[s]Telefon to pikus, skad wiedzieć jaka to gmina? Jak sie jedzie przez Polskę, przez nieznane miejsca. Ja z tych nienormalnych widac, bo sie zatrzymuje do potraconych przez kogoś innego. A niektórzy weterynarze tez są nienormalni, nie dość ze leczą potem moje znaleziska, to jeszcze po kosztach je leczą[/s].
A tak w ogóle to sorry, ciągnę off topa za uszy przez wątek o koniach z Moka. Chciałabym tylko zauważyć ze jest korelacji pomiędzy wrażliwością ludzi na widok potrąconego kota i widokiem konia ciągnącego przeładowano wóz. Ze tez nie ma oburzenia zanim ten koń sie przewróci.....
Przy obecnym internecie w telefonie nie trudno jest dowiedzieć się co za gmina, ponadto często zdarza się, że są również inni uczestnicy ruchu lub nieopodal domy więc można po prostu zapytać.
Telefon do gminy jest oczywiście w dniach pracujących, mi 112 nie pomogło i powiedziało, że nie zajmuje się takimi sprawami w sobotę w okolicach Działdowa jadąc widziałam jak facet potrącił psa i nawet się nie zatrzymał. 🤬 Oczywiście numerów rejestracyjnych nie widziałam i nie zapamiętałam, dzwoniłam by poinformować służby z komórkowego.
Wiesz, co strasznie się mądrzysz. Glupota Ci się aż wylewa, bo taka pewność siebie, to tylko głupota. Ciekawe co byś zrobiła, gdyby trafił Ci się wypadek na granicy trzech gmin i każda z tych gmin przerzucałaby odpowiedzialność na sąsiednią, ba! wysyłając pana Józka, aby psa przeciągnął do rowu gminy sąsiedniej, żeby nie mieć kłopotu. Napisz, że jesteś po prostu człowiekiem, który nie chce pomóc, notabene - jeżeli nie potrąciłaś, wcale nie musisz - i nie będzie dyskusji. A tak to brniesz w coraz większe dyrdymały rodem z filmu juesej z WAndamem w roli zbawiciela świata i okolicznej gminy.
Jutro w robocie sprawdzę ten przepis odnośnie tych martwych zwierząt bo nie pamiętam dokładnie. Może coś niecoś napiszę, za usuwanie i utylizację z dróg publicznych trupów odpowiada zarządca drogi, do nas kilka razy w tygodniu trafia zgłoszenie, że tu kot, tam lis tam dzik a tam jeszcze cholera wie co. Jako zarządca drogi mamy podpisaną umowę z firmą utylizacyjną, która zbiera zwłoki (czasem to nie ma już co zbierać bo trup wypełnił ubytki w nawierzchni). Najczęściej są to zgłoszenia od osób przejeżdżających daną drogą. Jeśli jest weekend to może zwyczajnie zadzwonić na Policję a oni przekażą info do zarządcy drogi czy też gminy.
Wiesz, co strasznie się mądrzysz. Glupota Ci się aż wylewa, bo taka pewność siebie, to tylko głupota. Ciekawe co byś zrobiła, gdyby trafił Ci się wypadek na granicy trzech gmin i każda z tych gmin przerzucałaby odpowiedzialność na sąsiednią, ba! wysyłając pana Józka, aby psa przeciągnął do rowu gminy sąsiedniej, żeby nie mieć kłopotu. Napisz, że jesteś po prostu człowiekiem, który nie chce pomóc, notabene - jeżeli nie potrąciłaś, wcale nie musisz - i nie będzie dyskusji. A tak to brniesz w coraz większe dyrdymały rodem z filmu juesej z WAndamem w roli zbawiciela świata i okolicznej gminy.
no właśnie też czytałam 🙁 To nawet auta mają ograniczony tonaż i czas pracy i są przedmiotami, a tu żywe zwierzę i dosłownie jakby każdy miał to gdzieś. 🤔
Według turystów, którzy byli świadkami zdarzenia koń padł ciągnąc wóz z turystami nad Morskie Oko. Informację potwierdziła straż Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Koń miał na imię Łukol. Na trasie z Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka pracował od ośmiu lat.
A czy ktoś z was potrącił kiedykolwiek jakieś zwierzę i udzielał mu pomocy? Bo nie bardzo rozumiem czego oczekujecie, tak konkretnie.
Ja zabiłam gołębia. I kosa. Uratowałam ze 3 koty, z czego jeden smarkał krwią, drugi mnie chciał zabić, a trzeci był chyba już nieprzytomny. Czwartego znanego mi odratowanego kota mój ex osobiście zawoził do kliniki i na nasz koszt kot był leczony - że ze zniżkami to też wspomnę. (jeden kot u mnie został i ma dożywocie.) Ja myślę, że każdy miłośnik zwierząt POWINIEN się zatrzymać. Większa część zwierzaków nie ginie, tylko jest ranna i potem zdycha tydzień, lub dwa z głodu, odwodnienia, obrażeń wewnętrznych. Makabra. Tyle ludzi, a ile osób się zatrzymuje przy małym futerku obok drogi , żeby choć sprawdzić, czy nie trzeba dobić, a może uratować?- żodyn! 😵
"Jak w rozmowie z Radiem Kraków twierdzi weterynarz Józef Baraniak, śmierć zwierzęcia prawdopodobnie nie miała związku z jego pracą na drodze do Morskiego Oka" - jasne ....
Te biedne konie jeszcze muszą dojechać i wrócić do domu. To tez pare ładnych kilometrów. Szkoda mi bardzo zwierzaków a bezduszność właścicieli a w zasadzie chciwość jest przerażająca. Dziwi mnie fakt że za znęcanie sie nad zwierzętami są kary. Dlaczego nikt nie reaguje ? Turystom sie nie dziwię. W większości to miastowi którzy wychodzą z założenia że właściciel wie co robi . Taki sadysta co zamęczył zwierze powinien iść do ciupy .
Nie rozumiem w całej tej sytuacji przerzucania odpowiedzialności na turystów!!!!!!! Co to za hasła "leniwe tyłki"? Od zawsze konie woziły nasze tyłki i tak zarabiały na swoje utrzymanie. A że górale robią, co robią, to oni są za to odpowiedzialni.
Jest takie powiedzenie: - nie wolno, ale można- I tu ma zastosowanie. Ja nie pojmuję, gdzie się podziały te wszystkie ustalenia? Kto zgodził się na owe fasiągi? Sam ten pojazd swoje waży. I ławki wyraźnie wskazują ile tam ludzi wlezie.
Racja. Odpowiedzialni są górale oraz cała otoczka ich wspierająca. Władze miasta, parku, weterynarze "nadzorujący". Ale przecież ludzie nie są ślepi i tak do końca głupi (chyba). Sprawa jest nagłaśniana juz od dawna, więc według mnie faktycznie i taki turysta ponosi w części odpowiedzialność. Bo kształtuje popyt na tę usługę.
a oglądanie MO chyba nie jest obowiazkowe? na Mont Everest tez nie każdy dotrze.