ach a ja myślałam że ze mną wszystko dobrze, tylko zima i mróz mnie męczą. noo może jeszcze to że przytyłam. Rozwiązałam test, wyszło 23 i że musze sie skontaktować z psychiatrą i leczyć farmakologicznie. Jak sie skontaktuje to dostane piksy i bede sie cały czas cieszyc? Czy ten test to nie przesada?
tez tak sobie pomyslalam, jak ja pierwszy raz zobaczylam - ze smutna jakas. Ale jak teraz szukalam to zobaczylam, ze w Lublinie sie otworzylo duzo nowych gabinetow - lekarze wygladaja duzo "sloneczniej" 😉 wtedy jak bylam wybor byl duzo mniejszy, niestety wiekszosc osob nie mialo tez terminow, a czesc nie odpisalo mi na maila (a nie moglam sie skontaktowac inaczej niz mailowo), wiec ostatecznie poszlam do tej pani.
Jeśli życie przytłacza, nie mamy energii, pogubiliśmy się, wpadliśmy w jakieś schematy, z których chcemy się wydostać - to chyba lepszy coaching od terapii
ach a ja myślałam że ze mną wszystko dobrze, tylko zima i mróz mnie męczą. noo może jeszcze to że przytyłam. Rozwiązałam test, wyszło 23 i że musze sie skontaktować z psychiatrą i leczyć farmakologicznie. Jak sie skontaktuje to dostane piksy i bede sie cały czas cieszyc? Czy ten test to nie przesada?
Spokojnie, ja ten test traktuję z przymrużeniem oka, co zresztą pisałam. Podstawą diagnozy jest porządnie przeprowadzony wywiad, a i wtedy psycholog może się pomylić, kryteria diagnostyczne są ścisłe(obniżony nastrój przez co najmniej 2 tyg i kilka objawów dodatkowych do tego), ale bez wywiadu(rozmowy) samo spełnianie tych kryteriów niewiele znaczy - możesz spełniac jakies kryteria, ale sobie radzić, a możesz ich nie spełniać, ale być w ciemnej dupie. Człowiek to człowiek - każdy jest indywidualnością i nie mozna go zaszufladkowywac jednym wynikiem 😉
A w ogóle trzeba brac pod uwagę to, ze psychologowie tez moga mieć depresję, mogą mieć problemy, być wypaleni zawodowo itp - nie powinni przenosić życia prywatnego do gabinetu, ale są tylko ludźmi - i czasem się nie da inaczej. Jak już ktoś sie zdecyduje, ze potrzebuje pójśc do psychologa i trafi na takiego co mu nie podchodzi, to warto poszukac kolejnego. Nie mówię, żeby zwiedzić 30, po jednym kazdego dnia, ale jeśli szukamy wsparcia i pomocy u kogos, komu czujemy, że nie zaufamy i nie chcemy z nim rozmawiac bo nas odpycha, to szkoda się pałować 😉
A w ogóle trzeba brac pod uwagę to, ze psychologowie tez moga mieć depresję, mogą mieć problemy, być wypaleni zawodowo itp - nie powinni przenosić życia prywatnego do gabinetu, ale są tylko ludźmi - i czasem się nie da inaczej. Jak już ktoś sie zdecyduje, ze potrzebuje pójśc do psychologa i trafi na takiego co mu nie podchodzi, to warto poszukac kolejnego. Nie mówię, żeby zwiedzić 30, po jednym kazdego dnia, ale jeśli szukamy wsparcia i pomocy u kogos, komu czujemy, że nie zaufamy i nie chcemy z nim rozmawiac bo nas odpycha, to szkoda się pałować 😉
wlasnie dlatego sie z ta pania pozegnalam i to szybko 😤 szkoda mi tylko wtopionych 210 zl, moglam sobie za to kupic cos ladnego
Najlepiej pójść do kogoś sprawdzonego, a nie w ciemno, jak ja uczyniłam i straciłam tylko czas i nerwy. Dwukrotnie się nacięłam na nieciekawe psycholożki (przyjmujące w dwóch różnych państwowych poradniach). Obie były niegrzeczne i opryskliwe, po za tym wciskały mi w usta słowa, których nie powiedziałam. A poszłam zrobić tylko testy psychologiczne. 🤔 Nie wyobrażam sobie, jak by ktoś do nich przyszedł z poważniejszym problemem, z taką depresją czy nerwicą na przykład. 🤔
wistra, Ty masz chyba problemy okołohormonalne? Może być tak, że to z ciała problemy? Nic konkretnego Ci nie doradzę, ale tak podejrzewam, że to może być sprawa do atakowania z różnych stron (jednocześnie?). Biologia jednak bardzo rządzi naszym życiem/nastrojem/energią itd. Mam choćby porównanie, jak zmieniam się w zależności czy tarczyca jest wyregulowana, czy nie domaga, jak różnie na różne pigułki antydzieciowe reagowałam (na jednych byłam dość płaczliwa - dopiero po zmianie zdałam sobie sprawę, że to było pod wpływem tabletek). Dbaj o siebie koniecznie i dobrze, że szukasz wsparcia, ale bierz pod uwagę różne przyczyny.
