Tyska spokojnie. Ja Cie podziwiam, pomogłam na ile mogłam i bardzo chętnie Ci jeszcze pomogę. Sama mam konie i na 100% gdybym straciła pracę lub stałoby się inne nieszczęście a kon by mi się rozchorował szukałabym pomocy. Rozumiem Cię, znam Cię forumowo od lat, nie jesteś znikąd i błagam nie tłumacz się. Trzymaj się :przytul:
I co z tego? Jestem i zawsze byłam w stanie poświęcić bardzo wiele dla tego konia. Faza :kwiatek: :kwiatek: bardzo to doceniam i na pewno nigdy nie zapomnę :kwiatek:
Faza, mnie rozgryzła :P to nie tak, ja - tak jak już to robilam zresztą, najpierw dowiedziałabym się, czy moge spłacić później a dopiero bym wiozła (to jedno pytanie przez telefon). po drodze wykonałabym tel. milion żeby kase zebrac - pewnie na zasadzie "za coś". averis - wlasnie pożyczkę np. tak własnie dotychczas robiłam. może i teraz bym poprosiła...ale "między innymi". żeby nie ryzykować, że nie dostane więc co? ma nie dostać klinika kasy? czy mam iśc do więzienia? i co wtedy z koniem? (teoretyzuje, niwem jaki miala plan dzialania tyśka) konia kupilam bo chcieli go zjeść - ale NAJPIERW był telefon czy mam gdzie go wstawić i dla pewnosci, że się nie odwidzi - to na spółkę. ryczałabym w poduszke, ale nie kupiłabym bez pewności że nie mam co z nim zrobić - bo co? na ogródek do rodziców, do kojca? jak się poharatał to i kilku wetów ogladało (i rozkładało ręce) i jeszcze wiecej konsultujących i wszystkie nasze kliniki ludzkie 😉 ale nie wsadziłam w w trajler i nie zawiozłam do berlina. raz, by pewnie nei przeżył bo mial krwotok, a ja wiedzialam co i jak robic i mialam czym. 2 mało więcej by pomogli (mialam cuda wianki nowości medycznych.... jedyna róznica to mało estetyczna "klinika" i brak bieżni... ktora moze i tak by sie nie przydała. zreszta ci konsultujący nawet nie proponowali) 3... mi by bylo wygodniej, bo bym 2x dziennie po iles godz nie musiala sie zajmować, ale z czego bym spłaciła? poszły wszytskie dostępne srodki i znajomości. ale dostępne....
a z kolkami walczyłam dlatego, ze wlasnie wlasciele powiedzieli, że nie mają kilku tysięcy na klinikę...nie i już. bo mja długi aktyalnie, bo nie moga miec długów bo mają na utrzymaniu ludzi i duzo zwierząt. to trudna decyzja. taka ekonomiczna, a nie emocjonalna. ja pewnie bym wiozła jakby bylo trzeba. (u nas jeszcze z tym ciezko bo daleko, skomplikowane...). ale nie potępiam takich decyzji (jeżeli faktycznie to nie "mam, ale mi szkoda"😉. dlatego siedzialam z nimi te kilka dni, nawet jak właściciele jakby olali... ;]
ah, nie moge o tym spokojnie pisac ;( przypominaja sie wszelkie emocje 🙁
🙂 😉 Horse ile to już lat się znamy??! Najpierw "fundacyjnie " teraz forumowo. Wime na 100% ,ze swoje konie zawsze będziesz leczyć i zawsze będziesz o nie dbała. A jak to zrobisz? To już inna sprawa. I wiem ,że i Tyskę rozumiesz tylko ..napisłas szybciej niż pomyslałas. Zdarza się 😉
A kiedy w grę wchodzą uczucia i emocje... Nie zawsze wszystko jest logiczne, racjonalne. Nie wszystkie decyzje podejmujemy rozumem. Gdyby chodziło o mojego konia też bym wiozła do kliniki, a potem myślała skąd wziąć kasę. Jest to nieodpowiedzialne, ale wg mojej skali wartości właściwe.
Trzeba też brać pod uwagę, że każdy ma inny rodzaj więzi z koniem. Inny sposób przywiązania. Jedni poświęcą mniej, inni więcej. Od człowieka zależy. To nie znaczy, że jedni są lepsi inni gorsi.
