Odkopuję😃
Trafiła się nam dziś kolka. Koń kiedyś miał kolkę moczową (u poprzedniego właściciela). U mnie pierwszy raz jakakolwiek. Z racji, że nie mam za bardzo doświadczenia w temacie kolek (na szczęście), chciałabym się rozeznać w temacie.
Obecnie temat opanowany (nie zapeszając), dostała rozkurczowe i ma apetyt, tętno spadło.
Przed podaniem leków stawała w pozycji jak poniżej na załączonym zdjęciu. Czy ktoś miał doświadczenie z takim zachowaniem?
Koń przyjmuje taką pozycję, żeby zmniejszyć odczucie bólu z jamy brzusznej. Kiedyś zwykło się mówić, że to charakterystyczna postawa przy kolce moczowej, ale tak nie jest. Takie objawy może dawać każdy ból z jamy brzusznej.
Ja się też podłącze. Jesteśmy tydzień po kolce z powodu zagazowania po zjedzeniu się mokrej koniczyny. Kilka dni był na diecie z samym sianem potem wprowadzony został padok na którym są raczej chwasty niż trawa, czy mogę go już zaprowadzić chociaż na godzinę na to lepsze pastwisko jak myślicie ?
Mam 2 letniego walacha, u mnie od października od 3 tyg wychodzi na drugą łąkę na trawę nic się nie działo aż do piątku w tamtym tygodniu, niechętnie jadł kolację, spoglądał na brzuch, machał ogonem wzięłam go na stępa, po 1,5 godz wszystko się unormowało, dwa dni zrobiłam mu diety i zaczął wychodzić na trawę wczoraj poszedł na 1,5 godzinki wrócił i znów kolacja nie tknięta, kopanie, machanie ogonem, pokładanie się, co dziwnego załatwiał się normalnie, jelita pracowały, 2 godz stępa ale objawy były nadal. Wet zbadał rektalnie wszystko dobrze, zrobiliśmy sondę miał trochę gazu w żołądku ale nie aż tyle żeby się martwić, dostał rozkurczowe i jak na razie jest dobrze. Czy trawa może być czynnikiem wywołującym kolkę? Żadnej zmiany w paszy nie było, stresujących czynników też nie miał, pierwszy raz mi zaczął kolkować. Zrobię mu tydzień diety ale boje się go wypuszczać znowu na trawę żeby mi nie kolkowal
Siwa239, mój wczoraj też zakolkował pierwszy raz odkąd go mam (i mam nadzieję, że ostatni, tfu). U nas to wczoraj w ogóle była pogoda kolkowa - wahania ciśnienia i temperatury, ale mój nie jest jakoś specjalnie wrażliwy. Tak samo na trawę. Przyzwyczajany do trawy od ponad miesiąca, od ponad 3 tygodni na łąkach, w boksie tylko na noc. I wczoraj koło 17-ej właściciel stajni otworzył im łąkę, która była podzielona pastuchem na pół. Połowę wyżarły i weszły w wysoką bujną trawę. Nie było ekscytacji, bo są już na trawie długo, biegania i przemieszczania się, tylko stanęły i zaczęły żreć. O 20-ej ściągnęłam go do boksu, zjadł mesz. Trochę go ogarnęłam, po 21-ej zaniosłam mu kolację, której już nie zjadł. Oddechy, temperatura w normie, ale wzdęty i apatyczny. Wzięłam go na plac, uszy do tyłu, przelizuje, odstawia ogon, ale nie może się odgazować. Kupę zrobił, ale nie pomogło. Przed 22-gą zaczęłam wydzwaniać wetów. TRZYDZIESTU. Odebrało telefon czterech, może pięciu. Nikt nie chciał przyjechać. W międzyczasie zrobił drugą kupę, wiedziałam, że to nie skręt, flaki pracowały, trawa zfermentowała i przygazował się, no ale czułabym się pewniej gdyby ktoś rzucił okiem. Podałam 2 x po 20ml Pyralgivetu i poprawa była natychmiastowa. Do północy jeszcze z nim połaziłam, potem dostał zupę z meszu, apetycik wrócił i humorek też. A ja po 3h snu pojechałam w trasę. U nas w nocy popadało, dzisiaj koń został na czarnym padoku, niech reszta stada zdepcze trochę tej trawy z deszczem, jutro już wróci na łąkę.
espana, dosłownie u mnie było to samo, wszyscy weterynarze nie odbierali albo mogli przyjechać po 3-4 godz, może faktycznie pogoda, soczysta trawa i narobiło swoje. A co polecacie mieć przy sobie w takiej sytuacji? Zastrzyki wątpię że udało by mi się zrobić bo młody wariuje a nie zawsze mam osobę do pomocy, nospa w tabletkach? Ktoś praktykuje? Jaka dawka jak podać?
Mój też źle reaguje na igły (w klinice go popsuli), do tego stopnia, że potrafi na weterynarza stanąć dęba i przygnieść go do ściany. A jest wielkim klamotem - 750 kg. To go wczoraj tak poskładało, że podałam zastrzyki na ujeżdżalni w obie strony szyi i stał grzecznie jak trusia.
indianaj, ja z takim "moim-moim" zaufanym wetem współpracuję 35 lat i zawsze mogę na niego liczyć, ale akurat wczoraj miał wnuczki u siebie i o 21 wyciszył telefon, i usypiając je sam poszedł w kimono 😅 Z samego rana do mnie oddzwonił. A druga weterynarz, z którą mam również stały kontakt, oczywiście odebrała telefon, ale była w Szklarskiej Porębie. Natomiast żaden weterynarz, który jeździ do nagłych przypadków, nie odbierał albo nie mógł przyjechać. Jedna pani doktor powiedziała, że jest 1,5h ode mnie i że jeśli by się pogorszyło to jest gotowa przyjechać, że mogę dzwonić. Ponieważ byłam w stanie ocenić stan konia i mu pomóc, bo mamy na szczęście w stajni dobrze wyposażoną apteczkę (i teraz jak się ma do tego zakaz samodzielnego podawania leków, skoro 30stu weterynarzy nie chce lub nie może ich podać 😫😉, podałam zastrzyki i czekałam na poprawę, która nastąpiła niemalże natychmiast. Gdyby sytuacja (tfu, tfu) tego wymagała to na szczęście właściciel stajni ma zestaw, więc jesteśmy w stanie o każdej porze dnia i nocy szybko konia przetransportować.
Możesz podać no spe jest w tabletach ja roztłukłam to na papkę trochę wody i do pyska
10tabletek dałam na mojego hucuła no to ok 300kg ma myślę
I u mnie była taka sama akcja że mam konia który jest 25h’ na dworze normalnie pasie się na deszczu a wtedy puściłam go na nową łączkę z lepszą wyższą trawą i zafundowałam mu kolkę …