Teo, u mnie najpewniej wszystko. I hormony i brak kasy i chcęć zmiany studiów i brak koni i to chrzanione zdrowie. No wszystko, wszystko. Jestem taka do dupy, że mimo, iż kaleczy mnie drucik (odkleił mi się aparacik retencyjny na zebach) nie poszłam na umówioną na dziś wizytę u ortodonty. Na rozmowę o pracę, którą mam dziś też się nie wybieram jednak. Nie mam siły, ochoty. Siedzę w piżamie, rozczochrana i chce mi się ryczeć. I do niczego nie mogę się zebrać.
Edit: A jak słyszę, jak kot tu koło mnie się myje, to dostaję ataku furii. Ten dźwięk budzi we mnie agresję. Eh 🙁
wcale nie jestes do dupy - pomysl ze Tobie sie drucik odkleil sam 😉 mi sie na wyciecze odkleil. W Tunezji. Daleeeko od jakiegokolwiek cywilizowanego detysty. A ja, glupia, zamiast go zostawic w spokoju, to sie nim bawic zaczelam 😂 to dopiero jest do dupy. Jezyk mialam poszatkowany kompletnie, wszystko z wlasnej glupoty 😉 Trzymam za Ciebie kciuki i nie jestes do dupy! mi sie tam pamieta ze jestes calkiem spoko 😉 😅 😅 😅
Pomyśleć, że jeszcze w listopadzie nie było rzeczy, która mogła mnie zdołować.
Teraz dołuje mnie wszystko.
A do lekarza jakiego? U psychiatry byłam w sierpniu i mnie olał. Może jednak psycholog? I co? Mam mu powiedzieć, że robiłam ten test i że wyszło tak i tak? 🤔
Wistra- jeśli psychiatra Cię olał (znaczy nie przepisał tabletek) to oczywiście, że do psychologa. Powinien Ci to powiedzieć to na tej wizycie, na której Cię olał. A może olał Cię jesienią, ale Twój obecny stan jest inny niż ówczesny i teraz by Cię już nie olewał? Na pewno gdzieś powinnaś się przejść.
tunrida, dostałam leki na uspokojenie i kazał mi iść do poradni uzależnień, bo stwierdził u mnie syndrom DDA (dorosłe dziecko alkoholika) 🙁 i nic nie mówił o kolejnej wizycie u niego, nic. I nawet nie dał mi nic powiedzieć. uczepił się tego, że moi rodzice wieczorami w weekendy piją drinki, a już o mojej sytuacji z chłopakiem/pracą/szkołą nie chciał słyszeć.
Chyba trafiłam paskudnie.
