mysle, ze to nie tyle szkola czy rodzice sa problemem, a generalnie i szerzej- zycie. Bo zmierza to wszystko do smetnego konca, nasz wieczny konsumpcjonizm, egoizm, zycie na kredyt..to sie nie moze dobrze skonczyc 😉
Z jednej strony jestesm z dziecmi bardzo szczerzy i w pewnym stopniu to jest bardzo dobre, a z drugiej..troche obieramy nasze dzieci z dziecinstwa. Nawet w takim przedszkolu dziecko nie ma swietego spokoju, tylko musi cos robic. Jak nie przekladac ziarenka kukurydzy, to palcem po piasku kreslic literki. I naprawde, ale to naprawde nie ma to nic wspolnego z wyborem, ktory tylko w teorii system zaklada. Wybor jest spomiedzy pomocy do pracy, wiec..? 🙂
Zen, Dzionka mnie zastanawia taki zwrot o 180 stopni właśnie. Bo każdy kto do niedawna znał Kazia z pewnością nie nazwałby go zestresowanym ani napiętym 😀 Raczej mega niepozbieranym lekkoduchem. To co szkoła tak robi, my, dojrzewanie, rówieśnicy? Jest nacisk na rywalizację między dziećmi, to pewne.
Sznurka ja swoje przedszkole wybrałam, bo było po drodze, dopiero potem się wdrożyłam co to montessori 😉 Ja tylko bym nie uogólniała że prywatne to samo zło, nacisk, pęd do kariery i rozpuszczone, zblazowane, niesamodzielne dzieciaki a publiczne to teraz taka fajna tradycyjna, ucząca samodzielności i nieprzeładowana wymaganiami sielanka. Taka "zwyczajność". Ta zwyczajność to może być zamykanie za karę w ciemnej łazience, o czym rodzice nie wiedzą bo nie pytają, zadowoleni bo dziecko grzeczne. Przedszkole z tradycjami patriotycznymi i stare i tradycyjne, panie nie bardzo zainteresowane dialogiem z rodzicami, niech głowy nie zawracają. Dziecka jak zapytałam to dopiero wyszło, rodzicom jakoś nie przyszło do głowy pytać 😉