U mnie w domu w ogóle cukru nie ma. Kupuję go tylko jak wiem, że będę piekła jakieś ciasto. Niestety mam w domu jedną osobę uzależnioną od słodyczy i to jest mega problem, no ale nie pomogę dopóki człowiek sam nie zrozumie, że to trucizna.
[quote author=Cień na śniegu link=topic=95120.msg2745105#msg2745105 date=1515143756] Zwracam honor - słodziki są trucizną i podobnie jak cukier występują w ilościach nadmiernych! I to w produktach light, które w powszechnym pojęciu są zdrowsze od normalnych... [/quote]
[quote author=tunrida link=topic=95120.msg2745085#msg2745085 date=1515141702] nie wszystkie, np słodzik Stevia jest zdrowy, bo jest z rośliny, ja używam Stevii
Hm, idąc tym tokiem myślenia można napisać, że biały cukier też jest zdrowy, bo jest z buraka 🤣 [/quote] Ale mając do wyboru chemiczny słodzik czy bardziej naturalny to już lepiej wybrać jednak zwykły cukier lub stevie, choć teraz to nie wiadomo czy w normalnym cukrze nie ma wypełniaczy chemicznych. Ostatnio otworzyłam torebkę cukru, był bardzo mocno mielony, wyglądał ja sól, no i herbata jakby mniej słodka, od razu przypomniał mi się tekst z filmu "Poszukiwany, poszukiwana" Barei 😉 ciekawe ile jest cukru w cukrze w tej torebce 🤣
Ta, wypelniacze chemiczne w cukrze i w ogole wszystko chemia, w ogole bialy cukier to tez chemia 😀 I naturalne wiec zdrowe, bo nic co w naturze wystepuje homo sapiens nie szkodzi 😁
A lightowy nabial to zadna filozofia, slodzik zamiast cukru, skrobia kukurydziana/zelatyna/guma guar zeby sie toto kupy trzymalo po odtluszczeniu i wsio 😉 smakuje podle, nie zabija na miejscu.
Btw nie ogarniam zywieniowych detektywow szukajacych spisku, "chemii" i martwych plodow w byle gownie z marketu.
A 100% ludzi pijących wodę umiera, więc nie pijcie 😉
Rany, przecież to jasne, że cukier jest niezdrowy. Cukier w znaczeniu sacharydy, czyli wszystko, nie tylko cukier z buraka. Tłuszcze w nadmiarze też są niezdrowe. Ba, nawet za dużo białka jest niezdrowe. Generalnie obżeranie się jak świnia zdrowe nie jest 🙂
Wszystko jest dla ludzi, byle z umiarem - wydaje mi się, że w dobie medialnego bombardowania ostrzeżeniami o składzie produktów, propagowania zdrowego trybu życia itp każdy zdaje sobie sprawę z tego, że cukier zdrowy nie jest. Ale życie we współczesnym świecie ogólnie do najzdrowszych nie należy - ciągłe stresy, smog itp więc naprawdę odmawianie sobie wszystkiego tylko z obawy o zdrowie trochę mija się z celem 😉
Nie odmawianie sobie wszystkiego, tylko spożywanie w nadmiarze! Kiedy cukier jest we wszystkim, dodawanie sześciu łyżeczek cukru do herbaty to nie jest odmawianie sobie przyjemności, tylko świadome lub nieświadome proszenie się o choroby.
Cień na śniegu no oczywiście, że to jest spożywanie w nadmiarze - i ja np tego nie ogarniam 😉 Ale ja nie ogarniam też jak można palić, a ludzie palą 😉 Więc myślę, że słowo klucz to tutaj właśnie "świadome". Wydaje mi się, że generalnie współcześnie ludzie mają świadomość, że cukier szkodzi - a skoro świadomie chcą się truć to czemu nie? (byle nie truli się fajkami w moim towarzystwie bo mam odruch wymiotny od zapachu 😁 ).
zajara fajka, wyjdzie w centrum warszawy pojeździć ścieżką rowerową, zje ciastek ze sklepu ( pełne tłuszczy trans), nie bada się profilaktycznie na nic itd itp. Nie dajcie się zwariować! Umiar i rozsądek we wszystkim wskazane.
Ascaia, tak, o to mi chodziło, ale czytając co po moim poście pisały dziewczyny, już nie poprawiałam, bo też się z nimi zgadzałam w kwestii tolerancji. Każdy ma swój gust, swoje smaki, lubi się nie lubi, ale można to wyrazić tak, żeby innym nie było przykro.