No nic, w takim razie poszukam czegoś. Czy taki lekarz na NFZ jest gorszy niż prywatnie?
wistra, a czy Twoje problemy z emocjami-nastrojem sygnalizowałaś lekarzowi "od ciała" (nie wiem, do kogo chodzisz, endokrynolog?). Bo niemoc, drażliwość, trudności ze skupieniem itp. mogą mieć mało wspólnego z "psyche". Mogą być wtórne. Tak dla przykładu, zobacz ile objawów niesomatycznych może dawać niedoczynność tarczycy ( http://hashimoto.pl/test ): duże zmęczenie, ospałość, ociężałość; depresja będąca uciążliwym problemem; nie pojawiający się wcześniej brak ochoty na seks; wahania nastroju, w szczególności niepokój, panika lub fobia; problemy z pamięcią, skupieniem uwagi i koncentracją; trudność z utrzymaniem stałego poziomu energii przez cały dzień; dysleksja; choroba afektywna dwubiegunowa (szczególnie gdy występują 4 lub więcej epizodów w ciągu roku); spowolnione ruchy, mowa, czas reakcji. Jak się ciało wyleczy/zaleczy, to to mija. Dałam przykład ze swojego podwórka, żebyś wzięła po uwagę opcję, że to może Twoje ciało generuje problemy i nie masz powodów, żeby siebie za to winić, widzieć w złym świetle, dokładać do istniejący problemów dodatkowe - niską samoocenę, smutki, doły itd. Jest ciężko, warto szukać pomocy, choćby żeby to jakoś przejść, ale jest też światło w tunelu, możliwość zostawienia tego za sobą. Psycholog jak najbardziej, ale też poruszenie tematu z lekarzem prowadzącym - niech się wypowie ze swojej strony. Wszystko IMHO 😉
Nie jest gorszy. Po prostu ma mniej czasu na pacjenta i większość takich lekarzy pracuje jednak na czas. Mimo iż psychiatrzy nie powinni tak działać, ale punkty do wyrobienia nie wyrobią się same. 🙁 Jeśli stwierdził, że Twój stan nie wymaga leków przeciwdepresyjnych a terapii, to nie chciał widocznie słuchać o Twoich problemach, bo doszedł do wniosku, że to nie dla niego robota, tylko dla terapeuty. Niepotrzebnie się zniechęciłaś tym DDA, bo tacy terapeuci rozmawialiby z Tobą nie tylko o piciu rodziców, ale właśnie o Tobie i Twoich problemach z chłopakiem, szkołą itd. A w wielu miastach terapie dla DDA podpadają pod uzależnienia i są dzięki temu po prostu DARMOWE ( na fundusz) w przeciwieństwie do terapii indywidualnych, które są częsty TYLKO prywatne. Może to TEŻ miał na myśli wysyłając Ci do poradni dla DDA.
Ja bym na Twoim miejscu tam poszła. Jeśli psycholog uzna, że Twój stan wymaga leków, odeśle po nie do lekarza.
ps. a to o czym pisze Teodora to jeszcze inna sprawa. Z tym, że porządny psychiatra zanim rozpozna zaburzenie psychiczne, to wypyta o stan somatyczny i w razie potrzeby odeśle do rodzinnego po komplet badań, łącznie z oceną tarczycy czy wątroby, (czy konsultacją neurologa), albo sam badania zleci, jeśli ma taką możliwość.
Teo - chodzę do engokrynologa-ginekologa w jednym. Na każdej wizycie mówię mu, że psychicznie jestem do niczego, i faktycznie położył to na torbiele i hormony. I stwierdził, że tak może być na hormonach i że każdy na nie reaguje inaczej. Ale ile ja sobie mogę to tłumaczyć - jem hormony, mam doła?
tunrida, w takim razie się tam przejdę, choć będzie ciężko, bo jak moja mama usłyszy nazwę tego przedsięwzięcia, to może być bardzo nieciekawie w domu.
No nic, coś poszukam i pójdę. od czegoś trzeba zacząć.
Bo dość mam spuchniętych oczu i tego, że o siebie nie dbam nic a nic.