Faza, pewnie, że zawszei za wszelką cenę - ale moją cenę czyli bez krzywdzenia innych (brac dług bez możliwości splacenia). ale ja obrotna, duzo rzeczy moge, o dużo jestem wstanie prosić i uruchamiać znajomych za przyslugi - i po prostu moge nei spac zeby odpracowac 😉 no i wystarcza zimnej krwi, żeby jednak i przed choc częśc zaplanować. może dlatego, że już doświadczeń sporo. szyjąc setny raz Carpe ryczałam dopiero po powrocie do domu, jak było już zrobione profesjonalnie (nie emocjonalnie co trzeba) 😉 pewnie, że zrobie wszystko.lata przez to straciłam, zycia i dochodów. bede to kolejne odczuwać. czy warto było? jak Synek przybiega żeby go podrapać za uszkiem - wiem, że warto było. nagana, i wlasnie - rózne więzi, rózne podejscia - o to mi chodziło, że nie można tylko swoją miara i potępiać bo ktos inaczej. dlatego nie potępiam wcale tyśki, jesli tak to zabrzmialo 😉 tyska - a nerki nie tak łatwo sprzedac - juz mi to przez plany przeszło :P
to co i kto by zrobil dla konia jest szeroko rozumiane. tyska sprzeda nerke, horse sie zadluzy a srebrzysty bedzie szukal na forum. wiele lat temu, jakbyscie mnie zapytaly czy sprzedalabym nerke, pewnie bym odpowiedziala ze tak. dzis? nie. jest roznica miedzy posiadaniem i leczeniem jednego konia, swojego, a kilku czy kilkunastu we wlasnej stajni. moj kon, wymarzony i wyczekany od zrebaka przyjaciel czytający w myslach- druga polowa, ktorego uspilam prawie 3 lata temu stawial mnie przed wyborami - siano , odrobaczywki dla reszty (16 wtedy sztuk) czy leki na 3 tygodnie dla niego (copd). to są cholernie ciezkie decyzje. efekt byl taki, ze kon ledwo stal na łące, a reszta chuda. uodpornil sie na leki w ciagu 3 lat. wczesniej, rodzice kursantki wypieli sie na konia ktory sie ciezko rozchorowal, zorganizowalam zbiorkę- mnostwo kasy zebralismy, wszystko poszlo na leczenie, ktore trwalo 2 miesiace, nadludzkim wysilkiem prowadzone i kon padl na serce. i klacz, nasza "najlepsza" z dupy wziela zimą miesniochwat , w 6 miesiacu ciazy. 12 tys zl, siano cięlam nozyczkami na 1,5 cm kawalki i wpychalam do pyska, bo nawet łeb miala chory i gryzc nie mogla. 1,5 miesiaca mieszkania z koniem w stajni, schudlam 7 kg wtedy. klacz uratowana, zyje do dzis, ale nie zarabia na siebie, bo juz po prostu nie moze po tej calej akcji. czy sprzedala bym nerkę? nie. bo utrzymujemy siebie i ponad 20 koni tylko z ich pracy. idealy wzielo w łeb, ekonomia przygniotla. zazdroszcze tym, ktorzy mogą sobie pozwolic na kliniki itp z wlasnych kieszeni. co roku wyjezdzamy na pare dni, znajomi zostają z konmi a wet ma pismo, ze jesli leczenie ma przekroczyc 3 tys, to uspic a operacyjny jest tylko jeden. i oby mu sie nigdy nic nie przytrafilo, bo trzeba bedzie żebrac... 😤 tyska do puki jest sens walczyc, to walcz i zycze ci z calego serca, zeby wiecej sie twojemu siwemu nic nie przytrafilo :kwiatek:
Grunt to podbić temat umierający śmiercią naturalną dla bardzo istotnej informacji... 😉
prawda? dzięki 😉 P.S. Nie każdy siedzi na volcie dzień w dzień jak ty i się nudzi, wiesz niektórzy pracują.. 😉 Żadne podbicie tematu, zwykła odpowiedź, do której mam prawo jak każdy. Co to jakiś czas jest konkretny na udzielenie odpowiedzi w wątku?! ...
Nie żartuj, nigdzie Cię przecież nie obraziłam🙂 Ale nie ciągnijmy offa. Co do dyskusji o nerce czy bym oddała będąc na miejscu Tyśki - tak, też.. Widać każdy z nas ma inne podejście. A może inaczej. Inną sytuację. Tyśce życzę jak najlepiej i żeby już nigdy nie musiała stać przed takimi wyborami.