Naboo a kto mówi, że dawniej było zdrowiej? I ja nie wiem co znaczy według Ciebie "dawniej". Ja tam nie wiem jak było "dawniej" bo pewnie mnie wtedy na świecie nie było, albo byłam dzieckiem.
larabarson, to ja Ci coś powiem, bo u mnie cukier jest. Jak się przeprowadziłam, to mama przywiozła paczkę 1kg bo chciała sobie do herbaty pół łyżeczki wsypać. Minęło 1,5 roku a tego cukru ubyło tylko tyle, co raz kisiel robiłam 😂 Chyba mogłoby nie być, jak u Ciebie 😉
Naboo, średnia to jest taka liczba, która niewiele mówi o jakości tego życia. Kiedyś jak ktoś miał np cukrzycę to umierał szybko, teraz żyje chociaż ma amputowane obie nogi i on zawyża średnią długości życia, chociaż mógł zachorować i 20 lat wcześniej niż jego ojciec. Przydałaby się jakaś średnia długości zdrowego życia. Z moich obserwacji wśród pokolenia dziadków większość do ok. 90 i powyżej w końskim zdrowiu. I już widzę, że to się nie powtórzy w pokoleniu rodziców 🙁
larabarson, to ja Ci coś powiem, bo u mnie cukier jest. Jak się przeprowadziłam, to mama przywiozła paczkę 1kg bo chciała sobie do herbaty pół łyżeczki wsypać. Minęło 1,5 roku a tego cukru ubyło tylko tyle, co raz kisiel robiłam 😂 Chyba mogłoby nie być, jak u Ciebie 😉
To masz cukier dla mamy, tak jak ja mam kawę dla cioci, która do mnie przyjeżdża 2x w roku 🙂 Kawy też u mnie nie ma, bo nikt nie pije więc stoi sobie w takim pojemniku i czeka na ciocię 🤣
Kiedyś żywność była zdrowsza ale higiena kulała i większość chorób było śmiertelnych. Dziś chyba nie ma dorosłego człowieka który nie zaliczył np. zapalenia płuc. Mój pradziadek na nie umarł w wieku czterdziestu kilku lat. Na niektóre choroby znane jest leczenie na inne jeszcze nadal nie ma skutecznych metod. Nieśmiertelni nie będziemy ale warto dbać o zdrowy tryb życia na ile.to możliwe.
Tja, tylko zupelnie nieswieza 😉 Co bylo zdrowsze, peerelowskie mortadele i marmolady, margaryny trzymane poza chlodnia i astronomiczne spozycie ziemniakow i bialego cukru? Zgliwiale twarogi, piwniczne warzywa miedzywojnia? Dziewietnastowieczne uprawy nawozone szambami Warszawy? Czy sarmackie korzenne sosy,zeby nie bylo czuc zepsutego mieso prosto z ziemianki?
Z rocznika statystycznego patrzac kiedys jadlo sie duzo bardziej macznie, kartoflanie i ubogo. Ze sladowa zawartoscia warzyw i owocow poza sezonem, za to z nadpsutym mlekiem na wzmocnienie dla dzieci. Mamy swietne mozliwosci, zeby jesc zdrowo, a ze nie kazdy chce? W sklepie sa i warzywa z atmosfery niskotlenowej i ciastka z margaryny i syropu glukozowo-fruktozowego, ja tam wole brukselke niz Oreo 😉
bobek, dowod anegdotyczny nie jest dowodem wprawdzie 😉 ale 100% ludzi po 80tce ktorych znam jest schorowanych (i wiekszosc ma demencje, taka praca). I co to dowodzi? Troche babranie sie w co by bylo gdyby, 80-90 lat temu ci ludzie by "po prostu" umarli. Termin zdrowe zycie tez bywa zawodny, gdy mozemy diagnozowac przypadlosci tez u mlodszych ludzi, ktore x lat temu ze wzgledu na zawodnosc diagnostyki przeszlyby niezauwazone 🙂 To jestesmy mniej zdrowi, czy bardziej zapalczywie szukamy chorob?
Z obserwacji zawodowych, cześć po to żeby sobie pogadać/pomarudzić część bo zwyczajnie z wiekiem organizm pomału niedomaga i się zużywa (tu głównie króluje diabetolog aczkolwiek ma małe obłożenie w stosunku do innych specjalizacji i prywatnie i na fundusz i hematolog, który ma duże obłożenie pacjentów zwłaszcza na fundusz) aczkolwiek jak zapisuje do lekarzy (ortopeda, neurolog, kardiolog, endokrynolog, urolog, pulmonolog) bo serio coś jest nie tak, to znaczna większość to osoby tak do 50 lat.
kokosnuss, mięso, ryby były pozyskiwane od zwierząt zupełnie inaczej karmionych. Nawozy jednak były naturalne, nie było pestycydów. To co dziś kupujesz jako szynkę w sklepie ma w sobie więcej syfu niż ta mortadela z PRL. Fakt więcej było produktów mącznych, ale znów mniej syfu: spulchniaczy, polepszaczy, glutaminianu sodu w każdej potrawie. Mimo jedzenia mąki i cukru (mniej niż dziś jednak) ludzie byli szczuplejsi. Wystarczy popatrzeć na zdjęcia z rodzinnego albumu przed 100 lat 😉
Nie było konserwantów, za to jadło się nadpsutą żywność, bo nie było jej na tyle żeby wyrzucić. Nie było środków ochrony roślin, ale warzywa i owoce bywały zarażone grzybem czy innymi chorobami. Nie było sztucznych nawozów, więc pola nawoziło się kupą (to czasem nie bywa takie zdrowe). Nie było kontrowersyjnych dodatków do żywności, ale było jej mniej i była droższa. Teraz też można kupić bardzo dobrą szynkę, ale trzeba za nią odpowiednio zapłacić. Różnica jest taka, że teraz mamy wybór - możemy jeść zdrowiej, wydając na to dużo, jedząc mięso czy ryby rzadko, za to dobrej jakości, albo wcinać do woli wysoko przetworzoną, tanią żywność.
safiePowyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin 06 stycznia 2018 10:57
jestemzlasu, kłóciłbym się z tym wyborem. Jak ktoś zarabia minimalną krajową to nie ma za dużego wyboru - kupuje co tańsze.
Masz rację, to jest wybór w dużej mierze teoretyczny, ale jednak jest. Chodzi mi o to, że zdrowa żywność nadal istnieje, tyle że jest droga. W "starych dobrych czasach" każda żywność była droga. Poza tym, gdyby jeść mięso raz na tydzień - dwa, tak jak większość ludzi w "starych dobrych" (albo i rzadziej), to wybór byłby większy 😉
Fakt więcej było produktów mącznych, ale znów mniej syfu: spulchniaczy, polepszaczy, glutaminianu sodu w każdej potrawie. Mimo jedzenia mąki i cukru (mniej niż dziś jednak) ludzie byli szczuplejsi. Wystarczy popatrzeć na zdjęcia z rodzinnego albumu przed 100 lat 😉
Akurat chudosci ludzi kiedys a narastajacego kryzysu otylosci spoleczenstwa teraz nie mozna przypisywac tylko diecie. Kiedysiejszy styl zycia byl diametralnie inny: wiekszosc ludzi pracowala fizycznie, nawet kury domowe zapierdzielaly fizycznie dzien w dzien; dzieci spedzaly dnie biegajac po podworku, zasuwajac na uprawach z rodzicami, na rowerach; transport publiczny byl o wiele ubozszy i ludzie musieli sporo chodzic, jezdzic na rowerze. Teraz? Wiekszosc to prace biurowe, ruchu tyle co od biurka do kibelka i mikrofali; wiele kobiet mogacych nie pracowac ma wynajete panie do sprzatania, gotowania/catering pudelkowy; dzieci spedzaja cale dnie przed tabletem/PS/Xboxem/TV; w wiekszosci miast transport publiczny jest tak rozwiniety, ze odbiera i podrzuca Cie doslownie na sam prog domu/pracy/sklepu, rowniez samochody staly sie o wiele bardziej powszechne, dostepne, tansze. Na boga, ludzie dzisiaj potrzebuja, zeby im telefony liczyly kroki, bo zycie wyglada tak, ze wyzwaniem jest zrobienie kilku tysiecy krokow dziennie!
Nic dziwnego, ze Zachod ma najwiekszy problem z plaga otylosci spoleczenstwa. Styl zycia zmienia sie tak diametralnie, ze chyba juz nawet to oklepane 2000 kcal dziennie to za duzo, bo spedzamy wiekszosc doby na dupie i po prostu nie ruszamy sie na tyle, zeby to spalac.
bera7, nie kupuje szynki wprawdzie 😉 ale jakosc peerelowskiej mortadeli to odpady miesne i mierna higiena produkcji (przyznawana otwarcie w raportach kontrolnych), tez podziekuje. Ale ja dziwny czlowiek jestem, bardziej mi szkodzi nieswieza zywnosc niz jeden konserwant. Naturalnym nawozem mozna przenawozic bardziej niz syntetycznym. A sto lat temu to wiekszosc spoleczenstwa niedojadala, biedota mieszkala po 10 osob w izbie w suterenie i jadla to, co obecnie uchodzi za odpadki, 1 posilek dziennie nie byl niczym dziwnym a wielu rodzicow bylo zdesperowanych na tyle, zeby oddac dzieci do ochronki, ktora zapewniala chociaz 3 posilki dziennie. A i smierc glodowa jeszcze nalezala do mozliwosci. No ale grubych bylo malo wiec spoko 😀
Problem jest taki ze jedna kaloria zdrowego, nieprzetworzonego jedzenia nie potaniala tak, jak jedna kaloria syfu. Co ma proste przelozenie na koszty produkcji. A ludzie sa zachlanni i wola miec w opor klatkowych filetow z kurczaka zamiast malej porcji miesa jakosci eko. I mrozona pizze zamiast skladnikow posilku do zrobienia samemu, bo sie leniwi zrobilismy 😉
Moja znajoma pracowala w czasach PRL-u jako chemik laborant w sanepidzie, kontrolujacy produkty spozywcze. Alez to byly historie! 😀 Ketchup nie zawierajacy nawet 1% pomidorow i takie tam...