Leki hormonalne SĄ przyczyną zaburzeń depresyjnych i jeśli nie można odstawić hormonów i wsparcie psychologiczne będzie niewystarczające, to możliwe, że jednak potrzebujesz na jakiś czas leków przeciwdepresyjnych. Jeśli będziesz kiedyś jeszcze u psychiatry to koniecznie powiedz, że bierzesz leki hormonalne i Twoim zdaniem mają one wpływ na Twoje samopoczucie. A musisz mamie mówić gdzie idziesz? Pełnoletnia jesteś, czy nie? Jeśli pełnoletnia, to nie musisz się spowiadać.
ps. a to o czym pisze Teodora to jeszcze inna sprawa. Z tym, że porządny psychiatra zanim rozpozna zaburzenie psychiczne, to wypyta o stan somatyczny i w razie potrzeby odeśle do rodzinnego po komplet badań, łącznie z oceną tarczycy czy wątroby, (czy konsultacją neurologa), albo sam badania zleci, jeśli ma taką możliwość.Teoria chwalebna, ale różnie bywa. Albo bywało. Trafiłam kieeedyś do psychologa, bo właśnie nastrój miałam średni, energii malutko, ciągle senność. I tak rodzicom przyszło do głowy, że a nuż depresja? Poszłam, z psychologiem pogadałam. Powiedział, że nie widzi żadnych problemów. I na tym się skończyło. Dopiero po dłuższym czasie zostałam przypadkowo zdiagnozowana (niedoczynność tarczycy). Psycholog miał rację - nie byłam przypadkiem dla niego. Ale też nie dał nawet pomysłu, żeby szukać gdzie indziej. Może gdybym trafiła nie do psychologa, a psychiatry byłoby inaczej? Nie wiem.
wistra, :przytul: jesteś dzielna baba, że chcesz sobie pomóc. Znający się lepiej na pewno mnie poprawią w razie czego, ale wydaje mi się, że skąd by się ten dół nie brał, rozsądny psycholog może pomóc przejść przez gorszy etap w życiu. Czy lekami (no, to może nie psycholog), czy poukładaniem sobie wszystkiego w głowie.
Zasada jest taka, że małolatom (przepraszam Wistra 🙂😉 nie zleca się leków na dzień dobry, jeśli ewidentnie nie ma ku temu wskazań ( bo czasami oczywiście wskazania są), tylko odsyła się na terapię. I właśnie terapią próbuje się im pomóc (poukładać w głowie, wesprzeć, pomóc w odnalezieniu siebie i sensu życia, pomóc w opanowaniu lęków, objawów, zaburzeń postrzegania samego siebie itd itp) dokładając jakieś lekarstwa właśnie uspokajające (nie uzależniające oczywiście) czy pomagające zasnąć. I dopiero kiedy terapia nie przynosi poprawy sięga się po leki. Wcale bym nie powiedziała, że źle trafiłaś na początku, tylko pewno lekarz za mało empatii Ci okazał, nie? 🙁
I Wistra. MASZ IŚĆ do kogoś, a nie żeby się to skończyło tylko na rozmowie o tym, ok? 😀 Bo od rozmowy na ten temat nic się raczej samo nie zmieni, nie? Żeby nie było jak z wizytą u ortodonty. 🤬 🙂
ps. skierowanie nie jest Ci potrzebne. Powiedz, że byłaś u psychiatry i odesłał Cię właśnie tu.
Chodziłam prawie 2 lata na grupę wsparcia do Ośrodka Profilaktyki Środowiskowej, ale... no, coś było nie tak. Zresztą, tak sobie teraz myślę, że chodziłam tam dla ludzi, bo jakoś nigdy nie miałam problemów typu "nie przejdę do następnej klasy, dostałem/am jedynkę, rodzice się rozwiedli"
Zresztą, to było chwilę temu i myślałam zupełnie inaczej i to, co dla mnie teraz jest problemem, wtedy nie było żadnym. Kurczę, jak się człowiek zmienia. Niesamowite.
I dziękuję za małolatę :kwiatek: (bo na 14 lat wyglądam) 😁
Wiem, że powinnam edytować, ale wtedy nie pokaże się jako nowy post.
Dziś już humor miałam lepszy, a jak się jeszcze dowiedziałam, że koń - moja wielka miłość - jest do dzierżawy, to ahh 😜
No i oczywiście mama przyszła z pracy i foch. Bo lady nie starte. Bo resztka pepsi z butelki nie wylana i nie wyrzucona i woreczek nie tak.
No i ja oczywiście, zamiast się nie odzywać i nie przejmować, to odrazu robi mi się gorąco, mam wrażenie, jakby mnie coś mocno trzymało i chce mi się ryczeć.
Wistra, ale wiesz, ze nie musisz robic wszystkiego w domu, prawda? 🤔 to ze czegos tam nie zrobisz to zadna tragedia - nikt przeciez nie umarl. Nie przejmuj sie takimi "fochami"
ale najwazniejsze, ze Ty wiesz! przeciez zrobilas! obijalas sie - przyznaj sie sama, szczerze? nie! gora naczyn to ogromna robota (nienawidze zmywac, wiec jak dla mnie to jestes mistrzem 🙇 🙇 🙇 potrafilam tak nie chciec zmywac ze nie bylo na czym jesc az ktos inny sie nie zlitowal i tego nie zmyl). Nie mozesz robic wszystkiego, ty jestes tylko jedna i masz tylko 2 rece. Ja tez sie dopiero do tej mysli przyzwyczajam - nie dam rady robic wszystkiego sama i na raz. dopiero powoli to do mnie dociera. Nie da sie.
Zastanawiam się też, czy to dobrze, że tak się ucieszyłam, że ten konio jest do dzierżawy. No pójdę do roboty, nikogo o kasę prosić nie będę, ale czy to warto? Czy lepiej dać sobie spokój? 😵
Wistra, odpowiedz sobie na jedno pytanie: chcesz go dzierzawic, czy nie? Czy TY chcesz go wydzierzawic?
Jesli Ci nie zalezy, to daj sobie spokoj. A jesli Ci zalezy - walcz. Nie poddawaj sie - nie warto.
Zanim ja dostalam Kapriole, narobilam strasznie duzo "glupot", z ktorymi z logicznego punktu widzenia powinnam byla sobie dac spokoj. Ale ja chcialam, mimo, ze kupowanie innego konia za plecami ojca, bo sie go balam (i bardzo dlugo nic o nim nie wiedzial) nie bylo pewnie najlepszym pomyslem. Tylko ze to moje zycie, i mimo, ze kon nie jest zadnym super sportowcem i wiecej z nim klopotu niz z niego pozytku, to nie zaluje. I gdybym miala podjac te decyzje po raz kolejny, to bym to zrobila jeszcze raz. Nie bylo to madre, ale to bylo to czego chcialam dla siebie. A przeciez zyjemy przede wszystkim dla siebie jak by nie patrzec. A potem dostalam Kapriole, i nagle okazalo sie, ze stalo sie cos, co wlasciwie nigdy nie mialo sie stac. Juz nawet ja sama nie wierzylam, ze to sie stanie, ale poddac sie? W zyciu! Zawsze walcze i drapie, nawet jak juz sie wydaje, ze to nie ma sensu, nawet jak juz nie wierze - i o dziwo bardzo czesto udaje sie WLASNIE WTEDY. Nie wiem dlaczego. Z Kapriola tez bylo sto tysiecy klopotow, problemow, ile ja sie naryczalam po nocach przed tym jak ja dostalam i po tym zreszta tez. Jestem tutaj i czasami nie moge w nocy spac, tak sie boje, ze cos jej sie stanie a mnie tam nie ma. Ile razy mi ojciec grozil, ze ja sprzeda, jak nie to czy tamto, az sie dorobilam wrzodow zoladka. Nie zaluje. Bylo warto jak choroba jasna. A moje obecne marzenia? myslisz, ze to w ogole ma sens? ze to ma przyszlosc? Nie. Nie ma. To jest "wyssana z palca glupota" (by moj ojciec 😉 ) . Ale nie wazne dla mnie jak bardzo jest wydumana, bo jest moja. To jest moje marzenie, moj sen i moje zycie. A ja sobie w przeszlosci udowodnilam wystarczajaco duzo razy, ze rzeczy niemozliwe sie dzieja. A ta nie jest wcale bardziej niemozliwa niz te poprzednie - tylko jest inna. I to sie uda. Musi. Nie ma wyjscia. A jak smiesznie patrzec, jak to sie tu, na moich oczach zaczyna dziac. To jest tak niezwykle, ze boje sie, ze za chwile sie obudze i ze to bedzie nieprawda.
Nie poddawaj sie, walcz dziewczyno, jest jeszcze tyle pieknych rzeczy w zyciu przed Toba. Rob to co chcesz, bo warto, nie wazne ile bledow popelnimy po drodze. Z perspektywy czasu niewielu zaluje, choc czesto myslalam, ze to bez sensu, balam sie jak choroba jasna. A bylo warto. Jasne, wiem, ze na pewno jeszcze nie raz oberwe po glowie, ale po tylu latach roznych przeciekawych wydarzen (patrz kacik pechowca 😉 ) juz sie nauczylam ze po tym trzeba wstac. Co by sie nie dzialo, chocby nie wiem jak bardzo sie nie chcialo. Trzeba wstac, bo takie jest zycie. Raz na wozie, raz pod wozem; az sie boje co bedzie, jak znow sie zacznie okres "pod wozem".
Jesli tylko chcesz to bierz konia i sie nie zastanawiaj, martwic sie problemami bedziesz, jak juz je bedziesz miala :kwiatek:
Kaprioleczka, wiem jak u Ciebie z kobyłą było - czytałam każdą notkę na Twoim blogu :kwiatek: No nic, zatem jutro idę na rozmowę o pracę, wydzierżawię go. To nic, że to już koń profesor i będziemy tuptać rekreacyjnie, albo tylko łazić na trawkę.. To ON. On dał mi to wszystko, czego nie dał mi żaden, żaden inny. To z Nim mam filmik, to On śni mi się każdej nocy. Nawet zaprzyjaźniłam się z dziewczyną, u której stoi Jego matka i gdzie się urodził. Przypadek?
A może tak miało być?
eh, eh, eh. i pomyśleć, że jak go zobaczyłam pierwszy raz, to było "ale on brzydki" 🙄
Wistra - powaga? 😲 😲 😲 toz mam fanow wszedzie i nawet nie wiem 😎 😂 juz sie moge czuc troszke slawna? 👀
pamietam, jak na jednej z moich pierwszych konskich milosci - Ważce - nie chcialam jezdzic na poczatku bo miala krzywy pyszczek i byla brzydka i nikt jej nie lubil... a potem wszyscy ja juz lubili - oczywiscie jak juz ja sie nia zaczelam zajmowac 😂 a potem jak gadalam, ze w zyciu gniadego konia nie kupie! gniade brzydkie sa! 🤔 oba mam gniade 😂
zobaczysz, ze od koni Ci sie troszke lepiej zrobi :kwiatek: konie zawsze pomagaja, nawet jak sie sobie z nimi tylko na trawke chodzi :kwiatek:
🙁 jak chłopakowi wyjaśnić, że to, co mnie gryzie, to nie dlatego, że wszystko olewam?
przykro mi, bo nie wiem jak mu powiedzieć, że dzieje się ze mną coś niedobrego. tzn powiedziałam mu, że mam stany depresyjne, no to on powiedział, że nie, tylko, że mi się nie chce i w sumie, to chyba mnie zbagatelizował.
bo oprócz tego wszystkiego, co napisałam wcześniej, to zapominam, co robiłam 10min temu i bardzo ciężko mi się wysłowić, jak z kimś rozmawiam. posiadam jeszcze stany zawieszenia - tzn, ktoś do mnie coś mówi, ja tylko "tak", "nie", "nie wiem" a myślami jestem gdzieś w sobie.
Bez kitu, idę się zapisać jutro do lekarza. To jest chore.